Tak jak pisalam, nie zasypalo nas. Co nie oznacza, ze sniegu spadlo malo. W sumie trudno powiedziec dokladnie ile, poniewaz wiatr go rozdmuchiwal i w bardziej otwartych miejscach bylo go zaledwie jakies 20 cm, za to w innych nasypalo pol metra. Mysle jednak, ze przecietnie spadlo jakies 30-40 cm. Jak dla nas to nawet sporo, ale oczywiscie do rekordowego opadu temu daleko. Rekordowy opad to mielismy dwa lata temu, kiedy przez pol nocy nawalilo metr sniegu. ;) Pamietacie moze to zdjecie?
W tym roku, wygladalo to tak:
Najwazniejsze, ze sprzecior sie przydaje. Kiedy kilka lat temu M. powiedzial mi za ile kupuje odsniezarke, myslalam, ze z krzesla spadne! Fakt, ze wtedy bylo nas na to stac, ale i tak niemal fizycznie czulam przerazliwy pisk konta bankowego. :) Stwierdzam jednak, ze byly to pieniadze dobrze wydane. Po pierwsze, nie musze pomagac M. w szuflowaniu (a wczesniej czulam sie w obowiazku i nadal pamietam ten bol plecow). Po drugie, maz nie spedza mi calego dnia na odsniezaniu (a wczesniej bywalo, ze musial sobie robote rozlozyc na kilka tur z odpoczynkiem pomiedzy i w rezultacie schodzilo mu dobrych kilka godzin). Z takim leciutkim puchem jak we wtorek, wystarczyla godzinka i caly podjazd slicznie odsniezony. ;)
Tak czy inaczej meteorolodzy przyprawili obywateli o rozwolnienie, a sami pewnie tez popuszczali w gacie z podniecenia. W koncu byla to pierwsza powazniejsza sniezyca w tym sezonie, wreszcie mieli co zapowiadac i przed czym ostrzegac! ;)
Ale, zeby nie bylo, trzeba im tez oddac te minimum sprawiedliwosci. W koncu opieraja prognozy o jakies tam programy komputerowe, a skoro modele pokazuja im, ze moze spasc metr sniegu, czuja sie w obowiazku ostrzec. A ze, szczegolnie w naszym malym Staniku (nie mylic z cyckonoszem! :p) transportu publicznego praktycznie nie ma, ludziska poruszaja sie glownie samochodami, to przy prawdziwie zimowej pogodzie, o wypadki nietrudno... Poza tym, cala ta miedzynarodowa sensacja dotyczyla chyba glownie Nowego Jorku i Bostonu. Kto byl, ten wie jak wyglada sytuacja z odsniezaniem w tak ogromnej metropolii. Krotko mowiac, nie ma gdzie tego sniegu upchnac. Trzeba go zbierac na ciezarowki i wywozic poza miasto. Po tej ogromnej sniezycy w 2013, stolice naszego Stanu, ktora stanowi moze 1/6 rozmiaru NY, oczyszczali ze sniegu przez kilka dni. W Nowym Jorku pewnie zajelo to tygodnie...
No, ale wracajac do wtorkowej zamieci. Modele komputerowe sie nieco pomylily, ale wbrew pozorom nie az tak bardzo. W Bostonie spadlo bowiem rzeczywiscie ponad metr sniegu, a Boston jakby nie patrzec jest zaledwie 2.5 godziny drogi ode mnie. Wszystko zalezy od tego w ktora strone sztorm sie przesunie, a tego meteorolodzy nie sa w stanie przewidziec, wyznaja wiec zasade "przezorny zawsze ubezpieczony". A ze ludzie maja tendencje do panikowania, to rzucaja sie na zywnosc, opal, baterie i generatory pradu, jak gdyby mieli zostac odcieci od swiata na conajmniej tydzien. :)
W poniedzialek sie sporo nawk*rwialam, ale kiedy juz ochlonelam, stwierdzam, ze skoro dzieki tej panice zyskalam dzien wolny, to co bede narzekac. ;) Na szczescie szefa mam wyrozumialego i kazal wziac cokolwiek do pracy z domu dla niepoznaki, zeby w razie czego nikt nie mogl sie przyczepic. Z drugiej strony, governor naszego Stanu wprowadzil oficjalny zakaz poruszania sie na drogach we wtorek zeby ulatwic prace odsniezarkom, wiec gdyby mi w kadrach kazali odjac sobie za ten dzien wakacje, powiedzialabym im szczerze co o tym mysle.
Tak jak przypuszczalam, "praca" z domu przy Potworach wygladala tak, ze udalo mi sie przerobic jeden raport podczas drzemki Nika, za to przy asyscie Bi, ktora bombardowala mnie pytaniami: "A co robisz? A po co to zaznaczasz? A czemu pink (mialam rozowego markera...)? A dlaczego musisz?", itd. Dwa pozostale raporty przerabialam do 23 wieczor, po polozeniu dzieciarni spac... Taaak, jesli kiedys znow wpadne na pomysl pracy z domu, musze pamietac, ze Potwory musza byc w tym czasie wyslane do opiekunki lub innego przedszkola, zdecydowanie... ;)
Dla Potworkow taka ilosc sniegu oraz rodzice w domu, to oczywiscie sama radosc. Wroc, matka w domu... Albowiem tatus po odsniezaniu stwierdzil, ze on juz dosc ma swiezego powietrza i zostawil mnie sama z dziatwa spragniona szalenstw w bialym puchu. No dziekuje bardzo! Nie powiem, ja tez uwielbiam snieg, ale liczylam na rodzinna zabawe. Tymczasem, ostatnio M. zawsze znajduje sobie jakas przekonywujaca wymowke i zostaje w domu, a ja samotnie zmagam sie z mrozem i Potworami. A we wtorkowe popoludnie mielismy -6 stopni, wiec zartow nie bylo... Czy Potwornickim przeszkadzaly arktyczne temperatury? Tiiiaaa, same spojrzcie na te usmiechy...
Matka musiala tez oczywiscie porobic za konia pociagowego, ale dla tego szczescia na malych buziach warto bylo nadwyrezyc ramie (starosc nie radosc...).
Chwilke pozniej syn przejal paleczke:
Bi jest dla niego zdecydowanie za ciezka i musialam mu troche "pomoc". Rzecz jasna tak, zeby nie widzial, bo oficjalna pomoc kwituje wsciekloscia i rykiem... Siostra tez pomogla lekko sie odpychajac, ale brat i tak stekal ciagnac "Dicham!". Nie wytlumaczyl tylko czy ma na mysli "dysze", czy "zdycham". I jedno i drugie w pelni usprawiedliwione, ja sama zdychalam po rundce wokol ogrodu. ;)
Po polgodzinie na naszej Arktyce nawet pies wymiekl i dopraszal sie wpuszczenia do domu. Bi na haslo wracamy, tez dosc chetnie ruszyla w kierunku drzwi. Natomiast Niko uderzyl w bek, ale tu nic dziwnego, bo on ostatnio ryczy i wyje o doslownie wszystko. To chyba jednak temat na osobny post... Chwilke wczesniej beczal bo uparl sie ciagnac sanki po najglebszym sniegu i mu sie nie udawalo... Wsciekal sie, szarpal, sznurek mu z rak uciekal, w grubych rekawicach nie mogl go zlapac, totalna frustracja! A nie dal sobie przetlumaczyc, ze moze sprobowac innej zabawy. :/ A na propozycje powrotu, wsciekl sie podwojnie i dopiero kiedy pozostalam nieugieta, weszlam z Bi do domu i zamknelam za soba drzwi, laskawie ruszyl swoja mala dupke i przyszedl. Po czym stal jeszcze wyjac 5 minut w otwartych drzwiach, wpuszczajac lodowate powietrze do srodka... Czasem mam ochote zlapac go za ta uparta lepetyne i udusic. ;)
Ale po chwili sam dopraszal sie rozgrzewajacej "kauy". ;)
A jak WAM mija zima? ;)