Na poczatek, tak "ku pamieci" zapisze sobie za czym Potworki przepadaly w wieku 2 (Niko) oraz 3.5 (Bi) lat.
Kawa inka. Milosc zapoczatkowana przez matke, ktora miala dosc jeczenia "Ja tesss cem kaue!!!" oraz prob wyrywania jej kubka z kawa na wynos z rak. Pewnego dnia, sluchajac jekow dzieciarni uczepionej mojej nogi, doznalam olsnienia. "A moze zrobic wam takiej specjalnej kawy dla dzieci?". "Taaaaak!!!"- wrzasnely ucieszone Potwory i zasiadly wygodnie na kanapie w oczekiwaniu na przysmak. I tak to sie zaczelo. Robie im ta inke pol - na pol z mlekiem i po zabawie na mrozie jest to ich ulubiony napoj. Przy czym Niko przysysa sie do kubka i wytrabia w 3 minuty caly, a Bi powtarza po matce, ze kawe pije sie powoli i popija ja malymi lyczkami przez 20 min. :)
Milosc druga: ksiazeczki z naklejkami Kucykow, otrzymane na Gwiazdke. Niko dostal swoja w sumie tylko po to, zeby uniknac szarpaniny. ;) Podpisalam im te ksiazeczki: "Bibi" oraz "Kokus". Mimo, ze nie zna literek, Bi po jednorazowym pokazaniu bezblednie rozpoznaje ktora ksiazeczka jest jej. O dziwo, i u jednego i u drugiego, naklejki okazaly sie hitem, tyle, ze Niko nie potrafi ich jeszcze samodzielnie odkleic. Od Swiat minely raptem 3 tygodnie, a Bi zuzyla juz wszystkie swoje naklejki i podjela proby wycyganienia od Nika jego zestawu. Nie mam pojecia w jaki sposob doszli do kompromisu, ale kilka dni temu zaobserwowalam ze zdumieniem zgodna zabawe: Bi odklejala naklejke z szablonu, po czym podawala ja bratu, a ten przeklejal ja na kartke.
No prosze, prosze... ;)
Milosc trzecia: dwie zabawki. Bi ma bialego konika ("koniczka" - jak go nazywa) - maskotke, ktorego sama kiedys wypatrzyla w sklepie i tak sie zachwycila, ze nie mielismy sumienia jej odmowic - kupilismy. Starsza ukochala go straszliwie, spi z nim (zdetronizowal nawet kocyk, z ktorym Bi spala od niemowlectwa!), zabiera go do opiekunki, do kosciola, po prostu sie z nim nie rozstaje. Oczywiscie konik z bialego szybko zrobil sie szaro-bury, a ja mam zagwozdke jak go wyprac, skoro wrzucic do pralki go nie wolno...
Niko za to upatrzyl sobie kiedys w sklepie ciezarowe. Ogromna, zolta, solidna wywrotke. Byla przeceniona, wiec uleglismy rykom i Mlodszy stal sie jej szczesliwym posiadaczem. Spodziewalismy sie, ze szybko pojdzie w odstawke, ale nie. Ze wzgledu na jej gabaryty Kokus ma zakaz spania z nia (probowal wtargac ja do lozeczka, a jakze), ale codziennie przewozi nia cala liste pierdol, albo goni po korytarzu oparty o nia, rozwijajac niesamowite predkosci. To juz pare miesiecy i mu sie nie nudzi, szok!
To koniec obecnych uzaleznien moich dzieci. Natomiast pare dni temu Bi najwyrazniej zatesknila za latem, bo zaczela prosic, zeby ja zabrac na plaze. Wzdrygnelam sie na sama mysl o oceanie w styczniu, brrr... ;) Cierpliwie tlumacze memu dziecku, ze pojedziemy jak znow zrobi sie cieplo. Bi ni z gruchy ni z pietruchy zaczyna jeczec, ze chce zobaczyc pociag. Pierwsze co mi przyszlo na mysl, to "a co ma piernik do wiatraka?". Az nagle... mnie oswiecilo. Przeciez za nasza ulubiona plaza jest nasyp z torami! Kiedy bylismy latem nad oceanem, ze dwa razy przejechal tamtedy pociag! Zszokowalo mnie to, ze bylismy tam tylko jeden, jedyny raz, jakos w lipcu, a ona to pamieta! Dzieci maja naprawde fenomenalna pamiec!
Co jeszcze... Nie planowalismy odpieluchowywac Nika przed wiosna, ale mozliwe, ze syn zadecyduje za nas. W koncu mamy w domu znaczna przewage osob zalatwiajacych sie na kibelek, a najmlodszy uwaznie nas obserwuje. Jakis czas temu, po obejrzeniu siostry podczas zalatwiania potrzeb, Kokus poprosil, zeby teraz posadzic na toalete jego. Pelna sceptyzmu, ale posadzilam, w koncu jesli dziecko mialoby mi sie odpieluchowac "samo", to ja na to jak na lato... Niestety, Niko posiedzial, postekal (probowalam mu wytlumaczyc, ze musi pocisnac) i nic nie wydusil.
Wiecej zainteresowania kibelkiem (narazie) nie wykazal, a szkoda... ;)
Zeby nie bylo jednak, ze u nas tylko tak spokojnie, cudownie i ciu-ciu-ciu... ;)
W zeszlym tygodniu, podczas porannego chaosu, wchodze do pokoju dzieci, zeby przypomniec Bi, ze ma sie ubierac (Starsza radzi juz sobie ze wszytskim oprocz rajstop). W pospiechu zauwazam tylko, ze siedzi za fotelem. Ponaglam ja i wracam do lazienki. Po chwili szuka jej M. Dobrze, ze chociaz jedno z rodzicow sprawdza dokladniej co wyprawiaja ich latorosle. Okazalo sie bowiem, ze Bi dzierzac w reku kredki, wlasnie "poprawiala" wyglad tapicerki fotela... Dobrze chociaz, ze z tylu... Po dokladniejszym rozeznaniu okazalo sie jednak, ze kazde drzwi w domu (wyjsciowe oraz do pokoi, szaf i lazienki) oraz kazda polka do ktorej Bi dala rade dosiegnac, zyskaly "wzorek"... Kolejny juz raz pogratulowalam sobie, ze jedynymi ogolnodostepnymi kredkami w naszym domu, sa te zmywalne. Zastanawia mnie jednak co w Bi ostatnio wstepuje. Pierwsze kredki dostala w wieku Nika i dotychczas rysowala grzecznie po kartkach. Raz czy dwa razy pobazgrala stolik, na ktorym rysowala, ale no coz, wiem, ze pokusa jest silna. Ostatnio jednak co i rusz przylapujemy ja schowana pod stolem, za szafka, kanapa, itd., bazgrajaca po zakazanych powierzchniach. Ale w najwiekszym szoku jestem, ze zdolala dokonac takiego "zniszczenia" w raptem 10-15 min! ;)
Kilka razy dziennie zdarzaja sie tez sytuacje jak z wczorajszego wieczora, kiedy dzieci ogladaly jakas bajke. Z niezrozumialych przyczyn, Bi zaczela przedrzezniac bohaterow. Poirytowala tym Nika, ktory zaczal skandowac: "Nie lub, nie lub [nie rob]!!! Kiedy to nie pomoglo, trzepnal siostre pulchna raczka. Tu juz mialam wkroczyc do akcji, zeby strzelic synowi pogadanke o biciu. Nie zdazylam... Bi trzymala wlasnie w rekach pusta miseczke po owocach (dobrze, ze plastikowa, a nie ceramiczna) i jak nie rabnie nia brata przez lepetyne!
Przez chwile mielismy istne pandemonium. Jedno dziecko wyje, trzyma sie za glowe i prawie zanosi. Drugie ryczy, ze "On pielsy mnie udezyl!!!". I wez tu ich pogodz... On zaczal, ale jego uderzenie bylo dla Bi praktycznie niewyczuwalne. Oddala mu wlasciwie "dla zasady". ;) Oczywiscie pozniej walka o wzajemne przeprosiny, zakonczona dla Bi 15-min. posiedzeniem w pokoju i kolejnym rykiem (uparta z niej bestia).
Wesolo jest czasami. :)
Teraz z innej beczki. Wiele z Was pisze, ze Bi ma urode aniolka. Przyznaje nieskromnie - ma. Ta uroda niejednego wprowadzilaby w blad. ;)
Bi ma wysoki, nieco piskliwy glosik, uwielbia kolor rozowy, sukienki, spodniczki oraz falbanki, kokardki i wszelkie swiecidelka. Ostatnio numerem jeden sa dziecinny blyszczyk i lakier do paznokci. Po prostu urodzona Mala Dama!
Tylko, ze...
Bi ma tez niewyczerpalne zasoby energii. Biega, tanczy, skacze, wspina sie, przeskakuje ze stolu na kanape i z jednej kanapy na druga. Czasem wrzeszczy z calych sil bez powodu, a raczej mysle, ze powodem jest rozpierajaca ja energia, dla ktorej musi znalezc jakies ujscie. :) Poza tym, tak jak wiekszosc 3-4 latkow, najbardziej fascynuja i rozsmieszaja ja sprawy, hmm... specyficzne.
Na przyklad taka sytuacja. Jestem w lazience, maluje sie. Wpada Bi, rozchichotana do granic mozliwosci. Po czym niepytana, oznajmia radosnie:
"Mamusiu! Tam u mnie w pokoju, zlobilam tszy baczki!" - i prawie turla sie ze smiechu. :)
Albo taka. Stoje, a Bi, z przechylona glowka, przyglada mi sie uwaznie od dolu. Patrzy i patrzy. W koncu zaczynam sie czuc niezrecznie...
Matka: "Co ty mi sie tak przygladasz?"
Bi: "A masz jakies kozy w nosie?"
Taaak, Bi zdecydowanie obok damy to nawet nie stala... ;)
Haha, będzie dama z charakterkiem! Super z niej dziewczynka :)) kawkę inke robił mi mój dziadek i powiem Ci, że do dzisiaj pamiętam jej smak :)
OdpowiedzUsuńA ja sie strasznie dziwie, ze moje dzieci ja pija! Mi inke robila babcia i nie wiem, moze to byla jakas "inna" inka, ale jej nie znosilam! :) Teraz czasem wypije, ale bez zachwytu. :)
UsuńHehe jest wprost urocza :)
OdpowiedzUsuńNa damę wyrośnie ale i przysoli jak uzna za słuszne :)
Mam wlasnie taka nadzieje. Znaczy, ze przysoli jak bedzie trzeba... ;)
UsuńMoże kup drugiego konika, bo jak sie ten rozleci to będziesz mogła "go wyprać" i dać nowego. Inaczej bedą płacze i ...
OdpowiedzUsuńSzkoda ze kiedyś nie było blogów . Ja mało takich detali pamietam, a ty będziesz miała co wnukom czytać o ich rodzicach w dzieciństwie :)))
Nie wiem tylko czy dzieci nie powiesza mnie na galezi za to, co o nich tu wypisuje! ;)
UsuńKonika juz podmienilam. Nie moglam patrzec na ta stara szmatke, ktora zrobila sie ze starego... A Bi nawet nie zauwazyla roznicy! ;)
Haha.. przekochana Bi :) Moj Mlodszy Synek czasami zawola na nocnik,ale rzadko... bardzo rzadko...
OdpowiedzUsuńNik sobie chcial najwyrazniej usiasc dla zabawy. Nie tylko nic nie zrobil, ale najwyrazniej uznal, ze to zadna frajda, bo od tamtego czasu sie nie powtorzylo. :/
Usuńhahahaah, super podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńWspaniale masz te Potworki!!
To prawda, ze fajne z nich dzieciaki, chociaz Nik ostatnio przechodzi jakis kryzyz. O wszystko ryczy, wscieka sie, obraza, ciezko do niego dotrzec. Mam nadzieje, ze szybko mu przejdzie, bo chwilami nerwy mi puszczaja i mam ochote strzelic mu klapsa... :(
UsuńOna jest po prostu Aniołek z charakterkiem :D
OdpowiedzUsuńI oby tak zostalo! ;)
UsuńWesoło masz z nimi, nie ma co :D
OdpowiedzUsuńJak sie moje chłopaki zejdą razem to też zaraz ryki i płacze!
No i jak to jest, co? Jak sa osobno, to sie nudza i snuja bez celu. A jak razem, to po 15 min euforii, zaczyna sie walka o wszystko... :/
UsuńAle wesoło :)
OdpowiedzUsuńMy mamy trzyletni okres kucykowo-koński za sobą... matkoooo.... :)
O Jesssuuu, trzyletni??? No to u nas sie wlasnie chyba zaczyna... :/
UsuńOj jest wesolo. Chociaz chyba czesciej ryczaco - wrzeszczaco... ;)
Nieźle nieźle :) U nas ostatnio okres Świnka Peppa :)
OdpowiedzUsuńU nas Peppa krolowala dlugo, dluuugo... Ale na szczescie w koncu sie znudzila, bo juz prawie znalam wiekszosc dialogow na pamiec. ;)
UsuńPrzy końcówce notki to już śmiałam się w głos :)
OdpowiedzUsuńWidzisz jakie zgodne masz rodzeństwo, przyznaj nawet Ciebie zaskoczyli, i pomyśleć że takich sytuacji będzie coraz więcej ;)
A z tą plażą to coś chyba wisi w powietrzu, bo Oliwia ostatnio zapytała mnie o to samo, a przecież jeszcze na sankach nie była tej zimy.
Z plaza to chyba bylo chwilowe olsnienie, bo ostatnio jak czytalam Bi ksiazeczke, gdzie byla opisana plaza, zaczela sie ze mna klocic, ze na plazy nie ma wody i sie nie kapie... ;)
UsuńMam nadzieje, ze coraz czesciej beda sie razem bawic, bo narazie to jest bardziej niz sporadycznie. Jedyna zgodna zabawa jest zwykle rysowanie, bo kredek mamy tak duzo, ze dla kazdego starcza. ;)
nie prać przy dzieciach, one sobie czasem wyobrażają, że te misie i koniki topią się i duszą w pralce
OdpowiedzUsuńHihihi, juz gdzies o tym czytalam i slyszalam... Konika udalo mi sie kupic identycznego i dokonalam podmiany. Stary lezy w piwnicy, a ja zbieram sie na odwage, zeby go wrzucic do pralki, bo podejrzewam, ze calo to on z niej nie wyjdzie. ;)
UsuńJak dobrze, że Potworki mają tu swoje miejsce . Za kilka lat nikt nie bedzie pamiętał co " wyczyniały " , kochały , jadały ...
OdpowiedzUsuńInka to dla mnie tez smak dzieciństwa . I kojarzy mi się wyłącznie dobrze . Ostatnio odkryłam go na nowo . Jako , że nie moge ( w moim rozumowaniu to to samo co " nie powinnam " ) pic kawy - zastępuję ją inkà , albo kawą bezkofeinową . Smakuje równie dobrze jak 20 lat temu . Oczywiście z mlekiem :-)
Bi jest rzeczywiście charakterna . Ale ta mała Dama zawsze pokazywała charakterek . I w tym Jej urok . Mysle , że dzięki temu pomimo swojej nieśmiałości - da sobie radę w zyciu . Bo widać , że uparcie bedzie dążyć do celu . I jeszcze ten wygląd Aniołka . Oj zawojuje świat ! :-)
Mam nadzieje, ze Bi pomimo swojej bojazliwosci, bedzie znala swoja wartosc i nikomu nie da sie stlamsic. ;)
UsuńMi inka kojarzy sie cieplo ze wzgledu na babcie, ktora ja przyrzadzala. Ale jej smaku nigdy nie lubilam i nawet teraz pije bez entuzjazmu. ;)
Wlasnie po to ten blog. Za kilka lat wroce do starych zapiskow z lezka w oku. Juz teraz jak czytam posty z 2012, czy poczatku 2013, kiedy Nik byl maly, nie pamietam polowy z tego, jak wtedy bylo fizycznie ciezko. :) Mam tez nadzieje, ze wbrew ponurym przepowiedniom mojej matki, Potworki beda umialy choc troche czytac po polsku, a ja im kiedys wydrukuje posty o nich samych w formie ksiazki. :)