Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 22 lutego 2013

Przelom?

Pisalam juz kilka razy, ze nie mialam zamiaru odpieluchowywac Bi przed nadejsciem nieco cieplejszych dni. Chcialam sie za to zabrac w pelnej gotowosci "bojowej", z pozwijanymi dywanami i stosem czystych majteczek. Teraz, kiedy opieka nad Nikiem pochlania lwia czesc mojego czasu, nie widzialam sensu, zeby pakowac sie w takie przedsiewziecie. A nie lubie tez niczego zaczynac i rzucac w polowie. Bi zreszta tez nie wykazywala gotowosci w tym aspekcie. Owszem, siadala na nocnik, ale tylko w ramach zabawy, w pelnym "umundurowaniu" i doslownie na kilka sekund. Kiedys zaczela robic kupe w trakcie przewijania i posadzilam ja na nocnik w nadziei, ze dokonczy juz do niego i moze bedzie to pierwszy krok, ale narobila takiego wrzasku jak nigdy, jakby plastik parzyl ja w tylek. :) Tak wiec ponownie przesunelam planowane rozpoczecie akcji "Pieluchom Stop", na okolice maja.

Ale dzisiejszy ranek dal mi do myslenia.

Opiekujac sie Nikiem i obserwujac blyskawiczne tempo jego rozwoju, zapomnialam, ze moje strasze dziecko tez caly czas rosnie, dojrzewa i uczy sie. W porownianiu z bratem, rzeczywiscie wydaje sie jakby Bi stala w miejscu. Nic bardziej mylnego.

Bi od dawna umie juz rozebrac sie do rosolu, ale dotychczas interesowalo ja wylacznie sciaganie ubrania, pielucha wydawala sie integralna czescia jej ciala, nigdy jej nie ruszala, choc czyste pieluchy lubi rozpinac i zapinac misiom. Dzis rano miala na sobie jednoczesciowa pizamke, wiec nie dala rady jej sobie zdjac, za to poraz pierwszy odpiela i sciagnela sobie pieluche. Po czym usiadla na nocnik (nadal w pizamce). Podeszlam wiec do niej i spytalam czy chce zrobic siusiu na nocnik. Chce. Wytlumaczylam wiec, ze trzeba usiasc na "tronie" gola pupa i pomoglam pozbyc sie pizamki. Spodziewalam sie, ze albo nie bedzie nawet chciala klapnac na zimny plastik, albo zaraz z niego zwieje. Ale nie, siedziala i siedziala i co chwila zagladala miedzy nogi, czy cos sie tam nie pojawilo. :) Bylam sklonna zostawic ja tam tak dlugo az cos zrobi albo jej sie znudzi, ale niestety moj maz nie mial tyle cierpliwosci, a mial do zalatwienia pare spraw i po drodze chcial odwiezc ja do opiekunki. Zabral wiec dziecko z nocnika, a szkoda.

No i teraz mysle co robic. Skoro moja corka zaczela wykazywac checi zalatwiania "spraw" na nocnik, moze juz teraz pozwijac dywany, nalozyc jej majtki i obserwowac? Niestety, Bi nie umie jeszcze wolac, ze musi na nocnik, wiec musialabym chodzic za nia krok w krok, zeby w pore zlapac i zaniesc na tron. A przy Niku to nie zawsze mozliwe. Martwie sie, ze kiedy sie zmoczy jak ja np. bede karmic malego i nie zauwaze, to bedzie chodzic taka zasikana, siadac na zimna posadzke i przeziebi sobie pecherz. Poza tym za tydzien wracam do pracy i obawiam sie, ze wprowadze poczatki nocnikowania, moze nawet beda jakies pierwsze efekty, a potem nie bedzie mnie, zeby tego dopilnowac i caly wysilek pojdzie sie bujac... I tak nie wiem jak pogodzimy nocnikowanie z pobytem u opiekunki, bo raczej bedziemy musieli do niej ubierac Bi pieluchy. Chcialabym przynajmniej w domu byc konsekwentna. Z drugiej zas strony martwie sie, ze jesli Bi teraz wykazuje jakies checi, zeby zalatwiac sie na nocnik, a ja to zignoruje, to po jakims czasie jej przejdzie i w maju mozemy napotkac wiekszy opor. Lepiej chyba byloby isc za naturalnym rozwojem dziecka, a dzisiejszy ranek pokazal mi, ze moje jest gotwe.

Sama nie wiem. Chyba poczekam kilka dni i zobacze czy to nie byl jednorazowy przypadek... A moze inne mamusie, bardziej doswiadczone w tym temacie maja jakies sugestie? :)

wtorek, 19 lutego 2013

Przygotowan nadszedl czas

Ostatnio rano Bi zostala oddelegowana do opiekunki, M. zasnal snem kamiennym, za to Nik zaczal maraton marudzenia. Nie namyslajac sie, zapakowalam go wiec do auta i pojechalam na dlugo odkladana wizyte do pracy. Fajnie bylo zobaczyc znajome geby! :) Wszyscy wybyli ze swoich biur zeby popodziwiac mlodego, ktory po drodze zasnal i ani myslal sie obudzic. Taki maluch to u mnie w pracy sensacja, bo oprocz mnie rodziny zalozyly zaledwie 4 osoby. Reszta to wieczne wolne ptaki, osoby samotne i dwie bezdzietne pary.

Wizyta zas uswiadomila mi, ze zostalo niewiele czasu do powrotu w ten przybytek na stale. A ja mam kilka rzeczy do przygotowania przed powrotem...

Przymierzylam wszystkie moje spodnie do pracy i dupa. Wcisnac sie wcisne, dopiac sie dopne, ale siedziec w nich 8 godzin to raczej nie dam rady. Czekaja mnie wiec zakupy, a ja nienawidze kupowac spodni! Mam plaski tylek i we wszystkich wygladam beznadziejnie! A tak w ogole to musze zaczac robic jakies brzuszki, bo zostala mi po 2 ciazach pod rzad piekna, sflaczala oponka i trza sie jej pozbyc. :)

Poza tym musze wyciagnac moja sprawdzona pompe Philipsa i sprawdzic czy dziala. Narazie zaczelam odciagac troche mleka miedzy karmieniami reczna pompka, zeby uskladac zapas na chociaz 2 pierwsze dni. A za niedlugo bede musiala zaczac raz dziennie pompowac i dawac Nikowi mleko z butli. Boje sie, ze inaczej moze M. narobic histerii przy karmieniu. Bi wczesniej nie przyzwyczajalismy ale o dziwo plakala tylko przy pierwszym "butelkowym" karmieniu. Tym razem jednak nie chce ryzykowac.

Zostaly tez paczki. Co roku wyslamy siostrzenicom i bratankowi w Polsce paczki na Boze Narodzenie. W tym roku (czy raczej juz zeszlym) sobie odpuscilismy bo przy konczeniu pracy magisterskiej, a pozniej opiece nad Nikiem, nie mialam glowy ani czasu na zakupy. Postanowilismy wiec wyslac paczki na Wielkanoc. Tyle, ze wolalabym porobic zakupy zanim wroce do pracy, zeby skorzystac z okazji, ze moge polazic po sklepach w srodku tygodnia i rano, kiedy jest najmniej ludziskow. Tyle, ze juz malo czasu zostalo...

Przydaloby sie tez pojsc do fryzjera. Odrostu jeszcze wlasciwie nie widac, ale fajnie byloby troche "odswiezyc" te moja fryzure zeby jakos wygladac, teraz, kiedy bede regularnie wychodzic "do ludzi". :)

Mialam tez porobic gruntowne porzadki w szafach, poodkladac ciuszki z ktorych Bi juz wyrosla, poprzegladac rzeczy "na wyrost", czy do czegos juz nie dorosla, itd.

A najgorzej, ze zwyczajnie nic mi sie nie chce...

czwartek, 14 lutego 2013

Padlam (tym razem z szoku) ;)

Moj malzonek kompletnie mnie zaskoczyl! M. jest najmniej romantycznym facetem jakiego mialam okazje poznac. Nie pamieta o urodzinach ani imieninach, rocznice zbywa wzruszeniem ramion. Wiedziona doswiadczeniem, nie spodziewalam sie wiec niczego na Walentynki, sama tez nic nie szykowalam. A tu rano wstaje, a na stole wielgachny bukiet kwiatow i kartka z zyczeniami! No szok!!! :) Moj maz, po nocce, zamiast pedzic do lozka, pojechal jeszcze do sklepu po kwiatki i kartke!
Pewnie koledzy mu naopowiadali czego to nie szykuja dla zon i ruszylo go sumienie... ;)

Zeby zas nie bylo za bezinteresownie, to ja tez musialam sie "odwdzieczyc" i dac malzonkowi "prezent". Wiecie, 6 tygodni po porodzie minelo jakis czas temu, oficjalne przyzwolenie lekarskie jest, nie ma wymowek... ;)

A synus tez zrobil mi prezent. Wczoraj wieczorem przeszla mu goraczka i spal juz w nocy normalnie, tzn. obudzil sie o 2, a potem o 5 na karmienie, a poza tym grzecznie spal. Za to po karmieniu o 5, zamiast jak zwykle zerwac sie z wielkim krzykiem o 6-6:30, spal do 8:05!!! No i powiedzcie, czy to nie piekny prezent??? Na ta chwile nie ma dla mnie lepszego prezentu niz SEN!!! :)

Happy Valentine's Day!!!

środa, 13 lutego 2013

Padam... :(

Ze zmeczenia rzecz jasna... Nik otrzymal wczoraj swoja pierwsza serie szczepien i wieczorem zagoraczkowal... :( Od polnocy goraczka utrzymuje mu sie okolo 38 stopni. O 5 rano spadla do 37.8 i myslalam, ze moze bedzie dalej spadac, ale gdzie tam. Dwie godziny pozniej termometr znow pokazal 38.5. Maly niby spal, ale ciagle sie wybudzal, poplakiwal, dawalam piers, ale jesc za bardzo nie chcial, pil przez kilka marnych minut po czym zaczynal wrzeszczec. Podejrzewam, ze byl tylko spragniony, a po szczepionce na rotawirusa (doustnej) mogl go dodatkowo bolec brzuszek. :( Co gorsza, po lekarstwie na goraczke bylo jeszcze gorzej. Maly prezyl sie, puszczal baczki, ryczal na calego, chyba podraznione brzucho zupelnie skapitulowalo. Chcialam dziecku pomoc, a tylko pogorszylam, bo goraczka na lekarstwo "pokazala" srodkowy paluch i ani myslala spadac... Nik zaczal robic kupe raz za razem (swoja droga cos ostatnio dominuja u mnie tematy "klozetowe"), zostalam dwa razy obsikana i raz obfajdana przy przewijaniu. Nie mowiac o tym, ze mlody zafajdal pizamke i spiworek i musialam wkradac sie na paluszkach do pokoju Bi po swieza garderobe (taaak, ja szlam na paluszkach, a za drzwiami Nik darl sie jakby go przypalali w piecu).
I tak mi minela nocka. Teraz w dzien maly jest troche spokojniejszy, ale nadal na przemian spi i placze. Tyle, ze apetyt ma jakby lepszy i brzuszkowe przeboje ustaly. Ale goraczka nadal sie utrzymuje... :(

Kurcze, Bi znosila szczepienia bez wiekszych problemow, a z nim widze bedzie wesolo... Ech, powinnam sie chyba cieszyc, ze to tylko podwyzszona temperatura i marudne dziecko niz cos powazniejszego...

wtorek, 12 lutego 2013

Post o pogodzie :)

Narzekalam, ze slaba mamy w tym roku zime? Narzekalam. Marudzilam, ze sniegu jak na lekarstwo? Marudzilam. No to sie doigralam! W piatek i sobote krazyla nad nami zamiec sniezna, ktora zrzucila nam dobry metr. Tyle bialego puchu naraz w zyciu nie widzialam! Gowernor naszego stanu oglosil stan wyjatkowy i wprowadzil w piatek zakaz poruszania sie po drogach z wyjatkiem naglych wypadkow. Kataklizm normalnie! :) I w sumie dobrze, bo tubylcy sa beznadziejnymi kierowcami, nawet w ladna pogode. Na poczatku psioczylismy na ten zakaz bo oznaczal utkniecie w domu, a w momencie jego ogloszenia spadlo moze z 5 cm sniegu, a na mapach satelitarnych wygladalo jakby caly front juz sie znad nas odsuwal. Potem sie okazalo, ze po prostu krazyl w miejscu przez dzien, noc i pol nastepnego dnia... Szczegolnie M. sie zrzymal, bo zamkneli jego firme. On byl gotow jechac do pracy nawet w sniezyce. Strasznie pazerny na kasiore ten moj maz. :) Jeszcze jak kladlismy sie spac, sniegu bylo okolo 10 cm i stwierdzilismy, ze jak zwykle narobili paniki o nic. Ale jak wstalam o 2, zeby nakarmic Nika, szczeka mi opadla bo lezalo juz przynajmniej pol metra puchu. Jak wstalam ponownie o 5 to nie dalo sie juz otworzyc drzwi, ani przednich, ani tylnych. M. rozwazal wyjscie przez okno zeby odgarnac troche sniegu z progu bo pies piszczal, ze chce wyjsc, a my nie mielismy ochoty scierac kaluzy z podlogi. :) Na szczescie dalo sie jakos przepchac frontowe drzwi. Zreszta, co Wam bede opisywac, sami zobaczcie:



 Przynajmniej udalo mi sie chociaz raz w tym roku zabrac Bi na sanki, bo chwilowo jest zdrowa (tzn. kicha, ale postanowilam to zignorowac :) ). Co prawda tylko po naszym podjezdzie, ale zawsze. Szkoda, ze przez ten zakaz podrozy nie moglam zabrac jej do parku, zeby pozjezdzac z gorki. Ale moze nic straconego, w koncu dopiero polowa lutego. Co prawda caly tydzien ma byc na plusie, ale taka kupa sniegu szybko nie stopnieje. :)




poniedziałek, 11 lutego 2013

Minely dwa miesiace... i dopisek "rozmiarowy" :)

Moj synus skonczyl 2 miesiace. O ile miesiac temu stwierdzilam, ze nie rozni sie niczym szczegolnym (oprocz rozmiarow) od noworodka, to teraz roznice sa i to bardzo wyrazne. Jutro idziemy na kontrole, wtedy dopisze jego aktualna wage i dlugosc. Wiem, tylko, ze jest sporo ciezszy bo czuja to moje ramiona. I dluzszy tez jest bo ubranka na 0-3 mies. robia sie pomalu za male, czesc juz musialam odlozyc. A poza tym robi sie coraz ladniejszy, pulpecik moj kochaniutki. :) Wreszcie zeszla mu kompletnie zoltaczka i tradzik i chociaz jest strasznie pyzaty to oczka nabieraja mu wyrazu (nadal sa dosc ciemne), a rzesy robia sie dluzsze.

Ale wyglad to jedno, a rozwoj psycho-fizyczny? Niko pieknie wodzi oczkami za zabawkami i ludzmi. Wystarczy tez do niego zagadac a obdarza cie szerokim usmiechem. Najpiekniejsze ma zarezerwowane dla mamy i co ciekawe, dla siostry, choc ta nic do niego nie gada bo nie umie. Ale wystarczy, ze Bi pochyli sie nad nim, to maly cieszy sie jak wariat, jak gdyby wiedzial, ze stanowia jedna druzyne. :)

Podnoszenie glowki idzie mu calkiem niezle, ale pozycji na brzuszku nadal nie lubi, toleruje ja tylko jak ma naprawde dobry humor. Za to od tygodnia zaczal podnosic sie do siadania jak tylko jest leciutko uniesiony. Pozwalamy mu na to ale absolutnie mu w tym nie pomagamy, bo jest dosc wczesnie na takie akrobacje. A dwa razy udalo mu sie przewrocic z brzuszka na plecki, ale mysle, ze to byly raczej przypadki. :) No i zaczyna gaworzyc. Jeszcze nie gada jak nakrecony, ale nieraz odrywa sie od piersi po to zeby usmiechnac sie do starej matki i "zagadac" to swoje slodkie "auuu". :)

Na szczescie swirowanie przy jedzeniu niemal ustalo, zdarza sie juz teraz tylko od czasu do czasu. No i Nik wreszcie wyluzowal z czestotliwoscia karmien. Teraz je srednio co 3 godziny, a jak "zlapie spanie" (jak to okreslamy) to potrafi nie jesc przez 5-6 godzin. Byloby super gdyby zdarzalo sie to w nocy, ale niestety najczesciej Nik zasypia tak mocno w dzien, podczas jazdy autem. Na nocki jednak generalnie tez nie moge narzekac. Polozony spac o 8-9 wieczor, Nik spi do 1-2 nad ranem. Oczywiscie nie zawsze, np. wczoraj urzadzil wieczorem marudzenie i nosilam go prawie do 23. Ale zazwyczaj zasypia przy cycku i juz sie nie budzi. Niestety po nocnym karmieniu wraca do jedzenia co 3 godziny i nie ma zmiluj sie, czy wypada o 4 czy 5 nad ranem, podnosi krzyk i zrywaj sie kobieto zanim obudzi siostre (zdarzylo sie, ze cala rodzina wstalismy o 5 bo Nik obudzil wrzaskiem Bi, ktora odmowila dalszego spania). Budzi sie zas na dobre o 6:30-7 i zlosci sie okropnie jak wlaczam mu karuzele w nadziei, ze polezy cicho z 10 min, a ja przytule jeszcze glowe do poduszki. Zreszta, o tej porze Bi juz zwykle jest na nogach, wiec dom tetni zyciem, nie ma mowy o drzemce. :)

A jesli chodzi o marudzenie, to roznie to bywa. Czasem pol dnia steka i poplakuje, a czasem caly dzien sam przysypia, bez kolysania i noszenia. A moja dieta jest raczej monotonna wiec to nie to, ze cos mu zaszkodzilo. Najczesciej drze sie jak jest juz naprawde glodny albo spiacy, ale z tajemniczych powodow nie moze sam zasnac. Ale najczesciej okolo godziny 7-8 dziecko ma dosc. Placze, marudzi, domaga sie na rece, ale podniesiony tez za bardzo sie nie uspokaja i nie ma rady, trzeba wytrzymac do nastepnego karmienia, po ktorym zazwyczaj idzie grzecznie spac.

Jak narazie udalo mu sie uchowac zdrowotnie. Cala zime wszyscy troje, ja, M. i Bi chorujemy na zmiane albo jednoczesnie. A Nika nic nie bierze. I oby tak zostalo jeszcze chociaz przez jakis czas.

Koniec podsumowania. Wiecej nowych umiejetnosci za miesiac. :)

Dopisek:

Wiedzialam, ze z Nika wielki chlop, ale ze az TAK??? Maly wazy juz 6634g i mierzy 62.2 cm! Brakuje mu zaledwie kilku gram, zeby podwoic wage urodzeniowa! Szok! :) Nic dziwnego, ze mam zakwasy w ramionach...

środa, 6 lutego 2013

Scenki rodzinne z metabolizmem w roli glownej

Niko ryczy. Spogladam na zegarek i stwierdzam, ze pora karmienia minela jakies pol godziny temu. Dobra, cycamy. Bi uklada klocki.

Minelo moze z 5 minut. Bi podchodzi, wykrzywia buzie, napina sie. Kupa. Swietne wyczucie czasu kiedy ja jestem udupiona na kanapie. Po skonczeniu, Bi staje centralnie przede mna ukladajac puzzle i roztaczajac wokol siebie smrodek. Cudnie...

W polowie karmienia odbijam Nika. Nie odbija mu sie, za to chlusta tak, ze moje uda i lydki oraz podloga sa zalane. Super...

Pod koniec karmienia Nik odrywa sie od piersi, wytrzeszcza oczy i... robi kupe. I to taka, ze momentalnie wystrzeliwuje poza pieluche i spiochy i ufaflunia mi noge. Coraz lepiej...

Przewijam jedna kupe, przewijam druga. Przecieram swoje nogi z kupy i "zwroconego" mleka. Wycieram plame wymiocin z podlogi.

Moja codziennosc... :)

wtorek, 5 lutego 2013

21 miesiaczkow

Oj tak, moja Mala Dama juz taaaka duuuza... Wielkimi krokami zblizamy sie do 2 urodzin, ja cie krece... :)

Slowniczek prawie-dwulatki:

mama
tata
tak
eee (nie)
aaa (spac)
am (jesc)
bam (cos spadlo/ przewrocilo sie)
au (boli)

To by bylo na tyle. Wiem, skromniutko, ale ciesze sie, ze ma chociaz te kilka slow. Ogolnie to potrafi calkiem wyraznie powtorzyc dowolne slowo, ale mimo, ze rozumie jego znaczenie, nie zapamietuje go.  Mam jednak nadzieje, ze w ciagu nastepnych kilku miesiecy nastapi jakis przelom.

Bi ma juz 16 zabkow, w ciagu ostatnich 2 tygodni wyszly jej wszystkie cztery trojki. Mozecie sobie wyobrazic jaki miala humorek, szczegolnie, ze w tym samym czasie chorowala... :)

Mimo, ze z mowa jest na bakier, to Bi rozwija sie swietnie fizycznie. Biega, podskakuje, wspina sie, je widelcem i lyzeczka ("gubi" czesc posilku, ale jest w stanie sama sie nakarmic. Inna sprawa, ze ja to nudzi). Nauczyla sie nakladac rajstopy, spodnie i buty (czesto tyl na przod i na odwrotne stopy, ale co tam). Jestem tez zaskoczona, ze jej male paluszki nabraly juz takiej precyzji. Dla przykladu, nosze teraz staniki do karmienia. Maja one takie malutkie zapiecia z przodu. I zapinanie ich stalo sie nowym hobby Bi. Jak tylko zobaczy, ze karmie Nika, zaraz przybiega i czeka az skoncze, po czym nie ma zmiluj, musze jej pozwolic zapiac cyckonosz, inaczej jest ryk. :) Pierwszy raz pomyslalam, ze w zyciu nie da rady, te zapiecia sa naprawde malutkie. Ha, tu sie matka (pozytywnie) rozczarowala! Bi poradzila sobie bez problemu.

Ubieranie sie i rozbieranie, wycieranie mebli z kurzu oraz rozladowywanie zmywarki sa nadal zabawami #1. Poza tym Bi ostatnio udaje czesto pieska, chodzi na czworakach, szczeka i podgryza nas po lydkach. :) Obecnosc Nika tez ma wplyw na jej zabawy. Czesto nosi lale-bobaska w ramionach i pokazuje nam paluszkiem, ze mamy byc cicho. Albo naklada misiowi pieluche, po wczesniejszym wytarciu mu pupy kawalkiem papieru (zwedzonym z lazienki). :) Uwielbia slizgawki, za to nadal boi sie hustawek. Ale lubi przebywac na dworze, trudno ja zagonic do domu, co mnie bardzo cieszy. Jest tez towarzyska osobka. Kiedy widzi inne dzieci, zaraz do nich podbiega i szczerzy uzebienie. :) Reakcje spotyka rozne, ale ze zdumieniem widze, ze wiekszosc dzieci, starszych i mlodszych, odwraca sie lub pochyla ze wstydem i nie odpowiada na usmiech. Mam nadzieje, ze nie zniecheci to Bi i w przyszlosci bedzie latwo i chetnie nawiazywac znajomosci. :)

Nadal mamy histerie i uciekanie z wanny podczas kapieli. Nie mam pojecia gdzie popelnilismy blad, ale Bi w ktoryms momencie musiala przezyc straszna traume bo boi sie tak bardzo, ze nawet kiedy kapiemy Nika ucieka na drugi koniec domu. A ja ludzilam sie, ze popatrzy, ze braciszek przy kapieli nie placze i sama sie przelamie...

Moja mala duza dziewczynka, z kazdym dniem kocham ja coraz mocniej... :)

sobota, 2 lutego 2013

Specjalnie dla Meg :)

W ktoryms z komentarzy Meg prosila mnie o fote maluchow. Odpowiedzialam, ze zobacze co sie da zrobic... I voila, oto moje Smerfy:


I pomyslec, ze Bi wydaje nam sie nadal taka malutka... :)