Niko ryczy. Spogladam na zegarek i stwierdzam, ze pora karmienia minela jakies pol godziny temu. Dobra, cycamy. Bi uklada klocki.
Minelo moze z 5 minut. Bi podchodzi, wykrzywia buzie, napina sie. Kupa. Swietne wyczucie czasu kiedy ja jestem udupiona na kanapie. Po skonczeniu, Bi staje centralnie przede mna ukladajac puzzle i roztaczajac wokol siebie smrodek. Cudnie...
W polowie karmienia odbijam Nika. Nie odbija mu sie, za to chlusta tak, ze moje uda i lydki oraz podloga sa zalane. Super...
Pod koniec karmienia Nik odrywa sie od piersi, wytrzeszcza oczy i... robi kupe. I to taka, ze momentalnie wystrzeliwuje poza pieluche i spiochy i ufaflunia mi noge. Coraz lepiej...
Przewijam jedna kupe, przewijam druga. Przecieram swoje nogi z kupy i "zwroconego" mleka. Wycieram plame wymiocin z podlogi.
Moja codziennosc... :)
O..... usmiechnelam sie.... sorry zasmialam sie w glos!!! widze to "live".
OdpowiedzUsuńPamietam ,ze u nas bywalo podobnie, np. Maxa nakarmilam, zasiadlam GLODNA jak wilk do stolu z radoscia, ze daja cos do jedzenia i albo byl placz malego albo duza wolala z lazienki- JUZ!!!! czyli mozesz przyjsc podetrzec mi pupe.... brrrrr a moj widelec, lyzka ladowala na talerzu!! Nie pytaj jakie uczucia matczyne mna miotaly.... :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Haha, nie pytam, bo sie domyslam. Tez uzylam w myslach kilku niecenzuralnych slow. :)
UsuńOh te kupy;) Normalka;) Kochana pomyśl sobie, że przejdziesz ten najgorszy etap i za 2 lata bedziesz miała odchowane dzieciaczki a wszystkie kupy wylądują w kibelku! Na zawsze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam was ciepło:)
Nie moge sie juz doczekac! Majatek nam teraz idzie na pieluchy! ;)
UsuńTak parsknęłam śmiechem, że oplułam monitor pączkiem "tłustoczwatkowym" :-D !
OdpowiedzUsuńTo Ty kochana masz cudowne dzieci! Nie dość, że dbają o to zeby matka im nie gnuśniała, miała dużo ćwiczeń na świeżym powietrzu :-) to jeszcze rozbawiają do łez blogowe ciocie. Skarby nie dzieci!
Teraz jak czytam ten post u Ciebie to dociera do mnie, ze moje dzieci też mi dostarczały kiedyś podobnych atrakcji i niby mały mój ma dopiero 3,5 roku a ja już o tego rodzaju urokach macierzyństwa zdążyłam całkim zapomnieć. Czyli głowa do góry- to wszystko mija :-)
Mija, to prawda i za tym aspektem bycia matka to w ogole nie bede tesknic! A moje dzieci, tak, jak leza/ bawia sie spokojnie to w tym samym czasie. Ale niech no ktores czegos potrzebuje, to drugie natychmiast tez zaczyna wrzeszczec. :)
UsuńI kto by pomyślał, że kupa może poprawić humor :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez :)
Niestety ale takie życie matki.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Dziekuje za zaproszenie, chetnie "zerkne"!
Usuńhłe hłe hłe... sobie to zwizualizowałam, hi hi hi
OdpowiedzUsuńZaloze sie, ze Twoje zycie obfituje w az nadmiar podobnych scenek. :)
Usuńhehe - normalnie kupa śmiechu :P
OdpowiedzUsuńTylko pewnie Tobie nie było tak wesoło co?....
Na poczatku rzeczywiscie nie bylo. Ale jak doszlam do kupy Nika, to dotarl do mnie komizm calej sytuacji i juz sama sie smialam. :)
UsuńSzlauchem to! ;) wesoluchno :) Nie śmiej się dziadku z czyjegoś... no bywało, choć jeszcze nie w zdwojonej dawce.
OdpowiedzUsuńSzlauchem? W lutym? ;) Ale przyznaje, ze mnie korcilo, zeby wrzucic cale towarzystwo pod prysznic i zwyczajnie splukac. :)
UsuńTak najprościej by było. Jak mi się Baśka tak zafajdywała czasem po pachy, że nie szło rozebrać bez brudzenia reszty, to tak robiłam - do goła i prysznicem. Niewielka różnica, bo nigdy nie używałam chusteczek do pupy, tylko wody z kranu.
UsuńNo cóż wyczucie się ma a co :)
OdpowiedzUsuńKupa też może ubawić człowieka ;)
Cos te moje dzieci sie synchronizuja. Dzis tez zrobily kupe w tym samym czasie!
UsuńKiedyś przewijałam mojego Alana i nagle bez żadnego ostrzeżenia (miny czy coś w tym stylu) strzelił do mnie kupką. Nie wiedziałam, czy płakać czy się śmiać. Ładnie ubrana czekam na gości a tu taka niespodzianka, goście przyszli nie zauważyli (albo nie zakapowali, że to kupa), a ja szybko się przebrałam :-D Te nasze potworki ;-)
OdpowiedzUsuńHaha, zdarzylo mi sie z Bi. Teraz jestem ostrozniejsza i zawsze stoje z boku. :)
UsuńNo też się uśmiałam. Mój mąż zawsze się zastanawia z czego ja się tak cieszę do tego kompa. No nie zazdroszczę. Boję się jak to będzie przy jednym jak się sfajdoli a teraz dwójka.
OdpowiedzUsuńI teraz pytanie:"Śmiać się czy płakać w takim momencie?"
Smiac, zdecydowanie smiac!!! Z kupami sie nie wygra, lepiej sie przyzwyczaic i traktowac je z humorem! :)
UsuńTo moja pierwsza, ale na pewno nie ostatnio wizyta na Twoim blogu! :)
OdpowiedzUsuńA wiec witam i zapraszam do czytania! :)
UsuńPowiem tak - zawsze może być gorzej... Bi mogła jeszcze w tym usiąść :-)))
OdpowiedzUsuńHaha, robi to regularnie, ale tym razem mnie oszczedzila... ;)
Usuń