Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

środa, 19 lutego 2014

Kokusiowe pierwsze razy oraz po-weekendowe migawki

Rosnie mi syn. Nie mowi co prawda i nie potrafi tyle co Bi w jego wieku (to akurat nasza wina, przy dwojce dzieci mamy malo czasu zeby wspomagac jego rozwoj i w nieskonczonosc wypytywac: "a gdzie mama ma oko/ucho/nos", "a jak robi piesek/kotek, krowa", itd.), ale uczy sie coraz to nowych rzeczy.

Ku mojej rozpaczy (i wysypie siwych wlosow) wspina sie doslownie wszedzie! Poza jego zasiegiem sa wylacznie kanapy w salonie i krzesla w jadalni. A to tylko dlatego, ze sa naprawde baaardzo wysokie. Na krzesla nawet Bi dopiero co zaczela samodzielnie wchodzic...

Przegapilam gdzies moment kiedy zaczal wstawac sam, bez podparcia. W poniedzialek zauwazylam po prostu jak moje mlodsze dziecko gramoli sie bez przytrzymywania czegokolwiek z podlogi i szczeka mi opadla. Bo jak to, kiedy, skad? ;)

Z wlasnej inicjatywy uczy sie samodzielnego jedzenia. W przeciwienstwie do siostry, ktora byla calkowicie zadowolona z tytulu domowej Krolewny i zaczela nauke samodzielnego jedzenia jak ktoregos razu oznajmilam: "sprobuj sama!". Natomiast z Nikiem od kilku dni szarpalam sie przy kazdym karmieniu o lyzeczke. Kiedy jej nie dostawal, wkurzony zaczynal sie drzec, zaslaniac buzie rekoma i tyle bylo z jedzenia. Zirytowana dalam mu w koncu druga lyzeczke, glownie, zeby zajal czyms lapki wymachujace jak u wiatraka. A tu niespodzianka. Moj syn zaczal lyzeczke maczac w miseczce, a potem wkladac sobie do buzi. Z koordynacja jeszcze rzecz jasna kiepsko, na lyzeczke prawie nic sie nie nabiera, a to co sie przypadkiem nabierze spada, zanim dotrze do buzi, ale pierwsze proby (i co wazniejsze checi) sa. :)

A od wczoraj Niko robi "indianina". Tyle, ze nie chce uzywac do tego wlasnej raczki. On robi "Aaaaaaa", a ja przykladam rytmicznie wlasna dlon. I oboje mamy frajde. ;)


A z tej przyjemniejszej czesci minionego weekendu:

Nadal cieszylismy sie zima. Bi naprawde lubi snieg, jak chyba zreszta kazde dziecko. Jesli oczywiscie nie jest za gleboki i nie utrudnia chodzenia. I jesli matka nie funduje wywrotek sankami. ;)



A Niko niezmordowanie okraza podworko. Mialam problem, zeby zrobic mu zdjecie! Postawiony na ziemi wpada w jakis trans i nie reaguje na wolanie, machanie, na nic! Idzie, idzie, idzie, az sie potknie i przewroci. Wtedy trzeba go podniesc, bo zapakowany w zimowe ciuchy sam nie daje rady, ale postawiony w pionie natychmiast znow rusza do przodu. :)



A po ruchu na swiezym powietrzu czlowiek glodnieje, upieklysmy wiec z Bi cos "na zab". Okazuje sie jednak, ze Bi, chociaz w wycinaniu i dekorowaniu ciasteczek z zapalem brala udzial, zjadla jedno i wiecej nie chciala. Kupne lepiej jej smakuja. :( Nasze, pomimo szklanki cukru pudru, wyszly malo slodkie.
Sweter utytlany maka, buzia brudna w posypce (wiem, ze bozonarodzeniowej, ale innej w domu nie bylo), ale ten usmiech - bezcenny! ;)



Wiecej takich niedziel prosze! :)

12 komentarzy:

  1. Nie mam porównania, bo mam jedno dziecko ,ale chyba faktycznie tak jest, że przy pierwszym więcej można poświęcić czasu i obserwować rozwój, a przy dwójce to już nie takie proste. I przy drugim więcej ważnych momentów chyba jednak umyka.....
    A uśmiech Bi jest bombowy :D
    A Niko tak chodzący w koło ogrodu kojarzy mi się z robocikiem nakręcanym :P
    A N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swietne porownanie! Dokladnie tak to wyglada, dziecko chodzace w kolko, zapatrzone w jeden punkt! ;)
      Niestety, zauwazylam, ze przy drugim dziecku nawet zdjec tylu nie robimy. Wlasciwie czasem lapiemy sie, ze nie pamietamy czy jakies robilismy w danym miesiacu... A jak Bi byla malutka to foty strzelalismy prawie codziennie. :)

      Usuń
  2. To jak to! Niko nie umiał wstawać sam bez podtrzymywania? Bo ja to Emilka za sierotkę miałam i prawie się zaklaskałam parę dni temu jak zaczął... Wyszłam na wyrodną haha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ano nie umial. Moglabym przysiac, ze jeszcze kilka dni temu, zeby wstac, podsuwal sie na kolankach do najblizszego melba, przytrzymywal sie i dopiero wstawal. ;)

      Usuń
  3. Powiem tak- u nas ze stymulacją rozwoju jest ten sam problem, z braku czasu, ale... Lila sama się stymuluje, a tak jak Ją stymuluje Eliza, to żaden rodzic chyba by nie dorównał :) Co nie zawsze skutkuje nauką tego, czego bym może chciała, no ale...
    Pisałam Ci chyba kiedyś, że Eliza w ogóle nie jadła domowych ciast? Piec ze mną owszem, bardzo chętnie, ale jeść? Mowy nie ma! Powoli Jej się to zmienia :)
    A Nikuś faktycznie jak w transie. Lila w ogóle nie ma zamiaru jeść sama, a łyżeczka? Co to jest łyżeczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Bi tez byla taka Hrabianka - co bede sama jadla, jak moga mnie pokarmic? ;)
      Zachecam Bi jak moge do wspolnego gotowania i pieczenia, bo czasami udaje ja sie wtedy sklonic do pozniejszego zjedzenia. Niestety nie zawsze...
      Hehe, Bi tez stymuluje Nika, ale raczej do rozwoju fizycznego... Rozwoj fizyczny jest wazny, owszem, ale ja bym wolala, zeby moj syn cwiczyl mowe, gesty i poznawanie otaczajacego swiata, a nie bieganie i wspinanie, to juz wychodzi mu wystarczajaco dobrze... ;)

      Usuń
  4. Nik jaki pocieszny z tym maszerowaniem, normalnie jak mały robocik :D Jako dziecko uwielbiałam piec ciasteczka i inne smakołyki, super sprawa dla dziecięcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bi tez uwielbia pomagac mi w kuchni. Wlasciwie to jest taki fajny wiek, ze dziecko chce robic to co rodzic: gotowac, sprzatac, ukladac, etc. I robi to z taka fascynacja i entuzjazmem, ze czasem az mi wstyd, ze dla mnie to takie nudy i zlo konieczne. No i szkoda, ze po kilku latach dzieciakom przechodzi i juz nie ma bata, zeby ci pomogly... :(
      Niko ma chyba baterie Energizer wbudowane gdzies w pampersa. No jak tak mozna chodzic bez przerwy przez pol godziny??? ;)

      Usuń
  5. Ale śliczne dzieciaczki. Ten uśmiech Bi jest rozbrajający

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie daj sie zwiesc. Ten slodki aniolek ma tez ciemniejsza (i znacznie glosniejsza) strone. Takich histerii jakie odstawia moja corka w zyciu nie widzialam! ;)
      A Kokus jest moim przytulaskiem i babelkiem i czasem mam ochote go schrupac! :)

      Usuń
  6. ja nigdy nie zapomne jak zobaczylam swojego poltorarocznego bratanka na parapecie majstrujacego przy klamce od okna
    wlos mi sie wtedy na glowie zjezyl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, rzeczywiscie mozna zejsc na zawal!
      U nas na szczescie sa zabezpieczenia w oknach, a dodatkowo dom parterowy, wiec chociaz o to moge spac spokojnie. ;)

      Usuń