Musze szybko skonczyc moje wspominki, bo wkrotce jazda nr 2, a ja jeszcze pierwszej nie opisalam do konca! ;) Poczatek historii opisalam tu. Teraz czas na ciag dalszy:
Okolo
5 rano M. pojechal szybko wypuscic pieska i zjesc sniadanie, zeby mi smaku nie
robic, a o 6 lekarka przyszla wyjac lekarstwo na rozszerzenie szyjki macicy.
Przy okazji sprawdzila i okazalo sie, ze mam juz rozwarcie na 3 cm.
Ucieszylismy sie z M. strasznie bo stwierdzilismy, ze teraz powinno juz pojsc
szybko. Naiwniacy… :) Moj wenflon wreszcie zostal podlaczony pod kroplowki,
jedna z oksytocyna, a druga z roztworem cukru. No i zaczelo sie oczekiwanie. Na
poczatku szlo niezle, tylko dluuugo. Nudzilismy sie z M. jak mopsy, na
telewizji nie dalo sie skupic, a czas wlokl sie jak stary mul. Pielegniarki
zawiesily wszystkie moje rurki od kroplowek i czujnikow na wieszaczek z kolkami
i kazaly chodzic. Super, i tak mialam juz dosc lezenia, tylko, ze porodowka w
tym szpitalu jest malutka i korytarzyk ma okolo 100 m dlugosci, moze nawet
mniej. Nie ma zadnych okien, a ile mozna gapic sie na te same, mijane obrazki
i dyzurke pielegniarek? Oczywiscie poza oddzial polozniczy nie wolno bylo mi
wyjsc bo wszystkie drzwi mialy czujniki i tylko pielegniarki mialy karty je
otwierajace, a zadna nie bedzie latac w kolko, zeby mi je otwierac. Po okolo 2
godzinach lazenia w te i we wte umieralam z nudow, a M. przejety sytuacja nie
potrafil rozluznic atmosfery. W koncu rozdrazniona stwierdzilam, ze wracam do
pokoju, szczegolnie, ze skurcze byly coraz mocniejsze. Pielegniarki stwierdzily,
ze przebija mi pecherz plodowy, zeby przyspieszyc “akcje”. Okolo poludnia skurcze
zaczely byc dosc bolesne, ale dalo sie wytrzymac, za to pojawily sie dreszcze,
ale jakie! Nigdy wczesniej nie doswiadczylam czegos takiego. Wstrzasalo calym
moim cialem, az mi ramiona i glowa lataly! Najpierw wydawalo mi sie, ze jest mi
zwyczajnie zimno, ale zostalam okryta dodatkowymi kocami i nic nie pomoglo.
Podejrzewam, ze to reakcja uboczna na oksytocyne, bo dawka byla caly czas
stopniowo zwiekszana, a do tego doszedl stres i glod. Bo co z tego, ze podawali
mi roztwor cukru, skoro w zoladku tak mnie ssalo, ze hej! No i nieprzespana noc
tez zaczela dawac o sobie znac. Czulam sie coraz slabsza, a tu nie wolno bylo
mi nic zjesc ani wypic. Moglam possac kostki lodu, albo zjesc “wodnego” loda,
to wszystko. Zreszta sprobowalam, ale nic nie dalo. Okolo 15, kiedy doszlam do
8 cm rozwarcia wreszcie mialam dosc bolu i poprosilam o znieczulenie
zewnatrzoponowe. Mialam niesamowitego pietra bo caly czas trzeslo mna jak
galareta, a tu mam siedziec i sie nie ruszac! Mialam wizje, ze anastazjolog
wbije mi ta igle nie tam gdzie trzeba i laduje na wozku inwalidzkim na reszte
zycia. No ale bol wygral ze strachem. Ciesze sie, ze przynajmniej M. zostal ze
mna, bo podobno w niektorych szpitalach na zalozenie znieczulenia kaza osobom
towarzyszacym wychodzic z pokoju. Okazuje sie, ze znieczulenie zadzialalo na
mnie dosc dziwnie. Skurcze przestaly byc bolesne, ale nadal moglam ruszac
nogami i spokojnie sie na nich utrzymac. Niestety, znieczulenie oznacza zakaz ruszania
sie z lozka, nawet do toalety. No i po tym niespodziewanie zaczely sie schody.
Poniewaz o 15 mialam rozwarcie na 8 cm, wiec stwierdzilam, ze juz niedlugo. W
tym czasie nadeszla zmiana (zreszta juz trzecia od momentu przekroczenia przeze
mnie progu szpitala) pielegniarek i
lekarzy. Okazalo sie przy okazji, ze reka rece nierowna i niektorym wyszlo, ze
mam juz 9-10 cm rozwarcia, a innym, ze dopiero 6! Niestety nie wspominam dobrze
tych pielegniarek z ostatniej zmiany. Tzn. byly mile, ale jakies takie
niekompetentne. Zaczely sie problem z oksytocyna. Nie mogly dobrac dawki tak,
zeby skurcze byly regularne, ale mocne. Albo byly regularne, ale za slabe, albo
bardzo mocne, ale lecialy jeden za drugim, wrecz nachodzily na siebie, bez
przerwy. A ja w ktoryms momencie poczulam, ze musze przec.
CDN. :)
Wow kobieto, co to za szpital?! Telewizor, menu do wyboru... jestem pod wrażeniem. Rodziłaś na nfz? Ja trafiłam na tragiczną położną. Może też powinnam opisać na blogu poród, żeby to z siebie wyrzucić, chociaż z drugiej strony, po co rozdrapywać, zapomniałam już. Myszka cudna, zdrowa śpi na moim brzuchu i mogę oddychać spokojnie.
OdpowiedzUsuńOj nie Myszko, ja nie mieszkam za granica. :) NFZ jest mi zupelnie obce. Tutaj sa zupelnie inne warunki, ale tez i placi sie za nie sporo kasy...
UsuńMnie moze latwiej jest o tym pisac bo to bylo juz poltora roku temu. :) A jest o czym. Mam nadzieje, ze drugi porod okaze sie byc pesteczka w porownaniu z pierwszym.
nakręcaj się nakręcaj;)
OdpowiedzUsuńSama sie zastanawialam czy opisywac to teraz, tak blisko kolejnego rozwiazania. :) Ale po niemal 18 miesiacach wspomnienia juz zbladly i zostaly przycmione przez tylez miesiecy z dzieckiem, ktore zdecydowanie bije rekordy jesli chodzi o placzliwosc i wydawane decybele. :)
UsuńO matko! Z komentarzem się powstrzymam w oczekiwaniu na ciąg dalszy.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńW takim razie postaram sie przysiasc wkrotce i dokonczyc. :)
UsuńO Matko! Ale dałaś!!! :-))) Trzeba było napisać w tytule ze to dla ludzi o mocnych nerwach! I tych co nie są w ciąży. Jak Ty się po takim czymś zdecydowałaś tak szybko zaszaleć to ja nie wiem :-). Jesteś wielka- ale to żadna nowość. Czekam z niecierpliwością na cd. Ja uwielbiam ciążowo - porodowe historie, szczególnie ze moje porody były tak krótkie ze nie ma o czym wcale opowiadać :-)
OdpowiedzUsuńTeraz to nawet wspominam te moje perypetie ze smiechem, ale jeszcze pare miesiecy po porodzie wiele dalabym, zeby miec porody jak Twoje. :)
UsuńA druga ciaza byla nie do konca planowana, po prostu tak wyszlo...
he he ja przezylam dwie zmiany pielegniarek jak rodzilam Emmusie, no musze przyznac ze znieczulenie wzielam jak mialam 5-6 cm rozwarcia, bo juz nie moglam wytrzymac z bolu, a chodzic nie mialam sily...
OdpowiedzUsuń