Niestety lekarka zbadala mnie i stwierdzila, ze jeszcze za wczesnie, bo chociaz rozwarcie juz praktycznie na 10 cm, to szyjka jeszcze przeszkadza, czy jakos tak. I stanowczo nakazala mi NIE przec. Ha! Wez tu czleku nie przyj, jak cialo samo prze??? Tutaj mala dygresyjka. Rozmawialam przed porodem z kolezanka juz-matka i pytalam ja o porod i znieczulenie. Powiedziala mi, ze nie wiedziala kiedy przec, bo nic nie czula. Zastanawiam sie jaka ona dostala konska dawke znieczulenia? :) Bo ja nie tylko czulam, ze mam skurcz, ale jeszcze MUSIALAM przec. Wreszcie, okolo 20 lekarka stwierdzila, ze moge zaczac. I tu znowu pielegniarki mnie wkurzyly. Tzn. wkurzenie przyszlo dopiero kilka dni pozniej, kiedy doszlam troche do siebie. Bo kochane polozne poprowadzily mnie przez kilka pierwszych skurczy, a potem zaczely sobie wychodzic z sali i zostawialy mnie sama! Dobrych kilka razy skurcz nadchodzil i M. lapal moje nogi i parlam do niego. Na poczatku szlo dobrze, juz bylo widac glowke, ale w ktoryms momencie Bi sie zaklinowala i ani rusz dalej! Teraz juz pielegniarki sie przejely, kazaly mi przec na czworaka, na kuckach. I nic. Przyszla wreszcie jakas starsza polozna, azjatka, strasznie oschla, ale przynajmniej konkretna. Dopiero ona tak naprawde wytlumaczyla jak mam przec, jak moge oprzec nogi, zeby bylo latwiej. Byla surowa, ale dopiero przy niej poczulam, ze wiem co robie. Niestety, Bi zaklinowala sie na dobre i nawet nowy “styl” parcia nie pomogl. Ja za to bylam juz tak wyczerpana, ze miedzy skurczami “odplywalam” i nawet cos mi sie snilo (a skurcze szly wtedy doslownie jeden za drugim). :) Mysle, ze przed cesarka uratowalo mnie tylko to, ze Bi miala caly czas silne, rowne tetno. W koncu polozne zdecydowaly sie zawolac doktorka. Doktorek (dla pamieci, Dr. David Park), kazal mi przec, popatrzyl, podumal i stwierdzil, ze musi zrobic naciecie, bo inaczej dziecko nie przejdzie. Jeszcze mnie przepraszal. :) Zostalam nacieta gdzie trzeba i znow kazal przec. I dalej nic! Szybka decyzja: trzeba uzyc ssawki (w tym szpitalu nie uzywaja kleszczy) i jezeli to nie pomoze, to cesarka, bo juz za dlugo to trwa (cos takiego :)!). Na szczescie Bi “wyskoczyla” przy drugim skurczu ze ssawka. Byla 23:38. :) W ten sposob, po niemal 32 godzinnym pobycie w szpitalu, po 18-godzinnym porodzie i po 3 godzinach parcia, ja i M. oficjalnie zmienilismy tytul z malzenstwa, na rodzine. :)
Reszte
wieczora pamietam juz bardzo mgliscie, bylam zbyt wymeczona. Pamietam, ze Bi
nie zaczela plakac od razu, az zaczelam dopytywac sie czemu ona nie placze.
Poniewaz porod byl tak dlugi i zakonczyl sie ssawka, na Bi czekalo chyba 6 osob
z oddzialu Intensywnej Opieki Noworodkow, ktorych wczesniej nawet nie
zauwazylam. Nie polozyli mi jej na brzuchu, zostala natychmiast zabrana do
wytarcia i zbadania (miejsce na to bylo przygotowane w tym samym pokoju). Poplakalam sie kiedy wreszcie zaplakala. Dostala 8 pkt po
minucie i 9 pkt po 5 min. Potem powiedziano mi, ze w tym szpitalu zadne
dziecko nie dostaje 10 pkt (nie dopytywalam dlaczego), wiec bylo dobrze.
Pamietam, ze M. miotal sie miedzy moim lozkiem, a grupka skaczaca nad Bi i w
koncu wydusilam, ze ma zostac z dzieckiem. Dopiero jak juz mala dobrze wytarli
(tutaj nie kapie sie dzieci po porodzie, pierwsza kapiel odbywa sie juz w domu)
i owineli w kokonik, wreszcie mi ja przyniesli. Mam pamiatkowe zdjecie jak ja
trzymam, ale niestety kompletnie tego nie pamietam! :) Nie pamietam tez jak
urodzilam lozysko, bylam zbyt zajeta zagladaniem ponad lekarzem i
pielegniarkami, zeby zobaczyc co sie dzieje z Bi. Za to pamietam, ze kiedy
doktorek mnie zszywal, to z jednej strony poszlo gladko, za to jak wklul igle z
drugiej az podskoczylam! Okazalo sie, ze znieczulenie dzialalo tylko z jednej
strony. Co ciekawe przy skurczach tego nie czulam. :) Wreszcie wszyscy oprocz
jednej pielegniarki sobie poszli. A ta przyniosla Bi i kazala mi przystawic ja
do piersi. Hmm… Cale szczescie, ze karmienie przyszlo mi calkiem naturalnie,
inaczej tak bez zadnej instrukcji byloby kiepsko. To znow ledwo pamietam, ale
wiem, ze wtedy Bi nie miala wielkiej ochoty na ssanie, chyba byla rownie
wymeczona jak ja. :) Zabrano ja, a mi podali wreszcie obiad (bylo po pierwszej
w nocy). Pamietam, ze wcale nie mialam apetytu, podziubalam troche w
ziemniaczkach i warzywkach i malo co zjadlam. W koncu, o 2 nad ranem zawiezli
mnie do mojego pokoju. M. postanowil pojechac do domu, zeby wypuscic psa i juz
odespac porzadnie we wlasnym lozku, szczesciarz. Moze i jestem wyrodna matka,
ale zostawilam Bi na noc (czyli jak sie okazalo na 4 godziny) w pokoiku dla
noworodkow. Musialam choc troche sie przespac. Taaak, spanie w szpitalu… Gdzies
o 2:30 wreszcie zamknelam oczy. A o 4 przyszla pielegniarka, zeby zmierzyc mi
cisnienie i zaprowadzic mnie do toalety, bo maja wymog, ze 4 godziny po
porodzie kobieta musi zrobic siusiu. Na nic moje tlumaczenia, ze spie raptem
poltorej godziny. Mam wstac i juz. Ledwo wrocilam do lozka i zdolalam zasnac,
przywiezli placzacy toboleczek w postaci Bi.
:)
Ale to juz
zupelnie inna historia… :)
Oj my zaliczyłyśmy dobę porodu (mam na myśli już skurcze parte, które zaczęły mi się przy 1,5cm rozwarcia!!!) Przez to mam rozwaloną szyjkę i okolice odbytu niestety (wiem, nie brzmi to romantycznie). Ale właśnie mój słodki sysak karmi się piersią (nie dziwcie się, że piszę podczas- Mała ssie godzinę więc muszę coś robić w tym czasie zawsze ;)).
OdpowiedzUsuńPamietam ten pierwszy okres karmienia piersia kiedy wydawalo mi sie, ze nic innego nie robie. :) Ja zazwyczaj ogladalam seriale.
UsuńUch, widze, ze moje "przejscia" w porownaniu z Twoimi sa raczej lagodne. I nie przejmuj sie okresleniami, w porodzie nie ma nic romantycznego, ale zadna kobieta, ktora sama rodzila, raczej nie poczuje sie zniesmaczona. ;)
u mnie niestety skończyło się cesarką bo Zu zaczęło spadać tętno... ja się nie byłam cc tylko pieruńsko się bałam właśnie tych ssawek czy kleszczy, ale mój lekarz na to nie pozwala...
OdpowiedzUsuńwyrodną matką bo zostawiłaś Bi na 4h? proszę Cię! moje dzieciaki oba jak była w szpitalu to każdej nocy były u noworodków, bo to była jedyna szansa dla mnie na jakąś mini drzemke, przy nich nie potrafiłam zmrużyć oka i byłam nieprzytomna...
A ja wlasnie nie wiem czemu panicznie balam sie cesarki. :)
UsuńWiesz, jak zostawialam Bi nie wiedzialam, ze to bedzie tylko na 4 godziny. :) Zreszta nastepnej nocy tez poprosilam zeby ja zabrali. I malego juz tez planuje oddawac na noc, bo tak jak piszesz, inaczej nie ma szans na jakiekolwiek spanie.
oj poczytałam, powspominałam:)))
OdpowiedzUsuńkoleżanka rzeczywiście dostała końską dawkę, ja miałam znieczulenie przy Anielce.Rzeczywiście nie czułam skurczy, ale bóle parte jak najbardziej,specjalnie dają w taki sposób, by kobieta była aktywna i czuła ostatnią fazę porodu.
No wlasnie. Ja mialam tak dobrana dawke, ze chociaz kazali mi lezec, to wcale nie musialam, bo caly czas mialam czucie w nogach.
Usuńalbo mam galopującą sklerozę albo jestem szczęściarą - o 20 wyjechałam z domu z Łukasz urodził się o 22. To znaczy lekki poród?
OdpowiedzUsuńOj nie wiem czy taki lekki... Po prostu nacierpialas sie caly dzien w domu, zamiast w szpitalu... No i rodzilas bez znieczulenia, wiec napewno "lekko" nie bylo!
UsuńChyba muszą się zdobyć na takie wspomnienia. Każdy poród to zupełni inna historia. Ja nie wiem, co to znieczulenie, nie było u mnie takiej opcji, ale nawet bym nie chciała, choć ból po oksytocynie i dobie na łóżku porodowym bez snu i jedzenia (coś jak u Ciebie), pod ktg i kroplówką był zaskakujący.
OdpowiedzUsuńPewnie, opisz. W koncu Twoj blog jest o Basi, a porod to tez czesc jej historii. :)
UsuńO Matko! Jak dobrze że wzięłaś to znieczulenie zawczasu! Ale mimo, że jesteś taka zuch dziewczynka, jednak kolejnego porodu życzę Ci takiego jak mój!
OdpowiedzUsuńZdziwił mnie ten obiad podany Ci w nocy w szpitalu i możliwość spania bez dziecka chociaż kilka godzin. U mnie w szpitalu- o której byś nie urodziła- nawet zaraz po kolacji - to i tak następny posiłek dostaniesz razem ze wszystkimi :-(. Na mojej sali nie było mamy odpoczywającej po porodzie bez dziecka, był natomiast noworodek zostawiony sam sobie na kilka godzin - pewnie odpoczywał od mamy po porodzie hm... . Tragedia. Lulałam go w tym szpitalnym łóżeczku z moim M na zmianę jak zaczynał płakać. Mój M mógł go spokojnie wynieść i sprzedać bo nikt do niego nawet nie zajrzał. Potem się okazało ze jego mama miała krwotok i musieli doprowadzić ją do stanu używalności. Ale o dziecko w sumie też mogli zadbać...
O matko, to straszne co piszesz o tym malenstwie zostawionym samemu sobie! Rzeczywiscie ktos mogl je wziac i wyniesc ze szpitala!
UsuńZ tym obiadem to tez nie do konca tak, ze ugotuja i podadza w kazdej chwili. Musialam go zamowic przed zamknieciem stolowki, a potem polozna odgrzala mi go w mikrofali. :) A dbaja o to, jak rowniez chetnie zabieraja dziecko do noworodkow, bo wszystko to podliczaja sobie potem do rachuneczku. :) Ktory trzeba dokladnie sprawdzac (szpitale niechetnie wydaja szczegolowy "wykaz" ile za co), bo slyszalam juz historie gdzie rachunek zawieral urodzenie blizniakow, kiedy kobieta miala tylko jedno dziecko, albo oplate za obrzezanie (tutaj to dosc powszechne), kiedy urodzila sie dziewczynka. :)
dobrze ze wszystko w porzadku z Bi, u nas tez karza przystawiac od razu do piersi a kapie sie 3 dnia po porodzie, podobno dziecku jest wtedy cieplej w tym mazidle co ma. Mi drugiego tez nie polozyli na brzuchu i bardzo to przezylam emocjonalnie, ale maluszek nie oddychal i tez musieli go zabrac za to ssanie cycusia poszlo jako tako, bo niestety maly mila krew w zoladku i duzo wymiotowal zwlaszcza krwia
OdpowiedzUsuńBiedny Patrick, no tak, u Ciebie tez bylo ciezko ze wzgledu na ulozenie malego. Dobrze, ze mu nic nie polamali! Tutaj jesli dziecko ulozone jest posladkowo to obowiazkowo robia cesarke, nie ma nawet innej opcji, chyba ze kobieta urodzi w domu. :)
Usuń