Tak jak chyba na wiekszosci polkuli polnocnej w tym roku, tak i u nas zima zadomowila sie na dobre. Jak na samiutkim poczatku lutego dowalilo nam 30 cm sniegu, to nawet plusowe temperatury w dzien nie zdolaly tego stopic. Snieg lezal i choc na obrzezach pomalu go ubywalo, to wiekszosc trwala, ku uciesze dzieciarni. W sobote po poludniu wyladowalismy wiec znow na gorce pod high school. Weekend, temperatura lekko na plusie, ale dosc silny wiatr, wiec nie wydawalo sie zbyt cieplo, dzieciakow byla wiec cala gromada. W tym kilkoro ze szkoly Potworkow i to z ich rocznikow. Zabawa byla przednia, choc dla nas okazala sie raczej krotka. Dzieciaki zjezdzaly z tej "wyskoczni", ktora ostatnio Wam pokazywalam, popisywaly sie oczywiscie, kto podskoczy wyzej... Niestety, Kokusia obrocilo kiedy jechal w dol, wyskoczyl, ale przy ladowaniu zaryl buzia prosto w snieg! :O Niby to "tylko" snieg, wiec poczatkowo myslalam, ze nic sie nie stalo, ale ze przez kilka dni mielismy odwilz w dzien, a mroz w nocy, snieg roztapial sie i zamarzal i powstaly na nim ostre krysztalki. Nik wyszedl z upadku z przeoranym prawym policzkiem, od oka, az po podbrodek. Ze lzami w oczach wdrapal sie pod gore i ruszyl do auta, wstydzac sie kolegow i narzekajac, ze piecze. Ano, piecze, zdziwilabym sie gdyby sie pieklo. :D Na szczescie to tylko powierzchowne zadrapania i juz dzis (wtorek) zeszly z prawie calej buzi, zostaly tylko na podbrodku, ale tam praktycznie ich nie widac. ;)
W niedziele ponownie sypnelo sniegiem. Tym razem "tylko" okolo 20 cm. ;) Tenisa, ku rozczarowaniu Potworkow, odwolano juz poprzedniego wieczora. Mimo prognoz, rano obudzilismy sie "na sucho" i wydawalo sie, ze pogodynka sie pomylila. Niestety, zaczelo sypac niedlugo przed naszym wyjsciem do kosciola.
Drogi momentalnie zrobily sie biale. Ja pewnie zostalabym w domu, ale M., wychowany w Zakopanem, stwierdzil, ze co to, te (wtedy) kilka cm sniegu, wiec pojechalismy. Chwilami wesolo nie bylo, kiedy auto lekko zarzucalo na zakretach, ale dojechalismy w te i z powrotem bez wiekszych sensacji. Zastanawia mnie jednak "inteligencja" niektorych ludzi. Ida do kosciola, a wiadomo, wtedy raczej czlowiek ubiera sie choc troche lepiej niz na codzien. No ok, rozumiem to. Ale, do cholery, dorosly czlowiek raczej powinien wiedziec, ze ubierac sie trzeba odpowiednio do pogody! Jest zima, mroz, pizga sniegiem. Zaczal padac jakies 2 godziny wczesniej, wiec nikt nie zaczal jeszcze nawet odsniezac. Pod warstwa sniegu jest lod, M. rozlozyl sie jak dlugi na chodniku (ale obciach! :D). A tu ida takie dwie damulki, plaszczyki, kapelusiki... Ida, trzymaja sie kurczowo pod ramiona i komentuja na glos, ze och, jak slisko, och, trzeba uwazac... A obie maja na nogach eleganckie botki na wysokich obcasach! W takich butach na snieg i lod?! One najwyrazniej z tych, co na Giewont w klapkach pojda, zeby dobrze wygladac. Normalnie rece opadaja! :D
Poniedzialek dla Potworkow oznaczal szkole, a po poludniu kolejne zajecia z religii. Dla matki oznaczalo to pogaduchy z kolezankami. ;) Niestety, obydwie mialy w autach mlodsze dzieci, wiec nie bylo jak sie wcisnac do jednego pojazdu, bo najmlodsze spalo, wiec kumpela nie chciala jej zostawic. Stalysmy wiec przy autach przy -5 i wietrze i mam nadzieje, ze nie przyplace plotek przeziebieniem. ;)
Tego dnia Bi przyniosla tez do domu oficjalna koszulke IV klas.
Klasy te sa ostatnim rocznikiem w naszej podstawowce. Na kolejne dwa lata dzieci ida do zupelnie innej szkoly, gdzie mieszane sa dzieciaki z calego miasteczka. Ostatni rok w podstawowce (dobra, kolejna szkola oficjalnie tez jest nadal podstawowka, ale z prefiksem "upper", czyli to taka "wyzsza" szkola podstawowa :D) wiaze sie z wieloma tradycjami oraz atrakcjami. Klasy IV maja specjalne wycieczki, wystepy, a na May Day zawsze tancza tradycyjny uklad owijajac wstazki wokol slupa oraz tzw. sword dance, gdzie z patykow udajacych miecze ukladaja gwiazdy. Na pozegnanie dostaja albumy ze zdjeciami wszystkich dzieci z ich rocznika, a na wszystkie wystepy ubieraja wlasnie te koszulki IV klas.
W tym roku oczywiscie "kochana" korona sprawila, ze wszelkie atrakcje, koncerty oraz tance zostaly odwolane. Nie wyglada, zeby cos mialo sie zmienic do konca roku szkolnego, wiec rocznik Bi bedzie najwyrazniej kolejnym juz, ktory straci te wszystkie tradycje. Zostaly tylko koszulki i albumy. :( Smutne to, dla rodzicow rowniez...
A we wtorek... znowu sypnelo sniegiem! Poniewaz szkoly w naszym miasteczku wyczerpaly juz wszystkie snow days na ten sezon, tym razem Potworki zostaly w domu, ale musialy zasiasc do zdalnego nauczania. ;) Nie bylo latwo, oj nie... Przylapalam Kokusia jak szedl do gory z tabletem i musialam postraszyc kara i konsekwencjami jesli uslysze od nauczycielki, ze wylacza kamerke (w domysle, zeby ogladac filmiki na tablecie). :D Snieg sypal sobie raz mocniej, raz slabiej, w poludnie na chwile w ogole przestal i wydawalo sie, ze juz po sniegu... Po pol godzinie jednak zaczal sypac od nowa i padal gdzies do 17. Nie byla to jednak jakas ogromna sniezyca. Spadlo moze 10-15 cm lekkiego puchu. Fajnie sie to odsniezalo. M. nawet nie odpalal odsniezarki, tylko pomachal szufla. :) Potworki oczywiscie wyszly z nami. Bynajmniej nie po to, zeby pomoc, no gdzie, tylko zeby potarzac sie i pospychac wyrzucony przez nas snieg z powrotem na chodnik oraz podjazd. Tacy z nich "pomocnicy". ;)
W srode juz dzieciaki pomaszerowaly normalnie do szkoly, mimo, ze drogi byly srednio odsniezone i pieronsko sliskie.
Po poludniu Nik znow mial trening z druzyna plywacka. Pojechal z M.i chyba zaczyna to byc nasza srodowa tradycja. ;) Ojciec szuka motywacji zeby jechac na silownie, a tu trafia sie okazja, bo syn jedzie w to samo miejsce. :) Dla mnie dziwne jest zostawanie w domu i wysylanie Kokusia na zajecia z M. (zawsze przeciez wszedzie woze dziaciaki ja), ale nie powiem, jest to mila odmiana. :) No i moge na spokojnie zajac sie corka, bez nawijajacej mi przy uchu "katarynki". :D Odrobilysmy zadania do Polskiej Szkoly, ktorych Bi nie dokonczyla dzien wczesniej. Juz drugi raz bowiem, nauczycielka Kokusia zadala im tylko dokonczyc i uzupelnic karty pracy z lekcji. Nik ma je zawsze jednak z grubsza zrobione i zostaje mu dopisac doslownie kilka wyrazow. Bi ma zas zadawane normalnie - 2-3 strony. Starsza traktuje to oczywiscie jak dziejowa niesprawiedliwosc, ale ze tym razem nikogo nie bylo w domu i nie miala rozpraszaczy, spokojnie usiadla i skonczyla. Czyli da sie. ;) Podobnie, bez szemrania poszla sie wykapac, czym kompletnie mnie zaskoczyla. Nie wiem bowiem czy ktos tez tak ma, ale ja oraz M. toczymy ostatnio z corka wojne o higiene osobista. Nik jest jeszcze na tyle maly, ze moze sie nie kapac tydzien i kompletnie tego nie widac, ani nie czuc. Wlosy ma troche sztywniejsze i tyle. :D Bi to jednak juz inna historia. Dojrzewa panna, co chwila ma jakies wypryski na buzi, pod paszkami lekki cebulkowy smrodek, przetluszczajace sie wlosy... Jeszcze do niedawna, jesli dluzej nie myla wlosow, glowa zaczynala jej okropnie smierdziec, ale kudly wygladaly mniej wiecej tak samo. Teraz, po kilku dniach wyglada jakby tluszcz mozna z nich bylo wyciskac... A pannica nie ma ochoty na prysznic wiecej niz raz w tygodniu, a i wtedy z fochem! :O Nie lubi, nie chce, nie bedzie i juz. Wcale nie smierdzi, nie obchodzi ja, ze wlosy ma brudne, itd. No cala Bi, wyklocajaca sie do upadlego! Oznajmilam jej wczesniej, ze chce czy nie, musi zaczac brac prysznic przynajmniej 2x w tygodniu. Skonczylo sie rykiem. Ale w srode, kiedy chlopaki pojechali, nie bylo wiec zazdrosci, ze Nik sie bawi czy oglada tv, a ona biedna musi sie oddac torturom mycia, Bi wziela prysznic bez wiekszych protestow (choc tez bez entuzjazmu). Mala wygrana dla rodzicow. :)
W czwartek Bi miala kolejna wizyte u dentysty i tu juz sami z M. nie wiemy co myslec. A raczej myslimy, zeby umowic Starsza do innego dentysty i sprawdzic uzebienie. Bi ma bardzo slabe zeby, to wiemy juz odkad zaczelam z nia chodzic do dentysty, a miala wowczas zaledwie 4 lata. Do obecnej dentystki zaczelismy chodzic po feralnej historii z zapaleniem i wyrwaniem zeba ( nie wiem czy pamietacie), kiedy okazalo sie, ze zaden z hamerykanckich dentystow nie wyrwie mleczaka. Ogolnie to jestem zadowolona, babka ma na Bi dobry wplyw, potrafi ja zagadac i nieco uspokoic, wiec Starsza nie odstawia takich histerii jak to nieraz bywalo. Babka jednak gadajac uzywa jakichs skrotow myslowych, bo jak mowi, ze do zrobienia jeszcze jedno, to niewiadomo czy jeden zab, czy jedna dziura, a potem, po robocie, oznajmia, ze zrobila np. trzy! Co gorsza, kiedy probuje dopytac dokladniej, rowniez nie potrafie wydobyc klarownej informacji. W ten sposob, Bi miala w styczniu zrobione 4 zeby/dziury (Bi, jak ja, ma ubytki miedzy zebami, wiec to jest roznica). Teraz, w lutym wrocila zeby dokonczyc co tam bylo do zrobienia. Ostatnio byl z nia M. i zrozumial, ze teraz to juz miala byc jakas mala dziurka. Tymczasem, wczoraj zadzwonil do mnie wku*wiony, wrzeszczac mi do sluchawki, ze babka mu powiedziala, ze zrobila u Bi 3 zeby z jednej strony, ale z drugiej ma jeszcze 4 do zrobienia. No jaja jakies!!! Poprzednio nic o tym nie mowila, to co, w ciagu miesiaca "polecialo" Bi szesc zebow?! Podjelismy z M. decyzje, ze ktos jeszcze musi obejrzec szczeke Starszej, bo to juz wyglada na naciagactwo i niepotrzebne meczenie dzieciaka... :/
W tym czasie kiedy M. wsciekal sie w poczekalni u dentysty, ja pojechalam z Kokusiem na trening i z przyjemnoscia patrzylam na poczynania syna w wodzie.
Nik zrobil sie naprawde niesamowicie szybki i wyglada w wodzie jak mala, zwinna uchatka. ;) Dzieki temu tez, ze ostatnio tak urosl, kiedy stoi, glowe ma nad powierzchnia wody. To sprawia zas, ze moge oserwowac jego poczynania bez stresu, ze sie zmeczy i utopi. ;)
W piatek, czyli dzis nie dzialo sie nic specjalnego, poza mocno zaleglym bilansem 8-latka Kokusia. Mlody zostal obejrzany, osluchany, wymacany i poinstruowany, ze musi jesc jak najwiecej warzyw. ;) Zbadany zostal mu tez wzrok, ktory nadal ma doskonaly. :)
Dane techniczne:
wzrost - 133.4 cm
waga - 29.5 kg
Obie wartosci okolo 80 centyla. Od zeszlego roku Nik urosl 7 i pol centymetra!!! Czyli wszystkie komentarze znajomych, a takze nasze ogolne poczucie, ze Mlodszy wystrzelil w gore, to nie wyobraznia, tylko faktycznie mial ostatnio jakis okres szalonego wzrostu. :D
I wlasciwie to na tyle... Szykuje nam sie ponury, pochmurny weekend, a potem jakis szalony pogodowo tydzien z ciaglymi opadami sniegu. Za to, od drugiej polowy nastepnego tygodnia, zapowiadaja ocieplenie. W koncu slupek rteci bedzie w dzien dochodzil do plusowych temperatur. Z jednej strony ok, mrozy potrafia byc meczace, nie ma wiec co narzekac na dodatek ciepelka. Z drugiej strony, przy takich temperaturach, zapowiadany snieg bedzie mokry, ciezki i klejacy. A moje plecy odczuwaja skutki przerzucania nawet tego lekkiego puchu, ktory padal ostatnimi czasy... Zapowiadane sa tez opady paskudztwa, zwanego potocznie marznacym deszczem, co przeraza mnie jako kierowce. Szklanka na drogach to nie to, co tygryski lubia najbardziej... ;)
A co bedzie, to sie po prostu okaze. Do poczytania! :)
Zima sprawiedliwie podzielila nas sniegiem ;) U nas juz od tygodnia bialo i to caly czas mrozno-6 a nawet do -20 takze jeszcze bedzie nam dane "cieszyc" sie ta biela ;)Po przyjemnosci i zachwycie nadchodzi juz przyzwyczajenie.
OdpowiedzUsuńNasza Mloda tez tak miala- ale to mija, dzis gdy wejdzie do lazienki to az cierpe...a kiedys batalie o mycie hihihi
A propos Menzon tez jezdzi bez problemu, mam toyote i "kroea" trzyma sie podloza- typowy facet :)))
Milych Walentynek :*
To prawda, przez dlugi czas bylo bialo i sie czlowiek przyzwyczail. Teraz wszystko stopnialo i jest buro i brzydko... :/
UsuńNo Bi niestety tez zaczyna okupywac lazienke... Niestety nie do mycia, tylko do mizdrzenia sie przed lustrem... A jak zaczyna czesac te swoje wlosy i zaczesywac tak... i tak... To czesto musze sie wydrzec, zeby wylazila i zbierala sie do szkoly bo sie spoznimy. :D
Dobrze, że przygoda Nika na górce skończyła się tylko strachem i otarciami. Taki roztapiający i zamarzający śnieg jest najgorszy...
OdpowiedzUsuńPomysł z koszulkami świetny i faktycznie szkoda, że wiele atrakcji ominęło Bi, bo to są takie rzeczy, których nie da się nadrobić. No i nie dziwię się, że rodzicom też żal, bo mi też by było... Mi np. jest żal, że ani razu nie widziałam występującego Jasia...
U nas podobnie jak Bi, wykłóca się Jasiu. Codziennie jest kłótnia, że on nie będzie się kąpał, za szybko ma iść do kąpieli, bo nie zdążył jeszcze zrobić tego i owego. Oczywiście w końcu idzie, ale co się nakłóci to jego. A mycie zębów to już tragedia. Jak zdarzy się dzień, że idzie się kąpać bez marudzenia to jest wielkie święto.
Nik jest wyższy od Oliwki o ponad 3 cm :D
No wyciagnal sie ten nasz chlopak straszliwie... Niestety, ostatnio chyba podpatruje zachowania siostry bo tez ciagle urzadza afery. I najlepszy tekst "Nie mozesz mnie zmusic!". Zawsze wtedy odpowiadam: "Zebys sie nie zdziwil!". :D
UsuńNiestety, mimo ze obostrzenia sa pomalutku znoszone, nie wyglada zeby szkola w tym roku choc probowala urzadzic uroczystosci dla tych najstarszych klas. Szkoda, bo przeciez wystarczy troche checi. Nie trzeba angazowac calej szkoly jak sie boja... Ale te najstarsze klasy, ktore w tym roku odchodza, traca to, co wlasnie najfajniejsze w ostatniej klasie...
Oba Potworki wyrosly w ostatnim roku. Z malych dzieci zrobily sie podlotki/wyrostki. Pieknie sie rozwijaja.
OdpowiedzUsuńDuzi sa, to prawda. A mi jest tak strasznie szkoda ich umykajacego dziecinstwa...
UsuńBo to tak jest, że wszystkie dzieci w koło rosną tylko nie własne, prawda? Dopiero oglądając zdjęcia okazuje się, że jednak to nie prawda ;)
OdpowiedzUsuńDokladnie! :)
UsuńO ja jak sporo się tutaj działo. Aż chciałabym sobie pójść na basen! Życzę wszystkiego co najlepsze!
OdpowiedzUsuńJak nas na sile w domach nie zamykaja, to tutaj zawsze duzo sie dzieje... :D
Usuń"Na synową nie polecam" - tekst dnia:))) Ubawiłaś mnie serdecznie - hi,hi:)
OdpowiedzUsuńNiestety, uwielbiam moje dzieci, ale jestem tez bolesnie swiadoma ich wad. Bi ma mnostwo zalet, ale charakterek to posiada, ze oj. ;)
UsuńZima jest obłędne w tym roku, nareszcie, kilka lat na taką czekalam :) Moje dzieci chyba już nadrobily braki śniegu za wszystkie czasy. Nik podobnie jak Tola, tez zaliczyła upadek na nos na ślizgawce, siniak na środku i opuchlizna i taką piekna pojechała na trening wywołując sensacje ;) Ale co tam, zima jest fajna, mowila, ze juz na lod nie wejdzie, taaa do następnego razu :D
OdpowiedzUsuńBosssss jak się uśmiałam wyobrażając sobie lecącego M ;) Gdyby Mistrz tak zrobil nie miałabym siły powstrzymać śmiechu:)
A wiesz, z Tolą dokladnie ten sam etap przechodzimy, codziennie higiena to dla niej nie lada teraz wyczyn poprzedzony batalią z nami... mam nadzieje, ze to z czasem minie!
Strasznie przykre jest to ile dzieciaki tracą przez ten caly absurd covidowy :( u nas w szkole nie było nawet balu karnawałowego, nie wspomnę juz ze od roku prawie wszelkie uroczystości i występy po prostu umarly :( boli mnie, boli Tole, tego czasu nikt dzieciom nie odda.. a Tymon od pazdziernika dziczeje w domu na zdalnych, katastrofa :(
Ciekawe czy my tez bedziemy mieć bilans 8 latka, musze się dopytać.
Straszne to jest, prawda. U nas w ogole nie rozumiem tego, ze caly Stan sie pomalu otwiera, a szkola nie potrafi czegos wymyslec, zeby tym dzieciom z ostatniego rocznika zapewnic jak najwiecej z tych normalnych uroczystosci... Przeciez mozna to zrobic z podzialem na klasy jesli boja sie tlumow... Ale, co ja wymagam... Powinnam sie chyba cieszyc, ze w ogole nasze szkoly sa otwarte. W dwoch sasiednich miasteczkach dopiero teraz dzieci wracaja do szkol na pelen etat. Wczesniej niektore pracowaly wylacznie zdalnie, inne hybrydowo. Dzieci z naszego miasteczka sa szczesciarzami, ze (poza hybrydowym wrzesniem) chodza od poczatku roku stacjonarnie...
UsuńBi jakos w koncu sama zaczela myc buzie. Niestety, pojawil jej sie tradzik i dopiero kiedy zasugerowalam, zeby myla twarz to moze zejdzie, zaczela to robic regularnie. I dziwo pomoglo. ;) Wlosy to niestety nadal walka, jak rowniez zeby, co po tylu wizytach u dentysty jest dla mnie szokiem. Zawsze mi sie wydawalo, ze prawie 10-latka powinna juz zalapac zaleznosc: wiecej szorowania - mniej dziur. A jednak tutaj Bi jest odporna na wiedze. ;)