Zaczynam pisac ten post w srode, 18 marca. Skonczylam w niedziele, 22-ego.
Jeszcze poczatek poprzedniego tygodnia nie zwiastowal zadnych wiekszych zmian. Owszem, wszyscy obserwowali z lekkim niepokojem sytuacje w Europie oraz w zachodniej czesci Stanow, w ktora COVID-19 uderzyl najmocniej. U nas wszystko wydawalo sie toczyc normalnie...
W poniedzialek (9 marca) pojechalismy do ksiegowego, zeby rozliczyc podatki za poprzedni rok. Okazalo sie, ze polkolonie, na ktorych dzieci spedzily wakacje, nie daly federalnego numeru potrzebnego do rozliczenia. Nie wiemy wiec nadal ile nas skasuja, ale spodziewamy sie jak zwykle niezle dostac po kieszeni... :/
We wtorek (10marca) Nik mial karate:
Szkoda, ze wszystkie zajecia dodatkowe sa teraz zawieszone...
W srode oba Potworki pojechaly na (jak sie okazalo, ostatni dla Nika) trening druzyny plywackiej, ale dowodu fotograficznego brak. ;) W srode rowniez szef oglosil, ze kto moze, ma pozwolenie na prace z domu przez dwa tygodnie, a ja z lekka spanikowalam, bo balam sie, ze mina te dwa tygodnie, bede musiala wrocic do pracy, a tymczasem zamkna szkoly. Jeszcze tego dnia nikt nic o zamknieciach nie mowil, a w kolejnym tygodniu mialy byc wywiadowki, wiec naiwnie myslalam, ze zamkna najwczesniej po nich. Taaa...
W czwartek (12 marca) planowalam pojechac jeszcze na kilka godzin do pracy, zeby podopinac wszystko, co bylo do dopiecia i zabrac niezbedne papiery do domu. Niestety, tego dnia... nie zapalil mi samochod! To juz przelalo czare i po powrocie z pracy, M. pojechal kupic mi nowy akumulator. ;) W miedzyczasie jednak miotalam sie w kolko, bowiem chcialam jechac do pracy, w czwartki rowniez jezdzilam przeciez do szkoly pomoc w bibliotece, a po poludniu dzieciaki mialy zajecia. Moj tata w pracy, M. w pracy... Normalnie sciagnelabym meza, ale ze tego dnia oficjalnie nie musialam byc juz w biurze, wiec uznalam, ze trudno, najwyzej do roboty nie podjade. W miedzyczasie probowalam podladowac akumulator taka jakby ladowarka podlaczana do pradu. Zeby dzialala jak trzeba, musialabym go odlaczyc calkowicie, a tego zrobic nie potrafie, wiec probowalam chyba bardziej zeby czuc, ze "cos" robie. Niestety, juz po 15 minutach ladowarka pokazywala, ze akumulator jest calkowicie naladowany, a auto nadal odmawialo odpalenia. Wlasciwie to stracilam nadzieje, maz zaczal mnie straszyc zebym wszystko poodlaczala bo jeszcze jakies zwarcie zrobie i popsuje auto kompletnie, itd. Poszlam, podjelam ostatnia probe odpalenia, tak dla zasady i... zapalil stary gruchot!!! :D W ten sposob, choc ze strachem, ze gdzies mi nie odpali i utkne, ale pojechalam do pracy (w koncu tylko na 1.5 godziny), do szkolnej biblioteki, do sklepu bo skonczylo sie mleko, a po poludniu zabralam Nika bez problemu na karate. Bi pojechala na trening z tata. Wieczorem zas, M. w koncu wymienil mi akumulator, choc auto teraz od piatku i tak stoi bezczynnie. :(
Na zajeciach karate bylo tylko troje dzieci. Chyba ludzie juz zaczeli sami sie izolowac. Nie mniej Nik mial frajde i nadal zaluje, ze jej go pozbawiono, bo tam tlumow nigdy nie bylo...
Chlopcy uczyli sie podstaw walki, tutaj - wydostawania sie spod przeciwnika :)
A teraz najlepsze. Bedac wczesniej w szkolnej bibliotece, spytalam bibliotekarke, co ona i kadra nauczycielska mysli i czy przewiduja, ze zamkna szkoly. Odpowiedziala, ze narazie zadnych takich poglosek nie slyszala i uwaza, ze beda obserwowac ilosc zachorowan w naszym Stanie. Tymczasem wieczorem, tamtaramtam, gruchla wiadomosc, ze od poniedzialku szkoly maja byc zamkniete na glucho! :/ Poczatkowo miala dzialac swietlica, ale juz we wtorek ogloszono, ze i ta ma byc nieczynna! :O Niestety, wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazuja, ze na dwoch tygodniach sie nie skonczy. Poczatkowo szkoly mialy byc nieczynne do 27 marca. Teraz gowernor zamknal je do 31ego. W przyszlym tygodniu, szkoly maja wdrozyc oficjalne nauczanie domowe i dostarczyc szkolne tablety dla dzieci, ktore w domu nie maja dostepu do komputera. Nie podejmowaliby takich krokow na tydzien, poltora, wiec moim zdaniem szykuja sie na dluzsze zamkniecie. Mozliwe, ze juz do konca roku szkolnego... :(
W piatek (13-ego! :O), jak pisalam ostatnio, korzystajac z tego, ze Potworki mialy jeszcze normalnie lekcje, pojechalam na zakupy. Szokiem byla dla mnie pusta polka normalnie majaca asortyment papierow toaletowych i wilgotnych sciereczek.
A i tak okazalo sie, ze mialam szczescie. Moj tata pojechal na zakupy kilka godzin pozniej, M. nastepnego dnia musial po cos podjechac i obaj relacjonowali, ze polowa polek jest wymieciona... :/
Weekend minal zwyczajnie, oprocz tego, ze i ja i dzieciaki cieszylismy sie, ze nie trzeba bylo zrywac sie skoro swit, zeby pedzic do Polskiej Szkoly.
Potworki ustawily wieze z rolek po papierze toaletowym (ktore zbieram na roznorakie projekty plastyczne) i urzadzily sobie strzelnice ;)
Ktorej zarzadowi, swoja droga odbija. Dostalam maila od nauczycielki Nika, ze szczegolowa informacja, ktore strony w ksiazce i cwiczeniach trzeba przerobic. I nie ma tego malo, o nie! Wyglada na to, ze mam z Mlodszym przerobic samodzielnie lekcje, a do tego jeszcze prace domowa. Potem mam porobic zdjecia wszystkiego i przeslac nauczycielce. A! I jeszcze nagrywac filmiki z czytania! Takie wymogi przejscia do nastepnej klasy! :/
Wyglada na to, ze najblizsze tygodnie powinnam rzucic robote w cholere i zostac nauczycielem moich dzieci, w obu szkolach!!! Chyba wszyscy powariowali! Stan zamknal szkoly, kiedy mielismy zaledwie 50 przypadkow koronawirusa! A teraz rodzice maja przejac role szkoly?! A niech sie wszyscy kopna w doopy! :/
W sobote rano namawialam Potworki na trening plywania, ale im sie nie chcialo. Kto wiedzial, ze bedzie to juz ostatni... :( W poniedzialek gowernor Stanu oglosil, ze wszystkie silownie (oraz bary, restauracje i kina) maja zostac zamkniete do godziny 20. Tym razem dzieciaki szykowaly sie ambitnie na plywanie, tymczasem, mimo ze spokojnie zmiesciliby sie przed obowiazkowym zamknieciem, treningi zostaly odwolane...
W kazdym razie, poniewaz mialam pracowac z domu, a nie chcialam zeby Potworki spedzily cale dnie na tabletach (nie mowiac juz o tym, ze jestem przekonana, ze to nie skonczy sie do 31ego, a nie chce zeby dzieciaki myslaly, ze to przydlugie ferie), od poniedzialku wdrozylam im nauczanie domowe.
Centrum dowodzenia. Matka probuje pracowac (z naciskiem na "probuje"), a dzieciaki sie ucza
Szkola nie zaopatrzyla nas w NIC, wiec zamowilam ksiazki i rano rozwiazuja w nich zadania, po przerwie robia zadania na komputerze, a potem jeszcze cwicza gre na skrzypcach.
Mlodszy wirtuoz :)
W miedzyczasie usiluje pracowac i szykuje drugie sniadanie, lunch oraz wreczam niekonczaca sie ilosc przekasek. Normalnie, oni nic nie robia, tylko jedza! :O Brudza tez niezliczona ilosc talerzykow oraz kubkow. Jak wczesniej zmywarka chodzila raz na 2-3 dni, teraz musze ja puszczac codziennie!
Na koniec wychodzimy obowiazkowo na dwor i dzien, do przyjazdu z pracy M., mija niewiadomo kiedy.
Pogoda jest typowo marcowa. Kaprysna, ale zwykle zimna i nieprzyjemna, czesto wiec palimy wieczorem w kominku. Najbardziej cieszy to chyba... psa. :)
Kiedy tylko kominek zaczyna dawac cieplo, piecuch przylazi i rozklada sie zaraz przed nim. W poprzednim wcieleniu musiala byc kotem. ;)
Za nami tez dzien Swietego Patryka (wtorek, 17 marca). W szkole zawsze wesolo obchodzony, z pulapkami na skrzaty (Leprechauns) oraz poszukiwaniem zlotych monet. Coz, w tym roku utknelismy w domu. Zeby jednak choc troche sobie urozmaicic ten dzien, Potworki zalozyly swoje zielone koszulki, a ja podarowalam im okulary, ktore zakupilam z mysla o szkolnych obchodach.
Bluzeczki zeszloroczne ale nadal pasuja :)
W piatek kupilam tez babeczki z zielonym kremem i posypkami w ksztalcie koniczynek (Shamrocks). Skromnie wiec, ale swietowalismy w domu, ku radosci mlodziezy. :)
Na tablicy wszystkie nasze szkolne grafiki. Czy przydadza sie jeszcze w tym roku...? :(
Matka Natura zeslala zas na Swietego Patryka odrobinke sniegu. Taka warsteweczka nie wzbudzila zbytniego entuzjazmu nawet u Potworkow, ale ze to rzadki w tym roku widok, to uwiecznilam ja na zdjeciach. ;)
Ciekawe jak sie sytuacja rozwinie i czy w ogole wyruszymy w tym roku na kemping? :(
Troche jakby zima, choc tylko 2 dni przed kalendarzowa wiosna... ;)
Poza ta jednodniowa sensacja, ogrod pomalu budzi sie z zimowego snu i wiosenne kwiaty wyrastaja jak grzyby po deszczu. I tak sporo pozniej niz w Polsce, mimo, ze zime mielismy chyba rownie lagodna...
Male tulipanki. Tak, czeka mnie sporo grabienia i rwania :)
Krokusy. Na dzien dzisiejszy juz kwitna, ale nie ma aktualnych zdjec. Myslalam, ze na co, jak na co, ale na porzadki w ogrodzie to bede miala mnostwo czasu...
Zonkile. Niestety, jesli mam zostac tymczasowa nauczycielka Potworkow i to z obu szkol, marnie ten moj nadmiar czasu widze...
Hiacynt. Czy raczej hiacyntek ;)
Mimo, ze nasze miasteczko bylo jednym z pierwszych, ktore zdecydowalo o zamknieciu szkol (a w naszym miescie nie ma narazie ani jednego przypadku koronawirusa), to najwyrazniej zrobilo to bez wiekszego planu. Dopiero w srode zaczelam dostawac maila za mailem o nauczaniu zdalnym, ktore ma sie zaczac w nastepnym tygodniu. W czwartek odebralam zamowiony ze szkoly komputer (niestety tylko jeden na rodzine i nie wiem jak Potworki sie nim pogodza), ktory wreczono mi tylko przez okno samochodu. :O
Od poniedzialku czeka nas wiec kolejna rearanzacja planu dnia. Na dzien dzisiejszy nadal nie wiem jak ma to wygladac, ile czasu dzieci beda spedzac przed ekranem, nic. Maja jednak podobno sprawdzac obecnosc oraz wykonanie zadan. :O
Nie zebym oczekiwala czegos innego, ale nie wyglada to zeby mieli planowo otworzyc szkoly 1 kwietnia. Jak pisalam wyzej, za duzo maja zachodu z organizacja tego zdalnego nauczania, zeby mieli je wdrozyc na 1.5 tygodnia... Zreszta, juz pisza, ze pierwszy tydzien to bedzie "zapoznawanie sie" z systemem. Po tym pierwszym tygodniu, zostalyby 2 dni... Czytam, ze w Polsce przedluzono zamkniecie szkol o kolejne 3 tygodnie. Podejrzewam, ze u nas bedzie to samo. :/
Poki co, do biura nie jezdze, ale w czwartek odebralam maila z zarzadu budynku, w ktorym sie ono miesci, ze wchodzic wolno wylacznie glownym wejsciem, gdzie beda wszystkim wchodzacym mierzyc temperature... Nie wiem na ile ma to chronic pracownikow, bo ktos moze lyknac lek na zbicie i przyjechac chorym do pracy i tak...
Jesli o pracy mowa, to wiesci nie sa specjalnie optymistyczne, a raczej sa po prostu kiepskie. Nie pamietam czy pisalam, ale kiedy wszystko w Chinach "stanelo", nie dostalam dwoch wyplat (mam placone co 2 tygodnie). Potem dostalam jedna pensje (czyli polowe miesiecznej), ale drugiej zaleglej juz nie. W poniedzialek powinnam otrzymac kolejna 2-tygodniowke, ale w srode, podczas telekonferencji, jeden z szefow oglosil, ze poki co, wyplaty zostaja wstrzymane. Problemem sa podobno jakies chinskie dofinansowania, wlasciciel (mieszkajacy w Chinach) ponoc szuka zastepczych sponsorow czy jakos tak (strasznie to wszystko pokrecone), ale ja podejrzewam, ze po prostu ktos nie ma ochoty nam placic, skoro teraz "stanelismy" my... :/
Przyznaje, ze sie podlamalam i poplakalam... Najgorzej, ze to nie jest kompletnie pora na szukanie nowej pracy... Nie rozumiem tylko dlaczego nie wysla nas po prostu na bezrobocie, nawet czasowe... Mimo, ze wcale nie mam ochoty zasilac licznej obecnie rzeszy bezrobotnych, oni przynajmniej dostaja zasilki. Ja nie dostaje nic. Od piatku gowernor oglosil zamkniecia wszystkich nie-kluczowych firm, istnieje wiec realna grozba, ze za chwile wyladuje z nami w domu M. Jego pensja, wraz z nadgodzinami, starcza akurat "na styk" na oplaty oraz jedzenie. Jesli wyladuje na zasilku, trzeba bedzie ruszyc ciezko uciulane oszczednosci... :(
Nie jest latwo, oj nie...
Zeby nie konczyc az tak pesymistycznie (choc moj nastroj ostatnio nie moze sie dzwignac...), na koniec cos ladnego:
Nie mam pojecia, co to jest (ktos? Cos?), ale kwitnie sobie w najlepsze i w tylku ma sytuacje na swiecie... ;)
OOOO pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńAgatko, was rowniez zaskoczylo i dopadlo swninstwo...ja przyznam sie, ze pierwsze wiadomosci o wirusie puszczalam mimo uszu- gdzies, tam w chinach- a co mnie to obchodzi....do czasu :( Jak juz wspominalam na blogu, jest powaznie. Moje duze dziecka jakos sobie radza, jednak obawy mamy, Mloda w szpitalu, Mlody kaszle- o zdrowie rowniez tych mlodych sie martwimy. Unikamy wszystkiego i jestesmy sami z soba. Dobrze, ze macie ogrod, wybieg i rodzenstwo mimo zgrzytow ma kompana do zabawy. Co do szkoly- jako niedoszly nauczyciem mam swiadomosc jaka wielka praca spoczywa na barkach rodzicow- a co jesli ktos nie jest w stanie?? zdrowotnie, intelektualnie?? Kompleksowy problem...
Sil, nerwow i oczywiscie zdrowia Ci zycze. Uwazajcie na siebie!!
Ja tak samo, na poczatku ignorowalam doniesienia z Chin, kiedy w pracy moje "chinczyki" panikowaly i martwily sie o rodzine tam zostawiona. Potem wirus pojawil sie w Europie i tu juz uwazniej patrzylam, tym bardziej, ze moja siostra miala z rodzina jechac w marcu na narty do... Wloch. :O Nadal jednak to bylo daleko i az tak sie czlowiek nie przejmowal. Az w koncu wirus dotarl do Hameryki i sie zaczelo... M. normalnie pracuje, a juz kilka osob w pracy ma potwierdzonego wirusa. Boje sie, zeby sie nie zarazil i nie przywlokl tego swinstwa do domu... :/
UsuńJa wlasnie zastanawiam sie co z dziecmi rodzicow, ktorzy nadal pracuja. Niektore zostaja z opiekunkami, to te pomoga w lekcjach. Innym moze starsze rodzenstwo pomoze. Ale sa dzieci, ktorych rodzice sami moga miec trudnosci, lub nie mowic po angielsku. Rodzin emigrantow jest tu w cholere. Co z tymi dzieciakami?
To w tej calej sytuacji wlasnie najwieksze pocieszenie, ze Potworki maja siebie do zabawy i ogrod do wyszalenia sie.
Wam rowniez zdrowia i spokoju ducha!
U nas podobnie, tylko nauki mniej, bo dopiero zerówka i tylko jedno dziecko do uczenia, plus drugie usilnie przeszkadzające. Plus praca, plus ogarnianie chałupy, plus rozdzielanie tłukących się dzieci, plus obiady i robi się niezły młyn... Dużo siły Wam życzymy.
OdpowiedzUsuńWlasnie nie wiem, czy Ty nie masz trudniej, bo co prawda uczniak mlodszy, ale pewnie przez to o krotszym czasie skupienia, no i Malutka, ktora nie rozumie, ze brat musi miec cisze i spokoj i przeszkadza...
UsuńTrzymajcie się, tutaj też ciężkie czasy nastały z tym całym wirusem. Dobrze by było, jakby firma się w końcu określiła, lepsze tymczasowe bezrobocie, niż takie zawieszenie i zero kasy :/ Mój mąż też właśnie od dziś jest na takim tymczasowym, 'koronawirusowym' bezrobociu. Mam nadzieję, że sytuacja się szybko wyjaśni, choć raczej pewne jest, że do końca czerwca to jeszcze potrwa :( Powodzenia z edukacją domową, domyślam się, że łatwo nie jest!
OdpowiedzUsuńFirma sie czesciowo okreslila. Bezrobocia nie bedzie, jedna 2-tygodniowka wplynela. Nie wiadomo tylko, czy to ta zalegla, czy ta spozniona. ;) Od przyszlego tygodnia maja wszystko wyrownac i zaczac normalnie placic, ale uwierze, jak zobacze. ;)
UsuńMoj M. normalnie pracuje i strach jest, ze przywlecze zaraze do domu... :/
Trzymaj się Agata trzeba to jakoś przetrwać! Oby nas to dziadostwo ominęło! Zdrowia dla Ciebie i twojej rodzinki życzę.
OdpowiedzUsuńDla Was rowniez duzo zdrowia! Niech to sie jak najszybciej skonczy! :/
UsuńNa tym blogu każdy w wolnej chwili przeczyta dużo artykułów.Sam często tu będę zaglądał.
OdpowiedzUsuńDzieki, lepiej nie zagladaj. Spamerzy nie sa tu mile widziani. :/
UsuńKurcze, powiem Ci, ze nie ciekawe z ta wyplata I szefem, ktory cos tam kombinuje. Oby nie zwial do Chin I tyle go widzieli. U Nas na raziE Ryanair zawiesil loty na kwiecien I maj, wiec oby czerwiec byl szczesliwym miesiace powrotu do 'normalnosci'.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, ze ja nadal mam nadzieje, ze w maju wszystko zacznie pomalu wracac do normalnosci, ale coraz bardziej obawiam sie, ze to mrzonki...
UsuńOj moja Ty biedna, aż mnie w gardle scisnelo jak przeczytałam że się popłakałaś... Rozumiem Cie doskonale, brak stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa mając dzieci i zobowiązania finansowe to koszmar :( Jesteśmy dokladnie w takiej samej sytuacji, tylko jeszcze z masą kredytów, podatków itd do tego. Strach o przyszłość mnie paraliżuje..
OdpowiedzUsuńSzef powinien określić się jasno na czym stoicie choc zdaje sobie sprawę że w obecnej sytuacji to nie jest łatwe bo nikt nic nie wie, ale fakt faktem, Ty pracujesz i grosza z tego nie masz, inni nie pracują i dostają zasiłek.. Jakąś pewna nieprawidłowość widze.
Agatko, nie umiem pocieszyć, bo co rzec czując te same obawy :( Ale dziękuję za choc odrobinę normalności z początkiem posta i piękne fotki.
U nas wiosna w kalendarzu, więc przyszła zima, mrozi co prawda tylko, ale jednak zimniej jest w dzien nuż było w styczniu czy w lutym..
Nie wiem czy na ostatnim zdjęciu to nie złotokap? Ale to teraz już by kwitł?
U nas do 11 kwietnia wszystko pozamykane, a od dziś weszly takie obostrzenia że szok. Zaczynamy być pod obstrzałem dosłownie..
Pewnie wszystko po to, aby 10 maja przyszło cudowne ozdrowienie bo elektorat na wybory musi dotrzeć.. Wali mnie to, ale jeśli faktycznie mamy wrócić do normalności nie mam nic przeciwko temu, aby tylko nie okazało się, że po tym cudownym ozdrowieniu wszystko wtedy dopiero jebnie..
Wiem Kochana, ze kto jak kto, ale Ty mnie zrozumiesz... Jestescie jeszcze w trudniejszej sytuacji, bo przeciez Nadmorz dopiero ruszyl i to nawet nie pelna para, bo o ten cholerny prad walczyliscie... :(
UsuńJuz wiem, ze bezrobocia nie bedzie. Dostalam jedna 2-tygodniowke. Oby nie okazalo sie, jak ostatnio, ze rzucona byla tak "na odczepnego", a potem znow miesiac bez pensji. Coz, zobaczymy...
U nas tez zima byla lagodna, mialam nadzieje, ze wiosna szybko zrobi sie cieplutka, a tu guzik, chlodno jest i co chwila pada. Paskudnie.
U nas narazie wiecej ograniczen nie wprowadzaja. Najgorzej, ze nasz malutki Stanik jest bardzo blisko Nowego Jorku, w ktorym zaraza szaleje na calego i roznosi sie az do nas. Mamy powierzchnie 1/10 Polski, a zachorowan i zgonow duzo wiecej. :/
U nas susza teraz, akurat jak wszystko wzrasta i kwitnie:(
UsuńKochana, zaczynam wierzyć że Nadmórz to jest jakaś nasza puszka pandory :( odkad ho mamy, to same problemy..juz miało by lepiej, ten rok miał być jeszcze ciężki zeby jakoś w koncu się odbić od dna, a tu taka historia z pandemia..brak słów.
Bądź dobrej myśli, my mieszkamy przy granicy Warszawy i 4 km od piaseczna a podobno w obu miejscach najwiecej zachorowań, ale jakoś nie wirus mnie martwi, tu powoli przekonuje się, że nie do końca jest tak jak nam mówią.
Trzymajcie się Agatko
Kochana, mam nadzieję że u Was będzie dobrze. Że Was i Waszych bliskich to nie dotknie. U nas wprowadzili nowe zasady życia. My z Klarunią spacerujemy z dala od ludzi. Aktualnie zaczynają kolejne osiedle budować i tam chodzimy podglądać. Wy przynajmniej ogród macie ;) a moje Podopieczne też w domu, uczą się. Bratanica i bratanek też w domu, nauki mają ogrom, jeszcze więcej niż normalnie w szkole. I Rodzice robią za nauczycieli.
OdpowiedzUsuńNiestety, rodzice zostali nauczycielami. Wkurza mnie to, ze niektorzy nauczyciele zupelnie nie potrafia przekazac instrukcji czytelnie,zeby dzieci potrafily zgodnie z nimi wykonac zadanie. Nauczycielka Bi to potrafi, Nika - za cholere. Czesto sama czytam te instrukcje, skrobie sie po glowie i potem probuje wytlumaczyc je Kokusiowi jakos lopatologicznie, zeby wiedzial o co chodzi. ;)
UsuńTo fakt, ze teraz ten ogrod i fakt, ze Potworki sa we dwojke, to blogoslawienstwo. :)
Rozumiem Twoje obawy. Brak stabilizacji gdy są dzieci i kredyty to kiepska sytuacja. Szef mógłby bardziej jasno się wyrazić, bo lepsze kiepska prawda niż niepewność. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńHomeschooling u nas na razie bez nauczycieli. Starszak ogarnia sam, Młodszy przy naszej pomocy.
U mnie w pracy ludzi coraz mniej. Wiadomo, apteka, kontakt z chorymi, zwyczajnie się boją. I ja się im nie dziwię. Ja chwilowo na opiece nad Młodszym.
Śliczne zdjęcia. Prawdziwa wiosna u Was
Szef sie okreslil, ze bezrobocia nie bedzie. Jedna 2-tygodniowka wplynela. Czy wplynie kolejna? Co z druga zalegla? Tylko czas pokaze... :/
UsuńU nas nauczanie domowe fajnie szlo w pierwszym tygodniu, kiedy sama okreslalam dzieciakom zadania. Odkad nauczyciele zaczeli wysylac program lekcji, jest burdel na kolkach. :(
W Twojej pracy nie dziwie sie, ze ludzie sie boja. Jestescie na pierwszej lini, zaraz po sluzbie zdrowia... :(
Cały świat połączony tym samym strachem i takimi samymi problemami...
OdpowiedzUsuńU nas nauczanie domowe odbywa się tak, że pani podaje na e-dzienniku co dzieci mają robić, które zadania, co dodatkowo z prac plastycznych itd. Niestety to co normalnie w szkole dzieci przerabiały w tydzień, my mamy z nimi przerobić w jeden dzień. Co nie ukrywam wzbudza sprzeciw i u dzieci, nie przyzwyczajonych do tak intensywnej pracy, jak i u rodziców, bo przecież większość pracuje (nawet jeśli tylko zdalnie). Jasiu ma zazwyczaj kilka podpunktów z zadaniami i mamy wybrać co będziemy z dzieckiem robić. Tu i tu, mamy przesyłać zdjęcia prac potwierdzających, że dziecko faktycznie pracuje. Ale mam ważenie (i nie tylko ja), że nauczyciele rękami rodziców próbują nadganiać tematy. Chociaż są też tacy nauczyciele, którzy faktycznie łączą się z dziećmi online i prowadzą zajęcia.
To prawda, bardzo chcą swe braki nadrobić rodzicami. Mamy w rodzinie nauczycielkę, która po prawie dwóch tygodniach obecnej laby jest oburzona, ze będzie musiała od teraz prowadzić lekcje z dziećmi sama i sama do nich materiały przygotowywac.. Dziwne oburzenie, przecież nie trwają teraz ani wakacje, ani ferie.
UsuńNatomiast wychowawczyni naszego trzecioklasisty od samego początku jak tylko zamknęli szkoły, czyli już prawie dwa tygodnie sama z siebie prowadzi z nimi dzień w dzień lekcje on-line, ze świecą takich nauczycieli szukać!
U nas nauczyciele moze nie nadrabiaja programu, ale jest burdel na kolkach. Pani Bi ladnie i jasno wysyla im zadania, ale pani Nika oraz panie od muzyki, skrzypiec oraz hiszpanskiego nie potrafia jakos logicznie tego rozplanowac. Lekcje sa pod jednym linkiem, instrukcja pod drugim, miejsce na odpowiedzi pod trzecim albo nawet nie jest napisane co trzeba zrobic. Jest link oznaczony jako "test" i jak rodzic sie domysli, to powie dziecku, zeby test zrobilo. :/ Ale po wejsciu na te klasowke, nie wiadomo czy to faktycznie sprawdzenie wiadomosci, czy tylko zabawa zeby dziecko moglo pocwiczyc. :/
UsuńMoja siostra jest nauczycielka i jest zalamana, bo jej IV-klasistka ma tyle zadawane, ze siedzi z nia od rana do nocy. Tu juz dochodzi biologia, historia, itp. i kazdy nauczyciel uwaza, ze jego przedmiot jest najwazniejszy. A siostra uczy chemii w VII i VIII klasach i mowi, ze nagrywa swoje lekcje po nocach... :(
Ech, współczuję strasznie. Tak naprawdę nie wiesz, na czym stoisz. Brak finansów potrafi skutecznie spędzać sen z powiek. My w tej sytuacji jesteśmy pod tym względem bezpieczni. Ale cała sytuacja i dla nas patowa. No i totalny brak pewności co będzie dalej. Tak jak pisała Iwona, na te cholerne wybory chcą, żeby ludzie przyszli, a nikogo już nie martwi co dalej. A jak dopiero się wtedy zacznie? Nigdy z tego gówna nie wyjdziemy. Lila co rano dostaje zestaw do zrobienia, sporo tego ale robimy i mam kontrolę. Ale Eliza? U Niej to totalny chaos. Nauczyciele podsyłają linki, co chwilę cos się nie zgadza, błędne wskazówki, dyrekcja wysyła na dziennik inne informacje niż nauczyciele, no dziś to mam serdecznie dość. I choć nie ukrywam- wiadomo że w domu odpoczywamy, mogę się w końcu wyspać, to bardzo bardzo bym chciała żebyśmy my i świat wrócili do życia sprzed... Ściskam Was, trzymajcie się Agata i mam nadzieję że ułoży się wszystko dla Was pomyślnie.
OdpowiedzUsuńMamo Dwóch Córek, czy piszesz wciąż bloga? Może przeniosłaś się pod inny adres? Kiedyś czytałam Cię regularnie, pewnego dani wchodzę na stronę i pustka :( Jeśli zechcesz podać adres, odezwij się do mnie redjean92@gmail.com
UsuńWspółczuję z wypłatą...
OdpowiedzUsuńKlimaty okołowirusowe mocno znajome. A co do pracy - mój mąż kierowca ciężarówki dostał dziś wybór - zostaje w domu i dostaje 80% pensji czy pracuje dla innych firm - z których ta jego ma umowę i dostaje normalną wypłatę + 15%. Oczywiście wybrał pozostanie w domu. On pracuje w żywności, więc taki transport jest niezwykle istotny.
A teraz uwaga!!! Ja pracuję w firmie z ciuchami - i absolutnie NIE mam możliwości zostania w domu, mimo że tyle się tu pitoli o kwarantannie i "essetnial work". Tyle w temacie - rządowe rozporządzenia a życie;)
Trzymajcie się:*
ps. Włączałaś zmywarkę raz na 2-3 dni?! I tu mnie zaskoczyłaś:) Ja mam takie dni, że spokojnie można by włączyć dwa razy dziennie!
Moze Twoja zmywarka jest malusia? ;) Pamietam, ze moja siostra, w pierwszym mieszkaniu miala taka miniaturke, ze mozna ja bylo w sumie wlaczac po kazdym posilku calej rodziny. :D
UsuńU nas te rozporzadzenia dotyczace zamkniec, dotyczyly kategorycznie restauracji, barow oraz silowni. Koscioly w sumie same sie zamknely, a reszta to "zalecenia". Do centrum handlowego jeszcze sie nie wybralam, zeby wybadac jak to wyglada w praktyce. ;)
Twoj maz jest madry. Moj, nawet gdyby zaproponowali mu 80% pensji, pewnie nadal by pracowal, bo przeciez kasa ucieka. :/
Oj, wspolczuje, serdecznie wspolczuje. Rzeczywiscie, nic tak nie depresjonuje czlowieka, jak brat stabilizacji finansowej. Mam nadzieje, ze wkrotce sie wyjasni na plus!
OdpowiedzUsuńPoki co dostalam jedna 2-tygodniowke. Od nastepnego tygodnia mamy zaczac dostawac pensje normalnie. Zobaczymy. Zawsze dostaje maila, ze kolejny czek jest zatwierdzony kilka dni przed. Poki co, cisza... :(
UsuńNiestety wirus daje się we znaki wszystkim, niezależnie od szerokości geograficznej. I tak ciężko żyć, a brak stabilności finansowej, potęguje tę sytuację. Mam nadzieję, że jednak szef stanie na głowie i zadba o Was.
OdpowiedzUsuńMy próbujemy się odnaleźć w nowej sytuacji. Siedzimy w domu. Jakieś zapasy mamy, ale podobnie jak Potworki, Tygrys ciągle je. A nie mam serca wysyłać męża po ciasteczka czy inne pierdołki, zwłaszcza, że przez zły stan psychiczny zdrowie nam szwankuje. W naszym miasteczku spokój, ale za chwilę zjadą ekpiy, które praucją na zachodzie Europy (mamy dwie duże firmy budowlane) i się zacznie, zwłaszcza, że ludzie chyba specjalnie sie nie przejumują. Widzę, co się dzieje u sąsiadów. Ciągły ruch. Życzę Wam dużo sił i wytrwałości. I oby to wszystko szybko się skończyło.
Ja z Potworkami tez siedze w domu i gdyby pani Nika byla bardziej ogarnieta przy wysylaniu zadan, nie byloby tak zle. Dzieci robilyby swoje lekcje, ja swoja prace... A tak to glowny stres (poza wirusem oraz brakiem regularnej wyplaty) to brak produktywnosci w wykonaniu swojej pracy. Albo wyrzuty sumienia, ze aby cos skonczyc, pozwalam Potworkom siasc na tablety, kiedy wlasnie spedzily praktycznie 5 godzin na komputerach. :/
UsuńMasz racje, oby to wszystko skonczylo sie jak najszybciej. Jeszcze niedawno koniec kwietnia wydawal mi sie realny, teraz juz coraz tragiczniej to wyglada...
Agaciu, w komentarzach doczytałam, że jedną dwutygodniówkę już dostałaś, oby druga też doszła.
OdpowiedzUsuńSkoro Chiny powoli wracają do życia, to i Wasze pensje powinny nadejść.
I mam nadzieję, że z lekcjami Nikusia się jakoś ułoży.
Rodzice prędzej czy później nie wytrzymają takiego tempa i formy nauki. Dobrze, że Potworki mają siebie nawzajem, duży dom i ogród, a przede wszystkim mądrą i odpowiedzialną mamę. Powodzenia, trzymajcie się w zdrowiu.
Ech, zobaczymy. Narazie ani widu, ani slychu, a zawsze kilka dni wczesniej dostaje potwierdzenie... :/
UsuńU nas w sumie nauczyciele nie zadaja wiecej niz zrobiliby w szkole. Moze nawet zadaja mniej. Zalamuje mnie po prostu forma wysylania tych zadan, bo jesli ja musze sie uczytac i uszukac zeby zrozumiec o co biega, albo zeby w ogole ZNALEZC co jest do zrobienia (co w ogole jest porazka), to jak ma sobie z tym poradzic 7-latek?! Przy przedmiotach dodatkowych: muzyce, plastyce, skrzypcach i hiszpanskim polega nawet Bi. Z hiszpanskiego w tym tygodniu nawet JA w koncu nie doszlam do tego, co mieli zrobic. Mialam napisac maila do nauczycielki, ale w koncu to olalam i stwierdzilam, ze pierdziele. Jak polowa uczniow nie wysle im zrobionych zadan, moze sie w koncu ogarna...
Wy rowniez sie trzymajcie i to koniecznie zdrowo! :*