Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 2 sierpnia 2019

Zapomniana rocznica i znow nudnawy tydzien

Ciekawsze tygodnie przeplataja sie z tymi zwyczajnymi, nudnymi, gdzie sensacja staje sie wypad po spozywke do sklepu. Czasem oddech jest mile widziany, innym razem zostaje niedosyt, ze znow tydzien smignal, a NIC ciekawego sie nie dzialo. ;)

Poprzedni tydzien byl wlasnie jednym z tych spokojnych az do bolu. Za to, zupelnie przypadkiem, patrzac w kalendarz, uswiadomilam sobie, ze w czerwcu minela kolejna rocznica zalozenia bloga! :)
Koncowka roku szkolnego byla tak szalona, ze kompletnie umknelo mi to, ze pierwszy dzien wakacji Potworkow byl jednoczesnie 7 rocznica bloga! :D
Jak tak wspominam, to te siedem lat bylo spokojnym, wrecz nudnym pisaniem. Moj blog to taki rodzinny pamietniczek, nie ma wiec szans wybic sie popularnoscia (nie zeby mi na tym zalezalo). Ani nie przyciaga trolli ani wielkich rzeszy czytelnikow. Czesc czytelniczek jest stala od niemal poczatku (dzieki dziewczyny! :*), a czesc pojawia sie i znika. Taki los zwyczajnych blogow, ale nie zamienilabym mojej pisaniny na nic innego.  Popularne blogi maja to do siebie, ze pojawia sie na nich stopniowo coraz wiecej recenzji produktow i juz po chwili taki, nieraz calkiem fajny, blog zmienia sie w jedna, wielka reklame... Smutne. Moj blog sponsorzy omijaja szerokim lukiem i zupelnie nie zaluje. Dzieki temu moge klepac o czym mi sie podoba i kiedy mi sie podoba i nie jestem jednym z pieciu blogow polecajacych TE SAME ksiazki, TE SAME gry, TE SAME produkty do pielegnacji, TE SAME dzieciece ubrania i TE SAME akcesoria. Sila rzeczy obracam sie glownie w kregu blogow o mlodszych dzieciakach i niesamowicie mnie irytuje, kiedy po raz trzeci tego samego dnia wpadam na post reklamujacy dokladnie ten sam produkt co inne blogerki. Ile mozna?! ;)
W kazdym razie, Sto Lat blogusiu! Oby nam sie dobrze wspolpracowalo kolejne wiele latek! :D


A poza tym, jak wspomnialam wyzej, nudnawo bylo ostatnio. :) Po straszliwych upalach, o ktorych pisalam ostatnio, nadeszlo zalamanie pogody. Jak w poprzedni poniedzialek po poludniu zaczelo padac, tak przestalo dopiero w nocy z wtorku na srode. Temperatura tez poszybowala w dol do ledwie 18 stopni. Z czelusci szaf musialam wygrzebac sweterek dla siebie i bluzy dla Potworkow. Na szczescie juz od srody slupek rteci zaczal opornie, ale jednak dzwigac sie w gore. ;) Dzieciaki znow wskoczyly do basenu, ktory jednak zdazyl sie porzadnie schlodzic i oboje wychodzili po 15 minutach szczekajac zebami. :D
Ostatnio malo kiedy bawia sie w basenie razem. Nik placze, ze Bi robi za duze fale i on boi sie, ze basen peknie... Bez komentarza... ;) Wychodzi, czeka az siostrze znudzi sie zabawa i dopiero potem sam zadowolony wchodzi do wody. Moj tata smieje sie, ze powinnismy miec dwa osobne baseny. Niedoczekanie... :)

Najpierw Bi...

Ogolnie to jest mi wsio ryba. Chca sie pluskac osobno, niech sie pluskaja osobno. Tyle tylko, ze przez nich to JA jestem udupiona na krzeselku, pilnujac zeby sie niechcacy nie podtopili. Wydaje sie to smieszne w wodzie, ktora siega Nikowi ledwie do pupki, ale licho nie spi. Juz kilka razy ktores skakalo prawie na glowke i wstawalo z placzem, ze walnelo sie w nos o dno. :O A gdyby tak uderzyli sie w glowe i stracili przytomnosc? Wole nie myslec...

Potem Niko...

W zeszla srode bylam u dosc dawno nie widzianej kolezaki, ktora posiada przy domu basen i zaprosila dzieciaki na plywansko z jej blizniakami. Zdjec nie mam, bo telefon zostal na tarasie kiedy my obie zasiadlysmy na laweczce i gadajac obserwowalysmy czy dzieciaki sie nie topia. ;) Na szczescie dla nas (bo laweczka nieprzyjemnie wrzynala sie w cztery litery ;P) u nich tez woda mocno sie schlodzila i smarkateria dosc szybko porzucila basen na rzecz hustawek, nawet pomimo "interesujacej" zabawy wymyslonej przez meza mojej kumpeli. Mianowicie T. odkrecil zjezdzalnie, ktora byla w zestawie z hustawkami i sznurkiem przymocowal ja do zwyklej, rozkladanej drabinki. Konstrukcje postawil nad brzegiem basenu i oto dzieci mialy domowej roboty zjezdzalnie do wody! Polak potrafi. :D Dzieciaki oczywiscie zabawe mialy przednia, czego nie mozna powiedziec o autorze owego wynalazku. Poniewaz konstrukcja byla mocno chybotliwa, zmuszony byl stac i ja przytrzymywac tak dlugo, az dzieciakom znudzilo sie zjezdzanie. ;)

W sobote rano zabralam Potworki do kina na Krola Lwa. Wiedzialam, ze spodoba sie on Bi, ktora oglada namietnie nawet zwykle filmy przyrodnicze, gdzie zwierzaki sie pozeraja nawzajem. :/ Kiedy czasem kaze jej przelaczyc, bo Nik z kolei zaczyna przy takich scenach plakac i zatykac uszy, corka rzuca mi obrazona: "Mama, this is nature!". Ciekawe, ze jak na naszych oczach pies sasiadow skonsumowal piskle rudzika, ktore wypadlo z gniazda, to juz nie interesowalo ja, ze to "natura" i szlochala pol wieczora. :D

Zaleta seansu o 9:30 rano byla niemal pusta sala kinowa :D

Wracajac do Krola Lwa. Wiedzialam, ze Bi bedzie sie podobal, natomiast martwilam sie o reakcje Nika. Ogladal on co prawda animowana wersje w samolocie wracajac z wakacji, ale jednak film z "prawdziwymi" zwierzetami to troche co innego. Na szczescie oboje wyszli zachwyceni, wykrzykujac, ze taki swietny byl ten film i ze chca zobaczyc go jeszcze raz! O rany... Mi tez film sie podobal, nawet bardzo. Zapomnialam juz jaka to piekna opowiesc. No ale, co za duzo, to niezdrowo. Teraz dopytuja kiedy wyjdzie na DVD. ;)

Bi nie mogla sobie odpuscic foty z bohaterami ;)

Tak w ogole to ze wzruszeniem uswiadomilam sobie, ze sama bylam w kinie na animowanej wersji, te wiele lat temu. Ile moglam miec lat? Moze 13? Wiem, ze bylam juz w gornej granicy wiekowej kiedy jeszcze oglada sie bajki. A teraz, te wiele lat pozniej, zabralam na (prawie) ten sam film moje wlasne Potworki. :)

Po kinie popedzilismy na zlamanie karku do biblioteki (zeby zdazyc przed zamknieciem), bowiem Potworki dotarly do 30 dnia swojego wyzwania czytelniczego. :) Tym razem mogli wybrac sobie po ksiazce, wiec oczywiscie spedzilismy chyba 15 minut przy regale, bo mlodziez nie mogla sie zdecydowac. ;)

W koncu i tak wybrali "pewniaki", czyli ksiazki z serii, ktore znaja i lubia :)

Tak w ogole to jestem bardzo dumna, ze dzieciaki dotarly az tu. Jakos tak sie utarlo, ze przy wieczornym czytaniu, oni zaczynaja rozdzial, a potem kontynuuje juz ja. Zasada jest, ze maja przeczytac przynajmniej pol strony. Wiem, ze to nieduzo, ale pol stronicy codziennie to zawsze cos. Przyznaje sie bez bicia, ze bywaja wieczory, kiedy klade Potworki pozniej niz zwykle, albo mam cos pilnego do zrobienia i albo zaczynam czytac im na szybko sama, albo wrecz mowie, ze dzis nie czytamy, bo jest za pozno. W kazdym razie, dzieciaki same przypominaja mi, ze "Mama, JA musze poczytac!", a Bi ostatnio przechodzi sama siebie i zamiast wymaganej pol strony, czyta 2-3. Nieraz w myslach zgrzytam zebami, bo Starsza czyta powoooliii, a ja wiem, ze czas ucieka mi przez palce, ale ze nadal robi to slabo jak na 8-latke i przyda jej sie praktyka, gryze sie w jezyk, wciskam na twarz usmiech i chwale oraz zachecam jak moge. ;) No i jestem dumna, ze ona chce czytac dluzej sama z siebie, bez przymuszania. :)

Warzywnik rozkrecil sie z ogorkami oraz cukinia. Codziennie przynosze po garstce pierwszych oraz kilka sztuk drugiej.

Spokojnie, dwie sztuki zerwane byly kilka dni wczesniej. Az tak cukinie nie szaleja ;)

W czwartek rano zerwalam pierwsze dojrzewajace pomidory. Za to sezon na groszek wyraznie dobiega konca. Coraz mniej jest straczkow, a te, ktore pozostaly, czesto usychaja zanim zdaza sie dobrze rozwinac. Moze to byc oczywiscie tez wina ogorkow, ktorym skonczyly sie tyczki, wiec zaczely piac sie po sasiadach, czyli wlasnie grochu. ;)

Potworki tak dlugo prosily, marudzily i jeczaly, ze zgodzilam sie w koncu zafarbowac im wlosy. Akurat wakacje, wiec dobra pora na takie wariactwa. ;)
Spokojnie, kupilam tylko cos na ksztalt kredek swiecowych, zeby pomalowac kilka pasemek. Zmywa sie jak marzenie. :)

Kolory nudne, ale takie sobie Bi wybrala ;)

Okazuje sie jednak, ze ladnie maluje po prostych, gladkich wloach. Warkocz bylo juz duzo trudniej zamalowac, a po rozpuszczonych wlosach kredki w ogole nie chca malowac. No i cale szczescie, ze z Potworkow takie blondasy. Na ciemnych wlosach tych kolorow w ogole nie byloby widac. ;)

Od niedzieli powrocila na kilka dni fala potwornych upalow. To znaczy, "potworne" sa dla wiekszosci narodu. Ja akurat lubie ciepelko, no i mam klime i w domu i w pracy, wiec nie narzekam. Wole takie lato, niz chlodne i deszczowe. ;)
W kazdym razie, Potworki w weekend plawily sie w basenie do oporu. Nie ma jak troche wody. Ja niestety dostalam okres, a szkoda, bo sama mialam ochote sie pomoczyc. No trudno. ;)

Wody dla ochlody!

W poniedzialek odwiedzilam kumpele, ktora wyciagnela dzieciakom cos na ksztalt brodzika psikajacego woda.


Woda prosto z weza byla oczywiscie lodowata, wiec pomimo upalu, Bi dosc szybko sie poddala, a Nik przebiegl przez wode raz i stwierdzil, ze mu starczy. Ciekawe, ze 3-letniej coreczce kolezanki, zimno zupelnie nie przeszkadzalo... :D

Ta mina mowi sama za siebie! :D

Reszta tygodnia uplywa na panice, bowiem, jak napisalam wyzej, ogorki i cukinie obrodzily i musze je na "cos" przerobic i to jak najszybciej, bowiem w weekend wyjezdzamy na 4 dni.
Tak! W koncu nadeszla pora na kolejny kemping! Doczekalam sie! Oby pogoda dopisala, bo prognozy zmieniaja sie jak w kalejdoskopie i co chwila strasza deszczem. ;)
Poki co zrobilam leczo, ale 4 cukinie oddaje tacie. Bedzie mial warzywa ze swojkiego ogrodka, a przy okazji jakis pomysl na obiady, bo zawsze narzeka, ze w kolko je to samo. ;) A dzis, poza pakowaniem, musze jeszcze zaprawic ogorki na malosolne. Wyjda pewnie ze cztery sloiki, wiec czesc sie na bank ukisi. :D

A! Skoro znow nie splodzilam tasiemca, wrzucam dwa teksiory Kokusia:

Wkladam bidon syna do plastikowej wkladki przy foteliku samochodowym. Wzdycham ciezko, bo wkladka jakas plytka i boje sie, ze butla wyleci i rozleje wode po calym samochodzie... Nik rozglada sie i dostrzega wglebienia na butelki/ kubki miedzy siedzeniami z tylu.
"Mama, z tej strony sa... sa... glebokiej!"

glebokiej = glebsze :D

*

Tym razem dialog Potworkow w jezyku angielskim. Jedziemy autem. Dzieciaki z nudow czytaja nazwy mijanych ulic. Nagle Bi wykrzykuje:
"One street's name is Cookie Street!"
Nik: "Yum! I would eat this street then!"

Zainteresowana krzykami oraz podnieceniem dzieciarni, zerkam na tabliczke z nazwa ulicy, a tam: Cooke St.
Coz, blisko, ale nie do konca to samo... :D

*

Zostaly nam juz tylko 3 tygodnie wakacji. :O Nie zebym odliczala, absolutnie... Najlepsze jest, ze listy przyborow dostalam juz pod koniec czerwca, cieszylam sie, ze w tym roku przyszly tak wczesnie, ze bede mogla wszystko pokupowac wczesniej... i mamy sierpien, a ja kupilam wielkie, okragle NIC. Brawo ja. ;)

32 komentarze:

  1. Ja czytam twój blog prawie od początku i bardzo lubię za to że się nie zmienił. Nie wyobrażam sobie soboty bez sprawdzenia co u Potworków. Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowniez pozdrawiam! Odzywaj sie czesciej Ewo! ;)

      Usuń
  2. Ufff nadrobilam całe lato! Ale się u Was dzieje! Nawet w te nudne tygodnie wcale nie jest nudno!! Wszystkiego nie dam rady skomentować, ale spróbuję jak najwięcej :-)
    Po pierwsze sto lat blogu! Szczęśliwa siódemka, zacny wiek! Bardzo lubię to, jak piszesz i cieszę się, że nie zmienisz się w 'influencerke' - tak to się chyba teraz zwie hihi chociaż takie blogi też lubię jak ktoś fajnie pisze.
    Pilnowanie Potworkow w basenie to dla mnie absolutna konieczność! My staramy się, żeby któreś z nas weszło z naszymi do wody bo młoda już raz wywinela nam niezłego psikusa i mega dmuchamy na zimne. Fantastyczne są Wasze kempingi! Te wieczory przy ognisku i całodzienne bieganie dzieciaków po dworze, no bajka.
    I okno tarasowe piękne :-)
    A mój M też taka marudza się zrobił, jakiś czas temu wybierała się z dziećmi do kumpel na działkę na kawkę Na wieść, że nie jadę na cały dzień spytał po co w ogóle tam jadę? Dla niego na dwie godzinki to się nie opłaca hehe
    Co jeszcze... Piękne kwiaty w ogrodzie i super zbiory z warzywniaka! Fajnie mieć domek z ogródkiem, my na działce jesteśmy zbyt rzadko by cis wyhodować, nie mówiąc o tym że przy naszej dzaitqie już drugi rok sieje głupia dynie ozdobną i znów się nie wyrobialm...
    Udanego kempingu i reszty wakacji! My w poniedziałek ruszamy nad morze i już nie mogę się doczekać ale to pakowanie mnie przeraża...
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj M. to juz kompletnie nigdzie nie chce chodzic ani jezdzic. Ani do sasiadow, ani do znajomych... Na kempingi owszem, ale sami. Jak wpadlam na pomysl, zeby jechac z kumpela, ktora tez ma kempera, to juz moj malzonek zaczal zrzedzic, ze po co, ze on lubi tak swobodnie, bez musu gadania z kims czy siedzenia razem, itd. :/
      To prawda, ze dzialka to nie to samo. Latem nieraz trzeba koniecznie codziennie podlewac, bo jak upaly i susza to wszystko padnie. A jak sie nie ma ogrodu zaraz pod domem, to czesto - gesto zwyczajnie brakuje czasu. :)

      Usuń
  3. Czytam od dawna ale rzadko komentuj. Pozdrawiam serdecznie Gosia

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie ten blog, bo mowi jak jest. That's the way it is.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze go lubisz? Pisze o zwyczajnym, codziennym zyciu, wiec czasem mamy slonce, czasem deszcz. :)

      Usuń
  5. Czytam Pani bloga od początku i bardzo cenię ten brak reklam. Lubię zaglądać do Pani wpisów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego naj... dla bloga! i Autorki. Właśnie cenię brak reklam i wpisów na zamówienie....sklepu/firmy/ organizatora.

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę, jestem od niedawna a już załapałam się na imprezę urodzinową!;) Tylko ja się pytam - gdzie tort?? :P
    Podziwiam za te 7 lat, mam nadzieję, że mnie też starczy zapału, bo to fajna sprawa :)) A wiesz, że akurat mój następny post będzie o tym, o czym tu wspomniałaś? Ale zbieg okoliczności :))
    Super tam macie, pozazdrościć, zwłaszcza, że macie ang na co dzień. Tak bym chciała, żeby moje dziewczyny miały z kim pogadać, a tu pozostają tylko wakacje i ew. w domu, ale wiadomo, to nie to samo co z koleżankami. Cookie wymiata :D
    Szkoda, że nie da się wkleić zdjęcia naszego basenu, może u mnie to zrobię - stwierdziłam, że musimy kupić nowy, bo włożyliśmy do niego nowo zakupionego flaminga i ... zajął cały basen :D
    Świetne to do malowania włosów! Niezła zabawa!
    Pozdrowionka dla całej rodzinki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga, ja z kolei chcialabym, zeby Potworki mialy wiecej kontaktu z polskim. A tu, nawet jak spotykam sie z polskimi kolezankami, to dzieciaki miedzy soba i tak gadaja po angielsku! :D

      Usuń
  8. 100 lat dla bloga! ;)

    Kino z dzieciakami- super ;)

    Pamiętam Króla Lwa że swojego dzieciństwa. Oglądałam u znajomych na vhs. Przeżycia niesamowite. Jedna z najpiękniejszych bajek.

    Super pomysł z tymi kredkami na włosy ;)
    Moja kreatywna Faustynka pomalował sobie wczoraj włosy różowym flamastrem. Zauważyłam dopiero wieczorem w sklepie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, taki flamaster moze byc ciezki do zmycia! :O Te kredki do wlosow to rewelacja. Kolory dosc mocne, calosc ma taka "tlusta" konsystencje, ale zmywa sie po jednym myciu. :)

      Fakt, ze Krol Lew to chyba najpiekniejsza bajka Disney'a. :)

      Usuń
  9. To ja Ci życzę jeszcze wielu lat blogowania :) Ty i tak masz więcej czytelników niż ja, więc naprawdę masz się z czego cieszyć :P A ja cieszę się, że tutaj trafiłam :)

    Mnie ten Król Lew jakoś nie ciągnie. Nie wiem, ale jakoś nie przemawiają do mnie te zwierzęta "żywe", a komputerowe... Wolę starą wersję.

    Ja Oliwce nałożyłam na początku wakacji moją fioletową odżywkę, ale o ile czerwoną w zeszłym roku było widać, o tyle tą fioletową tyle o ile. Jednak ona jest jaśniejsza, a Oliwka ma ciemniejsze włosy. Za to trochę dałam dla jej koleżanki, która uwielbia fioletowy i ma jasny blond włosy, u niej ten fiolet wyglądał naprawdę fajnie :) A te kredki się zmywają po pierwszym myciu, czy wytrzymują trochę dłużej?



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kredki schodza po pierwszym myciu. :)
      Ja tez wole animowana wersje Krola Lwa, ale Potworki maja chyba inne zdanie. ;)
      Martus, ale Ty mialas duzo wiecej czytelnikow zanim zamknelas bloga! :) Dawno juz zauwazylam, ze po kluczyk do zamknietych blogow zglasza sie cala lista ludzi, a potem komentuje tylko garsteczka.

      Usuń
  10. Sto lat, sto lat! Pisz dla nas jak najdłużej, uwielbiamy te tasiemce :)
    Bardzo chciałabym się wybrać na Króla Lwa i strasznie zazdroszczę, że już go widzieliście :D Uwielbiam wersję animowaną, nie byłam na niej w kinie, ale oglądałam ją z tysiąc razy na kasecie VHS :)
    No i gratuluję zbiorów, wyglądają bardzo smacznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogus dziekuje! :)
      Zbiory byly super, ale sie skonczyly. :( Jesien idzie, ech...

      Usuń
  11. Czytam Twój blog od dawna i bardzo mi się podoba że nie ma reklam jak w większości blogów, tak trzymaj, pozdrowienia dla całej rodzinki i udanego kempingu życzę. ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mysle, ze tak juz zostanie. ;) Taki zwyczajny blog nie przyciaga sponsorow. :)

      Usuń
  12. Wszystkiego najlepszego z okazji siódmego roczku:)))
    ps. a ja byłam z Maluchami na "Królu Lwie" 3D teraz podczas pobytu w PL:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje dzieciaki jakos animowanej wersji nie polubily. Za to ta komputerowa strasznie im sie podobala.

      Usuń
  13. Agatko,gratuluje 7mki. U mnie tez byla w czerwcu. I z tym kapaniem w basenie to dobrze,ze patrzysz na dzieci. Kiedys uslyszalam,ze 10 latek utopil sie w wannie.u nas chyba koniec lata,bo pada od 3 dni. I cookies street the best :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez slyszalam takie historie, a jeszcze, jak pisalam, Potwory skacza w tym basenie jakby chcialy zanurkowac i nieraz ktores sie walnie. :O

      Usuń
  14. mój bratanek ma 9 lat, bratanica 15. I ZAWSZE ktoś jest obok gdy są w basenie. Mimo, że nie jest głęboki.

    OdpowiedzUsuń
  15. 7lat! Piękny staż w tym blogowym światku. U mnie jakieś 6,5. I mogłabym dokładnie to samo napisać- popularność mizerna, a o ile spokojniej. Żadnych gównoburz, hejterów, rany- jaki to jest komfort. Heh, mnie blogowe recenzje naprawdę rzadko kiedy interesują. Jedyne, które są dla mnie wiarygodne i się nad nimi pochylam, to te z bloga "sroka o..."
    No tak, dzieci w wodzie obowiązkowo pilnuję, bez względu na głębokość i wiek. I jest to mega nudne czasami, ale cóż. Agatko, wielu wielu lat blogowania Ci życzę. Wszystko przed nami, w naszym nudnym, aczkolwiek niepowtarzalnym stylu! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ale Ty jeszcze wrocisz na blogowisko mam nadzieje?! Bo cisza u Ciebie od 2 miesiecy! :O

      Usuń
  16. Agaciu, Twój blog ma już 7 lat?
    Piękny Jubileusz.
    Lubię czytać, co u Was. Cenię Cię za szczerość i taką... normalność, w najlepszym tego słowa znaczeniu.
    Fajnie się czyta o Waszym życiu, Twoje "tasiemnce" przypominają odcinki ulubionego serialu. :)
    Niech Ci pióro dalej lekkim będzie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie!!! :*
      Ja tez lubie wasze relacje z wycieczek i Okruszkowe wspominki. :)

      Usuń