Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 14 sierpnia 2018

Chyba najnudniejszy weekend tego lata...

Jak w tytule...

Nie oznacza on co prawda, ze tak kompletnie NIC nie robilismy, ale planujac weekend, myslalam o jakiejs dalszej, ciekawszej wycieczce, a utknelismy kolo domu, wiec czuje sie rozczarowana i niezaspokojona... ;)

W sobote pogoda zatrzymala nas w domu kompletnie. Oprocz porannych lekcji plywania Potworkow, nie ruszylam sie z chalupy. Caly dzien na zmiane lalo i kropilo, a na dodatek sie ochlodzilo. To znaczy w dzien bylo okolo 22 stopni, ale kiedy ponad miesiac temperatura nie spada ponizej 26ciu, nawet podczas deszczu, to poranne 18, to byla lodowa! ;)

Po jezdzie na basen i z powrotem, nadrabialam zaleglosci sprzataniowe.
Przyznaje, ze tesciowa to zlota kobieta. Nie dosc, ze pilnuje Potworkow, nie dosc, ze gotuje jak dla armii, to jeszcze mi sprzata! ;) A raczej "ogarnia", to chyba wlasciwe okreslenie. Przeciera to i owo i z grubsza odkurza. Strasznie sie wiec przez minione 2 miesiace rozleniwilam, bowiem na pierwszy rzut oka, brudu nie widac. A jak go nie widac, to co niby mam sprzatac, c'nie? ;) No wlasnie... Kiedy sie jednak dobrze przyjrzec, wychodzi to "ogarnianie". Pod meblami koty kurzu, podloga u gory tez zakurzona, zlew w kuchni niedomyty, szafki zachlapane... ;) Dodam tylko, ze absolutnie nie mam do tesciowej pretensji, bo od poczatku mowilam jej, zeby nie sprzatala, bo i tak ma dosyc na glowie. Ona jednak uparcie odkurza i myje podlogi tam gdzie sie najwiecej chodzi oraz przeciera kuchenke i blaty w kuchni.
W kazdym razie w sobote, korzystajac z tego, ze caly dzien lalo, a przy tym bylo chlodniej, wiec pot po doopie nie splywal, sprzatalam lazienki, mylam podlogi na gorze, scieralam kurze oraz zmienialam posciel. ;)

Potworki zaliczyly ostatnia lekcje plywania w tej sesji i chociaz raz nie bylam zla, ze zajecia odbywaly sie w srodku. :) Szkoda tylko, ze nastepna sesja stoi pod znakiem zapytania. W parade wchodzi bowiem sobotnia Polska Szkola, odpadaja wiec weekendowe treningi. Podczas poprzednich kilku sesji, na naszym basenie nie bylo zajec w srodku tygodnia. Klub ten wykupila siec silowni i chyba czeka ich powazna reorganizacja... A w kazdym razie remont, bo budynek jest naprawde w oplakanym stanie. Mam jednak nadzieje, ze to tylko tymczasowe, bo kiedys lekcje plywania odbywaly sie w tygodniu, wiec moze znow pojawia sie na grafiku. Tu jednak problemem moze byc ich czas. Generalnie z zajeciami pozalekcyjnymi jest tak, ze im mlodsza grupa, nizszy poziom zaawansowania, tym wczesniej sie odbywaja. Szukajac zajec dla Potworkow, czesto widzialam wiec treningi zaczynajace sie o 16, albo nawet o 15:30. Zastanawiam sie dla kogo sa te zajecia, skoro dzieci koncza lekcje okolo 15:15 (kazde miasteczko troche inaczej, ale nie wczesniej niz o 15), a autobus zajezdza pod nasz dom przed 16! Nie wyobrazam sobie, ze Potworki wysiadaja z autobusu glodne i zmeczone, a ja upycham je do auta i pedze na basen! :/

Tymczasem... co do Nika mam watpliwosci, ale Bi wode uwielbia i oznajmila ostatnio, ze moge ja zapisywac ciagle na basen, nie musze jej sie nawet pytac (laskawa!). :D No to chce ja zapisac, niech dziewczyna plywa jak lubi, szczegolnie ze to sport idealny dla calego ciala...

Slabo cokolwiek tu widac, wiec musicie uwierzyc mi na slowo, ze to Bi plynie na plecach i calkiem niezle jej to wychodzi ;)

A Nik? Z tym nieco gorzej... Niby lubi wode, niby dumny jest, ze zaczyna plywac samodzielnie, ale z niewiadomych powodow nie znosi byc sam w grupie. W sobote jego kolega spoznil sie kilka minut i Nik zdazyl juz sie rozplakac, ze on nie chce byc sam i plywac nie bedzie. :O Dopiero kiedy powiedzialam, ze to juz ostatnia lekcja, jakos przelknal nerwy i poszedl. A moment pozniej wpadl jego kumpel i reszta zajec to juz byla sama radosc. Nie moge zagwarantowac mu jednak, ze zawsze bedzie mial kolege w grupie, wiec nie wiem jak to z tym jego plywaniem bedzie...

Nik plynie! Trenerka go jeszcze asekurowala, ale w sumie niepotrzebnie, bo Mlody calkiem sprawnie (i rozsadnie) doplywa do scianki kiedy brakuje mu sil :)

O to jednak bede sie martwic jak juz zobacze grafik na kolejne lekcje. Moze sie bowiem okazac, ze przez jakis czas i tak sie nie zalapiemy... Albo bede musiala szukac innego basenu. Chyba bym sie wtedy pochlastala, bo tu mamy 3 minuty autem! Blizej juz sie nie da! :D

W sobote byl wiec basen i sprzatanie. Tego wieczora planowalam tez owinac sie kocem (w ramach ochrony przed krwiopijcami) i zalec na tarasie, zeby poogladac perseidy, ale niestety deszcz nie odpuszczal. :(

A niedziela?

A w niedziele mialo byc oceanarium. To jeden z punktow "do zaliczenia tego lata", ktory sobie postawilam i teraz czuje uklucie paniki, ze nie zdaze. ;) Dlaczego akurat oceanarium i dlaczego akurat teraz? W koncu to nie jest objazdowe wesole miasteczko, ktore za kilka dni odjedzie... Otoz, to oceanarium, oprocz basenow z foczkami i bielugami oraz mnostwa akwariow z kolorowymi rybkami (a takze papugarni oraz zbiornikow, w ktorych mozna dotknac homary, krewetki, kraby lub plaszczki) ma sezonowe wystawy. Obecnie zas, wystawa jest na temat dinozaurow! Pomyslalam wiec, ze to idealny czas, zeby wybrac sie tam z Nikiem. Bi rowniez dinusiem nie pogardzi, wiec nic, tylko jechac! ;) Szkopul w tym, ze nie moge znalezc informacji do kiedy ta wystawa bedzie trwala. Tak sobie jednak mysle, ze jesli ja zmienia, to raczej wraz z rozpoczeciem roku szkolnego, lub zaraz po wrzesniowym dlugim weekendzie. Stad ten upor, zeby jechac jeszcze w sierpniu.
Problem jedynie w tym, ze oceanarium jest 112 km, czyli ponad godzine drogi od nas. Poniewaz na niedziele pogode rowniez zapowiadali taka sobie, wiec pomyslalam, ze to idealny dzien.
No niestety. M. juz tradycyjnie oznajmil, ze mu sie nie chce tak daleko tluc... :/ Ja z kolei nie chcialam sama prowadzic auta taki kawal z klocacymi sie i wrzeszczacymi Potworami na tylnym siedzeniu. Serio, nawet 15 jazdy do kosciola z nimi, to czasem jak droga przez meke! A co dopiero prawie 1.5 godziny! :/
Jestem jednak uparta i kiedy znow przyjdzie weekend z marna pogoda, chyba nie bede patrzec na M. tylko zapakuje Potwory, wrecze im po wielkiej torbie slodyczy i chipsow zeby ich zapchac i pojade. ;)

No dobrze. Do oceanarium wiec nie pojechalismy. Po poludniu jednak, zamiast zapowiadanego deszczu pojawilo sie slonce, wiec postanowilismy sie chociaz przejechac na rowerach. Pisalam juz chyba kiedys, ze zaraz obok naszej dzielnicy znajduje sie jeden z wjazdow na piekny szlak rowerowy. Jadac na polnoc mozna nim przejechac przez kolejne trzy miejscowosci. Po przejechaniu tych trzech miasteczek konczy sie sciezka rowerowa i dalej trzeba juz jechac wzdluz normalnych drog, ale w koncu mozna wjechac az do nastepnego stanu i dotrzec do kolejnego etapu sciezki rowerowej. Wstyd sie przyznac, ale mimo, ze mieszkamy tutaj niemal pol roku, na ten szlak wychodzilismy tylko na spacery. A na nogach wiadomo, daleko nie ujdziemy, szczegolnie w towarzystwie Potworkow...
Tym razem wzielismy rowery i postanowilismy dotrzec dalej. Tyle, ze pojechalismy na poludnie, a nie polnoc. Tu trasa wiedzie przez nasze miasteczko, do sasiedniego. Dalej ponownie trzeba przez jakis czas jechac wzdluz drog, zanim trasa znow wjedzie na osobna sciezke rowerowa. My jednak w tym miejscu zawrocilismy, bo dzieciarnia wymiekala... Rodzice trzymali sie calkiem niezle. Spocilam sie jak mysz, bo slonce przygrzewalo az milo i po powrocie troche czulam nogi chodzac po schodach, najbardziej oberwalo jednak moje doopsko. ;) Mimo, ze zaraz przy kupnie rowera, dokupilam sobie zelowa, wielka nakladke na siodelko, to po 1.5 godzinie jazdy tylek bolal nie do zniesienia. ;)
No wlasnie, nie mielismy zadnego sprzetu mierzacego przejechane kilometry (czy tutejsze mile), ale cala przejazdzka zajela nam niemal rowne 1.5 godziny, czyli jakies 45 minut w jedna strone. Przy tym, w drodze powrotnej Nik tak zawodzil, ze dwa razy stanelismy na kilka minut, zeby dac mu odpoczac.

Odpoczynek :)

Po powrocie odnalazlam w necie mape trasy i kiedy podliczylam przejechany odcinek, malo z krzesla nie spadlam! Wyszlo mi, ze przejechalismy okolo 7 km w jedna strone! Czyli prawie 14 w obie! :O Nic dziwnego, ze dzieciaki marudzily... ;)
Wlasciwie to Bi, ktora na codzien rower ignoruje, zniosla trase calkiem niezle. Jadac w jedna strone, po jakims czasie zaczela jeki, ze a kiedy wracamy, a mowilas, ze zaraz, a ja jestem zmeczona, a jak sie zgubimy, a jak nie dam rady wrocic, itd. Nik za to pedzil jak szalony, a ze ma najmniejszy rower, to musial sie biedak najwiecej napedalowac. Probowalismy go stopowac, ale gdzie tam! Musial byc pierwszy, wiec co chwila przyspieszal i odjezdzal kawalek. I tak do konca trasy. Ale kiedy rzucilismy haslo "powrot", jak na zawolanie rozwyl sie, ze bola go nogi i nie da rady! :O Cala droge ryczal, marudzil, ze nie chce jechac w kasku, ze jest zmeczony, itd. Bylam w szoku, bo na codzien Nik jest doslownie do rowera przyklejony i niemal z niego nie schodzi! Spodziewalam sie, ze to Bi urzadzi awanture, a tymczasem ona, zadowolona, ze wracamy, nawet nie pisnela. M. opowiadal mi kiedys, ze jak wzial ich na przejazdzke sam, to wlasnie Nik po jakims czasie zaczal ryczec. Nie wierzylam mu, bo przeciez Mlodszy zwykle nie rozstaje sie z rowerem, a jednak. Niestety, nie bylo mozliwosci wziecia go na bagaznik (zreszta, co wtedy z jego rowerem?). Musial jechac. I dojechal, choc caly byl zaryczany i usmarkany. ;)
Trasa jest jednak bardzo lagodna, niemal plaska, a za to bardzo malownicza.

Czy to nie rewelacja do jazdy na rowerach lub rolkach?

Mam nadzieje, ze jeszcze ja powtorzymy, a jak nie, to zostala nam jeszcze do zwiedzenia polnoc szlaku. ;)

Jedno z niewielu wzniesien na szlaku

Na zdjeciach wyglada jakby bylo tam pusto, ale tak naprawde, w niedzielne popoludnie i przy pieknej pogodzie, szlak pelen byl ludzi spacerujacych i jezdzacych rowerami. Czasem trafil sie tez ktos na rolkach. Poniewaz jednak jest tam tyle miejsca, wszyscy jakos sie tak rozlaza, ze nikt nikomu nie przeszkadza i nie depcze po pietach. Super!

*
Wakacje sie koncza, lato sie konczy, ale z mysla o kolejnym kempingu (ktory stoi pod znakiem zapytania bowiem pogoda zmienia sie jak w kalejdoskopie i aktualnie jest do... pupy), kupilam Potworkom "boogie boards", o ktore Bi dusi mnie od poczatku lata. Zobaczyla je u dzieci na ktoryms kempingu i zapragnela posiadac wlasna. ;)
Boogie boards to takie wieksze deski do plywania (lub mniejsze surfingowe, zalezy jak na to patrzec :D), na ktorych mozna przeplywac na falach. Za male sa jednak, zeby na nich surfowac na stojaco. Chociaz widywalam dzieciaki rzucajace te deski na fale wplywajace na brzeg, a nastepnie wskakujace na nie nogami. Zazwyczaj konczy sie to wywrotka, ale czasem delikwentowi uda sie "przesurfowac" kilkadziesiat cm. ;)
W kazdym razie, z braku oceanu w poblizu, Potworki cwicza w swojej "kaluzy". ;)

Potwory surfuja! :D

*
Dostalam maile ze szkoly Potworkow (juz kolejne!). Tym razem z oficjalnym przydzialem nauczycieli. Ktos w ktoryms komentarzu stwierdzil, ze przypis nauczycieli klasom to tutaj niczym tajemnica wagi panstwowej. ;) Rzeczywiscie tak jest i nie mam pojecia z czego to wynika. Przy kazdej okazji podkreslaja, ze rodzicom nie wolno prosic o okreslonego nauczyciela dla swoich dzieci. Moze boja sie, ze potem beda mieli kilkaset podan i sie nie opedza od roszczeniowych mamusiek? :D
W kazdym razie przydzial mam i niespodzianka! W tym roku Nika NIE bedzie uczyla nauczycielka Bi z zeszlego! ;) Nie wiem teraz czy ta sama nauczycielka rok temu to byl przypadek, zasady starej szkoly, czy tym razem, poniewaz Potworki chodza tutaj krotko, Nik trafil do innej Pani przypadkowo. Zobaczymy za rok. :D
Dostalam tez informacje o autobusie szkolnym, ale tu zero sensacji - numer ten sam, przyjezdza o tej samej godzinie i nadal pod nasz dom. ;)

Zamowilam tez Potworkom nowe plecaki. Poniewaz, jak pare razy wspomnialam, mam wrazenie, ze Nik ma kiepska posture, tym razem postawilam na cos a'la polskie tornistry, porzadnie usztywnione.

Na zdjeciu tego nie widac, ale monster truck na Nikowym plecaku jest wypukly, taki obrazek 3D.

Ja wybralam modele, ale kolor i styl Potworki wybrale same! Troche musialam tylko "nakierowac" Nika, bo na poczatku uparl sie na plecak z... czolgiem! :O A mnie odrzuca wszystko co przywodzi na mysl wojne i przemoc... Kiedy bedzie starszy i zapala pasja do takich "zolnierskich" rzeczy (moze bedzie sklejal modele?), to moze. Ale dla malego chlopczyka jakos mi to nie pasuje...
Mam teraz tylko nadzieje, ze tornistry sie predko nie rozpadna, bo po otrzymaniu przesylki, okazalo sie, ze wszystkie metki oraz karteczki na plan lekcji, sa w jezyku rosyjskim, mam wiec obawy co do jakosci! :D

*
Wyprawke do hamerykanckiej szkoly mam wiec skonczona. Za to z polskiej szkoly nadal nie dostalam informacji o tym, co trzeba kupic. Na stronie internetowej znalazlam wiadomosc, ze 5 wrzesnia odbedzie sie spotkanie informacyjne dla rodzicow nowych uczniow, ale zadnego maila nie otrzymalam. Dobrze, ze sama sprawdzilam. Dodatkowo, w sekcji "najczesciej zadawane pytania", jest napisane, ze podreczniki mozna kupic na Dozynkach oraz potem w szkole, ale tylko dla klas 0-1 (a Bi idzie do drugiej!). Dodatkowo, ze lista podrecznikow zamieszczona jest na stronie. Coz... Przeszukalam te strone wzdluz, wszerz i po przekatnej, a listy nie znalazlam. :/

Wkurza mnie jeszcze cos. Cena wyprawki hamerykackiej, wraz z plecakami, zamknela sie w $150. I pal licho, ze we wrzesniu bedzie jeszcze masa piknikow, imprez i Bog wie czego, przy ktorych beda ciagnac kase, a nauczyciele poprosza zapewne o kilka drobiazgow do wyposazenia klasy...
Polska szkola kosztuje za dwoje dzieci ponad $600 rocznie. A do tego, okazuje sie, ze bede musiala dokupic podreczniki, ktore prawdopodobnie sprowadzaja z Polski, a wiec tanie nie beda, plus na bank jakies zeszyty, kredki, dlugopisy, itd. Cala wyprawka do szkoly amerykanskiej zostaje bowiem w klasie. Do polskiej bedzie potrzebne wszystko osobno. :/
Dodatkowo, ten durny wymog, ze podreczniki sprzedawane sa na Dozynkach! Tutaj to jest wielka, polonijna impreza, na ktora nigdy nie jezdze, bo to tlumy ludzi, smrod smazonej kielbasy oraz kapuchy z bigosu oraz irytujaca "polka" albo disco polo (bo nie ma przeciez innej muzyki) z glosnikow. Bylam raz, pierwszego roku w Hameryce i wiecej nogi tam nie postawilam. Wyglada jednak, ze po 14 latach, bede musiala sie tam pojawic, bo inaczej nie kupie Bi ksiazek do szkoly! :/ Najbardziej jednak wpienia mnie brak listy podrecznikow. Zaloze sie, ze Polska Szkola chce miec na nie monopol, zeby dodatkowo zarobic pare dolcow. Gdybym miala liste, poszukalabym na internecie, albo nawet zobaczyla, czy taniej nie wyszlaby przesylka z Polski. A tak, jestem skazana na cene, ktora zaspiewa sobie Szkola. :/

Zreszta, zrzedze na zapas jak to ja, a moze okaze sie, ze bedzie calkiem tanio. ;)

*
A na koniec, wiecie po czym poznac mozna, ze idzie jesien?
Nie, nie po tym, ze dzien robi sie wyraznie krotszy...
Rowniez nie po tym, ze slonce pada pod innym katem...
Takze nie po tym, ze z drzew opadaja pierwsze liscie (serio! Szlak rowerowy zasypany byl miejscami brzozowymi listkami!)...

Ale po tym, ze z nieba spadaja cykady! :D

Co roku to samo... Owady zmachane calodziennym brzeczeniem, pod koniec sierpnia po prostu leca na ziemie, gdzie dokonuja zywota.

Tego gagatka znalazlam na chodniku podczas przechadzki na lunchu, przewroconego na grzbiet i machajacego rozpaczliwie nozkami. Przewrocilam go litosciwie na odnoza. Jak i tak ma odejsc do krainy wiecznego bzyczenia, to niech chociaz odejdzie z honorem. ;)

Co roku nadziwic sie nie moge, jakie sa wielkie. Ten egzemplarz mial okolo 3 cm, nie liczac skrzydelek. To chyba samica, z racji ze jest tak skromnie ubarwiona

Kiedy wracalam z przechadzki nie bylo go na chodniku i myslalam, ze znalazl jeszcze troche sil, zeby odleciec. Jednak kiedy wychodzilam z pracy, znow lezal na grzbiecie, niemal w tym samym miejscu. Ponownie postawilam go na nogi, ale tym razem nie ludze sie. Mysle, ze do jutra skonczy jako czyjs obiad. ;)


Do weekendu raczej sie juz nie odezwe, wiec zycze dobrej zabawy! Ja jeszcze nie wiem jak bede sie bawic, ale cos wymysle. W razie desperacji, zawsze moge wskoczyc do potworkowego basenu. :D

20 komentarzy:

  1. To aż tak nudno nie było;)
    U nas z kolei w ogóle nie ma list z tym co potrzebne do szkoły a Marta zaczyna juniorów;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, ze Potworki pojda do polskiej szkoly. Beda miec na cale zycie przewage nad dziecmi znajacymi jedynie jez. angielski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Potworkow maja szanse wysosnac prawdziwi poligloci. Nie dosc, ze angielski, nie dosc, ze polski, to w szkole maja codziennie pol godziny hiszpanskiego! :)

      Usuń
  3. To pl szkola jeszcze tak droga nie jest. Ja place ok 1000 e na dwoje. A z tym basenem to u nas identycznie. Zajecia na 15.30 lub 16,a chlopcy o 15 to dopiero lekcje skoncza,a na glodniaka ich nie puszcze. Bzdura. A 115 km to nie tak daleko. U nas bywalo ze 1,5h w jedna strone dom jechalismy ogladac i po 10 min. wracalismy znowu. Milego weekendu.
    PS u nas jest juz kalendarzowa jesien.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalendarzowa, czy atmosferyczna? ;) Bo chyba ta druga jakos wlasnie wczesniej przychodzi...
      My tez takie trasy i dluzsze z Potworkami przejezdzamy. Niestety, Hameryka to duzy kraj i trzeba sie troche ujezdzic. :) Ale co innego jak M. prowadzi, a ja ich zagaduje i podaje piciu/ przekaski, a co innego jak mam jechac sama...
      Wlasnie. Nie wiem kto ustala te grafiki... Wiadomo przeciez, ze jak zajecia sa dla dzieci od 5 lat, a pieciolatki w wiekszosci chodza do szkoly, to jak mozna ustawic godzine na 15 minut po zakonczeniu szkoly. W tym czasie czlowiek nawet nie zdazy dziecka odebrac! :O

      Usuń
  4. U nas w powietrzu czuć jesień, ale nie ma co narzekać, bo lato mieliśmy/mamy naprawdę piękne.
    Po przeczytaniu Twojego wpisu weszłam na stronę przedszkola i okazało się, że w tym roku nie mas składki i wyprawkę kupujemy sami. W szoku jestem, bo trudno mi uwierzyć, że dzieci zużyją w ciągu roku 7 klejów. Zawartość teczki z zeszłego roku nie wskazuje na to. O ryzie papieru ksero nie wspomnę, zwłaszcza, że w teczce mieliśmy papier z odzysku. Ponarzekać mogę i tyle mogę. I tak wszystko będzie trzeba kupić.
    Świetna trasa rowerowa. Żałuję, że takich nie mamy. Udanej końcówki wakacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze tym razem panie lepiej sie postaraja? Bo ja jestem spokojnie w stanie uwierzyc, ze przedszkolaki zuzyja 7 klejow. Moi w wyprawce maja po 3-4 tubki, a to juz szkolniaki. Papier tutaj na szczescie sponsoruje szkola. ;)
      U nas dzis tez czuc jesien, ale w nastepnym tygodniu maja wrocic temperatury po 35 stopni i wysoka wilgotnosc, a wiec LATO! :) Szkoda, ze Potworki juz do szkoly ida... :/

      Usuń
  5. My też jesteśmy w trakcie kupowania wyprawki szkolnej.. Dobrze tylko, że podręczniki darmowe, no oprócz religii..
    Z tym basenem macie super, że tak bliziutko, też bym chciała, sebż Junior chodził na takie zajęcia zwłaszcza, że on uwielbia wodę :)

    Oby ta wycieczka do Oceanarium Wam się udała! Na pewno będzie ciekawie :) Udanego weekendu życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z oceanarium chwilowo zrezygnowalam, bo mam inny pomysl! :D

      Z basenem nie wiem jak bedzie, bo wzieli sie ostro za remont budynku... :/

      Usuń
  6. Wcale nie taki nudny ten Wasz weekend! Ścieżki rowerowe wyglądają super, dobry sposób na wymęczenie Potworków (i rodziców przy okazji ;)
    Jestem przerażona cenami w polskiej szkole :O Sama już teraz rozglądam się za szkołami w okolicy, bo bardzo bym chciała posyłać tam w przyszłości dzieci. Podejrzewam więc, że w Belgii też cenowo nie będzie inaczej :/
    Bardzo jestem ciekawa Waszego kolejnego weekendu, zawsze chętnie czytam Twoje tasiemce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiadomo jak bedzie z Polska Szkola w Belgii. Pamietam, ze w Brukseli byla piekna i duza. Ale ile kosztowala, to nie wiem... Tutaj kosztuje $600 + wpisowe, w Irlandii (jak pisze Minia) 1000e, w Belgii moze byc jeszcze inaczej. :)
      Ta sciezka rowerowa to rewelacja, nawet na nieco krotsza przejazdzke. ;)

      Usuń
  7. Ale super taka trasa! Teren idealny do jazdy faktycznie! Żadnych kamieni itd. Fajnie macie z tym basenem tak blisko, jak nasza Klara podrośnie, chciałbym chodzić z nią od bobasa na basen.

    Czekamy na info o wizycie w oceanarium!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Terenjest idealnie rowny. Ludzie jezdza po nim na rolkach.
      Ja z Potworkami - niemowlakami sie nie osmielilam chodzic, bo tutaj woda w basenie jest strasznie zimna. Zawsze strasznie marzne i balam sie, ze ich poprzeziebiam. :)

      Usuń
  8. Świetnie wygląda ta trasa rowerowa, nie to co u nas, wąska i blisko drogi.
    Obawiam się, że Twoje obawy mogą być słuszne, co do kwoty podręczników w polskiej szkole. Ja nawet wolę nie podliczać ile wyszła nas wyprawka Oliwki, pomijając biurko i fotel do niego :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dziwnego, ze ludzie co roku narzekaja na ceny wyprawki! Do szkoly amerykanskiej w sumie (bez plecakow) wyszly grosze, ale z polska moze byc gorzej. ;)

      Usuń
  9. Ja bardzo lubię od czasu do czasu taki nudny okres: choćby weekend. Bardzo mi to potrzebne i moim dzieciakom także...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, ze jesienia bede miala takiego nudnego okresu po kokardy, dlatego lato chce wdychac pelna piersia! :)

      Usuń
  10. A u nas już czuć poranny chłodek. Wiesz co, no niby nudny, ale taki nie do końca :)U nas w szkole zasada jest taka, że na wyprawka rodzice wpłacają gotówkę i Pani kupuje wszystkim to samo, zostaje ta wyprawka w szkole i Pani rozdziela. Długie trasy rowerowe robicie. Wstyd się przyznać ale Lila w ogóle nie umie jeszcze jeździć na dwóch. Elizie bardzo długo zajęła nauka i Marcin się chyba zraził bo Lilki nawet uczyć nie próbuje :)
    Wszystkiego dobrego Agatko.
    ps. Myślę, że Nik to po prostu taki typ, że w grupie choćby to była jedna osoba poza Nim, jest Mu raźniej. Ja na przykład w życiu sama nie pójdę na siłownię, czy fitness :) Też czekam na koleżankę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tez prawda. W kupie razniej. :)
      Ta trasa rowerowa wyszla nam przypadkiem. Nastepnym razem sprawdze najpier mape. :D
      Moj M. w ogole nie mial cierpliwosci do uczenia Bi. Chwile probowalismy z kijkiem, z trzymaniem siodelka, itd. Ale Bi tak panikowala, ze M. wkoncu sie wkurzyl i powiedzial, ze ma sie sama uczyc. I ona sie zawziela i nauczyla. ;) Ale to dopiero w zeszlym roku, kiedy miala juz skonczone 6 lat. Lila ma czas. To tylko z Nika taki szogun, ze sam sie nauczyl jako 4-latek! :D
      U nas poranny chlodek czuc od 2 dni i bedzie go jeszcze czuc przez kolejne 3, a potem maja wrocic 35-stopniowe upaly i cieple, wilgotne noce. :)

      Usuń