Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

czwartek, 19 kwietnia 2018

Po wiosnie ani widu, ani slychu :(

Jak w tytule. Wiosna o nas zapomniala. Kwiatki kwitna, na drzewach rosna listki, ale nie mam pojecia jak to wszystko daje rade, skoro temperatury w nocy nadal sa okolo 0, a w dzien, nawet jesli wydaje sie byc w miare cieplo, np. 8 stopni, to jest pochmurno i wieje lodowaty wicher. Albo mzy.

A piatek i sobota byly takie piekne...

W zasadzie co do piatku, w polowie dnia tez stracilam nadzieje. Zapowiadano bowiem 20 stopni i slonce, ale kiedy wyjrzalam w poludnie przez okno, okazalo sie, ze nie tylko jest ledwie 15 stopni, ale jeszcze kropi! :/

Nie mialam jednak czasu zastanawiac sie nad pogoda, bowiem z racji, ze Potworki mialy ferie wiosenne, wstalam dosc pozno. Zanim zwleklam sie z lozka, zjedlismy sniadanie, uprzatnelam poranny balagan, doprowadzilam sie do jako-takiego stanu i zaparzylam kawe, zrobila sie 11. Na popoludnie zas zaproszony byl moj znajomy z synkiem, zeby dzieciaki mogly sie razem pobawic. Smazylam wiec nalesniki na obiad, jednoczesnie piekac ciasteczka dyniowe zeby miec czym poczestowac gosci. ;)

To dopiero poczatek pysznosci :)

Znalazlam na dnie zamrazarnika pojemniki z cennym musem dyniowym. Cennym, poniewaz nie bede miala okazji przygotowac i zamrozic kolejnej porcji, az do jesieni. Kiedy wobec tego okazalo sie, ze musu mam prawie dwa razy tyle ile potrzeba mi do przepisu, decyzja mogla byc tylko jedna - robie z podwojnej porcji (przeciez nie wyrzuce takiego skarbu)! ;) Coz... Ciastka podczas pieczenia sporo rosna, nie miesci sie ich wiec zbyt wiele na blaszce, do tego podwojna porcja i w rezultacie pieklam i pieklam... i pieklam... ;)
Okazalo sie jednak, ze dobrze ze wyszlo sporo wiecej, bowiem ciasteczka, z powodu dodatku korzennych przypraw, smakuja troche "piernikowo", a ze Nik jest ogromnym amatorem pierniczkow, przyssal sie do ciastek dyniowych jak mala pijawka (albo ciastkawka :D) i z trudem oderwalam go od nich tlumaczac, ze po wyjsciu gosci bedzie mogl wcinac az sie porzyga (no, moze az tak dosadnie sie nie wyrazilam...). ;)

A wczesnym popoludniem pogoda sprawila nam mila niespodzianke, wyszlo slonko i nagle zrobilo sie to obiecane 20 stopni. :) Znajomy przyjechal, pogadalismy, posmialismy sie, wypilismy po dwie kawy, a dzieciaki szalaly jakby miesiac na dworze nie byly. Oczywiscie jak to bywa z trojka, czyli nie do pary, co chwila wybuchal jakis konflikt. Najpierw chlopaki skumali sie przy autach i Bi przyszla niepocieszona, ze nie chca sie z nia bawic. ;) Po chwili jednak Nik dorwal swoj ukochany rower i maly T. wraz z Bi zalozyli druzyne przeciwko niemu. Nie mamy trzeciego roweru, a ten Starszej okazal sie dla T. troche za duzy, wiec Bi po kolezensku tez nie jezdzila. Za to Nik uparcie krazyl wokol nich na swoim, co wyraznie pozostala dwojke draznilo. Skonczylo sie tym, ze T. zadrapal kijkiem policzek Nika (chce wierzyc, ze niechcacy), Kokus sie poplakal i przez chwile bylo niezbyt przyjemnie. Ale juz za moment cala trojka zgodnie wspinala sie na glazy przed domem. ;)

Sobota za to byla prze-cud-na! Pelne slonce, odczuwalne ponad 20 stopni. Wreszcie! Wiosna!

Wczesnym popludniem pojechalismy zrobic rekonesans na najblizszym placu zabaw, ktory wyczailam w necie.

Szczescie az bije od Bi ;)

Plac polozony w parku, rzeczywiscie bliziutko - jakies 5 minut autem, niezle wyposazony, ale... opustoszaly! Sobota po poludniu, piekna pogoda, a na placu ani jednego dziecka! Szok!

Caly plac dla nich!

Okazalo sie tez, ze park ma basen na swiezym powietrzu. Dobrze wiedziec, na wypadek gdyby lato okazalo sie tak upalne jak to dwa lata temu, kiedy jezdzilismy schlodzic sie w wodzie przynajmniej dwa razy w tygodniu. Trzeba bedzie tylko sprawdzic czy bedzie tu w miare czysto. Narazie z dna duzego basenu pompowany jest szlam. ;) Szkoda tylko, ze park formalnie nalezy juz do innego miasteczka, wiec znow bedziemy musieli placic za wstep wiecej, jako nie-rezydenci. A nasze miasto nie ma publicznego basenu! :/ Wszystkie naleza do jakiegos klubu, gdzie trzeba wykupic czlonkowstwo. A na to szkoda mi pieniedzy, skoro nie wiem, jakie trafi sie lato. Moze byc chlodne i deszczowe jak rok temu i na basen pojade raz. Po co w takim razie bulic? :/

Niestety, w sobote pod wieczor, wiosna sie skonczyla... :( W ciagu godziny temperatura spadla o 10 stopni i kiedy w samej bluzeczce wyszlam z polskiego sklepu, do ktorego pojechalismy na zakupy, szczekalam juz zebami z zimna. W niedziele slupek rteci nie przekroczyl 3 stopni i w dodatku mzylo. Wieczorem mzawka przeszla w mokry snieg, a nad ranem znow w deszcz. Ten nie zdolal niestety zmyc 4-centymetrowej warstwy sniegu z mojego auta... :/

Poniedzialek rano. Fota strzelona przez okno, dlatego jakosc taka jaka jest...

Czekam na kolejny tydzien, kiedy temperatura ma sie w koncu utrzymac okolo 16-17 stopni. Moze wreszcie zaczniemy regularny ruch na swiezym powietrzu? Moze i ja wyciagne rower? Moze w koncu zabiore Maye na spacer? Po niemal 2 miesiacach, znalezlismy bowiem w koncu jej smycz i obroze! :D Smiejcie sie ile chcecie, ale za cholere nie moglismy sie ich dokopac. Pamietalam mgliscie, ze wrzucalam ja do jakiejs torby, razem z kupa innych dupereli. I potem za cholere nie moglam jej znalezc! Juz planowalam kupic nowe, chociaz nie dawalo mi spokoju, ze gdzies przeciez musza byc! ;) W koncu M. sprzatajac garaz, oproznil ostatnie pudla. W jednym z nich znajdowala sie siatka z zupelnie przypadkowymi przedmiotami: gasnica (!), rekawicami narciarskimi, wielka kempingowa zapalniczka, etc. A miedzy nimi - obroza i smycz siersciucha! :D Mozemy wiec zaczac "wyprowadzanie", bo przez niemal dwa miesiace psina ograniczona byla do wlasnego ogrodu.


W zeszla sobote rano, odbyla sie pierwsza lekcja plywania Bi po dluzszej przerwie. Ze starszej jest urodzona foka czy inna uchatka, bo az piszczala ze szczescia jadac na basen.

Bi szykuje sie do skoku

A po 40 minutach plywania, strzelila focha, ze ona chce jeszcze. Kiedy oznajmilam, ze to na ten dzien koniec i ze JA jade do domu, obrazona stwierdzila, ze ona zostaje! "I co bedziesz tu sama robic?". "Plywac!"
Taaa... chwile mi zajelo przekonanie jej, ze nikt nie bedzie jej tam pilnowac i pora wracac...


Pokoje dzieci mam juz praktycznie skonczone. Dzis M., w przyplywie natchnienia czy tam checi, zawiesil pare ostatnich obrazkow. ;) Porobie zdjecia efektu ostatecznego, tylko musze nieco ogarnac burdel w Potworkowych krolestwach. ;)
Przyszly tez obrazy na sciane w naszej sypialni oraz kacika jadalnego w kuchni. A w srode pojechalismy do sklepu spytac co jest z ta nieszczesna podloga, bo znow minal ponad tydzien i dalej cisza! Okazalo sie, ze deski przyszly dwa dni wczesniej i ze "ktos powinien byl do nas dzwonic". Coz... Moze i powinien byl, ale nie zadzwonil! :/ A kartonow z deskami szukali w magazynie przez pol godziny (myslalam, ze jajo tam zniose!), bo ktos zamiast przewiezc na odpowiednie miejsce, zostawil je w jakims przypadkowym kacie...
Ale deski sa, to najwazniejsze, mam wiec nadzieje, ze teraz juz M. zabierze sie za podloge w sypialni, a potem skladanie naszego lozka!
Poza tym kupilismy uszczelki oraz lubrykant do linek od drzwi garazowych. W poniedzialek bowiem M. skonczyl montowac silniczki do tychze (jeszcze musi zaprogramowac piloty do aut), niedlugo wiec mam nadzieje, ze bede mogla w koncu wjezdzac do garazu! :)
Dodatkowo dokupilam karnisz do kuchni, bo ostatnio wzielam za waski, lampe (rowniez do kuchni), bo w starej M. zbil klosz probujac go zdjac (bez komentarza...) i farby do tejze oraz jadalni. A! I zaslonke do naszej lazienki! Tak wiec urzadzanie nadal trwa w najlepsze i konca nie widac. :D

Amazon znow sobie w kulki rznie.
Nie wiem czy pamietacie, ze w pazdzierniku wyslali mi uzywana pare butow? No to teraz dla odmiany dostalam zaslonke w rozerwanym opakowaniu, zaciagnieta i z dziura! :/ Oczywiscie odsylam to w cholere, ale wysmarowalam im tez "przyjemnego" maila i oczekuje rekompensaty za stracone nerwy!

Z jeszcze innej beczki, moje postanowienie wielkopostne (nieslodzenie kawy) zaowocowalo tym, ze oduczylam sie pic kawe z cukrem (prawie) zupelnie. Slodze tylko wtedy, kiedy zrobie sobie niechcacy taka siekiere, ze bez cukru jej nie przelkne. Nawet jednak wtedy, sypie doslownie pol plaskiej lyzeczki.
W kazdym razie M. patrzyl na moje poczynania i dopytywal, po co sie tak meczyc. Wytlumaczylam wiec, ze po pierwsze, zupelnie mnie to nie meczy, bo sie przyzwyczailam do smaku. Po drugie, cukier jest niezdrowy i im mniej go skonsumuje, tym lepiej. Ze slodyczy niestety zupelnie nie uda mi sie raczej zrezygnowac (tak, tak, mietka jestem, poza tym zwyczajnie lubie :D), a poza tym cukier, podbnie jak sol dodawany jest do wielu produktow spozywczych. Kawy pije sporo,  bo 5-6 dziennie. Co prawda duzo nie slodzilam, bo pol lyzeczki - plaska lyzeczke na kubek, ale przez caly dzien troche sie tego uzbieralo. Zawsze to te kilkanascie - kilkadziesiat gram cukru dziennie mniej. ;)
Maz moj przygladal sie, sluchal i najwyrazniej moje wywody wyjatkowo trafily na podatny grunt, bo w koncu stwierdzil, ze on tez przestanie slodzic kawe, a co!
Hmmm... Po 3 dniach oznajmil, ze chyba po prostu zrezygnuje z kawy zupelnie, bo ma odruch wymiotny przy kazdym lyku. ;) No coz, moj maz, w przeciwienstwie do mnie, zawsze slodzil duuuzo (szkoda, ze nie zonie! :D). Do herbaty potrafil wsypac dwie kopiaste lyzeczki i podlac to jeszcze syropem z malin. ;) Przyznal sie, ze do duzego, tekturowego kubka kawy w pracy, sypal 8 (osiem!) torebek cukru ("Ale one przeciez malutkie!"), a oprocz tego kubek niemal do polowy wypelnial smietanka!
Nooo... Jak sie dotychczas pilo melase zamiast kawy, to rzeczywiscie jest sie od czego odzwyczajac. ;) Ciekawa jestem ile mu zajmie, zanim rzuci to w cholere i znow zacznie slodzic tyle, co dotychczas? ;) Jak narazie, w dzien #4 skapitulowal i slodzil w pracy kawe, ale "tylko" 3 torebki. :D

Pozdrawiam z nie-wiosennej krainy! ;)

26 komentarzy:

  1. No pogoda rzeczywiscie fatalna. A w PL pełnia lata, wczoraj na przykład 24 stopnie.
    Urządzanie ma top do siebie że niestety zazwyczaj trwa o wiele dłużej niż byśmy chcieli. I kosztuje więcej... Ale już jesteście na finiszu, więc głowa do góry ��
    Nigdy nie slodzilam kawy, herbata też tylko gorzka i nie przelkne ani jednego łyka choćby w środku było tylko pol lyzeczki cukru. Bleee �� ale słodycze to już zupełnie inna bajka ��
    Miłego weekendu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, no slodycze to tak, calkiem inna historia. :)
      Z tym finiszem to nie do konca tak. Narazie robimy drobne, kosmetyczne poprawki, ale "gruba" robote M. zostawia na po przylocie tesciow, bo liczy na pomoc ojca: oblozenie kamieniami kominek, remont wszystkich 3 lazienek, poprawienie schodkow kolo domu, zasypanie stawu i zrobienie "czegos" z tym terenem - to wszystko i troche jeszcze przed nami. ;)

      Usuń
  2. Przepis na ciasteczka, prooooszę. U nas dzieci lubią i pierniczki, i dynię, a w internecie jest tego tyle, że nie wiem, co smaczne, a z czym nie ryzykować. Pogody współczuję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, mam nadzieje, ze nie zapomne! Postaram sie przeslac Ci go na maila!

      Usuń
  3. Pogodę macie zaiste szaloną:)))
    U nas trzy dni mega słońca i ponad 24 stopnie. A od jutra oczywiście zapowiadają opady (jakże by inaczej;))) i spadek do 8 stopni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak u nas. W sobote byly 23 stopnie, a wczoraj i dzis po 9 i z przelotnymi opadami. :)
      Ale jutro znow ma byc 23, a w srode i czwartek po 30! :O A potem znow spadek. ;)

      Usuń
  4. Mój mąż też tyle słodzi - nie jestem w stanie wypić tego, co on przygotuje, a raczej zjeść, bo łyżka to w tym staje dosłownie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie, jak nieraz niechcacy popilam jego kawe, to lecialam do zlewu wypluc. ;)

      Usuń
  5. To u nas podobnie. Teraz sa trzy ladne dni tzn temp ok 14-16'C, a od pon.wraca deszcz I chmury.
    Super ten plac zabaw I zjadlabym takie ciasteczko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ciasteczka chetnie wysle Ci przepis jesli chcesz. :) Sa proste w wykonaniu, oprocz tego, ze najpierw trzeba przygotowac (mozna tez kupic) mus z dyni.

      Usuń
  6. Ble! Tyle cukru? Ja słodzę pół łyżeczki czasem 1/4 bo tak zupełnie gorzkiej nie lubię, ale nie słodzę herbaty (zadnej) więc jedna słodzona kawa chyba mnie nie zabije ;) Moją zmorą są wody samkowe - uwielbiam jabłkową i limonkową ale staram się wybierać te z najmniejszą ilością cukru. Wiem, że cytrynową czy limonkową mogłabym zrobić sama ale nigdy o tym nie pamiętam.
    Pusty plac zabaw? Czyli dziweci przed komputerami? Przykre, Potworki mogłby nawiązać jakieś sąsiedzkie przyjaźnie i zawsze w kilkoro lepsza zabawa, no cóż, smutne to trochę.
    U nas wiosna rozgościła się na dobre :) Jest słonecznie, zielono i czasem chłodniej ale przecież to wiosna a nie lato :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do nas wiosna dopiero niesmialo zaglada. :)
      Mam nadzieje, ze z tym placem zabaw to tylko przypadek, bo inaczej to naprawde smutne. :(
      Ja herbaty tez od dawna nie slodze, a kawy moze niewiele, ale tyle ich dziennie wypijam, ze jednak tego cukru troche pochlanialam. ;)
      Ja wody smakowe tez lubie, a w pracy mamy taka maszyne z roznymi smakami, ale zauwazylam, ze dostaje po nich straszna zgage, wiec przestalam je pic. :(

      Usuń
  7. Samkowicie te ciasteczka wyglądają ;) zjadłabym choć za dynią nie przepadam ;) ale jak człowiek ogranicza słodycze to i dynie by zjadł ;))
    Przedziwny ten pusty płac zabaw. W sobotę? W środku dnia? Ale przynajmniej Potworki mogły bez ograniczeń ze wszystkich atrakcji skorzystać.
    A u nas wiosna na całego! Przesyłam dużo słońca!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One w ogole dynia nie smakuja, tylko piernikami! ;)
      Potworki byly raczej ta pustka zdezorientowane i krecily sie bez celu. ;)

      Usuń
  8. Oj faktycznie ta pogoda nieciekawa..współczuję i prawdziwej pięknej wiosny życze!

    Ciasteczka dyniowe z chęcią bym spróbowała :)

    Mój Junior też uwielbia basen i stale marudzi kiedy pojedziemy..

    Plac zabaw w weekend pusty?? Jestem w szoku ,bo u nas to niemożliwe! My ich kilka w naszej okolicy i zawsze na każdym jest pełno wiosną i latem.
    Miłego weekendu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam gdzie jezdzilismy dotychczas, tez bylo pelno dzieci, o kazdej porze dnia. Nie wiem co tutaj sie stalo. ;)
      Prawdziwa wiosna ma przyjsc juz jutro, przynajmniej na 4 dni. ;)

      Usuń
  9. Moj maz tez pil kiedys melase zamiast kawy, ale od kilku lat z tym sie pozegnal. Teraz slodzi malo - chociaz nadal za duzo, jak dla mnie. Ja odzwyczailam sie od cukru jeszcze w PRLu. Po prostu z braku cukru w domu, gdy kazda ilosc cukru byla na wage zlota (do ciast, do konfitur...) i mama prosila, zeby slodzic "mniej" - wtedy jako dziecko przestalam slodzic w ogole i tak mi do dzis zostalo. Czy to kawa czy herbata - lubie je tylko gorzkie.
    U nas tez nadal zimowa wiosna, chociaz bez sniegu. Wciaz duje lodowaty wiatr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, ale (pomimo kryzysu w PRLu) slabosci do slodyczy jakos nie stracilam. Czekolade potrafie wchlonac w mgnieniu oka!

      Usuń
    2. Ja nawet nie pamietam kiedy i dlaczego przestalam slodzic herbate. Chyba po prostu slodka przestala mi smakowac. :)
      Cale wschodnie wybrzeze w tym roku jakies zimne. Chociaz moja kolezanka z poludniowej Georgia'i (jak to kurcze odmienic? :D) chwali sie upalami. :)

      Usuń
    3. A, slodycze to i dla mnie zupelnie inna para kaloszy! ;) Czekolady akurat nie lubie (wiem, dziwna jestem), ale moja ostatnia obsesja sa Krowki. Kupuje tylko jedna mala paczuszke raz w tygodniu, bo potrafie pozrec cala za jednym posiedzeniem! :D

      Usuń
  10. Nie ma sprawiedliwości z tą pogodą . U nas od dobrych dwóch tygodni bardziej lato niż wiosna . Ja już się nawet rozglądam za kwiatkami na taras . I w zasadzie nie mogę się już doczekać aż zrobi się na nim kolorowo . Wprawdzie całe dnie spędzam w pracy albo u lekarzy , ale i tak przyjemnie wypić rano kawę na tarasie . A propos kawy - ja osobiście nie jestem w stanie przełknąć słodzonej . Próbowałam sobie nawet przypomnieć kiedy przestałam ją słodzić i wszystko wskazuje na to , że jakieś 15 lat temu . Teraz jeśli przypadkiem sięgnę po kubek koleżanki ( jako jedyna słodzi u mnie w pracy ) i poczuje tą słodycz w ustach - nie jestem w stanie tego nawet przełknąć . A słodziłam niegdyś dwiema łyżeczkami cukru . Bleeee , teraz tylko gorzka . Minus natomiast jest taki ze nigdy nie pamietam o kupnie cukru . Zdarzało mi się już nawet lecieć do sąsiadki po szklankę cukru , kiedy np wpadli goście a tam w cukiernicze pusto .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, moge to sobie wyobrazic! Ja w poprzednim tygodniu tez zorientowalam sie, ze mamy resztke cukru w torebce. Nie kupilismy i nie zauwazylismy. Ledwie mi do ciasta starczylo! ;)
      Moi tesciowie mowia, ze w Zakopanem to samo - praktycznie lato! U nas pogoda w kratke, raz pozniejsza wiosna, raz wczesniejsza (wczoraj i dzis bylo ledwie 9 stopni!), ale "lato" ma przyjsc dopiero od jutra. Mam nadzieje, ze rzeczywiscie przyjdzie. ;)

      Usuń
  11. U nas za oknem wiosennie, ale strasznie wieje. Dzieciaki na krótko, a nasz w czapce i kamizelce. Nie mam świra na punkcie ubierania, ale tak daje, że boję się o uszy i kark. I mi zimno.
    Ja słodzę tylko herbatę z cytryną. Kawy nie piję. Wyjątkowo jak ciśnienie spadnie do 80 na 50, ale słodzonej nie przełknę.
    My po roku ciągle czegoś szukamy. Za chwilę przeprowadzka i naiwnie wierzę, że to się zmieni.
    Czekam na fotki pokoików.
    Dobrej niedzieli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ten problem z mezem - mi jest wiecznie zimno, a jemu goraco. Ja dzieciaki ubieram, a on rozbiera. ;) Ale po tegorocznej zimie tez potwornie boje sie o uszy dzieciakow, szczegolnie Nika...
      Tak, urzadzanie domu to niekonczacy sie proces, stwierdzam. My w wielu sprawach tez nie mozemy sie dogadac. Co do odcieni farb w pokojach, M. zostawil mi z grubsza wolna reke. Za to co do kamienia wokol kominka, mamy kompletnie rozne wizje i nie mozemy sie zgodzic. ;)

      Usuń
  12. Bi to rybka :) wiec pewnie jej blony na palcach u stop wyrosna ;)
    Nie chce zimy, chche ciepla- tak mielsmy wlasnieaz przed chwila po kilkudniowych upalach nadeszla burza i z takim gradem, ze az sie boje auto obejrzec :OOO
    Anomalie pogodowe jak widzisz na calym swiecie!
    Nie pije nic slodkiego- wszystko bez cukru i wode. To tak na marginesie, wole za to ten cukier zjesc w ciachu badz czekoladzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, tak, mi cukier w slodyczach tez jakos zupelnie nie przeszkadza! ;)
      Grad, rany... Nie, to u nas po prostu okropnie zimno. ;) Ale od jutra w koncu dluzsze i konkretniejsze ocieplenie! :D
      Bi uwielbia plywac, tak! Tylko ciekawe na ile jej zapalu starczy. W zeszlym roku, po 3 sesjach uparla sie, ze chce chodzic na ginastyke, a nie plywanie. ;)

      Usuń