U nas majowki nie ma, a raczej jest ale dopiero na samiutki koniec miesiaca (i tylko 3 dniu, buuu!). Czekam wiec na ten maj w sumie bez wiekszego powodu. Ot tak, po prostu. W koncu to piekny miesiac, taki "umajony" (:D), kwiaty, drzewa kwitna, jest cieplej... Oznacza on tez urodziny Bi (juz za tydzien bede miec w domu 7-latke, szok!) oraz dzien matki. W szkole Potworkow odbedzie sie swietowanie wiosny - May Day (to chyba glownie brytyjska tradycja?) i kazdy rocznik bedzie mial swoj wystep (oprocz tego w szkole jest zbiorka zywnosci dla najubozszych, a Bi ma na poczatku miesiaca wycieczke do teatru. Nie mowiac juz o tym, ze w skrzynce mailowej czeka na mnie ankieta do wypelnienia oraz formularze do okreslenia, w klasach o jakich standardach oraz atmosferze Potworki beda sie dobrze czuly). Bedzie sie sporo dzialo, a oprocz tego mam nadzieje, ze po prostu w koncu przeniesiemy spora czesc zycia na swieze powietrze i pouzywamy spacerow oraz rowerow. Kwiecien nie byl dla nas pogodowo laskawy. Zima nadrabiala zaleglosci i bylo zimno, sniezno i po prostu nieprzyjemnie. Patrze na zdjecia z Polski, lub przez Skype'a na zakopianskie widoki tesciow i Stary Kraj jest juz zielony i pokryty kwieciem. W porownaniu z nim, jestesmy jakies 2-3 tygodnie do tylu. Wiekszosc drzew dopiero ma paki, tylko niektore pokryly sie delikatna, zielona mgielka. Kwitna tylko te najwczesniejsze. Gdzieniegdzie widac nadal krokusy, hiacynty i zonkile dopiero rozkwitaja, a tulipany maja tylko liscie. Nadal jest glownie szaro - brazowo mimo, ze slonce przygrzewa juz dosc mocno.
A poza przyroda, co dzieje sie u nas jeszcze w kwietniu?
Udalo mi sie przekonac Kokusia do lekcji plywania! To taki moj maly sukcesik... Plywanie to wg. mnie wazna umiejetnosc, szczegolnie tutaj, gdzie lata sa gorace i przy niemal kazdym domu basen, a dodatkowo lubimy spedzac czas nad woda. Nie mowiac juz o tym, ze dobre jest ono na wszystkie miesnie, a w szczegolnosci plecow. Nik zas, mam wrazenie, ze ma zla posture. Moze taka jego uroda, ale porownuje go z Bi, ktora jest prosta jak struna i Mlodszy ma jakby przygiete do przodu ramionka. Oczywiscie tutaj opieka zdrowotna jest olewatorska i choc pediatra przy kazdym bilansie oglada kregoslup Kokusia, to nigdy nie znalazla nic niepokojacego. Moze wiec to ja sie czepiam? W kazdym razie Nik ma niestety po kim odziedziczyc skolioze. Ja oraz moja siostra mamy skrzywienia kregoslupa. Moj tata wyraznie sie garbi. Babcia od strony taty, pod koniec zycia miala juz wyraznego garba przywolujacego na mysl dzwonnika z Notre Dame... A ze Nik to taka mini kopia mnie, wcale sie nie zdziwie, jesli i on bedzie mial problemy z kregoslupem. :/ Plywanie jest wiec dla niego bardzo wskazane.
Jak mi sie udalo dokonac tego cudu, skoro jeszcze dwa tygodnie temu Nik zapieral sie rekoma i nogami?
Po prostu, instynkt mi podpowiadal, ze trauma z jesieni moze miec cos wspolnego z tym, ze w grupie, do ktorej trafil, nie bylo innych dzieci. Dorosly by sie ucieszyl, ze "hehe, mam lekcje prywatne, w cenie grupowych". ;) Ale nie dzieciak. Dzieci mysla inaczej i z jakiegos powodu Nikowi zupelnie lekcja "prywatna" nie podpasowala. Przynajmniej tak mi sie wydawalo, pamietajac z zeszlej wiosny, jak Nik w grupie z dwiema dziewczynkami, wyglupial sie i zasmiewal do rozpuku. Zdecydowanie jest on stworzeniem towarzyskim. ;)
Idac tym tropem, kiedy Bi miala swoja pierwsza lekcje, podpytalam instruktorow, ile dzieci maja obecnie na poziomie 1. Okazalo sie, ze czworke. Dobra nasza! ;) Wyslalam maila do koordynatorki zajec na basenie z pytaniem, czy przyjeliby dziecko juz po rozpoczeciu sesji. Przyjeliby. Ok, pozostalo "urobic" Kokusia.
Ktoregos wieczora kilka dni pozniej, wspomnialam mu wiec, ze gdyby chcial jednak zapisac sie na lekcje plywania, to bedzie mial w grupie kilkoro dzieci. Zgodnie z moimi przewidywaniami, Nik zastrzygl uszami: "A sa tam jacys chlopcy?".
No kuzwa! Dopytalam czy sa dzieci, nie przyszlo mi do glowy, ze tu plec ma niestety znaczenie! Mialam jednak nadzieje, ze na czworo dzieci trafi sie choc jeden przedstawiciel plci meskiej. ;)
Juz od czwartku wspominalam Kokusiowi niby od niechcenia, ze jesli chce to mozemy pojechac na basen i sprawdzic czy jacys chlopcy sa w "jego" grupie. Z Nikiem jest tak, ze gdybym naciskala, zaparlby sie na amen. Ale pozostawiony z wolnym wyborem, czesto w koncu sam dochodzi do oczekiwanych przeze mnie wnioskow. Tak bylo ze sprawdzeniem basenu. Pierwsza reakcja: "Nie!". Nie i koniec. Pod wieczor nie byl jednak juz pewien. W piatek juz gotow byl sprobowac, zastrzegajac jedynie, ze on tylko chce sprawdzic i zebym go absolutnie nie zapisywala od razu. Ale na pytanie, czy jesli w grupie bedzie jakis chlopiec, to pojdzie poplywac, stwierdzil, ze tak.
Bylismy na dobrej drodze. :)
Nadeszla sobota rano. I tu na poczatku zonk, bo Kokusiowi sie odwidzialo i stwierdzil, ze pojechac na rekonesans - tak, ale plywac - absolutnie nie. :/ Juz mialam sobie odpuscic, bo nie chcialo mi sie tracic nerwow oraz czasu, ale stwierdzilam, ze co mi zalezy. I tak juz wczesniej wstalam... Bez wiekszych nadziei zapakowalam wiec kapielowki oraz recznik Nika i pojechalismy.
Jest! Jeden chlopiec! Jeden jedyny rodzynek, ale jest! :D Co na to Kokus? Nie, on jednak nie chce plywac...
Myslalam, ze go tam udusze!
Siedze i przekonuje: a moze sprobuj, zobacz jak fajnie! Dzieci sie smieja, chlapia, wyglupiaja!
Na basenie goraco i duszno jak w dzungli, pot mi splywa po doopie, ale ten nie i nie, ale widze ze patrzy na dzieciaki w wodzie z usmiechem z serii "tak bym chcial, ale sie boje". Minelo dobre 10 minut (a lekcje sa polgodzinne!) i juz mialam dac sobie spokoj, kiedy Nik nagle stwierdzil, ze jednak chce!
Bieg do auta po jego rzeczy, bieg do przebieralni, bieg znow na basen i... sukces! Nik cala lekcje spedzil z usmiechem od ucha do ucha i oswiadczyl, ze jednak chce na plywanie chodzic! :D
Po lekcji, na rozgrzanie - jacuzzi :)
I trzymajcie kciuki, zeby do soboty mu sie nie odmienilo... ;)
Bi na szczescie zadnej zachety nie potrzebuje. Sama pruje na basen, poganiajac mnie jeszcze po drodze. ;)
Ta rozowa plama w wodzie to Bi. ;) Czepek tym razem nie zdal sie na nic, bo jakos zle go jej nalozylam, podniosl sie do gory i w rezultacie, cale wlosy miala mokre :/
Niestety, po zimie wyraznie brak jej kondycji. Widzialam ze w polowie basenu juz lekko wymiekala... Kilka razy az na wpol zerwalam sie z krzesla, bo Bi poplynela sporo do przodu, po czym widzialam, ze brakuje jej sil i probuje doplynac do brzegu. A instruktorka zajeta duzo wolniejszym, nowym chlopcem, ktory plywa z gabkami i nawet nie chce mu sie machac za bardzo nogami. Nie wiem jak to dziecko dostalo sie na poziom 3... :/ W kazdym razie, na szczescie zawsze Bi jakos do tego brzegu doplywala. ;)
Niestety, w tym tygodniu Bi chyba czeka przerwa od basenu, bowiem sie pochorowala... :/ W poniedzialek rano otrzymalam dwa telefony ze szkoly. Pierwszy, ze Bi przyszla do pielegniarki, narzekajac, ze czuje sie "dziwnie". :D Nie ma kataru, ani nie boli ja gardlo, tylko to "dziwne" samopoczucie. ;) Okazalo sie, ze ma stan podgoraczkowy - 37.5. Wedlug tutejszych regulaminow, to nie jest jeszcze goraczka i pielegniarka poinformowala mnie, zeby po prostu miec na nia oko. ;) Niestety, pol godziny pozniej otrzymalam telefon, ze Starsza wrocila do gabinetu, bo poczula sie gorzej. Tym razem miala juz 37.8. Ledwie trzy kreski wyzej, ale dla pielegniarki to jest juz goraczka i polecono mi, ze ktos musi po nia przyjechac. Po konsultacji z M. i przeliczeniu urlopowych dni, padlo na mnie. ;)
I tak spedzilam polowe poniedzialku. Bi, po zbiciu goraczki nie miescila sie w skorze. Apetyt tez jej dopisywal i juz zaczelam sie zastanawiac czy to nie jakas pomylka, ale na wieczor temperatura znow podniosla sie do 38, Bi zaczela narzekac, ze jest zmeczona i jej zimno, nie dokonczyla nawet wieczornej miseczki owocow (ktore uwielbia) i poszla spac wczesniej od Kokusia. Poza tym miala wyraznie przytkany nos i od czasu do czasu sobie odkaszlnela. We wtorek (dzis) znow wiec zostalam z nia w domu. Na szczescie goraczka juz nie wrocila, Bi wyraznie lepiej sie oddycha, a kaszel praktycznie ustal. Kie licho? :O
W kazdym razie jutro do szkoly juz idzie, bo kiedy jest zdrowa, z nudow po prostu odbija jej palma i jest zwyczajnie nieznosna. ;)
Tymczasem mialam wrzucic zdjecia koncowego urzadzenia pokoi Potworkow i nie zdazylam. M. zdecydowal sie bowiem zaczac wymiane podlogi w naszej sypialni, a to oznacza, ze chwilowo spimy w pokoju Kokusia, a dzieciaki zamieszkaly razem. ;)
Burdello na kolkach, ale przynajmniej teraz wiemy, ze na upartego, pokoje Potworkow pomieszcza dwoje dzieci. ;)
To tez troche taka proba generalna aranzacji noclegowej przed przylotem tesciow. To juz tylko 1.5 miesiaca, ojej!
Wymiana podlogi okazala sie wcale nie takim prostym procesem. M. rozwalil chyba wszystkie paluchy, a w jednym omal nie obcial nozykiem calego opuszka. :O Poza tym "polamany" jest od pozycji na kleczkach, ma parszywy humor i narzeka na caly swiat.
Stan z soboty
Ale robota szybko posuwala sie do przodu i dzis wlasnie M. skonczyl. W sumie zajelo mu to jeden dzien i dwa popoludnia. Niezle!
Tak wygladalo to w poniedzialek. Teraz podloga lezy juz w calym pokoju
Mam cichutka nadzieje, ze jutro M. zlozy lozko i poprzenosimy meble z powrotem. Potem zostanie juz zawieszenie obrazkow i bede mogla cieszyc sie moja sypialnia. Przynajmniej do przylotu tesciow... ;)
Tymczasem w niedziele, korzystajac z pieknej pogody, M. zrobil sobie krotka przerwe i wzielismy nasza piese na jej pierwsza przechadzke po sasiedztwie. A na koncu ulicy prostopadlej do naszej, znalezlismy taka tabliczke:
:D
Zeby byla jasnosc, zadnych kurczakow, ani nawet kurnika nie namierzylam. ;)
Dzis zas, korzystajac z tego, ze bylam w domu, wzielam sie za pieczenie. I musze napisac, ze uwielbiam moja kuchnie! No, moze szafki to nie do konca, ale jej rozmiar na pewno! ;) W starym domu, kiedy ustawilam na blacie mikser, praktycznie nie bylo juz naokolo miejsca. Potworki dostawialy krzesla, a ja z trudem sie miedzy nich wciskalam, zeby cos dorzucic do michy. A tutaj, prosze:
Pomocnicy, czy raczej przeszkadzacze :D
Mikser stoi, Potworki siedza obok, a dookola jeszcze kupa przestrzeni. A to tylko czesc blatu w kuchni!
A co pieklam?
A probny torcik na urodziny Bi. ;)
Torcik Oreo, choc lepiej pasuje "torcik Z Oreo, bo oprocz dekoracji na wierzchu, nie zawiera tych ciastek wcale ;)
Wybaczcie ten niechlujny wyglad tortu. Nie dosc, ze marna ze mnie dekoratorka, to jeszcze ten pieklam na sprobowanie. Jesli bedzie smaczny, upieke go ponownie juz na urodziny Bi. Jesli wyjdzie paskudny, zamowie inny w cukierni. :D
Potworki sa wielkimi fanami ciasteczek Oreo, stad taki tort, a nie inny. Osobiscie uwazam, ze to najgorsze markizy na swiecie i siegam po nie tylko jesli jestem juz bardzo zdesperowana. Wroc. Wlasciwie niemal wcale po nie nie siegam. Zjadlam moze 2-3 sztuki w zyciu. ;) Poniewaz jednak tort ma byc na urodziny Starszej, a nie moje, a trafilam w sieci na bardzo prosty przepis, postanowilam sprobowac. Zawsze moge zdjac ciastko z wierzchu, oddac Potworkom i pozrec reszte. ;)
I tym slodkim akcentem, sie zegnam! Do przeczytania (raczej) w maju!
Trzymam kciuki, żeby Nik się jednak nie rozmyślił z tym pływaniem. A ta Wasza podłoga jest śliczna!u Was zimno, a u nas było ciepło i takie burze ze człowiek nie wiedział, gazów się schować.. Pocieszę Cię, że u nas teraz też zimno. W pon mieliśmy 24 st a wczoraj już tylko 16, dziś i jutro ma być po 12. Pada deszcz i jest smutno. Już wolę te upały :) ale majówka zapowiada się upalnie :D a dzieciaki razem w pokoju się nie kłócą? ;) buźki, do następnego!
OdpowiedzUsuńNajpierw byl bunt, ze dlaczego razem, ale szybko sie dogadali. Tak naprawde osobne pokoje maja dopiero od 2 miesiecy, wiec sa przyzwyczajeni. ;)
UsuńU nas pogoda w kratke. Kilka dni upalow, ziab, troche cieplej, znowu ziab, nagle upaly i tak w kolko. Zwariowac mozna! :/
Jakie bordello? Dawno nie widziałam takiego porządku :P
OdpowiedzUsuńDobrego maja :)) No i wszystkiego najlepszego dla Bi, już teraz piszę! :)
Dziekuje w imieniu solenizantki!
UsuńA zdjecie nie oddaje caloksztaltu. ;)
Burdel to jest u nas :D U Was to ewentualnie lekki nieład, choć jak dla mnie to to nawet nieład nie jest :D
OdpowiedzUsuńCo do Oreo, to robiłam raz taki krem do tortu: ubić 250 gram kremówki, dodać 250 gram mascarpone oraz z dziesięć lub więcej posiekanych lub zblenderowanych ciasteczek Oreo. Pyszny :)
U nas wiosna już zielona, choć ochłodziło się ostatnio. Ciekawy, jaki będzie maj... :)
Hihi, tak jak pisalam Rivulet, zdjecie nie obejmuje calego pokoju... ;)
UsuńDzieki Ci za ten pomysl, zeby ciasteczka dodac do kremu! Wyszedl pyszny, choc mi i tak najbardziej smakowal bez ciasteczek, za to zmieszany z odrobina dzemu. Nastepnym razem musze pokombinowac z jakimis owocami. ;)
U nas pogoda w taka kratke, ze zwariowac mozna. I caly czas prognozy sie zmieniaja, nie mozna zaplanowac nic na dluzej niz 2 dni wprzod.
Ja bardzo lubie ciasteczka Oreo, chociaz nie w calosci, ale te ich czarna czesc, tj same herbatniki. Czesto ich nie jadam, bo to jest, prawde mowiac, typowa amerykanska pasza. Tuczaca, bardzo chemiczna.
OdpowiedzUsuńPodloga w waszej sypialni jest bardzo ladna. Lubie ciemne podlogi.
Brawa dla Nika-plywaka!
Dzieki!
UsuńNiestety, Oreo to sama chemia, dlatego Potworkom je wydzielam po trochu, bo oni (szczegolnie Nik) zezarliby cale opakowanie przy jednym posiedzeniu. ;) Ale mi samej nie smakuja po prostu.
Bordello? To Ty kobieto chyba nie widziałaś pokoju Juniora :))
OdpowiedzUsuńBrawo Kokuś, podłoga piękna, mam identyczną w korytarzu na górze :)
Oreo też nie lubię, za słodkie dla mnie.
Prawda, za slodkie i ogolnie niesmaczne, choc kazdy ten smak ma inny i wiele osob je lubi.
UsuńZdjecie pokazywalo tylko kawalek pokoju, ale wierz mi, tam panowal rozgardiasz do kwadratu. ;)
Faktycznie nieciekawa pogodę mieliście w kwietniu. U nas było ouepięk i ciepło, ale od wczoraj się popsuło i pada :/ Ciekawe jaki będzie maj??
OdpowiedzUsuńPodłoga piękna. A z basenem to super, że jednak Nik dał się przekonać!
Tort wygląda fajnie, a jak smakowało?
Torcik smakowal pysznie! Na wlasciwe urodziny krem zmieszalam z pokruszonymi ciastkami i gosciom smakowal, ale ja wole jednak bez.
UsuńU nas nawet poczatek maja sredni. Trzy dni mielismy upaly, a teraz chociaz w dzien jest te 20-22 stopnie, to w nocy 9-10 i ranki sa okropnie zimne...
Komodę i jedno (to drewniane) łóżko mamy takie same. IKEA górą;)))
OdpowiedzUsuńZ OREO u nas tak samo - Maluchy uwielbiają a dla mnie są fuj;))) Tak jak uwielbiam słodycze, tak OREO omijam szerokim łukiem.
Pokój z ramkami, książkami, zabawkami i kwiatami na ścianie ożył:)))
Ozyl az za bardzo. Mnie ten pokoj zaczyna przytlaczac, ale najwazniejsze, ze Bi go lubi. ;)
UsuńLubie Ikee za prostote ich mebli. Cena tez ma znaczenie - przy Potworkach za 2-3 lata te meble beda wygladaly tragicznie. Wtedy docenie, ze wydalam na nie kilkaset dolcow, a nie kilka tysiecy. ;)
W Polsce znowu kwietniowe lato, oby latem wiosny ie było.
OdpowiedzUsuńPokoik przeslodki.
Dużo blatu w kuchni to jak skarb.
A wiesz ze ja tez nie znoszę oreo :) i podzielam Twoje zdanie na jego temat.
Za basen trzymam kciuki.
Buziole
A ja czekam na to cieplo i czekam i co nas podrazni przez 2-3 dni, to znow robi sie chlodniej. :/
UsuńPokoik przeladowany, ale najwazniejsze, ze Bi sie w nim dobrze czuje. ;)
To prawda, ze im wiecej blatu, tym lepiej. Chociaz my jakos upodobalismy sobie z M. ten sam obszar i wszystko tam robimy. A obok kupa pustej przestrzeni. ;)
Wow, pięknie wygląda sypialnia! A co do Nika... ciężki przypadek, coś na ten temat wiem...
OdpowiedzUsuńCiezki, oj ciezki... Nie rozumiem jak dziecko, ktore na rowerze zapieprza niczym male kamikadze, moze miec taka awersje to wszelkich innych sportow... :/
UsuńNie przesadzaj, nie widziałaś mojego tortu - z jednej strony 25 cm z drugiej 15 :D Ale był pyszny więc goście mi wybaczyli choć śmieją się ze mnie do tej pory ;) Pokoje super, czekam na efekt końcowy :)
OdpowiedzUsuńNika trzeba sposobem i działa :) Ma charakter ten Twój synek, mały buntownik bez powodu ;) Super, ze oboje chodząna basen, a w czasie ich zajęć nie ma grupy dla dorosłych? Może byś skorzystała? Albo jakaś sauna czy coś, tak żeby wypełnić czas?
Niestety, zajec dla doroslych w tym czasie nie ma. To znaczy, moglabym wykupic czlonkowstwo w klubie i po prostu sobie w tym czasie plywac, ale Potworki maja teraz zajecia o roznych porach, wiec kiedy jedno plywa, ja pilnuje drugie.
UsuńNiestety, wlasciwy tort urodzinowy wyszedl znacznie gorzej, ale najwazniejsze wlasnie, ze byl smaczny. ;)
Nie wiedzialam, ze Tescie sie szykuja do was. Pamietam, ze kiedys byla o tym mowa.
OdpowiedzUsuńWspolczuje tych wirusowek ciagle, u Nas spokoj...
Pogoda niestety nie rozpieszcza... ale i tak jest lepiej niz w marcu..
U nas tez pogoda zupelnie nie-amerykanska. O tej porze powinno juz byc znacznie cieplej. :/
UsuńTak, tescie sie szykuja i z jednej strony ciesze sie, ze zajma sie Potworkami przez lato, ale z drugiej musze im oddac moja kochana sypialnie, no i zawsze to dwie dodatkowe (dla mnie prawie obce) osoby w domu...
Kochana! A gdzie Ty tam widzisz bałagan? Pokazałaby Ci zdjęcie z pokoju Młodej po jej zabawie, ale się wstydzę. To widok jakby tornado przeszło ! ;)))
OdpowiedzUsuńBrawo dla Nika! Trzymam kciuki żeby się nie zraził czymś i zdania nie zmienił. ;)
Torcik wyglada smakowicie, zjadłabym nawet z oreo, których nie lubię, ale jak człowiek ogranicza cukier to ma ochote na wszystko ;)))
Zatem oby do maja!!!
;)
Haha, to prawda, ze na bezrybiu i rak ryba i nawet Oreo sie przelknie! :D
UsuńNo z Nikiem i basenem to ciezka sprawa, ale poki co chodzi...
Ja też nie rozumiem o co chodzi z tym oreo, paskudne są te ciastka! Ale tort bombowy!
OdpowiedzUsuńCzy to jest jakiś idiom na nazwanie dziecka "które nosi" (rozrabia)? ->"po zbiciu goraczki nie miescila sie w skorze".
Doskonale Cię rozumiem w sprawie basenu. Mój młody wymiękł już dawno, nie chce chodzić, bo "już umie pływać"! Ha! Ja się uparłam, bo zdanie na temat pływania mam takie jak Ty, że po pierwsze ważna umiejętność, po drugie ćwiczenie ogólne, więc powiedziałam sobie, że trudno, niech marudzi, te 45 minut może się pomęczyć, nic mu nie będzie. Traumy mu też nie zrobię, bo poza lekcjami pływania to wodę uwielbia, wszelkie wygłupy, zjeżdżalnie itp. więc wody mu nie obrzydzę. A najlepsze jest to, że najpierw jęczy, ze trzeba jechac na basen, a po wyjsciu z basenu jest zachwycony, ze tak bylo fajnie!
Z moim jest gorzej, bo jak sie uprze, ze nie bedzie, to taka histerie urzadza, ze ulegam (wiem, niepedagogiczne) bo mi wstyd przed ludzmi. I wiem, ze gdyby uznal, ze nie chce, to musialabym go sila przebrac i wrzucic do basenu. Nie ma z nim czegos takiego jak negocjacje. :/
UsuńNo tak. ;) Moje Potwory moga byc naprawde chore, na antybiotyku, ale jak goraczka spadnie, to szaleja niczym zdrowe dzieci. ;)
Tort byl bardzo smaczny. Wystarczylo zdjac z wierzchu ciastka i oddac dzieciom. ;)
Burdel? Boże kochany, Agata, zapraszam do nas :) zobaczysz prawdziwe el burdello :D
OdpowiedzUsuńJa też czekam na maj, a został nam już do niego tylko mały kroczek. U nas rzeczywiście- wszystko już się zieleni, kwitnie, pachnie... i stało się to w tak krótkim czasie, że prawie nie udało mi się uchwycić moich ukochanych magnolii!
Super wieści co do Kokusia. Pływanie jest fajne :) Jako dziecko lubiłam, teraz może niekoniecznie, ale masz absolutną rację, że to jednak cenna umiejętność. Do tej pory łapię się na tym, że jak mi ktoś dorosły mówi, że nie umie pływać, to jestem w szoku :)
Hm... Torcik oreo :) No cóż- jak zwał, tak zwał- ważne, żeby przepis był prosty, a tort smaczny :) Rany... Bi już 7lat... Jak ten czas NAPRAWDĘ szybko leci. To już poważny wiek.
Wszystkiego dobrego dla Was!
No moze burdel to bylo niewlasciwe slowo. Bardziej scisk i rozgardiasz. ;)
UsuńU nas tez nagle zielen wybuchla, ale temperatura to zarty sobie stroi! W sobote ma byc 13 stopni! :O
Ja plywac nadal lubie, tylko musze miec ciepla wode. ;) W tutejszych basenach zawsze niemozebnie marzne. :)
I tez w szoku jestem kiedy dorosla osoba nie potrafi plywac. Wiadomo, sama nie jestem wybitnym plywakiem, ale zeby tak kompletnie nic, nul? ;)
Przepis na ten torcik jest prosty jak barszcz, co nie zmienia faktu, ze na wlasciwe urodziny Bi mi czesciowo nie wyszedl. Normalka. :D
W sprawie bałaganu, to go jeszcze nie widziałaś, jak sądzę ;) Zapraszam do pokoju Łucji :)
OdpowiedzUsuńWidzialam, wierz mi. Musze zrobic fote bawialni Potworkow. :D
Usuń