Co mozna powiedziec o Niku stojacym jedna noga w czterech latach, a druga juz w pieciu? Chyba wlasnie, ze jest taka mieszanka dzidziusiowatosci i bystrego lobuzerstwa. ;)
Nadal jest niemozliwa maruda. Marudzi kiedy mu cos nie pasuje (a zawsze znajdzie cos, co mu sie nie podoba...), ale marudzi tez kiedy pozornie wszystko wydaje sie ok. Jesli nie marudzi to strzela fochy i obraza sie zupelnie bez powodu... Podczas ostatniego kempingu, M. wyrazil rozczarowanie zachowaniem syna, stwierdzajac, ze wydawalo mu sie, ze w tym roku Nik bedzie juz na tyle duzy, zeby chlonac wycieczki oraz nowe miejsca... A tu jednak trzeba jeszcze poczekac az Mlody podrosnie... Najpierw przytaknelam, ale po chwili sobie uswiadomilam, ze to nie tak... Kiedy dwa lata temu jechalismy na pierwsze rodzinne wakacje do Karoliny Poludniowej, Bi miala 4 lata i 2 miesiace, byla wiec nawet o pare miesiecy mlodsza niz Nik jest teraz. A pamietam, ze zachwycona bylam kiedy Starsza z entuzjazmem poznawala nowe miejsca, wszystko ja cieszylo i wszystko sie podobalo...
Niestety, obawiam sie, ze malkontenctwo Nika ma niewiele wspolnego z wiekiem, a duzo z osobowoscia. ;) Podejrzewam, ze juz zawsze Mlodszy bedzie chodzil wiecznie naburmuszony i narzekajacy na kazda, najmniejsza niedogodnosc. Trzeba albo zacisnac zeby, albo zrezygnowac z rodzinnych wypadow. Chociaz, co ja pisze! W domu dla Kokusia tez znajda sie tysiace powodow do marudzenia, a wycieczki sa przynajmniej odskocznia dla naszej pozostalej trojki! ;)
Ta nasza 4-i-pol-letnia maruda ma tez jednak milsza strone charakteru. Nik jest pieszczoszkiem i przytulasem. Bardzo czesto, kiedy snuje sie po domu jeczac (lub wrecz ryczac) o wszystko i o nic, a upominanie i strofowanie nie pomaga, pytam czy chce sie moze przytulic. W 99% o to mu wlasnie chodzi. O moment czulosci, kiedy mama chociaz przez kilkanascie sekund przytuli i potrzyma blisko. ;) Szkoda, ze Nik, chociaz taki wygadany, nie potrafi tej potrzeby zwerbalizowac. Zamiast tego, smeci, jeczy, placze, tupie nogami i ogolnie sam nie wie co ze soba zrobic. ;) Przytulony, zapomina o fochach i marudzeniu. Przynajmniej na momencik. ;)
Wiem jakie skutki ma chwalenie dziecka na blogu i wahalam sie czy cos pisac... ale ze to polroczne podsumowanie, to chyba zaryzykuje i napisze. ;)
Wydaje sie, ze Nik poczynil postepy w odpieluchiwaniu na noc (ale ciiii...). A w kazdym razie, od 2-3 tygodni znacznie spadla czestotliwosc nocnego przebierania oraz zmiany poscieli. ;)
Nie pamietam czy pisalam na blogu, ale jakies 2 miesiace temu stwierdzilismy, ze dosc juz nocnej pieluchy. Glownym powodem byla nawracajaca wysypka na pupie oraz udach Mlodszego. Na czterech literach byly to swedzace krosty, ktore Nik rozdrapywal az do krwi. Na udach, w miejscach gdzie pielucha ocierala sie o nogi, zrobila sie Kokusiowi twarda, sucha skorupa, rowniez swedzaca, ktora Mlodszy takze drapal do krwi. Sprobowalismy kilka rodzajow pielucho-majtek, ale nie zauwazylismy zadnej roznicy. Kremowanie pomagalo tylko doraznie. W koncu stwierdzilismy, ze delikwent ma juz skonczone 4 lata i chociaz planowalismy poczekac z odpieluchowaniem w nocy do lata i cieplej pogody, uznalismy, ze raz kozie smierc.
Nie ukrywam, ze przez grubo ponad miesiac to byl koszmar i wielokrotnie mielismy (szczegolnie M.) chwile zwatpienia. Potworki zasypiaja okolo 20:30, ja klade sie przed 23. Zanim sama klapne z ulga w lozko, praktycznie na spiocha wysadzam Mlodego. M. wraca z pracy okolo 1-2 w nocy i on tez wysadza Nika. Nasza zmora okazalo sie to, ze Mlodszy spi jak zabity, nawet kompletnie zasikany. Bi zawsze budzila sie, kiedy zrobilo jej sie "mokro", natomiast Nik spi w najlepsze. I niestety, mimo pilnowania, zeby nie pil za duzo przed spaniem, czesto juz o 23, kiedy szlam zabrac go do lazienki po raz pierwszy, bylo juz za pozno. Albo, jesli o 23 byl suchy, to mimo wysiusiania sie, nie wytrzymywal nawet do 1 w nocy i mokrego znajdowal go M. :/
Odpukac jednak, od niedawna zauwazamy postep. Wysadzany dwukrotnie w nocy, Nik wytrzymuje do rana. Na kempingach, gdzie spi w spiworze i nie ma mu jak dac podkladki pod pupe (nie mowiac juz o zrobieniu prania w razie "wypadku"), nakladamy mu pieluchomajtki, ale rano sa one suche.
Dopoki jednak Mlodszy nie zacznie sam rozpoznawac nawet przez sen cisnienia w pecherzu i wstawac w nocy do lazienki, nie odtrabie oficjalnego sukcesu. :D
Co poza tym ciekawego o Kokusiu...
Maly madrala zna juz caly alfabet. To znaczy zna wszystkie duze literki i wiekszosc malych. Klopot ma z typowymi: b i d, p i q, itd. Myla mu sie tez male L (l) oraz duze i (I), bo Amerykanie ucza je pisac po prostu jako kreske i badz tu czlowieku madry. ;)
Poza tym Nik, zaczyna okazywac zainteresowanie pisaniem. Oczywiscie tylko wtedy, kiedy ma ochote. Jednak postep jest. Do niedawna na moja sugestie zeby cos przepisal, slyszalam, ze on nie umie, nie chce, jest malutki (jakie to wygodne! :D) i w ogole. Ostatnio jednak, chcial zebym mu napisala "Lion guard" (taka bajka, dla nieswiadomych). A ja cwaniara, zamiast napisac na podetkanej kartce, naskrobalam to na karteluszku, po czym dalam synowi do przepisania. I co? Przepisal! Owszem koslawo, nierowno, ale przepisal. Czyli umie, tylko potrzebuje dobrej motywacji. ;)
Ogolnie, motoryka mala w koncu idzie do przodu. Nik znienacka polubil prace plastyczne. Teraz, wzorem siostry, caly czas cos smaruje po kartkach, koloruje, wycina, po czym skleja czesci klejem, tasma, tudziez spina zszywaczami. Kartki, klej, tasma klejaca oraz zszywki do zszywacza ida u nas jak woda. Nawet dziadek zaczal ostatnio przynosic wnukom w prezencie bloki rysunkowe! :D
Wszystko to jednak sprawia, ze Nik cwiczy sobie raczki, a ze niezbedne bedzie mu to w przyszlym roku w zerowce, wiec chwale wszystkie prace plastyczne pod niebiosa i fukam na Bi, ktora kreci nosem, ze to takie "scribbles" i ze ona potrafi duzo lepiej i ladniej... ;)
I czekam na ten rysunek kwiatka, ktory Nik obiecuje mi co wieczor kiedy daje mu buzi na dobranoc, a nastepnego dnia i tak rysuje kolejny samochod. Dla mnie, rzecz jasna. ;)
Grymasy przy jedzeniu obiadow trwaja nadal, niezmiennie. Musze jednak przyznac, ze Nik, ze swoim nieco bardziej ugodowym charakterkiem (w porownaniu z siostra), daje sie latwiej przekupic. Bi, kiedy uprze sie, ze czegos nie zje, nie tknie tego nawet pod grozba glodowki az do dnia nastepnego. I twardo wytrzyma. Wiem, bo juz przerobilismy raz taka sytuacje. Nikowi wystarczy zagrozic brakiem deseru, a zjada wiekszosc z talerza. Pisze wiekszosc, bo wyjatkiem sa warzywa i owoce. Z tych Nik je wylacznie banany oraz marchewke z zupy. I skubnie czasem ogorka kiszonego. No cholera mnie czasem bierze! Czekam az dojrzeja maliny w ogrodzie, bo w zeszlym roku jadl je chetnie z krzaczkow. Sklepowych nie ruszy. Podobnie, nie moge sie doczekac groszku oraz jezyn. Te rowniez chetnie zjadal jesli mogl je sam zerwac. Niewiele tego, ale zawsze to jakies urozmaicenie w diecie...
Kilka dni temu, przydarzyl sie Kokusiowi kolejny "pierwszy raz" i to niestety z tych malo przyjemnych. W zasadzie byl to rowniez moj pierwszy raz, jako matki. Mianowicie Mlodemu wbil sie kleszcz. Na glowie, we wlosach. :( Cale szczescie, ze fryzura krotka, a Nik jest blondynem. Posadzilam go na blacie w lazience zeby umyc mu zeby i w odbiciu w lustrze dojrzalam ciemna plamke. Oczywiscie rece zaczely mi sie trzasc i wpadlam w panike, w myslach przeklinajac druga zmiane M., sprawiajaca, ze sama musze radzic sobie z takimi przypadkami... Na szczescie, doslownie kilka dni wczesniej, przed kempingiem, kupilam takie fajne urzadzonko do wyciagania kleszczy. Peseta bym sie juz nie odwazyla, majac w pamieci jak wyciagalam kleszcza M. i tylko urwalam mu odwlok... :/ Tutaj jednak kleszcz wyszedl bez problemu, nie musialam nawet mocno ciagnac. Mam nadzieje, ze oznacza to iz jeszcze sie do konca nie wbil. Nastepnego dnia zadzwonilam do pediatry, ale tak jak przypuszczalam, nie podadza antybiotyku zapobiegawczo. Mam przez dwa tygodnie obserwowac Malego i gdyby dostal wysokiej goraczki, albo wystapila wysypka gdziekolwiek na ciele, mamy sie zglosic. Kleszcza tez zachowalam na wszelki wypadek, chociaz z tego co czytalam, testowane sa tylko te opite. "Nikowy" jest zupelnie plaski...
Mam tez nadzieje, ze to byl pierwszy i ostatni raz. Dawno sie tak nie zestresowalam. A musialam zachowac spokoj, bo widzac moje zdenerwowanie, plakac zaczal Nik. Na szczescie udalo sie mi opanowac i Mlodszy juz po chwili smial sie z calej "przygody". Mi do smiechu nie jest az do dzisiaj... :/
I to chyba na tyle z wazniejszych watkow. Bilansu oczywiscie nie mamy az do grudnia, ale zmierzylam Nika przy naszej domowej miarce i wyszlo mi rowne 108 cm. Wychodzi, ze przez 6 miesiecy urosl 4 cm! Niezle!
Jutro mamy uroczyste pozegnanie przedszkola, tzw. "graduation". Nik gada o tym caly tydzien. Podobno maja spiewac piosenki, chociaz Nik cos tam mruczy pod nosem, ale glosno nie zaspiewa za zadne skarby bo sie"wstydzi". No, jak on sie wstydzi matki oraz siostry, to nie wiem jak zaspiewa przed 30stka rodzicow? ;)
Na pewno dam Wam znac jak mu poszlo w kolejnym poscie. ;)
No i fajnie synek rosnie. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńTylko za maluszkiem w domu teskno... :)
UsuńMa sobie swoj charakterek ten Mały -Duży Brzdąc . Fajnie , że wciąż chce się przytulać !
OdpowiedzUsuńMa charakterek marudny i wybuchowy, ale jednak slodki i wrazliwy. W zyciu nie pomyslalabym, ze taka kombinacja jest mozliwa, a jednak! :)
UsuńMoja poprzednia Podopieczna z siusianiem w nocy miała to samo. Jej brat też. Wysadzani co 2,5g w nocy a sikanie i tak jest. Li ma specjalne urządzenie które jak poczuje wilgoć to piszczy i wybudza wtedy dziecko. Ale generalnie nie jest to łatwe. I co ciekawe, mając pieluchomajtki noc sucha, bez nich.. Mokro. Dobrze, że jeszcze możecie się przytulać, są dzieci które nawet jako maluchy tego nie chcą (Rysio na przykład). Buźki!!
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze Bi w wieku Rysia tez nie lubila przytulania? Dopiero tak z 2 lata temu nagle wyszedl z niej pieszczoch... :)
UsuńMam nadzieje, ze Nik w koncu sie z tym sikaniem ogarnie, bo ile mozna... :/
Moj Mlody urodzinki we wrzesniu , a graduacja ppd koniec czerwca. On w przeciwienstwie do Nika spiewa mi wszystkie piosenki od miesiaca, kazemi pisac na kartce tekst I spiewac razem z nim :-) rosna nam dzieciaki!
OdpowiedzUsuńNo prosze! Moj nic! Ale na zakonczeniu okazalo sie, ze wychowawczyni prosila dzieci, zeby piosenki to byla niespodzianka dla rodzicow, to moze dlatego. ;)
UsuńMarudzenie... U nas przoduje w tym pierworodny, a mnie czasem trafia :)
OdpowiedzUsuńJa mam ochote powtorzyc zaslyszane w dziecinstwie: "zaraz ci wleje, to przynajmniej bedziesz wiedziec o co placzesz!" :D
UsuńU nas Oliwka ma takie dni, że choć wszystko niby jest ok, to ona i tak marudzi o wszystko, a mnie wtedy krew zalewa...
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że Nik ma już tyle lat, a to oznacza, że Oliwia ma o rok więcej, masakra :P
Masakra, masakra! Ty masz jeszcze malego Jasia, a mi wszystkie maluchy z domu poznikaly! ;)
UsuńNik ma kurcze takie dni codziennie! Szlag mnie trafia! ;)
Nikus mimo marudzenia ;) slodycz do schrupania!!!
OdpowiedzUsuńJest slodki, trzeba mu to przyznac. To takie kochane, wrazliwe, madre dziecko. Za wrazliwe... Nie bedzie mu w zyciu latwo... :(
Usuń...Muszę robić mniej przerw od bloga... Co tutaj wejdę to te twoje dziecki starsze ;)))
OdpowiedzUsuń:D
Przygody z kleszczem nie zazdroszczę. My tu niby na wsi przyzwyczajeni, a i tak stres. Kot mimo aplikacji kropli i obroży przynosi ich po... siedem :/
U nas tez zazwyczaj kleszcze przyjezdzaly na psie, a w tym roku jeszcze zadnego na niej nie widzialam. Za to laza po domu i po... dzieciach... :/
UsuńMy w tym roku jeszcze nie zaliczyliśmy kleszczowej przygody i oby nas ominęło. Fajne te Twoje półroczne podsumowania :) Nik to już prawdziwy chłopczyk :) Mnie te pieluszki na noc też już dręczą ale Młoda raz zawola, czasem nie i nie wiem czy ja kłaść bez :/ Zaczekam miesiąc, skończy trzy lata to zdejmujemy
OdpowiedzUsuńMnie to tez meczy, ale Nik jest niemozliwy. Spi jak zabity i zupelnie nie czuje, ze mu sie chce. Wczoraj zasnal wieczorem na kanapie i co? Oczywiscie sie posikal! :( Nie wiem czy uda nam sie z odpieluchowaniem na noc do 6 albo i 7 urodzin! :/
UsuńA ja się łudziłam, że z tego marudzenia się wyrasta 😂😂😂 musze zrobić skok na hurtownie melisy...
OdpowiedzUsuńGratulujemy Nikowych postępów 😘
Ja tez tak myslalam. ;) Niestety, mimo, ze z wiekiem dzieci sie zmieniaja, to najwyrazniej wrodzona zrzedliwosc pozostaje. ;)
Usuńu nas też był kleszcz, ale na mojej nodze. Też miałam stresa.
OdpowiedzUsuńU nas z sikaniem na szczescie spokój. Junior ma 3 lata i 8 miesięcy, a całkowicie (łącznie z nocą) odpieluchowalismy go rok temu w wakacje i od tamtej pory tylko raz się zsikał w nocy. Tak to zawsze woła i wybudza się jak go cisnie :)
A poza tym to podobnie jak Kokus :)
Zazdroszcze... Nie wiem ile sie jeszcze bedziemy bujac z pieluchami. :( Ale Nik jak zasnie, to kaplica. Wczoraj przysnal na kanapie i sie posikal. :(
UsuńNa te 4 i pół - wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńZ kleszczem nie zazdroszczę nerwów :(
A postępów gratuluję :)
Dziekuje w imieniu Synka!
UsuńU nas jest potworne kleszczowisko, ale zazwyczaj wczepialy sie w psa, a nie dzieci. :(
Podziwiam Cię, że zabrałaś się w ogóle do wyciągania tego czarnego paskuda. Ja bym chyba najpierw umarła ze strachu, a potem gnała do przychodni :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za zakończenie procesu odpieluchowania! My dopiero zaczynamy, na razie z dziennym. Od września Laura idzie do przedszkola,a tam bardzo niechętnie patrzą na pieluchy, czuję więc lekki stresik, bo Młoda na razie niezbyt reflektuje, nawet mam wrażenie, ze się cofnęła w tej sztuce ;-/
U nas z dziennym odpieluchowaniem byly wzloty i upadki, ale z nocnym to sie chyba bedziemy meczyc do siodmych urodzin! Nika za cholere nie budzi cisnienie w pecherzu, czy nawet uczucie mokrosci. Bi zalapala w dwa tygodnie bo jak tylko poczula morkro, to sie budzila. A Nik spi sobie w najlepsze... :/
Usuńnajlepszego...
OdpowiedzUsuńTolcia ma 4,4 a ja już też mam obiekcje że to już zaraz 5 lat
No bo jak to, juz, dlaczego??? :)
Usuń