Mam zaleglosci w komentarzach, zarowno u Was, jak i u siebie. Przez ostatnie dwa tygodnie malo pracowalam, ale dni wolne bralam "na wyrywki": trzy dni tu, dwa dni tam, pojedynczy dzien kiedy indziej. Niestety, nie dane jest mi odpoczac pomiedzy jedna praca a druga, wiec chwytam co sie da. Planowalam wziac caly tydzien wolny, ale nowi pracodawcy nie zgodzili sie poczekac na mnie dodatkowe 7 dni, natomiast w starej pracy kolega mial juz zaplanowane wakacje i nie mialam sumienia zostawic szefa ze wszystkim samego... Moje przypadkowe dni wolne spedzalam wiec odgruzowujac chalupe i wydajac kase. ;)
Nienawidze zakupow (taka ze mnie nie-kobieta! :D), ale jedne ze spodni do pracy dorobily sie naderwanego zapiecia oraz niespieralnej plamki (kupilam je wracajac po macierzynskim z Nikiem, wiec dziwie sie, ze wytrzymaly tak dlugo), a w jesiennych butach obcasy doslownie sie rozpadly (kupilam jakies tanie g*wno, ale bardzo wygodne, cholera! :/)... Odkladalam zakupy i odkladalam, ale teraz dopadla mnie mysl, ze w nowej pracy nie bede miala juz takiej wolnosci, zeby urwac sie kiedy mam ochote i wypad do sklepow moze byc mocno utrudniony. Zacisnelam wiec zeby i ruszylam na "szoping". ;) A zeby miec z glowy to niewdzieczne zajecie na przynajmniej rok - dwa (serio, jak mam lazic, to wole to robic po parku niz galerii handlowej) przezornie zaopatrzylam sie w dwie nowe pary spodni oraz trzy pary butow. Powinno starczyc. :D Oczywiscie, po drodze nakupowalam mnostwo bluzeczek, klapeczkow, spodenek, itd. Potworkom i chyba zmowie zdrowaski przed kazdym otwarciem rachunku za karte kredytowa. ;)
W kazdym razie, nie pisalam 8 dni, a tu dzialo sie, a dzialo! ;)
W druga niedziele maja zaliczylismy tutejszy Dzien Matki. Musze przyznac, ze chociaz w zeszlym roku nauczycielka Bi w przedszkolu postarala sie znacznie bardziej, to i tak milo bylo dostac laurki od obojga dzieci. :)
Jak widac, mam odciski raczek Kokusia :*, a calosc jest zalaminowana, wiec bedzie pamiatka na dlugo. A na drugiej mozna odczytac, ze:
Mam 5 lat :D
Jestem dobra w pieczeniu babeczek
Kladac Kokusia do lozka mowie mu "dobranoc". :)
Torebke mam pelna... jajek (???)
Te wyzej sa od Bi. Kwiatek zrobiony jest z odciskow paluszkow, ale za bardzo tego nie widac. Za do z drugiej laurki mozna sie dowiedziec, ze Bi kocha, kiedy:
plywamy
czytamy
kupujemy lody
oraz ze kocha mnie, bo jestem jej mama. :D
Ktorejs nocy, zdarzyl sie u nas na podjezdzie wypadek, ktory (to az niesamowite) przespalam! :O Przy wjezdzie na podjazd, mamy z jednej strony spory glaz, po ktorym pnie sie ozdobne pnacze, rosna tulipany, krokusy, itd. Coz, kiedy tego ranka wyszlam z domu, zastalam taki widok:
Na zdjeciu trudno to moze zauwazyc, ale ten glaz normalnie jest po drugiej stronie (widac tam nawet ciemna dziure, gdzie normalnie lezy). Pnacze wyrwane z korzeniami, podobnie jak kilka cebulek tulipanow... Ech... Widac tam tez urwane plastiki z podwozia, bo M. (ktory widzial zajscie przez okno) zrelacjonowal, ze gosciu "zawiesil" sie autem na kamieniu. Cos tam sobie tez uszkodzil, bo plyn wyciekal mu spod spodu, ale zdolal powoli odjechac. Facet musial byc albo pijany albo na haju. Ciekawe jak daleko zajechal. ;) Podobno tez, wycofujac przewrocil jeden z naszych smietnikow i M. o czwartej nad ranem zbieral rozsypane smieci... Cudnie... Na szczescie, z pomoca sasiada, M. przesunal glaz na miejsce, a ja zasadzilam cebulki tulipanow z powrotem. Pnacze niestety mialo cale polamane korzenie i nie nadawalo sie do ponownego zasadzenia. :( Szkoda, bo ladnie ten kamien oplatalo. Bede musiala kupic nowa sadzonke...
Dodatkowo, udalo mi sie w miare szybko dostac nowa "Kalinke"! Amazon sie tym razem postaral! :)
Mielismy tez w domu wizyte potencjalnego "wlamywacza". Spokojnie, ten byl niewielki, puchaty i slodziutki. Chociaz i tak malo zawalu nie dostalam, kiedy uslyszalam dziwne skrobanie dochodzace z jednego z pokoi. Poszlam niepewnie zajrzec co sie dzieje i zastalam taki widok:
Glupiutkie stworzonko wspielo sie po siatce i uparcie probowalo wspinac dalej, po szybie. Niestety, lapki mu sie slizgaly i wisialo tam, nie chcac zejsc, ale nie mogac wdrapac sie wyzej. ;) Pukalam w szybe, ale maluch nie mial zamiaru zlazic. Trzymal sie uparcie brzegu okna.
Dopiero kiedy otworzylam okno i potrzasnelam siatka, wystraszyl sie i zeskoczyl w rododendrony ponizej. :)
Co jeszcze?
Potworki nadal, co sobota, szaleja na basenie.
(Nik szykuje sie do skoku)
Zostala jeszcze tylko jedna lekcja. Niesamowite, jak szybko minela ta sesja... Potem chyba zrobimy sobie wakacyjna przerwe, a do zajec wrocimy jesienia.
Pomogli tez przy sadzeniu nasion w warzywniku.
Fasolka i groszek nalezaly do nich! :)
(Matka zawsze musi wsadzic palucha w kadr, no musi... :/)
W tym czasie nawiedzily nas upaly, niestety (bo ja strasznie stesknilam sie za cieplem!) tylko na 3 dni. Dzis juz temperatura wrocila do normalnych dwudziestu kilku stopni... A tak fajnie bylo miec ich 36! ;)
Podczas ostatniego dnia upalow, w piatek, w szkole Bi odbylo sie zebranie, podczas ktorego zerowkowicze spiewali piosenke dla wszystkich uczniow oraz rodzicow.
(Tutaj, jeszcze przed rozpoczeciem przedstawienia. Wierzcie mi, po chwili kazda pusta przestrzen zostala zapelniona spoconymi cialkami, mniejszymi lub wiekszymi...)
I tylko podczas tych 45 minut, stojac w nieklimatyzowanej sali gimnastycznej, otoczona duchota oraz innymi lepkimi od potu rodzicami, zamarzylam o nizszych temperaturach... ;)
Dni, w ktorych bylam w pracy, spedzilam czesciowo porzadkujac swoje biurko oraz pakujac osobiste rzeczy, nagromadzone przez lata. Niektore byly dosc... interesujace. ;) Jak na przyklad, seteczka wodki. ;)
Spedzila upchnieta w kat szuflady przynajmniej 7 lat (ile dokladnie, nawet nie pamietam). ;)
Aha, to nie tak, ze przynosilam do pracy alkohol i pociagalam w czasie gorszych dni. Podczas ktorejs z imprez w pracy, jeden z szefow rozdal je wszystkim pracownikom. Dziwicie sie jeszcze, ze smutno mi odchodzic? ;)
W koncu jednak, w piatek, nieuchronnie nadszedl ostatni dzien w starej pracy.
Polalo sie sporo lez. Glownie moich, ale kilka dziewczyn tez pochlipalo. Nawet moj szef mial lzy w oczach. Jedenascie lat razem to jednak kupa czasu. :(
Jutro przyjecie urodzinowe Bi (znowu!) dla dzieciakow z klasy oraz znajomych. A od poniedzialku stawiam sie w nieznanym miejscu pracy. Idzie nowe... Czy lepsze, dopiero sie okaze...
Dobra, troche nadrobilam, przynajmniej u siebie... Niestety, z moja obecnoscia na wlasnym blogu oraz Waszych, bedzie tylko gorzej. Jak wiecie, zawsze pisalam glownie z pracy. Teraz przechodze do nowej, nie wiem jakie beda uklady, jacy ludzie... Najwazniejsze jednak, ze na poczatku trzeba sie jednak wykazac, zaimponowac wiedza oraz doswiadczeniem, ale tez i sporo nowosci przyswoic. Nie bedzie czasu na blogowanie. Natomiast w domu jakos nie mam do tego glowy. Przekonalam sie o tym w ostatnich dwoch tygodniach. W pracy zamykalam wszystkie sprawy i nie mialam zbyt duzo czasu na pisanie. A w domu, wieczorami, nie mam na to sily ani weny. Moze to tez kwestia przyzwyczajenia, w koncu malo kiedy wchodzilam na blogi tak pozno...
Nie moge wiec obiecac, ze poprawie frekwencje, ale obiecuje ze nadal bede Was czytac i odzywac sie w miare sil oraz mozliwosci.
Do przeczytania! :*
Powodzenia w nowej pracy! Jak tylko znajdziesz czas, to zdaj relację, jak się układa. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńŁadne to zdjęcie, gdy dzieci pomagają siać warzywa. U nas pomagał Jerzyk, bardzo go to interesowało. Nazwał nasze zagonki "polem dyniowym" - o tym, jak szumna jest to nazwa niech świadczy fakt, że to "pole" ma ledwo kilka metrów, a dyni jest zaledwie jeden rządek. Ale niech będzie :) Reginka, poza tym, że wybrała w sklepie kilka nasion (m.in. marchew), to raczej niespecjalnie pomagała przy sianiu, raczej Marcin poprosił, bym się nią zajęła w domu, bo z nią niczego nie posieje ;p
Moje niestety, w zwiazku z pomoca w sianiu, teraz uznaly, ze warzywnik nalezy do nich. Ciagle tam wlaza, a ja gonie ich, bojac sie, ze wszystko mi stratuja! ;)
UsuńLaurki super! Tort też ;) Na basen wybieramy się i wybieramy i nie możemy dotrzeć.. po prostu brak czasu i ważniejsze sprawy mamy teraz na głowie :(
OdpowiedzUsuńPowodzenia w nowej pracy! Dasz radę, bo kto jak nie ty? ;)
My dorobilismy sie wlasnego basenu w ogrodzie. Niestety, jak na zlosc przyszly zimne noce i woda nie chce sie nagrzac. Ale Potworkom to wcale nie przeszkadza. ;)
UsuńGratulacje ogrodowe, plywackie i pracowe. Widac, ze dzieje sie wam dobrze, na polu, na basenie, i na tzw. niwie. Dzielnas Agatka - nawet tort zaliczylas.
OdpowiedzUsuńPozegnalny tort to taka nasza tradycja w starej pracy. Zawsze mielismy przyjecie pozegnalne dla odchodzacych pracownikow...
Usuńpowodzenia, będę z niecierpliwością czekać na relację z nowej pracy
OdpowiedzUsuńRelacje sa malo entuzjastyczne. ;)
Usuń...i już nie wiem czy pamiętam wszystko , ale powiem Ci że że mnie identyczną prawdziwa kobieta. No NIE ZNOSZĘ zakupów :) ZWŁASZCZA ubraniowych...
OdpowiedzUsuńKolizja na podjeździe - nieźle. Mam nadzieję że gość nie zrobil nikomu krzywdy gdzieś dalej.
Powodzonka!!! Trzymam kciuki :)
Ciesze sie, ze nie jestem sama z moja niechecia do zakupow! Zazwyczaj jak sie komus zwierze, to robi wielkie oczy... ;)
UsuńPożegnania zawsze są trudne, ale nie ma tego złego więc uszy do góry :) Powodzenia w nowej pracy i w miarę możliwości napisz jak Ci w nowym miejscu :* Pozdrowionka dla całej czwórki od naszej czwórki :)
OdpowiedzUsuńWzajemnie, pozdrowionka! :*
UsuńAga! Powodzenia w nowej pracy. Ja u siebie pracuję właśnie 11 lat, ciężko byłoby mi się pożegnać.
OdpowiedzUsuńDekada i wiecej to juz kupa czasu... Czlowiek czuje sie jakby praca byla jego druga rodzina...
UsuńSzok, ze nadszedl czas na pozegnanie. Piekny torcik. Mi tez lezka sie zakrecila jak odchodzilam z hotelu po 8 latach, ale dasz sobie rade.
OdpowiedzUsuńCzeka cie duzo nowego, ekscytujacego... powodzenia !
Nowe - tak. Ekscytujace - nie bardzo. :D
UsuńO to widzę, że z zakupami mamy tak sami :) Zawsze się śmiałam, że większość kobiet idzie na zakupy, żeby poprawić sobie humor, na mnie 95% zakupów działa wkurzająco :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za nową pracę. Daj znać jak pierwsze wrażenia :*
Dokladnie! Zawsze bylam w szoku jak moja mama czy tesciowa potrafily spedzic 4 godziny lazac po sklepach. Ja bym zeszla na apopleksje! ;)
UsuńPowodzenia! Ciekawa jestem jak wrażenia po pierwszych dniach w nowej pracy :)
OdpowiedzUsuńLaurki przepiękne :) My mamy w sobotę przedstawienie w przedszkolu Juniora
Przedstawienia sa "najgorsze"! Ja sie zawsze porycze! ;)
UsuńAż popatrzyłam na daty... I z tego, co zrozumiałam jesteś już w połowie pierwszego tygodnia w nowej pracy. Wierze, że weszłaś dobrze w nowe obowiązki i odnalazłaś się w nowym miejscu.
OdpowiedzUsuńA jak urodziny Bi. Córcia zadowolona?
Serdeczności
Pomalu sie odnajduje, ale to nigdy nie bedzie to samo co stara praca... Niestety.
Usuń