Nie mam czasu pisac (co zreszta widac)... Chcialam sie jednak zameldowac na szybko.
Z praca trafilam niestety kiepsko. :( Firma dopiero rusza, wiec warunki sa, ze tak powiem, spartanskie (mam "biurko" wygladajace niczym stolik turystyczny; foldery, segregatory, jakies przypadkowe dokumenty walaja sie po polkach). Balagan straszny. To co bede robic, musze sobie najpierw zorganizowac. Ich szumne, ze 70% przepisow maja napisane, to bzdura. Maja wszystko pozaczynane, rozbabrane, nic nie jest sfinalizowane. A kiedy poprawilam dokument, przeorganizowalam beznadziejny, zagmatwany i nieefektywny przepis, uslyszalam, ze tabelka wchodzi na margines i tak to nie moze wygladac (tabelka, ktora juz w tym dokumencie byla, ja jej nawet nie tknelam)! Ludzie trzymajcie mnie!!!
Ekipa potwornie dretwa. Moze to roznice kulturowe, bo oprocz mnie jest jeszcze tylko jedna Amerykanka, reszta to sami Chinczycy... Ale wyobrazcie sobie biuro, w ktorym sa cztery osoby i przez 8 godzin nikt nie odzywa sie do siebie ani slowem??? Tak, to wlasnie tu... :(
Jeden szef (Amerykanin) byl na miejscu tylko w poniedzialek. Spedzil ze mna pol godziny, na reszte dnia zamknal sie we wlasnym biurze. Drugi szef (Chinczyk) traktuje mnie jak powietrze. Ustawil mi komputer i to wszystko. Poza tym wpada czasem do biura, wymieni pare zdan z kolezanka - Chinka (po chinsku, rzecz jasna) i wypada. Mija mnie i nie spyta nawet jak mi idzie poznawanie firmy oraz pracy, jak czuje sie w nowym miejscu...
Brakuje mi starej pracy, fajnych ludzi, pogaduch podczas lunch'u. Tutaj kazdy je posilki przy swoim biurku, w ciszy... :/ Gdyby nie to, ze moja dawna firme tez czeka niepewny los, pewnie plulabym sobie w brode i ryczala do poduszki. A tak, trzeba zacisnac zeby i szukac czegos innego. Na dzien dzisiejszy nie widze sie w tej firmie na dluzsza mete. Chyba ze sie jeszcze rozkreca i pokaza z lepszej strony...
Poza oswajaniem sie z nowym miejscem pracy, nic specjalnego w minionym tygodniu sie nie dzialo. Za to jutro wyruszamy na nasz pierwszy kemping! Trzymajcie kciuki! Niestety, pogoda, jak na koniec maja, jest beznadziejna! Zimno i ciagle pada. Jutro oraz w niedziele ma byc w koncu sucho i okolo 21 - 23 stopni (chociaz noce brutalnie zimne - 11!), ale w poniedzialek deszcz i... 15 (pietnascie!). Cos mi sie wydaje, ze skrocimy wypad o dzien i wrocimy juz w niedziele wieczor. Mam nadzieje, ze nie przywieziemy sobie na pamiatke zapalenia oskrzeli albo innego przeziebienia. :/
Buziaki, postaram sie odezwac w przyszym tygodniu!
Glowa do gory. Moze sie jeszcze wszystko rozkrecic. Mysl pozytywnie. Udanego campingu :-)
OdpowiedzUsuńMoze. Zobaczymy.
Usuńmam nadzieje, ze sie rozkreci, ale nastepnym razem zrob research firmy, aby tak znowu nie trafic....
OdpowiedzUsuńpodczytuje sie od jakiegos czasu :) Justyna, teraz z FL. 24 lata spedzilam w NYC...
Wiesz, probowalam. Ale firma jest na tyle nowa i mala, ze praktycznie nie bylo o niej informacji...
UsuńUdanego wyjazdu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to tylko takie trudne początki.
To chyba niestety nie poczatki. Taki maja styl pracy.
UsuńTo możemy Wam oddać chociaż z 5stopni, bo u nas upały... Wiosny nie było, teraz za to mamy od razu lato.
OdpowiedzUsuńEch, aż tak źle? Współczuję. Atmosfera w pracy jest bardzo ważna... Nie wyobrażam sobie takich "klimatów", o jakich piszesz. Dzień w takiej pracy dłużyłby mi się okropnie... Może to tylko początki i z czasem będzie lepiej, co? Trzymaj się Kochana i może po prostu rozglądaj za czymś innym...
Minal miesiac i nic sie nie zmienia, niestety...
UsuńU nas skoki temperatury jak szalone. Kilka dni upalow, potem chlod i lodowate noce. Albo deszcz dla odmiany...
Początki są zawsze trudne, może musicie się dotrzeć, a jeśli firma na rozruchu, to każdy ostrożnie jakoś bada teren i stąd brak narazie jakiegokolwiek spoufalania się. Oby.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak leżałam na patologii ciąży i trafiły mi się mamuśki które słowem przez całe dnie się odzywać nie chciały... kuźwa, obok na sali słyszałam jak trajkoczą, śmieją się, plotkują dla zabicia czasu, a u mnie jak w grobie.. Także rozumiem.
Sił życzę i żeby się to jakoś ułożyło.
Udanego wypoczynku i pogody, pa!
Tutaj niestety chyba klaniaja sie roznice kulturowe. Chinczycy sa najwyrazniej malo otwarci...
UsuńA ja Cię bardzo dobrze rozumiem, współczuję i trzymam kciuki, żeby jednak było lepiej. Zanim urodziłam Oliwkę też musiałam zmienić pracę, bo dotychczasowa upadła, w starej byliśmy zgrani, śmialiśmy się, jedliśmy wspólnie dokładnie tak jak opisywałaś u siebie. Trafiłam do firmy prowadzonej przez ojca i dwóch synów, niestety miałam wątpliwość pracować z młodszym, któremu wydawało się, że jest nie wiadomo kim. Cisza, zero rozmowy i wieczne obserwowanie każdego mojego ruchu..., więc naprawdę dobrze Cię rozumiem i nie zazdroszczę. Ale mam nadzieję, że jednak się rozkręcą i wszystko się ułoży. ;*
OdpowiedzUsuńCzyli moze to nie wina kultur, tylko osobowosci... Tutaj niestety bez zmian...
UsuńWspółczuję - bo sama też w takiej nieznośnej atmosferze przepracowałam ponad 5 lat. Tam dochodził do tego wszystkiego jeszcze mobbing, wyzysk i wypełnianie dodatkowych obowiązków należących do kierowniczki, która w pracy pojawiała się tylko o to, żeby nas zjechać z góry na dół za coś, co w gruncie rzeczy sama zaniedbała...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już wkrótce znajdziesz coś lepszego i bardziej przyjaznego - i tego właśnie serdecznie Ci życzę :)
Tutaj poki co otwartego wyzysku nie ma, tylko ludzie jacys nietowarzyscy... :/
Usuńniby mówią, że złe dobrego początki, oby tak było i w Twoim przypadku. Teraz porównujesz wszystko do starej firmy i atmosfery jaka tam była, więc nie dziwię Ci się, że jestes rozczarowana. A jak się nie poprawi, to możesz na spokojnie poszukać czegos lepszego. A przynajmniej podreperujesz domowy budżet ładną wypłatą :) A może jeszcze się poukłada i będzie fajnie.
OdpowiedzUsuńFajnie to tutaj raczej nigdy nie bedzie... Szukam pomalu czegos lepszego, ale ze dopiero do prace zmienilam, poki co tylko przegladam oferty w poszukiwaniu czegos "idealnego". :)
UsuńWiesz tam pracowałaś 11 lat, więc mieliście czas bardzo dobrze się poznać i "dotrzeć", tu dopiero zaczynasz, ale nie zmienia to faktu, że atmosfera od początku musi być grobowa. Kurka, może się to jakoś rozkręci :/
OdpowiedzUsuńW razie czego trzymam kciuki za kolejną zmianę.
Mam wrazenie, ze to wplyw szefostwa... Tam szefowie sami zabiegali zeby ludziom sie fajnie pracowalo, zeby kazdy sie lubil. Tutaj im to zwisa.
UsuńHmmm, z tymi Chinczykami rzeczywiscie niezbyt powiodlo sie... Coz, to nacja zawsze bardzo hermetyczna, nie wroze zadnych wielkich przyjazni czy wspolnej zabawy. Ze nawet o plotkujacym lunchu nie wspomne. Podobnie zreszta byloby, gdybys trafila na firme pelna Hindusow czy Pakistanczykow. Tez sa nieprzemakalni socjalnie. Moze sie jednak jakos dogadasz z ta jedna Amerykanka? Zawsze to dobrze miec jakas bratnia dusze w pracy.
OdpowiedzUsuńMam jeden wniosek pozytywny: dobrze, ze tu placa sporo wiecej, w porownaniu z poprzednia firma. To znak, ze byly szef - pomimo, ze fajny, kontaktowy, dajacy mile kartki na urodziny czy tp. - zanizal zarobki. A przeciez pracuje sie dla pieniedzy, a nie dla plotek lunchowych.
Niestety, ta Amerykanka, albo tu idealnie pasuje, albo juz tak wsiakla w ta atmosfere... Jak ja zagadam, to cos tam odpowie. Jesli ja milcze, to ona sama sie nie odezwie... :/
UsuńMasz racje, dobrze ze chociaz placa przyzwoicie...
Może jeszcze będzie dobrze, poczatki zawsze są cieżke - nie zazdroszczę. Udanego campingu - przesyłam słońce z Włoch, bo u nas ponad 30stopniowe upały.
OdpowiedzUsuńPrzeslij Ewcia wiecej tego slonce, bo pogoda zapowiada sie taka sobie na wyjazd! ;)
UsuńAgatko, bedzie lepiej- cierpliwosci :*
OdpowiedzUsuńEwus, bedzie lepiej, ale w nastepnej pracy moze. Tutaj raczej nie. ;)
Usuń