Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 7 marca 2017

Basen basenem, plany planami...

Jak to w zyciu bywa... Jak ma sie jakiekolwiek plany, to na bank zdarzy sie cos, zeby je, jesli nie pokrzyzowac, to w kazdym razie utrudnic... Chyba dlatego niezbyt lubie planowac ze zbyt duzym wyprzedzeniem... ;)

Lekcja plywania Bi odbyla sie na szczescie bez przeszkod. :) Wrazenia?


(Syrenka gotowa do skoku na glebiny)


Starsza zachwycona! Lekcje na tym poziomie trwaja tylko pol godziny, wiec Bi miala mocny niedosyt, mimo ze po tych 30 minutach machania konczynami, stekala gramolac sie do samochodu. ;)
Nie wiem jak beda wygladaly kolejne zajecia (sesje organizowane sa w trybie 6-tygodniowym, wiec zostalo ich juz tylko 5), wiem natomiast ze ten poziom ma na celu ogolne oswojenie dzieciakow z woda. Duzo sie wiec nie naucza. Co do Bi, to ona w sumie oswojona, po matce lubi sie chlapac. ;) Ale w grupie Starszej jest chlopiec, ktory wyglada jakby w zyciu w wodzie sie nie moczyl. Biedak, byl jak sparalizowany. ;) Problemem moglo byc to, ze basen ma na calej dlugosci jedna glebokosc, do okolo pach dla doroslego. Takie maluchy nie maja wiec szans dotknac dna. Cwicza caly czas na glebokiej wodzie z piankami (no nie wiem jak to inaczej nazwac) na plecach. Mysle, ze moze to wywolac strach.
Na I poziomie (bo na ten Bi zapisalam) jest tylko troje dzieci, co bardzo mi sie podoba. Trenerka moze kazdemu poswiecic sporo uwagi.


 (Cala grupa ;p)

W kazdym razie, Bi po wyjsciu z basenu dopytywala dlaczego tak krotko, a kilkanascie minut ktore spedzilysmy w klubie zeby ochlonac, spedzila z nosem przy szybie (z widokiem na basen), dopytujac dlaczego te inne dzieci moga dalej plywac, a ona musiala wyjsc. Oczywiscie "te dzieci" mialy zajecia na pozniejsza godzine. ;) W niedziele zas dopytywala dlaczego "dzis" nie moze jechac na basen. Gdyby mogla, jezdzilaby najwyrazniej codziennie. ;)

Teraz wrazenia matki. Hmmm... Matka jest narzekalska, wiec znalazla sobie powod do marudzenia. Zalamal mnie stan calego budynku. Zwie sie on szumnie "klubem fitnesu", chociaz tak naprawde sklada sie z basenu (oraz jacuzzi), kortow tenisowych oraz malutkiej silowni z kilkoma rowerkami oraz biezniami. Co ciekawe, jest tam tez przedszkole, a latem organizowane sa polkolonie sportowe. W kazdym razie, miejsce to czasy swietnosci ma dawno za soba, a ostatni remont datowany jest zapewne na 15 lat temu. Jak nie wczesniej. ;) Wydaje sie czysto, nie powiem, ale wszedzie widac slady intensywnego zuzycia. Czegos innego spodziewalam sie po naszym miasteczku, ktore jest jednym z porzadniejszych (i drozszych) w naszym Stanie...
Tak to bywa jak sie zapisuje dziecko w ciemno, bazujac na zdjeciach w internecie. ;)
Druga sprawa, ktora mnie zaskoczyla, byli instruktorzy. Wszyscy podobno maja kurs ratownikow, itd., ale kurcze, srednia wieku wsrod nich to jakies 18 lat. Staro sie poczulam... ;) To jednak tylko moje osobiste uprzedzenia, nie pozwalajace z czystym sumieniem powierzyc moich dzieci w rece kogos, kto ma mniej niz 30 lat. A moze to juz zazdrosc, ze oni wszyscy mlodzi, zgrabni, jedrni, a ja...? :D

Tyle o plywaniu. ;)

Jak pisalam ostatnio, marzyl mi sie wypad na narty w ten weekend. Czuje wewnetrzna presje, ze to juz ostatni dzwonek, lada moment wszystkie stoki w poblizu beda zamykac i tyle z szusowania! A ja i M. jezdzilismy tak naprawde tylko trzy razy, bo za pierwszym oddalismy Potworki do szkolki, a sami obserwowalismy... (Pomijam dyplomatycznie fakt, ze slimaczenie sie za Potworkami "plugiem", trudno w ogole nazwac jazda :D)

Niestety, pogoda w tym roku popada w skrajnosci. Jak decyduje sie na wiosne, to zahacza o lato. Jak zsyla zime, to konkretna. W sobote, nie dosc, ze temperatura oscylowala wokol -5 stopni, to wicher glowy urywal i przenikal na wskros, nawet przez puchowe kurtki. Ja nadal doleczam sie z przeziebienia, a poza tym wyobrazilismy sobie jeki Potworkow, tym razem, ze im zimno i wieje w buzie. Stwierdzilismy, ze lepiej pogrzac dupki w domu, a na narty wybrac sie w niedziele po kosciele. Ja, jak to ja, ponuro stwierdzilam, ze w niedziele na bank ktores z nas sie pochoruje i gdybym wiedziala, ugryzlabym sie w jezor, zamiast krakac! :)
W niedziele bowiem, wrocilismy z kosciola, zaczelismy pomalutku przygotowywac sie do nart, a moja uwage przykulo zachowanie Mlodszego Potworka. Dziecko, ktore najchetniej gania po domu w bieliznie, skacze po sofie i nawija bez przerwy, teraz polozylo sie na kanapie, przykrylo kocem i ogladalo bajki. Niemal bez slowa. Oho, cos jest na rzeczy... ;) Czolo cieplawe, chociaz bez tragedii, ale termometr bezlitosny - 38.1. :(

No i tyle mielismy z nart... :( Kolejny dowod, ze z dziecmi lepiej nie robic zadnych planow, zadnych! Najpierw wpadlam na pomysl, zeby jechac z sama Bi, ktora podniosla placz, ze ona chce na narty. Niestety, jednoczesnie larum podniosl Nik, ze on chce zostac z mama, wrrr... Zaproponowalam malzonkowi, zeby w takim razie on jechal z Bi, ale oczywiscie nie chcialo mu sie. :/ Nie powiem, ze przyjelam to spokojnie. Wrecz przeciwnie, bylam wsciekla jak osa! W koncu, zeby troche rozladowac napieta atmosfere, pojechalam na zakupy. Potworki ostatnio rwa na kolanach jedna pare portek za druga. Nik w dodatku sie wyciagnal i nagle kilka par ma nad kostke, co wyglada tylez komicznie, co tragicznie za razem. ;) Niestety, z zakupow wrocilam podwojnie rozczarowana, bowiem wszedzie powchodzily juz kolekcje wiosenno - letnie i dostanie dlugich spodni graniczy z cudem. Wszystko przebrane, brakujace rozmiary, itd. :/

A z Kokusiem w koncu dzis (wtorek) wyladowalismy u lekarza... Symptomy mial w sumie lagodne i niejednoznaczne, ale ze zebralo ich sie kilka naraz, wolalam je skonsultowac. I dobrze, bo (wbrew ponurym przewidywaniom malzonka, ktoremu nie chcialo sie fatygowac do przychodni) tym razem nie uslyszelismy diagnozy - "wirus, powinno przejsc samo".
Dawno o kupie nie bylo, wiec teraz od kupy zaczne. ;) Bo tak sie zreszta wszystko zaczelo. Od zeszlego czwartku, Mlodszy ma rozwolnienie. Nie jakies straszne, ale jednak. W niedziele lekka goraczka. W poniedzielek rano bez goraczki, ale wieczorem 37.7. Nik brzmial jakby mial lekko przytkany nos, stracil apetyt... A we wtorek rano, dostalam telefon od M., ze Mlodszy dorobil sie wysypki. Przerazilam sie nie na zarty, bo to juz troche za duzo na jeden raz!!!
Po wizycie u pediatry, okazalo sie, ze Kokus zafundowal sobie strep throat. Nie wiem jak to przetlumaczyc z angielskiego na nasz, ale jest to infekcja gardla wywolana przez bakterie streptococcus, czyli pospolitego paciorkowca. ;) Okazuje sie, ze ten rodzaj paciorkowca, mimo ze glownie powoduje okropny bol gardla (chociaz na to Kokus sie akurat za bardzo nie skarzyl), moze wywolac tez biegunke i wysypke. Nik ma po prostu wszystkie mozliwe objawy, pelna palete. ;) Witamy wiec kolejny antybiotyk tej (jeszcze) zimy...

A ja zastanawiam sie czy nie pojechac do lekarza ze soba. Moje przeziebienie pomalu jakby puszczalo, ale nie dosc, ze ciagnie sie juz tydzien, to jeszcze mam przy nim dosc nietypowy bol gardla. Nie swedzenie, nie drapanie, ale od czasu do czasu uczucie, jakbym probowala polknac kaktusa. ;) Okropny bol, az sie wzdrygam. Kiedy przydarzyl mi sie pierwszy raz, M. myslal, ze sie czyms zadlawilam... :D Obawiam sie, ze moglam sie zarazic od syna. Albo on ode mnie, bo w sumie ja zaczelam...

Jak wiec widzicie, sezon chorobowy w Potworkowie trwa i ma sie dobrze. ;) Ale, zeby nie konczyc samym narzekaniem, to sie pochwale otrzymana dzisiaj przesylka. I to niespodziewana, bo status na Amazonie nadal uparcie twierdzi, ze firma wysylkowa (czyt. Poczta Polska) dostala zawiadomienie o planowanej przesylce, ale nadal na nia czeka! :D

(Niespodziewanka w skrzynce :D)

20 komentarzy:

  1. Basen fajna rzecz, ale u nas najbliższy rozsądny przybytek tego typu jest kilkadziesiąt kilometrów dalej. W sąsiedniej miejscowości natomiast funkjonuje wypasione SPA, w którym są organizowane grupowe zajęcia dla dzieci od 3 miesiąca życia - ale jak usłyszałam kiedyś ich cenę to stwierdziłam, że w sumie możemy się bez tego obejść ;)

    Życzę Wam dużo zdrówka, Kochani - i szkoda wielka, że narty nie wypaliły :( Ale najważniejsze, żebyście szybko doszli do siebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja i Potworki doszlismy do siebie, to meza rozlozylo. ;)

      Na basenie, na ktory zapisalam Bi, a ktory wybralam dlatego wlasnie, ze jest 10 minut od domu, cena jest calkiem przystepna. Teraz juz wiem dlaczego. :D

      Usuń
  2. Rybka w wodzie :)
    Troche mnie zaskoczylas tym stanem technicznym plywalni- myslalam, ze bedzie hicior ;)
    Wazne jednak, ze jest mozliwosc- u nas w 3 klasie podstawowoki plywanie to obowiazkowy przedmiot- z ocena, dlatego wazne jest oswajanie dzieci z woda.
    Zdrowka Wam zycze, wiecz przy tych anomaliach pogodowych nie trudno o kolejna infekcje...
    Milych dni- bez planowania ale w zdrowiu!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez tak myslalam. W koncu Hameryka, w koncu nasze "bogate" miasteczko... A tu taki szok! :D

      Tutaj z plywania (chyba) ocen nie ma, ale od "gimnazjum" kazda szkola ma swoje druzyny we wszystkich mozliwych dyscyplinach sportowych. Druzyna plywacka tez oczywiscie jest. Kto wie, jesli Potworki beda mialy zapal i zdolnosci, kiedys moga sie zalapac. :)

      Usuń
  3. Ja własnie dzisiaj dostałam trzecią część :) Już nie mogę się doczekać kiedy zacznę :)
    Ja na swoim lokalnym basenie byłam jeszcze w Liceum (czyli w czasach jak dinozaury jeszcze żyły ;) i nie wiem czy od tego czasu były tam jakieś remonty czy nie, wolę łódźką Falę, bo tam są cztery brodziki dla dzieci z róznymi atrakcjami typu zjeżdzalnie, statek piracki, fontanny itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Ty szczesciaro! ;)
      A u nas, cholera, w naszym malutkim Stanie byl tylko jeden aquapark (w budynku, bo tych sezonowych, na otwartym powietrzu, nie brakuje) i w ferie zimowe dowiedzialam sie, ze go zamkneli. :(

      Usuń
  4. Agata, co ty masz do osób poniżej 30stki się pytam?!?! FOCH :PPP
    ;))) ;* Bi w czepku wygląda przecudnie! Podziwiam bo ja się wody boję pa-nicznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a mi Bi w czepku w ogole sie nie podoba! Uwielbiam jej wlosy! ;)

      Kochana Noelko, ogolnie nic nie mam do mlodziezy, jakos tak po prostu obawiam sie, ze takim nastolatkom brak jeszcze troche wyobrazni... ;) No i chyba rzeczywiscie zzera mnie zazdrosc, ze oni tacy mlodzi, piekni, a moja data "waznosci" juz dawno przepadla. ;)

      Usuń
  5. Ej, napisz coś więcej o tej książce:)

    Zdrówka znów życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, zdrowko (tymczasowo) wrocilo. Do Potworkow tez. Za to meza rozlozylo. Niekonczaca sie opowiesc. :D

      Normalnie nie pokazuje na blogu co aktualnie czytam, ale ta ksiazka jest wyjatkowa ze wzgledu na jej autorke (ale sama ksiazka tez jest oczywiscie swietna!). To blogerka, znana mi oraz wiekszosci z moich "czytaczy" (niestety jej blog jest zamkniety, wiec nie moge podlinkowac). Dlatego wlasnie pochwalilam sie, ze dorwalam druga czesc. :) Wlasnie, jest to druga czesc z trylogii "Kalina w malinach". Wlasnie odbyla sie promocja trzeciej, ale zanim ja dostane na moim koncu swiata... :/ To taka Bridgett Jones w polskiej wersji. :D Jesli lubisz tego typu zabawne, lekkie ksiazki, bardzo polecam! :)

      Usuń
  6. Mała Syrenka prezentuje się wspaniale! Stan techniczny... U nas w żłobku trochę podobnie, ale nadrabiamy resztą i większość rodziców jednak ceni sobie nasze zaangażowanie i oddanie dzieciom, także może nie zrażaj się tak szybko :)
    Nie wiem jak jest u Was na plażach z ratownikami, ale u nas to norma takie młokosy. Ja wierzę, że Oni ten kurs mają skończony, ale jednak jako mama i osoba dwa razy od Nich starsza... obawiam się braku doświadczenia, dojrzałości, której miarą jest nie tylko fakt posiadania dowodu osobistego. Także naprawdę rozumiem. Streptococi znam i namawiam Cię do pójścia do lekarza, żeby to się nie ciągnęło za Tobą. A planowanie z dziećmi jest jak rosyjka ruletka... Każdy wie, że to szaleństwo :) My moja 30tkę mieliśmy spędzić w górach. Tymczasem leczyliśmy ospę u Elizy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to rzeczywiscie diametralna zmiana planow! :D
      Dokladnie tak z tymi ratownikami! Ja sama, jako niespelna 19-latka zostalam opiekunka do dzieci, zeby dorobic sobie na studiach. Na szczescie moje podopieczne mialy "juz" 6 oraz 8 lat, ale na mysl o tym, na co im pozwalalam, az mnie ciarki przechodza! Moim dzieciom teraz w zyciu bym na to nie pozwolila! :D Dlatego teraz podejrzliwie patrze na takich smarkatych ratownikow (tak, tutaj to tez norma) oraz instruktorow. ;)
      Ten stan techniczny moze az tak by mnie nie zrazil, szczegolnie, ze wydaje sie czysto, a w intensywnie uzytkowanym budynku, wiadomo, szybko bedzie widac potrzebe remontu, ale tez punktualnosc instruktorki Bi pozostawia wiele do zyczenia. :/ Nie wiem czy zapisze ja na kolejna sesje w tym samym miejscu...

      Usuń
  7. Ha, zaciekawily mnie dzis twoje uwagi dotyczace stanu budynku/obiektu sportowego. Spostrzegawcza jestes, gratuluje! Nie od dzis jednak wiadomo, ze infrastruktura w USA kuleje, a niekiedy wrecz sie wali... M.in. na kanwie obietnic odbudowy infrastruktury (drogi, mosty, tunele, publiczne szkoly) wygral wybory prezydent. Spotkalam juz kilka razy fitness-clubs majace piekne fotografie w reklamach, a wilgoc i grzyb w piwnicach. Czy to prywatne, czy stanowe - w czasach kryzysowych nie ma pieniedzy na nic. Ale w gruncie rzeczy jedynie jest wazne, zeby na leb sie nie walilo/nie lalo. Wszystko inne da sie przezyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie dotychczas mialam sporo szczescia, bo to chyba jeden z gorzej utrzymanych budynkow jakie mialam okazje zobaczyc. ;) Znalazlam za to podobny klub w sasiednim miasteczku, ktory kilka lat temu przeszedl dokladny remont i prezentuje sie pieknie. Tam jednak mozemy nie miec wstepu, ze wzgledu na to, ze nie jestesmy rezydentami miasteczka...
      W sumie masz jednak racje. Grzyba nie dostrzeglam, a ze troche rdzy gdzie niegdzie... Jakos przezyje. :D

      Usuń
  8. Ja i w tym momencie stałabym sparaliżowana, jak ten chłopak :) I poziom I okazałby się zbyt skomplikowany. Fajnie, że Bi tak dobrze czuje się w wodzie i chętnie korzysta z zajęć. My wiosną spróbujemy Młodego wyciągnąć na basen. Ciekawa jestem, jak zareaguje. Zdrówka dla Nika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam, po prostu nie kazdy z natury lubi wode. Moj maz np. wcale nie lubi. ;) Chociaz tutaj baseny na otwartym powietrzu sa bardzo popularne i dziwie sie, ze kilkuletnie dziecko moze byc az tak przestraszone. ;)
      Ja z kolei mysle o zapisaniu Nika na basen jesienia, zanim zrobi sie bardzo zimno. Akurat w sobote rano Bi bedzie miala polska szkole, a ja w tym czasie bede mogla zaliczyc basen z mlodszym. Ale to juz bedzie zalezec od tego jak Nik bedzie reagowal na basenach latem.

      Usuń
  9. Współczuje choróbska, u nas była peknięta błona bębenkowa - masakra!!! A ta wysypka spowodowana streptococco to czasami nie szkarlatyna? Nasz miał rok temu miał podobne objawy i lekarz zdiagnozowała szkarlatynę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Ewus, to jest wlasnie szkarlatyna. Tutaj na infekcje Streptococcus z wysypka oraz wysoka goraczka mowia "szkarlatyna", a bez wysypki po prostu Strep throat (czyli gardlo z paciorkowcem :D). Nik mial wysypke bardzo nietypowa bo umiejscowiona plackami i bylo jej niewiele, a goraczke mial tylko lekka i zaledwie jeden dzien, wiec lekarka okreslila, ze to nie jest klasyczna szkarlatyna.

      Usuń
  10. Ja koniecznie musze zapisac chlopakow na nauke plywania. Im szybciej opanuja, tym lepiej. Na bol gardla plukanie szalwia. Do tego czosnek na chleb I budzisz sie jak nowonarodzona. Chorob nie zazdroszcze... u Nas (odpukac) spokoj :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczesciarze! ;) U nas, jak w koncu ja sie doleczylam, a Potworki prawie, to M. rozlozylo. :D
      Ja mysle o Niku i plywaniu, ale narazie byloby ciezko logistycznie, bo jego grupa wiekowa ma zajecia pol godziny po grupie Bi, a ja musialabym z nim wejsc do wody i nie ma kto przypilnowac w tym czasie Starszej. Zobacze jak Mlody bedzie sie zachowywal na basenach latem i jak cos, to zapisze go na jesien, w czasie kiedy Bi bedzie miala polska szkole. :)

      Usuń