Z drugiej strony, karnawal w sumie dopiero sie zaczal (a dlugi on w tym roku, dluugi), wiec teoretycznie okres noworoczny trwa. ;)
Powod mojej nieobecnosci jest bardzo prozaiczny i przewidywany. Po swiatecznym lenistwie i dwoch dlugich weekendach pod rzad, w pracy zaczal sie Armagedon. Po prostu chwilami nie wiem jak sie nazywam i gubie sie w tym co mam zrobic na dzis, a co mialo byc "na wczoraj". Wlasciwie to wydaje sie, ze wszystko jest na wczoraj.. I dzisiaj tez wrzuce Wam tylko ulubiona serie, ktora kompletuje juz od okresu przedswiatecznego, oraz szybki skrot tego, co slychac. I pewnie odezwe sie dopiero gdzies w przyszlym tygodniu... :/
No to lecimy z koksem:
Nik (zainspirowany bajka "Shimmer and Shine"):
"Mama, zlobis mi magic carpet?"
Taaa, jasne, co to dla mnie... ;)
***
Po dwudniowej kuracji w domu spowodowanej gruzliczym kaszlem, oznajmiam Nikowi, ze nastepnego dnia idzie juz do przedszkola.
Nik: "Nie chce do pseckola!" (oho, zaczyna sie...)
Mama: "Cos Ty, nie tesknisz za swoimi kolegami?"
Nik: "Nie!"
Matka: "No trudno. Mama musi wracac do pracy, wiec Ty idziesz do przedszkola..."
Kokus mysli. Doslownie widze, jak trybiki w mozgu mu sie przesuwaja... W koncu:
Nik: "Ale tam mnie wypusca na dwol!"
Juz, skubany, podsluchal moja dyskusje z M. na temat wyslania dziecka do przedszkola i potencjalnego "doprawienia". ;)
***
Nik ryczy, ze chce isc na dwor, pobawic sie na sniegu.
Matka: "Nie mozesz kochanie, wiesz przeciez, ze masz chore uszko."
Nik: "Ale ja je zaklyje capkom!"
Matka (szuka poparcia w wyzszej instancji): "Nie synus, pamietasz, pan doktor powiedzial, ze dwa dni musisz zostac w domu."
Nik: "Ale tutaj nie ma pana doktola, ani zadnej pani doktol i mnie nie widza, wiec mogem isc!"
Aha. Jak kota nie ma, to myszy harcuja. Powiedzcie mi, kto uczy te dzieci cwaniakowac w tak mlodym wieku???
***
Nik wparowuje do lazienki kiedy akurat wyszlam spod prysznica i smaruje sie balsamem. Pytam czy musi wlazic tu akurat teraz? Na to Nik zupelnie niezrazony:
"Musialem splawdzic, cy jestes juz skoncona!"
Koniec ze mna! :D
***
Do ponizszego dialogu, musze dodac krotkie wytlumaczenie.
Otoz, kilka dni przed Swietami, Nik zaczal twierdzic, ze Mikolaj przyniesie mu koparke. Poniewaz wczesniej nic o koparce nie wspominal, a wszystkie prezenty zostaly dawno zakupione, zignorowalismy to.
Kilka dni po Swietach, Nik wstaje rano, wchodzi do salonu i zaczyna plakac. Biore synka na rece i dopytuje, co sie stalo. Musialo mu sie cos przysnic, bowiem wywiazal sie taki oto dialog:
Nik: "Bo Mikolaj psyniosl mi wielka kopalke i stala, o tam (pokazuje choinke), a telas jej nie ma!"
Matka: "Kochanie, Mikolaj nie przyniosl ci zadnej koparki..."
Nik (uparcie): "Ale ktos mi psyniosl wielka kopalke! Gdzie ona jest? Schowalas ja do piwnicy?"
Po czym wyrywa mi sie i leci w strone drzwi do rzeczonej piwnicy...
Tlumacze, ze musial miec sen o koparce i ani Mikolaj, ani nikt inny, napewno mu zadnej nie przyniosl...
Nik nadal szlocha mi w ramie, wiec zeby go troszke pocieszyc mowie, ze mozemy napisac list do Zajaczka Wielkanocnego i poprosic, zeby przyniosl mu koparke. Jesli jednak myslalam, ze uspokoi to synka, to sie pomylilam. Nik jest, po ojcu, realista mocno trzymajacym sie ziemi... ;)
Nik: "Ale klolicek jest za maly i nie da lady psyniesc mi takiej wielkiej kopaly!"
***
W naszym kosciele, wszyscy czlonkowie parafi otrzymuja imienne (i podatowane) koperty, do ktorych maja wkladac w odpowiednich dniach pieniazki przeznaczone na kolekte. Te koperty zbieraja panowie podczas mszy. Przy specjalnych okazjach, sa one czesto przyozdobione pieknymi rysunkami. Na Boze Narodzenie np., koperta otrzymala wizerunek Matki Boskiej i Dzieciatka.
Potworki, po wrzuceniu rzeczonej do koszyka, zawolaly na pol kosciola:
"Papa, Maryjo i Jezusku!!!"
Pomachali rowniez... ;)
***
W naszym kosciele, byl oczywiscie i zlobek, ktory Potworki po kazdej mszy musialy od nowa obejrzec.
Patrzac na niezbyt udana statuetke osiolka:
"Patrz, tam jest wolf!"
Musze oddac im sprawiedliwosc, ze ten osiol naprawde przypominal wilka. ;)
***
Nik przyniosl z przedszkola czerwona kokarde z papieru, posypana przy brzegach zielonym brokatem.
Mama: "A z jakiej to okazji?"
Nik (zdziwiony): "Z takiego red paper i takich sparklies"
Tosmy sie dogadali. :)
***
Co poza tym?
W kilku komentarzach wspominalam juz, ze tradycji stalo sie zadosc i Sylwestra spedzilismy w domu. ;) W dodatku, mimo, ze pod wspolnym dachem, spedzilismy go wlasciwie osobno. Malzonek moj, usilowal przykleic cos jakby specjalna gume, na czesc zderzaka ze swojego auta. Jak przystalo na mojego M. nie mogl zaakceptowac, ze mu nie wychodzi i dopiero przed sama polnoca przyznal sie do porazki. Za to humor spaczyl mu sie podwojnie: ze sie nie udalo i ze spedzil ostatni dzien Starego Roku walczac ze zderzakiem. Coz, tez bym sie pewnie wsciekla. ;)
Ja zas wczesniej wypilam kieliszeczek nalewki wisniowej z moim tata, ktory przyjechal zobaczyc sie z nami chociaz na chwilke w Sylwestra, wiec nastroj mialam dosc obojetny do mezowskich wybrykow. Podczas kiedy M. rzucal pod nosem lacina podworkowa, ja pilam kawe za kawa i skakalam po kanalach w tv. Nie bylo najgorzej. ;)
Poszlam spac zaraz po polnocy. M. mocowal sie ze zderzakiem do 2 nad ranem. Z tego co mi powiedzial, w koncu pomalowal problematyczna czesc czarna farba w spray'u. ;)
Za to Nowy Rok zaczal sie calkiem przyjemnie. Malzon, skruszony (ubzdural sobie, ze zepsul mi Sylwestra, chociaz razem tez bysmy pewnie siedzieli przed tv, wiec na jedno wyszlo) potulny byl jak baranek. Mielismy wolny rowniez poniedzialek, wiec pierwsze dwa dni Nowego Roku spedzilismy leniwie, rodzinnie, grajac z Potworkami w gry i generalnie lekko sie nudzac. Az do pracy chcialo sie wracac... ;) Mowia, ze jaki Nowy Rok, taki caly rok i oby sie sprawdzilo. Troche spokoju byloby bardzo mile widziane...
Spokoju psychiczno - emocjonalnego oczywiscie, bo np. miniony weekend byl calkiem aktywny, ale fizycznie, pozytywnie. :)
W sobote spadlo nam troche sniegu. To co pojawilo sie w polowie grudnia dawno stopnialo, wiec Potworki byly wniebowziete. Szczegolnie, ze Nik w koncu pozbyl sie upierdliwego kaszlu oraz nawracajacego kataru (odpukac!), wiec mogli poszalec oboje. Co prawda temperature mielismy okolo -4, wiec nie bardzo mialam ochote ruszac tylka z domu, ale jak moglabym odmowic Potworkom? Szczegolnie, ze zime mamy bardzo kaprysna i np. w czwartek (TEN czwartek!) ma byc +12! :O
(W tle przykryta na zime przyczepka, czekajaca na lepsza pogode :D)
Przezornie nalalam sobie goracej kawy do styropianowego kubka, a po jej wystygnieciu zdecydowalam sie zrobic przysluge mezowi i odsniezyc taras, ale w koncu, na rozgrzewke, zostalo mi juz tylko dreptanie po ogrodzie. I rzucanie kijka siersciuchowi, ktory niezmordowanie ryl pyskiem w sniegu. ;)
Do odsniezania tarasu natychmiast znalazla sie dwojka pomocnikow:
(Dobrze widzicie - miotla tez sie nada! :D)
(Bi chwycila "wlasciwy" sprzet)
(A Nik przypomnial sobie o wlasnej lopatce)
Po niemal godzinie zabawy, kiedy zarzadzilam odwrot w domowe pielesze, spotkalam sie oczywiscie z ostrym protestem. Bi polozyla sie na sniegu w gescie buntu i oznajmila, ze ona sie nigdzie nie wybiera. ;)
Wczoraj, zaraz po powrocie z kosciola, wpadlam tylko do domu, wysiusialam siebie oraz starsze dziecko, po czym chwycilam kluczyki, torbe z prezentem i popedzilam z Bi na urodziny jej kolegi z klasy. Przyjecie odbylo sie w bardzo fajnym miejscu, pelnym trampolin. Szkoda, ze wszystkie zdjecia, wyszly tak:
Jedyne co mi sie nie podobalo, to panujacy tam chaos. Przyzwyczailam sie chyba do tego, ze sale zabaw sa zamykane na czas przyjec dla osob z zewnatrz. Tutaj byly dwa przyjecia, plus niezliczona liczba przypadkowych dzieci oraz doroslych. Ciezko bylo sie polapac kto jest z kim...
Po powrocie z przyjecia, okazalo sie, ze nadgorliwy tatus, polozyl syna spac pol godziny wczesniej niz zwykle. A ja planowalam (tylko nie podzielilam sie "planami" z mezem...) zabrac Potworki po obiedzie na sanki! Z racji, ze Nik spal jak zabity i nie zapowiadalo sie, zeby mial wkrotce wstac, posiedzialm, wypilam kawe (wlasnie stwierdzilam, ze w kazdym akapicie "pije" kawe; to juz chyba nalog :D) i zabralam sama Bi. Najblizsza gorka jest za szkola Starszej, na jej "szczycie" miesci sie plac zabaw oraz boisko i z racji otwartego terenu niemozliwie tam wieje. Juz temperatura na termomentrze wskazywala -7, ale przy wietrze, odczuwalna oscylowala pewnie wokol -15. No strasznie zimno bylo! Jakis tatus, ktory rowniez przyjechal na sanki z corka, po okolo 15 minutach schronil sie w aucie, zostawiajac dziecko (na szczescie sporo starsze niz Bi) na gorce same. Ja wymieklam po okolo pol godzinie. Niestety, Bi nie - na haslo, ze czas wracac, rozpoczela negocjacje pt. "A ile razy jeszcze moge zjechac?". Stanelo na pieciu, liczylam skrupulatnie i nie pozwolilam na ani jeden zjazd wiecej. ;) W kazdym razie, dziecko bawilo sie przednio, o czym niech zaswiadczy to zdjecie:
A w nastepna niedziele, wyprawiamy w koncu urodziny Nika! Pomiedzy znajomymi, a przedszkolakami, przybycie potwierdzilo 13 (!) dzieci, wiec bedzie spora gromadka. Oczywiscie 6 delikwentow (mam na mysli rodzicow) sie nie odezwalo i niewiadomo czy beda czy nie... :/ Na wszelki wypadek bede musiala przygotowac zapasowe "goodie bags"...
Intensywny ten styczen jak narazie, ale moze druga polowa okaze sie spokojniejsza... :)
Pozdrawiam kawoszkę i melduję, że jestem, czytam, ale czasu na komentowanie jak na lekarstwo :(
OdpowiedzUsuńZ Nika faktycznie koncertowy cwaniaczek :) Rozbroił mnie z tym, że pan doktor nie będzie widział Jego igraszek na dworze :)
Trzymajcie się i oby Nowy Rok przyniósł Wam dużo spokoju, ale nie nudy :)
Buziaki!
Kochana, znam dobrze ten bol. Poczatek stycznia strasznie dal mi czasowo po doopie. U Was ledwo komentowalam, dopiero dzis zaczelam odpowiadac na zalegle komentarze u siebie (niektore sprzed miesiaca!)... Jak narazie udalo mi sie opublikowac "az" 3 posty w tym miesiacu i nie wiem czy bedzie choc jeden wiecej. ;)
UsuńNik jest zdecydowanie za bystry. ;) Nie dosc, ze sluch ma jak swistak, nie dosc, ze rewelacyjna pamiec, to jeszcze w mig wylapuje wszelkie niuanse. A potem potrafi mnie tak "zagiac", za zajakne sie odpowiadajac. Czterolatek! ;)
Bystrzacha z Nika. Skąd dzieci biorą takie teksty?
OdpowiedzUsuńJak patrzę na Twoich pomocników, to pocieszam się, że zima nam nie straszna, bo może i Tygrs chętnie pomoże z tym śniegiem, którego swoją drogą mam już dość. Może nie śniegu, ale mrozu.
No wlasnie - skad?! Bo ja niedlugo zawiasy bede musiala w szczece wstawic, jak mi tak ciagle bedzie opadac! :D
UsuńObawiam sie, ze "pomocnicy" do pewnego wieku robia jeszcze gorszy balagan. A jak dorosna do faktycznego pomagania, to juz im sie nie chce... ;)
Juz czekalam na wiadomosci od Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNie zawiodlas mnie i otrzymalam fajny, dlugi i jak zawsze okraszony fajnymi haselkami post, ktory przeczytalam z przyjemnoscia popijajajc przy tym .... kawke ;)
Sliczna zima u was, nawet jesli taka chwilowa- u nas dzis dopiero troche sie zabielilo, radocha Potworkow zrozumiala, z wiekiem przechodzi to raczej w marudzenie- "biale g....no" i nie cieszy juz tak.
Szykuje sie impreza- ho,ho- zycze dobrych nerwowo i oczywiscie czekam na relacje!!
Usciski!!
Hihi, przybijam piatke kolezance - kawoszce!
UsuńZima niestety byla bardzo chwilowa, bo potrwala cale 4 dni. A potem przyszla wiosna... :/ Ja nie lubie sniegu tylko jak musze gdziej jechac w sniezyce. Ale jak juz drogowcy zrobia swoje, to lubie mijac zasniezone trawniki i domy...
Uwielbiam trampoliny, gdyby nie to że są spory kawałek od nas, to byłabym co weekend :)
OdpowiedzUsuńMoje dziewczyny coś podupadły na zdrowiu, więc na podwórko pozwoliłam tylko na chwilkę, ale było tak ładnie, że ażmi ich było żal. Zimno jak diabli ale słońce świeciło i jak się stanęło w jakimś słonecznym i zawietrznym miejscu to było wręcz bosko :)
Nik te teksty ma rozwalające. Normalnie jakbym mojąmałą Kasię słyszała, ta jak coś powie to już powie.
Haha, o mnie tak mowiono w rodzinie, jak bylam mala. Ze jak cos powiem, to juz powiem. Moze Nik ma to po mnie? Tylko, ze ja bylam wtedy duzo starsza, bo nie bylam jakims specjalnie wybitnym dzieckiem, natomiast bardzo oczytanym - owszem. I stad mialam slownictwo ponad przecietna. Ale Nik jeszcze samodzielnie nie czyta. ;)
UsuńA ja na te trampoliny nawet w koncu nie weszlam! :) Popatrzylam, posmialam sie, ale nie mialam ochoty na harce. :)
Ale piekna zima! Dzieciaki maja frajdę :-) U nas też -4/-5 i trochę śniegu, wreszcie trochę zimy :-)
OdpowiedzUsuńPowiedzonka Nika jak zawsze przesmieszne ;-) Z tym doktorem to dobre ;-)
Oby było spokojnie! ;-) Miłego tygodnia życzę.
Niestety, zima byla i sie zmyla juz po kilku dniach. I jak narazie nie wrocila. :(
UsuńNik to jest cwaniak i teksciarz! Az obawiam sie co bedzie dalej, jak juz teraz tak kombinuje! ;)
Dialogi rodzinne jak zawsze świetne :) A nad wizytą w takim miejscu pełnym trampolin tez się zastanawiamy (jest podobne we Wrocławiu) - tylko musimy z Bąblem swój pomysł skonsultować ;)
OdpowiedzUsuńSkonsultujcie koniecznie, bo Bi niby sie dobrze bawila, ale kiedy wspomnialam, ze moze wybierzemy sie kiedys z tata i Kokusiem, stwierdzila, ze w sumie to tutaj nudno, bo sie tylko skacze... ;)
UsuńNo co Ty, nie umiesz magic carpet ;)
OdpowiedzUsuńCwaniakowanie dzieci tez często mnie zadziwia, skąd to się bierze :)
Ach to rycie ryjem w śniegu - pamiętam tą samą radość ze śniegu u Fuxika..
mam takich samych pomocników do odśnieżania. Tymon ubiera sie rano w mig i jak ja jeszcze siebie i Tolę szykuję, to on już z szuflą przed domem lata :)
My też do urodzin się przygotowujemy, powodzenia :)
No jakos, kurcze, czarowac nie umiem. A szkoda, przydaloby sie. ;)
UsuńDzieciaki maja to chyba wrodzone, chociaz jedne mniej, drugie wiecej, bo nie pamietam, zeby Bi tak kombinowala. ;)
Nom, psiaki ciesza sie ze sniegu rownie mocno, co dzieci! My zas cieszymy sie ze szczescia Mai znacznie mniej, bo jak wszystkie powierzchnie przykryte sa puchem, to glupieje i sika (a takze zalatwia grubsze sprawy) po tarasie, patio, podjezdzie... :/
:)u nas było 16 dzieci - na szczęście w bawialni "na kulkach" :))
OdpowiedzUsuńteksty jak zwykle super!
u nas spadł dziś pierwszy śnieg - niestety z deszczem, więc zero atrakcji:(
Oooo, snieg z deszczem to okropnosc! Matka Natura normalnie sie z Wami drazni! ;)
UsuńU nas w koncu bylo 22 malolatow! :O I rowniez na szczescie w sali zabaw... :)
Zarąbiste te teksty, naprawdę :)))
OdpowiedzUsuńSama bym tak zjechała na sankach :D
Niestety do naszych moja pupa nie wchodzi :P
Nasze sanki to taka pianka z twardszym plastikiem pod spodem i tez nie odwazylam sie zjechac, w obawie, ze moge sprzet polamac! :D
UsuńSwietne te teksty. Zawsze smieje sie po pachy. Nie znosze rodzicow, ktorzy nie daja znac... to taki brak szacunku. Ale fajna imprezka bedzie! 13 dzieci to spora gromadka.
OdpowiedzUsuńTrzynascioro wydawalo sie sporo, a w koncu byla ponad dwudziestka! :D
UsuńWlasnie, brak szacunku... A najgorzej jak nie daja znac, a potem sie zjawiaja... :/
Pięęękny śnieg, marzy mi się takie zimowe szaleństwo jak Bi na ostanim zdjęciu.
OdpowiedzUsuńNo to szczęśliwego i spokojnego nowego roku :)
U Was w tym roku duzo wiecej szans na takie szlenstwa niz u nas. ;) Obecnie mamy wiosne. :)
UsuńMy też.
UsuńZdjęcie z górki super - taka jazda to kwitensencja zimy. Brawo dla Mamy, że córkę zabrała :)
OdpowiedzUsuńWiesz, taki Sylwester to w sumie nie najgorszy choć mam nadzieję, ze M. jednak oderwał się na chwilę od zderzaka i toast był jednak wspólny ;-)
Toastu wspolnego nie bylo, tylko buziak w przelocie. ;)
UsuńPewnie, ze lepiej tak, niz gdybysmy sie pokloceni do siebie nie odzywali. :)
Musze przyznac, ze tez jestem z siebie dumna. Bylam zmeczona, bylo lodowato i strasznie mi sie nie chcialo. Ale wobec takiej a nie innej zimy, ciesze sie, ze wzielam Bi na ta gorke! Szkoda, ze Nik nie skorzystal... :(
Super to połączenie języków :)
OdpowiedzUsuńMusze kiedys nagrac Potworki, bo to, jak oni gadaja, pol na pol po polsku i angielsku, to czlowiek boki zrywa! :D
Usuń