Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

poniedziałek, 7 listopada 2016

O urodzinach, szalonej pogodzie i kilku innych sprawach

O czyich urodzinach mowa? Moich! ;) Szacowna autorka tegoz bloga, postarzala sie niestety o kolejny rok. Dzisiaj, konkretnie. ;) Poki jednak zostalo mi pare wiosen do zmiany kodu na 4, nie rozpaczam. Ot, kolejne urodziny do odhaczenia w zyciorysie.

W tym roku, zrobilismy nawet to, co od kilku lat sobie odpuszczalismy - swietowalismy! Nooo... poniekad, bo trudno to nawet nazwac impreza... Poniewaz moj tato ma urodziny 23 pazdziernika, M. 31, a ja 7 listopada, kupilismy torcik i zaprosilismy ojca i tescia (w jednej osobie) w okolicy urodzin malzonka mego, poniewaz wypadaja po srodku. Nawet swieczki dmuchalismy, a co! ;) Potworki byly lekko zdezorientowane, bo dotychczas takie "atrakcje" byly zarezerwowane wylacznie dla nich, a tu szok! Dorosli tez maja urodziny! ;) A swieczki oczywiscie obowiazkowo pomagali nam zdmuchiwac. Tatusiowe zdmuchneli nawet calkowicie samodzielnie, bo M. tylko przewrocil oczami na propozycje. Party pooper. :D

To tyle o urodzinach. Nie ma sie o czym rozpisywac. ;)

Teraz o pogodzie. Ktora tego roku jest po prostu szalona! Nie wiem, czy pamietacie, ale w dzien wycieczki Kokusia, 19-ego pazdziernika, mielismy upal, 27 stopni! Potem pogoda przypomniala sobie, ze hola, hola, przeciez mamy jesien! Temperatury gwaltownie spadly, w nocy pojawily sie przymrozki, ale w dzien bylo calkiem przyjemnie. Tymczasem, 8 dni po ataku upalow, przyszedl lekki przymrozek, ktory niespodziewanie utrzymal sie w dzien i spadl nam, pierwszy tego roku, snieg!

Potworki byly zachwycone! Najpierw dokumentnie przemoczyly adidasy, uparcie depczac po szkolno - przedszkolnych trawnikach. Rano nie ubralam im sniegowcow, bo temperatura miala sie podniesc i spodziewalam sie deszczu... Zreszta, utrzymywala sie okolo +1 stopnia, a snieg byl wlasciwie mokra breja, wiec buty sniegowe bylyby mocno na wyrost. Po powrocie do domu, pozwolilam dzieciakom pobawic sie na sniegu, a oni byli bardzo rozczarowani, kiedy zamiast kurtek zimowych i nieprzemakalnych spodni, podalam im kalosze oraz parasolki. Niestety, akurat wtedy, snieg zaczal przechodzic w deszcz. :D






Snieg spadl w poprzedni czwartek. Tymczasem w minionym tygodniu, w srode oraz czwartek, mielismy... 21 stopni! :D Matka Natura ma w tym roku nie lada problem z podjeciem decyzji czy mamy wlasciwie jesien, lato, czy moze zime. ;)

Ale, poza pogodowymi anomaliami, mamy zazwyczaj piekna, sloneczna, kolorowa jesien. No dobra, nadal utrzymuje, ze to moja najmniej ulubiona pora roku, ale za to Potworki ja lubia. M. znow udmuchal wielka kupe lisci w jednej czesci ogrodu i dzieciarnia sobie poszalala.






Wyciagalam potem strzepki lisci z kapturow, wlosow i wszelkich kurtkowych zakamarkow. ;) Nawet nasz siersciuch znalazl wygodne miejsce do obgryzania patyka. ;)


O czym tu jeszcze...

A! Nie wiem czy zauwazylyscie, ale troche mnie jakby wiecej w blogosferze. ;) Czesciej zostawiam slad u Was, szybciej odpowiadam na komentarze... To dzieki M., a raczej jego drugiej zmianie. Siedze wieczorami sama, a po polozeniu Potworkow spac oraz przygotowaniu lunch'ow na nastepny dzien, zazwyczaj mam jakies pol godziny zanim oczy zaczna mi sie same zamykac. ;) Siadam wiec z laptokiem i klepie w klawiature. I chociaz brakuje mi towarzystwa wieczorami (nie mowiac juz o tym, ze podskakuje nerwowo na kazdy podejrzany odglos czy szmer), to wiem, ze to tylko tymczasowa sytuacja, wiec ciesze sie tym dodatkowym blogowaniem. A jednoczesnie staram za bardzo nie przywiazywac. ;)

W tym tygodniu jednak, nie wiem jak to bedzie. Moj grafik okazal sie lekko szalony. Tak naprawde tylko dzis pracowalam "normalnie", ale nawet w ta normalnosc wkradla sie rozmowa z kandydatka na stanowisko administratorki... Niby tylko pol godziny, ale juz cos, o czym musialam pamietac, zerkac na zegarek, a przez to skupienie na pracy szlag trafil. Jutro i w piatek, biore po pol dnia wolnego, poniewaz szkoly sa zamkniete (wybory oraz Dzien Weteranow), wiec musze wymienic M. przy Potworkach. A w srode i czwartek mamy audyt, ktory musze poprowadzic. A zeby bylo jeszcze "weselej", musze rowniez przygotowac krotka prezentacje dla klienta. :/
Jestem wiec dosc zestresowana. A jak jestem zestresowana, to mam rozstroj zoladka, ale za to nie mam weny. ;)

Poza tym, "wisze" Wam zdjecia wnetrza przyczepki... Od razu uprzedzam, ze zadnych luksusow tam nie ma (chociaz dla mnie wlasny kibelek na kempingu to juz namiastka luksusu), ale jesli ktos nigdy nie widzial wnetrza takiego "kampera" i jest ciekaw, prosze bardzo.

Na jednym z koncow przyczepy, po prawej od wejscia, miesci sie kacik jadalniany, na noc rozkladany w malzenskie loze:

 (Wybaczcie burdel. Ten szary ksztalt na stole, to zwinieta plachta, ktora mamy przykryc przyczepe na zime. Strasznie ciezka, dlatego jej nie ruszalam)

Obok, naprzeciw wejscia, jest mini kuchnia:


Na drugim koncu przyczepki, mini lazieneczka:


A na lewo od lazienki, na tej samej scianie co wejscie, ulokowana jest miejscowka Potworkow:


(Oczywiscie do wakacji jeszcze kupa czasu, a my juz mamy klotnie o to, kto spi na dole, a kto u gory...)

I to tyle. Jesli uznamy, ze podoba nam sie taki sposob spedzania wakacji, za kilka lat moze zainwestujemy w cos wiekszego. Tyle, ze najpierw, M. musiaby sprawic sobie mocniejsze auto, bo jego Toyotka czegos duzo wiekszego nie pociagnie! O mojej wozidupce (tez Toyocie zreszta) nie mowiac... :D

Z innych ciekawszych wydarzen, to zaliczylam kolejne przyjecie urodzinowe z Bi... Tym razem cos innego, bowiem rodzice solenizantki zorganizowali je w stylu "ksiezniczkowym" we wlasnym domu. Zatrudnili nawet animatorke, ktora przebrana za Belle z Pieknej i Bestii, zorganizowala pannom "krolewskie" zabawy...


Coz... Ciesze sie, ze wzielam w tym udzial, bowiem przekonalam sie, ze nie ma to jak sala zabaw. ;) Pogadalam troche z innymi rodzicami, ale ogolnie wynudzilam sie jak mops. Bi, mimo, ze otoczona byla kolezankami z klasy, zjadla trema i odmowila udzialu w "ksiezniczkowych" grach. Ale zdjeciem z animatorka nie pogardzila. ;)



Poza godzina spedzona z "Belle", wszystkie male ksiezniczki roznosila wrecz energia. Z braku miejsca w piwnicy domu, gdzie odbylo sie przyjecie, wypadly na podworko. Zaden z rodzicow jakos nie protestowal, wiec bylo mi glupio trzymac Bi sama w srodku... Temperatury okolo 10 stopni i lodowate wichrzysko, dziewczynki w cieniutkich sukienusiach (wszystkie mialy kurtki, ale co z tego, skoro nogi gole) i na efekty nie trzeba bylo dlugo czekac. Moja wlasna, prywatna "Elsa" dzis ciaga nosem i chrypi... :/

A na koniec, napisze Wam cos odkrywczego: ida Swieta! :D Skad wiem, ze ida? Bowiem swiateczne akcenty pojawiaja sie wszedzie niczym grzyby po deszczu. Np. tak wygladaja kubki na kawe, na naszej ulubionej stacji:


Papatki! Odezwe sie moze w czwartek po poludniu, lub w piatek, kiedy opadna po-audytowe emocje! ;)

19 komentarzy:

  1. Agato powinnam chyba w trakcie czytania juz komentowac ;) bo potem zapominam.
    Pogoda naprawde robi Wam psikusy w tym roku, u na zimno +3 st i chwilami deszcz czyli taka jesien jakiej nienawidze!
    Co ja bym dala za cieplote :OOOO
    Powtarzam sie ale Potworki wyrosly- wyciagnely sie, lubi tak spojrzec na te sliczne buzki!
    Za ptace trzymam kciuki i powiem tylko- bedzie dobrze!!!
    urodzinki- fajnie, pociesze cie ze kiedy sie skoancza te wszystkie party przedszkolakow.
    A Tobie oczywiscie zycze wszystkiego naj!!!! :*
    Osobiscie nie pisze sie na przyczepke- potrzebuje przestrzeni, ale wc i lazienka to super luxusy! Ciekawa jestem gdzie odbedzie sie pierwsza podroz??
    Milego, mimo wszystko tygodnia!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, sama mam problem z komentowaniem dlugich postow, ale nic nie poradze, ze zawsze uzbiera mi sie watkow... ;)

      Mi wlasnie chodzilo o te "luksusy", czyli wlasna lazienke. Pod namiot w zyciu bym sie nie wybrala. ;)
      A pierwsza podroz juz zamowiona. ;) Bliziutko, godzinke od drogi. Ze znajomymi z pracy M., bo na pierwszy raz chcielismy jechac z kims, kto zna sie na tych wszystkich podlaczeniach, kablach, rurkach, itd. :)

      Usuń
  2. Wow, Wy to macie niezłą pogodę! W Poznaniu aktualnie (przed 9tą rano) mamy jeden stopień na plusie. I szaro buro ponuro. Jak każdego prawie dnia. Co do kampera, jego wnętrze przypomina mi ten w którym byłam na wakacjach w Francji. Byliśmy zakwaterowani na koloniach właśnie w takich przyczepach :) tylko one już stały na tym polu kempingowym, na amen :D
    Cieszę się, że mimo natłoku obowiązków do mnie też zaglądasz.:* bardzo mnie zaskoczyła ta księżniczka na przyjęciu. Fajny sposób, pewnie znane mi dziewczynki byłyby zachwycone taką "prawdziwą" księżniczką hihi. Miłej reszty tygodnia! Powodzenia w pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciapa ze mnie! Wszystkiego naj naj naj z okazji urodzinek!!!!

      Usuń
    2. Nic nie szkodzi, dziekuje! W tym wieku nie ma juz w sumie co swietowac, chyba, ze celebrowac kolejne zmarszczki. ;)

      U nas klimat niby ten sam, ale jest duzo wiecej slonca niz w Polsce. Nie wiem od czego to zalezy, pewnie od frontow i ukladu kontynentow. Deszczowy dzien zdarza sie srednio raz na dwa tygodnie. Teraz mamy np. -2 w nocy, ale w dzien, przy pelnym sloncu, temperatura skacze do +7. Oczywiscie ta odczuwalna i w cieniu, jest sporo nizsza.

      Usuń
  3. Tak ja chyba powinnam sobie w trakcie czytania notatki robić, a już zwlaszcza kiedy czytam posta na raty w pracy :D
    Pogoda u nas masakra, juz zaliczyliśmy przymrozki, ale nadal zdarzają się dni słoneczne (chociaż zimne) przeplatane deszczem i pluchą. Rano mgły więc wstać się nie chce, ogólnie wolę wiosnę (pewnie nie ja jedna) :)
    Co do wnętrza kamperowego to u moich rodziców jest dokładnie odwrotny uklad tzn. duża sypialniojadalnia jest po lewo, kibelek i kuchnia na wprost wejścia, a mniejsza sypialnia po lewo. Jest jeszcze szafa i mały kaloryfer na prąd.
    Dzieciaczki rosną, nie wiem jak długo jestem u Ciebie na blogu (tak oficjalnie, bo czytam go od dawna z linków od Stokrotki albo Joasi) ale Potworki bardzo się zmieniają przez ten czas, tylko nadal ta ich potworkowość zostaje niezmienna :D
    Cały czas zastanawiam się czym się zajmujesz i jeżeli już dojdę do jakiegoś wniosku to piszesz o pracy coś co kompletnie mnie zbija z tropu, więc nadal nad tym główkuję :) Labolatorium niestety kojarzy mi sie chyba zbyt jednoznacznie.
    Po nas choroba przeszła etapami - zaczęła Starsza potem przesło na mnie, potem na Mlodszą i na końcu na męża :) Dobrze, że żaden zwierzak (oprocz pluszowych) z nami nie mieszka, bo by pewnie i jego dopadło.
    Bella jak żywa, ale chyba urodzin w domu bym nie zrobila. Dzieci jednak potrzebująsię wyszaleć - sala zabaw jest ku temu najlepszą okazją. Niedawno odkryłam park trampolin - też jest super ale dość daleko, więc nie każdy z rodziców miałby chęć dowozić dzieci. Żałuję, bo te trampoliny to na prawdę świetna zabawa (w niedzielę jedziemy poskakać - znowu po 15 min będę leżała z wywieszonym językiem, a dziewczyny będą skakały i mama no chodź, daj spokój skacz!!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez urodzin w domu nie zrobie. Raz, ze nie mam na to metrazu, dwa, ze wtedy musialabym dzieciakom wymyslac zabawy. Albo zatrudnic takiego animatora, a to moze kosztowac wiecej niz sala zabaw. ;)

      O, to przyczepka Twoich rodzicow jest duza! Nasza to malenstwo, ale poniewaz to nasza pierwsza, stwierdzilismy, ze wolimy nie placic za nia fortuny (i wrabiac sie w kredyt), tylko wybralismy cos malego, na co stac nas bylo zaplacic gotowka.

      Kochana, ale ja nie robie zadnej tajemnicy z tego, czym sie zajmuje. GDZIE dokladnie pracuje, nie napisze, ale co robie, jak najbardziej. ;) Pracuje w laboratorium farmaceutycznym. Testujemy leki (ale nie na zwierzetach), glownie badamy ich stezenie w roztworach oraz czy z opakowan nie przedostaja sie do nich trujace zwiazki. Ja kiedys bylam laborantka, ale potem przeniesiono mnie do kontroli jakosci. Teraz jestem audytorem, czyli siedze w papierkach i sprawdzam czy wszystkie testy zostaly przeprowadzone zgodnie z przepisami. To na codzien, bo od czasu do czasu, ktorys z naszych klientow chce sam posprawdzac nasze wewnetrzne przepisy, a wtedy nasi audytorzy (czyli ja, moj kolega lub szef) musza podjac "obcego" audytora, poprowadzic spotkania, przeprowadzic go przez dokumentacje i odpowiedziec na pytania. I to tyle. ;)

      Usuń
  4. Jesli chodzi o pogode to naprawde powariowala u Was. u Nas wczoraj bylo bardzo mrozno jak na Irlandie i listopad.
    Zdjecie chowajacej sie Mai w lisciach - super. Ledwo co ja tam zauwazylam :-)
    Ciekawe kto wygra wybory. Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Wlasnie sobie uswiadomilam, ze tego posta pisalam jeszcze przed wyborami i dopiero odpowiadam na komentarze! Wstyd! :D

      Usuń
  5. Ej w tym całym szale zapomniałam życzyć Wam wszystkim stu lat i spełnienia marzeń :) Mój Szwagier urodził się 7.11 :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego Agatko!! Zdrowia, pomyślności i spełnienia w życiu zawodowym oraz prywatnym!! Samych sukcesów i pięknych dni ci życzę :):Także dla twoich bliskich -meza i taty :)

    Pogode macie faktycznie śmieszna ;) U nas ziąb i deszczowe chmury.. Brzydka ta jesień w tym roku :(

    Urodzinowe przyjęcie w domu nie jest takie złe. My w tym roku zrobiliśmy pierwszy raz i było ok :) Ale zaproszone były tylko dzieci z nie ich rodzice ;) Było wesoło.

    Powodzenia w pracy, dasz radę! ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam Was, bo mnie tam nawet samych dzieci nie chcialoby sie zabawiac. ;)

      Pogoda szalala, ale od dwoch tygodni w koncu zdecydowala sie na jesien. ;)

      Dziekuje za zyczonka! :*

      Usuń
  7. Oczywiście najlepsze życzenia przesyłam;-)
    Pogoda szaleje, u nas niestety monotonna: mokro i zimno i tak od wielu tygodni.
    Przyczepa bardzo fajna, na studiach projekt przyczepy to było pierwsze zadanie z projektowania, mam wiec przećwiczone różne opcje;-)
    My zrobiliśmy urodziny w domu i jestem bardzo zadowolona, ale nie mam kiedy napisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! :*

      Nasza pogoda w koncu tez opuscila dzikie zawirowania, ale i tak codziennie mam dylematy: czy kurtki jesienne, czy zimowe, czy czapki, czy obejdzie sie bez... Juz mogloby byc po prostu mrozno... :/

      Podziwiam. My kiedys zrobilismy urodziny Bi w domu, a raczej w ogrodzie i po tym stwierdzilam, ze nigdy wiecej. ;)

      Usuń
  8. Spóźnione ale szczere życzenia urodzinkowe!!! Niech się spełnią najskrytsze marzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Agatko, przede wszystkim chciałabym Ci złożyć najlepsze życzenia- zdrówka, mnóstwo radości z Potworków, spełnienia WSZYSTKICH marzeń i niech się Wam po prostu wiedzie jak najlepiej.

    U nas raczej obchodzimy też nasze urodziny, tyle, że wtedy świeczki są jakby tylko symboliczne, bo komu chciałoby się ustawiać te ponad 30małych świeczuszek, a potem je zapalać :)

    Aj, no powiem Ci, że ja jakoś z każdym rokiem coraz trudniej akceptuję upływający czas względem mojej osoby... Nie wiem z czego to wynika, czy z faktu, że Eliza jest już taka duża... Sama nie wiem, ale nie czuję się z tym fajnie i martwi mnie to trochę, bo jeśli tak czuję już teraz, to co będzie dalej...

    Niestety, my słoneczną jesienią się nie nacieszyliśmy, a na dziś zapowiadają już -4 w nocy i powiem Ci- mamy wieczór i czuć już ten mrozek.

    Urodziny z animatorką- tego jeszcze nie przerabialiśmy, ale jak znam moje żywiołowe dziewczyny- średnio by się im to podobało pewnie.

    Powiem Ci, że pomysł z tą przyczepką M. miał kapitalny. Naprawdę, teraz tylko obierać kierunki, wyszukiwać atrakcje i w drogę :)

    Tak, tak- u nas w planach zakup łóżka piętrowego za jakiś czas i już są debaty, gdzie która będzie spała :) Ależ te dzieci mają problemy...

    Powodzenia w pracy, trzymam kciuki.

    Ps. Agatko, u nas znów chodzi o to samo (kochana mamusia), niestety nie mam kiedy rozwlec się w mailu, a jest tego sporo. Mam nadzieję, że niedługo będę miała więcej czasu to napiszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli, jak niewiadomo o co chodzi, chodzi o tesciowa... ;) Usmiecham sie, ale tak smutno. To okropne, ze rodzice moga tak brzydko namieszac w zwiazkach swoich dzieci, gdzie powinni po prostu cieszyc sie ich szczesciem... :(

      Ja strasznie przezywalam 30stke. Po prostu na granicy depresji. Potem, kilka lat nie mialam czasu rozmyslac o urodzinach, bo najpierw rodzilam dzieci, a potem mialam je malutkie i skutecznie odbierajace czas na rozmyslania. A potem sie chyba przyzwyczailam do tej "3" z przodu. ;) Ale spokojnie, mysle, ze jeszcze rok - dwa i tez zaczne panikowac, ze "4" juz tuz-tuz! :)
      A swieczki tez stawialismy symbolicznie - po 3 dla mnie oraz M. i 5 dla mojego taty. ;)

      Kierunki wycieczek mamy juz mniej wiecej okreslone. Jeszcze bez szczegolow, ale wiemy, ze w tym roku bedziemy sie, dla odmiany, kierowac raczej na polnoc. ;)

      My jestesmy zdecydowani (na dzien dzisiejszy, bo wiadomo jak to u nas z zapalem bywa), zeby dzieciakom sprawic pietrowe lozko oraz remont ich pokoju w nadchodzace lato. Niestety, musimy upchnac w ten pokoiczek biurko. Bi ma juz w tym roku zadawane lekcje i wkurza mnie, kiedy wszystkie akcesoria walaja nam sie po jadalnym stole. A nie ma po prostu innego misjca, zeby je upchnac. Potrzebne jest biurko, zeby przerzucic tam caly ten balagan, ale najpierw trzeba odgracic pokoj dzieci, zeby to biurko tam upchnac. ;)

      Usuń