Dzis 5 luty. Imieniny Agaty i Adelajdy. Matka Natura byla na tyle sympatyczna, ze zeslala z tej okazji zime i calkiem niezly opad sniegu. A w naszym miasteczku zamkneli wszystkie publiczne szkoly. W tym Bibisiowe przedszkole. W sumie prezent najbardziej pozadany przez Potworki, od rana wygladajace tesknie za okno i dopytujace sie kiedy wyjdziemy (od 6:50 rano, kiedy bylo jeszcze ciemnawo...). Dla mnie znacznie mniej, bowiem juz spedzilam poniedzialek i wtorek w domu z Bi, ktora dorobila sie przeziebienia polaczonego z czyms na ksztalt zapalenia ucha. "Na ksztalt", albowiem w poniedzialek, po srednio przespanej nocy (Bi budzila sie co godzine, wyjac, ze ucho ja boli i nawet srodek przeciwbolowy nie dawal rady), popedzilysmy do pediatry, zas ta nie mogla zajrzec do rzeczonego ucha, bowiem przeszkadzala woskowina i wijace sie z bolu dziecko. :( Nie mogac definitywnie stwierdzic zapalenia ucha, przepisala tylko kropelki z antybiotykiem. A Bi jeszcze tego samego popoludnia zasmarkala sie i rozkaszlala. Nie wiadomo wiec co to za dziadostwo jej sie przyplatalo. W kazdym razie, przez pierwsze 3 dni przeklinalam nasza pediatre (ktora zreszta szczerze lubie) i jej pieprzone kropelki. Bi ma waziutkie kanaliki, a koncowka kropelek jest niewiele wezsza. Mam wkrapiac 5 kropelek, ale miedzy Bogiem a prawda, robie to zupelnie na slepo. Sprawy nie ulatwia pacjentka, ktora przy najmniejszym dotyku ucha, darla sie, ze ja boli. Od wczoraj jednak pozwala sobie w koncu zakraplac bez protestu, wiec wnioskuje, ze jesli to rzeczywiscie infekcja, to juz przechodzi...
I to by byla jedyna dobra wiesc.
Poza tym dzieje sie u nas zle. Bardzo zle. Mysle, ze kiedys o tym napisze. Kiedy bede juz wiedziec: woz albo przewoz, przejde co trzeba, otrzasne sie i pogodze. A moze nie napisze... Nie wiem. Narazie swoje wyplakalam, a teraz odsuwam wszelkie mysli jak najdalej.
Poniewaz nieszczescia lubia nawiedzac grupowo, to wczoraj jakis ch*j wjechal M. w doope. Zderzak rozwalony, zamek od bagaznika sie nie domyka, lampy wyrwane... M. za to narzeka na bol szyi i barkow (glowa niezle mu szarpnelo). Jezdzi od posterunku, zeby zdobyc oficjalny raport, po lekarza po leki przeciwbolowe, zalatwia wycene szkod, wydzwania do ubezpieczycieli, itd. Ciesze sie, ze nie jestem w to zamieszana, ale fakt jest taki, ze od wczoraj meza praktycznie nie widze. A to dopiero poczatek formalnosci....
Coz, to tylko auto i tylko pieniadze...
Poza tym, tak jak pisalam, siedzialam z Bi w domu w poniedzialek oraz wtorek, siedze dzisiaj, w poniedzialek mam rano wizyte u lekarza, w piatek znow z Bi do dentysty, a za tydzien Starsza ma ferie zimowe, wiec leniuchuje caly tydzien. W pracy w koncu zaczna krzywo patrzec na moje ciagle urywanie sie i zwolnienia...
Z pozytywniejszych wiesci, we wtorek wieczorem bylismy na spotkaniu organizacyjnym w sprawie zerowki, w przyszlej szkole Bi. Takie spotkania beda sie odbywaly co miesiac az do maja. Zaskoczona bylam, ze dzieci zostaly podzielone na "klasy" i odeslane z nauczycielkami do salek, a rodzice zostali w kafeterii, zeby wysluchac przemowy dyrektorki, szkolnej pielegniarki, szefowej swietlicy oraz dwoch innych pan, ktorych funkcji nie doslyszalam. Spodziewalam sie, ze Bi za cholere nie pojdzie z obca pania i obcymi dziecmi (bylo kilkoro z jej przedszkola, ale trafily do innych grup), ale tu mialam niespodzianke, bo poszla nawet sie nie ogladajac
Ogolnie szkola zrobila na mnie pozytywne wrazenie. Czysta, wesola, wszedzie dekoracje z prac uczniow. Wejscie zamkniete i nikt niepozadany latwo sie nie dostanie. Kadra, ktora jak narazie poznalam, zrobila wrazenie sympatycznej i przyjaznej dzieciom. A jak bedzie naprawde, wyjdzie w praniu. We wrzesniu.
Uprzedze pytania i napisze (juz chyba kiedys to zrobilam), ze obowiazek szkolny zaczyna sie tutaj od zerowki, w roku, w ktorym dziecko konczy 5 lat. Ciesze sie, ze wiem, na czym stoje i nie ma takiego cudowania jak obecnie w Polsce. Tutaj pod pewnymi warunkami dziecko mozna "opoznic" o rok, ale w przypadku Bi nie biore tego nawet pod uwage. W przedszkolu radzi sobie tak swietnie, ze zerowka jest naturalnym, kolejnym krokiem. Co do szkoly podstawowej, to kazde miasteczko ma swoj system. W naszym, podstawowka trwa 4 lata, od zerowki, po 3 klase. Pozniej dzieci przechodza na 2 lata do tzw. "wyzszej" podstawowki (upper elementary school), pozniej na 3 lata do odpowiednika naszego gimnazjum, a potem juz czeka ich 4-letnia szkola srednia. Troche duzo tych zmian, wiec ciesze sie, ze przynajmniej narazie, Bi spedzi 4 lata w tej samej, znanej szkole.
Oba Potworki dbaja tez skutecznie o rozrywke dla rodzicow. Mimo, ze ostatnio nie jest nam do smiechu, to jednak nie sposob nie usmiechnac sie choc kacikiem ust na niektore wybryki. Choc czasem wszystko opada i zamiast smiac sie, nie wiadomo czy nie wziac pasa i zloic dwoch malych tylkow. Na przyklad taka sytuacja:
Laduje zmywarke, a wiec krece sie raz w kierunku zlewu, raz w strone rzeczonego sprzetu... Katem oka widze, ze Bi cos majstruje, ale w pierwszej chwili nie zwracam uwagi co dokladnie. W koncu w glowie wlacza mi sie matczyny radar i spogladam uwazniej. Co robilo moje dziecko? Dziubala paluchem w masle, po czym... wcierala je w szafki kuchenne!!! A ja sie dziwie, ze co nie dotkne, to albo sie wszystko klei, albo jest tluste... :/
Albo inna:
Daje Nikowi jogurt, po czym wychodze do drugiego pokoju, zeby wlaczyc komputer. Potrzebuje tylko tyle czasu, zeby wejsc, pstryknac guzik, wyjsc. Doslownie 10 sekund. Wracam do pokoju w momencie, kiedy Nik nabiera lyzke jogurtu, po czym... daje ja Mai do wylizania!!!
Trzecia sytuacja:
Bi i Nik dostali na deser pokrojona w kostke galaretke. Bi pochlonela swoja porcje blyskawicznie. Nikowi idzie wolniej, bo brzydzi sie oslizglego dotyku na raczkach. W koncu prosi, zeby wytrzec mu dlon. Jak tylko odwraca sie do mnie (a tylem do siostry i miseczki), widze nad jego glowka, ze Bi blyskawicznie pochyla sie nad jego porcja i garsciami zaczyna napychac sobie buzie nikowa galaretka. W tym miejscu, bardzo niepedagogicznie parsknelam smiechem, tak komicznie to wygladalo!
[Wlasnie zadzwonil M., ze wpadl w poslizg i wpierdzielil sie komus w auto. Luty 2016 przejdzie do historii jako rekodowy miesiac nieszczesc i pecha...]
O rany rany nie oszczędza was, trzymam kciuki by już poszło :(
OdpowiedzUsuńTaką scenę jak z Nikiem i Mają mam w drugiej części Kalinki tylko tam psa karmi dziewczynka. A co do masła, mają fajne pomysły co nie? :P
Dzieciaki maja STRASZNE pomysly! Juz nie wiem kiedy doczekam sie czasow gdzie w domu zapada cisza, a ja nie musze z obledem w oczach zagladac do kazdego pokoju, zeby sprawdzic co tym razem kombinuja! ;)
Usuńo kurcze, ale Wam się rok zaczął, trzymajcie się :(
OdpowiedzUsuńAkurat rok zaczal sie cudownie, styczen byl swietny. A w lutym wszystko wzielo w leb. :(
UsuńMam nadzieję że wszystko co złe minie was, Ciebie jednak bokiem... Brytusia
OdpowiedzUsuńNiestety, Brytusiu, uderzylo prosto w samo serce. :(
UsuńI niech w tym momencie te nieszczęścia się skończą i reszta miesiąca będzie spokojna.
OdpowiedzUsuńI zdrówka dla Bi.
Niestety, Kochana, to na dzien dzisiejszy, najgorszy miesiac w moim zyciu... :(
UsuńAgatko, mialam dziś tu zajrzeć z zyczeniami - moja siostra też Agata, no to wiedziałam ;) - Wszystkiego dobrego zatem, zdrówka, zdrówka i raz jeszcze zdrówka, oraz powodzenia, miłości, radości i szczęścia, aby Wam się poukładało tak jak sobie zaplanowaliście. Wydaje mi się, że domyślam się co Cię tak dobiło - dlatego trzymam ogromne kciuki, aby się mimo wszystko powiodło i udało!!!
OdpowiedzUsuńCudowne masz dzieciaczki, mojej siostrze młodsza tak smarowała masłem stół dębowy, w miejscu gdzie było jej krzesełku błyszczał się jak po jakims najlepszym olejowaniu :) Widać dzieci Agat tak już mają :)
Trzymam kciuki, pecha odpędzam, śniegu gratuluję, slizgawicy mniej, uważajcie na siebie. Buziaczki :*
Kochana, komentarz zbedny, Ty juz wszystko wiesz... :*
UsuńO raaaaany, co to za seria nieszczęść??
OdpowiedzUsuńBuziaki imieninowe Kochana! Przede wszystkim zdrówka, sił i dobrej passy. Niech się ta zła karta odwróci.
Ps. U nas specjalistką od masła była Lila... Bleeee :(
Martus, tak jak napisalam Iwosi, wszytko wiesz, komentarza nie trzeba. :*
UsuńNo to faktycznie, dzieje się niezbyt wesoło...Teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że limit wszelkich nieszczęść na ten rok został już hurtem wyczerpany i że nic złego się więcej nie przydarzy - za co trzymam kciuki :*
OdpowiedzUsuńKciuki bardzo sie przydadza, ech... :(
UsuńPrzesyłam dużo cierpliwości i pozytywnej energii, bo widzę, że będzie potrzebna. Jak się wali, to wszystko na raz. Mam nadzieję, że to już koniec zmartwień i sprawy się wyjaśnią jak najszybciej z pozytywnym finałem ;-)
OdpowiedzUsuńPozytywnego finalu nie bedzie. Nie tym razem. :(
UsuńAgatko, zycze wszystkiego dobrego i z okazji imienin ale rowniez sil i dobrego na przyszlosc... nie wiem co sie dzieje, badz stalo- jednak mam nadzieje, ze bedzie lepiej, badz dobrze?!!!
OdpowiedzUsuńWspolczuje tego stresu... niby tylko auto, niby ubezpieczone ale to wszystko szarpie nerwami i zdrowiem...Mam nadziej, ze to wszystko co przeszliscie wyczerpalo juz limit i bedzie tylko lepiej!! Sciskam :*
Lux, kochana, auto to tylko auto. Wypadki na szczescie okazaly sie niegrozne, nikomu nic sie nie stalo, chociaz za to jestesmy losowi wdzieczni.
UsuńTa druga rzecz... Tu nie bedzie dobrze. Bedzie jednak lepiej, z czasem. Przynajmniej taka mam nadzieje...
Kochana, dużo dobrego z okazji imienin i nie tylko. Niech się NAPRAWDĘ dobrze dzieje!
OdpowiedzUsuńDziekuje Kochana. Niestety, narazie dzieje sie kiepsko. Nikt jednak nie obiecal, ze zycie to bajka. Trzeba to przetrwac... :(
UsuńO matko co to się dzieje tam u Was?? :( Bardzo mi przykro z powodu tych wypadków samochodowych M. Dobrze, że mu się nic poważnego nie stało!
OdpowiedzUsuńDla Ciebie wszystkiego najlepszego z okazji imienin- zdrowia przede wszystkim, bo to najcenniejsze. Ale też powrotu spokoju, szczęścia i radości ci życzę. Trzymaj się Agatko! Mam nadzieję,, że wszystko będzie dobrze.
Dzieje sie zle Inesko. Ale kiedys znow musi zaswiecic slonce, przynajmniej taka mam nadzieje...
UsuńTak mi przykro, jakiś pechowy ten luty :( Miejmy nadzieję, że już niedługo bedzie lepiej...
OdpowiedzUsuńNasz Igor też od tygodnia ma zapalenie ucha :( Ponoć od kataru... Maszakra. :(
Ściskam!
Moje dzieciaki wszystkie zapalenia ucha lapaly od kataru. Teraz jak zaczynaja smarkac az cala sie spinam... :/
UsuńLuty mial byc piekny, a okazal sie koszmarem... :(
Zaczelam wczoraj pisac ale mialam problem z bloggerem wiec musialam wrocic dzisiaj i zaczac od nowa. Zycze Ci z okazji imienin i nie tylko, zeby ten luty jednak nie byl taki do konca stracony. Niech wzelkie problemy juz mina bo przeciez ta wiosna musi w koncu nadejsc i to nie tylko za oknem ale wlasnie w domu. Podsumowujac wiosny Ci kochana zycze w sercu i trzymam kciuki aby wszystko ulozylo sie dobrze. Sciskam i moc pozytywnej energii przesylam.
OdpowiedzUsuńLuty najchetniej wymazalabym z pamieci i kalendarza. :( Ale co do wiosny masz racje. Niech juz nadchodzi. W ogrodzie i w sercu...
UsuńZacznę od miłego i szczerego Wszystkiego najlepszego z okazji imienin, przede wszystkim, żeby pech odpuścił...
OdpowiedzUsuńMan nadzieję, że wszelkie złe rzeczy odpuszczą i będzie dobrze. W końcu musi przecież zaświecić dla Was słońce. Ale sam przypadek ze stłuczkami pokazuje, że to rzeczywiście dla Was pechowy miesiąc i niech się skończy jak najszybciej
Zmian w edukacji rzeczywiście macie sporo, a ja będąc młodszą i w trybach edukacji marudziłam, że miałam zerówkę, podstawówkę, gimnazjum, liceum i studia....tyle zmian :)
W opisie wyjadania galaretki przez Bi widziałam Oliwię z Jasiem, z tą różnicą, że u nas młodsze podjada starszemu :)
Masz racje Martus. KIEDYS musi byc lepiej. A luty niech juz idzie precz, razem ze wszystkimi wylanymi lzami. Niech juz przyjdzie wiosna, a z nia nadzieja na lepsze...
UsuńNie liczac studiow, to nie ma tu az takiej duzej roznicy, poza ta "wyzsza" szkola podstawowa. ;) A ze studiami sa nieraz przeboje. Niektorzy nastolatkowie, konczac liceum nie wiedza co ze soba zrobic. Ida do 2-letniego college'u, ktory daje im jakis zawod. Potem niektorzy maja niedosyt i ida jednak na wyzsze studia. Wiekszosc konczy na 3-letnich, czyli jakby naszym licencjacie. Ale mialam kolezanke, ktora najpierw skonczyla 2-letnie, potem zrobila licencjat, a na koniec stwierdzila, ze idzie jednak jeszcze na magisterke. ;) Jak potem zdecyduje sie na doktorat, to chyba mnie to zupelnie nie zdziwi. :) W ten sposob spokojnie mozna studiowac do 40stki, bo tutaj kazdy idzie swoim tempem, a jak jeszcze pracuje na caly etat i bierze tylko 2-3 przedmioty w semestrze, to studia trwaja latami...
Niech nieszczescia trzymaja sie od Was z daleka. Limit juz wyczerpany... trzymaj sie!
OdpowiedzUsuńOch, Kochana, ja boje sie nawet mowic, ze limit nieszczesc sie wyczerpal. Mimo, ze moj koszmar nadal trwa, mimo, ze luty byl straszny, wiem ze bywa duzo gorzej...
UsuńTrzymaj sie dzielna kobieto na każdym froncie! I niech juz będzie tylko lepiej. I wszystkiego najlepszego oczywiscie!
OdpowiedzUsuńOj, dzielna to nie jestem. ;)
UsuńLepiej. Tak, to slowo - klucz. Niech juz bedzie lepiej...
No to kumulacja :( Czasami tak bywa.Mam nadzieje,ze już lepiej i to "zło" Was opuściło..
OdpowiedzUsuńMartwię się tym tajemniczym problemem,oby był przejściowy i nie az tak poważny jak zasugerowałaś ( tak zrozumiałam )
Pozdrawiam!
Prawdziwa kumulacja...
UsuńNie Simerko, problem nie jest przejsciowy. Nadal trwa i chociaz kiedys sie skonczy, to nigdy nie odejdzie w zapomnienie. :(
Mam nadzieje, ze limit pecha wyczerpany!
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki!
Dziekuje. Kciuki zawsze mile wu=idziane. :)
UsuńOj, wspolczuje... nie zalamuj sie jednak, poki zycia starcza!
OdpowiedzUsuńTrudno sie nie zalamac... Trzymam sie jakos, jest coraz lepiej, ale do normalnosci troche jeszcze brakuje...
UsuńAgatko, spóźnione najlepsze życzenia!
OdpowiedzUsuńFaktycznie zła passa Was dopadła, ale trzymam mocno kciuki by to złe co miało się Wam przydarzyć było już za Wami. Stłuczki to fatalna sprawa, dobrze o tym wiem. Niby pierdoła, ale potrafi porządnie życie uprzykrzyć i sporo nerwów napsuć. Zmartwiłaś mnie jednak tym drugim problemem, którym nie chcesz na razie się dzielić. Cokolwiek to jest, życzę Ci by szybko minęło, przeszło, okazało się nie takie straszne.
Stluczki M. okazuja sie jednak naszym najmniejszym lutowym problemem...
UsuńPrawdziwy koszmar skonczy sie kiedys, minie, ale zadra w sercu zawsze zostanie...
Limit pecha wyczerpałaś! Trzymaj się kochana :*
OdpowiedzUsuńOby, Martus, oby... Chociaz pewnosci niegdy miec nie bede...
Usuń