Mocno ostatnio bloga zanidbalam. Wlasciwie "niemal porzucilam" byloby wlasciwszym okresleniem. ;) Wypadaloby nadrobic nieco i napisac co ogolnie slychac w Potworkowie. Dawno juz nie serwowalam Wam jednego z moich slynnych tasiemcow. :D
Zartuje, postaram sie strescic, z naciskiem na postaram. Nie chce mi sie jednak myslec o jakiejs logicznej chronologii, wiec bedzie troche chaotycznie. ;)
Po pierwsze, mamy nowe lozko! Nie, nie to, ktore poczatkowo zamowilismy. Zamowienie tamtego zostalo anulowane i to przez sprzedawce, nie nas. I to po odczekaniu 3 tygodni, ktore potrzebowal na zrealizowanie zamowienia, pamietacie? Buc jeden! :(
Trudno, po dlugich debatach i kreceniu nosem, znalezlismy inne, ktore mniej wiecej pasuje do pokoju stylem (szukalismy czegos lekkiego i nowoczesnego, a nie amerykanskiego, gigantycznego i rownie topornego loza z kolumnami oraz baldachimem. :D) Czegos, co wejdzie do naszej niewielkiej sypialni i jej calkowicie nie zdominuje. Chyba sie udalo, chociaz lozko jest bardzo proste, zwyczajne i nie do konca takie "wymarzone". Poza tym jest biale, a reszte mebli mamy z naturalnego drewna, ale co tam. I tak ten "sosnowy" kolor troche nam sie juz opatrzyl. Przemalujemy stoliki oraz komody i bedzie git. :)
Tak jak planowalismy, lozko kupilismy o "rozmiar" wieksze od starego. Zafundowalismy tez sobie nowy materac. Zreszta stary i tak kwalifikowal sie do wymiany. To byl jeszcze moj panienski zakup, mial 12 lat i byl strasznie ugnieciony i odksztalcony w miejscach, na ktorych spalismy. Podobno materace powinno sie wymieniac co okolo 10 lat, wiec wstrzelilismy sie niemal idealnie. Nowy... Coz, zawsze wydawalo mi sie, ze lubie twarde materace, ale z tym chyba lekko przesadzilismy. Kiedy sie klade, mam wrazenie, ze spie na desce. Oczywiscie az tak zle nie jest, ale materac naprawde ugina sie pode mna tylko w niewielkim stopniu. :)
Za kazdym razem kiedy wchodze w dzien do sypialni, nowe lozko "patrzy" na mnie tak zachecajaco, ze marze, zeby sie juz polozyc spac. Tez tak macie? ;) Tyle, ze to chyba bardziej rezultat zwyklego lenistwa, niz niesamowitej wygody. :) Nie mniej jednak, mamy teraz tyle miejsca, ze w nocy zupelnie sie nie dotykamy, gdzie wczesniej co chwila stukalismy sie kolanami. I nawet kiedy w niedziele rano oba Potwory wepchaly sie do malzenskiego loza, dla wszystkich starczylo miejsca. :)
W zeszly czwartek mialam u Bi w przedszkolu "wywiadowke". Dziwna sprawa, wywiadowka juz w przedszkolu, ale poniewaz rozmijam sie z nauczycielka Starszej, wiec bylo mi to bardzo na reke. Dowiedzialam sie, ze Bi zrobila od poczatku roku niesamowity postep. Dogaduje sie po angielsku z dziecmi oraz paniami, bawi z innymi dziewczynkami (chlopcow unika, ale to calkiem normalne w tym wieku), od czasu do czasu urzadza placze, bo jest osobka dosc emocjonalna, ale juz bez ekstremalnych histerii. Jest tez (i tu parsknelam) uparta, chociaz poprawnosc polityczna nakazuje paniom okreslac ja jako "self - directed". Nie mam pojecia jak to przetlumaczyc. :D
W kazdym razie wiekszosc zadan Bi wykonuje na poziomie swoich amerykanskich kolegow. Jest podobno bardzo dobra w zagadnieniach matematycznych. To zdecydowanie nie po matce. :D Ale uwaga! Bi nie dodaje, ani nie odejmuje. Zagadnienia matematyczne w tym wieku to zadania w stylu sortowania, sekwencji, ustawiania przedmiotow od najmniejszego do najwiekszego itd. ;) Jeszcze spokojnie moze wiec wyjsc z niej matematyczne beztalencie, po mamusi. :D Mala motoryke ma rozwinieta na poziomie niemal zerowki, co mnie nie dziwi, bo spedza cale godziny rysujac, odrysowujac i kolorujac. Jedyne z czym ma problem, to podawanie przykladow wyrazow zaczynajacych sie na okreslona litere, ale tu klania sie nadal ograniczone angielskie slownictwo. Nadrobi, w koncu do przedszkola chodzi dopiero niecale 3 miesiace. :)
W czwartek Swieto Dziekczynienia, a jutro w przedszkolu Harvest Lunch. Zobowiazalam sie, ze przyjde i obiecalam upiec dyniowe muffinki. I teraz zaluje. Jakos mi entuzjazm opadl i nie chce mi sie ani dzisiaj piec, ani brac udzialu w lunch'u. M. zdziwiony pyta co ja sie tak angazuje w zycie przedszkolne. Szczerze to sama nie wiem, ale zaangazowanie pomalu mnie opuszcza. Zimno jest, a jak jest zimno, to nic mi sie nie chce. ;) Slowo sie jednak rzeklo i juz wczoraj zaczelam przygotowania, bowiem umknelo mojej pamieci, ze trzy posiadane przeze mnie dynie nadal stoja sobie na frontowych schodkach w nienaruszonym stanie. A do muffinek potrzebne mi sa one w formie musu. :) Co bylo robic, wzielam mniejsza (majac nadzieje, ze skorka bedzie delikatniejsza) i zabralam sie do obierania. I juz teraz pamietam dlaczego w zeszlym roku tak sie na ta czynnosc napsioczylam. Ku**a, nienawidze obierac dyni! Jeszcze dzis boli mnie prawa reka! Zreszta, jestem durna, bo gdybym zabrala sie za to wczesniej, zamiast obierac i gotowac, upieklabym dynie w piekarniku i potem elegancko zeskrobala miazsz ze skorki. Madry Polak po szkodzie. :(
W kazdym razie dynia ugotowana, dzis tylko ja zblenduje i moge sie zabierac za pieczenie. Za rada nauczycielki maja to byc muffiny miniaturowe. Na poczatku sceptycznie podeszlam do tego pomyslu, glownie dlatego, ze nie mialam odpowiedniej blaszki. A na jedna okazje szkoda mi bylo jej kupowac. Potem jednak stwierdzilam, ze te kilkanascie $ to nie fortuna, a wyjdzie wiecej babeczek. Na probe upieklam w sobote miniaturowe muffiny bananowo - maslankowe i okazuje sie, ze ich niewielki rozmiar ma jedna zalete. Nie wiem jak Wasze pociechy, ale moje Potworki, chociaz ochoczo rzucaja sie na babeczki, zazwyczaj zjadaja tylko ich czubek, a reszte tylko dziubia, albo po prostu zostawiaja. I siegaja po nastepna. ;) A te malenkie muffinki, wpychaja sobie od razu cale do buzi i w rezultacie zjadaja w calosci! :) Nic sie nie marnuje, a jak jeszcze da sie w nich przemycic jakies zdrowsze skladniki, to w ogole rewelacja! Nastepne bede chciala sprobowac marchewkowe. Taka szybsza alternatywa dla ciasta marchewkowego. I nic to, ze ja, aby poczuc smak, musze zjesc tych mini muffinek 5 naraz. ;)
Jak to w Hameryce bywa, nastroj bozonarodzeniowy atakuje mnie ze wszystkich stron juz od okolo 2 tygodni. W kafejkach swiateczne kubki. "Rockin' around the Christmas tree" grane w niemal kazdym sklepie. O calych alejkach ozdob, bombek oraz choinek juz nie wspomne. Jedna z radiostacji juz od piatku nadaje wylacznie bozonarodzeniowa muzyke. Szal! :) Spora grupa ludzi z pracy planuje ubrac choinki w nadchodzacy weekend. Jedna z dziewczyn postawila ja juz w miniony. ;) Ja planuje tylko zawiesic swiatelka na plocie, wykorzystujac ostatki cieplejszej pogody. Nie ma nic gorszego niz rozplatywanie sznurka z zaroweczkami, kiedy rece ci kostnieja, a buty przymarzaja do chodnika. ;)
Wiesci z frontu nikowo - pieluchowego. W koncu poczynilismy widoczny postep. Nik wola na kupsko rowniez u opiekunki. Poza tym na krotsze wypady z domu zabieramy go bez pieluchy. Ostatnio wyjscie przeciagnelo nam sie do niemal 3 godzin i wytrzymal! Moge wiec z duma powiedziec, ze z nocnikowaniem (w dzien, bo po nocy pieluchomajty nadal ma po kolana :D) wyrobilismy sie przed 3 urodzinami. Zeby bylo lepiej, od kilku dni na siusianie Nik domaga sie sadzania na kibelek, a nie nocnik. Jeszcze niech opanuje kupe do kibelka i pozegnamy nocnik na zawsze. ;)
Dla rownowagi, zeby rodzice zbytnio sobie nie gratulowali, kiedy w sobote odwiedzilismy znajomych, Nik najpierw zlal sie w majtki, a nastepnie, raptem 10 minut po tym jak go przebralam, strzelil w gacie kloca. ;) Nie mam pojecia co to za zacmienie mu sie wlaczylo. Pomyslalabym, ze sie zabawil i zapomnial, ale co chwila pytalam czy nie musi na nocnik, a poza tym zeby sie zalatwic stawal w bezruchu, czyli czul, ze "robi". Ale poniewaz to jednorazowy wybryk, w dodatku w obcym miejscu, udam, ze sie nie liczy. :)
A tak w ogole dociera do Was, ze rowno za miesiac Wigilia? Ja tradycyjnie jestem w szoku, ze juz prawie grudzien. Teraz w ogole czas mi poleci ekspresowo, bo pojutrze Indyk, za tydzien w sobote mam egzamin cos-jak-zawodowy, niecaly tydzien pozniej sa urodziny Nika, a potem to juz jedna noga bedziemy w Bozym Narodzeniu. :D
PS. Zapomnialam wgrac ostatnich zdjec... Moze wieczorem dorzuce. ;)
:) Super sa te Twoje tasiemce ! Co do lozka i materacow hehe to skojarzylo mi sie,jak jakis miesiac temu wymienialismy materac bo juz tez taki zuzyty i wygnieciony byl. Kupilismy nowy,stary wystaliwismy do ogrodu a rano mielismy ochote przytargac go spowrotem do dmu tacy bylismy niewyspani na tym nowym. U nas tez juz nastroj okoloswiateczny chociaz jakos w tym roku jednak mniej to odczuwam niz w poprzednich latach,byc moze dlatego,ze ostatnio nieczesto wybywam z domu do ''miasta ''. Powodzenia na egzaminie! Pozdrawiam cieplo :)
OdpowiedzUsuńU nas nie tak zle, tzn. maz nowy materac uwielbia, ja mniej, ale wybierajac "mniejsze zlo" i tak wybralabym nowy. ;)
UsuńJa sie z kolei strasznie ucieszylam z poczatku grudnia, po czym nagle swiateczny nastroj ze mnie wyparowal. Nie jestem pewna z czego to wynika, ale najchetniej Swieta bym przespala. Coz, moze jeszcze entuzjazm wroci. Oby nie dzien przed Wigilia... ;)
Agata, weź się nie kryguj, ja kocham Twoje tasiemce :D
OdpowiedzUsuńOstatnio urządziłam sobie wycieczkę po wszystkich "starych" blogach, które odwiedzałam a o których (z różnych powodów) mi się zapomniało i ... kurcze. Strasznie tęsknię za blogosferą gadaną, bez robionych na zamówienie szablonów, bez poprawności politycznej, bez reklam (!), bez planowania. Chcę czytać więcej blogów o "zwykłym życiu zwykłych ludzi", a nie o wymyślonym wizerunku życia a już niedajboże o wymyślonych ludziach. No. To mi się komentarz sam napisał w sumie bez większego nawiązania do postu :D /ohalaska (nie chce mnie coś zalogować... hmmm)
Taaa, mnie tez ostatnio Blogger robi numery. ;)
UsuńA, to jestes w odpowiednim miejscu! ;) To jest blog o zwyczajnym zyciu matki pracujacej. Ze starym bloggerowskim szablonem, niezmienionym od ponad 3 lat. :D
Faktycznie za miesiąc Wigilia. Jak mogłam na to nie wpaść, przecież od niedzieli teściowa zadaje sakramentalne pytanie: co z Wigilią? Zresztą jak co roku :)
OdpowiedzUsuńNa takie wywiadówki to można chodzić. Gratuluję Bi postępów. I Nikowi oczywiście też.
A ja próbuję zabrać się za zupę dyniową. Tylko ta skórka :)
Fajnie, że wróciłaś z dłuższym postem. Lubię czytać co słychać w Potworkowie :)
Pamietam coroczne pytania "Co z Wigilia? Co ze Swietami?" pomiedzy moja mama, a jej dwiema siostrami. Teraz przynajmniej ten dylemat nam odpada, bo wiadomo, ze Swieta sa u nas. Z jednej strony fajnie, ze nie musze sie nigdzie "ciagac" z Potworkami, z drugiej spada na nas lwia czesc przygotowan oraz cale sprzatanie...
UsuńTe muffinki dyniowe z checia bym posmakowala, bo nigdy nie jadłam.
OdpowiedzUsuńZ odpieluchowaniem super- wiem jak to cieszy i jaka to ulga :) I super, że Bianca tak dobrze radzi sobie w p-kolu! Brawo dla niej :)
Jak nie zapomne, to wrzuce Ci tu wieczorem link do przepisu. Rok temu wyszly mi swietne - mieciutkie i delikatne. W tym roku nie wiem co spierdzielilam, ale byly twarde z wierzchu i nawet kolor mialy jakis taki brzydki... :/
UsuńOj tak, brak pieluch, nawet tylko na dzien, to ogromna wygoda! :)
Ja już się ciesze na Wigilią. Gdybym mogła już by choinka stała. Chyba świruje na stare lata, hehe
OdpowiedzUsuńA to po amerykansku! U mnie w pracy wiele osob stroi choinke juz pod koniec listopada, zaraz po Indyku, albo nawet przed. My w tym roku tez wczesnie kupilismy drzewko, bo w miniony weekend. :)
UsuńU nas tez są zebrania w przedszkolu, kilka w roku :D
OdpowiedzUsuńWczoraj było w maluchach, u Emila :D
I nie dociera do mnie, że święta lada moment. To znaczy, z jednej strony czuję, z drugiej jakoś nie do końca :) śniegu brakuje :)
O widzisz, nie pamietam takich zebran z dziecinstwa, ale moze moja mama po prostu na nie nie chodzila. ;)
UsuńJa tez nie czuje Swiat. Wlasciwie to wcale na nie czekam, najchetniej bym je pominela... A pogoda tez nie pomaga. U nas w dzien temperatury dochodza do 12 stopni! O sniegu nie ma mowy! ;)
Dobrze, ze wracasz... :) pisz tasiemce o wszystkim - uwielbiam Wasze historie!
OdpowiedzUsuńUsciski :*
Ciesze sie, ze jest grono dziewczyn, ktore maja ochote czytac moje zrzedzenie na meza, dzieci oraz zakalce w ciastach! :D
UsuńJa bardzo sie ciesze, ze juz niedlugo swieta, chociaz padlo mi na zatoki I chodze do pracy, ale szczerze umieram z bolu.
OdpowiedzUsuńSuper, ze Bi tak dobrze sobie radzi.
I spokojnie - nauczy sie slownictwa raz dwa.
Pozdrawiam serdecznie
Tez mysle, ze Bi szybciutko nadrobi slownictwo. Jeszcze raz sobie gratuluje, ze poslalismy ja do pre-school. Zerowke zacznie juz z jezykiem na rowni z innymi dziecmi. :)
UsuńA ja sie bardzo ucieszylam na mysl o Swietach jakos 1 grudnia... A zaraz drugiego mi przeszlo... Moze za duzo mam na glowie, ale jakos wcale mi do Swiat nie spieszno... :/
No to widzę że streszczenie sie udało :) Zazdroszczę Ci nowego łóżka, moje ma 6 lat ale materac już by się przydalo wymienić, tez sie wybił i dziwnie sie na nim śpi. Co do świąt ja popadam w świąteczny nastrój coraz bardziej, uwielbiam oglądać te świąteczne ozdoby w sklepach, jest ich już pełno. Planuję sobie kupić jakieś nowe w tym roku, mam nadzieję że upoluję coś co będzie cieszyć nasze oko :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie, jak na mnie post byl niezbyt dlugi. ;)
UsuńJa przezywalam taka swiateczna goraczke rok temu. A w tym trwala ona raptem kilka dni i przeszla... :(
i bardzo się cieszę, że u Ciebie długie posty o dzieciach, o radościach i smutkach i nawet o nocniku
OdpowiedzUsuńświęta święta i po świętach a potem to już do lata niedaleko:))
Ha ha, dokladnie! Po Nowym Roku kazdy juz odlicza czas do konca zimy! :D
UsuńTo prawda, ten blog zdecydowanie nie jest blogiem komercyjnym, ani tu reklam, ani recenzji. I niech tak zostanie! ;)
Bi świetnie sobie radzi :))
OdpowiedzUsuńNo a Nik to już w ogóle ;)
Chciałabym przepis na te ciasteczka :)
Ciasteczka... Muffinki? ;) Wrzuce przepis, bo mam sciagniety z neta, a polecany rok temu przez Marte W. :) Zazwyczaj wychodzi pysznie, ale w tym roku cos mi nie poszlo... :/
UsuńPrzyznaje, ze jestem bardzo dumna z Potwornickich. Z Bi, ze tak ladnie sie zaaklimatyzowala w przedszkolu po tym, jak we wrzesniu odstawiala cuda. I z Nika, bo latem przewidywalam ponuro, ze w zyciu nie odpieluchuje sie do 3 urodzin. To mnie zaskoczyl! :D
Nowe łóżko zawsze cieszy :). My też robimy ciasteczka, jak co roku :) Uściski!
OdpowiedzUsuńMy rok temu pieklismy pierniki, ale przepis mialam slaby, ciasto sie rozplywalo zaraz po wyjeciu z lodowki, nie dawalo sie wykrawac ksztaltow i tylko sie nawkurzalam. W tym roku bede szukac innego. :)
UsuńNo i wróciłas, super :) I to w swoim stylu :)
OdpowiedzUsuńBrawa dla Bi, wspaniale sobie radzi, my mamy od tygodnia w domu drugiego przedszkolaka i jest rewelacyjnie, choc mnie serce jeszcze boli, ze taki obrót przybrały sprawy... i o pieluchach możemy zapomnieć chyba juz raz na zawsze i to też zasługa kilkunastu ostatnich dni - no przełom nad przełomy :) Więc i brawa dla Nika, jedna wpadka, to nie wpadka, widzę, że jest na dobrej drodze do pełnego sukcesu :)
Trzeba przyznac, ze zaskakuja te nasze maluchy. Nic, nic, rodzic juz traci nadzieje, nastawia sie na dlugie czekanie, a one nagle bec! Przeskakuja na kolejny poziom doslownie z dnia na dzien! :)
UsuńTola swietnie sobie radzi! To cudownie, ze poszla do przedszkola bez placzu i kryzysu! Cieszylabym sie gdyby Nik w przyszlym roku tez tak lekko przyjal zmiany, ale sie nie ludze. Moje dzieci ciezko przechodza asymilacje w nowych miejscach. :)
Dobrze, że jednak nie porzuciłaś! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie też mi czas poleciał jak szalony... Święta za miesiąc, powinnam piec pierniki...
Ja rok temu pieklam pierniki na ostatnia chwile i w tym bedzie to samo. Jesli w ogole sie za nie zabiore, bo wyszukalam jakis fatalny przepis i sie doslownie rozplywaly w rekach. Nie dalo sie ich normalnie wykrawac, tracily ksztalt itd. Robilam je w asyscie Bi i nie moglam przeklinac, a tak naprawde mialam ochote rzucic soczysta "ku*wa" srednio co 2 minuty! :D
UsuńJak ja lubię te Twoje tasiemce :)
OdpowiedzUsuńBrawo dla Nika :)
A Bi coraz lepiej będzie znała angielski, to u rzucanie przykładowych wyrazów pójdzie łatwiej :)
Ja nie wierzę, że już jutro pojawi się ostatnia kartka w kalendarzu....Masakra :)
No naprawde! Nie wiem kiedy ten rok zlecial! A czas od naszego urlopu pod koniec czerwca szczegolnie zlecial piorunem i w ogole nie odczulam lata! :/
UsuńCiesze sie, ze niektore z Was lubia moje tasiemce! Z kolei inne sie skarza, ze poruszam za duzo watkow i potem ciezko skomentowac. Pewnie cos w tym jest... ;)
No Wigilia :) Święta BożegoNarodzenia :) w Polsce jak dla nas, już nie mogę się doczekać :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChcialabym kiedys przyleciec do Polski na Swieta... Szczegolnie do tesciow, do Zakopanego, bo tam praktycznie zawsze maja snieg i jest tak magicznie... :)
Usuń