Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 2 października 2015

Bon ton dla malych i mniejszych...

A czasem i tych duzo wiekszych!

Z tym ostatnim, to tak mnie naszlo, bowiem poklocilam sie z mezem rano. A raczej on na mnie naskoczyl o cos, co dla mnie bylo blachostka. Tak mnie zaskoczyl, ze zaczelam sie tlumaczyc jak niegrzeczna dziewczynka. Dopiero pozniej naszla mnie refleksja, ze trzeba bylo tupnac noga i odpyskowac. Coz, za pozno... Zreszta, wtedy zapewne skonczylo by sie na kilku bardzo cichych dniach, a tak mamy atmosfere pozornie poprawna. Pozornie, bo we mnie zlosc nadal buzuje, jeszcze mi nie przeszlo. Jestem zla na siebie, ze nie wrzasnelam mu, zeby sie odpieprzyl (chociaz przy dzieciach to malo poprawne) i jestem zla na niego, ze w ogole ma czelnosc zwracac mi uwage... :/

Kuzwa! Dwa dni pod rzad wraca z pracy o 19! Po czym, po przegryzieniu czegos, kladzie sie na wieczorna drzemke! Wstaje laskawie na czas mycia zebow Potworom i to tylko dlatego, ze wskakuja mu na plecy i domagaja sie jego uczestnictwa. I cale szczescie, bo cierpliwosc matki jest juz wtedy zazwyczaj tak napieta, ze mycie uzebienia mogloby sie zakonczyc morderstwem za pomoca szczoteczki... Rano M. wyjezdza do pracy o 6:30, kiedy Potwory lataja po domu w pizamach, a ja koncze malowac oczy. A za najpozniej pol godziny chcialabym znalezc sie u opiekunki, zeby odstawic Nika. I nie powiem, akurat rano M. sporo mi pomaga, bo i zrobi dzieciom poranne kakao i ugotuje Kokusiowi kasze manne i zaladuje mi do auta wszystkie plecaki, torby z jedzieniem i inne pierdoly. Tyle, ze wiecie, to facet. Rano umyje zeby, posmaruje sie pod pachami dezodorantem i jest gotow do wyjscia. Ja - kobieta, potrzebuje jednak sporo wiecej zabiegow pielegnacyjnych... Gdyby tak chociaz przebral Potwora Mlodszego, bylabym mu dozgonnie wdzieczna. Ale nie...

Latam wiec z wywieszonym ozorem, probujac zagonic dzieci do ubran. Zakladam synowi ubrania, przypominajac Bi, zeby nakladala swoja garderobe zamiast tarzac sie po lozku. Czesze Bi wlosy, sluchajac jej wrzaskow (nawet jesli wlosy wcale nie sa poplatane), jednoczesnie krzyczac do Nika, zeby wracal z gumkami, ktore zdazyl juz zwinac. Potem w biegu wciskam Nikowi na nogi adidasy, jednoczesnie poganiajac Bi, zeby zakladala swoje zamiast tarmosic psa. Nastepnie poganiam Potwory do samochodu, przypominajac, zeby nie wlazili w kaluze i zeby szybciej (do cholery!) gramolili sie na foteliki (bo przeciez musza sami, sami, sami...).
Odbieram dzieciaki po pracy i znow to samo. Nik ucieka dla zabawy u opiekunki, nastepnie wierzga zasmiewajac sie, zeby tym trudniej bylo mi wcisnac mu buty. Bi siada na szkolnym korytarzu i mozolnie sklada rysunki i pakuje je do plecaka. Nik musi million razy zjechac z przedszkolnej zjezdzalni. Potem obydwoje urzadzaja wrzask, ze chca jechac po lizaka. A wszystko to okraszone jest ciaglymi krzykami, klotniami, marudzeniem i jeczeniem. Dokuczaniem sobie nawzajem, wyrywaniem zabawek i pokazywaniem sobie jezyka. I wyciem, bo on/ ona jezyk mi pokazal(a)! Kiedy w koncu docieram do domu czuje sie jak po maratonie. Nawet kiedy proponuje na chwile bajke, zeby w spokoju sie rozpakowac, nastepuje awantura o to ktora mam wlaczyc, bo ostatnio cos im sie gusta podzielily...

I kiedy tak slucham wrzaskow i niekonczacego sie marudzenia caly wieczor, potem druga noc pod rzad niedosypiam, bo najpierw Nik nie spi 2 godz. z powodu kaszlu, nastepnej nocy Bi urzadza pobudke bo zasikuje lozko, a jeszcze nastepnego ranka syn moj od rana ryczy i smarka o "malowanie" (nie, nie chce malowac, chodzilo mu o konkretna kolorowanke, ale zajelo mi 1.5 dnia zeby odgadnac o co ta histeria), na dodatek jestem przed samiutkim okresem, to kuzwa, mam prawo w koncu nie wytrzymac i warknac na syna, zeby sie wreszcie ode mnie odczepil! I nie potrzebuje malzonka, ktory z kolei podnosi glos na mnie, bo jestem matka, chcialam dzieci i zebym sie na nie nie darla! Tatus idealny sie znalazl, taka jego mac!!! :/ Ku*wa, jestem tez czlowiekiem i moja wytrzymalosc tez sie konczy. M. sie wymadrza, ale sam traci cierpliwosc srednio raz dziennie! A Potwory jemu niemal nigdy doopy nie zawracaja! I nie on sie z nimi uzera od samego ranka, po sam wieczor z przerwa na prace! Nie jemu uwieszaja sie nogi, reki, czy innej wystajacej czesci ciala...

Nie da sie tez ukryc, ze syn mi sie popsul... :/ Nie to, ze ostatnio, bo stopniowa zmiane na gorsze i gorsze obserwuje od wielu miesiecy... Juti kiedys pisala, ze jej dzieci sa problematyczne w drugim roku zycia. Moich dotyczy to samo, ale w roku trzecim. Pamietam swoje czeste odgrazanie sie na blogu, ze wysle Bi na dluuugie wakacje do dziadkow w Polsce, kiedy byla w podobnym do Nika wieku. Teraz przechodze to samo z nim. Nie pomaga, ze od ponad miesiaca nie mozemy pozbyc sie nawracajacego przeziebienia i ze z czterech 5-tek, jedna nadal nie ma zamiaru sie "wykluc". Tyle, ze nikowe zachowanie pogorszylo sie juz duzo wczesniej i zwalanie na zeby i chorobe nie ma sensu. Musze spojrzec prawdzie w oczy. Przechodzimy bunt 3-latka (tak, wierze, ze cos takiego istnieje!) i to w postaci ekstremalnej. A oslawiony bunt 2-latka to przy tym pikus! Mamy ryki i histerie srednio co pol godziny (nie przesadzam, choc chcialabym)! Tupanie nogami, rzucanie sie na ziemie, proby bicia (to zazwyczaj siostry). O co? O wszystko!

- bo pociag w ksiazece jest pobazgrany (sam go pomazal flamastrem)!
- bo papierek od Mamby jest lekko odchylony (zaczelam go otwierac)
- bo kamizelka jest zapieta pod szyje!
- bo mama nie pozwolila taszczyc do przedszkola gigantycznej ciezarowki!
- bo on chce lizaka!
- bo lizak go kluje (kawalek byl odkruszony)!
- bo on nie chce ogladac Stacyjkowa (ogladal swoja ulubiona kreskowke pol godziny, teraz kolej Bi wybierac)
- bo on tez chce malowac farbami!
- bo to mama ma mu cos namalowac!
- bo swiatlo go razi (rano zapalamy tylko malenkie swiatelko nad kuchenka, ale jak widac i to jest za duzo)!
- bo on chce niebieski kubek!
- a nie, jednak zloty!
- bo kakao jest za gorace (chociaz wcale nie jest)!
- bo Bi ruszyla "jego" klocki!
- bo odgoniona od klockow, Bi zaczela sie bawic jego narzedziami!
- bo odgoniona od narzedzi, Bi zlapala z kolei za traktor (swoja droga ona naprawde wie, jak skutecznie wytracic Nika z rownowagi)!
- bo nie pasuje mu kurtka!
- bo to on chcial otworzyc zamek w drzwiach!
- bo Bi pierwsza dobiegla do auta!

Powyzsze to tylko przyklady zapamietane z wczorajszego wieczora oraz dzisiejszego ranka, ale wierzcie mi, tego jest wiecej. Moj mozg litosciwie wyrzuca czesc akcji z pamieci, zostaje tylko poczucie psychicznego wyczerpania i dzwonienie w uszach od decybeli. Czy ktos jeszcze sie dziwi, ze nerwy mi wysiadaja? A potem maz mi serwuje wyklad, zebym na dzieci nie krzyczala. Ku*wa...

Mlodsze dziecko ma wiec swoje behawioralne wyzwania, ale starsze tez nie zostaje daleko w tyle... We wtorek, odbierajac Bi z przedszkola dostalam do podpisania tzw. "incident report". Okazuje sie, ze corka moja urzadzila kolejna awanture. Tym razem o ulubione krzeselko w sali. W skrocie, wszystkie dzieci mialy usiasc do jakiegos grupowego zajecia, a Bi odmowila zejscia z krzesla. Panie probowaly ja przekonac, ale w koncu postanowily wyniesc krzeselko z sali. Na to podobno Bi rzucila sie do wyjscia (za krzeselkiem), po czym zaczela bic (!) przytrzymujaca ja pania... To ostatnie zdziwilo mnie najbardziej, bo Bi owszem, probuje czasem wtluc bratu, ale mnie czy M. nie tlukla piastkami odkad skonczyla jakies 2 lata... Wiem, ze moja corcia chodzi do przedszkola zaledwie miesiac. Musi sie przystosowac do obcego miejsca, obcych zasad, obcych pan, obcych dzieci i obcego jezyka. To duzo dla 4-latka! Takie zachowania to po prostu stres oraz emocje, ktore musza miec gdzies ujscie. Nie mniej jest mi za moje dziecko zwyczajnie wstyd. Szczegolnie, ze to juz druga taka "akcja" w ciagu mniej niz 2 tygodni...
Poki co, odbylismy z Bi powazna rozmowe, gdzie szczegolnie podkreslilismy, ze bicie pan lub innych dzieci (chociaz z tym nie ma problemu) jest niedopuszczalne. Chyba przyjela do wiadomosci. Mysle, ze ataki zlosci beda jej sie przydarzac, bo bez nich to nie bylaby moja Bi (:D), ale mam nadzieje, ze proby bicia pan juz sie nie powtorza. Pozyjemy, zobaczymy
Ogolnie, mysle, ze z pisemnym raportem panie grubo przesadzily, bo ostatecznie nic takiego sie nie stalo, ale zaalarmowalo mnie to. Podejrzewam, ze moga przygotowywac dokumentacje uzasadniajaca wydalenie klopotliwego ucznia. Moze to moja wyobraznia, sama nie wiem, ale cos moze byc na rzeczy... Bi "wykazala sie", w negatywnym tego slowa znaczeniu, juz drugi raz w ciagu krotkiego okresu. Mozliwe, ze spodziewaja sie, ze takie zachowanie bedzie norma. Wiem, ze jesli chodzi o wpadki "nocnikowe" sie nie patyczkuja i juz w regulaminie zastrzegaja sobie prawo usuniecia z programu dziecka, ktore ma problem z osobista toaleta. Mozliwe, ze to samo tyczy sie dzieci notorycznie wykazujacych sie niesubordynacja...

"Wesoly" mialam tydzien, bez dwoch zdan... A maz znow zostawia mnie jutro sama z Potworami na pol dnia... Czas pojsc powalic glowa w sciane.
I przygotowac zapas zatyczek do uszu...

Zycze Wam przede wszystkim CICHEGO weekendu!

54 komentarze:

  1. Jezusicku!! Ja to chyba bym po całym dniu sfiksowała, związała ich, pozaklejała dzioby ;)))) a tak serio to podziwiam! Ja mam dwójkę jakoś ok 3g.a nie cały czas...
    U nas młody ma początki buntu dwulatka.. Jak coś nie jest po jego myśli to tym rzuca dalej niż widzi...
    Ciekawi mnie jakby przedszkole podeszło do poniekąd chorego dziecka? które ma problem z siusiu... :)

    Pozdrawiam i życzę wytrwałości!!!!

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli dziecko ma problemy zdrowotne i z tego powodu ma problem z trzymaniem moczu, to ok. Ale dzieci zdrowe maja byc w pelni odpieluchowane i basta. :)

      Wierz mi, bardzo czesto mam dni, ze mialabym ochote jedno zamknac w jednym pokoju, a drugie w drugim. I zakneblowac. :D Najgorzej bowiem jest kiedy sa razem, kazde z osobna jest zadziwiajaco grzeczne. ;)

      Usuń
  2. Zapowiada się bardzo głośny, ale dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem glosny moze byc dobry! Juz po czasie, wiec mam nadzieje, ze byl udany! :)

      Usuń
  3. no skąd ja to znam:) Chaos, hałas i ogólna destrukcja, a pomocy znikąd. Trzymam kciuki za trochę świętego spokoju i pozdrawiam po przerwie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Sabina! Co u Was??? Na Twoim blogu nadal cisza... A moze zmienilas adres? Jak cos, to poprosze! ;)

      Usuń
  4. Jej. Ja samym czytaniem się zmęczyłam. Nie dziwię się, że wymiękasz. Może jutro w drugiej połowie dnia małżonek przejmie Dzieciaki? Jest nadzieja?
    Mam nadzieję, że uda Ci się odetchnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nikad nadziei, zeby tak zacytowac... kogos tam... :D Niestety, maz wraca do domu pozno i dzieciaki tak sa przyzwyczajone zeby zawracac gitare matce, ze nawet jak tata jest i tak leca ze wszystkim do mnie. ;) Musze jednak wybrac sie koniecznie do fryzjera, wiec pocieszam sie, ze "uciekne" na jakies 3 godzinki i sobie "odbije"! ;)

      Usuń
  5. Oj Agata skąd ja to znam - tylko spokój może Cię uratować (wiem, łatwo mi mówić ) - podnoszenie głosu tylko nakręca atmosferę coś na ten temat wiem. O tym jak faceci "pomagają" przy dzieciach mogę książkę napisać - przykład z dziś - gotuję mleko młodej - mowie - wystaw na balkon to ostygnie - wystawił Dziesięć minut później pytam czy przyniósł (nie, przecież nie kazalam) - powiedziałam to przyniosl, postawił na blacie . Pięć minut później orientuje się ze nie nasypal jej płatków, więc proszę żeby to zrobił. Idzie, sypie, zostawia w kuchni na blacie i wraca do pokoju oglądać z Blanka bajkę, więc pytam ironicznie czy liczy na to że miska sama przyjdzie do pokoju. Wstaje przynosi. Siada i znów ogląda bajkę z dzieckiem A ja dostaje piany, bo miskę przyniósł ale o łyżeczce już nie pomyślał, a ja nie powiedziałam. ... ps. W liceum moja Pani od biologii twierdziła że mężczyźni to gatunek upośledzony, jak patrzę na takie akcje, to się z nią zgadzam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha sorki:)
      Tak coś w tym musi być co pani od biologi wam przekazała:D

      Usuń
    2. Hahaha, padlam! Cos w tym jest! M. nie jest moze (zazwyczaj) az tak roztargniony, ale za to ma generalnie na wszystko "zlewke". Najbardziej wpienia mnie, ze nasze dzieci sa cholernymi niejadkami, a on co i rusz serwuje im a to cukierka, a to zelka, a to chipsy! Pol biedy jak jeszcze zrobi to miedzy posilkami, jakos to wtedy przelkne. Ale jak zawsze daje Potworkom kolacje o 19, a on o 18:50 czestuje ich delicja, to mnie krew zalewa! Oczywiscie wtedy dzieciaki sa juz glodne, ale zasmakowawszy slodyczy maja w doopie normalna kolacje i tylko rycza o wiecej... Setki razy truje malzonkowi na ten temat i jak grochem o sciane... :/

      Usuń
  6. Wiem, wiem znam to. Chlopcy ojcu d..py nie truja, a na mnie to najchetniej by nie odstawali na krok. Starszak mowi tak dlugo cos tam i powtarza dopoki nie powiem, ze slysze. Czasami tez mam wielkie Dosc!
    Zycze spokojnego weekendu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lacze sie w bolu... Moje nawet jak powiem, ze slysze i zaraz dam im cos lub w czyms pomoge, to dalej chodza za mna i jecza, jecza, jecza, az nie dostana tego, o co prosza. :(

      Usuń
  7. O matko! Ty to masz akcje niezłe z twoimi Potworkami.. Podziwiam cię, bo dajesz sobie że wszystkim radę. Spokoju życzę i duuuuuzo cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym dawaniem rady to roznie bywa. Czesto po prostu pekam i zaczynam wrzeszczec. ;)

      Usuń
  8. O mamuniu... od samego czytania uszy już mnie bolą; )
    Policz do 10 i jazda dalej, bo nie wiem co tu innego doradzić.

    A z historyjek pomocnych mężów dodam też swoją. Dwa dni temu robię obiad, mąż zajmował Młodziaka (sam z siebie łał!) żeby w kuchni mi się nie pałętał. Po obiedzie chciałam rozładować i załadować zmywarke a przy tym Młodziak uwielbia mieć swój wkład, ja oczywiście nie bardzo zapatruje się na taką pomoc. Mówię do męża (gapiącego sie w tel) żeby zajął się Młodziakiem bo chcę porobić w kuchni. A mąż-przecież się już zajmowałem jak obiad robiłaś! No żesz k... to co? Dzienny limit opieki już wyczerpany? Boszze jak on mnie potrafi wkurzyc:/
    Dzieci oczywiście przy mnie zazwyczaj uwieszeni a tatusiowi to pasuje przecież.
    Za miesiąc skończy się kura domowa-mama wraca do pracy, będzie się działo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj, trzymam kciuki, zeby wszyscy domownicy szybko wpadli w nowy rytm! :)

      Skad ja to znam. "Znow mam sie nimi zajmowac?" - slysze... Zajmowanie sie dziecmi w wydaniu mojego meza polega najczesciej na wlaczeniu im bajki... :/
      Dobrze, ze Twoj Mlodszy jeszcze daje sobie odwrocic uwage. Nik tez kocha "pomagac" mi w rozladowaniu zmywarki, ale wtedy nie dziala zadna zacheta zabawy od strony ojca. Najczesciej robie to jak dzieci juz spia. :)

      Usuń
  9. To znaczy, że mogą usunąć dziecko z przedszkola? A co to jest wyższa uczelnia, czy ki diabeł! Szczerze ci powiem że chyba panie nie mają podejścia za bardzo. Bo wzięłabym taką Bi na kolana, przytuliła, zajęła czymś. No może ja myślę bardziej po Milciakowemu, ale chyba od tej strony bym zaczęła, a nie raporty jakieś.

    A co to osobników płci przeciwnej, to uwierz, znam. I choć na blou o tym nie piszę, bo mi szkoda czasu i mam ważniejsze rzeczy, to co najmniej raz dziennie mam ochotę Kocura zakatrupić. Zmęczenie, niedospanie, praca, presja, zmartwienia z Milą - to wszystko podkopuje nasze nerwy i sprawia, że coraz częściej warczymy na siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno moga, chociaz musialabym spytac tych pan ile razy sie zdarzylo, ze rzeczywiscie uznaly iz dziecko do przedszkola sie nie nadaje...

      Wiesz, jak Bi wpada w furie, to nawet przytulic sie nie da. Te przedszkolne panie to raczej nie typy do glaskania i przytulania, zreszta chyba nawet im nie wolno tego robic... Ale nasza opiekunka - p. Marysia to juz bardziej "ludzki" czlowiek i dzieciaki sa u niej wyprzytulane za wszystkie czasy. Nawet ona jednak zawsze powtarzala, ze jak Bi sie zlosci, to na proby przytulenia tylko sie odpycha. :)
      Jedna z nauczycielek przyznala, ze ktoregos ranka, kiedy Bi jeszcze plakala, dala jej pograc na swoim tablecie. Ale tu akurat ja jestem przeciwna. Wystarczy, ze dziecko mam juz uzaleznione od bajek, nie trzeba nam jeszcze gier komputerowych. ;)

      Cos wiem o tym warczeniu... Moj malzonek nie da mi nawet pomarudzic, ze jestem zmeczona, ze spedzam z dziecmi dziennie duzo wiecej czasu niz on i czasem mam dosc, bo wszystko robie w pospiechu i na raty... Od razu rzuca sie, ze przeciez on siedzi po godzinach dla nas, ze nastepnym razem moge sama pracowac 10 godzin, a on wyjdzie po 8 i pojedzie po dzieci. Kuzwa, w niektore dni z radoscia bym sie z nim zamienila! ;) Zreszta, zobaczymy jak bedzie "spiewal" w nastepnym roku, kiedy zeby pogodzic godziny lekcyjne Bi, bede dzieciaki odwozic rano do szkoly/przedszkola troche pozniej, a on bedzie musial ich odebrac po poludniu... Szczegolnie, ze Potwory sa najbardziej absorbujace wlasnie zaraz po wejsciu do domu... :)

      Usuń
  10. Ja też na blogu nie piszę o tym jak H. dzień w dzień podnosi mi ciśnienie, bo cwaniak potem wszystko czyta i chce mi cenzurę wprowadzać... Ale wierz mi, łatwo nie jest i oczywiście w najgorszych momentach jestem sama jak palec. Szlag mnie trafia, bo gdy on się zajmuje Laurą, ta jest grzeczna jak aniołek i potem wydaje mu się, że podczas gdy on pracuje, ja całe dni leżę i oglądam z Małą tv... I podobnie jak M. potrafi na mnie naskoczyc, ze krzykne na Małą. To akurat zdarza się jedynie w nocy, gdy walczę z Nią drugą godzinę, a Ona wciąż wstaje z łóżeczka :s h. mi wtedy nie pomoże, bo on przecież rano do pracy idzie! To nic, że ja światek piątek czy niedziela wstaję jeszcze wcześniej... Ehhh długo mogłabym się żalić.

    Wiesz co... Nie podoba mi się to Wasze przedszkole. Co to kurna jest incident report?! Wtf??? Przecież to dzieci są! Paniom się chyba wydaje, że mają do czynienia z dziećmi w wieku szkolnym. No i nie mogę pojąć jak wpadka z toaleta u przedszkolaka może być powodem do usunięcia go z placówki... Srsly??? Rozumiem, ze panie noe nie chcą się babrać z pieluchami, no ale to dzieci w końcu... Bi pewnie tak jak piszesz daje upust emocjom. Nie bądź dla niej zbyt surowa, ona na swój sposób przeżywa rozłąke z Wami. Mysle ze jesli ktos ma się wstydzić to tylko panie za brak kompetencji i oczekiwania kompletnie z czapy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i czy oby na pewno próbowała pobić panią czy też chciała uwolnić się od trzymającej ją ręki? Taki niuansik a jednak zupełnie inaczej brzmi.

      Usuń
    2. To samo przyszło mi do głowy, WTF?! Te panie chyba minęły się z powołaniem. Bardziej nadawałyby się do jakiejś placówki resocjalizacji czy coś chyba. Najpierw ignorowaly płacząca, wystraszoną dziewczynkę, teraz piszą raporty z sytuacji, którą same sprowokowały i nie umiały sobie poradzić z konsekwencjami. Mam nadzieję, że się mylę - dla dobra Bi.

      Usuń
    3. Kurna, ja to jestem oburzona zachowaniem pań. To jakiś żart? Raport? Nawet jeśli Ona by ta panią faktycznie próbowała bić tymi swoimi małymi piąstkami, to czy to jest takie olbrzymie wykroczenie w wykonaniu 4letniej dziewczynki, która dopiero zaczęła przedszkole? Przecież one powinny być na takie sytuacje przygotowane! Tak, jak Agata piszesz- te emocje gdzieś muszą znaleźć ujście, dla zdrowia psychicznego takiego dziecka. Lila w przedszkolu (póki co) jest bardzo grzeczna, ale po? Czasami mam ochotę zbierać butelki, albo obrabować bank, żeby kupić sobie lot na księżyc, tak mam dość. Tyle, że ja bez wykształcenia pedagogicznego wiem, że teraz to jest Jej prawo... I tylko ta myśl trzyma mnie przy życiu. Nie mnie jednak, wracając do tematu- dziwne zwyczaje i bardzo na "nie" je odbieram.

      Usuń
    4. Mnie tez bardzo nie spodobal sie ten "incident raport", bo tak jak piszecie, Bi to tylko mala dziewczynka, ktora nigdy do przedszkola nie chodzila i nadal jest na etapie przystosowywania, bo to przeciez zaledwie 1.5 mies. W kazdym razie wymienilam z nauczycielka maile (bo nie mam szans spotkac sie z nia osobiscie), gdzie delikatnie przypomnialam jej przed jakimi wyzwaniami stoi moje dziecko. Pani przyznala mi racje, podziekowala za wiadomosc i przyznala, ze teraz powinno byc pomalu coraz lepiej. Coz zobaczymy...
      Co do usuniecia z powodu wpadek "nocnikowych" to wydaje mi sie, ze dochodzi do tego tylko w ekstremalnych przypadkach. Tutaj jednak rozumiem, bo to nie jest zwykle zlobko-przedszkole, ktorych jest tutaj na peczki, tylko placowka przy-szkolna. Warunkiem przyjecia sa ukonczone 3 lata i kompletne odpieluchowanie. Akurat z tym Bi nie ma zadnych problemow, za to za rok moze byc "wesolo" z Nikiem. :D

      Usuń
  11. Uch, kochana, za daleko jestem by wesprzeć inaczej niż tylko mocnym trzymaniem kciuków... Będzie dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ze bedzie. :) Bi to madra dziewczynka, tylko hmm... uparta i temperamentna. :D

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Ano prawda... Szkoda, ze tak trudno wprowadzic ta zasade w zycie... ;)

      Usuń
  13. Mała Mi co prawda jedna i złote dziecko, ale jestem z nią sama cały czas i jak mam zły dzień i włącza mi się nadwrażliwość dźwiękowa, Mi zdarza się usłyszeć "Daj mi spokój". Niestety. Wyrzuty sumienia mnie gryzą, że dziecko poczuje się odrzucone i osamotnione, więc jeśli ktoś zna cudowny sposób bezwarunkowej kontroli nad sobą, to chętnie poddam się eksperymentowi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez, ja tez! Moje dzieci tez slysza czesto, ze musza poczekac (czasem na swoja kolei, przy dwojce to nieuniknione), ze maja mnie zostawic w spokoju, zajac sie soba, isc do ojca, itd. A o nadwrazliwosci dzwiekowej tez cos wiem. Czesto powtarzam M., ze chyba zaczne nosic zatyczki w uszach, to moze bede mniej rozdrazniona...

      Usuń
  14. Oj jak ja Cię dobrze rozumiem. Też czasami mam dość, Jasiu płacze sam nie wie czego (zęby), Oliwia domaga się uwagi, a ja mam ochotę wynieść ich do piwnicy....Czasami zamykam ich w pokoju, albo idę się sama zamknąć do łazienki i tam próbuję się uspokoić, bo inaczej mam wrażenie, że im krzywdę zrobię...

    Mówisz, że przedszkole już aż tak ostro by reagowało? Przecież to ciągle małe dziecko, postawione w nowym otoczeniu, którego musi się nauczyć. Trzeba mu dać czas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie to napisalam w mailu, ktory wystosowalam do nauczycielki Bi. Przyznala mi racje, wiec mam nadzieje, ze obejdzie sie juz bez takich akcji...

      Tez czesto groze, ze zamkne dzieciaki w szopce, albo przywiaze do drzewa w lasku za domem. ;) Okazjonalnie mowie tez M., ze ma sie nimi zajac, bo zaraz zlapie za pasek i zaczne ich lac na oslep. ;) Kurcze, z dwojka to jest przekichane, bo nawet jak jedno wydaje sie byc w dobrym humorze, to jak drugie ma gorszy dzien, a wiec poswieca mu sie wiecej uwagi, to zaraz to pierwsze jest zazdrosne i zaczyna odstawiac cyrki, zeby zwrocic na siebie uwage. Bledne kolo... :(

      Usuń
  15. Co do M. i zachowań Nika- boszzzzz, czy to jest mój post, czy o co chodzi :) U nas nie ma może tekstów typu :chciałaś dzieci (i chwała Mu za to, bo zabiłabym chyba) ale taki standardowy brzmi tak: nie przesadzaj. Albo jeszcze lepiej: nie nakręcaj się. Kurwa. Nie nakręcaj się? Nie przesadzaj? To będzie mi mówił facet, który wraca czasami do domu o 20, kiedy Lila już śpi? I ja wiem, że kiedy Mu opowiadam jak One się między sobą kłóciły, albo jak nie mogłam opanować Lilki, kiedy miała te swoje po przedszkolne odreagowania, to nie brzmi to nawet w połowie tak, jak kiedy ja się z tym zmagam, ale na Boga! On zna możliwości naszych dzieci, bo w weekendy wcale lepiej nie jest, i będzie mi potem wyskakiwał z takim nie nakręcaj się???

    Pamiętam ten post Juti... I ja też uważam, że jest bunt 3latka. W ogóle- może te dzieci są w pernamentnym okresie buntu aż do 18?? Lila ma dokładnie takie same jazdy- o wszystko. Nie wiem, pewnie w Jej odczuciu to są faktycznie wielkie problemy, ale żeby nie zwariować, ja muszę też rozumieć i rozgrzeszać siebie- nie mogę siedzieć z Nią pół godziny za każdym razem kiedy ryczy, bo Misiek polizał Jej banana albo wtedy, kiedy bluzka, którą One chce założyć jest w praniu, bo muszę odrobić z Elizą lekcje, ugotować obiad, albo wstawić pranie. Też bym chciała być całą sobą dla dzieci, ale nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej chyba wkurza jak M. jest w domu, ale siedzi z nosem w telefonie i ma na wszystko wyjechane. W koncu ja zaczynam sie irytowac, wreszcie wrzeszczec na Potwory, a ten siedzi obok i sie smieje! Nie ruszy dupska, nie pomoze, tylko sie podsmiewa. Jesli to jego sposob na rozladowanie atmosfery, to kiepski, bo mam ochote wtedy podejsc i strzelic mu z liscia! :/

      O, ja jestem pewna, ze dla naszych 3-latkow ich problemiki sa ogromne I naprawde staram sie postawic na miejscu takiego Nika, ale kuzwa, ja tez jestem zmeczona i ciagle ryki niemozliwie mnie irytuja.
      Np. sytuacja z wczoraj. Podjezdzamy na przedszkolny parking. Nik upiera sie, zeby wziac traktor. Wiem, ze za chwile to JA bede go niesc, ale dobra, niech mu bedzie. Dochodzimy do chodnika. Tak jak przewidzialam, syn wrecza mi traktor. Idziemy kolejne 20 krokow, Nik zaczyna wyc, ze chce wrocic po koparke, ktora zostawil w aucie. No niedoczekanie. Ide dalej, on zostaje w tyle tupiac nogami i ryczac na calego. W koncu biegnie za mna, po czym zaczyna okladac mnie piastkami. Kiedy nie reaguje zmienia taktyke i uczepia sie mnie drac sie, zebym wziela go na rece. Opieram sie, ale w koncu mam dosc wycia. Niose na jednym reku syna, w drugim dzierze niemaly traktor... Najlepsze jest jednak w drodze powrotnej do auta. Nik znow wrzeszczy i czepia sie mojej nogi, zeby go niesc. Poniewaz i tak nie daje mi normalnie isc, wkurzona, ale ulegam. W ten sposob taszcze Nika, torebke na lunch, plecak oraz kamizelke Bi, bo zrobilo sie cieplo i oczywiscie ten nieszczesny traktor syna! Bi za to korzysta z okazji i majac w nosie moje nawolywania, wybiega naprzod, po czym droczy sie ze mna, wychodzac dwa kroki na parking, po czym sie cofajac, znow kilka krokow w przod, kilka do tylu. Wszystko z bezczelnym usmieszkiem. A ja niemal z zawalem patrze, czy jakies auto nie zaczyna wycofywac, co grozi potroceniem mojej corki. Do auta dochodze zziajana i tak wku*wiona, ze dzieciaki najchetniej bym rozszarpala! A one mi chwile pozniej, ze slodkimi minkami pytaja, czy kupie im po lizaku!
      Udusic to za malo!

      Usuń
  16. To przedszkole cos macie nieciekawe. :( Jakos albo panie nie maja podejscia do dziecka albo cos jest na rzeczy. Nie wyobrazam sibie takiej sytuacji u nas w przedszkolu i szkol;e. Szczegolnie,ze tak jak mowisz-to wszystko dla corki nowe i jezyk i dzieci i nowe miejsce itd. .. Co do buntow ja mam taka teorie,ze bunt trwa... cale zycie :D Patrzac po moich dzieciach wdze,ze mamy w domu bunt 3latka,7-mio talka,9-cio latka i 10-cio latki. ;)Glowa do gory! Moglo byc gorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale w wielu amerykanskicph przedszkolach Incident Reports daje sie do podpisu rodzicom dzieci zachowujacych sie INACZEJ, niz reszta grupy. Slusznie czy nie, ale jest taki STANDARD. W ten sposob stwarza sie dokumentacje danych na temat zachowan dziecka. Czy celem pozniejszego usuniecia dziecka z przedszkola? Bardzo mozliwe.
      Co zas do faktu, ze dziecko przezywa stress, bo w przedszkolu "ma nowy jezyk"? - To juz na pewno NIE JEST wina przedszkolanek. One pracuja w USA, gdzie obowiazuje angielski.
      Jednak - nie bralabym tak wszystkiego super serio. Dzieci sa dziecmi. Nikt jeszcze nie wymyslil, jak dorastac bez bolu. Agata, nie przejmuj sie! Odpocznij w weekend, jesli to mozliwe.

      Usuń
    2. Dzieki za wyjasnienie ;) Podobno co kraj to obyczaj,ale skoro piszesz ,ze tam to normalne,to juz sie nie dziwie. A z tym jezykiem to nie pisalam,ze to wina przedszkolanek;) Zauwazylam tylko,ze ten stres moze tlumaczyc ''zle'' zachowanie. Sama mam czworke dzieci,ktore uczyly(jedno wlasnie sie uczy) jezyka w przedszkolu i dobrze wiem jak to jest,jak jest trudno i dziecku i paniom w przedszkolu i innym dzieciom. I owszem,nauka jezyka dzieciom przychodzi w sposob naturalny ,jednak potrzebuja do tego czasu a dodatkowy stres zwiazany z konfliktami w przedszkolu,napewno im nie pomaga...

      Usuń
    3. Hmm... Moze to i standard, ale fakt ze mi sie on nie podoba. Jasne, ze to nie pan wina, ze Bi nie rozumie wszystkiego co do niej mowia, ale skoro zapewniaja, ze maja wieloletnie doswiadczenie z dziecmi dwujezycznymi, to powinny wiedziec jakie przed takimi dziecmi stoja wyzwania. W szkole podstawowej i liceum dzieci obcojezyczne dostaja ogromna pomoc i wsparcie, za to w przedszkolu widze, ze sa raczej traktowane jak reszta grupy i tak samo oceniane, co nie do konca wydaje mi sie sprawiedliwe. Nie wiem tez czy na temat Bi zostal wypisany "incident report", bo zachowuje sie "inaczej". Czy zlosc i niemoznosc opanowania emocji to cos tak dziwnego u 4-latka? Mi wydaje sie, ze nawet u 6-latka mozna oczekiwac podobnych zachowan... W kazdym razie napisalam do nauczycielki maila, w ktorym wyjasnilam zachowanie Bi i pani wydaje sie, ze to przyjela ze zrozumieniem. Zobaczymy jak potoczy sie dalej nasza wspolpraca, ale czasem mam wrazenie, ze ta konkretna pani nadawalaby sie do dzieci starszych, a nie do przedszkolakow...
      Tak jak piszesz Haniu, nowe miejsce, nowe panie, nowe dzieci, nowy jezyk, to wszystko jest bardzo stresujace i po pedagogach z wieloletnim doswiadczeniem oczekiwalabym nieco wiecej zrozumienia wzgledem malego dziecka...

      Usuń
  17. ohhh jak ja to wszystko znam :D ale silna bądź:) my , baby , zawsze damy radę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma wyjscia, trzeba rade dac, chociaz czasem ma sie ochote walic glowa w sciane... :)

      Usuń
  18. Przeczytalam i.... przypomnialy mi sie moje zmagania z zyciem rodzinnym dawniej ;) Nie znaczy to, ze teraz jest idealnie- co , to to nie!! Jest inaczej, nadal stresowo i powiem Ci, ze czasami moglabym wszystkich wystrzelic w kosmos!!
    Bedzie lepiej... kiedys... troszeczke.... :)
    Pozdrawiam serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no Lux, nie mow, ze to nie mija??? Kurcze, a ja tu sama siebie karmie obietnicami, ze za 10-15 lat odetchne... :D

      Usuń
  19. Też przerabiamy bunt trzylatka:)) i pięciolatki:))

    Qrcze, to przedszkole jakieś dziwne... Tu w UK z kolei chyba mają większy luz. Nawet w pierwszym przedszkolu, którego nie lubiliśmy było lepiej niż tam u Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem w szoku, bo dotychczas z amerykanskimi placowkami edukacyjnymi mialam jak najlepsze doswiadczenia... A tu taki zonk. :( Nie wiem czy tak kiepsko trafilismy, czy to nauczycielka zmeczona dlugoletnia kariera... Czy cos sie zmienilo od czasow, kiedy ja i siostra poraz pierwszy poszlysmy tu do szkoly. Fakt, ze bylysmy duzo starsze, ale zawsze wydawalo mi sie, ze Amerykanie generalnie sa do dzieci nastawieni bardzo przyjaznie... Nie wydaje mi sie bowiem, zeby zachowanie Bi bylo czyms tak nadzwyczajnym dla 4-latki... Ciekawa jestem jak bedzie dalej, w domysle za kilka lat, w szkole...

      Usuń
  20. Jak ja to dobrze znam... WSZYSTKO :) U nas afery są średnio 25 razy w ciągu dnia, o krzesełko, o kubeczek i o to, że Antek źle patrzy na Julka. Czasem po weekendzie w domu w poniedziałek śpieszę się do pracy na poranną kawę w spokoju.
    Chociaż nawet ostatnio w pracy mam młyn.
    Biedna Bi, przezywa przedszkole. Mój Antek też stresuje się szkołą i pracami domowymi. Nawet zaczął sikać w nocy, wyobrażasz to sobie?! Jaki to olbrzymi stres dla dziecka.
    Całuję was ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, biedny Antek! Ktos by pomyslal, ze 6-latek juz sobie ze stresem radzi... A co dopiero mozna oczekiwac po 3-4-latku... Ja tez obawialam sie, ze Bi zacznie siusiac w nocy, bo bez pieluchy zaczela spac dopiero tuz przed rozpoczeciem przedszkola. Na szczescie (odpukac!) dzielnie wstaje w nocy do lazienki.

      Mam tak samo. W niedzielne popoludnie zazwyczaj wybiegam mysla do poniedzialkowej kawy wypijanej przy moim cichym biureczku. :)

      Usuń
  21. Uwagi o byciu mamą nieidealną bolą bardzo, mimo wszystko. Rozumiem w 100% czasem też mam ochotę moich wszystkich wysadzić w kosmos - bez biletu powrotnego, albo z takim, żeby wrócili za 15 lat jak zmadrzeją ;) Trzymaj się, milion wdechów i do przodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki! :)
      Tym razem osoba krytykujaca byl wlasny, osobisty malzonek, wiec pewnie uwazal, ze ma prawo. :/
      Lux wyzej "pocieszyla" mnie wlasnie, ze nawet za 15 lat moze nie byc duzo lepiej... ;)

      Usuń
  22. Nie rozumiem ludzi, wtrącających się w życie innych, szczególnie mam i zwracanie im uwagi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj wtraca sie tata, co chyba boli jeszcze bardziej, bo czlowiek po malzonku spodziewalby sie raczej odrobiny zrozumienia... :/

      Usuń
  23. Jeśli to mnie czeka z Czupurami - a jeden już przejawia duże podobieństwo do Nika... - to czeka mnie łykanie jakiegoś nervosolu albo coś w tym stylu...
    Łaczę się w bólu, sis!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nervosol - nie probowalam, ale moze warto? ;) Melisa nie dziala w kazdym razie...

      Dobrze, ze chociaz Alurka spokojniejszy. ;) Moja Bi byla w wieku Nika kubek w kubek i nie wyobrazam sobie uzerac sie z dwojka w tym samym czasie. Patrzac na nia pocieszam sie tylko, ze i Nik kiedys z tego wyrosnie... :)

      Usuń
  24. Olaboga, ale maraton z Potworami, choć z lekka i nasze poranki tam wyczytałam ;) oj wiem Kochana, wiem jak może wku*wić takie zwrócenie uwagi, oj wiem :) ja wiem że to wszystko łatwe nie jest, ale Ty tak fajnie to opisujesz, że się aż uśmiechałam :)
    Ale to przedszkole.... hm, dziwne podejście mają Amerykanie do dzieci, nie wiem, ale dla mnie jest coś nie tak, normalnie "kindersztuba", jakoś tak mało podejścia do tych dzieci, zero zachęty, jedynie wymagania, raporty, no nie wiem, nie myślałas, żeby poszukać innego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze myslelismy? Tylko, ze Bi akurat przestala swirowac przy pozegnaniu, wyraznie lepiej sie tam czuje, ma nawet ulubiona kolezanke... Gdybysmy przeniesli ja do innego przedszkola, okres adaptacji zaczalby sie od nowa... Wydaje mi sie, ze wystarczy juz Bi stresow. To miejsce, panie i dzieci juz zna, a ze my - rodzice, mamy zastrzezenia? Pewnie do kazdej placowki jakies by sie znalazly. ;) Poza tym w gre wchodzi tylko ten rok szkolny, bo pozniej czeka juz Bi zerowka w szkole.
      Pytanie tylko, czy zdecydujemy sie poslac w to samo miejsce Nika? Ale nie uprzedzajmy faktow, przed nami jeszcze niemal 9 miesiecy wspolpracy z TYM przedszkolem. Moze mnie czyms ujma? :D

      Usuń