Zaczne od mandatu, bo to zadna w sumie "historia". Otrzymalam przedwczoraj, po miesiacu, liscik, ze moja "sprawe" odsylaja do lokalnego sadu, od ktorego mam dostac wezwanie na rozprawe. Zastanawiam sie czy moj list z odwolaniem w ogole do nich doszedl, nic bowiem o nim nie wspominaja. Ani ze nie podobaja im sie moje wyjasnienia, ani ze sa niewystarczajace, ani pocaluj mnie w dupe. Nic, null. Tylko to, ze mam czekac na oficjalne wezwanie. No to czekam dalej. :/
Wczoraj zas odebralam telefon z urzedu miasta (a konkretnie z oddzialu edukacji), ze jest dla Bi miejsce w wybranym przez nas przedszkolu w naszym miasteczku. Loteria miala byc w polowie lutego, ale jak widac nieco ja przyspieszyli. Zeby utrzymac miejsce, musze w przyszlym tygodniu podjechac i zaplacic wpisowe oraz zaliczke. A nastepnie czekac na pakiecik dokumentow do wypelnienia. Gruuuby pakiecik :/ Bede tez zapewne musiala przejechac sie do naszej pediatry po zaswiadczenie o rutynowych szczepieniach dziecka (nie mowiac juz o tym, ze na jesien biedna Bi bedzie musiala byc zaszczepiona przeciwko grypie - takie glupie wymagania).
Czuje stres. Wiem, ze do wrzesnia jeszcze kupa czasu, ale mimo wszystko denerwuje sie. Martwie sie reakcja Bi (ktora juz teraz ryczy na najmniejsza wzmianke o przedszkolu) oraz moja wlasna, bo to przeciez mi przypadnie zaszczyt codziennego odwozenia... To strasznie glupie, zdaje sobie z tego sprawe, ale czuje strach jak kiedys przed matura, przed studiami, przed rozpoczeciem nowej pracy. Scisk w gardle i zoladku. Panike przed nieznanym, nowym etapem... Mimo, ze teraz to nie ja bede oceniana, lecz moje dziecko. A moze to wlasnie mnie przeraza? Ze w jakis sposob bedzie to rowniez egzamin z mojego rodzicielstwa? Ze to, jak Bi przyjmie i zaakceptuje zmiany, bedzie swiadczyc o (nie)skutecznosci mojego wychowania? Ech, Agata ogarnij sie! W koncu to tylko przedszkole! :(
Teraz weselsza czesc posta. Przyszedl chlop do doktora, a doktor... ;)
Moj malzonek zmuszony byl bowiem sie przebadac. Nie zeby mu cos specjalnie dolegalo, ale z pewnych przyczyn (o ktorych moze kiedys napisze) potrzebowal zaswiadczenia lekarskiego. Po rutynowym badaniu, wyszlo ze ma podwyzszone cisnienie. Pan doktor najwyrazniej ucieszony, ze trafil mu sie pacjent z konkretna dolegliwoscia oraz ubezpieczeniem, ochoczo zlecil badanie moczu, krwi, poprzyczepial jakies elektrody do malzonka mego i odczytywal wykresy, itd., po czym nakazal wrocic dnia nastepnego po wyniki. Maz moj - panikarz, ktory lekarzy unika jak ognia wlasnie dlatego, ze boi sie, ze "cos" znajda, pewnie olal by te wyniki i juz sie nie zjawil, ale ze zaswiadczenia nadal nie dostal, co bylo robic. Pomaszerowal.
Podstawowe badania pokazaly, ze M. jest okazem zdrowia, oprocz tego wyzszego cisnienia oraz za wysokiego cholesterolu. Zeby bylo jasne, cisnienie M. jest podniesione tylko odrobine poza gorna granice normy. Oprocz tego stwierdzono, ze malzonek moj ma 5 (slownie: PIEC) kg nadwagi. Tu juz parsknelam smiechem, bo co to jest do cholery 5 kg?! To ma byc nadwaga???
W kazdym razie, M. straaasznie sie przejal tymi swoimi wynikami... Najpierw sie zalamal, kiedy zaczelam mu wymieniac z broszurki od lekarza, dotyczacej diety niskotluszczowej i niskocholesterolowej, jakich produktow powinien unikac. Wspomne tylko, ze jest to wiekszosc ulubionych dan i przekasek M. ;) Kolejnym ciosem bylo to, ze lekarz przepisal mu (mysle, ze bardzo na wyrost) medykament na zbicie tego nieszczesnego cisnienia. Malzon jest zalamany, ze nie ma jeszcze 40stki, a juz musi lykac jakies pigulki. ;)
W skrocie od dwoch dni slucham ciagle tekstow w stylu:
"W tak mlodym wieku jestem juz wrakiem czlowieka!"
"Nie smiej sie, wysokie cisnienie to powazna sprawa, w kazdej chwili moge dostac wylewu!"
I tym podobne...
Wczoraj po wizycie u lekarza, M. biegusiem popedzil do sklepu kupic cisnieniomierz i ma zamiar mierzyc sobie cisnienie regularnie. Pierwsze pomiary dzis rano tylko go skonfundowaly, bowiem na trzy wyniki dwa mial w normie, a jeden troche wyzszy. Ja natomiast powinnam chyba byc nieboszczykiem, poniewaz moje cisnienie jest daleeeko poza dolna granica. ;) Recepty moj malzonek jeszcze nie wykupil, ma zamiar poradzic sie rodzicow co robic (tu nastapil moj przewrot oczami). Prawdopodobnie wykupi, ale czy bedzie bral, to nie wiem. Jak poczyta liste skutkow ubocznych, pewnie nie. :)
Co do cholesterolu, kiedy przedstawilam mu (ze zlosliwym chichotem, przyznaje) zycie bez soczystego schabowego w panierce (ukochane danie M.) oraz smazonej rybki, za to z klopsikami w sosie koperkowym (ktore gotuje czesto dla siebie i dzieci, a ktorych M. nie tyka), troche sie podlamal. Szybko jednak odzyskal nieco animuszu i zafundowal sobie kanapke z ogromna iloscia czosnku (zapowiedzialam, ze ma potem nie liczyc na zadne lozkowe igraszki :p), ktory podobno obniza cholesterol. Zas z rozmowy telefonicznej podczas lunchu, dowiedzialam sie, ze od dzis w kuchni nie uzywamy soli, a moj maz zamierza wstapic do sklepu po zielenine i na kolacje fundowac sobie bar salatkowy.
To jeszcze nie koniec. Oprocz tego, zaraz po pracy jedzie na silownie. To akurat zadna wielka nowosc, gdyby nie to, ze zamiast swojego zwyczajowego "pakowania", maz moj zamierza poswiecic wiecej czasu na cwiczenia typu "cardio". ;) Panie i panowie, moj maz zamierza diametralnie zmienic styl zycia, a co gorsze (a moze lepsze, w koncu wyjdzie to chyba na zdrowie) zamierza mnie pociagnac za soba!
Punktem kulminacyjnym byl krotki wieczorny dialog, po ktorym ogarnela mnie juz kompletna glupawka:
Ja (do dzieci): "OK, czas na wieczorne owocki!"
M: "Ja im zrobie!"
Ja (zaskoczona): "Nie trzeba, przeciez jestem juz w kuchni, sama je zrobie..."
M. jednak zrywa sie z kanapy i prawie rzuca na gruszki i winogrona lezace na blacie, stwierdzajac z nosem na kwinte i zbolalym westchnieniem:
"Nieee, poki jeszcze z wami jestem, chce byc uzyteczny..."
Trzymajcie mnie, bo sie zalamie!!!! :)
Hehe no wiesz mąż Ci na lepsze się zmienił, zdrowa żywność i pomoc w kuchni, no skarb hehe...no ale cóż od wieków wiadomo, że małe chorobki mężczyzn zabijają ;)
OdpowiedzUsuńE, no moj w kuchni to zawsze pomagal. A nawet przyznam, ze gotowal wiecej ode mnie. ;) Ale przyznaje, ze te salatki to nowosc, bo najczesciej zwiewal na widok zieleniny. :)
UsuńAgatko! Oto Twój mąż dojrzał! To się rzadko facetom przytrafia, ale on dojrzał! Nie śmiej się z niego, tylko wspieraj. Niech dba o wagę, dietę, zdrowie. Mój ma mega nadciśnienie, jakieś wrzody, pewien nierozwiązany problem wymagający operacji narządów wewnętrznych, coraz więcej sadełka na brzuchu... i nadal toczy życie siedzące, śmieci-żrące, paląco-pijące i nic-fizycznie-nie-robiące... bo jemu się nadal wydaje, że jest nieśmiertelny.
OdpowiedzUsuńDorotko, ja go wspieram, naprawde. Tyle, ze nie moge sie powstrzymac, zeby mu nie wbic szpili od czasu do czasu. O zmniejszeniu ilosci soli i wprowadzeniu wiekszej ilosci warzyw do diety trulam mu bowiem od lat, ale wczesniej puszczal jakos moje gledzenie mimo uszu. ;)
UsuńHahahaahahhaha o Boze- sikam ze smiechu!!!
OdpowiedzUsuńostatni akapit!!!!
Agatko- moze i dobrze, ze chlop sie przebadal ale- no kurcze ta panika go predzej dobije- nie to minimalne nadcisnienie i te 5 kg (!) nadwagi.
Wspolczuje, bo Menzon "umiera" przy katarze :) ...
Przypomniala mi sie historia mego tescia- pan po 70 majacy LEKKO podniesiony wynik prostaty- zakupil pestki z dyni, bob i wcinal az mu sie uszy trzesly- choc NIGDY tego nie jadal- " bo wiesz, to jest zdrowe!! i na prostate pomaga!!"- smiech na sali :))
Czytajac o Twych obawach o przedszkole przypomnialas mi o szkole Mlodego... wiesz, ze mi to nadal w glowie siedzi... jak widze Ty tez "matka polka"- przybij zolwika!!
Za mandat trzymam kciuki... tez sobie wymyslili.. po sadach Cie ciagaja... :(
Pozdrawiam, a mezowi zdrowia zycze!! - Tobie cierpliwosci :))
Pewnie, ze dobrze ze w koncu zrobil podstawowe badania. W koncu nie byl u lekarza od 10 lat... Mnie chociaz przebadali podczas ciaz, a on nic. :)
UsuńMoj tak samo, jak go cos lekko boli, koli, to zaraz wymysla najczarniejsze scenariusze. Panika na wiesc o cholesterolu i cisnieniu, nie powinna mnie wiec az tak dziwic. ;)
Twoj tesc, jak moj tata. Tuzin roznych buteleczek z suplementami - jedno na to, drugie na cos innego. W ktoryms momencie przestal zupelnie slodzic, nie jada jajek, ziemniakow, nie pija mleka... Ostatnio zdziwil sie, ze ja dzieciom jajka daje! Bo to szkodzi na to czy tamto... Komedia!
Ze Ty sie martwisz o szkole Mlodego, to sie wcale nie dziwie. W koncu to juz szkola srednia, teraz wazy sie jego cala przyszlosc. Ale ja z przedszkolem moglabym sobie odpuscic troche stresu. Tylko... jakos nie moge. ;)
Siedzę i płaczę tu ze śmiechu :D
OdpowiedzUsuńJest niesamowity i taki...typowy :D
Wlasnie. Trafil mi sie ksiazkowy egzemplarz. :)
UsuńE tam te chłopy!
OdpowiedzUsuńWeź mu powiedz że ja medykamenty łykam od zawsze :PPP
A tak w ogóle Bi da radę! Ciocia Noelka tak twierdzi :D
Dziekujemy ciociu Noelko! Liczymy na jakies kciukasy we wrzesniu! ;)
UsuńDokladnie - TE CHLOPY! ;)
hahahaha, o ja pitolę :P Padłam i nie wstanę :D
OdpowiedzUsuńNo jakbym moją Cholerę widziała :P
Z tym, że mój D. przejął się wynikami i owszem wprowadził zmiany ale tylko na krótką chwilę. Kiedy leki zaczęły działać dieta i zdrowy tryb życia poszedł w odstawkę.
Trzymam zatem kciuki za Twojego Męża, aby Jego zapał nie był słomiany! :)
Co do przedszkola :)
Kochana rozumiem Cię doskonale i zaciskam kciuki mocno, mocno, aby Mała Bi odnalazła się w nowym miejscu i szybko zaaklimatyzowała. Początki łatwe nie są, baaa nawet potem łatwo nie jest patrząc na moje Dziecko, ale dacie radę!
Trzeba być konsekwentnym i często gęsto zacisnąć zęby i nie ulec dziecku, kiedy mówi: "zabierz mnie do domu", kiedy ledwo przekroczy próg sali. Wspominaj Jej o tym przedszkolu, bawcie się w nie, niech Córcia oswaja się z myślą, że niedługo będzie przedszkolakiem :)
My aktualnie po 7 miesiącach chodzenia do przedszkola przechodzimy kryzys, który trwa już uwaga! 3tygodnie!
No, ale tak podobno bywa :(
Najgorsze są jednak te cholerne choroby:/
Trzymam kciuki! :*
Buziaki! :)
Chorob wlasnie tez sie obawiam. Narazie do opiekunki, oprocz moich Potworow, chodzi dwoch chlopcow. Oboje jedynakow. Nie ma wiec mozliwosci, zeby naznosili zbyt wielu zarazkow "z zewnatrz"... Ale jak Bi pojdzie do przedszkola, z 15-20 potencjalnymi "inkubatorami" bakterii i wirusow, to srednio to widze...
UsuńTo wlasnie bedzie kluczem - jak szybko Bi sie zaaklimatyzuje i zlapie jezyk. Bo do przebywania 9 godzin poza domem jest w sumie przyzwyczajona.
A mojemu M. zapal do zdrowego odzywiania juz minal - jak tylko mial powiedziec mamusi, zeby nie uzywala w kuchni soli... Co za cykor!!! :p
Macie u was PL tv? Bo chyba twój mąż sie 'na wspólnej" naoglądal:P tam bardzo podobny wątek hehe:)
OdpowiedzUsuńA i jeszcze chcę dodać że skoro Twój mąż złapał bakcyla na siłownię i chce Ciebie też w to wciągnąć to korzystaj kochana. Dzieciaki z teściami a wy razem na siłke. Zobacz same pozytywy: czas spędzony z mężem bez dzieci, czas NIE spędzony z teściami (;)) no i dodatkowa dawka ruchu każdemu się przyda:D Trzeba szukać pozytywów w tej całej sytuacji:)
UsuńHaha, polskiej telewizji nie mamy, wiec nie moge oskarzyc M., ze zgapia! ;)
UsuńMoj maz na silownie chodzil regularnie juz kiedy go poznalam. To akurat nie jest nowosc. :) Oczywiscie od czasu urodzenia sie dzieci, chodzi znacznie rzadziej, ale chodzi. A ja nie przepadam za takimi miejscami. Mam w piwnicy moj rowerek i jezdze sobie na nim. :)
Buahhahaha, puenta mnie rozwaliła :D :D :D jakie to typowe :D mój mężuś też umiera przy byle gównie. Może to być katarek albo rozcięcie paluszka. No, wtedy żonka pocałuje w paluszek, zaklei plasterkiem i już przestaje boleć ;-) A tak na serio to ja wtedy przewracam oczami na te jego paniki, a on na mnie kurwuje, że nie biorę go na poważnie ;D
OdpowiedzUsuńAgatko, nie bój się tak przedszkola. Może początki nie będą łatwe, ale jestem pewna, że Bi odnajdzie się wśród dzieci. Owszem, jest sporo egzemplarzy płaczących na początku, ale czy słyszałaś o dziecku, które w ogóle po prostu nie zaakceptowało przedszkola? Każde w końcu jakoś się adaptuje. Także uszy do góry, będzie ok!
Hehe, moj M. przy kazdym przeziebieniu jeczy, ze NIGDY sie tak zle nie czul. A rozciecie palca to juz powazna sprawa, bo robi mu sie slabo na widok krwi, wiec ten tego... ;)
UsuńO dzieciach ktore kompletnie nie zaakceptowaly przedszkola, to nie slyszalam. Za to znam dwie mamuski, ktore, po miesiacu codziennych histerii ich synkow, po prostu ich z przedszkola wypisaly. ;) Ale to akurat mi nie grozi, bo nie ma opcji, zebym zrezygnowala z pracy i siedziala z dziecmi w domu. :)
Agatko, niech tylko nie lyka zadnych tabletek na to podwyzszone cisnienid.
OdpowiedzUsuńMoj Maz ma wysokie cisnienie, troche za wysokie , ale lekarz kazal zdrowo sie odzywiac I sie ruszac :)
Bi jest duza dziewczynka, da sobie rade w przedszkolu. Bzdura z tym przymusowym szczepieniem na grype...
Na szczescie M. sam stwierdzil, ze jeszcze nie zdurnial do reszty, zeby zaczac przed 40-stka lykac medykamenty. :)
UsuńNo bzdura, ale chociaz jestem przeciwna wszelkim nieobowiazkowym szczepieniom i od 4 lat konsekwentnie tej szczepionki odmawiam, to pocieszam sie, ze to tylko raz w tym roku, bo w zerowce juz nie jest wymagana. Durny regulamin...
A co do dania sobie rade przez Bi... Wiem, da. Ale wiem tez, ze bedzie ja to kosztowac sporo stresu. I juz sie sama stresuje, na zapas - za nia. ;)
Agatka, no coś Ty! Teraz to Ty korzystaj na całego- chce być użyteczny? Proszę bardzo! Niech się wykazuje we wszystkim :)
OdpowiedzUsuńWiesz, reakcje Twojego M. to chyba typowy schemat dla faceta- panika, dramaturgia, a za chwilę będzie Was brał na litość :) Z mojego doświadczenia wynika, że za jakiś czas Mu przejdzie :)
Co do Bi, to Cię rozumiem, bo z trwogą myślę o wrześniu... Nie sądziłam, że to możliwe, ale bardziej przeżywam to Jej pójście do przedszkola, niż Elizy...
Z mandatem- nie pozostaje nic innego, jak czekać... I oby pomyślnie się to wszystko skończyło.
Ps. Co do ciśnienie i cholesterolu M. naprawdę, tak jak pisze Minia, dieta i ruch- i nic więcej :) Jest wiele produktów, które obniżają cholesterol, między innymi otręby, których mój mąż nie znosi :)
Haha, musze mojemu powiedziec o tych otrebach! A potem cos z nimi ugotowac i podziwiac jego mine, kiedy bedzie to jadl! ;)
UsuńA M. juz przeszlo. Po tygodniu... Nie, nie dlatego, ze mu sie znudzilo. Po prostu, tydzien pozniej przylecieli tescie i on NIE MOZE SIE ZDOBYC aby powiedziec mamusi, zeby gotowala bez soli! ;))) I o salatkach tez mu sie jakos tak zapomnialo...
Zupelnie zapomnialam, ze we wrzesniu bedziemy wspolnie przezywac pojscie do przedszkola naszych dzieci! Poniewaz nie biore pod uwage poslania Nika w tym roku, zupelnie zapomnialam, ze przeciez oni z Lila sa teoretycznie w roczniku "przedszkolnym"! Matko, jak to zlecialo...
chlop chory nawet na katar to prawie umierajacy jest .... ostatnio tez to mialam eh a ciesz sie ze Bi do p-kola idzie bedzie fajnie, kazde dziecko placze - na poczatku, ale to wlasnie Ty musisz wykazac sie cierpliwoscia dacie rade Bi sie spodoba :)))
OdpowiedzUsuńMam wielka nadzieje, ze z czasem Bi sie spodoba... To bedzie dla niej potrojny stres, bo po pierwsze nowe miejsce, po drugie cala zgraja nieznanych dzieciakow, a po trzecie nikt nie bedzie mowil po polsku...
UsuńTak, mezczyzna nie daje sobie rady nawet z przeziebieniem, a jak sie jeszcze goraczka trafi to juz tylko moga lezec i wzdychac... ;)
hehehehe, leżę i kwiczę :D
OdpowiedzUsuńHehe, takie historie to tylko z chlopem w domu! ;)
UsuńMąż jak to chłop - panikuje. Ale w sumie dobrze, że wziął się za zdrowie, lepsze to, niż leżenie z piwem na kanapie :). A że chce pomagać - to już rewelacje, niech robi, ile chce i co chce! Korzystaj :). W przedszkolu wszystko będzie ok, początki są zazwyczaj trudne, ale im dziecko wcześniej się przyzwyczai - tym lepiej. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńBi w sumie jest przyzwyczajona do przebywania wiekszosci dnia poza domem. A raczej byla - bo teraz przeciez siedzi z tesciami w domu. :/ Jednak bedzie w obcym miejscu, z 4-krotna liczba dzieci niz u opiekunki i wszyscy beda mowic w obcym dla niej jezyku... Wiem, wiem, przemawia przeze mnie nadopiekuncza matka... W koncu (mam nadzieje, ze szybko!) sie przyzwyczai! :)
UsuńZapal mojego meza do zdrowszego trybu zycia skonczyl sie jednak po tygodniu... ;)
jeśli Twój mąż nie chodzi do lekarza to być może ciśnienie mu podskoczyło właśnie z tego powodu, Mój Krzysiek tak właśnie miał aż mu lekarka na miejscu dała tabletkę pod język no ale on dawno po pięćdziesiątce, kupił ciśnieniomierz i okazało się, ze pomiary robione w domu są prawidłowe więc nie ma żadnych leków
OdpowiedzUsuńTo ma chyba nawet jakąś swoją roboczą nazwę- "efekt białego fartucha" czy jakoś tak :) Także, Agatka- męża masz pewnie zdrowego jak ryba :)
UsuńTez cos o tym slyszalam! ;)
UsuńMozecie miec racje, bo M. kupil cisnieniomierz i w domu, kiedykolwiek by go nie mierzyl (rano, wieczorem, po wysilku), cisnienie ma nizsze o jakies 10 jednostek od tego u lekarza...
Haha faceci i ich chorowanie :-) mpj Mezu latem tez mial podwyzszone cisnienie (podejrzewam ze ze strachu przed wizyta u lekarza) i opowiadal mi co mu wlozyc do trumny :-) ale Twojemu to na dobre wyjdzie jesli zmieni styl zycia. Oby to tylko nie byl slomuany zapal.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie i Bi. Dacie rade :-)
Juz niestety okazalo sie to slomianym zapalem... ;)
UsuńBoszzzz, ci faceci, wszyscy tacy sami!!! :p
Kazdy facet przezywa wizyte u lekarza gorzej niz dziecko ;-) Ale to moze dobrze, ze sie przestraszyl, bo zacznie bardziej dbac o siebie i lepiej sie odzywiac.
OdpowiedzUsuńHehe, niestety, lepsze odzywianie sie skonczylo... ;)
UsuńHahaha. Rodzina to jednak jest wyzwanie :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
I nie wiadomo czy trudniej jest wychowac dzieci, czy meza! ;)
UsuńAgato! Podczytuję Cię już....o ho ho....długo ;-) nawet bardzo długo, ale do tej pory pozostawałam gdzieś tam w ukryciu. No ale dziś nie wytrzymałam i się odezwać muszę. A to przede wszystkim dlatego, że aktualnie zaczynam podobną 'przygodę' z 'zabieraniem się za siebie' przez swojego faceta ;-)) Podobna panika, podobne 'restrykcje'' zywieniowe i śmierć w oczach ;-)) wiek też zbliżony;-)) uśmiałam się serdecznie (ale to jedynie z życzliwości :-) ) U mojego też nic wielce nie odkryli (choć kto go tam wie, bo przecież niestety ale ma tendencję do 'niemartwienia mnie'), po prostu stres w pracy go zżera, a jak mnie na stałe przy nim nie ma (no niestety, jeszcze trochę pożyjemy sobie na odległośc, ale mam nadzieję, że już niedługo...) to pracoholik z niego wychodzi...ech... To się rozpisałam ;-) więc tym razem nie przynudzam ;-))
OdpowiedzUsuńA za Ciebie i Bi trzymam kciuki - na pewno wszystko będzie w porządku, dacie radę bo....kto jak nie Wy? ;-))
Pozdrawiam serdecznie :-)
B.
Witam cicha czytelniczke! Ciesze sie, ze sie ujawnilas!
UsuńPo komentarzach widze, ze wszystkich facetow mozna wrzucic do jednego worka! ;) I pomyslec, ze to o kobietach mowi sie "slaba plec"... Kobieta, ledwo zywa, z goraczka i przy okresie, potrafi jeszcze ogarnac dom i dzieciaki... ;)
Ciekawe ile zapal potrwa u Twojej Polowki. U mojego malzonka juz minal. ;)
Rowniez pozdrawiam!
Mandat kiepska sprawa :/ Z historii Twojego meza sie troche posmialam :) Sama mam w domu faceta, ktory aluzje o zdrowiu bierze do siebie ze zdwojona sila ;) Jezeli chodzi o cisnienie to ja tez naleze do gaunku niskocisnieniowcow ;)
OdpowiedzUsuńHehe, zawsze powtarzam, ze przynajmniej wylew mi nie grozi. ;)
UsuńMoj malzonek sie przejal, ale nie na dlugo... Przyjechala mamusia i skutecznie uniemozliwila mu zdrowsza diete... ;)