Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

poniedziałek, 6 października 2014

Jesienne smutki

Za mna prawdziwie jesienny weekend... Sobota deszczowa, ciemna, ponura... Dzieciaki dajace w kosc jak jasna cholera. Marudzace, jeczace, mimo sennej pogody - nie spiace... Za to czepiajace sie naszych nog, wyjaco - ryczace... I tak calutki dzionek, z krotka, bo zaledwie godzinna drzemka Nika... Ich humorki nie mogly oczywiscie pozostac bez wplywu na nasze samopoczucia, wobec tego irytacja wzrastala wprost proporcjonalnie do pory dnia i natezenia jekow potomstwa... Ja w dodatku z pierwszym dniem okresu i jakby tego bylo malo, przypierdzielilam centralnie lokciem w garnek, ktory sama postawilam na blacie do przeschniecia. Boli mnie jeszcze dzisiaj... Mieszanka wybuchowa...

Apogeum nastapilo natomiast wczesnym wieczorem, kiedy zmeczona (czyt. wk**wiona) sluchaniem ciaglych wrzaskow, odprowadzilam Bi do jej pokoju na przemyslenie swojego zachowania, a M. ja natychmiast stamtad... wypuscil! Poczulam sie zwyczajnie zniewazona! Jako matka, wymierzam mojemu dziecku kare, a jego ojciec natychmiast ta kare ignoruje... To jaki przyklad pokazuje swojej corce? Ze dyscyplina matki nie ma sie co przejmowac! Przyjdz do tatusia, on cie obroni przed podla rodzicielka! M. rownie dobrze mogl mi wymierzyc policzek, bo tak sie wlasnie poczulam... I kurna, wiele razy to JA uwazalam, ze jest dla Bi zbyt surowy, ze niepotrzebnie ja karal. Ale ja zawsze po prostu z nim o tym rozmawialam. Ze uwazam, iz przesadzil, ze ona nie nabroila zlosliwie, itd. Nigdy nie wypuscilam jej z pokoju (na tym polega u nas "kara", posiedzenie w pokoju), bo uwazam, ze jesli chodzi o dyscypline, to rodzice powinni stac za soba murem. Zreszta rozmawialam o tym z M. jeszcze bedac w pierwszej ciazy. Juz wtedy widzialam, ze odzywa sie w nim zew "obroncy ucisnionych" i nie jest sklonny przyznac mi racji. No i prosze, przekonalam sie naocznie, ze w sytuacji, kiedy bedziemy miec niezgodnosc co do ukarania dzieci, moj maz po prostu podwazy moj autorytet jako matki... Zamierzam wrocic do tej sytuacji i jeszcze raz podjac probe rozmowy (chociaz podejrzewam, ze to jak grochem o sciane...). Ale to za jakis czas, bo aktualnie (znow) sie do siebie odzywamy tylko kiedy jest to absolutnie konieczne... Nie wytrzymalam bowiem i wysyczalam malzonkowi, ze nastepnym razem, kiedy  to on zamknie Bi za kare w pokoju, wypuszcze ja i zobaczymy jak mu sie to spodoba... Na to uslyszalam, po raz pierwszy od blisko 7 lat malzenstwa, "pocaluj mnie w d*pe". Milusio... :(

Przed chwila, w czasie kiedy pisalam ten post, M. przyslal mi wiadomosc, ze pekla mu na pol obraczka slubna. Czy to nie jakis znak? :(

A wczoraj wiedomosc o smierci Anny Przybylskiej... Strasznie mnie to przybilo... Pamietam ja wlasciwie wylacznie ze "Zlotopolskich", ale zawsze zachwycala mnie jej uroda... Byla praktycznie w moim wieku... Nie umarla w odurzeniu na wpol alkoholwym, na wpol narkotykowym, jak wiele hollywoodzkich "gwiazdek", ale przegrala walke z rakiem... To chyba zabolalo najbardziej. Bardzo samolubnie, nie mysle o Annie i jej rodzinie. Mysle o swojej... Kazda wiadomosc o smierci tak mlodej osoby, w dodatku matki dzieci, budzi we mnie paralizujacy strach. To jest moja najwieksza obawa - ze strace ktores z dzieci, albo bede zmuszona sama odejsc kiedy one beda jeszcze malutkie i bardzo potrzebujace matki... No i czym sa klotnie z malzonkiem oraz ryczace i drace jape dzieci, wobec takiej tragedii? Niczym... Zreszta, jesli mowa o malzonku, to przy okazji rozmyslan egzystencjalnych, przyszlo mi do glowy, ze im dluzej jestesmy malzenstwem, tym wiecej wychodzi roznic w swiatopogladzie i podejsciu do zycia ogolnie. Moj malzonek, oprocz niemal fanatycznej wiary i zapatrzenia w kosciol katolicki (co juz dla mnie jest nie do pojecia...), wykazuje zupelnie sprzeczne do zasad religijnych, podejscie do etyki i moralnosci... Zreszta, to temat na osobny post, jesli kiedys zdecyduje sie go napisac... W kazdym razie chcialabym jeszcze troche pozyc takze po to, zeby przyswoic dzieciom troche wlasnego swiatopogladu i przedstawic wlasna hierarchie waznosci, ktora z przykroscia stwierdzam, rozni sie i to sporo od tej reprezentowanej przez ich ojca...

Zeby troche sie pocieszyc... Pierwsze jesienne ciasto - szarlotka z cynamonem, zreszta dzielo M. W koncu cukier poprawia samopoczucie, przynajmniej mi:



 Odrobinke zbyt przypieczona z jednej strony, ale nadal pyyyszna...

Bi, po fazie wyszczerzania sie do aparatu, poprzez glupie miny oraz niechec do zdjec, doszla do etapu pt. mamo zlob mi ziencie! Moj telefon pelen jest wiec przypadkowych, czesto bezsensownych fotek. Niektore warto jednak zatrzymac. :)



 Troche jesieni pod domem. Niko na rowni z siostra darl sie cheese, ale jak przyszlo stanac do zdjecia, wolal wachac (czytaj dmuchac w) kwiatki... ;) Te chryzantemy kupilam w ramach zbiorki "na szkole" syna jednej z dziewczyn z pracy. Tutejsze szkoly (i nie tylko) bardzo czesto organizuja takie zbiorki. W sumie nie wiem po co, bo na finanse raczej nie narzekaja... Szkoda, ze ta fioletowa bardzo opornie rozkwita, czerwona jest za to przepiekna!



Poniewaz pogoda w sobote nie zachecala do wyjscia na dwor, Bi wyciagnela zapomniana od jakiegos czasu ciastoline. I znow uslyszalam "zrob mi zdjecie!". Moja krew. ;)



W sobote rowniez zaliczylysmy z Bi pierwsze podejscie do gry planszowej. Zasady proste, Starsza szybko sie polapala (chociaz mylily jej sie kierunki i pare razy chciala isc do tylu :p), za to stwierdzam, ze oprawa graficzna, choc sliczna, moglaby byc czytelniejsza dla najmlodszych graczy. W gaszczu rysuneczkow i kolorkow, moja trzylatka zwyczajnie gubila sciezke i probowala skakac pionkiem na przelaj. ;) Matka czekala na ten dzien niemal 3.5 roku, ale czy ogolnie dziecku sie podobalo? Chyba tak, ale jednak nic nie pobije rysowania i ciastoliny. W calej grze, najatrakcyjniejsze dla Bi bylo to, ze gra z mama, a nie sama gra. Nie ma w niej tez poki co ducha rywalizacji, wiec wszystko jej jedno czy wygra. I chyba o to chodzi, dla mnie planszowki to swietny sposob na wspolne spedzenie czasu, dobra zabawa oraz sposob na oderwanie dzieci od telewizora i kreskowek. Zobaczymy czy z czasem Bi sie wciagnie... :)

24 komentarze:

  1. Z tymi facetami tak bywa może też miał zły dzień i nie wyrobił na myśleniu i stanięciu po odpowiedniej stronie frontu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E nie, to nie pierwszy raz... Tyle, ze pierwszy raz skonczylo sie to ostra wymiana zdan, bo juz nie wytrzymalam... :(

      Usuń
  2. Agata, cholera. Jesteśmy chyba blogowymi bliźniaczkami :( Parę godzin temu dałam niemal identyczny post- i z mężem wypisz wymaluj to samo :(
    Ale to już nie na publiczne roztrząsanie- znowu znajdzie się jakiś anonim przywołujący mnie do porządku. Jak będę miała chwilę, to się odezwę na maila.
    Ściskam i łączę się w bólu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma jak blogowe sumienie w postaci blogowych trolli. ;)

      Ech, czasem naprawde mam juz dosc... Co juz-juz robi sie lepiej, wydaje mi sie, ze wychodzimy na prosta, to M. daje taki popis. I nie wiem, czy to ja sie staje bardziej bezkompromisowa na starosc i maz mi sie po prostu odgryza? Czy obojgu nam puscily hamulce i nie odpuszczamy...

      Usuń
  3. Kochana, z ta obraczka to niedobrze... mi kiedys pekla I sie rozstalam z moim chlopakiem :/ no, ale to taki zabobon zapewne...
    A Tatus zle postapil. Ja zawsze jestem zgodna z Mezem , nawet jesli nie zawsze pochwalam to, co robi. Rodzice musza sie zgadzac, bo inaczej twoj autorytet spada do zera. Dzieci Cie nie beda szanowali. Zrob cos z tym twoim chlopcem!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tylko co? Skoro rozmowy nie przynosza efektu? Dla niego liczy sie wlasny autorytet, moj jako matki, ma w nosie...

      M. twierdzi, ze w zabobony nie wierzy, ja niby tez nie, ale... mimo wszystko takie zaslyszane przesady wzbudzaja dreszcze...

      Usuń
  4. Poproszę przepis na ciasto :)
    I podobno 7emka w związku to trudny okres!
    Dzieciaki rozkoszne!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ten przesad o 7, kryzysowym roku, sprawdza sie w 100%. :(

      Przepis podam, bo jest bajecznie prosty. Chcialam po prostu zrobic zdjecie stronie w ksiazce kucharskiej, ale cholera kartki ma z polyskiem i odbija swiatlo, wiec musze spisac. :)

      Usuń
  5. Jako dziecko uwielbiałam gry planszowe :) To taki fajny sposób spędzenia czasu z dzieckiem, niestety często obecnie zapominany...

    No cóż, M. dał plamę. Na pewno warto z nim porozmawiać, choćby miało to być rzucanie grochem o ścianę...

    Ja też nie mogę uwierzyć, że Ania Przybylska odeszła. Z racji mieszkania za granicą jestem trochę nie na bieżąco z Pudelkiem itp. dlatego ta wiadomość była dzisiaj dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez bylam w szoku. Tak jak Ty, nie sledze wiadomosci o celebrytach i nawet nie wiedzialam wczesniej, ze byla chora. A tu nagle wiadomosc, ze umarla... :(

      Musze sie zebrac do rozmowy z M. poki sprawa jest jeszcze swieza, ale kurcze nie wiem jak do niej podejsc. Z doswiadczenia wiem, ze on albo obraca wszystko w zart, albo sie najeza... Musze chyba przygotowac sie na porazke, ale poprosic, zeby chociaz mnie spokojnie wysluchal i potem to przemyslal. :/
      Ja tez lubilam gry planszowe, chociaz nie jakos strasznie. Tyle, ze my w domu nie mielismy ZADNEJ, bo moja matka (znowu jej wina) uwazala, ze to bzdury i strata pieniedzy, a my i tak zaraz pogubimy pionki i zniszczymy plansze... :(

      Usuń
  6. Oj Ci faceci.... najgorsze jest to, ze zrobia jakies glupstwo, potem ida w zaparte, ze takie zachowanie bylo wlasciwe a na koniec gdy troche sie uspokoja to ogon pod dupe i stwierdzenie, ze cos zle zrozumialam, zle zinterpretowalam :OO
    Sciskam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wlasnie M. Jak sie uspokoi, to stwierdza, ze przesadzam, albo ze zle go zrozumialam. :/

      Usuń
  7. Oj nie ładnie, żeby nie powiedzieć bardzo nie ładnie zrobił Twój Mąż...U nas na razie nie było takiego rozdźwięku, jak jedno karze, to drugie nie "uwalnia" od kary, ale przed nami jeszcze wiele lat rodzicielstwa, więc kto wie...

    Teraz najgorsze będą takie dni, gdy nic nie będzie się chciało, będzie ponuro, a dzieciaki będą się nudzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, nadchodza ciezkie dni. Juz mielismy kilka takich wieczorow, pogoda brzydka, zimno, dzieciaki roznosi energia, a z nudow niemal chodza po scianach. :) Dobrze, ze istnieja sale zabaw, czasem mozna sie nimi poratowac...

      Do zachowania M. mozna z powodzeniem uzyc mocniejszego epitetu... ;) Mam nadzieje, ze to byl pojedynczy wybryk, inaczej rzeczywiscie bede musiala zaczac mu sie odplacac pieknym za nadobne, zeby dac mu lekcje. ;)

      Usuń
  8. Echhh faceci....gadasz i gadasz do nich i nic!! Nic do nich nie dociera :(
    Co do wspólnego frontu do dziecka to u nas mamy z tym problem... to ja jestem ta zła i niedobra, a tatuś ten kochany i co wycałuje i przytuli w razie draki... brak słów... no i oczywiście kiedyś też mieliśmy ustalone, że będziemy się popierać i dupa blada... więc nie tylko tak u Was jest - to tak na pocieszenie Agatko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze to JEST pocieszajace? :) Pomaga mysl, ze nie tylko ja mam problemy z chlopem i nie tylko ja mam czasem wrazenie, ze moja rodzina jest nieco "dysfunkcjonalna". ;)

      Usuń
  9. to był znak, że musicie coś zrobić w tym Waszym kryzysie! Agatko, przecież jesteś mądra, dasz sobie radę ze wszystkim, poważnie :*

    A Przybylska... wiesz że ja to strasznie przebywam? Lubiłam ją... I uważałam, że jest prześliczna... Ale najbardziej boli, że nie mogła zbyt długo cieszyć się rodziną. Niesprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Anna zachwycalam sie dawno temu w Polsce, kiedy jeszcze namietnie ogladalam Zlotopolskich. :) I stwierdzam, ze w sumie jej smierc nie obeszlaby mnie az tak bardzo, gdyby nie to, ze byla w moim wieku i rowniez miala male dzieci...

      Ach Noelko, co do kryzysu, to ja po prostu czekam do rocznicy i licze, ze osmy rok przyniesie zmiany na lepsze... Tak jak pisalam Marcie, co juz sie wydaje, ze jest lepiej, ze sie dogadujemy, M. strzela mi kolejny numer... :(

      Usuń
  10. Bi jak Aniołek:)
    Mąż - cóż -potrzebna spokojna rozmowa na argumenty -żeby nie było szkody dla małej
    przepis na szarlotkę plissss

    o ile łatwy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepis bardzo latwy, najbardziej pracochlonna czesc to obranie i starcie jablek. Wkrotce go podam, tylko musi mi sie "chciec" usiasc przy stole, zeby go wklepac na bloga. :)

      Z ta spokojna rozmowa wlasnie u nas jest problem. Jak M. sie uspokoi, to albo obraca sytuacje w zart, albo wzrusza ramionami i twierdzi, ze wymyslam sobie problemy. :(

      Usuń
  11. My oboje pilnujemy zeby rzadne z nas nie wychodzilo przed szereg. Rodzice musza miec jedno zdanie, a jak cos jest nie tak trzeba sie digadac poza obecnoscia dzieci :)
    A u nas to samo dzieci niemozliwe jakas aura ich wszystkich dopadla czy cos :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, jesienna chandra. Tyle, ze u dzieci objawia sie ona nadmiarem energii i wzmozona marudnoscia... :/

      Ja tez uwazam, ze rodzice powinni przed dziecmi zawsze miec to samo zdanie, a ewentualnie dogadac sie wieczorem, kiedy dzieci pojda spac. Ale jak widac - nie dla wszystkich, wlaczajac w to M., jest to takie oczywiste...

      Usuń
  12. Dzieci jak zawsze cudne :) I koniecznie przepis poproszę :)
    A co do Przybylskiej... straszne.
    3 lata temu przeżyłam coś podobnego w rodzinie. Moja bratowa, w podobnym wieku, rak jelita grubego i wątroby. Zostawiła troje dzieci...
    Nigdy takich rzeczy nie pojmę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okropne sa takie historie, az mi sie zimno robi na sama mysl... :( U mnie w rodzinie na szczescie nic takiego sie nie wydarzylo, chociaz szwagier otarl sie o smierc... Przeraza mnie tylko mysl, ze to kwestia czasu, to niemozliwe zebysmy wszyscy zbyt dlugo tak sobie zyli w szczesciu i zdrowiu...

      Przepis wkrotce podam, bo widze spore zainteresowanie. :)

      Usuń