Chociaz wlasciwie nie wiem co pisac. Ostatnio skrobnelam co nieco o slowniczku Mlodszego i teraz skonczyl mi sie temat. No, moze cos w duzym "skrocie"...
Ulubiona zabawka Kokusia, jest od dobrych 2 tygodni wozek dla lalek Bi. Co lepsze, wklada do niego jedna z niewielu lalek siostry i wozi po domu. Od czasu do czasu glaszcze lalke po glowie i oznajmia, ze "pi" [spi]. Albo wykrzykuje "Piju!", bierze swoj niekapek i probuje napoic lalke woda.
Slownik poszerzyl mu sie takze o slowo "mac", ktore wywolalo w nas lekka konsternacje. Juz zaczelismy wzajemne oskarzenia o przeklinanie przy dziecku, kiedy przypadkiem podczas przewijania, odkrylam, ze slowo "mac", to nic innego jak masc. Tydzien temu, kiedy mial katar, smarowlam mu plecki mascia z olejkami eterycznymi, potem ja schowalam, ale moj syn od tego czasu ciagle o nia wypytuje. Nie mogl sobie, kurcze, wybrac raczej slowa krem? :)
Uwaga, uwaga, moje dziecko zaczyna przelamywac sie wzgledem jedzenia! "Obrazil" sie na jajecznice, ale za to zje troche jajka na twardo. Probuje owoce, ale jak narazie glownie wysysa z nich sok i wypluwa... Jak przystalo na chlopa, lubi za to miesko: klopsiki w sosie koperkowym, kotleciki mielone, gulasz, spaghetti... Czasem nawet nalesniki, chociaz tu juz entuzjazm lekko opada. Ostatnio polubil ruskie pierogi. Ciesze sie, bo moge w koncu obojgu dzieciom dawac do opiekunki normalne obiady, a nie tylko zupki i zupki, przeplatane czasem parowkami... :)
Nie chce zapeszyc, ale troche poprawily sie kapiele. Jeszcze nie wszystkie, ale tak srednio co druga odbywa sie bez ogluszajacego wrzasku, zanoszenia sie i wyrywania. Niko pozwala sie spokojnie umyc, a nawet przechyla glowke do tylu i daje sobie splukac wlosy! Oczywiscie kazdy medal ma dwie strony i teraz kiedy odszedl strach przed woda, ryk jest przy wyciaganiu z wanny. I tak zle i tak niedobrze...
Jesli juz mowa o zanoszeniu, to w miniona sobote Niko znow zemdlal. Mial piekna, 5-miesieczna przerwe i juz ludzilam sie, ze z tego wyrosl, a tu dupa... Tym razem klania sie bunt dwulatka. Niko nie uderzyl sie, nie przewrocil, zwyczajnie ubzdural sobie, ze tata ma go wziac "opa", a M. go zignorowal. A Niko zaciagnal sie powietrzem do placzu... I juz go nie wypuscil... Nie pomoglo, ze tata widzac co sie swieci wzial go szybko na rece, nie pomoglo dmuchanie w buzie... Mlody odplynal... :( Niech on juz z tego wyrosnie, bo ja osiwieje!
Kolejna "ciemna" strona kokusiowego charakterku jest jego zachowanie w sklepie... Trzeba go pilnowac jak oka w glowie, bo skubaniec chodzi sobie, znika za regalami i nawet sie za rodzicami nie obejrzy! Poza tym bez problemu pojdzie z obca osoba za reke, albo da sie wziac na raczki i tu juz mamy powazny problem. Porwanie Nika to bylaby bulka z maslem. Wystarczy wyciagnac reke, powiedziec "choc" i Mlodszy pojdzie, ufnie jak cielatko... Trzymamy go wiec przy sobie, ale Kokus nie umila nam dbania o wlasne bezpieczenstwo, o nie! Upodobal sobie pchanie sklepowego wozka i domaga sie tego tak glosno, ze ludzie sie za nami ogladaja. Oczywiscie kiedy juz wozek dorwie, rozpedza sie i leci na oslep. A my zamiast spokojnie robic zakupy, gonimy go i ratujemy ludzi przed stratowaniem oraz towar przed zrzuceniem z polek... Proby usadzenia malej cholery w wozku, albo chociaz sterowania tymze, koncza sie rzuceniem przez Mlodszego na ziemie i ryku. A ja mam ochote odwrocic sie i udawac, ze to nie moje dziecko... :)
Ten uroczy blondynek o urodzie aniolka, rowniez "pieknie" sie na nas obraza! Wystarczy mu czegos zabronic, albo zabrac mu jakis niedozwolony przedmiot, a odwraca sie do nas tylem, albo kladzie na ziemie glowa w dol, koniecznie zaslaniajac piastkami oczy. Na zasadzie, nie widze was, wiec was nie ma, stare zgredy! Wyglada to przekomicznie! Na szczescie takie fochy trwaja tylko moment, a potem Niko wraca do zabawy jak gdyby nigdy nic.
Poza tym dziecko moje mlodsze na sile chce sie usamodzielnic. I tu znow klaniaja sie roznice miedzy dziecmi. Bi w jego wieku namietnie sie rozbierala od pasa w dol, a potem mozolnie cwiczyla ubieranie spodni i skarpetek. Niko ma gdzies rozbieranie i ubieranie, on upodobal sobie samodzielne wsiadanie i wysiadanie z samochodu. Przyznaje, ze nie zawsze jest mi na reke, kiedy Mlodszy mozolnie gramoli sie najpierw do auta, a potem na fotelik. Nogi ma jeszcze stosunkowo krotkie, wiec troche to trwa. Ale sprobuj mu pomoc, to rozedrze sie "siama!!!" (tak, moj syn uzywa formy zenskiej) i zaczyna wierzganie i wyrywanie. Oraz ryk. Najczesciej wiec stoje obok i niecierpliwie przytupuje noga. I ciesze sie, ze jest jeszcze w miare cieplo. Jak mam tak stac przy 5-stopniowym mrozie, to wyjde z siebie i stane obok...
Podobnie, Niko zawziecie taszczy codziennie swoja wlasna torbe z prowiantem. Po poludniu, kiedy w torbie sa puste pojemniki, nie jest to jakis wielki wyczyn, przeszkadza najwyzej przydlugi pasek. Rano jednak, torba wypelniona prowiantem na caly dzien, jest dosc ciezka dla niespelna dwulatka. Mimo to, Kokus nie da sobie pomoc, znow krzyczy to swoje "siama!" i idzie, zataczajac sie, do drzwi domu opiekunki. A potem dzielnie niesie torbe do kuchni i usiluje postawic ja na blacie, do ktorego nawet jeszcze nie dosiega. :)
Moj synal jest tez panem porzadnickim. Namietnie kradnie mi zmiotke oraz szufelke i "zamiata".
Wszystkie swoje autka stawia w rownym rzadku. Nawet kiedy pakuje je do wiekszego samochodu, usiluje ustawic je jeden za drugim i strasznie sie wscieka jak mu sie nie udaje. A z braku autek, mozna ustawic w rzedzie co innego. Na przyklad chemikalia wystawione na srodek kuchni przy okazji sprawdzania zlewu.
Maly pedant! :)
Zebow nadal 16. Ostatnio Niko dosc mocno sie slini i czesto wklada paluchy do buzi i przerazilam sie, ze "obudzily" sie 5-tki. Z tego jednak co udalo mi sie zajrzec, nic nowego w paszczy nikowej nie widze...
Ogolnie to udana ta moja "kinder niespodzianka"! I jak zwykle nie moge sie nadziwic, ze za 3 miesiace bede miala w domu dwulatka. Juz kolejnego! Przeciez dopiero co obchodzilismy drugie urodziny Bi! :)
Emil raz zemdlał podczas płaczu, raz.
OdpowiedzUsuńMyślałam, ze tam zejde... :(
Wiesz wiec, co my przezywamy... To najgorsze uczucie patrzec jak twoje dziecko sie dusi, a ty NIC nie mozesz zrobic! I nie pociesza mnie, ze to (podobno) nie jest grozne. Ciagle mam wizje, ze on kiedys po takim "ataku" nie zacznie z powrotem oddychac... :(
UsuńKurczę, niech Kokuś już odpuści z tym zanoszeniem. Wyobrażam sobie jak co musisz w takich chwilach przeżywać, mnie też serce by stanęło.
OdpowiedzUsuńAle "siama!" jest super przekomiczne :) Haha, mały pedancik :))
Po kazdej takiej "akcji" rece trzesa mi sie przez pol godziny. :( A Niko po kilku minutach smieje sie i bawi jak gdyby nigdy nic. :/
UsuńTo "siama" juz mi bokiem wychodzi. ;) Kokus wkroczyl w wiek samodzielnosci i slysze "siama" doslownie co 5 minut. Najgorzej, ze wielu rzeczy on nie umie jeszcze zrobic samemu, jak ubrac butow, co nie zmienia faktu, ze zawsze sie tego domaga. :)
Wyobrazilam sobie ten dziki ped po sklepie :)))
OdpowiedzUsuńTakie slodziaki mnie rozczulaja :)))
Nie wiem, czy tez by Cie rozczulil, gdyby znienacka wjechal w Ciebie sklepowym koszykiem? ;)
UsuńSłodki cwaniak, ja zajmowałam się takim malcem ale płakał i odlatywał tylko przy mamie jak po niego przychodziła...
OdpowiedzUsuńCos w tym moze byc. Kiedy zaczelam oddawac wiosna Nika do opiekunki, kiedy musialam wychodzic, Mlody notorycznie sie zanosil. Ostrzegalam Pania Marysie, ze on ma ta cholerna tendencje do mdlenia podczas placzu, ale jak narazie chodzi do niej juz prawie pol roku i podobno nigdy sie nie zanosi. Jak sie uderzy, albo inne dziecko zabierze mu zabawke, to placze, ale nie wstrzymuje oddechu. Tylko przy rodzicach. :/
UsuńJejciu, ja bym chyba zawalu dostala jakby mi ktorys odlecial ... jejciu...
OdpowiedzUsuńA z chodzeniem wlasnymi drogami moj Mlody tez tak ma... :/
Te mlodsze dzieci sa jakie ZBYT odwazne... ;) Bi, nawet kiedy wyprobowywala wlasna niezaleznosc, trzymala sie blisko nas. A Niko najchetniej by nam uciekl. Az tak fatalnymi rodzicami jestesmy, czy co? ;)
UsuńW wielu kwestiach są z Milą jak bliźniaki :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze tak daleko mieszkacie, pewnie by sie zakumplowali. :)
UsuńFajną pamiątkę będą mieć Twoje dzieciaki. Wszystko utrwalone :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie z detergentami w rządku naj! :)
Moja córka też taka była.
A teraz... bałaganiara straszna...
O, to mnie pocieszylas! A ja myslalam, ze Bi bedzie rozrabiac, a Niko chodzic za nia i sprzatac... ;)
UsuńStrasznie zaluje, ze nie zaczelam pisac bloga po urodzeniu Bi, tylko dopiero jak skonczyla 13 miesiecy. Fajnie byloby miec takie miesieczne podsumowania z jej pierwszego roku...
A wiesz, że ostatnio się zastanawiałam czy Nik dalej się tak zanosi do zemdlenia? Bo nic o tym nie pisałaś to byłam pewna, że już po problemie... a tu masz ci niespodzianka :(
OdpowiedzUsuńU nas też Tusia wolała i jak dotąd woli samodzielne wchodzenie i wychodzenie z auta niż rozbieranie i ubieranie się.
Widzisz, nic nie pisalam, bo 5 miesiecy byl spokoj. A teraz trzy razy w ciagu tygodnia! :(
UsuńTo Niko ma tak samo jak Tusia. :) Chociaz ostatnio koniecznie chcial sam ubrac buty, oczywiscie jak sie spieszylam, bo juz bylismy spoznieni... :/
Naprawdę dziękuję losowi, że nas zanoszenie ominęło, bo czuję, że źle bym to znosiła. Kochana! "Siama" to taki etap :) Potem (prawdopodobnie) Mu przejdzie. Lila też dużo rzeczy chce "siama"- zazwyczaj te, które nie są mi na rękę- o choćby ubieranie butów, jak musimy już lecieć po Elizę do szkoły. Co ciekawe, ostatnio mówiła coś o Marcinie i też użyła formy "siama", a za chwilę się poprawiła i powiedziała: "Tata sam." :) Rozbawiała mnie bardzo, że sama siebie poprawiła :) Lilka też lubi sprzątać- więc może ten rocznik tak ma? I oby Im tak zostało, bo Lila na przykład sprząta po swojej siostrze bałaganiarze!
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Mam nadzieje, ze to wlasnie ten rocznik! ;) Bi rozwala zabawki chetnie, ale na haslo "sprzatamy", okazuje sie, ze mama/tata maja to robic bo "ona jest malutka". :/
UsuńTen etap "siama" przychodzi stanowczo za wczesnie! Pamietam jak Bi zaczela walczyc o samodzielnosc (mam to opisane na blogu) i odbywalo sie to tak samo - domagala sie robienia rzeczy, ktorych jeszcze robic nie potrafila. I byl wrzask, frustracja i fochy. A teraz mam to samo z synem. :/
Jeszcze chwila a będziesz miała pełnoprawnego dwulatka w domu ;)
OdpowiedzUsuńAle z tym mdleniem to nie zazdroszczę, sama bym chyba zeszła na zawał, a lekarze tacy są pewni, że z tego wyrośnie?
Niko z obcymi idzie tak jak ja za dzieciaka, jak to mówi mama "do ciebie wyciągnąć rękę i z każdym byś poszła, więc ciesz się, że Oliwia tak nie robi :)"
Nasza lekarka jest pewna, a przynajmniej takie sprawia wrazenie. Poczytalam tez w internecie (pomimo obaw co mi wujek Google moze pokazac) i wszedzie zgodnie twierdza, ze wiele dzieci tak ma, ze wbrew pozorom to nieszkodliwe i z tego wyrastaja... Ale poki trwa, to Niko jest dla mnie taka chodzaca bomba zegarowa... :(
UsuńNie wiem skad u Nika taka otwartosc. Bi zawsze byla bojazliwa i to pasuje do mojego oraz meza charakterow z dziecinstwa. A ten? Kto by do niego nie zagadal, natychmiast staje sie najlepszym kumplem. :)
Mówią, że ustawianie zabawek w rzędzie to objaw autyzmu
OdpowiedzUsuńTiaaa... Tak jak szereg innych rzeczy...
UsuńU naszego pediatry rutynowo robia testy na wczesne rozpoznanie autyzmu i Nik nie wykazuje nawet grama tendencji.