Nie mowiac juz o tym, iz przeraza mnie, ze juz prawie polowa sierpnia, jesien idzie wielkimi krokami, a ja sie jeszcze latem nie nacieszylam... Pozostaje marzyc o wyjatkowo cieplym wrzesniu...
Ale jak zwykle zbaczam z tematu...
Jesli chodzi o rozwoj Kokusia zaczynam, tak jak kiedys z Bi, dochodzic do momentu kiedy nie ma o czym pisac. Skonczylam serie miesiecznych podsumowan na temat Bi, kiedy skonczyla ona 2 lata, i tak samo zrobie z Nikiem. Owszem, Kokus caly czas zmienia sie, rozwija, uczy... Ale! Nie sa to juz "skoki" rozwojowe, teraz zmiany sa bardzo plynne, subtelne. Czesto wrecz trudno je wylapac, az sie z M. pytamy nawzajem: "od kiedy on tak robi???". I zadne z nas nie pamieta. :)
Sprobuje jednak wysilic mozgownice i cos tam strescic...
Niko caly czas poszerza swoje slownictwo. Niektore wyrazy powtarza i ciezko stwierdzic czy je rzeczywiscie zna, czy tylko bawi sie w echo. Tak jest z kolorami, ktorymi fascynacje przezywa obecnie Bi. Czymkolwiek sie nie bawi, wymienia kolory. A brat sie uczy przy okazji. :) I tak, Niko mowi:
pi (pink), oraz
bu (blue)
Bo niestety, mimo ze za kazdym razem powtarzam Bi kolory w dwoch jezykach, ona sama wybrala sobie ich angielskie wersje. Polskie powtorzy, ale nigdy sama z siebie. :(
Poza tym do slowniczka Nika dolaczyly:
dziemy - idziemy (to mowil w sumie wczesniej, ale brzmialo bardziej jak "ziemy".
mju mju - mycie
ciu-ciu - pociag
oc! - chodz!
tati/mami - taty/mamy
Ostatnio tez rozsmieszyl mnie prawie do lez, kiedy nasladujac swoja zwariowana siostre, zjechal z kanapy (Bi zeskoczyla), po czym rozkladajac ramionka niczym artysta, ktoremu wlasnie udalo sie wykonac skomplikowana sztuczke, oznajmil: "TA-DA!!!".
Poza tym, jakis czas temu zazdroscilam Martusi, ze Lila umie liczyc (wtedy jeszcze do dwoch). Juz nie zazdroszcze, bo Niko tez "liczy". A wlasciwie to zna slowo dwa, chociaz u niego brzmi ono jak "da". I uzywa go kiedy ma czegos wiecej niz jeden. Nawet jesli ma chrupek caly stos, dla niego i tak ma "da". Coz, od czegos trzeba zaczac, prawda? ;)
Z Nika jest typowy chlopczyk. O ile Bi do dzis wykazuje bardzo umiarkowane zainteresowanie lalkami, to Niko jest 100% malym mezczyzna, uwielbiajacym samochody. Zaczelo sie od milosci do kolek, ale teraz przeszla ona w uwielbienie dla aut. Kilka dni temu, przy okazji szukania prezentu na urodziny znajomych blizniakow, wpadlo mi w oczy pudelko malutkich samochodzikow. Chyba sie na nie mowilo resoraki, nie pamietam dokladnie, w koncu ja bylam typowa dziewczynka uwielbiajaca lalki Barbie... W kazdym razie nie moglam sie oprzec pokusie i kupilam te samochodziki Nikowi. Boszzzz, ile on ma frajdy z pieciu malych autek! A ze mnie jest matka - wariatka, bo wychowana w rodzinie calkowicie zdominowanej przez dziewuchy, przygladam sie z zachwytem synowi przejezdzajacymi autkami po stoliku, kanapie, matce oraz psie i mruczacemu pod nosem "brrrruuuummmm". Strasznie slodko to brzmi na ustach niespelna dwulatka, nic nie poradze! ;)
Oprocz uwielbienia dla autek, Kokus wielbi wszelkiego rodzaju akrobacje. Wiele razy pisalam, ze Bi jest bardzo sprawna fizycznie, ale ostrozna. Owszem, biega, wspina sie, ale dopiero kiedy poczuje sie pewnie. Natomiast Niko idzie na zywiol i za wszelka cene stara sie dorownac siostrze. Ma tez w powazaniu roznice wieku i nie da sobie przetlumaczyc, ze cos co przychodzi trzylatkowi z latwoscia, dla poltoraroczniaka grozi wstrzasnieniem mozgu lub zlamana konczyna... W poprzednim miesiacu nauczyl sie wiec wspinac na krzesla w jadalni. Szczeka mi opadla, bo Bi zaczela na te krzesla swobodnie wchodzic kiedy miala prawie 3 lata... Sa one wysokie, niemal "barowe". Nawet mi nogi dyndaja kiedy na nich siedze, a jesli przysiade na brzezku ewentualnie dotykam podlogi czubkami palcow. A ten maly lobuz, prosze! Dwadziescia miesiecy i na nie wchodzi! Co prawda za kazdym razem przezywam maly zawal kiedy go obserwuje, jak najpierw staje na poprzecznej deszczulce, a potem zadziera noge w gore, reka lapie sie jak najdalej siedzieska i stekajac gramoli sie na gore. Czym predzej takze go z tamtad sciagam, poniewaz wdrapac sie to jedno, ale usiasc spokojnie to juz zupelnie co inneego. Wdrapawszy sie na zakazane krzeslo, Niko odkrywa skarby schowane na jadalnym stole, od flamastrow Bi po telefony rodzicow, wierci sie, wychyla usilujac dosiegnac pozadanych przedmiotow i zupelnie nie patrzy, ze oto jedna noga juz sie z krzesla zeslizguje, a upadek z takiej wysokosci grozi mu skreceniem karku...
Jakby krzesel z jadalni bylo malo, probujac sie wdrapac na miejsca dla niego za wysokie, maly urwis wykorzystuje wszystkie dostepne przedmioty. Pol biedy jesli uzyje dziecinnego krzeselka albo przytaszczy stolek z lazienki. Najczesciej jednak za podnozek sluzy jezdzik albo pluszowy slon na biegunach... Przy takich probach Niko juz kilka razy spadl, ale chyba nauczka nie byla wystarczajaco bolesna (chociaz ryku bylo co niemiara), bo akrobacje sa regularnie powtarzane. Zreszta, na placu zabaw nie ma dla Nika czegos takiego jak za wysokie czy za strome drabinki. Na wszystkie usiluje wlazic i trzeba miec oczy doslownie dookola glowy zeby zapobiec nieszczesciu. Mlody wchodzi na najwyzsze zjezdzalnie i zjezdza z nich bez wahania. Przechodzi tez przez tunele do ktorych Bi odwazyla sie wejsc dopiero w tym roku... To dla mnie i M. zupelna nowosc i na wszystkie jego wyczyny reagujemy spojrzeniem, ktore stanowi mieszanke podziwu, zachwytu oraz zgrozy i mowimy do siebie tylko jedno, podsumowujace slowo: CHLOPAK!
Nasz maly "bohater" ma jednak swoja piete achillesowa. :) Niko boi sie wody! Niby wszedl do jeziora, niby chetnie chlapia sie z Bi woda z miski oraz polewaja wezem ogrodowym... Ale juz fontanny tryskajace na placu zabaw sprawily, ze Niko zaliczyl natychmiastowy w tyl zwrot. Za to kapiele... Kapiele to ryk, wierzganie, zanoszenie sie, stres dla Kokusia oraz dla nas - rodzicow... Cale szczescie, ze nie mieszkamy w bloku, bo chyba juz dawno ktos zadzwonilby po opieke spoleczna... Na szczescie pamietam (i mam zapisane w blogowym pamietniku, ha!), ze Bi przeszla to samiutko mniej wiecej w tym samym wieku i w koncu z tego wyrosla. Niko bedzie musial po prostu chodzic lekko niedomyty przez kilka miesiecy, bo w takich warunkach kapiele odbywaja sie w tempie iscie ekspresowym. :)
Co jeszcze? Ostatnio Niko namietnie nasladuje moje plucie podczas mycia zebow. Z jakiegos powodu tylko moje i tylko mi namietnie towarzyszy podczas porannej toalety.
Psoci tez dla zartow, np. od jakiegos czasu kiedy przebieram go w pizamke, zamiast przekladac reke przez rekawek, rozcapierza paluszki i zasmiewa do rozpuku kiedy matka probuje przecisnac je bez polamania. Dokucza tez siostrze, a jak! Madrala rozpoznaje juz bezblednie ktore rzeczy naleza do kogo. Pokaze na moj telefon mowiac "mami!". Wskaze wiertarke M. i oznajmi "tati!". Pokaze tez kocyk Bi, powie "Bibi", po czym chwyci go i zwiewa przez dom chichoczac niczym upior! Takie akcje koncza sie jednak wsciekloscia siostry, wrzaskami, gonitwa, agresja i musowo wkroczeniem rodzicow, po czym naszymi nerwami i rykiem obojga dzieci. Nic fajnego. Nie mniej jednak, jak tylko uda mu sie dorwac jakas "wlasnosc" siostry, Nik chwyta ja i ucieka... A nie mowilam, ze to Kamikadze? ;)
Wreszcie przebily sie wszystkie 4 trojki, Kokus ma wiec pelne 16 zebiskow i licze na chwile spokoju od zabkowania... Niech piatki sobie poczekaja, nie spieszy mi sie...
Blond kudelki mu rosna, a im sa dluzsze tym bardziej skrecaja sie w loczki. Przydaloby sie je podciac dla wyrownania, ale jak ja mam to zrobic, no jak, toz serce by mi peklo!!! ;)
Na koniec chyba najwazniejsze. Z okazji ukonczenia przez Nika 20 miesiecy, wczoraj odbyla sie uroczysta inauguracja wieczornego usypiania bez cyca. Chyba udana, ale ze to tylko jeden raz, to narazie nie pisze co i jak, zeby nie zapeszyc. :)
Dopisek:
Skleroza nie boli... :) Slowniczek Nika poszerza sie w takim tempie, ze zapomnialam, ze w jego repertuarze sa jeszcze:
tam
go (wiecie, angielskie isc)
kolo - ale nie jako ksztalt, tylko czynnosc. Np. kiedy chce sie bawic w kolko graniaste, wola: "kolo! Bam!". I wszystko jasne. :)
A! Samodzielnie wdrapuje sie takze do fotelika samochodowego! Tutaj akurat przejaw samodzielnosci mnie raczej wkurza, bo chce go jak najszybciej zapiac i ruszac w droge, a tymczasem stoje i przytupujac noga czekam az kawaler wdrapie sie, porozglada i w koncu laskawie zjedzie dupka na siedzisko... ;)
Juz za chwileczke , juz za momencik zapytasz" kiedy nam te dzieci tak wyrosly" ??? Znam z autopsjii- dawniej zabki, mowa i sprawnosc manualna a teraz prawko, dziewczyny/ chlopaki, praca...
OdpowiedzUsuńCiesz sie z tych cudownych dni dziecinstwa - nawet z szatanskiego smiechu i innych dzikich wyczynow :)))
Nie strasz Luxusowa! Ja i tak mam wrazenie, ze odkad urodzilam dzieci czas jakby 10-krotnie przyspieszyl!!! ;)
UsuńJa dziś kiedy prowadziłam Młodą pierwszy raz do przedszkola ze łzami w oczach zadawałam sobie pytanie...kiedy Ona tak urosła???
OdpowiedzUsuńLata lecą, dzieci rosną, dobrze że my się nie starzejemy :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Wlasnie, jak to jest, ze dzieci coraz starsze, a my nadal mlode i piekne? ;)
UsuńJak mi przyjdzie odprowadzic Bi za rok do przedszkola, to chyba nie bede spala 3 noce wstecz. ;)
Oj Kochana, ja też ze zgrozą odkryłam, że już tylko 3miesiące do 2lat, a ja pomyślę, że za rok, o tej porze, będę się stresować Lilki przedszkolem- wierzyć się nie chce po prostu. A dopiero co na porodówkę jechałam... Czasami tak mi strasznie żal, że te dzieci tak szybko rosną. Zwłaszcza, że mam teraz w domu dowód na to, że różnie to bywa, kiedy trochę podrosną- i ile ja bym teraz dała, żeby Eliza była znowu mała...
OdpowiedzUsuńJak wiesz- Lila to też akrobatka, ale na placu zabaw to niestety pilnuję Jej jak oka w głowie, może jednocześnie trochę ograniczając przy tym, ale serio- nie mam ochoty odwiedzać znowu chirurgii, a z Jej pomysłami, to by się właśnie tak skończyło. Poza tym nasz plac zabaw naprawdę dla maluchów jest słabo wyposażony.
Haha, Lilka też zabiera Elizie rzeczy i jaką ma radochę jak siostra się wkurza :)
Nasz ulubiony plac zabaw ma czesc specjalnie wydzielona dla dzieci w wieku 2-5 lat. Tyle, ze Niko wcale nie chce sie tam bawic, on pedzi na te najwieksze, najwyzsze drabinki i zjezdzalnie dla starszych dzieci. :/ Ja staram sie nie zabraniac dzieciom prob wdrapywania, ale z Nikiem sie nie da. Bi zawsze byla ostrozna i raczej potrzebowala zachety. A Niko probuje wszedzie wlazic jak mala malpka, ciagle musze go skads na sile sciagac, a siwych wlosow przybywa. :(
UsuńJa nadal jestem rozdarta: z jednej strony chcialabym zeby dzieci byly juz troche starsze, wecej potrafily i rozumialy, szczegolnie Nik. Ale z drugiej strony, chcialabym zatrzymac czas choc na chwile, bo oni sa teraz w takim cudownie niewinnym wieku i czesto sa tak slodcy i pocieszni, ze mialabym ochote ich zacalowac... :)
Ja jeszcze pamietam moje porody jakby byly wczoraj,a tu Starszak za dni pare 3 lata konczy ,a i Mlody zaraz miesiac po nim konczy 2. Szok :) rosna Nam dzieci, rosna :) U Nas jeszcze jedna trojka no i brak piatek u Mlodego,wiec podobnie do Kokusia :)
OdpowiedzUsuńCzasem rosna za szybko, a czasem marze, zeby podac im eliksir na przyspieszenie. ;)
UsuńFajny chłopak :) I powiedz kiedy to leci?
OdpowiedzUsuńWlasnie, kiedy??? Z Mili tez juz taka duza panienka! :)
UsuńSuper:) my mamy dzisiaj 19 :) zapraszam do czytania:) ajc czas za szybko leci....
OdpowiedzUsuńCzesto tez mam wrazenie, ze za szybko. A innego dnia chcialabym, zeby Niko juz byl starszy i kumatszy... :)
Usuńo matko, jak to zleciało. Już masz w domu praktycznie małego kawalera :) Oj ciesz się tymi chwilami, ciesz :)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, z Nikiem znacznie bardziej niz z Bi. Przy niej chyba nie czulam takiego "parcia" zeby zatrzymac czas, bo wiedzialam, ze juz drugie w drodze i zaraz znow bede miala takiego malucha. A przy Niku wiem, ze to juz najprawdopodobniej ostatnie nasze dziecko i te chwile sa znacznie cenniejsze...
UsuńNo prosze. To angielskiego tez go uczysz? Super sprawa
OdpowiedzUsuńE, nieee... sam sie uczy. Od siostry. :) My staramy sie dzieci uczyc polskiego, angielskiego naucza sie w mig jak pojda do przedszkola lub szkoly. :)
UsuńNo jaki ładny chłopczyk :)
OdpowiedzUsuńJak tak czytam o zabawkach i zajęciach chłopców, to widzę ile jeszcze nowości przede mną :)
Dziekuje, rzeczywiscie nam sie udal. :)
UsuńNaprawde! Jak w ciazy dowiedzialam sie, ze bede miala syna to bylam przerazona, bo ja przeciez tylko lalki, czesanie, przebieranie, itd. A teraz odkrywam z fascynacja swiat samochodow. :)
Rośnie szybciutko nie da się mamie nacieszyć :)
OdpowiedzUsuńOj nie da... Az czasami korci, zeby jeszcze o trzecie sie postarac i przezyc to wszystko kolejny raz. :)
UsuńI jeszcze ma się wrażenie, że z każdym dniem ten czas płynie coraz szybciej:(
OdpowiedzUsuńDla mnie zadziwiające jest to w jaki sposób dzieci chłoną te dwa języki jednocześnie i jak naturalnie im przychodzi posługiwanie sie i jednym i drugim;)
Moja Stokrocia na razie kolory w języku i polskim i angielskim lubi chyba tak samo, zazwyczaj jak już cos nazywa to i w jednym i w drugim, ale pewnie szybko nadejdzie bunt;-P
Dzieci sa jak gabki. :) Ale wiesz, zaobserwowalam, ze im wiecej Bi zna slowek w obu jezykach, tym czesciej sobie "wybiera" zeby wymawiac je w tylko jednym. Tak jest z kolorami, tak jest z "thank you" albo "sorry", nie moge sie doprosic zeby mowila "dziekuje" oraz "przepraszam". I obawiam sie, ze z czasem wszystko bedzie w angielskim, a o rozmowe w polskim bedziemy toczyc wojny...
UsuńDuuży chłopiec :*
OdpowiedzUsuńDuuuzy... Moglby troche zwolnic... :)
UsuńRośnie, rośnie, rośnie...
OdpowiedzUsuńA Basia do dziś nie umie pluć pastą do zębów i wszystko łyka, a potem udaje, że wypluwa :(
Bi tak samo... A Niko tylko nasladuje odglos, tak naprawde nie pluje. :)
UsuńRosna te dzieci, ech rosna... Ani sie obejrzysz, a bedziesz pisac o 20-miesiecznym Ignasiu. :)