Niko przydybuje tate jak robi sobie kanapke i glosno ("Dajdajdajdajdajdajdaj!" - tak to brzmi mniej wiecej) domaga sie plasterka sera zoltego. Dostaje go, ale samo jedzenie jest przeciez nudne. Zeby sobie wiec urozmaicic konsumpcje, syn moj kruszy ser do stojacego przy drzwiach adidasa taty, po czym wydlubuje go z tamtad zeby zjesc... Hmmm... W sumie aromaty podobne... ;)
Mamy trzylatkow zapewne zauwazyly, ze dzieci w tym wieku maja dosc blade pojecie o dorastaniu i czasie w ogole. Dla nich kazdy dowolnie moze byc starszy lub mlodszy, wedlug aktualnego widzimisie. Owocuje to smiesznymi dialogami.
Ostatnio kiedy wracalam z dzieciakami do domu, nastapil jakis wysyp panow koszacych trawniki kolo domow. Bi przygladala sie z zainteresowaniem.
"Pan kosi tlawe! O, ten pan tes kosi!"
Po czym dodaje: "Ja tes lubie kosic tlawe!"
Na to ja, smiejac sie: "A ty kosisz trawe? Przeciez u nas tatus to zawsze robi".
A moje dziecko niezrazone: "Jak bylam duzia to tes kosilam tlawe. Siama!".
:)))
Podczas powrotu z farmy, Bi sama zaczela jeszcze raz przezywac, ze bala sie cielaczkow. Opowiadajac, ze Bibi sie bala, ale mama juz nie, nagle oznajmila:
"Jak bedzies mala to tes bedziesz boila!". :))
Bi lekko sie zadrasnela w ramie, nawet nie wiem jak i kiedy. Zadrapanie na doslownie centymetr, skorka ledwo zdarta, ale moja mala hipochondryczka caly wieczor trzyma ramie sztywno, co chwila pojekujac "Aaauuuu, boooliiii, bajdzo boliiii... Do lekazia cem, do lekaziaaa!". ;)
W telewizji leci reklama Sea World. Bi zachwycona pyta czy tam pojedziemy. Odpowiadam, ze jak kiedys zapuscimy sie na Floryde to pojedziemy, czemu nie. Na to Bi przytula sie do mojej nogi z egzaltowanym "Oooohhhh, thank you mama!". ;)
Pare dni temu, probujac odgonic sie od Mai biegajacej za nia po podworku, zaczela do niej wolac: "Get out!". Cos jej sie chyba lekko potentegowalo, ale nie dala sobie przetlumaczyc, ze powinna raczej uzyc "go away".
Wychodze z lazienki, swiezo po porannej toalecie, pachnaca balsamem do ciala i dezodorantem z domieszka miety z pasty do zebow. Przyznaje, ze mieszanka dosc intensywna. Pomagam Bi sie ubrac, a ona w ktoryms momencie marszczy nos i oznajmia: "Cos tu smieldzi!". Jakie mile uznanie dla matczynych zapachow... :)
Wchodze do kuchni a Bi podejrzanie maca woreczek z kaszka manna. Na moj widok az podskakuje (aha! Przydybalam ja na goracym uczynku!) i szybko pokazuje "Tutaj jest dziulka!". Oczywiscie odwinela uprzednio otwarty plastikowy worek i kasza rozsypana jest na pol kuchni. Nakazuje jej, ze ma sie nie ruszac, bo musze pozamiatac. Odwracam sie na moment, zeby wyciagnac zmiotke i szufelke, a Bi oczywiscie kompletnie mnie ignorujac, wchodzi w sam srodek kaszy bosymi stopami... Czasem naprawde mam ochote ja udusic. :)
A na koniec kolejny dowod, ze polska mowa = trudna mowa. Odmiany liczebnikow i czasu w naszym jezyku dla malego dziecka (i zapewne obcokrajowcow) odbywaja sie na jakiejs tajemniczej, nielogicznej zasadzie. I tak, ostatnio wyjatkowo udalo mi sie rano szybko wyjechac spod domu bo musialam przepuscic tylko jeden samochod. Bi oczywiscie bacznie sie temu przygladala i nie omieszkala skomentowac:
"Tylko jeden autko jedzielo?".
Przeciez to logiczne, ze jak "jeden" to dla wszystkiego, a czas przeszly od "jedzie" musi brzmiec jedzielo, prawda???
:))
Milego weekendu!
Hehe kapitalna mała :)
OdpowiedzUsuńJak chyba wiekszosc dzieciakow w tym wieku. :)
UsuńBi wymiata! A polska mowa = bardzo trudna mowa, o czym co pewien czas w przezabawny sposób przypomina mi mąż :D Swoją drogą, kiedyś obiecałam sobie, że będę zapisywała te jego wynalazki, ale pogroził mi, że zrobi to samo z moim tureckim :D H. ogólnie bardzo ładnie mówi po polsku tylko czasami zbyt mocno ufa zasadom polskiej gramatyki (o ile takowe istnieją :P). Przykład? Ja do niego: "Ty głupku" na co H.: "Sama jesteś głupka!"
OdpowiedzUsuńHaha, H. jest dzielny, ze w ogole probuje!
UsuńMasz racje, w Polskim jest wiecej wyjatkow i nagiec od zasad gramatyki niz samych zasad! ;)
Hahahah, Bi naprawdę jest rewelacyjna, chociaż serek Nika też brzmi...apetycznie :D
OdpowiedzUsuńNo nie? Jak to zobaczylam to zalamalam rece i mialam mu go zabrac, ale podniosl wrzask, wiec machnelam reka... W koncu tata zadnej grzybicy nie ma, wiec skoro Nikowi smakuje... ;)
UsuńKolejna dawka dobrego humoru na weekend :))))
OdpowiedzUsuńDzieki!!!
Alez prosze bardzo, moje Potwory polecaja sie na przyszlosc! :)
UsuńSię rozumie, że tak być musi :))
OdpowiedzUsuńJasne, ze musi! Bi nie znosi sprzeciwu! ;)
UsuńBi jak zwykle genialna :)
OdpowiedzUsuńA co do języka to gdy ja byłam mała mówiła "stóję"... Ciotka polonistka stwierdziła, że dzieci sensowniej wszystko odmieniają i tak, polska język trudna mowa :P
Zgadza sie. Juz kiedys ktos mi powiedzial, ze sami polonisci zalamuja sie nad zawiloscia jezyka polskiego. :)
UsuńUwielbiam te dziecięce dialogi ! Bi jest boska ! Cudna :-)
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, ze ma swoje "momenty". ;) Rownie czesto jest uparta i zlosliwa niestety. :)
UsuńHaha, ale mnie dzisiaj rozbawiłaś- od początku do końca!
OdpowiedzUsuńPs. Jeśli zgodzisz się wziąć mnie też na Florydę, to mogę przez całą podróż egzaltowanym tonem wymawiać w pięciu językach: Dziękuję Agata :)
Ściskam!
Ps. A wiesz, że Eliza do tej pory ma problemy, żeby prawidłowo powiedzieć coś o sobie w czasie przyszłym? Na przykład nie powie: chciałabym zrobić coś tam coś tam, tylko mówi- UWAGA: ja by chciała. No masakra jakaś! Nie możemy już tego słuchać z Marcinem :(
UsuńTo tylko potwierdza jak trudny jest nasz ojczysty jezyk. Ja przez wiele, wiele lat popelnialam klasyczny blad: mowilam, ze gdzies cos "pisze" zamiast "jest napisane". Cala rodzina mnie cierpliwie poprawiala, ale nawet kiedy juz zapamietalam poprawna forme, co chwila wyrywala mi sie ta bledna. :)
UsuńKochana, chetnie wezme Cie na Floryde, ale pod warunkiem, ze zatkasz Bi buzie na cala droge, zeby chociaz przez te dwie godziny lotu byla cicho! ;)
Bi pieknie mowi!!! i to tak duzo juz... moj Starszak poki co nie mowi po polsku praktycznie nic.Mowi pelnymi zdaniami,ale wiekszosci nadal nie podlapuje w ktorym jezyku mowi - chyba po swojemu :) Ulubionymi jego slowami typu : lets go, go away, come on, stop, no way :)
OdpowiedzUsuńAle Twoj synek chodzi do irlandzkiego przedszkola, prawda? W takim razie znacznie trudniej bedzie mu mowic po polsku. Bi ma ta przewage, ze w domu uzywamy polskiego, opiekunka jest Polka, dwoje dzieci tam jest z polskich rodzin i tylko dwoje jest tak naprawde dwujezycznych. Ale to wystarczy, zeby Bi podlapywala sporo angielskich wyrazen. Jak pojdzie do pre-school to podejrzewam, ze w ciagu kilku miesiecy bedzie mowic niemal wylacznie po angielsku...
UsuńNo to się uśmiałam :D
OdpowiedzUsuńCiesze sie! :)
Usuńser z adidasa?:D
OdpowiedzUsuńHaha, nowy rodzaj!
UsuńCzyli o dziewczynce, o którą nie tak dawno mama bała się, że nic nie mówi... ;)
OdpowiedzUsuńU nas z tym "jak będę mała", "jak byłaś duża" nadal się Basi kićka, podobnie jak odmiana czasowników.
Tak jak pisze, dopiero kiedy moje dziecko zaczelo porozumiewac sie ze mna za pomoca ludzkiej mowy, widze jak trudny jest jezyk polski. Jak moje dzieci pojda do szkoly, koniecznie musze zapisac je rownolegle do sobotniej polskiej szkolki. Inaczej nie ma zmiluj sie, w ciagu kilku miesiecy odmowia rozmowy z rodzicami po polsku i zapomna nasz jezyk... :/
UsuńA Bi bardzo sie "rozgadala" w ciagu ostatniego roku. Ale jej wymowa jest nadal strasznie niewyrazna... Mysle, ze w Polsce juz dawno wyslana bylaby do logopedy, ale tutaj nie ma takiej opcji dopoki nie zacznie porzadnie mowic po angielsku...