Melduje, ze jeszcze zyje, nie odnotowalismy tez kolejnego wlamania...
Zadzwonilam wczoraj na policje, tylko po to aby sie dowiedziec, ze musi ktos byc w domu, bo oni nie przyjma po prostu zgloszenia, musza przyjechac, wszystko obejrzec i spisac oficjalny raport. Ok, zadzwonilam kolejny raz po powrocie z pracy, tym razem w ciagu 5 minut przyjechal radiowoz. W ten sposob musialam 3 razy powtarzac ta sama historie, az do znudzenia. Ale przyznaje, ze dzieciaki byly niesamowicie podniecone, ze im "io-io" stoi pod domem...
Przy okazji, policja zrobi wszystko, zebys sie czlowieku poczul jak skonczony idiota. Pan officer byl bardzo uprzejmy, profesjonalny, ale zadawal pytania w stylu "czy jest mozliwosc, ze wasza corka rozerwala siatke bawiac sie przy oknie?", "jestescie pewni, ze sami nie zostawiliscie siatki podniesionej do gory?", "kiedy ostatni raz widzieliscie ja opuszczona?", itd. Na koniec zapewnial, ze nasza okolica jest bardzo bezpieczna (tak, wlasnie to widze!) i ze normalnie nie dostaja tego typu zgloszen. Slowem, za wszelka cene staral sie udowodnic, ze nam sie cos przywidzialo...
Kur*wa! Jest lato, siatki sa caly czas opuszczone, inaczej mielibysmy w domu roj robactwa! Zreszta ja je tylko podnosze do mycia okien, inaczej nie mam potrzeby! A zebezpieczenia w lazience tez sami sobie najwyrazniej polamalismy! Wkurzylam sie na maksa, ze ktos mi probuje ciemnote wciskac, nawet jesli jest to "pan wladza"!
A dzis czeka mnie kolejny telefon na policje.
M. chcial wrzucic drobniaki do takiego wielkiego sloja, ktory stoi normalnie na szafce w pokoju Bi (to ten pokoj gdzie odkrylismy podniesiona siatke), do ktorego zbieramy "grosiki". Krotko mowiac sloj znikl! Sama nie moglam w to uwierzyc, przebieglam przez caly dom bedac pewna, ze zwyczajnie gdzies go przestawilismy i zapomnielismy. Nic nie znalazlam. Wyglada wiec, ze w przeciwienstwie do tego co myslelismy i co powiedzielismy policji, ktos jednak wszedl do domu! Podejrzewamy, ze zostawilismy okno w pokoju Bi zamkniete, ale nie zablokowane i zlodziej wszedl tamtedy. Rozejrzal sie po pokoju, ale mysle, ze cos go wystraszylo. Albo czujniki od alarmu na scianie w holu (alarm nie dziala, ale czujniki sa), albo uslyszal Maye i uciekl przed psem (ewentualnie mogl pomyslec, ze ktos jednak jest w domu, bo Maya przeciez nie szczeka). Chwycil tylko sloj wypelniony drobniakami i zwial. Inaczej nie moge sobie wytlumaczyc czemu zostawilby moja szkatulke z bizuteria, ktora stala w tym samym pokoju, a w naszej sypialni naprzeciwko, widac jak na dloni komputer i aparat fotograficzny.
M. dokonal niefortunnego odkrycia w momencie kiedy gotowi bylismy do wyjscia z domu, wiec uzgodnilismy, ze po powrocie jeszcze raz dokladnie sie rozejrzymy, probujac dokonac inwentaryzacji naszych "dobr". A potem trzeba bedzie zadzwonic po "znajomego" oficera...
Ech... Przed nami dlugi weekend. I co z tego, jak zamiast wyjechac gdzies i dobrze sie bawic, albo chociaz skoczyc na plaze, M. bedzie instalowal kamery wokol domu... I naprawial pralke, ale o tym nawet nie mysle...
Czy zawsze musi sie cos dziac (w sensie zlego)??? Ja tak lubie nudne, spokojne zycie, czemu nie jest mi ono dane???
Bo to przewrotnosc losu jakbyś nie lubiła spokojnego życia to na pewno byś je miała ;)
OdpowiedzUsuńZabezpieczenie wszystko dokładnie i posprawdzajcie może coś wam jeszcze umknęło, a policjanci tacy są z natury. Wrodzona nieufność.
O kurczę... Agata, trzymaj się. Zaniemówiłam po prostu :(
OdpowiedzUsuńOni mają swoje procedury...także muszą pytać o takie bzdety mimo wszystko. Przeczytałam wczoraj notkę i naprawdę mnie wystraszyłaś...to okropne co Was spotyka... miejmy nadzieję, że kamery itd pomogą! Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńnojasnygwint jak nie niedźwiedź to włamywacz albo wizytacja teściowej!
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze, że piszesz tego bloga, bo za 15 lat powiesz - ludzie, jaka ja byłam dzielna, zobaczcie, co przeszłam, gdy dzieci były małe, to niemozliwe, jak ja to wytrzymałam!
Agatko, bądź dzielna, trzymaj się, serdecznie Cię pozdrawiam.
Hmm, widzę, że policja wszędzie podobna ;-] Grunt, by wysłali jakieś patrole to może trochę nastraszą złodziejaszków. To straszne, że ktoś mógł wejść do Waszego domu, ale szczęście w nieszczęściu, że Was wtedy tam nie było.
OdpowiedzUsuńOjejku!! Kurcze pomoc nie moge... :( ale trzymam kciuki - oby to byl jednorazowy przypadek!!
OdpowiedzUsuńJa pierdzielę... Nawet dziecka nie oszczędził... Z pieniędzy ograbił...
OdpowiedzUsuńCo za ludzie, co za świat...
Kurczaki, co za pech:)
OdpowiedzUsuńJa pitule, ale dym! Jezu, jak dobrze, że zawiadomiliście policję. Agatko, mam nadzieję, że macie już ten mega głośny alarm? prawda?
OdpowiedzUsuń