Znajoma z Fejsa zamiescila to zdjecie i tak mi sie skojarzylo z piatkowym postem. ;)
PS. Niko juz dzis sie poplakal kiedy wychodzilam, a mi serce sie krajalo patrzac na jego nieszczesliwa buzke... :(
PS 2. Nadal smarkam i leb mnie rypie. Zastanawiam sie, czy nie urwac sie z pracy, pojechac do domu i walnac sie do lozka...
Nikusiu, nie daj się! Pierwsze dni są ciężkie.
OdpowiedzUsuńAgatko, a ten fejs to wyłącznie prywatny dla ludzi z reala? ;>>>
I ja bym się prywatnie do fejsa dołączyła :)
UsuńNo ja ostatnio miałam moje dwie panny na kolanach, podczas pobytu w toalecie... Gdybym kiedyś zobaczyła jakąś koleżankę w takiej sytuacji, to bym chyba padła...
Kochana, pewnie, że się urwij- przypomnij sobie, jak Cię wyrolowali z premią i nie miej skrupułów! A Nikuś przywyknie- na pewno.
Dziewczyny tak, moj FB jest tylko dla kilku prywatnych osob. :) Ale wierzcie mi, niewiele tracicie. Ostatnimi czasy czesciej wrzucam zdjecia na bloga, a komentarza na FB nie wpisalam juz... Hmm... nawet nie pamietam ile czasu... :)
UsuńJaki prawdziwy ten rysunek:)
OdpowiedzUsuńPS. Myślę, ze Ty bardziej przeżywasz niż Nikuś. Nowa sytuacja, przyzwyczaicie się, wiesz przecież ze jest pod dobrą opieką.
PS 2. Jak możesz to pewnie, ze się urwij. Dobrze Ci to zrobi.
Jednak jakos wytrzymalam do konca dnia. :)
UsuńA Niko kazdego dnia gorzej... :(
Jeszcze trochę trzeba przetrwać...Lepiej zamiast do łóżka to do lekarza może coś poradzi...
OdpowiedzUsuńE, nie, to zwykle przeziebienie, przemecze sie. :) Oby tylko dzieci nie zlapaly...
Usuńhaha, już sobie wyobrażam siebie na kibelku z juniorem na kolanach :D chociaż lepszą posiadówkę miałby u taty, bo u mnie te sprawy idą piorunem a mąż za każdym razem umila sobie sprawę telefonem :D Nikuś da radę, początki zawsze są trudne. Za chwilę już się oswoi z nowym miejscem i nawet się nie obejrzy za wychodzącą mamą.
OdpowiedzUsuńI tak, urywaj się z pracy i zmykaj do łóżka poleżeć trochę w samotności - dobrze Ci to zrobi. A jak mama zdrowa to i cała rodzina szczęśliwsza :)
Jak robie tylko siusiu to nawet nie przeszkadza mi moje podwojne audytorium. Ale przy grubszej sprawie sie wkurzam, bo nie dosc, ze troche to krepujace, to jeszcze caly czas musze pilnowac, zeby Niko czegos nie zbroil i nie moge sie skupic! :)
UsuńNo a synek dzis niestety jeszcze gorzej mnie "pozegnal"... :(
hehe czyli czas sie do tego przyzwyczajac. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do nas. :)
Hihi, niestety, lazienka przyciaga dzieciaki jak magnes! A jak jeszcze rodzic tam wejdzie, to nie ma mowy, zeby zostaly po drugiej stronie drzwi! Moje wyja i wala, jakbym im miala oknem uciec! ;)
Usuńbądź twarda! będzie dobrze! (trzymam za Was kciuki!!!)
OdpowiedzUsuńCos moja twardosc maleje odwrotnie proporcjonalnie do wzrostu rozpaczy synka... Ale coz, nie ma wyjscia, MUSI sie w koncu przyzwyczaic...
UsuńNie daj się łzom! ;)
OdpowiedzUsuńMi się udało Basię nauczyć, żeby dała mi czasem pobyć w łazience samej, ale czasami bywa tak: zamykam drzwi od łazienki, mówiąc Basi, że idę się załatwić. Basia za kilka sekund uchyla je i się uśmiecha. Mówię: Basiu mama chce być sama, zamknij drzwi. Zamyka. Za chwilę znów otwiera, mówi, że ona też chce siusiu, to ja jej, że musi poczekać w kolejce, bo teraz ja robię i proszę, by zamknęła drzwi. Zamyka drzwi i za chwilę znów otwiera i z uśmiechem pyta: i co, mama? Jak by chciała mi zapewnić towarzystwo i koniecznie zagadać.
Nie z Bi takie numery. :) Jak tylko dojrzy, ze ide w wiadomym kierunku, juz leci z okrzykiem "ja z mama!". Jak nie zamkne drzwi, to wchodzi i na nic moje prosby, zeby wyszla. Siedzi i udaje glucha. :) A jak uda mi sie zamknac drzwi na zamek, to caly czas jak tam jestem dobija sie i wrzeszczy, ze ona chce do mamy... :/
Usuń