No to wczoraj w okolicach godziny 17 oficjalnie przyszla wiosna!
Postanowila nas nawet troche podraznic, bo mielismy 11 stopni! Dzis "tylko" 8, ale jutro temperatura ma skoczyc do 12! Prrrr szalona, po prostu! ;) Zeby nie bylo tak fajnie, to ma lac niestety. Deszcz jest jednak potrzebny, od dawna nie mielismy konkretnego opadu, roslinki musza pic, wiec nie narzekam.
Moj ogrod pomalu budzi sie do zycia. Za domem, gdzie slonce dochodzi tylko bardzo wczesnym rankiem, lezy co prawda nadal gruba i rozlegla warstwa zmrozonego sniegu, ale wiekszosc trawnika juz odtajala. Przebijaja sie pierwsze zonkile i co dziwne - tulipany! Te sa zwykle znacznie pozniej. Martwilam sie o hiacynty, bo znalazlam tylko jednego kielkujacego, ale wczoraj odkrylam dwa nastepne, wiec przezyly. Za to krokusy i przebisniegi, ktore powinny juz teraz kwitnac w najlepsze (i kwitna - u mojego taty) zaspaly i dopiero sie przebijaja. :) Ptaki rozswiergotaly sie na dobre, przy naszych budkach ciagle kraza pary wrobli, wiec zaczely sie gody. Ach, wiosna...
Mimo, ze w pracy sie obijam, stracilam checi i motywacje, czuje jednak przyplyw wiosennej energii. Chcialabym juz grabic, kopac, sadzic, pielic... Narazie jeszcze sie nie da, wiec poki co pozytkuje ta energie urzadzajac z Nikiem i Bi tance. Wlaczamy radio lub YouTube i dajemy sie poniesc rytmom. :) Obecnie na tapecie sa dwie piosenki: "Happy" Pharell'a Williams'a i "Top of the world" Imagine Dragons. Podrygujemy sobie wesolo, a M. tylko sie podsmiewa. Bi probuje nasladowac kazdy moj ruch (krolowa parkietu to ja nigdy nie bylam, ale dla trzylatka wystarczy), natomiast Nik opracowal wlasny styl - skonczylo sie podrygiwanie dupka, teraz Mlodziak robi duzy rozkrok i chodzi takimi "stumilowymi" krokami po pokoju. Robi tak tylko jak slyszy muzyke, musi wiec byc to dla niego forma tanca. :)
Poza tym odbywaja sie u nas w domu dialogi, wyzszych i niezbyt wysokich lotow. Ale zawsze ciesza. :)
Czesto slysze ostatnio "Ja chama bilam!". Kto zgadnie co to oznacza, no kto??? Hihihi, nie Bi nie przylala zadnemu chamowi. Ten ciekawy dziwolag jezykowy oznacza "sama zrobilam". ;)
Bi nie nalezy do wylewnych dzieci. Raczej sie z wlasnej woli nie przytula i nie rozdaje calusow. Czasem jednak ma przyplyw czulosci. Najczesciej jak rano siedze na kibelku (Bi musi koniecznie towarzyszyc mi w porannej toalecie). "Moooja mamusia" mowi przytulajac sie do mnie. Slodkie to jest, nie powiem, ale czemu zawsze dostaje dawke przytulaskow kiedy siedze na toalecie??? Czesto tez dodaje: "Kokusia nie, moooja". Zaborcze mam dziecko. :)
Czesto kiedy ja czesze, nie moge nadziwic sie nad iloscia koltunow w tej cieniutkiej grzywie. Komentuje wtedy: "Ale ci jakies kociaki szalaly w nocy we wlosach!". Ostatnio, kiedy przejezdzalam szczotka po czuprynce Bi, starajac sie bardzo nie szarpac, Bi sama oswiadczyla: "Tu mam miau miau!".
Wymowa Bi nadal jest kiepska. Zasob slow ma jednak niesamowity i z kazdym dniem sie powieksza. Powstaja przy tym dziwolagi, ktorych nawet my - rodzice nie mozemy odgadnac. Np. kikiel - kocyk, kto by to zgadl??? A ostatnio Bi przewalala ksiazeczki pytajac "Dzie [gdzie] dziku? Mama, dziku dzie???". Wiedzialam, ze szuka konkretnej ksiazki, ale nie moglam zgadnac ktorej. W koncu Bi triumfalnie przyniosla ksiazeczke pt. "Little blue truck". Wtedy domyslilam sie, ze chciala poczytac ksiazeczke o samochodziku! :)
Slowka angielskie tez sie pojawiaja, a jakze. Ktoregos dnia M. sie z Bi draznil, juz teraz nie pamietam na jaki temat. W koncu rozezlone dziecko wypalilo "Quiet!" i co ciekawe, wyszlo jej to calkiem czysto i zrozumiale. :) Natomiast kiedy M. nie mogl kiedys zniesc spiewania corki, ktora raczyla nas ta sama piosenka poraz 20-sty i powiedzial "Bi wez sie w koncu zasiarapuj (taka nasza rodzinna zartobliwa angielszczyzna)", Mloda odpowiedziala oburzona "Ja nie shut up tata!". ;)))
Oczywiscie fochy mojej corci sa na porzadku dziennym. Obrazona Bi lubi sie schowac w jakims kacie i czekac az zaczniemy ja prosic, zeby wyszla. Kiedys schowala sie za tablice do rysowania, ale trafila na moj i M. nastroj do zartow, wiec udalismy, ze jej nie widzimy i kontynuowalismy rozmowe i zabawe z Nikiem. Po jakims czasie Bi zniecierpiwiona wola:
"Nie ma Bibi!"
My nic, dalej sobie gadamy. Bi znow nie wytrzymala:
"Ja chowalam!"
Kiedy nadal nikt nie reagowal zaczela z siebie wydawac teatralne: Aaaaaachhhhh", a po chwili "Ooooooochhhhhhh". Wtedy juz nie wytrzymalismy i zaczelismy sie smiac z malej aktorki. :)
I tak nam dni mijaja. Jest sporo placzu, wycia, ryku, wymuszania i fochow, ale tez kupa smiechu. :)
Wesolo macie :)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze zapisujesz co i jak mala mowi- my do dzis smiejemy sie z okreslen i nazw jakie cora dawala roznym przedmiotom- przy czym czesto byla to tez mieszanka pl-de :)
"Tu mam miau-miau"- super :)))
Bi tez miesza jezyki i pewnie bedzie sie to jeszcze poglebialo w miare jak bedzie coraz lepiej gadac. A ja zapisuje wlasnie "ku pamieci", zeby za kilka lat czytac z sentymentem. :)
UsuńMnie rozwaliło: "Ja chama bilam!" - no mega!
OdpowiedzUsuńI widzę, że nasze panienki lubią klołzetowe czułości :D bo Tusia też często mnie przytula i daje buziaki siedząc na kibelku.... coś w tym musi być :)
I proszę o krótki filmik nowej techniki tanecznej Kokusia :)
Moze to dlatego, ze ubikacja to jedyne miejsce, w ktorym czlowiek choc na chwile zmuszony jest zatrzymac sie i usiasc spokojnie? ;)
UsuńHmm... Z filmikiem moze byc problem. Nik kiedy widzi aparat, porzuca co robi i leci, zeby go dorwac w swoje lapki. A poza tym nie umiem wrzucac filmow. ;)
Ależ się przyjemnie czytało! Już się nie mogę doczekać, kiedy Lila wejdzie w etap dialogów :) Na razie z jej zasobem słów, wychodzą śmieszne kłamstewka- np. pytam się Jej: Lila, kto zrobił taki bałagan?! Tata- odpowiada Mała. Albo: Lilka- zrobiłaś kupę! Nie. Baba... No i weź się dogadaj :)
OdpowiedzUsuńAle pamiętam, że my też często zachodziliśmy w głowę, o co chodzi Elizie. Tyle, że jak Ona się zaczęła gadać, to od razu całymi zdaniami i problem się skończył. Zobaczymy jak Lila :) U mnie pod balkonem też wszystko ruszyło i aż miło popatrzeć. No, eh, tylko to pielenie- nie lubić, nie lubić :)
Z Bi mamy niezly problem, bo ona gada jak nakrecona, ale gloski, ktorych nie umie (lub jej sie nie chce) powtorzyc, zamienia najczesciej na "ch" i wychodzi z tego takie mamrotanie.
UsuńEj, to z Lila juz mozna sie dogadac. :) Nik narazie ma w powazaniu mama, tata czy inne proste wyrazy, chociaz rozumie bardzo duzo.
ja nie wiem co dzieci maja z tym, ze z rodzicami na kibelku siedza heh moj syn taki sam, no i tez tak gada jak chce, mowi ostatnie kilka literek zamiast calych wyrazow :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBi tak samo, czesto wybiera sobie pierwsza lub ostatnia sylabe z wyrazu i domyslaj sie rodzicu o co jej biega. :) A do lazienki to musze sie przemykac chylkiem, inaczej oboje z Nikiem zaraz za mna leca. Najczesciej towarzystwo mi nie przeszkadza, ale jak cholera chce posiedziec na kibelku czy zmienic podpaske, to juz audytorium mi nie potrzeba. :)
UsuńMiło się czyta o Twoim zapale ogrodniczym :-) ciekawa jestem tańca Nikusia, więc dołączam się z prośbą o jakiś filmik ;-) co do języka, to "ja chama biłam" powaliło mnie na kolana. W życiu bym się nie domyśliła o co kaman :D Agatko, a czy Bi miesza polski i angielski? Zawsze ciekawi mnie jak radzą sobie dzieci dwujęzyczne i fascynuje mnie moment, gdy mieszają języki. Moim no1 jest jak dotąd tekst córki koleżanki mieszkającej w UK - "a hał flają biszczoły?" Nasze dziecko będzie miało jeszcze bardziej pod górkę, bo u nas w domu w użytku są przez cały czas 3 języki :)
OdpowiedzUsuńHa, z filmikiem to nie wiem czy dam rade bo Nik widzac aparat przestaje tanczyc, tylko probuje mi go zabrac... No i nie wiem jak sie wstawia filmiki (taka ulomna technicznie jestem...).
UsuńCo do dwujezycznosci Bi to chyba bede musiala sklecic o tym osobny post, bo tak jak piszesz, miesza, wybiera sobie wyrazy polskie i angielskie, ale widze, ze jak pojdzie do szkoly to zmuszenie jej do mowienia po polsku to bedzie niezle wyzwanie...
ja na początku myślalam że "dziku" to może dźwig bo u nas brzmi to podobnie ;) A te dzieciaków skracanie wyrazów do samej końcówki jest cudne poprostu :)
OdpowiedzUsuńJa juz zglupialam i myslalam, ze chodzi jej moze o piosenke "dzik jest dziki", tyle ze zbila mnie z pantalyku bo grzebala w ksiazkach zamiast jeczec przy kompie, zeby wlaczyc jej YouTube. :)
UsuńPowoli, powoli do przodu z mową. Prawdę mówiąc już się nie mogę doczekać, aż zaczniesz pisać rozmowy między Bi a Nikiem :)
OdpowiedzUsuńA jak poszukiwania pracy?
Ja tez sie nie moge doczekac, chociaz jeszcze to raczej potrwa. Bi zaczela mowic porzadnie dopiero po 2 urodzinach i u Nika zapowiada sie to samo...
UsuńPracy bede szukac na spokojnie, bez stresu, wiec przygotowalam sie, ze zajmie to przynajmniej kilka miesiecy. :)