Od zeszlego miesiaca mam lekka (albo i calkiem spora) awersje do 13-stki, ale poniewaz Niko konczy dzis trzynascie miesiecy, mus cos o nim wyklikac...
Wlasciwie to, jak tak sobie przeczytalam podsumowanie z zeszlego miesiaca, to niewiele sie zmienilo. Niko nadal doskonali chodzenie, czy raczej juz teraz bieganie. Gdzie sie nie rusze, zaraz slysze za soba tupot stopek i jak nie spojrze za ramie, nie mam szans zgadnac czy to Bi czy Nik. :) Martwi mnie natomiast "palakowatosc" nozek Malego. Ma je naprawde wygiete jak dzokej. Na poczatku, kiedy dopiero uczyl sie chodzic, myslalam, ze po prostu tak je rozstawia dla utrzymania rownowagi. Ale teraz kroki stawia juz pewnie, a nogi jak byly krzywe, tak sa. Co gorsza, mam wrazenie, ze mu to utrudnia chodzenie, ale moze jestem przewrazliwiona, bo jednak predkosci rozwija zawrotne... Nie wspomnialam o tym przy ostatnim bilansie i teraz pluje sobie w brode. Bede musiala obserwowac i jak cos to w marcu mamy kolejna kontrole.
Niko naprawde zaczyna duzo rozumiec. Wie co robic na prosbe "poloz to tutaj", albo "wrzuc to do pudla/kosza/polki". Co nie znaczy, ze zawsze slucha. Najweselej jest kiedy wyrzuci jakis smiec do kosza, a potem jest ryk, bo chce go wyciagnac z powrotem. :)
Uwielbia dawac buziaki. Otwiera przy tym buzie i niestety wysuwa jezyk, wiec buziak jest naprawde "soczysty". :) Cudowne jest kiedy nieraz sam spontanicznie wyciaga do ciebie glowke z wiadomym zamiarem. Albo kiedy poprosze Bi "daj mamie calusa", a zamiast niej przylatuje Nik. Zdarzalo nam sie tez zacmokac na psa, zeby Nik zerwal sie z miejsca i pedzil z calusem. A buziak MUSI byc w usta, jesli jest sie odwroconym, probuje obrocic ci glowe raczka. Poza tym caluskami musi zostac obdarzona rowno cala rodzina. Jesli zaczelo sie od mamy, Nik leci po kolei do taty i siostry, wszyscy musza zostac obslinieni. :)
Jeszcze bardziej niz calusy, Nik kocha robic "baran, baran buc!". Wyciaga przy tym przesmiesznie twarz, unosi brewki, robi "O" buzia i wali glowa w czyjes czolo z calej sily! Zawsze boje sie, ze zrobi sobie (albo mnie) krzywde, ale on sie tylko zasmiewa.
Bardzo chetnie tanczy, czy raczej podryguje dupka, drepczac przy tym w miejscu nozkami. Wystarczy lekka muzyczka w telewizji czy radiu i Nik juz rusza w tan. Nawet organy w kosciele sie nadadza. :)
Zaczyna tez troche walczyc o swoje z Bi. Tzn. narazie walczy o mame. :) Zrobil sie zazdrosny i kiedy Bi podlatuje do mnie, zeby sie przytulic, Niko zaraz przybiega i usiluje odepchnac ja reka. Poza tym jednak jest na lasce-nielasce siostry, a ta tarmosi i popycha go niemilosiernie. ;)
Namietnie wyciaga z szuflad skarpetki i sciaga z polki pod przewijakiem wlasne pieluchy, po czym rozwleka je po calym domu. Wzdycham tylko widzac ten burdel, bo pamietam, ze Bi robila w jego wieku dokladnie to samo. Przejdzie mu. Kiedys.
Niestety, ostatnio Kokus przechodzi jakies zalamanie charakteru. On, nasz smieszek, teraz ryczy o wszystko, a co gorsza jak tego nie dostanie zaczyna sie zanosic. Zanosi sie tez niestety przy wsadzaniu w krzeselko, albo kladzeniu do zmiany pieluchy. Juz kilka razy musialam go w panice podnosic z przewijaka, zeby szybko uspokoic i zabawic, bo zaczynal sie robic siny. Potem oczywiscie nie ma mowy zeby odlozyc go z powrotem, trzeba zmieniac pieluche na stojaco... Zaczynam ostatnio odczuwac autentyczny stres kiedy musze nakarmic albo przewinac syna. Najczesciej zaczynam od znalezienia mu czegos ciekawego, czego na codzien nie dostaje do zabawy, np. butelke z kolorowymi witaminami, albo mala ramke do zdjec. Cokolwiek, co zajmie go na tyle, ze da sie posadzic/polozyc i oporzadzic. Ale pomalu zaczyna mi brakowac pomyslow, poza tym nie sa to w koncu najprzyjemniejsze czynnosci, chce je "odwalic" jak najszybciej, a tymczasem musze kombinowac albo robic z siebie klauna... :/
Niko wazy 11300 g. Jest co nosic, oj jest. Zreszta z M. nazywamy go "byczus", bo, mimo, ze nieco wyszczuplal, nadal jest nie tyle gruby, co taki... nabity. Potezny. No, byczus i juz. :) Zupelnie inny niz Bi, ktora do drobinek nie nalezala, ale w tym wieku wyraznie wysmuklala. Co do wzrostu Nika, to trudno cos powiedziec. Wg. pomiarow u lekarza urosl cale 0.5 cm (ze co???), ale tak sie darl, kopal i wyrywal, ze trudno bylo go w sumie zmierzyc. Ja ide o zaklad, ze urosl nieco wiecej, bo niedawno sciagnal mi pudelko chusteczek z blatu w lazience, co dotychczas bylo nie do pomyslenia.
No wlasnie, Nik "znielubial" lekarza. Dotychczas wizyty kontrolne to byla przyjemnosc. Ostatnia jednak do zludzenia przypominala mi badania lekarskie Bi. Bylo wszystko: wyrywanie sie, kopanie, swidrujacy wrzask, smarki i zanoszenie. Pelen pakiet. Cieszylam sie, ze M. byl ze mna, przynajmniej trzymal niesfornego (i zaskakujaco silnego) malolata, mnie brakowalo sily.
Co jeszcze? Zebow Nik liczy sobie 7. Oprocz wszystkich jedynek, ma obie gorne i prawa dolna dwojke. Lewa dolna dwojeczka jest aktualnie w natarciu. :)
Napisalabym jak bardzo go kocham, ale poniewaz urzadzil godzinny ryk co pare minut miedzy 4 a piata rano, wiec milosc macierzynska zostala lekko otepiona przez niedospanie. ;)
W końcu szczęśliwa trzynastka co? ;)
OdpowiedzUsuńPisałam już, że Niko jest identyczny jak Tymek? I z rozwojem i z zachowania? Tymek jak skończył rok, to była istna masakra :P Darł się o wszystko :P
W koncu. :) Czekalam na ten drugi rok zycia Nika jak na zbawienie, bo pamietam z Bi, ze wtedy zaczelo sie robic tak fajnie. Wiecej rozumiala, zaczela sie sama z nami komunikowac... Obym sie nie rozczarowala. ;)
UsuńA te ryki - daj spokoj, cholera mnie juz czasem bierze! Najgorsze jest to zanoszenie sie Nika. Gdyby tylko ryczal, to nie byloby problemu, poradzilabym sobie jak z Bi: wsadzic do lozeczka i przeczekac. A tak to tylko panikuje czy Mlody sie znow nie zaniesie. Jakbym malo stresu miala... :(
Prawdziwy byczuś :) No i słodki z tymi buziakami. Lila przy przewijaniu zawsze ma ochotę uciekać, ale Ona robi sobie z tego wesołą zabawę :) A jak Marcin Jej czegoś zabrania, to biegnie do mnie na skargę :) A pobudki w nocy- jak ja tego nie lubię, a ostatnio na porządku dziennym to znaczy, nocnym to mamy :(
OdpowiedzUsuńU nas to wiem, ze nocne pobudki sa czesciowo zwiazane z karmieniem piersia. Gdybym malego zupelnie odstawila, to szybko by sie skonczyly. Przynajmniej tak bylo z Bi. A ja zbieram sie, zeby go odstawic i ciagle nie mam odwagi, bo wiem, ze jak juz zaczne caly proces to musze wytrwac, bo inaczej tylko namace dziecku w glowie. Z drugiej strony im dluzej czekam, tym bedzie chyba gorzej...
UsuńNiko jak sobie wymysli, ze nie chce przewijania, albo siedziec w krzeselku, to nie ma zabawy, jest wscieklosc, wrzask i natychmiastowe zanoszenie. Charakterne sie to-to robi jak starsza siostra. :)
Rzeczywiście jest co nosić!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Wam buziaków!! Na palcu jednej ręki mogę napisać ile takich soczystych buziaków było... Oj marzą mi się po sto dziennie!
Jeszcze pewnie bedzie ich wiecej. Chociaz to chyba troche zalezy od osobowosci dziecka. Bi do dzis nie jest skora do przytulancow i calusow. ;)
UsuńRośnie Wam mały mężczyzna :) Fajnie, że się tak dobrze rozwija, a co do nóżek to rzeczywiście obserwuj. Zdziwiłaś mnie tylko z tą częstotliwością kontroli, u nas nic Ci nie zrobią nawet jeżeli nie idziesz na bilans roczny
OdpowiedzUsuńNaprawde? Tutaj maja bilans dziecka 2-tygodniowego, miesiecznego, potem 2, 4, 6, 9-miesiecznego, nastepnie 12, 15, 18-miesiecznego i wreszcie po bilansie 2-latka zaczynaja sie kontrole co rok, uff... :) Po kazdym bilansie umawiaja cie od razu na nastepny, a potem jeszcze dzwonia i przypominaja dzien wczesniej. Podejrzewam, ze chodzi glownie o wyciaganie kasy z ubezpieczenia, ale przyznaje, ze z Bi bylam taka matka-panikara, ze cieszylam sie z czestych kontroli, bo zawsze mialam liste pytan i zmartwien. Teraz, z Nikiem, podchodze do nich juz bardziej jak do zla koniecznego. ;)
UsuńCiekawie :)
OdpowiedzUsuńU nas na bilansach wcale Baśki nie mierzyli, za to od kiedy umie stać to staramy się ją mierzyć "na szafie" w domu.
Jeszcze rok i u Ciebie bedzie latal taki malutki chlopcys. ;)
UsuńU nas zawsze mierza i dotychczas zawsze na lezaco, nawet kiedy Bi skonczyla juz 2 lata, co uwazam za ostra przesade. Sprobuj utrzymac wierzgajace i wyrywajace sie dziecko w pozycji na wznak, no nie da sie! :)
Poniewaz te pomiary u lekarza sa takie niedokladne (wlasnie przez to wyrywanie sie), pare miesiecy temu kupilismy naklejke - miarke na drzwi do pokoju dzieci. U siebie w domu Bi grzecznie stoi i da sie zmierzyc bez problemu. Nik jeszcze nie kuma o co w tym chodzi, ale mysle, ze za pare miesiecy tez ustoi spokojnie te 30 sekund. :)