Chodzi to dziecko za mna i marudzi: "Ja mame opa, ooopaaa ja maaameee...". Najpierw zaczelam wyklad jak to mama jest za ciezka i Bi nie da rady, itd. Poniewaz jednak mala nie odpuszcza, w koncu stwierdzilam "dobrze, sprobuj mame podniesc". Bi ochoczo pobiegla, zlapala mnie za fraki i ciaaagnie w gore, sapie, az w koncu stwierdza z fochem: "Bibi nie mame opa!".
No ja sie nie prosilam. :)
Ktoregos dnia Bi obserwowala jak daje lekarstwo przeciwbolowe Nikowi. Poniewaz zawolana z niej lekomanka, oswiadcza, ze ona tez chce. Tlumacze, ze to nie soczek, tylko lekarstwo i pije sie je kiedy ma sie goraczke albo kiedy cos boli. Na to Bi lapie sie za policzek i jojczy "Boooliii...". :)
W ogole ostatnio czesto przychodzi i oznajmia, ze ma "boo-boo", pokazujac przypadkowe czesci ciala. Na pytanie co sie stalo, ze ja boli, bardzo obrazowo przechyla sie w bok, tlumaczac jednoczesnie, ze "Ja ba (upadlam), mama, ja ba!". Taka nieszkodliwa proba zwrocenia na siebie uwagi. :)
Bodajze w sobote rano , wpadla do lazienki w stroju "Ewy". Pytam czemu jest gola, a na to Bi: "Ja nie gola (dokladnie tak, bez polskich liter)" i pokazuje... skarpetki na stopach! ;)
Poza tym nieuchronnie nadeszla do nas faza, ktora nawiedza predzej czy pozniej chyba kazdych rodzicow. To etap na MOJE... Wszystko jest MOJE, albo angielskie MY, bo Bi stosuje je naprzemiennie. Pol biedy jak wylicza swoje misie i inne zabawki: "To moje, moje, my, moje...". Ale ostatnio "moje" jest wszystko co uda jej sie zlapac w male raczki. Mama zostawi telefon na stoliku? "MOJE"! Uda sie Bi siegnac tatowy dezodorant? "MY!!!" A wczoraj przeszla sama siebie. Na zakupach ublagala jeden z plastikowych woreczkow na warzywa lub owoce, po czym wladowala do niego co jej sie udalo zmiescic z koszyka. Przy kasie jakims cudem bez sprzeciwu wyladowala to wszystko na tasme i pozwolila zeskanowac, ale potem skrupulatnie z powrotem wladowala do woreczka. Problem zaczal sie w domu. Bi glosno odmowila rozpakowania woreczka i schowania zakupow do szafek/lodowki, bo to przeciez "MOOOJEEE!!!"... ;)
A od kilku dni zagoscily u nas w domu dwa magiczne slowa:
kuje = dziekuje
oche = prosze
Jeszcze nie stosowane tak czesto jak bym chciala, ale pracujemy nad tym . :)
Och, Słodzinka z Niej, no i te skarpetki na nogach :) "Moje" już się boję, bo Lila wydaje się baaaardzo zaborcza.
OdpowiedzUsuńTymi skarpetkami to mnie zabila po prostu! Nie wiedzialam, ze dwulatka moze mi zaserwowac taka riposte... ;)
UsuńMoje... Hihi, czasem mam wrazenie, ze dzieci w tym wieku maja mentalnosc pieska. To co uda mi sie zlapac, jest moje. Jezeli to akurat trzymam, tez jest moje! Chociaz Bi potrafi pokazac paluszkiem na kazdy przedmiot w domu i powiedziec czy jest on mamy, taty, Bibi czy Koko. ;)
Yhym, lekomanka jak Tymek? No proszę :D
OdpowiedzUsuńJest słodka, mimo swojego mocnego charakteru :D Świetnie idzie sie z nią już dogadać :D
Naprawde mozna juz podyskutowac, chociaz nadal najlepiej wychodza jej wrzaski i ryk. :)
UsuńA z lekarstwami tak, nie mam z nia problemu (odpukac). Odkad skonczyla jakis rok, wypije wszystko! Syropy przeciwgoraczkowe maja owocowy smak, wiec nawet sie nie dziwie. Ale np. jej lekarstwo na przeziebienie kiedys popilam, zeby zobaczyc jak smakuje i dla mnie bylo niesmaczne. A ona wypije bez mrugniecia okiem! :)
Jea! Uwielbiam te posty o Szaleństwach Panny B :)
OdpowiedzUsuńDziś rozwaliła mnie na łopatki golizną - wróć- jej brakiem, bo przecież skarpetki miała :D
Madrala nie? Kto by pomyslal, ze dwulatek moze sie tak matce odgryzc? ;)
UsuńHihi banan:)
OdpowiedzUsuńNo to jestem:) Widzę, że i u Was ubaw po pachy i niezła aparatka rośnie:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRosnie i daje sie we znaki. :)
UsuńE, chyba na codzien wiecej jest marudzenia, ale posmiac tez sie mozna z ta moja kaczerbicha. :)
No i witam i prosze sie rozgoscic! ;)
Cudna :) Początki mówienia, to jest niezły ubaw :)
OdpowiedzUsuńJest, jest! Te przejezyczenia, seplenienie, sama slodycz! Szkoda, ze potem nieuchronnie nadchodzi pyskowanie. :)
UsuńZ tym moje to jej przejdzie, od taki etap po prostu :)
OdpowiedzUsuńWiem, dlatego miedzy innymi opisalam to na blogu. Kiedys przeczytam i sie posmieje. :)
UsuńNo właśnie, kiedyś będziemy się z tego śmiały :)
UsuńU nas jest dzi :)
OdpowiedzUsuńTez fajnie, najwazniejsze, ze wiadomo o co chodzi! :)
UsuńMądralińska z niej dziewczynka, uparta a przy tym rezolutna. Mamo, jaki to strój Ewy? Ewa nie miała skarpet ;-)
OdpowiedzUsuńWlasnie. Glupia matka sie czepia, a nawet dobrze nie spojrzy... ;)
Usuń