No to chyba kazdy juz wie co u nas slychac. ;)
W piatek wieczorem zaczela kichac Bi. Do pory spania o 20 nos miala juz wyraznie zawalony. Akurat Starsza to nie problem, mam dla niej syrop homeopatyczny, ktory jej swietnie pomaga i oprocz okazjonalnego gila, nie widac po niej praktycznie choroby.
W sobote zaczal kichac Nik. Wieczorem juz smarkal na dobre. Wszystkie mamy, ktore maja/ mialy zakatarzonego niemowlaka w domu, wiedza jaka mielismy nocke. No, straszna! Mlody budzil sie co godzine, plakal, nie mogl oddychac, a nie dal sobie smarkow odciagac. Dobrze, ze M. byl w domu. Chociaz wspieral mnie wylacznie psychicznie, bo Niko oprocz smarkania mial jakas faze na "mame". Brany na rece przez tate, wszczynal taka awanture, ze stawial na nogi caly dom! Tak wiec matka, rada nie rada (zdecydowanie NIE rada!) wstawala do synka sama. W koncu nad ranem wsadzilam go do bujaka, od ktorego bezskutecznie staramy sie go odzwyczajac. Trudno, bujak jest tak wyprofilowany, ze maly ma lekko uniesiona glowe, dzieki czemu smarki nie splywaja mu do gardla i nie zatykaja noska. Udalo nam sie wiec zlapac niemal 3 godziny nieprzerwanego snu. Ale poza kiepskimi nockami, maly nie ma (odpukac!) goraczki, bawi sie i smieje, wiec nie jest najgorzej.
A wczoraj zaczelo brac mnie i M. Ja to sie w ogole przerazilam, bo wieczorem bylo mi ciagle zimno i lamalo mnie w kosciach. Balam sie, ze nasz, juz teraz "rodzinny" wirusek przeszedl u mnie w grype. Ale dzis juz mam zwykly katar i zawalone zatoki. Chyba przezyje. :)
Ciesze sie, ze nadal karmie piersia. Poniewaz mnie tez rozlozylo, wiec produkuje przeciwciala, a Nik je sobie ode mnie "pozyczy". :) Moze dzieki temu szybciej mu przejdzie? Pomarzyc mozna...
Tak wiec smarczemy i ciagamy sobie nosem we czworke, solidarnie. :) Poniewaz jednak zadne z nas nie ma goraczki, pojechalismy wczoraj do parku na spacer i zahaczylismy tradycyjnie juz o karmienie kaczuszek. Przy okazji zaliczylismy kolejny wazny krok. Mianowicie Bi pojechala na spacer bez pieluchy. Wzielam gatki i spodnie na przebranie na wszelki wypadek, ale okazaly sie niepotrzebne. Oczywiscie w polowie drogi Bi oznajmila, ze musi siku, ale zatrzymalismy sie na stacji benzynowej i obylo sie bez "wypadku".
Dla wszystkich mam zastanawiajacych sie co zrobic z dzieckiem w deszczowa pogode, polecam publiczne toalety! Woda wlaczana na czujnik ruchu! Laaal! Tak samo reczniki papierowe! Wystarczy pomachac reka i same sie wysuna! Albo suszarka sama sie wlaczy! Mydlo w piance! Przednia zabawa gwarantowana na pol godziny! ;)
A dzis przyjechalam do pracy, zeby poroznosic zarazki dalej. A co, tylko my mamy sie meczyc??? ;) Zartuje, zastanawialam sie czy nie zostac w domu. Ale po pierwsze, czuje sie calkiem dobrze, tylko z nosa cieknie mi jak z kranu. Po drugie, szkoda mi wykorzystywac dnia wolnego, ktory moze sie przydac kiedy indziej. No i okazuje sie, ze nie tylko ja zlapalam wirusa przez weekend. Kolega z biura tez smarcze, jak rowniez polowa populacji firmy. Jak ja "kocham" sezon jesienno-zimowy! ;)
Oj to życzę Wam zdrówka, bo widzę, że jest Wam potrzebne na gwałt!
OdpowiedzUsuńBardzo potrzebne!
UsuńZdrówka dla całej rodzinki!
OdpowiedzUsuńU nas toalety publiczne rzadko mają takie bajery...
U nas wlasciwie tez, ale trafilismy na bardzo nowoczesna stacje benzynowa. ;)
Usuńale Was rozłożyło!
OdpowiedzUsuńJa to sie dziwie, że my jeszcze zdrowi, pogoda zdradliwa, raz ciepło, raz zimno, w dodatku wieje i pada, ale jakoś sie tryzmamy.
Zdrówka!:*
Ja wlasnie mysle, ze Bi przeziebila sie od tych roznic temperatury w ciagu dnia, a potem szczodrze "podzielila" sie wirusem. :)
Usuńno tak teraz wszyscy są smarkaci :D u nas też od jakiegoś tygodnia albo i lepiej z nosa leje się zarówno mi jak i Kacperkowi. Tylko Wu się jakoś wymiguje, ale jak to mówił mój dziadek i tato "kto pije i pali ten nie ma robali" no i choróbsko się ich nie chwyta :D
OdpowiedzUsuńTroche slaba to pociecha, ale rzeczywiscie, na ktorego bloga sie nie wejdzie, to wszedzie jakies choroby panuja. :)
UsuńZdrówka, niestety teraz znowu zaczyna się sezon na choroby :/
OdpowiedzUsuńEh aż łezka się kręci na takie wspomnienia, teraz będzie coraz zimniej :/
Zapraszam do siebie :)
http://mamadiabelka.blogspot.com/2013/09/candy-u-mamy-diabeka.html
Niestety, obawiam sie, ze to pierwszy z wielu postow o tematyce smarkajaco-kichajacej. :)
UsuńChetnie zajrze!
Zdrówka dla całej Waszej czwórki!
OdpowiedzUsuńA do tych nieprzespanych nocek to chyba już przywykłaś co??:D Nie no żartuję oczywiście :) Taki mały "dżołk" ...
Kurujcie się i wracajcie szybciochem do zdrówka :)
Haha, do takich nocek w zyciu sie nie przyzwyczaje, bo normalnie straszny ze mnie spioch. Jak moje dzieci beda nastolatkami, to odbije to sobie za wszystkie czasy. Bedziemy razem sypiac do poludnia w weekend. ;)
UsuńI Was też złapało :-( Mi już nos nie przecieka za to kaszel mnie dopadł. Co do Nika doskonale Cię rozumiem, bo ostatnie noce były tragiczne, dnie też piękne nie są, ale damy radę ;-) Zdrówka dla Was i oby Bi wytrwała w niesikaniu w gatki ;-)
OdpowiedzUsuńBi jak dla mnie nadal jest dosc "niepewna". Z jednej strony w niedziele wytrzymala caly spacer bez wypadku. Ale z drugiej, wczoraj dwa razy popuscila w gacie i to kupe! :(
UsuńZdrówka dla was! U nas też chłopaki kichają jeden po drugim. Taki urok jesieni ;)
OdpowiedzUsuńWlasnie, "ukochany" sezon grypowy. Mam wrazenie, ze dopiero sie skonczyl, a tu prosze - jest spowrotem...
UsuńHahah publiczne toalety, że też na to nie wpadłam! :)
OdpowiedzUsuńDla dzieci caly swiat to plac zabaw. ;)
UsuńZdrowia :*
OdpowiedzUsuńDziekujemy!
Usuńkurujcie się tam jak najszybciej
OdpowiedzUsuńStaramy sie i jakos to idzie, tylko najmlodszy troche oporny... :)
UsuńWitaj w klubie! Posmarkamy razem?
OdpowiedzUsuńPrzeogromne gratulacje dla Bi za ten spacer bez pieluchy !!! :D
Dziekuje w imieniu mojej panny! :)
UsuńA co do klubu zakatarzonych, to dziekuje, wole sie ludzic, ze to tak jednorazowo mnie chwycilo i reszte sezonu jakos sie wybronie. :)
No to duuuużo zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuńDziekuje!
Usuńno u nas na wesoło tego opisać się niestety nie da, bo ze mną i z Lilą to masakra. Tak mi żal małej, wyje na widok aspiratora i wody morskiej, no a dla mnie nie ma nic przyjemniejszego niż opieka nad chorą Lilcią, kiedy sama ledwo żyje :(
OdpowiedzUsuńNa zdrowie :) Nie dajcie się tej jesiennej aurze i choróbskom. / Anewiz
OdpowiedzUsuń