Kurcze, gdzie sie ten moj czas podzial, no gdzie??? Czytac wasze posty jeszcze czytam. Z komentowaniem gorzej, czesto mam kilkudniowe opoznienia. A z pisaniem u siebie to juz masakra! Zaczelam robic notatki na karteczkach i rozklejac je sobie po biurku (dobrze, ze nikt w pracy nie rozumie polskiego), bo nie chce pozapominac o czym mialam pisac! Pomyslec, ze cieszylam sie, ze jak wroce do pracy to bede miala wiecej mozliwosci pisania! I co? I jajco!
Ale, chyba powinnam sie cieszyc, ze praca jest, nawet jesli chwilowo mam zapieprz. U M. zwalniaja coraz to nowa osobe, skrocili im godziny pracy z 10 na 8 godzin i nie wiadomo jak to sie skonczy. Pod koniec czerwca mija mu 3-miesieczny okres probny i zaczynam sie martwic, ze zwolnia i jego... Nie wiem jak finansowo wydolimy z jednej pensji i zasilku. Tym bardziej, ze to M. zawsze byl glownym "zywicielem" rodziny, moja pensja jest taka sobie... :(
No, ale nie mialo byc tak pesymistycznie. W koncu mamy piatek! Co prawda leje dzis jak z cebra i jako ksiazkowa meteopatke glowa rypie mnie na calego, ale jednak mam przed soba perspektywe dwoch slonecznych, wolnych dni! Z temperatura okolo 25 stopni! W bonusie bedzie oczywiscie parno, a w nocy burzowo, ale przezyje, byle bylo cieplo. :)
A od zeszlego tygodnia, kiedy to nawiedzily nas ponad 30-stopniowe upaly, mamy w domu "esi". Co to jest "esi"? Nic innego jak klimatyzacja w jezyku Bi! :) Skad sie wzielo "esi"? Po angielsku klimatyzacja - air conditioner, w skrocie AC. Wymawia sie oczywiscie "ej-si", ale Bi wychodzi wlasnie "esi", z kompletnie polskim akcentem i brzmi to przesmiesznie! :)
Nogi Bi wygladaja dokladnie tak jak nozki malego dziecka, ktore biega, skacze, wspina sie i lata po ogrodzie powinny wygladac. Czyli pokryte sa siniakami i zadrapaniami. A wlasciwie to jedna noga. Pare dni temu zaczelam dla zabawy liczyc z nia te slady dzieciecej aktywnosci. Bi pokazuje mi druga noge, a tam nic! Mowie, ze druga nozka jest zdrowa, ale mloda sie nie poddaje. Szuka, oglada, az w koncu, pod kolanem znajduje malenki pieprzyk, mniejszy niz glowka od szpilki. Pokazuje mi go i mowi zalosliwie: "auuuuu...". :)
A Niko od zeszlego piatku przekreca sie z pleckow na brzuszek juz na dowolnej powierzchni. Nie ma teraz szans zeby spokojnie gdzies polezal. Dwie minutki i sruuu! Juz jest na brzuchu! Co jest dosc denerwujace kiedy robi to po jedzeniu, bo zaraz oczywiscie ulewa mu sie jak z weza ogrodowego... :)
Z warzyw sprobowal juz (albo dopiero) marchewke, ziemniaka, slodkiego ziemniaka i wczoraj zielony groszek. Co mnie bardzo zaskoczylo, najchetniej zjadl wlasnie groszek. Kolejny mit, ze dzieci preferuja czerwone i zolte warzywa niz te zielone, nalezy odlozyc do lamusa. Albo to moje dziecko jest dziwne... :)
Na zakonczenie, scenki rodzinne dla osob o mocnych nerwach (i zoladkach):
Bi lata nam teraz po domu w samych majteczkach, bez pieluchy. Poszlam ci ja do sypialni przewinac Nika, wracam, a Potwor Starszy zdazyl sie juz zsikac na podloge! I znalazl zajecie w postaci rozcierania wlasnych siuskow po calej podlodze z radosnym usmiechem na buzi!
To byla lagodniejsza scenka. Teraz ta gorsza...
Karmie Nika. Z drugiego konca pokoju, odzywa sie Bi: "e-e". Zaniepokojona zawolalam, ze jesli chce kupe to niech sciagnie majteczki i usiadzie na nocniczek (ktory stal mniej niz pol metra od niej). Mala kreci glowa, ze nie, a ja widze, ze cisnie. Juz glosniej krzyknelam, zeby usiadla na nocnik, jednoczesnie odrywajac syna od piersi i w panice szukajac wzrokiem gdzie by go tu najszybciej odlozyc. Nie zdazylam... Bi z wyciem (kto wie czemu wyla, ja nie...) scignela sobie majty, rozmazujac ladunek po calych nogach! Czesc wypadla na podloge i udalo jej sie w to nadepnac! Nastepnie ruszyla przed siebie roznoszac kupsko na pol pokoju zanim udalo mi sie do niej dobiec. Juz zlapana za ramiona i osadzona w miejscu, siegnela jeszcze rekoma do tylu (tak, miedzy posladki) i wyciagnela sobie garsc odchodow! Na moj okrzyk "co ty robisz, masz teraz kupe na raczkach!", wytarla je sobie elegancko o bluzeczke... W tym momencie mialam juz tylko ochote siasc i sie rozplakac... Zamiast tego czekalo mnie pol godziny wycierania dziecia, a potem podlogi...
Bi dajesz popalić biednej mamie :D:D
OdpowiedzUsuńEj, ja też chce "Esi" pod warunkiem, że w końcu będzie upalnie bo jak na razie to... :x
"Esi" to piekna rzecz przy 35-stopniowych upalach! :)
Usuń:) Ja zostawiłam dziewczyny na chwilę, w której Basia zdążyła zrobić wielką kałużę siku, po czym obie wskoczyły w kałużę i rozbryzgały ją skacząc na wszystkie strony. Trwało to sekundy, ale mycia, przebierania, sprzątania i suszenia było co niemiara. A z kupą też ciągle mamy takie przeboje.
OdpowiedzUsuńBi na szczescie najczesciej zostawia siki w spokoju. Niestety, od czasu do czasu najdzie ja ochota na zabawe... ;)
UsuńJa cały czas się zbieram, aby ostro uczyć nocnikowania, ale ciągle to odkładam. Niby już próbujemy, ale nie jestem w tym konsekwentna, tym bardziej, że Tusia nie chce siadać na nocnik. Ciągle sobie mówię: później, jak będzie cieplej itp...
OdpowiedzUsuńA jak czytam co u Was się wyprawia to jeszcze bardziej odkładam tę decyzję :D
buziaki dla panienki Bi i już nie tak malutkiego Nika :*
My sie tak zbieralismy, przymierzalismy, az dziecko skonczylo nam 2 lata i stwierdzilismy, ze nie ma co tego dluzej odwlekac, szczegolnie, ze lato przyszlo. Ale szczerze mowiac to myslalam, ze latwiej to pojdzie...
UsuńhAHAHAHAHAHAHA no przepraszam, ale to jest zabawne :P
OdpowiedzUsuńZuzka też ogląda strupy i mówi na nie "ała", a nawet jak juz strupa nie ma to ona pamieta, że tam był. :)
Dzisiaj mi pokazała wszystkie miejsca które porysowała kredkami... każda ściana, podłoga, kafelek, szafka i łózko zostało wskazane z usmiechem :/
Miałam taką samą reakcję, mam nadzieję, że nie pokara mnie przy naszym odpieluchowywaniu. Jeśli Mi nauczy się sygnalizować, nazywać, to startujemy tego lata, a co!?
UsuńMych: Ambitnie! Mala Mi nie bedzie nawet miala roku!
UsuńKararelka: Haha, Zuzka sie usmiechala, ale nie wiem czy mamie tez bylo bardzo do smiechu! Ja zawsze w takich sytuacjach smieje sie po czasie, ale w trakcie to zgrzytam zebami i klne na czym swiat stoi! :)
O kurczę, grubo! Zapomniałam już jak to u nas było z nauką sikania i robienia kupy na nocnik, a szybko zleci i będę miała powtórkę z rozrywki... Nie powiem, żebym miała coś przeciwko temu, żeby dzieci rodziły się bardziej ucywilizowane i wiedziały gdzie się załatwia te potrzeby :) A co do kup... Doskonale pamiętam, jak Eliza będąc tylko na piersi walnęła nam kupę do wanienki podczas kąpieli. Teraz mamy ubaw z tego po pachy, ale wtedy? Ja na Marcina, On na mnie, i staliśmy tak przez dobrą chwilę czekając chyba na cud )
OdpowiedzUsuńps. Jeśli myślisz, że w kwestii siniaków i zadrapań coś się później zmieni, to mogę zamieścić na blogu nogi Elizy :) Myślę, że jakby ktoś zrobił Jej obdukcję, to spokojnie poszlibyśmy siedzieć. Albo to moje dziecko taka kaleka, albo ja nie wiem co Ona robi. Siniak na siniaku...
OdpowiedzUsuńO nie, wcale nie oczekuje, ze z Bi zrobi sie za rok-dwa dama! Sama pamietam, ze z siostra i kuzynkami rywalizowalysmy o to, ktora bedzie miec wiecej zadrapan, siniakow i blizn! ;)
UsuńA z kupa niezle! Jeszcze kupy w wanience nie mialam, chociaz rzygi regularnie! ;)
Dziękuję ci bardzo za te scenki. Dajesz mi nadzieję, że nie tylko u mnie w domu mam czasem cyrk;) Buźka dla dzieciaków.
OdpowiedzUsuńTo co u mnie czasem sie dzieje, to bardziej przypomina zoo niz cyrk. Wizualnie i zapachowo - wypisz wymaluj zagroda malpiszonow! ;)
UsuńOjej, wiesz sama nie wiem czy smiac sie czy plakac...
OdpowiedzUsuńdobrze, ze sama Bi nie jest jakas wrazliwa- mojej kuzynki syn na zapach k...py juz mial odruch wymiotny a co by bylo gdyby Bi tak miala??? wole nie myslec :)a ile sprzatania dodoatkowego hihih ;)
O Boze, wyobrazilam to sobie!
UsuńNa szczescie to "tylko" kupa! :)
tja... łączę się z Tobą w bólu upapranych po łokcie w kupkach matek :-P eM kilka dni temu zwiał z nocnika i rozsmarował gówienko po wykładzinie...
OdpowiedzUsuńUch... No wlasnie, nie dosc, ze trzeba dzieciom latami podcierac tylki, to jeszcze zanim naucza sie zalatwiac jak nalezy, to czlowiek ma w domu istna obore! :)
Usuń