Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

środa, 19 września 2012

Ufff...

Chyba bede pomalu wracac do blogowego swiata zywych. :)

Kontrola w pracy zakonczona. Ludzie, dawno sie tyle nie nabiegalam. Inspektorzy okazali sie wyjatkowo upierdliwi. W ktoryms momencie balam sie juz wchodzic do sali konferencyjnej bo za kazdym razem utykalam tam na pol godziny albo i dluzej! Wymagali dziesiatkow dokumentow, zeby udowodnic kazde male oswiadczenie zawarte w naszych przepisach, a potem chcieli, zebym siedziala z nimi kiedy przegladali te dokumenty i tlumaczyla je zdanie po zdaniu. W dodatku zlapalam od Bi katar, zatoki mam kompletnie zapchane i dzis na dokladke gardlo mnie drapie. No masakra po prostu. Do tego jeden z inspektorow okazal sie zgorzknialym, starym dziadyga, ktory wymyslal niestworzone historie tylko po to, zeby udowodnic, ze nasze przepisy sa niepelne, albo wrecz sie myla. Na szczescie jego "kolezanka" byla calkiem w porzadku, tzn. przynajmniej zadawala konkretne, celne pytania. I wszystko to dla ludzi, ktorzy juz na wstepie zaznaczyli, ze od ich firmy na dzien dzisiejszy nie mamy co oczekiwac wiekszego projektu niz ten, nad ktorym obecnie pracujemy. A projekt ten zawiera, uwaga, analize 1 (slowem: jednej) probki na ROK! No to po co mi to cale latanie i ten stres, no po co?
Tak jak myslalam, szef zrzucil cala "obsluge" inspektorow na mnie. W sumie to nawet mile, ze ufa, ze nie narobie (lub nie nagadam) glupot. Zeby mu jednak nie bylo za dobrze, w kilku przypadkach prosilam go o pomoc w wytlumaczeniu im przepisow. Jest autorem wiekszosci, to niech sie sam tlumaczy. :)
Ale co tam, jakos przezylam, teraz czekamy na oficjalny raport i juz jestem ciekawa jak nas ten dziad obsmaruje.

Poza tym to przezylam tez (czy raczej przelknelam) test na tolerancje glukozy w poniedzialek. Mysle, ze moj lekarz powinien miec juz wyniki, wiec skoro do mnie nie dzwonia to chyba wszystko jest ok. Zreszta, teraz bede chodzic do lekarza czesciej, wiec wkrotce dowiem sie osobiscie.

A, no i dziekuje Joasiu za kolejna nominacje! Matko, jeszcze nie zajelam sie ta poprzednia! Robie sobie zaleglosci nawet na blogu, pieknie po prostu! Ciesze sie, ze uwazasz moj blog za "tryskajacy humorem". Dla mnie raczej jest marudzaco-narzekajacy, wiec ciesze sie, ze chociaz inni go tak nie postrzegaja. :)

A teraz czas konczyc bo wybil wyczekany koniec dnia w pracy. Lece do mojej malej, domowej marudy! :)

4 komentarze:

  1. oj tam, ja po prostu czytam między wierszami i tam sie tego humoru doszukuje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to czytanie "miedzy wierszami" masz opanowane do perfekcji! ;)

      Usuń
  2. Troszkę Ci zazdrościłam oceanu, zagranicznego życia, władania biegle językiem obcym ale oni Cię tam kobieto wykorzystują!!! :-))) Czy oni nie widzą że Ty za 3 miesiące rodzisz? Ta nasza Polska jest jaka jest ale przynajmniej ciężarne mogą odpocząć na zwolnieniu- nie mówię, że wszystkie kobietki na raz i całą ciążę, ale przynajmniej my- te "lekko po trzydziestce" chociaż ostatnie miesiące powinnyśmy się turlać koło domu :-). No, gdyby nie to, że Cię tam docenili przy okazji (gratuluję zaufania szefa)to bym musiała poprosić Cię o nr telefonu do szefa i mu nawtykać!
    Wygrzewaj się kochana, napij się koszmarnego mleka z miodem, masłem, czosnkiem itp i wracaj do nas z zaległymi opowieściami jak najszybciej! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, moj szef jak na tutejsze "warunki" i tak jest fajny. Caly czas przypomina mi, ze gdybym sie zle czula lub byla zmeczona, to mam isc do domu i nie przejmowac sie godzinami, itd. Ale przyznaje, ze system maja tu beznadziejny. Zwolnienie w ciazy jest, ale tylko jesli jest ona zagrozona. A tak to pomalu, kaczym krokiem, ale zasuwaj kobieto do pracy! I to do ostatniego dnia. Moglabym co prawda zuzyc czesc urlopu macierzynskiego, ale wole go sobie zachowac w calosci na czas po narodzinach dziecka.
      A co do zagranicznego zycia, to kochana nie ma czego zazdroscic, naprawde! Kiedy meszka sie za granica na codzien, to czlowiek nawet o tym nie mysli, to po prostu zwykle, szare, codzienne zycie. Zebym jeszcze mieszkala np. w Miami! Ha, tropiki, palmy... Ale tu? Klimat praktycznie jak w Polsce, nic specjalnego. :)

      Usuń