Bi uczcila
ukonczenie przez siebie 14 miesiecy przez wdrapanie sie (dwa razy!) na stol w
salonie. No to teraz juz nie mozna jej zostawic samej nawet na sekunde, bo
zapewne po stole przyjdzie pora na reszte mebli. Co prawda kanapy w salonie i
krzesla w jadalni mamy bardzo wysokie, wiec o te jestem spokojna, ale juz nasze
lozko, wersalka w goscinnym i fotel w pokoiku Bi zostawiaja spore pole do
popisu dla mlodej alpinistki.
Poza tym Bi
nabila sobie wczoraj pieknego guza i o malo nie wybila przednich zebow. Ja
niedlugo osiwieje… Mala zazwyczaj przewraca sie bardzo bezpiecznie, na raczki i
kolanka. Nie wiem co to wczoraj bylo, ze padala jak ostatnia ciamajda. Najpierw
wsadzila jedna stopke w swoja zabawke i probowala tak chodzic. Zabawka ze
sliskiego plastiku, wiec w koncu noga jej sie poslizgnela i poooleciala! Upadla
ladnie, na raczki, ale pech chcial, ze byla akurat w jadalni i rabnela sie czolem
centralnie w rog krzesla. Jeszcze dzis rano miala “piekna”, sina kreche,
wczoraj otoczona w dodatku malownicza czerwono-fioletowa “sliwa”. Placzu bylo
co niemiara, ale juz pol godziny pozniej dziecko biegalo jak gdyby nigdy nic.
No i tak sobie pobiegla za mama do kuchni… Troche zawinil tu tata, ktory wolal
za corcia: “gon mame, gdzie mama poszla, szybko!”. No i dziecko lecialo na
oslep z radosnym piskiem. Nie wiem jak to sie stalo, wstawialam cos do zlewu,
uslyszalam tylko “luuup!” za soba i Bi juz lezala jak dluga. Tym razem darla
sie az sie zanosila, ale na poczatku nie moglismy zalapac gdzie dokladnie sie
uderzyla. Dopiero po chwili zaczela jej leciec krew z kacika ust, a mnie
zrobilo sie slabo… Wtedy juz na tyle sie uspokoila, ze dala sobie obejrzec buzke.
Myslelismy, ze rozciela sobie warge o zeby i mielismy racje, ale dodatkowo krew
saczyla jej sie wokol gornych zabkow, czyli musiala je sobie tez naruszyc. No
kurcze! Gdyby je sobie wybila, to chodzilaby szczerbata az wyroslyby jej stale
w wieku 7 lat! W kazdym razie po takim wieczorze mialam szczera chec zamknac
dziecko w kojcu, az skonczy 10 lat…Dodatkowo objezdzilismy wczoraj 5 potencjalnych zlobkow dla Bi i nawet wybralismy jeden! To chyba tez czesciowo zrodlo mojego bolu glowy, bo w kazdym miejscu zrobili nam obchod, pokazali salki, przedstawili nauczycieli, opisywali program, itd. Dodatkowo zostalismy zawaleni stosem ulotek, broszurek i papierow do wypelnienia. W dwoch miejscach ceny mieli takie, ze spojrzelismy po sobie z M. i juz wiedzielismy, ze trzeba uciekac, ale bylismy akurat w trakcie “obchodu” i ciezko bylo zwiac. :) W innym miejscu, ktore zreszta wydalo nam sie jakies takie zimne i nieprzytulne, nie podobalo mi sie, ze pani dyrektorka obiegla tylko zajecia dzieci pobieznie, za to spedzila sporo czasu opisujac jak to podczas drzemki wszystko jest sterylizowane i podlogi myte. Najwyrazniej w tym zlobku bardziej liczy sie czystosc (przyznaje, ze wszystko tam lsnilo) niz same dzieci. Poza tym plac zabaw na dworze mieli zaraz obok ruchliwej ulicy i nie pokwapili sie nawet, zeby posadzic jakis zywoplot. Jaki jest sens wypuszczac dzieci na “swieze” powietrze, skoro maja wdychac spaliny? Okropnosc.
Wybralismy wiec placowke nieco mniejsza, ale za to bardziej przytulna z wielkim placem zabaw przy lasku. A w grupie Bi bedzie jeszcze tylko 3 innych dzieci.
Przy okazji
poczulam sie staro, bo wszystkie te nauczycielki wydaly mi sie takie
mlodziutkie! Zapewne mialy po 20 kilka lat, ale mi wydaly sie takimi
dziewczatkami! I mialam chwile buntu kiedy pomyslalam sobie, ze nie mam zamiaru
powierzac mojego dziecka opiece innych dzieci. Ale chyba nie mam wyjscia. Poza
tym przypomnialam sobie, ze kiedy zaczelam dorabiac sobie jako opiekunka, sama
mialam zaledwie 19 lat. :) Jedziemy oficjalnie zapisac Bi w czwartek. Wstepnie
ustalilismy, ze ma zaczac chodzic od poniedzialku, ale potrzebujemy
zaswiadczenie od lekarza, pojechalismy po nie do kliniki, a tam zonk! Pani oswiadczyla,
ze sa do tylu z formularzami i zajmie to do 2 tygodni. Wyjasnilam, ze dziecko
musi isc do zlobka w nastepnym tygodniu i musze
miec ten papierek do piatku. Pani doczepila karteczke z informacja i
powiedziala, ze “zobacza co sie da zrobic”. A mnie malo cos nie trafilo! Glupi
swistek z data i nazwa szczepionek, tyle mi potrzeba! A im to zajmuje 2
tygodnie??? Mam nadzieje, ze pani w zlobku okaze zrozumienie i jak cos Bi
bedzie mogla zaczac, a zaswiadczenie im dowioze…
A teraz jak
to wszystko opisalam to przestalam sie dziwic, ze mnie glowa rypie. Najgorzej, ze
za bardzo nie moge brac zadnych prochow a samo to nie wiem kiedy przejdzie…
"Jak się nie przewróci, to się nie nauczy", oj ile my już mieliśmy takich upadków, zdarte kolano, krew z ust, guz na czole... no nie da się upilnować tych paskud. Basia potrafi robić akrobacje na wysokościach bez uszczerbku na ciele, a na prostej drodze, na parkiecie w domu potrafi złapać zająca
OdpowiedzUsuńNo wlasnie. Bi tez najgorsze upadki miala jak narazie w domu! Chyba dlatego, ze na podworku jest nierowno i zmusza ja to zwolnienia i ostroznosci. A w domu czuje sie pewnie, wiec zapierdziela jak mala rakieta. :)
Usuństół to mój senny koszmar...
OdpowiedzUsuństrach się bać, co tym naszym maluchom przyjdzie jeszcze do głowy. Moje Brzdące chwilami biegają bez opamiętania, nawet nie patrzą przed siebie, a mi raz za razem serce w gardle staje.
czytam, czytam i własnym oczom nie wierzę, pojechaliście zapisać Bi do żłobka tak od reki? Bez miesięcy czekania? Chciałabym bardzo, by u nas było to możliwe.
Ściskam:):*
Oj wiem, jak zobaczylam Bi na stole to tez pomyslalam o Twoim Mateuszku...
UsuńTez nasluchalam sie horrorow o dlugasnych listach oczekujacych na zlobek, ale mielismy szczescie i na 5 ktore zobaczylismy, tylko w jednym nie mieli miejsc.
Przypomniałaś mi moment, kiedy moja córka wypadła mi z wózka spacerowego. Rzecz działa się na targu, w miejscu jak najbardziej publicznym i wszystkie kobiety miały ochotę mię zamordować. A "wyrodna matka" słyszałam z każdej strony. A ja tylko odwróciłam się na moment, co by córci kupić jabłuszko, a ona miała chwilę wcześniej zapięte szelki ;-)
OdpowiedzUsuńA teraz to już dorosła kobieta, ma się dobrze, więc i Twoja musi odrobić swoją porcję siniaków, guzów i innych ran ciętych, drapanych i innych;-)
I dobrze, że znaleźliście odpowiedni żłobek.
Pewnie, ze mloda musie sie poprzewracac, ponabijac guzow, pozdzierac kolana i lokcie. Napewno nie zamierzam owijac jej poduszkami i nakladac kasku na glowe kiedy tylko zamierza pobiegac. :) Przerazilo mnie tylko ze mialaby chodzic szczerbata przez nastepne 6 lat. :)
UsuńZastanawia mnie jak szybcy sa ludzie w ocenianiu czlowieka. Kurcze, kazda matka stara sie miec oczy wokol glowy, ale to zwyczajnie, fizycznie niewykonalne. :)
Mam prośbę, umieszczaj obok takich notek czerwony kwadracik z opisem "tylko dla ludzi o mocnych nerwach" bo ja już od samego czytania nieco osiwiałam ;-)
OdpowiedzUsuńHaha, dobra, nastepnym razem umieszcze ostrzezenie w tytule, specjalnie dla Ciebie. :)
Usuńmalutko komentuję bo wiem dobrze, ze jesteś doskonałą matką i na nic Ci cudze pouczania, chyba tylko po to, by Cię denerwować, dlatego napiszę tylko - dzieci się wywracają, są kapryśne, matka ma sto razy ochotę uciec za Ural. A za dwadzieścia lat ...marzy o tych chwilach, żeby się choć jeden z tych dni wrócił! Serdeczności!
OdpowiedzUsuńOj wierze. Na codzien mam ochote wyjsc z domu i nie wrocic przynajmniej raz dziennie, ale na mysl, ze moglabym ja zostawic dziadkom w Polsce na kilka miesiecy sciska mnie w dolku i od razu mysle, ze nie mam mowy, nie oszalalabym z tesknoty.
Usuńojej, biedna Bi. Maly kaskader... Jakie fajne imie w ogole, proste, super. Ladnie piszesz, prosto i ciekawie, bede czesto zagladac.
OdpowiedzUsuńMajka cva
Witam i zapraszam do dalszego czytania!
UsuńA pelne imie mojej malej to Bianca. Bi to taki wygodny, blogowy skrot. :)
Jak zaczęłam czytać o biegającej po meblach Bi to mi się od razu przypomniał Mateuszek Joasi(JMJ) :-(( . Trzeba mieć przy dzieciach oczy dookoła głowy. Mój mały też "latał" wszędzie- bo już nawet określenie "biegał " jest dla niego za wolne :-). Z resztą dalej się wspina i to jeszcze wyzej niż 2 lata temu :-).
OdpowiedzUsuńAle Wy "tam" macie super ze żłobkami! Ja użyłam mnóstwo znajomości, żeby przyjęli mojego synka do żłobka 3 miesiące po zapisaniu go tam... A w grupie jest trochę ponad 20 dzieci i 2 panie na stałe i ktoś przychodzi w dzień do pomocy. A rano jak się zaprowadza dzieci i popołudniu jak się je zabiera to jest tylko jedna babeczka na dyzurze- i ogarnia te dzieci! Nie wiem jak one to robią ale dzieci się ich naprawdę słuchają i bardzo lubią tam przychodzić. Przy przyjęciu do złobka podpisywałam oświadczenie!, ze pozwalam paniom na okazywanie czułosci wobec mojego synka: przytulanie, buziaczki itp. I teraz przy wyjściu ze żłobka jak na raz zabieranych jest więcej dzieci to są "kolejki" do pań po buziaczka na dowidzenia! Cudnie to wygląda :-).
I ciesz się tym, że panie mają po 20 lat bo takie "lekko po trzydziestce" jak my nie dałyby rady -na dłuższą metę- za nimi biegać :-)).
A na bolącą główkę w Twoim stanie kochana to tylko chłodny okładzik....
Pozdrawiam
Oj, tez pomyslalam o Mateuszku Asi, jak Bi wdrapala sie na stol... Co do zlobkow to mi w pracy tez opowiadali, ze sa dlugie listy oczekujacych i tak szybko mozemy sie nigdzie nie dostac. Ale jakims cudzem odwiedzilismy 5 zlobkow i tylko w jednym nie mieli miejsc.
UsuńA te panie to ja naprawde podziwiam. Zreszta, moja mama prowadzi grupe 3-latkow w przedszkolu i tez pod koniec dnia zostaje z nimi sama, nieraz na dworze. I jakos te dzieci grzecznie sie bawia, sluchaja i zadne wypadki sie nie zdarzaja. :)
Po pierwsze, w końcu znalazłam czas na przeczytanie wszystkich wpisów. Po drugie, gratuluję 14 miesięcy :) A po trzecie, to siniaki i rany to nieodłączny dodatek dziecka. Nie chcę Cię martwić, ale to się dopiero zaczyna. Więc tylko uważaj na tyle, na ile jesteś w stanie, a to i tak nie zawsze pomoże. Jak mój mały rozciął sobie głowę o stół lecąc z kanapy i miał ja szytą, to mąż był boko niego. Nawet złapał go za nogi, no ale stołu już nie zdążył odsunąć. Po prostu czasami się nie da. A co do kąpieli i wrzasku przy wyciąganiu, to na pocieszenie powiem, że to minie. W tym wieku dzieci mają takie schizy z kąpielą. Że albo za diabła nie chcą wychodzić, albo nie chcą wejść do wanny. Ja to przerabiałam ze Starszą. Trwało to chyba z miesiąc. Bywało, że wstawialiśmy ją do wanny, szybko obmywaliśmy i wypad. Nie chce, to nie. W drugą stronę, trzeba po prostu wyjąć dziecko i nastawić się na płacz i tyle. Przejdzie samo. Więc głowa do góry.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ttigress
Witaj w moim malym swiatku! ;)
UsuńWiem, mloda jeszcze nie raz sie pokaleczy i potlucze. Tak naprawde to chyba maz bardziej to przezywa niz ja. :) Mnie najbardziej przerazila mozliwosc, ze Bi moglaby byc szczerbata przez 6 lat. :)
Takie rzeczy się zdarzają bo dzieciaki to żywe srebro. Trudno je upilnować.Mam nadzieję, że będziecie razem z Bi zadowoleni ze żłobka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBi pewnie bedzie, jak sie juz przyzwyczai. Gorzej ze mna i mezem. Pewnie bede jedna z tych wkurzajacych matek, ktore dzwonia co godzine, zeby sprawdzic jak ich dziecko sobie radzi... :)
UsuńAleż zazdroszczę Ci tego żłobka! U nas nie mam szans;/
OdpowiedzUsuńTutaj tez mnie straszyli listami oczekujacych albo kompletnym brakiem miejsc, a udalo nam sie znalezc zlobek "od reki" i cale szczescie bo nie wiem co bysmy zrobili! :)
Usuń