Nie wiem kurcze kiedy zlecial rok i panna Bi jest juz oficjalnie dwunastolatka. I zeby to "nascie" to bylo tylko z nazwy, a gdzie! Toz to juz nastolatka pelna geba!
Od wrzesnia zeszlego roku "kobieta", z wszelkimi kobiecymi "atrybutami" (:D) i na szczescie, po kilku miesiacach placzu przy kazdym poczatku, teraz zaakceptowala stan rzeczy. Az za bardzo, bowiem przeskoczyla na kompletnie przeciwny biegun i nawet nie mowi, ze ma "te" dni. Dowiaduje sie przypadkiem, bowiem Bi to niestety flejtuch i znajduje w lazience dzieci albo podpaski (na szczescie zwiniete), albo nie spuszczona wode (ble...). Nie przestaje natomiast narzekac na swoj los i jak to Bi, kombinuje jak kon pod gore. Ostatnio morduje mnie zebym pozwolila jej nosic... tampony! Malo z krzesla nie spadlam, bo osobiscie nienawidze tego wynalazku, ale dla Starszej, ktora nadal o samej fizjologii miesiaczkowania nawet nie chce rozmawiac, a wymysla tampony (lub kubeczki menstruacyjne! :O), nie ma o tym nawet mowy, bo...
Zmagamy sie i to powaznie z higiena osobista. Przez kilka miesiecy wydawalo sie, ze idzie ku lepszemu, a potem sie spierdzielilo. Bi niestety uwaza mycie sie za strate czasu. Nawet w czasie okresu (jesli przylapie ja, ze go ma), kiedy opierniczam, ze ma myc, hmmm... no wiecie, ona krzywi sie, ze sie brzydzi i upiera wycierac tylko nawilzonymi chusteczkami. I ona mialaby uzywac tamponow, ha! :D W kazdym razie, panna prysznic bierze laskawie raz w tygodniu. Poniewaz jednak nastoletnie cialo wydziela wiadome zapachy, uzywa dezodorantu, ale co z tego, kiedy zwykle nie chce jej sie umyc pod pachami! Dobrze, ze zeby nadal myje dwa razy dziennie... :/ Oczywiscie, co typowe dla nastolatkow, powierzchowny wyglad zewnetrzny jest dla niej bardzo wazny. Po miesiacach buntow, mimo ze prysznic nadal bierze raz w tygodniu, sama z siebie zaczela myc wlosy w srodku tygodnia, stwierdzajac, ze sa strasznie tluste. Mam nadzieje, ze kiedys rowniez sama wpadnie na to, ze cale cialo ogolnie ma nieswieze. ;) Dodatkowo, w koncu dotarlo do niej, ze bez regularnego mycia twarzy, nie pozbedzie sie pryszczy. Wiele miesiecy jeczala, ze kupione produkty nie dzialaja i ze mam jej kupic inne, ale kiedy ja przycisnelam, okazywalo sie, ze tak naprawde uzywala ich raz na kilka dni, bo przeciez " czeste mycie skraca zycie". :D Ostatnio widze, ze twarz myje co wieczor i cera bardzo jej sie poprawila, choc wiadomo, ze cos tam co i rusz wyskoczy... Jesli o figure chodzi, to Bi niestety odziedziczyla ja po M. Ja bylam koscistym chudzielcem i poki co, wyglada ze Nik bedzie wlasnie takim szkieletorem po mnie. Starsza ma niestety mocne kosci i chyba nie bedzie bardzo wysoka, a do tego ma potworna slabosc do slodyczy. Poki co wyglada normalnie i wage ma w normie, ale ma zdecydowanie i tylek i uda i troche tluszczyku na brzuszku. Trzeba na to uwazac, bo poki co ma sporo ruchu, ale bez niego moze sie to skonczyc nadwaga.
Przeciwnie do higieny, ostatnio jakby jej sie polepszyl charakterek. To nadal Bi, wiec sporo jest buntu i upierania sie przy swoim, ale zrobila sie jakby mniej... wredna. Niestety poszla w rodzine M., u ktorego jest kilku czlonkow, ktorzy nie maja za grosz ani wyczucia, ani taktu, ale kiedy zwroci im sie uwage, oburzaja sie, ze przeciez lepiej uslyszec przykra prawde niz piekne klamstwo. Tyle, ze ta "przykra prawda" to czesto sa wylacznie ich, subiektywne (i malo przyjemne) opinie, bez ktorych inni spokojnie by sie obeszli... W kazdym razie, jeszcze niedawno Bi potrafila palnac bez zastanowienia rzeczy naprawde przykre, ale przy tym isc w zaparte, ze "dlaczego nie powinna tak mowic, skoro tak mysli?!". Ostatnio jakby troche zlagodniala, tak jakby sama miala po prostu mniej jakiejs wewnetrznej zlosci. Nie wiem czy hormonki sie nieco uspokoily, czy to po prostu lepszy czas. ;)
Ulubiona czynnoscia Bi nadal jest szydelkowanie. Po Wielkanocy rzucila sie z entuzjazmem na malowanie po numerkach, ale pozniej w telefonie odkryla dokladnie taka gre. Maluje wiec teraz z zapalem, ale na komorce. ;) Telefon to oczywiscie obecnie hit i zbiera numery od wszystkich naokolo: kuzynki, babci, dziadkow, kolezanek ze szkoly oraz zespolu pilkarskiego, itd. Trzeba jej jednak oddac sprawiedliwosc, ze jesli chodzi o elektronike, sama z siebie urzadza sobie przerwy. Najczesciej bierze wtedy Maye na spacer, albo idzie do ogrodu porobic gwiazdy czy inne wygibance z akrobatyki. Ktora to akrobatyka chyba zaczyna jej sie pomalu nudzic. Coraz czesciej slysze w poniedzialek, ze nie chce jej sie jechac na zajecia, a jej obecnosc teraz jest kluczowa, bo cwicza uklad na czerwcowe wystepy... Mysle jednak, ze w nastepnym roku Bi wybierze jednak znow gimnastyke. Tym razem powinnismy byc w Stanach, wiec moze uda sie ja zapisac. ;) Pilka nozna jest oczywiscie nadal wielka miloscia, na treningi pedzi jak na skrzydlach, a jesli musi opuscic mecz, to jest czarna rozpacz. ;) Przez jakis czas twardo twierdzila, ze w tym roku nie chce probowac dostac sie do zespolu ligowego, ale ostatnio uznala, ze moze jednak sprobuje. Coz, zobaczymy czy jej sie ponownie nie odwidzi. ;)
Z ciuchami mamy ciagla walke. To znaczy, glownie o krotkie spodenki, o ktore Bi wyklocala sie calutka zime! No nie wiem jak przetlumaczyc dzieciakowi, ze szorty przy zaledwie kilku stopniach to sredni pomysl... Obecnie, kiedy temperatury z grubsza trzymaja sie okolo lub lekko powyzej 10 stopni, machnelam reka. Skoro twierdzi, ze jej cieplo i nie choruje, niech lazi z golymi nogami. ;)
Zeby ma niestety tragiczne i nie obejdzie sie bez aparatu. Ostatnio ruszala jej sie cala seria mlecznych trzonowcow, ale co nowego wyrasta, rosnie w poprzek. W ciagu ostatniego tygodnia, wylecialy dwa mleczaki i dziecko skarzy sie, ze nie moze gryzc ani z jednej, ani z drugiej strony. :D Niedawno odkrylismy, ze gorna czworka jej sie rusza, ale staly zab, zamiast ja wypchnac, wyrznal sie wysoko nad nia... Za tydzien idziemy do dentysty i zobaczymy co powie. W Polsce by tego mleczaka wyrwali bez ceregieli, ale tutaj wszystkiego sie boja, wiec trudno przewidziec...
Od jakiegos czasu, Bi ma obowiazek wieczornego karmienia psa. Sama sie o to dopraszala, wiec zgodzilismy sie, bo dawalo nam to jedna mniej rzecz do ogarniecia. Niestety, zwykle trzeba jej o tym przypominac, ale wtedy czesto tez chwile jej zajmuje. Napomkniecie, ze "sam(a) to zrobie" wywoluje typowa dla Starszej wscieklizne, a po prostu przyniesienie psu jedzenia przez kogos innego, konczy sie rykiem na caly dom. I nie mozemy jej przetlumaczyc, ze skoro sama nie pamieta, to my bedziemy to robic, bo pies jest glodny i nie bedzie czekal az ona sobie przypomni kilka godzin pozniej albo nastepnego ranka. Nic nie dociera, a dodatkowo ostatnio wierci mi dziure w brzuchu, zebym pozwolila jej karmic Oreo, ze co za roznica kto kota karmi, itd. Niedoczekanie. Po pierwsze, kiciul rosnie, wiec co chwila trzeba mu zwiekszac porcje odpowiednio do wagi, a po drugie, jako mlode kocie, wymaga regularnego i skrupulatnego karmienia...
Widze, ze sporo tu narzekania, ale coz... Starsza zawsze miala wybuchowy i uparty charakter, a dojrzewanie to dodatkowo spotegowalo. Jest jednak inteligentna, dobrze sie uczy, nawet z matmy ostatnio sie spiela i osiaga niezle wyniki. Z innymi przedmiotami nie ma wiekszych problemow, choc zdarzylo jej sie kilka potkniec, bo w tym roku, nagle, nauczyciele zaczeli wymagac wiekszego przygotowania do testow. Teraz, w VI klasie, nie wystarczy juz wiedza wyniesiona z lekcji; trzeba powtorzyc material w domu. Niestety, nikt nie pomyslal, zeby poinformowac o tym wymogu (ktory zaczal sie w drugim semestrze), ani o testach, rodzicow, ktorzy mogliby dzieciakom przypomniec o nauce. A przeciez mlodziaki zupelnie nie sa do tego przyzwyczajone. Zaowocowalo to kilkoma slabszymi wynikami (w procentach). Ostatnio jednak cos jakby ruszylo i przylapalam Bi na nauce o... 21:30, bo wlasnie sobie przypomniala, ze ma kartkowke. :O W sumie dobrze, ze sobie w ogole przypomniala. ;) Obawialam sie, ze o tej porze nic jej juz do glowy nie wejdzie, ale okazalo sie, ze napisala prawidlowo odpowiedzi na 19 z 20 pytan.
Podsumowujac, z Bi jest ladna (po mamusi ;P) i bystra "nastolatka", gibka i wysportowana, a wiekszosc naszych problemow i problemikow, wynika tylko z upartego (i upierdliwego) charakteru, ktory jednak mam nadzieje, w przyszlosci wyjdzie jej na dobre. :D
Sto Lat Malutka!!!
(taaa, dostalo by mi sie za to "malutka"! :D)
Wszystkiego najlepszego dla Bi. Piękna i mądra dziewczyna, a reszta.... przyjdzie z czasem. Mimo 12 lat to jednak jeszcze dziecko. Niech jej w życiu będzie dobrze! Pozdrawiam Lux
OdpowiedzUsuńWszystkiego pięknego dla Bi! :) Czytam i się wzruszam, bo wszystko jakby o mnie te zbyt-wiele-lat-temu ;D
OdpowiedzUsuńUściski dla Was!
Rivulet
O, to mowisz, ze z Bi tez moze kiedys beda "ludzie"? ;)
UsuńCharakterna Dziewczyna :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze dla Bi. Dobrych przyjaciół, rozwijających pasji, zdrowia i pogody ducha.
Wszystkiego najlepszego dla Bi!!!!! Myślę podobnie jak Ty, że ten charakter może jej wyjść na dobre w przyszłości, zwłaszcza że pewnie z wiekiem się trochę uspokoi.
OdpowiedzUsuńZawsze zazdrośnie patrzę jak pięknie umiesz opisywać dzieciaki. Ja jak próbuję tak pisać to mam totalną pustkę w głowie i same ogólniki...
A gdzie tam! Zawsze posilkuje sie poprzednimi podsumowaniami, wiec w sumie pisze wiecznie o tym samym, czasem tylko dorzucajac cos nowego jak mi sie przypomni. :D
Usuń100 lat dla Bi.
OdpowiedzUsuńI zeby polubila kapiele w wannie/pod prysznicem.
Heh, dokladnie! Wszystko mi jedno jak i gdzie sie bedzie kapala, byle to robila! Regularnie! ;)
UsuńZdrowia i miłości :)
OdpowiedzUsuńDziekujemy blogowym Ciotkom!!! :D
OdpowiedzUsuńJaka dama :) Wszystkiego najlepszego. Spełnienia marzeń!
OdpowiedzUsuń