Nie wiadomo kiedy zlecialo 6 miesiecy i Bi skonczyla 9 i pol lat. Wielkimi krokami zbliza sie do pierwszych dwucyfrowych urodzin, na co czeka z wielkim zniecierpliwieniem. Nie wiem, dla dzieci te dwie cyfry to jakis taki symbol dorastania chyba... ;)
Nie wiem, czy w ogole jest sens o tym pisac, skoro to juz chyba wiedza powszechnie znana, ale Starsza jest uparta jak osiol, ma swoje zdanie (na kazdy temat!) i zawziecie go broni. Lubi miec wszystko dokladnie zaplanowane, a przy tym kocha rutyne i przewidywalnosc. Pisalam juz ostatnio, ze tworzy sobie listy, na ktorych wylicza co musi zrobic rano, albo co bedzie tego dnia po kolei robila. Zreszta wieczorne konwersacje, juz w lozku, zazwyczaj tez koncza sie pytaniem, "Co bedziemy robic jutro?". I nie ma, ze odpowiedzia bedzie, ze np. kolejnego dnia ma szkole i pilke nozna. O nie! Masz czlowieku wyliczyc wszystko po kolei, najlepiej kazdy kwadrans. Bi wymaga, zeby wyrecytowac, ze np. obudzi sie, zje sniadanie, ubierze sie, uczesze wlosy, umyje zeby, zalozy na siebie kurtke, wsiadzie do auta... No, macie mniej wiecej obraz. Przyznaje, ze czesto strasznie mnie to irytuje, szczegolnie kiedy pada pytanie o ktorys dzien weekendu, gdzie wiadomo, grafik jest mniej napiety i duzo rzeczy robimy spontanicznie. A Bi, uparciuch, nie przyjmuje zadnych argumentow: "co bedziemy robic, nie, powiedz po kolei!". I nie da jej sie przetlumaczyc, ze sama jeszcze nie wiem. Nieraz konczy sie tak, ze rozchodzimy sie w kiepskich humorach, bo w koncu na nia warkne (czesto to jedyny sposob zeby odpuscila) i potem ja mam wyrzuty sumienia, a ona sie obraza, ze na nia burcze... ;)
Poza uporem oraz mania kontroli, Bi to nasz domowy dramaturg. W zeszla sobote, po 6 tygodniach, w koncu mogla uroczyscie zmienic kolczyki. Pisalam nieraz, ze Bi to "sroczka" i kocha blyskotki, brokat, cekiny, kokardki, itd. (choc sukienek juz nie tak bardzo). Obecnie, cala ta milosc przelala na kolczyki, jako ze to jedyny element "prawdziwej" bizuterii, jaki nosi. Ale do brzegu. Zmienila sobie kolczyki na inne, ktore lata swietlne temu, dostala na chrzest. Sporo bylo oczywiscie fochow, bo najpierw poprosila o pomoc, po czym krzyknela, ze boli, nie umiem i ona sama. Ok... Na szczescie dala rade. Niestety, kolczyki przeznaczone sa chyba dla duzo mlodszych dzieci, bo drucik, ktory przechodzi przez ucho maja dosc krotki. Zeby je zapiac, platek musial byc lekko scisniety. Panna przechodzila z duma dobre 3 godziny, po czym stwierdzila, ze jednak cos ja tam cisnie i ze sprobuje zapiac lzej. Jak zaczela wkladac i wyjmowac po kilka razy, musiala zadrapac swiezo zagojona dziurke, ktora zaczela piec i lekko krwawic. O matko i corko! Byscie slyszaly te histerie! Bo ja BOLI!!! Bo tam jest KREW (mala plamka na zapieciu)!!! Poradzilam, zeby zostawila na godzine uszy w spokoju i poogladala tableta (to najlepszy uspokajacz :D). Dziecko faktycznie sie troche opanowalo, przyznalo, ze ucho juz nie piecze... po czym godzine (!) naprzemian brala glebokie oddechy, machala rekoma z nadmiaru emocji i ryczala, ze przy wkladaniu kolczyka na pewno, ale to NA PEWNO, bedzie ja bolalo. Opad rak. Na prozno i M. i ja tlumaczylismy, ze musi chociaz sprobowac, ze jesli chce, to ja wloze jej tego kolczyka, ze jesli zostawi te dziurke, to znow zarosnie... Po godzinie akcji oraz przykladania do ucha lodu, w koncu wziela sie na odwage i kolczyk wsadzila. Bez problemow, pieczenia i w ogole. A potem... urzadzila kolejna akcje, bo przeciez trzeba bylo ten kolczyk zapiac, a to NA PEWNO bedzie BOLALO!!! Kurtyna... :D A! Juz po "akcji", kiedy kolczyki byly wlozone i zapiete, panna jeszcze pol godziny chodzila ode mnie do M., zeby sie co dwie minuty przytulic, na uspokojenie zszarganych nerwow. ;)
Gdyby nie to, ze Bi zawsze taka byla, zwalilabym to na dojrzewanie. A jesli pomyslalyscie, ze to za wczesnie, to niestety, ja tez tak myslalam i sie pomylilam... Jeszcze w maju, na bilansie, zrobilam wielkie oczy kiedy lekarka spytala czy widze oznaki dojrzewania u Bi. A tu niespodzianka, bo juz latem moje dziecko wyraznie nabralo zmian... Starszej wyraznie zaczynaja rosnac piersi. Najpierw myslalam, ze mam omamy, ale potem zaczelam wyciagac wszystkie zdjecia w kostiumach kapielowych z zeszlego roku i jest wyrazna roznica. Oczywiscie narazie to sa takie "guziolki", ale sa. Nawet M. zauwazyl i ukradkiem spytal mnie czy tez zauwazylam, czy mu sie wydaje. :D Poza piersiami, Bi pojawily sie wyraznie dluzsze i ciemniejsze wloski w wiadomym miejscu. Takie pojedyncze i nadal delikatne, ale jednak. Przy nosie i na brodzie wyskakuja pierwsze, drobne, ale czerwone i wyrazne wypryski... Jak narazie to jedyne zmiany, ale wyraznie "sie zaczelo". Ja, jak to ja, spanikowana zaczelam szukac, czytac, czy to nie za wczesnie, czy to normalne? Bo ja sama takie atrakcje to zaczelam miec klasycznie, okolo 12-13 roku zycia. Moja siostrzenica ma lat 11 i jest plaska jak deska i dziecinna, wiec tego samego oczekiwalam po Bi. A tu niespodzianka, moja corka jednak jest z tych pokwitajacych wczesniej... I sama nie wiem jak to ugryzc, bo zawsze mi sie wydawalo, ze zewnetrzne oznaki dojrzewania to pora, zeby dziecko lekko uswiadomic, porozmawiac o sprawach plci... A jednak 9-latka wydaje mi sie jeszcze na to duzo za mala.
Jesli juz o fizycznych zmianach mowimy, to w minionym polroczu Bi pozbyla sie lewego dolnego kla, a teraz kiwa jej sie prawy. Poza dojrzewaniem, nadal w toku jest wiec tez zabkowanie. :)
Mimo fizycznego poczatku dojrzewania, Starsza nadal lubi sie na szczescie bawic i ciagle na tapecie sa Barbie oraz Lego Friends. Poza tym uzdolniona jest muzycznie i w szkole zapisala sie do wirtualnego odpowiednika choru. Szkoda, ze niestety taki glupi rok i nie moze spiewac w chorze na zywo. :( Ma tez zdolnosci manualne i ciagle cos tworzy z papieru i tektury, wedlug tutoriali na YouTube. Poniewaz ostatnio na tapecie jest bizuteria, obecnie konstruuje schowek na bizuterie dla kolezanki. :)
Bi jest sprytna i wysportowana. Swietnie plywa, choc ostatnio strasznie buntuje sie zeby ja wypisac z druzyny plywackiej. Poki co, cisne ile moge, ale w koncu chyba faktycznie machne reka, skoro az tak nie chce. To ma byc w koncu przyjemnosc.
Blaga za to o gimnastyke artystyczna. Poki co, we wtorek dzieciaki maja w szkole wolne (wybory prezydenckie) i zapisalam ja na 3-godzinne zajecia gimnastyczne. Niech sobie przypomni i sprobuje czy nadal jej sie to az tak podoba. Kiedy skonczy sie pilka nozna, wtedy zobaczymy. A pilke nozna Bi pokochala miloscia bezgraniczna i juz prosi zeby na wiosne znow ja zapisac. Coz, zobaczymy co czas (i pandemia) przyniosa...
Uczy sie calkiem dobrze, choc w tym roku niewiele otrzymuje wiadomosci na ten temat ze szkoly. Pod koniec listopada odbeda sie wirtualne wywiadowki, wtedy moze dowiem sie czegos konkretniejszego. W kazdym razie, Bi swietnie zdaje sobie sprawe ze swojej slabosci, jaka jest czytanie. To znaczy, czyta juz bardzo ladnie, ale... mechanicznie. Plynnie, ale bez zrozumienia tekstu. Czesto tez wybiera ksiazki o wiele dla siebie za trudne, w rezultacie czego szybko sie zniecheca i porzuca opowiadanie w polowie. Te ksiazki, ktore ja naprawde zainteresuja, najczesciej daje do wieczornego czytania mnie, wiedzac, ze sama nie podola. W tej chwili na topie jest seria "Skrzydla Ognia". Jestesmy przy ksiazce #6, zaczynam juz byc nia mocno zmecznona i az sie wzdrygam jak widze cokolwiek zwiazanego ze smokami. ;) Co ciekawe, Bi zdaje sobie sprawe, ze czytanie sprawia jej trudnosc, natomiast byki przy pisaniu zupelnie jej nie wzruszaja. Najgorsze, ze mimo, iz dzieci wrocily do szkoly, czesc zostala w domu, wiec zeby ulatwic zycie nauczycielom, nawet bedac w szkole, dzieci pisza glownie na komputerach. A tam wiadomo - autokorekta! :O Co lepsze, nauczycielka sama zacheca zeby wlaczyc program sprawdzajacy pisownie, majac chyba nadzieje, ze dzieciaki widzac poprawione slowo, samoistnie zapamietaja jego pisownie. :/ Poza tymi drobnymi, hmmm... slabosciami (:D), Bi jest jednostka bardzo ambitna. Kiedy ostatnio, na religii, mieli cwiczyc "Ojcze nasz" i "Zdrowas Mario" po angielsku, wydrukowalam obie modlitwy i powiesilam na szafce, do wieczornego paciorka. Uznalam, ze jak codziennie obie modlitwy przeczytaja, to w koncu zapamietaja. Bi jednak siadla od razu i tak dlugo czytala, powtarzala, az w ciagu pol godziny sie nauczyla. ;)
Do niedawna, duzo mlodsze dzieci wyraznie ja draznily lub byly jej kompleteni obojetne. To Nik zagladal do kazdego napotkanego wozka, Bi tylko wzruszala ramionami. Od jakiegos czasu jednak, stala sie bardzo opiekuncza w stosunku do 2-letniej coreczki mojej kolezanki.
Kiedy sie spotykamy, Bi czesto, zamiast ganiac ze starszakami, chodzi krok w krok za malutka, pomaga jej wspinac sie na przeszkody, uwaza, zeby sie nie przewrocila czy z czegos nie spadla... czasem kompletnie jej nie poznaje, bo taka delikatnosc to strona tej kaczerbichy, ktora rzadko mam okazje ogladac. :D
Kilka miesiecy kiedy Potworki zmuszone byly do znoszenia wzajemnego towarzystwa od rana do wieczora, zaowocowalo tym, ze Bi i Nik, z braku laku, nauczyli sie wspolnie bawic i w miare wspolpracowac. Bi, ktora wczesniej traktowala brata niczym zlo konieczne, teraz sama wymysla gry oraz zabawy i zacheca go do swoich pomyslow. Oczywiscie, nie bylaby soba, gdyby nie walnela go czy nie kopnela, kiedy Nik tej zabawy odmawia. Brat ma sie z nia bawic, bo ona tak mowi i koniec. ;)
Za to bardzo kocha Maye. Siersciuch jest zdecydowanie jej ulubionym czlonkiem "rodziny". To z nia pierwsza wita sie po zejsciu na dol rano i do do niej schodzi jeszcze przed polozeniem sie spac. Czesto tez zacheca psiura, zeby polozyl sie obok niej na podlodze dla relaksu. Nasz pies jest jednak narwany i takie zachety traktuje jak zaproszenie do zabawy, a nie wyciszanie. Bi, ktora oczywiscie lubi jak wszystko idzie wedlug jej widzimisie, wscieka sie wtedy rowniez na naszego czworonoga. ;)
Zdecydowanie jest to trudny w obsludze i utemperowaniu charakter, ale przynajmniej na nude to narzekac nie mozemy. :D
To co opisujesz z rutyną aż do granicy histerii to się nazywa nerwica natręctw i nie leczone będzie jej uprzykrzało życie. Jej, jej przyszłemu partnerowi i dzieciom. Co innego lubic rutyne, a co innego rozpaczliwie się jej domagać. Życie jest spontaniczne i wielu rzeczy nie da się zaplanować. Pozdrawiam, Ania-psycholog
OdpowiedzUsuńO kurcze... ale diagnoza.
UsuńBez przesady to jeszcze mała dziwczynka. Praca na takich zaburzeniach z dziećmi jest bardzo trudna i zwykle mało efektywna. Do czasu, kiedy te nawyki nie umożliwiają jej codziennego funkcjonowania, nie ma co rozpoczynać terapii. Dużo lepiej pracuje się z człowiekiem dorosłym świadomym swoich trudności i uczuć niż dzieckiem. Łaknienie rutyny często związana jest z potrzebą poczucia bezpieczeństwa, stabilności. Dzieci odczuwają różne uczucia, których nie potrafią nazwać i zrozumieć. Tu potrzeba mądrych dorosłych, którzy nazwą te emocje i uświadomią dziecku, że ma prawo je odczuwać i nie są niczym złym. W przypadku młodszych dzieci tyle zwykle wystarcza i bardzo pomaga im w lepszym rozumueniu siebie.
UsuńEhem... Jak ja lubie komentarze takich domoroslych "psychologow". :D Pamietam jak ktos skomentowal, ze Nik moze miec autyzm, bo majac 10 miesiecy lubil wyciagac wszystko z szafki kuchennej i ustawiac w rzadku. ;) Tutaj komentarz nietrafiony i w dodatku napisany po przeczytaniu bez zrozumienia. Wiem doskonale co to jest nerwica natrectw i Bi z cala pewnoscia jej NIE ma. Ona nie ma problemu jesli jakas rutyna zostanie zaburzona, wrecz przeciwnie, to dziecko uwielbia kiedy dzieje sie duzo, ona po prostu STRASZNIE chce wiedziec, co ekscytujacego przyniesie kolejny dzien. A ze przy okazji, w zwyczajne dni, uklada sobie listy co bedzie robic, coz... zazdroszcze jej organizacji. ;)
UsuńOd razu sobie wyobraziłam tę dramę przy kolczykach;))
OdpowiedzUsuńJak lubi śpiewać, to może jakiś zestaw do karaoke pod choinkę by chciała?
Z takim marudzeniem o "grafik dnia" to każdy już by burknął, więc się nie dziwię:)
No wlasnie Bi pieknie spiewa i zamecza nas ciaglymi koncertami do samej siebie, wiec nie wiem czy zestaw do karaoke to nie bylby dla nas strzal w kolano. :D
UsuńNiesamowite, jak ten czas leci... Zaraz 10 lat! I faktycznie szybko dojrzewa, sama bym się spodziewała, że nastąpi to trochę później. I próbuję sobie wyobrazić, jak będę się z tym czuła, kiedy czeka to Misię. A z tego co piszesz, to mogę wcale nie czekać długo :O
OdpowiedzUsuńFajnie, że Bi jest opiekuńcza, już w sumie widać to po tym, jak odnosi się do Mai. No ale małe dzieci, to oczywiście zupełnie co innego ;)
Czyli mówisz, że Bi to artystyczna dusza i sportowiec w jednym :) To świetnie, że już ma swoje pasje i może je rozwijać.
A poza tym jest prześliczna i robi się z niej piękna kobietka :)
Pozdrawiam!
To prawda, przyznam z matczyna duma, ze Bi zapowiada sie na prawdziwa pieknosc... choc to oczywiscie moze sie z wiekiem zmienic. ;)
UsuńZ ta opiekunczoscia to az w szoku jestem, bo Bi to taki troche samolubek i do niedawna do malych dzieci sie nawet nie zblizala. A tu nagle wychodzi z niej mala "niania". :D
Ech, jak dla mnie to jej dojrzewanie to stanowczo za szybko. Nie czuje sie nic a nic gotowa... ;)
Wiesz, może to i lepiej, że potrafi zawalczyć o swoje zdanie. Myślę, ze takim dzieciom będzie łatwiej w dorosłym życiu, niż takim jak moje, którymi łatwo da się manipulować i nie potrafią o swoje zawalczyć. Na pewno jej się to przyda.
OdpowiedzUsuńZ tymi kolczykami to skądś znam :D Oliwka też zawsze panikuje, a co najlepsze to Krzysiek panikuje bardziej niż ona :D Na moje stwierdzenie, że przecież jej to nie boli, bo przez praktycznie 8 lat zdążyło jej się zagoić, to odpowiada, że on nie wie, bo nigdy nie miał :D To niech zaufa mi, która kolczyki mam i często zmieniam.
Ja też się bałam tej rozmowy, ale jak ostatnio mogłaś u mnie przeczytać, nie było czego. Oczywiście u nas wyszedł trochę inny temat, ale naprawdę okazało się, że jak już się zacznie, to nie takie trudne. A myślę, że powoli trzeba, zwłaszcza jeśli takie zmiany zachodzą już w Bi. Lepiej żeby dowiedziała się od Ciebie niż z internetu...
Ja tez sie pocieszam, ze Bi powinna sobie w zyciu poradzic, choc poki co wychowanie jej to ciagla walka. :D
UsuńU mnie tez M. zaczal wykrzykiwac, ze "czemu jej nie pomozesz?!", tak jakby ona mi pomoc dala... :D
Ja chyba za
OdpowiedzUsuńCos mi sie urwalo. Ja dosyc pozno zaczelam @,bo mialam skonczone 12 lat, ale moja kuzynka miala 9 I szybciutko urosly jej piersi. Pamietam, ze bylam mega zazdrosna :-) I do teraz jej zostaly! Bi sprawia wrazenie fajnej, mocno stapajacej po ziemi dziewczyny I dobrze. Nie da sobie nikomu w kasze dmuchac,chociaz wyobrazam sobie jej charakterek. Nie jest latwo :-)
UsuńJa, moja siostra, kuzynki, wszystkie zaczelysmy dojrzewac cos okolo 12-13 roku zycia. Teraz corka siostry ma 11 lat i zero oznak, wiec Bi sie naprawde gdzies "spieszy". :D
UsuńMnie by Bi chyba poszatkowała, bo nigdy nie mam zaplanowanego jutra, poza zarysem ogólnym :P A dzieci przywykły do spontanu i "no to na co teraz mamy ochotę?".
OdpowiedzUsuńAle nerwus z niej chyba trochę jak mój pierworodny, może pierworodni tak mają :P Apropos zębów, to dziś właśnie Gabryś wyciągnął sobie jednego. Mam wrażenie, że ta wymiana uzębienia strasznie długo trwa u dzieci...
Poza tym piękna z niej Elsa-Rusałka :) i chyba rzeczywiście czas, żeby na pewne tematy delikatnie zacząć rozmawiać...
Łączę się w bólu, moje dziewczyny chcą dokładnego wywodu na temat tego, jak się rodzą (i pewnie poczynają) dzieci i którędy :P Zawsze było mówione tak mniej-więcej :P a teraz będzie zabawnie...
No wlasnie, ja nie pamietam, zebym tak latami wymieniala uzebienie... Czlowiek jednak szybko zapomina... ;)
UsuńOj, nerwus to jest straszny, po tatusiu. :D
Ja dzien powszedni to mniej wiecej wiem, ze szkola, zajecia pozalekcyjne itd. Ale pytnia o weekend mnie dobijaja... ;)
Rzeczywiscie, z tym planowaniem kolejnego dnia troche jest przesady ze strony Bi. Ale inne jej cechy i upodobania sa na medal. Ma charakterek i da sobie rade w zyciu. No i jest bardzo ladna, sliczna dziewczynka. A rozwoj fizyczny tuz za progiem, wiec szykujcie sie na powazne rozmowy.
OdpowiedzUsuńJesssu, ja nie jestem gotowa! :D :O
UsuńMam wlasnie nadzieje, ze przybedzie mi siwych wlosow, ale Bi poradzi sobie w zyciu. ;)
WOW! Śnieżek!! Ale zazdroszczę, uwielbiam kocham ubóstwiam biały puch w każdej ilości :)
OdpowiedzUsuńJa kocham, ale ZIMA! :D
UsuńTak się na tym śniegu w najnowszym poście skupiłam, że zapomniałam napisać, że pięknie się Bi prezentuje w tym kostiumie do gimnastyki. Piękna z niej młoda kobietka, a że chatakterna, to tylko pomoże jej w życiu.
OdpowiedzUsuńMam taka nadzieje, bo wychowanie takiej charakternej kobiety, to niezly orzech do zgryzienia! :D
Usuń