Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

czwartek, 3 września 2020

(Nie)areszt domowy, tydzien #25

Areszt? Nie areszt? Trudno powiedziec. ;)

Ostatni weekend sierpnia zaczal sie nietypowo, zabraklo bowiem porannego treningu. ;) Padac zaczelo juz w nocy i mimo, ze trener nie wyslal oficjalnego maila, to nie sadze zeby ktokolwiek zjawil sie na basenie. ;) Zreszta, koncowka miesiaca przyniosla dosc solidne ochlodzenie, szczegolnie w nocy i ogolnie na mysl o treningach na zewnatrz, az sie wdrygam, szczegolnie, ze Nik nadal smarcze. Na szczescie to juz ostatni tydzien. Potem maja napelnic oraz otworzyc basen w srodku. Zastanawiam sie tylko jakie beda restrykcje. Jeszcze przed pandemia ciezko bylo w srodku dorwac krzeselko, zeby klapnac kiedy dzieci trenuja. Obawiam sie, ze teraz rodzice w ogole beda mieli zabroniony wstep na basen, a wszystkie siedziska w korytarzach oraz poczekalni znikly... Pozostaje oczywiscie auto, tyle, ze ja ogolnie lubie znad ksiazki zerkac na plywajace Potworki, a tak... Ale nie ma co martwic sie na zapas. Pozyjemy, zobaczymy.
Za to deszczowa sobote postanowilam poswiecic na odgruzowywanie chalupy. Nie ma ku temu lepszej pogody. Przynajmniej nie ciagnelo mnie do ogrodu. :) Po poludniu zas przyszedl jakis cieply front, ktory wraz z wilgocia w powietrzu sprawil, ze przy sprzataniu bylam zlana potem, ale tak, jakbym wyszla spod prysznica. :O Pot splywal mi po plecach, doopie, brzuchu, twarzy, dekoldzie... Ohyda... Wlosy przy twarzy skrecily sie w pierscionki. Reszte mialam upieta w ciasny kok, inaczej chyba bym oszala, jakby mnie jeszcze grzaly po ramionach i plecach. ;) Pod wieczor przestalo padac i nawet niesmialo zaczelo przebijac sie slonce. Postanowilismy wyjsc na spacer po osiedlu, ale nawet na zewnatrz ciezko bylo wytrzymac. Takie uroki naszego klimatu... ;)

Niedziela za to byla rzeska. Az za bardzo... ;) Temperatura moze nie przerazala, bo byly 23 stopnie, a w sloncu pewnie o kilka kresek wiecej, ale wial straszny wicher, nie dosc, ze mocny, to jeszcze lodowaty. Jak bylo nieprzyjemnie, najlepiej chyba okresli fakt, ze Potworki ani slowkiem nie wspomnialy o wskoczeniu do basenu. ;) Nienawidze takiej pogody. W sloncu czlowiek zdycha z goraca, a w cieniu, jak zawieje wiatr, ma ochote wlozyc bluze. Nie dziwie sie, ze Nik cos podlapal, bo to idealna recepta na przeziebienie... I tak, az do listopada, kiedy po prostu zrobi sie zimno i juz. :D
Myslalam, ze wykorzystamy ostatni weekend wakacji na jakas rodzinna wycieczke, ale niestety M. dlubal cos tam przy przyczepie, naprawiajac niedzialajace swiatlo, dopasowujac wysokosc haka w aucie, itd. Jak to bywa, nic nie przychodzilo latwo, ze wszystkim musial sie naglowkowac oraz namocowac. W rezultacie humor mial taki, ze bez kija ani podchodz, ktory z kolei udzielil sie mi, a ze dzieciaki tez nie marudzily zeby fundowac im jakies atrakcje, to machnelam reka. Dzien zlecial na goszczeniu taty, ktory wpadl na ciastko i sok (bo na kawe bylo dla niego za cieplo, goracy facet sie znalazl ;P), dalszym lekkim ogarnianiu domu oraz przycieciu tego i owego w ogrodzie. I pryskaniu, bowiem te przypominajace stonke zuczki, zezarly caly groszek oraz krzaczki ogorkow, po czym przeniosly sie na... chryzantemy i astry! Akurat te kwiaty, ktore powinny lada moment zaczac kwitnac! No kurna! Jakby nie mogly pozerac wszystkich innych, ktore pomalu dokonuja juz zywota! Nieeee... beda wpieprzac akurat to, na czym mi najbardziej zalezy! :/ W kazdym razie wyciagnelam trutke i wypowiedzialam wojne. Jencow brac nie planuje. :D

Poniedzialek zaczal sie lodowato, ale w dzien temperatura wskoczyla, choc nieco opornie, na 24 kreski. Zimne noce zrobily niestety swoje i Potworki, mimo ze skuszone pieknym sloncem, wskoczyly do basenu, juz 15 minut pozniej z niego uciekly. ;)

Wiedzac, ze woda jest lodowata, powiedzialam im, ze chce zrobic zdjecie ich min jak wskocza, wiec oboje uparcie trzymali usmiechy :D

U Bi widac, ze usmiech nieco wymuszony ;)

Po poludniu znienacka dostalam maila, ze trening zostal odwolany. Bi, ta nasza rodzinna "ryba" sie ucieszyla, za to Nik zamarudzil rozczarowany. Cos nam sie role odwracaja. ;) Ze swojej strony nawet bylam zadowolona, bo Nik nadal jest "przytkany" i kolejny wieczor bez sinych z zimna ust raczej dobrze mu zrobil. Swoja droga to mam nadzieje, ze u trenerow wszystko ok, bowiem sa bracmi, a w mailu napisane bylo, ze odwoluja z powodow "rodzinnych"...
Na srode zapowiadany jest deszcz, w sobote ma nas nie byc (oby, oby!), wiec ciekawe czy Potworki zalicza w tym tygodniu choc jeden trening... Bi ma jeszcze szanse w czwartek, ale jak znam jej ostatnie wymysly, bede ja ciagnac na sile. ;)

Dostalam maila, ze treningi pilki noznej maja ruszyc w kolejnym tygodniu, ale zero jakichkolwiek instrukcji. Najbardziej panikuje, ze Potworki mialyby miec treningi w rozne dni, ze beda one kolidowac z plywaniem, albo ze beda mieli je w ten sam dzien i o tej samej porze, ale w roznych miejscach, druzyny bowiem wynajmuja goscinnie przerozne boiska. :) Wolalabym nie musiec angazowac M., bo jak juz pisalam, on uwaza ze to wszystko to moje wymysly i ze ciagam Potworki na sile. Tutaj ma niestety polowiczna racje, bo wprawdzie Bi sama blagala zeby zapisac ja na pilke nozna, ale jak zapisywalam ja, to zapisalam tez Nika, a co. ;) Niech chlopak sprobuje. To w koncu taki popularny, chlopiecy sport, szczegolnie wsrod Polonii. Moze przypadnie mu do gustu...
Przy okazji gadalam z tata, niegdys zawodowym pilkarzem a obecnie nadal zapalonym kibicem, a on wspomina cos o korkach. No kurna! Tak jak wspominalam, dostalam tylko maila, ze pracuja nad ustaleniem treningow, bez zadnych konkretow, a juz na pewno bez wspomnienia o wymaganym stroju... Gdzies cos obilo mi sie kiedys o uszy przy rozmowach z innymi mamami, ze spodenki oraz koszulki dzieci dostana od druzyny, ale fakt, ze buty to juz ciezko dobrac. A ja na smierc zapomnialam, ze w pilke nozna to gra sie w korkach! Weszlam na ich strone i dopiero przy informacjach dla najmlodszej grupy - 4-latkow, napisane bylo, ze zalecaja kupno korkow oraz ochraniaczy na golenie. Przy informacji dla starszych ani slowa. Pewnie wychodza z zalozenia, ze starsze dzieciaki juz zdazyly zaliczyc kilka sezonow i rodzice wiedza... Ups... czym predzej zamowilam i korki i ochraniacze wraz z kolanowkami. Oby wszystko pasowalo. ;)

W ogole czuje sie rozdarta na wszystkie strony. Zewszad trzeba cos ogarnac, o czyms pamietac, a jeszcze wszystko jest skomplikowane i dopinane na ostatni guzik w ostatniej chwili przez cholerna korone. Dostaje tuzin maili dziennie ze szkoly, od dyrektorki, obu nauczycielek, sekretarki i Bog wie kogo jeszcze, z przypomnieniami, instrukcjami, filmikami, itd. Do tego doszla Polska Szkola. Ta, w koncu, jakos w polowie sierpnia, okreslila sie, ze lekcje beda wirtualnie, ale jeszcze dogrywaja ostatnie szczegoly. W zeszlym tygodniu napisali, ze rok szkolny ma sie rozpoczac 12 wrzesnia. Przyznaje, ze maila przeczytalam po lepkach i w rezultacie ominela mnie wiadomosc, ze w miniona niedziele mozna bedzie podjechac pod kosciol w Polakowie i zlozyc podanie o zapis dzieci na nowy rok szkolny. Ta, mysle, ze dosc istotna informacja, byla bowiem schowana w akapicie o oddaniu wypozyczonych podrecznikow. O innej dacie i miejscu zapisow, cicho sza.
Coz... Caly czas zastanawialam sie i glowilam co robic z Polska Szkola. Z jednej strony nie bardzo mi sie usmiecha sadzac Potworki przed komputery jeszcze w sobote, skoro co drugi tydzien beda sie uczyc wirtualnie w szkole dziennej. Z drugiej strony jednak wiem, ze samej zabraknie mi na bank motywacji oraz samodyscypliny, zeby ciagnac nauke polskiego samodzielnie. Teraz jednak mysle, ze moze los zadecyduje za mnie. Jesli nie bedzie juz mozliwosci zapisu dzieciakow, dylemat mam rozstrzygniety. Bede ich uczyc sama. :)
Jakby malo bylo obu szkol, polskiej i hamerykanckiej, doszedl jeszcze problem z religia! Tutaj nie ma takiego przedmiotu w szkole, wiec rodzice chetni zeby ich dzieci przyjmowaly Sakramenty, musza to zalatwic we wlasnym zakresie. A my chcemy poslac Potworki do Pierwszej Komunii... Do naszej obecnej parafii dzwonilam w tej sprawie dwa lata temu. Dowiedzialam sie, ze dzieci przyjmuja Komunie w III klasie i ze parafia wymaga, zeby chodzily przez rok na zajecia przygotowujace. Poniewaz wiedzielismy, ze chcemy Bi o rok opoznic zeby poszla do Komunii z bratem, religie sobie odpuscilismy. W miedzyczasie zaczelismy jednak coraz czesciej na msze jezdzic do kosciola w naszym miasteczku, a nie tego, do ktorego jestesmy zapisani. Tamten jest oddalony o 25 minut autostrada i po jakims czasie uznalismy, ze nie usmiecha nam sie wozic dzieci taki kawal na religie, podczas ktorej bedziemy musieli albo siedziec w aucie, albo snuc sie po okolicy. Teraz, latem, nie byloby zle, ale zima, przy mrozie, deszczu, sniegu, ciemnosci... No nie brzmi zachecajaco. Postanowilismy przepisac sie do parafii w naszym miasteczku i poslac dzieci do Komunii tutaj. Proste? A gdzie tam! Wiedzialam, ze w tej parafii dzieci przyjmuja Pierwsza Komunie w II klasie, ale stwierdzilam, ze co za roznica jak moje beda troche starsze? Tiaa... Najpierw zajelo mi 3 tygodnie zeby kogos dorwac, bo z powodu korony, w biurze pracownik pojawia sie tylko okazjonalnie. No tak. A jak sie dodzwonilam, to sie zaczelo. Po pierwsze Potworki musialyby sie cofnac do I klasy religii, bo tutaj wymagaja dwa lata przygotowan. A kiedy facet uslyszal, ze Bi idzie do IV klasy, oswiadczyl, ze jest juz za "stara" i musialaby miec indywidualny tok przygotowan! Malo z krzesla nie spadlam!!! Podziekowalam i stwierdzialam, ze zostane poki co w starej parafii. Tylko, ze tutaj tez nie jest prosto, bo nasza parafia jest w trakcie laczenia sie z inna, w dodatku przeszkadza pandemia i nie maja nic zorganizowanego.Wiedza, ze oczywiscie Komunie chca przeprowadzic, wiedza, ze religia bedzie musiala byc wirtualnie (jeszcze kurna religia przez internet, jakby bylo malo!!!), ale zadnych szczegolow nie maja ustalone. Rece i cycki opadaja. Pocieszajace jest, ze II klasy uczy tu religii moja kolezanka, ma wiec informacje z pierwszej reki. :)

We wtorek, kiedy polskie dzieci maszerowaly dzielnie na rozpoczecie roku szkolnego, my cieszylismy sie ostatnim dniem wakacji. :) Ktory uplynal zreszta zupelnie zwyczajnie i raczej nudnawo. Ja poszperalam w plikach z pracy, a Potworki, jakby wyczuwaly, ze to koncowka swobody, bawily sie wyjatkowo zgodnie. Malym przypomnieniem, ze szkola tuz-tuz, bylo wirtualne spotkanie Kokusia z nauczycielka.

"wieczorek (popoludnie) zapoznawczy" :D

Te spotkania to dla mnie bzdura, dzieciaki nic z nich nie wynosza (a przynajmniej Nik nie wynosi) i ciesze sie, ze Potworki beda mialy okazje poznac swoje nauczycielki osobiscie w czwartek oraz piatek.
Po poludniu Potwory podjely probe zabawy w basenie, ale choc oboje sie zamoczyli, to juz po 10 minutach bylo im na tyle zimno, ze sie poddali i wyszli. Nie pomoglo to, ze akurat nadciagnely chmury i zaslonily slonce. :)
Pod wieczor czekala ich mila niespodzianka, bo napisala do mnie sasiadka, czy nie maja ochoty przyjsc sie pobawic. Tez mi pytanie! Polecieli w podskokach, a ja, teoretycznie ich odprowadzajaca, w praktyce ledwie za nimi nadazalam, tak pedzili! ;)

Sasiedzkie przyjaznie :)

Zostawilam ich na 1.5 godziny, wybiegali sie, wybawili, a jednak kiedy przyszlam ich odebarac, kolejne 45 minut zajelo mi, zeby ich stamtad wyciagnac. :D

Pozegnalne zdjecie musialo byc obowiazkowo z krolikami ;)

Od niedzieli zaczelam ich klasc spac troche wczesniej, zeby przyzwyczaili sie do wczesniejszego wstawania w szkolne dni, a tu jak na zlosc, w przeddzien rozpoczecia lekcji zabawili dluzej niz zwykle. No coz... ;)

W srode nade(j)szla wiekopomna chwila i nowy rok szkolny rozpoczal sie rowniez u nas! Poniewaz dzieci, ktore beda uczeszczac do szkoly (rodzice mieli wybor wirtualnych lekcji) zostaly podzielone na dwie grupy, Potworkom akurat w ten dzien trafily sie lekcje przez komputer. :/ Z powodu korony przepadla tez dzieciom fajna tradycja z poczatku roku. Tutaj nie ma z reguly uroczystych apeli, itd., ale w szkole Potworkow zawsze odbywalo sie tzw. "clap-in", gdzie dyrektorka przedstawiala kazda klase, a kiedy dzieci wchodzily frontowym chodnikiem niczym po czerwonym dywanie, wszyscy rodzice klaskali. W tym roku tego nie bylo, nawet dla tych dzieciakow, ktore akurat tego dnia mialy lekcje w szkole. Smutno... :( Dyrektorka probowala zorganizowac cos podobnego wirtualnie, ale wiadomo jak to jest takimi internetowymi "imprezami".

Pani dyrektor przemawia...

Cos przerywalo, cos trzeszczalo, jakis malolat glosno jeczal, ze jest glodny... ;) Kobieta co chwile powtarzala, zeby wszyscy wylaczyli mikrofony, a w domu nie mielismy takiej opcji... :/ Oczywiscie wiele dzieciakow bylo pozostawionych samym sobie, wiec jakis smarkacz, na oko 5-6-letni, caly czas brzeczal mikrofonem i gadal do niego jakies bzdury. Nie wiem, co sobie mysleli jego rodzice... :/
Potworki maja, rzecz jasna, zupelnie inne grafiki, wiec jak jedno mialo lekcje, to drugie schodzilo na dol, snulo sie i marudzilo co moze zjesc i ze tego akurat nie chce. ;) Nik mnie oczywiscie wkurzyl, bo zszedl na dol kiedy wiedzialam, ze przerwa zaczyna mu sie pol godziny pozniej. Meeting na zywo sie skonczyl i oczywiscie jasnie pan nie mial pojecia, co on ma teraz robic. :O Udusze go kiedys!

Tak wyglada pierwszy dzien szkoly w roku 2020... :(

Powtarza sie historia z wiosny, kiedy, jesli sama nie sprawdzilam wyslanych zadan, polowy nie robil. Teraz mam utrudnienie, poniewaz nauczycielki lacza sie bezposrednio z dziecmi i tak przekazuja im, co maja robic. Ja nie mam w to wgladu. :/ Po ostrzejszym opierdzielu, Nik przypomnial sobie, ze mial do wyboru przeczytac cos albo napisc. Nie moge stwierdzic, czy faktycznie, czy zadane mial cos kompletnie innego, ale coz... :/

Niby usmiech, ale wzrok ciska blyskawice... Panna byla niezadowolona, ze wtargnelam jej do pokoju, zeby pstryknac fote ;)

Tak w ogole, to nie wiem jaki sens byl zaczynac rok szkolny w tym tygodniu, przesunac pierwszy dzien z poniedzialku na srode (co im to dalo???), a potem zarzadzic, ze w 3 pozostale dni lekcje maja byc skrocone... Mogli juz po prostu wrzucic na luz i otworzyc szkoly po dlugim weekendzie, jak zreszta kilka miasteczek w naszym Stanie...

Po poludniu Potworki mialy miec trening, ale przez wiekszosc dnia padalo i choc akurat przestalo, to pogoda wydawala sie niepewna, a temperatura pozostala na marnych 21 kreskach. Nie mowiac o tym, ze ostatnio mielismy ochlodzenie i noce zrobily sie naprawde lodowate, wiec woda w basenie silowni na pewno jest tragicznie zimna. Nik nadal smarcze, wiec stwierdzilam, ze jednak odpuszcze. Szkoda, bo to juz trzeci trenining Kokusia i czwarty Bi pod rzad, ktory ich omija, ale coz, sila wyzsza... Na szczescie od nastepnego tygodnia treningi beda juz na basenie wewnatrz, wiec odpadnie zmartwienie o pogode. :)

W czwartek nastapil dzien niemal historyczny, bowiem Potworki pomaszerowaly do szkoly!!! :O Pierwszy raz od marca, o jaaacieee!

Tradycyjnie zdjecia z tabliczkami :)

Narazie wpisalam ich jako odbieranych przez rodzicow, wiec odwiozlam pod szkole osobiscie. Czytam na polskich blogach, ze balagan i dezorganizacja, ale u nas akurat rano wszystko szlo bardzo sprawnie. Pomaga, ze tutaj rodzice ogolnie nie maja wstepu do szkoly, wiec odwiezienie dziecka wyglada tak, ze podjezdza sie autem w wyznaczone miejsce przed wejsciem, dzieciaki wyskakuja z auta z pomoca pana asystujacego w calym procesie i ida do srodka. I tyle. Juz po wejsciu dzieciaki musza pierwsze co, to myc rece. No i oczywiscie caly czas miec na buzi maseczki, z wyjatkiem specjalnych na to przerw.

Dzieki dzieciecym maseczkom z ciekawymi wzorami, Potworki same dopraszaja sie, zeby je nosic

Odwiozlam wiec Potworki, po czym wrocilam do domu i... nie macie pojecia jak mi bylo dziwnie! W srodku tylko echo i pies, ktory rowniez byl wyraznie zdezorientowany. Chodzil z kata w kat, niby chcial wyjsc, ale na zewnatrz usadowil sie tak, zeby miec podjazd na widoku, jakby czekal, ze zaraz dzieci wroca. :) Cieszylam sie, ze tego dnia wybieralam sie do pracy. Na doslownie 1.5 godziny, bo nasz budynek nadal dziala w trybie "bezpiecznym", ale zawsze zajelo mi to mysli, choc te i tak uparcie wybiegaly w strone Potworkow. :) Jednak przebywajac praktycznie caly czas razem od marca, czlowiek przyzwyczaja sie do takiej bliskosci... Dobrze, ze przy skroconych lekcjach, wrocilam z pracy, zdazylam przelozyc pranie do suszarki, wyczyscic basen i pora byla jechac po moje latorosle.
I tak jak rano wszystko odbylo sie sprawnie, tak przy odbiorze szkola nadrabiala zaleglosci w dezorganizacji... ;) Z niewiadomych powodow zmieniono kolejnosc "oddawania" dzieci. Zawsze bylo tak, ze najpierw dzieci idace na swietlice byly tam odprowadzane przez opiekunow. Nastepnie wypuszczano dzieci, po ktore przyszli rodzice, a na koniec odprowadzano dzieciaki do autobusow. A w tym roku, po jakas cholere uznali, ze najpierw beda oddawac dzieci do autobusow! I niech tam bedzie, nie bylaby to jakas wielka roznica, tylko ze autobusy sa notorycznie spoznione! Kilka nauczycielek asystujacych przy wypuszczaniu dzieci mialo krotkofalowki, wiec wszystko bylo slychac. Autobusy zjawialy sie pojedynczo z kilkoma minutami przerwy miedzy kazdym. Dzieciaki wypuszczane byly grupka tylko do jednego autobusu na raz. A rodzice kwitli na asfalcie, czekajac az ich dzieci w koncu wyjda. Po kilku chlodnych dniach, akurat tego musialy wrocic upaly i jedyne blogoslawienstwo, ze slonce zaszlo za chmury. Ale i tak stanie na rozgrzanym asfalcie do przyjemnych nie nalez, chociaz to pewnie lepsze niz gdyby lal deszcz... Przed drzwiami zjawilam sie o 13:08. Lekcje konczyly sie o 13:15. Wiecie o ktorej Potworki w konc wylazly ze szkoly? O 13:45!!! Ojaciepierdolenoniemoge!!! Zaczynam zalowac decyzji odwozenia i przywozenia Potworkow ze szkoly. Moze lepiej zeby pojezdzily autobusem... ;)
Ogolnie jednak dzieci po pierwszym dniu bardzo zadowolone i twierdza, ze wola chodzic do szkoly "normalnie". No ba! ;)
Wrocily do domu glodne niczym male wilczki, wpalaszowaly po dwa nalesniki, po czym wskoczyly do basenu, ktory z niewiadomych przyczyn zrobil sie... zielony. :/ Jeszcze tydzien temu w piatek, kiedy mielismy w gosciach dzieci, woda byla normalna, a po weekendzie nagle zaczela sie zielenic! :O Mozecie zreszta zobaczyc na zdjeciach z poniedzialku, ze tylko za drabinka czai sie troche zieleni... Zostalam oskarzona przez M., ze znudzilo mi sie dbanie o basen i zapominam dolewac chemikaliow. :/ Bzdura. Dbam, czyszcze i pilnuje poziomu chloru jak zwykle. Widzac co sie dzieje, nalalam tez srodka glonobojczego oraz substancji niby oczyszczajacej wode. Wszystko na nic. Woda jest niby czysta, ale cale dno jest zielone i ch*j. Nie wiem, moze to kwestia kata padania swiatla? Taka pora roku? W kazdym razie, tak czy owak dni basenu sa policzone... :(

Nawet na zdjeciu troche widac te zielen przy brzegach. Nie dajcie sie zwiesc minie Kokusia. To dla jaj. Tak naprawde woda wcale nie ma jakiejs strasznej temperatury ;)

Pod wieczor Bi miala trening grupy srednio-zaawansowanej i... kolejny kryzys. Tym razem nie byla ani bardzo zmeczona (moze troche, po szkole), ani glodna, bo upewnilam sie zeby cos przekasila przed wyjsciem. Caly dzien byl upal, wiec i wieczorem bylo calkiem cieplo, a i woda nie miala zbyt niskiej temperatury. A Bi, ktora cale popoludnie pilnowala czasu i sama dopytywala kiedy trening, nagle uderzyla w placz, ze ona nie chce plywac, tylko bawic sie w wodzie, ze woda jest zimna (jeszcze nawet do niej nie weszla), ze ona za mna teskni (w tym momencie ja przytulalam, wiec... :D), itd. Typowe dla Bi: sama nie wiem czego chce, wiec wymyslam byle co. Jeden z trenerow przyszedl i dopytywal co sie stalo...

Ten cien w czarnym czepku, to Bi. Z pochlipywaniem i zdecydowanie nie dajac z siebie wszystkiego, ale dzielnie przeplywala caly godzinny trening

W koncu oznajmilam, ze skoro mam co trening wysluchiwac jej placzu, to chyba trzeba z druzyny zrezygnowac. Nie, to tez jej nie pasuje... Ona chce byc w druzynie. Czyli wiem juz, ze nic nie wiem. :D
Za to matka natura zeslala nam prezent na ostatni trening w zewnetrznym basenie. Mimo pieknej pogody przez caly dzien, nagle z jakiejs malej chmury zaczelo kropic, a nastepnie na niebie ukazala sie piekna tecza. :)

Teeecza!!!

A jutro...
Jutro dzieci maja ponownie lekcje w szkole, wow! Ja jednak sie do pracy nie wybieram, bowiem bede sie pakowac. Jak tylko odbiore potomstwo, wyruszamy na... kemping! Trzeba wyprobowac nowy nabytek! :D
No chyba, ze z M. nie bedziemy mogli na siebie patrzec, bo dzis sie ostro poprztykalismy i mozemy uznac, ze nie mamy ochoty spedzic trzech dni uwiezieni na kilku metrach kwadratowych... ;)

Udanego weekendu zycze! U nas dlugi, bo w poniedzialek mamy Swieto Pracy (Labor Day)! :)


P.S. Wybaczcie wszelkie literowki. Konczylam posta na szybkiego, zeby zdazyc przed piatkiem i nie mialam czasu dobrze go sprawdzic! ;)

29 komentarzy:

  1. Fajnego wyjazdu.
    U Was jak zwykle się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje!
      Dzieje sie zwyczajnie i domowo, ale jak to na poczatku roku szkolnego, lekki chaos. :)

      Usuń
  2. O matyldo, nie dość, że korki (ja też bym zapomniała na Twoim miejscu, że potrzebne - korki to od kilku lat coś, czego nienawidzę jeżdżąc do miasta:P) to jeszcze przeczytałam "na golenie" i myślę sobie kurde, ci Amerykańce to powariowali, że dzieciom golić się każą hahaha. Poważnie, jejku, ale ze mnie nie powiem co. ;)
    To u was też zamieszanie, ale wspaniale sobie radzicie, dzieci zadowolone i uśmiechnięte, zazdroszczę wyjazdu i oczywiście życzę wspaniałego wypoczynku, cudnej pogody, łapcie chwile, na pewno przydadzą się na cały ten dziwny rok szkolny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciaki przeszczesliwe, bo w przyszlym tygodniu szkola bedzie w SZKOLE, a nie w domu. ;)
      Korki, ochraniacze, a dzis dowiedzialam sie, ze kazde ma miec wlasna PILKE! No ludzie! :O

      Usuń
    2. "korki i golenie" to jeszcze nic! Kolezanka pochwalila sie, ze odwozila corke do college'u. Inna wtedy zapytala "Jaki kierunek?" - na co tamta odparla "Londyn!" - wowczas nastapilo: "Ze Londyn to widze, pytalam o kierunek studiow!"

      Usuń
    3. Haha, Tarheel, padlam! :D

      Usuń
  3. Pewnie jesteście już na wyjeździe. Niech przyniesie wiele dobrych wspomnień.
    Te zdjęcia w maseczkach przejdą do historii. Fajne mają Potworki te swoje maseczki. Urocze.
    Sporo zamieszania z tym nowym rokiem. Pełno absurdów. Choć muszę przyznać, że u nas nie jest tak źle.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie dlatego pstryknelam im fote w maseczkach, bo mam caly czas nadzieje, ze jednak cale to zamieszanie odejdzie w zapomnienie i kiedys bedziemy sie z tego smiac. ;)

      Usuń
  4. Mam nadzieje, ze spędzicie fajny weekend! U nas troche śmiesznie z tym nieszczesnym wirusem.. Druga klasa sp dzieci siedza pojedynczo na szachownice.. Sale puste, nie ma dekoracji, dywanow na ktorych odpoczywali. A przerwy spedzaja w sali ;/ u nas od wtorku zimno (13-16 st) leje, wieje. Jesien okropnie szybko przyszła. A jeszcze w zeszła nd bylo +27st. W pon 23 a od wtorku 13 ;(
    Trzymajcie sie cieplutko!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w szkole (z tego co udalo mi sie dostrzec na ekranie kompa) pustki, doslownie garstka dzieci, bo wielu rodzicow zostawilo je w domu, a te, ktore chodza do szkoly, sa w niej na zmiany.

      Usuń
  5. Ja też nienawidzę takiej niezdecydowanej pogody. W Polsce ostatnio identycznie. W słońcu parzy, w cieniu zimno... a do tego powietrze ciężkie a niebo na wpół zachmurane. Brrr
    Świetny mieliście pomysł z posłaniem dzieci razem do komuni i życzę Wam by się udało mimo przeciwności i nieprzychylności.
    I życzę fajnego pobytu. Nie gniewajcie się na siebie! Będzie fajnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesem awanturka jest potrzebna dla oczyszczenia atmosfery. :D
      U nas od dzis ochlodzenie, ktore ma juz zostac, czyli jesien idzie. W dzien ok, okolo 23-25 stopni, ale w nocy, kurna, 11! :O

      Usuń
  6. Ja nadal nie moge wyjsc z podziwu jak spokojnie piszesz o tych maseczkach. Na szczescie maja chociaz przerwy na swobodne oddychanie . Porazka. Udanego kempingowania, my tez na wakacjach kilkudniowych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajne sa nawet takie krotkie wyjazdy.

      Wiesz, Miniu, sama nosze maseczki kiedy musze i nie zauwazylam, zeby mi sie gorzej oddychalo. Geba mi sie poci i okulary paruja, ale tlenu mi nie brakuje, wiec dzieciom raczej tez nie. :)

      Usuń
    2. A ja w masce zawsze sie poce na twarzy i jest mi goraco, nieprzyjemnie. Moze zima mi bedzie lepiej?

      Usuń
    3. Mi tez zawsze strasznie twarz sie poci, ale faktycznie, na meczu Nika w sobote bylo pieronsko zimno i maske na twarz nalozylam wrecz z ulga. :)

      Usuń
  7. No to wreszcie się doczekałaś powrotu dzieci do szkoły ;))) Ja tez! U nas na szczęście szkola normalnie działa nie zdalnie, ale jak długo?? Ina szczęście dzieci nie muszą nosić maseczek cały czas tylko jak przechodzą do części B szkoły, bo nasza szkoła jest podzielona na część A,czyli klasy 1-3 i B klasy starsze. Nawet przerwy mają w innym czasie. I bardzo dobrze.
    Miłego weekendu i odpoczynku życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doczekalam, ale kurcze, dlaczego co drugi tydzien?! Chociaz, moze to dobry czas przejsciowy. :D

      Usuń
  8. U nas wiemy już, że jak jest basen ze szkołą, to rodzice nie mogą wchodzić na teren pływalni, tylko ewentualnie mogą czekać przed budynkiem. Najgorsze jest to, że w zeszłym roku zostawiali plecaki na holu przy kasie, pod oknami. W tym roku mają je zabierać do szatni, a to już przerabialiśmy - większość plecaków nie mieści się w szafkach, więc lądowały pod ławkami na mokrej podłodze ;/ Chyba będę jej zanosiła plecak po skończonym basenie i zabierała te mokre ubrania oraz suszarkę, żeby nie nosiła tego do szkoły. Suszarek też jest znacznie mniej, bo działa tylko co druga, więc nie wiem jak dzieci będą miały suszyć włosy. Ławek też nie ma, ani w tej strefie do suszenia, ani na samym basenie. Jutro mamy zajęcia dodatkowe, mieliśmy dostać wytyczne, ale jak na razie cisza...

    Wy macie nadmiar informacji, u nas znowu jest ich niewiele i co chwilę wyskakują jakieś niewiadome ;/ Już nie wiem co jest gorsze, przesyt czy nie wiedza... :D Cieszę się, że u nas ta religia jest w szkole i to przygotowanie do Komunii jest jakby z automatu. Chociaż też czekamy na info od proboszcza, bo normalnie od początku września dzieci zaczynały chodzić na niedzielną mszę dziecięcą przygotowującą do Komunii, a teraz cisza - pewnie dlatego, że w niedzielę idzie ostatnia grupa i chce to zamknąć.

    To wyskakiwanie z auta z pewnością bardzo się teraz przydało i lepiej działa, niż to, że u nas rodzice dawniej mogli wchodzić do szkoły, a teraz nie... Jasiu w przedszkolu w ogóle nie musi mieć maseczki, jedynie dezynfekujemy ręce przy wejściu i ma mierzoną temperaturę - ja maseczkę muszę mieć cały czas. Oliwka oczywiście też dezynfekcja na wejściu, na korytarzach mają mieć maseczki, ale w sali jak już zajmą miejsca w ławkach to maseczki zdejmują.

    Mam nadzieję, że wyjazd się udał i nowy nabytek się sprawdził

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na basenie siedzen jest malo, ale sa. W przebieralniach zawsze byly pojedyncze lawki i je na szczescie zostawili. Zamkniete sa tylko prysznice i takie przebieralnie, w ktorych mozna bylo sie zamknac od srodka. No i nie ma suszarek, ale moi i tak nigdy wlosow nie suszyli. Nakladalam im czapki i kaptury, a potem szybko do auta, w domu wysiadalismy juz w garazu i bylo ok.
      Ja wlasnie tez zaluje, ze tu nie ma po prostu religii w szkole. Od razu byloby prosciej. A tak to zagwozdka jeszcze z tym. :)
      O tak, odprowadzanie rano dzieci jest tu bardzo uproszczone. Gorzej z odbiorem... :/

      Usuń
    2. U nas te zamykane przebieralnie są zostawione. Po każdym wchodzi pani z wężem i je opłukuje - co nie wiem, co ma dać, skoro robi to przy użyciu wody :P W szatni ławki są, bo to są takie połączone z szafkami. Jeśli Oliwia szła do domu, to też jej nie suszyłam włosów tylko czapka i kaptur, ale teraz po basenie będzie szła na lekcje i musi mieć wysuszone. Zwłaszcza, że nauczyciele sprawdzają czy faktycznie te włosy mają suche.

      Usuń
    3. No fakt, z mokrymi wlosami do szkoly to nie bardzo...
      U nas zostawili przebieralnie zamykane przy samym basenie, ale one sa odkryte u gory. To bardziej takie "parawany". A przebieralnie w glebi budynku, takie mini-pokoje, zamkneli na trzy spusty.

      Usuń
  9. Fajne te fotki z tabliczkami - u nas nie ma takiego zwyczaju. Maseczek też dzieci nie noszą - tylko rodzice gdy ich przyprowadzają i odprowadzają.
    ps. Mam nadzieję, że wyjazd się udał:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie udal, dzieki! :D
      A u nas jakos tak sie przyjelo, ze 90% rodzicow robi takie pamiatkowe zdjecia ze specjalnymi tabliczkami. Nawet nie wiem gdzie i kiedy ktos to wymyslil. :)

      Usuń
  10. Ha, jestem juz tu. Domyślam się, że już po kempingu o czym przeczytam w kolejnym poscie ;)

    Pogoda z koncem sierpnia i poczatkiem wrzesnia widze identyczna jak u nas. Warszawe zalało dosc obficie dokonując niemałego zamieszania i szkod. Potem znowu wróciły upały i są po dzis dzien - przysiegam, marze juz o jesieni!

    Dziwnie tak bez dzieci po paru miesiącach co :) Mam juz ten szok za soba. Powrót do szkoly chwale sobie bardzo. Na szczescie nasza zdecydowala sie w pelni na nauczanie stacjonarne i chwała im za to! Polpwa wrzesnia i nic nie wskazuje by miało sie to zmienić, wszystko funkcjonuje git, dodatkowe zajęcia wracaja, obiady rusxyly, wycieczki okoliczne powoli drgnęły i gdyby nie maseczki - na szczescie TYLKO na przejście po korytarzach, to byloby zupelnie zwyczajnie. Zebrania online mi całkiem odpowiadają, czego chcieć więcej.
    Pierwszego dnia byl maly chaos przy odbieraniu dzieci, szybko jednak ogarnieto temat i tez z krótkofalówkami biegają, ale rodzice do szkoly wchodzic moga bez problemu i czekają jak kiedys, bądź wywołują dzieci i jest ok.

    Super ta tradycja z wprowadzaniem klas na początku roku!! Szkoda, ze niektóre takie fajne detale z życia naszych dzieci bezpowrotnie omijają nas przez paranoje covidowa. :/

    Bi wyglada juz jak taka prawie nastolatka, Nik taki chłopaczek dzieciaczek jeszcze. To już ten etap, ze dziewczynki szybciej dojrzewają, a jeszcze ta niewielka roznica wieku robi sie tu przepaścią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez zwrocilam uwage na duzo dojrzalsza Bi. Rzemyk ozdobny na szyi to juz wyglada jak u doroslej damy. Jeszcze troche i bedzie panna na randki wychodzic.

      Usuń
    2. Nistety, ja tez patrze na te moja dziewczynke, ktora przeciez niedawno byla taka malutka, a teraz robi sie z niej pannica. Osobowosc tez ma... hmm, trudna, wiec czasem naprawde czuje sie, jakbym miala nastolatke w domu. ;)
      Tak, dzieciaki strasznie duzo stracily i traca w tym roku. Podstawowke mamy wspaniala i zal sciska, ze Bi, w ostatnim tam roku, tyle ominie. :(
      W naszym miasteczku dzieci maja wrocic do szkol na pelen etat w pazdzierniku. Czy to jednak wypali? Niewiadomo... W zeszlym tygodniu mieli dwa przypadki koronawirusa w szkole, klasy zostaly wyslane na kwarantanne, wraz z pracownikami szkoly, ktorzy mieli kontakt z zarazonymi osobami... Staram sie nie robic sobie nadziei...

      Usuń