Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

sobota, 29 sierpnia 2020

Areszt domowy, tydzien #24

Wlasciwie powinnam chyba zmienic tytul, bo ostatnio troche wiecej ruszamy sie z domu, nie to co jeszcze w kwietniu, kiedy robilismy po poludniu koleczko po osiedlu, a tak to tylko dom i ogrod. Ale poki szkola sie nie zaczela (oby sie, kurna, faktycznie zaczela :/) pociagne jeszcze z tym "aresztem domowym". ;)

Co do samego tygodnia... Kto zgadnie, od czego zaczela sie sobota?! Ktos, cos?!

No jak od czego, od treningu przeciez! :D Potworki, jak zwykle w sobote, cale chetne. Niestety, mimo, ze od piatku wrocil upal i na dworze juz o 8 rano bylo bardzo cieplo, woda w basenie nie zdazyla sie jeszcze ponownie zagrzac, dzieciaki staly wiec zanurzone i szczekaly zebami, a po treningu nawet nie za bardzo mialy ochoty pobawic sie na glebokiej czesci. Szok! ;)

Trener tlumaczy malolatom jakies tajniki plywackie ;)

Przy okazji zagadal ze mna jeden z trenerow i chwalil Potworki. Bi ma nienaganna technike i ambitne podejscie, a Nik, choc jego technika narazie pozostawia troche do zyczenia (ale postep jest), ma cudowna osobowosc i wprowadza mnostwo pozytywnej energii. Takie slowa to balsam na matczyne serducho. :)

To u gory to Bi. ;) Moje dziecko zawsze odkrywa jedno ucho, przez co robi sie "klapciate", ale upiera sie, ze inaczej nie slyszy instrukcji. Dziwne, ze inni jakos slysza. :D

Po treningu jak zwykle obralismy kierunek po kawe dla matki i niezdrowe napoje dla Potworkow. Ciekawe kiedy Potworki odpuszcza. Pewnie dopiero jak temperatury spadna do 15 stopni i sama im oznajmie, ze to nie pogoda na mrozone napoje. ;)
Cala sobote M. walczyl tez z szafka do lazienki. Skubane szuflady nijak nie chcialy sie dopasowac do wystajacych ze sciany oraz podlogi rurek! Odplyw udalo sie w koncu M.przyciac (ktos "zdolny" skleil dwie takie same czesci rury, w rezultacie wystawala na dobre 15 cm ze sciany. Niestety, nawet wtedy, po dokreceniu kolanka oraz rury ze zlewu, zmuszony byl wyciac dziure w tylnej sciance gornej szuflady. na szczescie w niczym ona nie przeszkadza. :)
Z odplywem udalo mu sie wiec uporac w sobote, ale za to rurki doprowadzajace wode go pokonaly. Juz raz wczesniej przycial glowne rury idace z piwnicy, ale teraz okazalo sie, ze sa nadal za dlugie i po przykreceniu rurek idacych juz bezposrednio do zlewu, dolna szuflada przy zamykaniu uderza w gwint. Mi wydawalo sie to tak nieznaczne, ze gotowa bylam machnac reka. Moj malzonek - perfekcjonista oswiadczyl jednak, ze w koncu gwint wypaczy sie i peknie i bedziemy mieli powodz. Nie moglo tak zostac i juz. ;) Tym razem dziura w szufladzie musialaby byc rowniez w dnie, bo rury ida od podlogi, wiec odpadalo. Pozostala tylko opcja obciecia rur jeszcze mocniej i dodanie kolanek, zeby przesunac doplyw wody blizej sciany. W tym momencie zrobil sie jednak wieczor, wiec wyprawa po kolanka musiala poczekac.
Zaprawde powiadam Wam, nic nie przychodzi latwo z ta lazienka! Na kazdym kroku jakies problemy i potkniecia! :O

Aha! wroce jeszcze na moment do piatku, bo ostatnio juz nie chcialam tego wciskac.
Otoz, siedze sobie o zmierzchu na tarasie, delektujac sie cieplym wieczorem oraz cykaniem swierszczy i pasikonikow, az tu mi nagle cos sporego skacze po tarasie! :O
Nasza "klozetowa" zaba, ktora wypuscilismy w ogrodze, wrocila! Najwyrazniej mieszkanie w kibelku jej podpasowalo. :D Poniewaz zabka jest rzekotka, wiec wspiecie sie po slupkach na taras nie sprawilo jej wiekszych trudnosci, a potem hop, hop, zmierzala w strone zacisznego mieszkanka. :D

Obecnie stary kibelek zostal juz z tarasu usuniety, wiec ciekawe czy zabka nadal w nim "mieszka"? ;)

Niedziela zaczela sie (poza msza) wyprawa do sklepu budowlanego po cholerne kolanka. Po powrocie, M. zakrecil wode w calym domu i zabral sie za przycinanie rur, a tam... woda leci! Moze nie "sika" z calej sily, widac, ze cisnienie mniejsze, ale mimo wszystko w jednej chwili zaczela zalewac lazienke! :O I skad, kurna?! Malzonek, trzesacymi sie rekoma, jak najszybciej przycial rurki, a po zalozeniu na nie kranikow, na szczescie woda przestala leciec, ufff... Ale i tak wyszedl z tego przemoczony, podobnie jak lazienka. Dobrze, ze na kuchnie nie polecialo i ze wszedzie sa kafle... ;)
Szafka w koncu zawisla, obie szuflady sie domykaja i kran tez zostal podlaczony. Tutaj tez nie obylo sie bez "przygod", choc tej akurat sie spodziewalismy. Kiedy bowiem M. odkrecil na probe wode, okazalo sie, ze po stronie cieplej leci zimna, a po stronie zimnej ciepla! Kran M. wynalazl na Amazon i kilka osob narzekalo na to w opisach produktu. Tu jednak "naprawa" byla prosta. Wystarczylo przelozyc rurki doprowadzajace wode. ;)
W niedziele odwiedzil nas tez moj tata, wiec malzonek moj wykorzystal go do pomocy we wniesieniu na gore i zamontowania nowego kibla. Tak, nawet "sracz" wymienilismy. ;) Stary byl dla nas za wysoki i zadne nie lubilo siedziec opierajac sie o podloge ledwie czubkami palcow, a poza tym mial brzydki, kremowy kolor i nie pasowal do lazienki kompletnie.
W kazdym razie nawet tu nie obylo sie bez problemow. Mimo, ze M. wszystko wczesniej wymierzyl, okazalo sie, ze rura doprowadzajaca wode do kibla wychodzi z podlogi tak blisko, ze nie da sie juz do niej przykrecic rurki do toalety. Po prostu gwint sie nie miescil. Na szczescie kibelek przy ziemi sie zweza, wiec M. (znow!) przycial i doslownie na styk, ale obie rurki dalo sie polaczyc. Inaczej musialby kuc nasze swiezo polozone kafelki i przerabiac cala hydraulike! :O

W poniedzialek malzonek zawiesil lustro oraz wieszak na recznik oraz przycial drzwi do lazienki oraz rozsuwane drzwiczki, za ktorymi schowana jest pralka oraz suszarka. Nawet tu nie moglo byc bowiem prosto. Nowe kafle sa grubsze od starych, wiec drzwi szorowalyby po nich przy otwieraniu oraz zamykaniu. Ta lazienka to po prostu jedna zagwozdka za druga! :D
W koncu jednak, po ponad miesiacu (albo 3 tygodniach, jesli nie policzymy tygodnia gdzie nie bylo pradu) zostala ukonczona!!! Wreszcie! No, z grubsza, bo zostaly jeszcze takie drobiazgi jak dodanie obrazkow na sciany i innych dekoracji. Glowne prace remontowe jednak zostaly zakonczone, ku uldze chyba wszystkich domownikow. A mi, przyznaje sie bez bicia, nowe pomieszczenie podoba sie tak bardzo, ze czesto staje sobie w drzwiach zeby po prostu popatrzec... :D W porownaniu ze starym wystrojem teraz jest schludnie, jasno i kapke nowoczesniej...

Dla porownania: tak lazienka wygladala "przed"

A tak prezentuje sie obecnie - witamy w XXI wieku ;)

Uwielbiam ten kran, choc nie moge przestac ponuro zastanawiac sie, jak szybko Potworki go zepsuja... ;)

W poniedzialek Potworki szalaly w naszym basenie, a potem na treningu, na ktorym zjawili sie jako... jedyni z grupy! :O Przed treningiem, od godziny slychac bylo grzmoty, na horyzoncie majaczyly ciemne chmury, ale w koncu wszystko przeszlo bokiem. Najwyrazniej jednak ludzie uznali ze nie ma co sie pchac skoro moze przejsc burza i odpuscili. A Potworki mialy trening niemal indywidualny. :)

A we wtorek... Ha! We wtorek przyszykowalam dla dzieciakow prawdziwa gratke!
Pamietacie jak napisalam, iz nagle dotarlo do mnie, ze wakacje sie koncza, a my praktycznie nie ruszamy sie z domu? Postanowilam choc troche nadrobic atrakcje dla Potworkow. Nie wszystko sie da z powodu obostrzen oraz limitu czasu (dzieci nie maja treningow tylko we wtorki, piatki oraz niedziele), ale sledze gdzie by tu mozna pojechac zeby bylo w miare bezpiecznie, nie beda nas mordowac maseczkami, no i gdzie Potworki beda mialy frajde oczywiscie. :) W tym tygodniu moj wybor padl na park rozrywki, w ktorym bylismy rok temu. Wtedy zle spojrzalam na godziny otwarcia i choc Potworki poszalaly na karuzelach, to kiedy przeszlismy do parku wodnego, doslownie pol godziny pozniej go zamknieto. Pomyslalam, ze tym razem fajnie byloby wrocic, ale tylko do wodnej czesci. Mimo bowiem, ze uwazam, iz sytuacja jest mocno rozdmuchana przez media, wierze jednak, ze jakis tam wirus krazy. Nie usmiechalo mi sie wiec puszczac Potworki na karuzele, gdzie beda dotykac siedzen, barierek, pasow, itd. Bi ma w dodatku paskudny zwyczaj oblizywania palcow, fuj! Nie mowiac juz o tym, ze mamy upaly ponad 30-stopniowe, a tam wszedzie trzeba nosic maseczki. Dziekuje, postoje. Uznalam jednak, ze aquapark z chlorowana woda, powinien byc i bezpieczny i przyjemniejszy, szczegolnie, ze kiedy kapiesz sie w wodzie, to nikt chyba nie bedzie wymagal od ciebie maski na gebie, c'nie?!
Pechowo, kiedy weszlam na ich strone okazalo sie, ze z powodu tegorocznych obostrzezen, ten park, w ktorym bylismy rok temu, od polowy sierpnia zamkniety jest w tygodniu, a po dlugim weekendzie na poczatku wrzesnia, maja go zamknac na ten sezon kompletnie. Troche bylam rozczarowana, bo aquapark tam jest calkiem spory, nie mowiac juz o tym ze oddalony jest od nas o jakies 25 minut jazdy. Nie mialam ochoty pchac sie tam w weekend kiedy oblozenie jest najwieksze i pewnie ciezko sie dostac. Chcialam jechac w tygodniu, we wtorek albo w piatek, kiedy dzieci nie maja treningu. Moj wybor padl wiec na inny park. Ten oddalony jest od nas juz o 45 minut jazdy i jest duzo mniejszy, ale akurat dla Potworkow taki w sam raz. Nastolatkom moze juz byc tam nudno, ale dzieciaki w wieku wczesnoszkolnym i mlodsze beda mialy frajde. Uprzedzilam M., ze ja jade z Potworkami, a on moze sie urwac z pracy wczesniej i jechac z nami, albo nie - jego wybor. ;) O dziwo zdecydowal sie jechac nawet bez wiekszego marudzenia, choc musial sobie mruknac, ze jak zwykle wymyslam. ;) Wiecie, moj maz zawsze uwaza, ze dzieciakom sie w doopach przewraca, bo maja dom z ogrodem, a w nim basen, wiec powinno im to wystarczyc az nadto. A ja... zgadzam sie poniekad, ze Potworki maja duzo, nie mowie, ze nie... Ale rozumiem tez potrzebe zobaczenia i doswiadczenia czegos innego, pojechania gdzies, zmiany otoczenia... Przez miesiace zamkniecia odczuwam to jeszcze bardziej...

W kazdym razie, ustalilam z M., ze jedziemy we wtorek, bo zapowiadano 33 stopnie, wiec pogoda idealna na zabawy w wodzie. Rano budze sie, w telefonie sprawdzam prognozy, a tam juz od rana 40% szans na burze... Ku*wa! Jeszcze poprzedniego wieczora pokazywali caly dzien slonca! :/ Tak to jednak tutaj bywa, ze przy upalach atmosfera jest bardzo niestabilna i przelotne burze pojawiaja sie doslownie znikad. Zazwyczaj jednak po poludniu, a nie juz od rana. :/ Spogladam za okno, a tam slonce, hmmm... Zdecydowalam, ze przy takiej pogodzie niczego nie mozna byc pewnym, a ze jest goraco, to jedziemy. Powiedzialam Potworkom, dzieciarnia z radosci malo chalupy nie rozniosla, a tymczasem pol godziny pozniej nagle zachmurzylo sie i... zaczelo padac! :O Ku*wa po raz drugi!!! :D Na szczescie pogode mamy zmienna niczym w gorach. Czterdziesci minut pozniej bylo po deszczu i choc caly czas sie chmurzylo i straszylo kolejna ulewa, jakos nie padalo. A w drodze na miejsce, chmury zostawilismy za soba i przez caly pobyt tam, mielismy pelne slonce i upal do omdlenia. :)

Przyznaje, ze jadac w srodku tygodnia, zaraz po porannym otwarciu, spodziewalam sie pustek, szczegolnie, ze na stronie internetowej parku napisane bylo jak byk, ze wpuszczaja tylko 25% ludzi, co normalnie. Martwilam sie nawet, ze sie nie zalapiemy! W takim razie az boje sie myslec jak ten park wyglada przy normalnym oblozeniu, bo dla mnie tam byly po prostu tluuumy. Z tego co jednak zaobserwowalam, to wiekszosc parku faktycznie swiecila pustkami. Na karuzelach prawie pusto. Cale te 25% oblozenia skoncentrowalo sie na wodnej czesci parku! :O Co lepsze, poniewaz czlowiek siedzi tam caly czas w wodzie, praktycznie nikt poza pracownikami nie nosil maseczek, choc widzialam kilku wariatow wylazacych z basenu w przemoczonej, ociekajacej woda masce. :D Z megafonow co chwila oglaszano, ze maski sa obowiazkowe na terenie parku i poza aquaparkiem ludzie je rzeczywiscie nosili, ale na plazy i zjezdzalniach czlowiek czul sie praktycznie jak podczas kazdego innego roku w parku rozrywki. Nie powiem, fajne uczucie. :)
Szczegolow nie mam co Wam zbytnio opowiadac, bo bylo typowo dla takich miejsc: wdrapywanie sie po schodach, czesto ciagnac za soba gigantyczny ponton, czekanie w kolejce, a potem siuuuu... w dol! ;)

To byla jedna z najmniejszych zjezdzalni. Mniejsze mialy juz limit maksymalnego wzrostu i Potworki sie nie zalapaly :D

Czy sie podobalo? ;)

M. "przydal" sie tak naprawde tylko w jednym momencie. Poszlam z Bi na jedna z wiekszych zjezdzalni, bo bala sie sama zjechac, wiec Nika zostawilam pod czujnym okiem ojca.

Z tych zjechali tylko raz. Kokusiowi sie podobalo, ale Bi stlukla lokiec tak, ze miala na nim zdarta skore oraz podpuchnietego siniaka i wiecej zadne sie nie odwazylo ;)

Potem zjechalam z tej samej zjezdzalni z synem, a on... tak sie wystraszyl, ze niemal poplakal! Ten moj maly kamikadze i milosnik mocnych wrazen! :O W efekcie, na jakis czas z nim utknelam (choc osobiscie wole "stojaca" wode i nie jestem fanka takich zjezdzalni), zanim w koncu odkryl inna zjezdzalnie, duza ale spokojna, bez naglych spadkow. Wtedy w koncu moglam Potworki zostawic same sobie, choc caly czas krazylam w poblizu, patrzac jak wdrapuja sie po schodach i czekajac az zjada. I przypominajac po sto razy, ze maja trzymac sie razem, bowiem Nik, podniecony, wystrzeliwal jak z procy i lecial, zeby ponownie stanac w kolejce. Siostra? Co tam siostra, gdzies jest, co sie bedzie przejmowal! ;)

Nik leci podniecony, a w tle Bi wlasnie wylatuje z rury

Potwory dziela sie wrazeniami, a tak naprawde, to przymusilam Kokusia, zeby stanal z boku i poczekal na Bi ;)

Na koniec Potworkom wystarczylo mocniejszych wrazen i chcialy pobawic sie w "zwyklym" jeziorze. ;) Wyszly wreszcie rozczarowane, bo probowali lapac ryby, ktore podplywaly na wydzielona dla ludzi czesc, ale zadnej nie udalo im sie chwycic. ;) Zabawy wtrazniej im jednak wystarczylo, bo po trzech godzinach zabawy, w koncu sami wylezli z wody i oznajmili, ze chca wracac do domu. :D

Nie pytajcie po kim to dziecko (Bi mam na mysli, oczywiscie ;P) ma takie miny. Nie po mnie, tyle wiem... :D

A M.? Przesiedzial calutkie 3 godziny, ktore tam spedzilismy, przemieszczajac sie tylko za nami po parku. Ani na moment nie wyszedl z cienia i nie zamoczyl nawet stopy. :D
Ja zas popelnilam kardynalny blad, bowiem zapomnialam... kremu z filtrem! Kiedy wychodzilismy z domu chmurzylo sie i jakos nie tknelo mnie, ze warto byloby sie posmarowac. Przypomnialo mi sie w polowie drogi, kiedy za pozno bylo, zeby wracac, ale uznalam, ze juz jestesmy przeciez opaleni, wiec nie powinno nas strzaskac. Tiaaa... Spalilam czolo oraz nos, dekold mam koloru raka, a kark buraka. Spieklam tez jedno udo, bo akurat tak bylam odwrocona pilnujac dzieci. Bi ma czerwona buzie, a na ramionkach oraz dekoldzie idealnie odzwierciedlony kroj kostiumu. Nik wrocil z purpura na pleckach, ale ze jako jedyny w rodzinie, ktory opala sie latwo i szybko, juz kolejnego dnia mial je po prostu ciemnobrazowe. Szczesciarz. ;)
Mowie Wam, czlowiek stary i glupi... Co roku mamy przygody ze slonecznymi poparzeniami i co roku przynajmniej raz zapomnie czy uznam, ze bedzie ok, a nie jest... :/

Tym wtorkowym wyjazdem, calkiem niespodziewanie zrobilismy sobie prezent z okazji Rocznicy. Niespodziewanie, bo oboje kompletnie o niej zapomnielismy!!! :D Z perspektywy czasu stwierdzam, ze slub pod koniec sierpnia, to nie byl dobry pomysl. To pora goraczkowych przygotowan do nowego roku szkolnego, szykowania wyprawki oraz korzystania z ostatkow lata... W tym roku czlowiek jest w ogole podwojnie oglupialy i zakrecony, wiec nie dziwota, ze nawet ja zapomnialam...
W kazdym razie, we wtorek minelo nam 8 lat od slubu koscielnego i fajnie wyszlo, ze akurat tego dnia M. urwal sie z pracy i spedzilismy ten dzien rodzinniej. :)

W srode dzien juz minal zwyczajnie. Ja popracowalam, Potworki popluskaly sie w basenie, a pod wieczor pojechalismy na trening. Pewnie pisalam, ale przypomne, ze Bi jezdzi uparcie na treningi dla poczatkujacych, mimo ze juz rok temu trenerzy mowili ze powinna byc w grupie srednio-zaawansowanej. Narazie na treningi tej wyzszej grupy jezdzi tylko w czwartki. Tymczasem, w srode oznajmila, ze chce pojechac tez na trening grupy srednio-zaawansowanej. Cud nad Wisla! ;) Krotkotrwaly zreszta, jak sie okazalo.
Poniewaz M. byl poza domem, zmuszona bylam pojechac z obydwoma Potworkami. Najpierw Bi chlapala sie w wodzie podczas treningu Nika, potem on bawil sie na glebokiej czesci oraz gral na gierce, czekajac na siostre.  Ktora to, po 15 minutach wyszla z wody i trzesac sie jak galareta plakala, ze ona jednak w srody nie chce plywac z wyzsza grupa, ze nie jest gotowa, itd. Co sie stalo? Czym rozni sie srodowy trening od czwartkowego? Nie mam pojecia. Probowalam wypytac czy ktos powiedzial jej cos nieprzyjemnego? Podobno nie. Jakos udalo mi sie przekonac ja, ze skoro juz jest, powinna dokonczyc trening, a w przyszlym tygodniu poplywa znow z grupa poczatkujaca. Liczylam, ze jesli wroci do wody, pomalu sie uspokoi, ale po treningu nadal wyszla z niej splakana... :( Nie wiem co sie stalo, choc mysle, ze byla to kumulacja kilku rzeczy. Po pierwsze, Bi 45 minut skakala w wodzie i plywala czekajac na swoj trening, byla wiec juz troche zmeczona. Po drugie, mimo, ze obiad zjedli dosc pozno, to po powrocie do domu Potworki doslownie rzucily sie na jedzenie. Wnioskuje wiec, ze Starsza byla tez glodna. Na kolejny raz musze pamietac o spakowaniu jakichs przekasek. Nie pomoglo tez to, ze tego dnia temperatura spadla do 25 stopni, co nie jest moze tragedia, ale przy okazji wial lodowaty wiatr, a ze trening zaczynal sie o 18, wiec temperatura zaczela juz spadac, po chwili slonce zaszlo za drzewa i zrobilo sie zwyczajnie zimno. Nawet mi, mimo ze bylam ubrana. Nik, ktory w koncu przebral sie w normalne ubranie, rowniez mial gesia skorke. Mimo wiec, ze woda wydawala sie calkiem ciepla, to dzieciakom zanurzonym w niej, z mokrymi buziami oraz ramionami, musialo byc naprawde lodowato. I tak sobie mysle, ze to kombinacja chlodu, glodu oraz zmeczenia sprawila, ze Bi miala zwyczajnie dosc, choc twierdzila, jak to ona, ze to z tesknoty za mna (siedzialam na brzegu basenu! :D). Nie mniej podejrzewam, ze w kolejna srode na trening w bardziej zaawansowanej grupie nie da sie juz namowic. ;)

Czwartek zaczal sie deszczowo i ponuro. Nie lalo moze "wiadrami", ale padalo dosc porzadnie i przez jakis czas. Niestety, od czerwca pada u nas bardzo malo, a za to do niedawna bylo prawie non stop baaardzo goraco. W rezultacie, gleba jest tak sucha, ze jak tylko przestalo padac i wyszlo slonce, momentalnie znow wyschla. Normalnie jakby nie spadla ani kropla. Mlode pedy truskawek, zamiast sie ukorzeniac, pousychaly. :( Czas warzywnika dobiegl praktycznie konca. O cukiniach, ktore przygniecione zwalonym drzewem padly, juz pisalam. Baklazany cos mi zezarlo. Sadzac po sladach zebow, albo wiewiorki, zwykle albo ziemne. Ogorki oraz groszek zostaly zmasakrowane przez zuki przypominajace stonke, tylko mniejsze. :/ Warzywnik wyglada juz po prostu jak pobojowisko. Czekam tylko az dojrzeje do zerwania reszta pomidorow, bo te jakos sie trzymaja i trzeba bedzie to wszystko zrownac z ziemia i czekac na kolejny sezon. Smutno. :(

Na piatek zaprosilam synka sasiadow na zabawe z Nikiem, a przy okazji kolezanke Bi (wraz z "ogonkiem" - siostra). U tego chlopca Potworki byly poplywac w basenie jeszcze w czerwcu. Cale wakacje myslalam o zaproszeniu go do nas i ciagle sie nie skladalo. W koncu zaprosilam go na poczatku sierpnia, po czym... przyszedl sztorm, drzewo zwalilo sie na przyczepe i przez tydzien nie bylo pradu! :D I znow chwila minela zanim czlowiek na powrot sie ogarnal. W koncu jednak dotarlo do mnie, ze zostal niecaly tydzien wakacji, wiec teraz albo nigdy! ;) Napisalam do jednej sasiadki, do drugiej, obie odpisaly entuzjastycznie na tak (kto by sie nie cieszyl wizja pozbycia malych potworow na 2 godziny...) i jak na zawolanie... Nik zaczal narzekac, ze gardlo boli go przy przelykaniu! :O

No by Was cos nie trafilo?! :D
Poza bolem gardla, Nikowi jednak absolutnie nic nie dolegalo. Byl pelen energii, temperatura w normie, nawet wrzeszczal jak zwykle, wiec chyba az tak to gardlo mu nie dokuczalo... ;) Z Nikiem jest tez ten problem, ze juz 3 razy w zyciu mial bakteryjne zapalenia gardla, ale bywalo tez, ze bralam go do lekarza z bolem gardla i nic... Przeziebienie i tyle. Stwierdzilam, ze trzeba poczekac i zobaczyc czy cos sie z tego rozwinie, tylko co z dzieciakami zaproszonymi do zabawy? Kolejnego dnia gardlo przestalo az tak dokuczc, za to przyszedl... katar. :O Napisalam uczciwie do sasiadek, ze Nik sie przeziebil. Ostatnio mielismy kilka chlodniejszych dni, woda na basenie sie wychlodzila, a ze treningi sa poznym popoludniem, wiec kiedy dzieciaki wychodzily z wody, szczekaly zebami z zimna. Nawet mi, siedzacej na brzegu, bylo zimno. No, ale poniewaz "grasuje" korona, wiec ostrzeglam lojalnie, ze moje dziecko cos zlapalo i ch*j wie, co to. ;) Na szczescie sasiadki zdecydowaly sie jednak przyslac dzieci do zabawy, mimo ze jedna nie posyla ich do szkoly. Takie podwojne standardy. ;)

W koncu mialam 5-osobowa bande na prawie 4 godziny i wierzcie mi, pod koniec juz wysiadalam. Gdybym mogla, teleportowalabym towarzystwo do domu, a Potworki prosto do lozek. ;)
Zabawy dzieciakow zaczynaja uplywac u nas utartym schematem.

Chlopaki, jak to chlopaki, musieli postrzelac do siebie z wodnych karabinow ;) (zignorujcie prosze ten burdel w tle - to pozostalosci remontowe)

Az nie wiem co bedzie jak Potwory zazycza sobie kolegow zima. ;) Teraz, latem, banda wpada do basenu, przerzuca sie na wodne balony, po czym znow wskakuje do basenu.

Wszystkie zdjecia z tegorocznych zabaw wygladaja tak samo, zmieniaja sie tylko dzieci ;)

Nie wiem, czy dobrze bedzie widac, ale dziewczynki upchnely w stroje mase balonow, wykorzystujac to do nabrania przewagi nad chlopcami, ktorzy nie majac jak ich wcisnac, szybko pozbyli sie "amunicji" i zwiewali potem przed pannami po calym ogrodzie :D

Wrzeszczac przy tym i piszczac, az cieszylam sie, ze jedni z naszych sasiadow wyjechali. ;) Mama chlopczyka, ktory nas odwiedzil powiedziala, ze slyszala dzieciaki az u siebie na ogrodzie, a mieszka kilkanascie domow dalej... :O

To zdjecie wzbudza we mnie straszna nostalgie. Bije z niego taka cudowna, wakacyjna beztroska. Ktora juz za kilka dni dobiega konca, buuu...

Poczatkowo zaprosilam dzieciaki na dwie godziny, ale jedna z sasiadek wspomniala, ze ma meetingi, wiec zgodzilam sie na trzy. Potem oczywiscie sie spoznila, mlodziez nie chciala sie rozstac i zrobily sie praktycznie cztery... Musze powalczyc z asertywnoscia, bo stwierdzam, ze jednak te dwie godziny to taki moj limit. Potem robie sie juz padnieta i zniecierpliwiona i co kilka minut zerkam na zegarek, klnac na wolno uplywajacy czas i marzac zeby rodzice laskawie zabrali juz swoje latorosle do wlasnych domow. ;)

Szkola "obudzila" sie i zarzuca mailami, informacjami, przypomnieniami, itd. Niektore dostalam wczesniej, ale machnelam reka i nawet nie sprawdzilam dokladniej, z racji ze zostalo wtedy jeszcze pare tygodni. I tak, kilka dni temu przeczytalam w koncu liste wyslana do rodzicow, w ktorej sa punkty, ktore co rano maja sprawdzic zanim puszcza dzieci do szkoly. Punkty tycza sie oczywiscie wszelkich oznak chorobowych. Przeczytalam i... wszystko mi opadlo. Niektore byly oczywiste. Wiadomo, jesli mialo sie kontakt z osoba z potwierdzonym zarazeniem covid-19, albo podrozowalo sie do innego Stanu z listy "do kwarantanny". Jesli dziecko ma goraczke powyzej 38 stopni, wymioty albo biegunke. To wszystko oczywiste. Potem robi sie jednak bardziej "interesujaco". Otoz, w Hamerykanskich placowkach mieli zazwyczaj dosc luzne podejscie jesli chodzi o typowe dzieciece przypadlosci jak katarki i kaszelki. Nieraz, bedac w przedszkolu czy szkole, widzialam jak 3/4 grupy kaszle niczym gruzlicy i ma gile po pas. I nikt sie tym szczegolnie nie przejmowal. Az przyszedl wielki, straszny koronawirus. ;) O ile zatrzymanie w domu dziecka z kaszlem rozumiem, bo to jeden z klasycznych objawow covid-u, okazuje sie jednak, ze do szkoly nie wolno mi bedzie poslac dziecka nawet z lekkim katarkiem! Kuzwa... Jest to o tyle problematyczne, ze w sezonie jesienno - zimowym Nik ma katar co chwila i co gorsza, ciagnie mu sie on po 2-3 tygodnie! Wyglada wiec na to, ze nawet jesli szkola pozostanie otwarta, to duzo on do niej nie pochodzi, oj nie...

Szczerze, to az sie boje jak to wszystko wyjdzie w praniu...
Jeszcze lepszy numer to taki, ze w piatek dzieciaki mialy miec "meet and greet" z nowymi nauczycielkami. To zawsze byl rodzaj "dnia otwartego", kiedy dzieci moga przyjsc do szkoly, poznac pania, zobaczyc ktorzy koledzy sa z nimi w klasie, itd. W tym roku oczywiscie wszystko... wirtualnie. Bezsens. Jak te dzieciaki maja obejrzec klase, znalezc swoja lawke? Jak maja zamienic pare slow sam na sam z nauczycielka??? Juz sam pomysl byl "od czapy", a w dodatku szkoly w naszym miasteczku wybraly sobie akurat TEN dzien na modernizacje lacz internetowych. Mialo im zajac kilka minut, a w rezultacie internet padl na kilka godzin. :D Nauczycielka Bi jakos polaczyla sie z dzieciakami przez telefon, ale pani Kokusia nie pojawila sie wcale...
Nie wroze wielkiego powodzenia wirtualnym lekcjom! :D

Tak wyglada zapoznanie z nowa nauczycielka oraz reszta klasy w roku 2020. Po-raz-ka...

Za to Potworki wyraznie nie moga sie doczekac i ostatnio ulubina zabawa jest ta w... szkole. Oczywiscie w zabawie nie moga byc zwyklymi uczniami podstawowki, czy nawet gimnazju. Toz to nudne by bylo. Pakuja wiec do plecakow przybory i odgrywaja scenki z... high school. ;)

Na zakonczenie, coz... Przed nami "interesujacy" tydzien. Potworki zalicza dzien wirtualnych lekcji oraz, po pieciu miesiacach, dwa dni prawdziwej szkoly. Oby Nik sie wykurowal i nikt nie wyprosil go na 2-tygodniowa kwarantanne. :D
Przyjemnego weekendu, a wszystkim blogowym szkolniakom oraz przedszkolakom, zycze fajnego powrotu do placowek!!!

22 komentarze:

  1. Agata, ten Wasz kran jest MEEEGA. Fantastyczny! 🤩
    My kilka dni temu zrobilismy sobie wycieczkę rodzinną do mini zoo jakby. Glownie ze wzgledu na Klarę.
    A tak to siedzimy u rodzicow. Ale juz w pon wieczorem powrot.
    Ja jeszcze nie mam info od Podopiecznych. Nie wiem czy pojde, na razie nikt sie nie odzywa..

    Tak patrze na Bi. Kurcze, jaka panienka!! Taka duza! Nik też wyrosl.

    Udanego pierwszego tygodnia szkoly!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No starsznie sie te dzieci "starzeja"! Ja nie moge uwierzyc, ze Wasza Klara ma juz 2 latka! Przeciez "wczoraj" w ciazy bylas! :D

      Usuń
  2. Do takiego aquaparku sama bym się z chęcią wybrała. Super!
    Łazienka mega, bez porównania. Kran też mi się bardzo podoba :) A jak czytałam o pracach końcowych, to jakbym widziała T. rok temu, kiedy powiększał naszą toaletę. Też coś co chwilę wyskakiwało, a te rury to chyba zmora wszystkich. Ale najważniejsze, że już koniec! I pięknie wyszło :)
    Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać ten Rok Szkolny. Czekam na relacje.
    Trzymajcie się i powodzenia dla dzieciaków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O szkole na pewno bede narzekac na biezaco. Oby tego narzekania bylo jak najmniej. ;)
      Ja wielka fanka aquaparkow nie jestem, ale czego sie nie robi dla dzieci. ;)

      Usuń
  3. No to widzę ze bedzie wiecej takich co w domu siedzą bo prezeciez po tygodniu w szkole katar dostanie co drugi😉
    Kran mega.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest lepiej. W jakims miasteczku wszystkie szkoly zamkneli po dwoch dniach, bo JEDNA osoba ma korone! :O

      Aniu, a moglabym prosic o dostep do Twojego bloga? ;)

      Usuń
  4. Łazienka niebo a ziemia - aż dziw, że tyle wytrzymaliście z tą starą;) Ta nowa jest po prostu FANTASTYCZNA!!! Gratulacje dla M. za dobrą pracę.

    Moi zaczynają szkołę w czwartek... i są załamani;) Absolutnie nie chcą tam wracać! W przeciwieństwie do rodziców wolą domową edukację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, a moi juz sie ciesza, ze w przyszlym tygodniu maja lekcje w szkole. ;)
      Ja sama sie dziwie, ze tyle z ta stara wytrzymalismy. Ale zostala jeszcze lazienka dzieci, ktora wyglada niewiele lepiej... :D

      Usuń
  5. Łazienka prezentuje się rewelacyjnie. Brawa dla Męża i dla Ciebie też, bo podejrzewam, że cała koncepcja to Twój pomysł.
    Jak fajnie, że Potworki tak dobrze czują się w wodzie. Nasz Smerf wszystkiego się boi i trudno nam wyciągnąć go na basen. Ale ostatnio podczas wycieczki miał okazję zasiąć na symulatorze kajaka i był zachwycony, więc to może będzie motywacja do nauki pływania.
    Szkoda mi tych wszystkich dzieci co zaczynają przedszkole czy szkołę w takich okolicznościach. Nam nie jest łatwo, a co dopiero świeżynkom. Dziś było w porządku, choć trzeba było swoje odstać rano i po południu. Jakoś wierzę (może naiwnie), że jednak chwilę pochodzimy.
    Wszystkiego dobrego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, maz jest od wykonania, ja od "dezajnu". :D
      Potworki po mnie, z wody moglyby nie wychodzic. To znaczy po mnie w dziecinstwie, bo teraz to mi po chwili zimno i wcale sie az tak do wody nie garne. ;)
      To prawda, ze jak dzieci ida jeszcze w znane miejsce, to polowa sukcesu. Ale zaczynac w tym roku szkole lub przedszkole... Zalamka...

      Usuń
  6. Nie cierpie remontow...jednak czasem warto sie poswiecic...brawa dla Meza, gdy nadejdzie czas i ochota widac, ze chlop przyklada sie do roboty.
    U na sjuz szkola od dwoch tygodni- maseczki na korytarzu, na podworku ale na zajeciach nie- choc klasy pelne i wszyscy siedza jak sardynki w puszce...takze teges- wirus tylko na przerwach straszny ;) a swoja droga wczoraj stwierdzil minister zdrowia, ze marcowe zamkniecia i ograniczenia wcale nie byly konieczne- bo az tak zle nie bylo....powiedz to tym, ktorzy stacili prace, dochody badz miesicami nie odwiedzali dziadkow w domach starcow...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wszedzie absurdy. U nas dzieci w klasie garstka, ale wszystkie w maskach... :/
      U nas odwrotnie. Strasza ciagle, ze kolejne zamkniecie wszystkiego moze byc konieczne. :O

      Usuń
  7. Aquapark swietny. Z checia posiedzialam tam z chlopakami. No I lazienka wyglada pieknie. Sto razy lepiej od poprzedniej wersji :-)
    U nas katar mozna miec, ale logiczne jest to, ze jak bedzie splywal to zacznie draznic sluzowke I dziecko bedzie kaszlec. Milego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie. I dlatego balam sie, ze Nika wygonia na testy, ale na szczescie nie. :D
      Dzieki Miniu. Ja tez nie moge sie na lazienke napatrzec. :)

      Usuń
  8. Fajnie, że nadal macie lato! U nas czuć już jesień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas od jutra ma byc solidne ochlodzenie i ma juz tak zostac. Jesien tez idzie... :)

      Usuń
  9. U Was na zdjęciach tak iście letnie, a u nas za oknem szaruga i deszcz. Ja też wróciłam do szkoły chociaż już dawno uczniem nie jestem ;) trudne zadanie przed nami ale mamy nadzieję, że wirus nas nie pokona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze lato, jeszcze ostatnie upaly, ale od jutra juz chlodniej, noce zimne, cykady z drzew spadaja, czyli jesien idzie. :)

      Usuń
  10. Lazienka na wypasie, brawo! Bardzo fajny kran, takiego jeszcze nie widzialam, ale u nas w domu na razie wszystko dosc nowe, nie potrzeba zadnych zmian, wiec na razie sie nie interesuje nowymi urzadzeniami.
    Aquaparku zazdroszcze, u nas wciaz gorace lato.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was to pewnie jeszcze przynajmniej miesiac bedzie goraco? U nas od jutra juz tylko 22-24 stopnie, a w nocy lodowato. Po upalach, choc moga jeszcze gdzies tam zaskoczyc w pojedyncze dni.
      Chcialabym juz miec w tym domu wszystko porobione i sie nim zwyczajnie cieszyc, a tu jeszcze kilka projektow czeka... :/

      Usuń
  11. Obiecałam i nadrabiam, korzystając z czekania na Tole na treningu..
    Łazienka mega!! Widac ta świeżość. Tez tak mam, ze jak mi się podoba nowe wnętrze, to przystaje i się przyglądam ;) kran mega, o takim mogę pomyśleć jak założymy zmiekczacz wody inaczej nie dzieci a kamien mi go zniszczy.

    Pogoda widze tak zmienna jak u nas, gorac, burze a za chwile chlodniej. Teraz znowu wróciły upały, we wrześniu,wypatruje stonowanej jesieni bo mam dość.
    Super pochwały od trenerów!! Miod na yszy matczyne :)
    Ja pewnie w takim aquaparku spędziłabym identycznie czas jak M, ale dzieci zaoewne wykorzystałyby ten czas identycznie jak Twoje :)
    Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy!!! 🍾🥂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, twarda woda to zmora, my mamy fajna, miekka.
      Pogoda we wrzesniu ostro przesadzila. Zaczelo sie upalami, a potem, w ciagu dwoch dni jak temperatura spadla, to od zeszlego piatku mamy 17-18 stopni w dzien, a w nocy okolo 4!!! :O A od srody znow zapowiadaja grubo ponad 20, nie nadazysz...

      Usuń