Po wirusie, ktory Potworki zlapaly na samym poczatku lutego, nie mozemy sie wykaraskac... A to juz marzec. :/
Jak kilka dni przed wypadem na narty zarazilam sie od dzieciakow, tak z gor wrocilam tak samo chora jak wyjezdzalam. No, ale tego sie akurat spodziewalam. Nie da sie dobrze wyleczyc kataru i kaszlu, jesli sie spedza cale dnie na mrozie i w ruchu. Wrocilismy jednak do domu i katar jakos litosciwie przeszedl. Kaszel pozostal, chociaz mialam wrazenie, ze tez pomalu zanika. Wszystko bylo na dobrej drodze. Przez tydzien. Bo po tym czasie nagle katar wrocil ze zdwojona sila i zdaje sie przechodzic na zatoki, bo mam takie dziwne uczucie ciepla w czole... A kaszel przybral na sile, jakzeby inaczej. :/ I tak chodze, smarcze, kaszle i daje sobie czas do konca tygodnia. Jesli nie zobacze wyraznej poprawy, chyba jednak przejde sie do lekarza... Cichutko, zeby nie zapeszyc, musze jednak napisac, ze wczoraj po raz pierwszy od tygodnia poczulam zapach wlasnego balsamu do ciala, wiec moze w koncu dochodze do siebie... ;)
To jednak ja. Tymczasem Potworki jechaly na narty juz prawie - prawie zupelnie zdrowe. Jeszcze tylko lekko pokaslywali, a Nikowi od czasu do czasu cos pocieklo z noska. Wrocili z nart o dziwo zupelnie zdrowi. Az smialam sie, ze gorskie powietrze im dobrze sluzy! ;) Tymczasem w zeszly poniedzialek... Nik obudzil sie rano z zatkanym nosem i narzekajac, ze zle sie czuje. Wydal mi sie dosc cieply, wyciagnelam wiec termometr, a tam 37.0. :/ Mielismy wiec i on i ja przymusowy dzien w domu. Spodziewalam sie jakiejs wiekszej infekcji, skoro juz z rana temperatura podchodzila pod stan podgoraczkowy. Tymczasem ona spadla do normalnej, a na wieczor podniosla sie do 36.9. Poza wyraznie przytkanym nosem, nic zdawalo sie Nikowi nie dolegac.
Minelo kilka dni, wszystko wydawalo sie byc w normie, az w czwartek wieczorem Kokus oznajmia, ze... boli go ucho! :O
Ja sie kiedys zalamie z tymi jego uszami! Jak nie jedno, to drugie! I powiedzcie mi, jakie to dzieciaki maja wyczucie, ze takie akcje funduja albo w weekend albo tuz przed nim, kiedy czlowiek caly w nerwach probuje wciasnac sie do lekarza, zeby sprawdzic potomstwo zanim przychodnia zostanie zamknieta na dwa dni?!
Poniewaz ja zostalam w domu w poniedzialek, w piatek M. zwolnil sie z pracy i przyjechal do domu zajac sie synem i zabrac go do lekarza. Co sie okazalo? Nik ma oczywiscie zapalenie ucha... obustronne tym razem! :O
Zeby dopelnic obrazu, w niedziele smarkac i kaszlec zaczela Bi... No przeciez idzie sie zastrzelic! :/
Zanim jednak choroby dopadly nas ze zdwojona moca, w poprzednia niedziele zabralam Potworki na lyzwy. Juz ten wypad powinien dac mi do myslenia co do zdrowia Kokusia. On, ktory przy poprzednich wyjsciach ganial po lodzie bez wytchnienia, teraz co chwila odpoczywal i dopytywal kiedy jedziemy do domu... Probowalam wyciagnac z niego co sie wlasciwie dzieje, ale bezskutecznie. Mysle, ze on sam w zasadzie nie wiedzial. Dopiero stan podgoraczkowy nastepnego dnia powiedzial mi, ze po prostu juz bralo go chorobsko i pewnie byl oslabiony... :(
Mimo wszystko jednak, wypad byl udany. Tym razem to Bi jezdzila z zapalem i gracja i wciaz dopytywala czy nagrywam filmiki jak jezdzi. ;) Nagralam jeden, ale za to dlugi. :D
Moja najpiekniejsza <3
W poprzednia sobote, na zakupach, oprocz obowiazkowej spozywki, zakupilam tez do domu namiastke wiosny. :)
Hiacynty na oknie, a za oknem snieg... ;)
Smiesznie teraz prezentuje sie chalupa, bowiem hiacynty hiacyntami, a na stolach nadal trzymaja sie Gwiazdy Betlejemskie (rozwazam czy nie przestac ich podlewac, zeby w koncu padly :D) oraz balwankowe dekoracje. Prawdziwe przedwiosnie. :D
W ostatni weekend lutego, przypomnialam tez sobie o sniezynkach do wykonania z pianki, ktore to kupilam chyba jeszcze przed Bozym Narodzeniem, z mysla o wizycie jakichs mlodych, Potworkowych przyjaciol. Taki prosty, zimowy projekcik, idealny dla malych raczek. Zima pomalu sie konczy a nie bylo kiedy ich zrobic. Akurat mielismy nudniejszy weekend, Potworki snuly sie po domu blagajac co i rusz o tablety, wiec wyciagnelam te sniezynki i chociaz na pol godziny dzieci "zniknely" i to nie przed ekrany. :)
Aha! W zeszla srode minal rok od kupna domu, ale tego dnia melismy zupelnie co innego na glowie i zupelnie o tym... zapomnielismy. ;)
Nie mniej, nie moge uwierzyc, ze to juz rok! Szczegolnie, ze jeszcze nie do konca dom jest "nasz, ze jeszcze kilka projektow czeka na wykonanie. Lazienki: dolna oraz dzieci musza zostac odnowione. Salon pomalowany. Sciany w garazu ocieplone... Po tegorocznej zimie jestesmy tez nastawieni na wymiane drzwi tarasowych i przy okazji kuchennego oka - zeby pasowalo. Dodatkowo, caly czas zastanawiamy sie nad powiekszeniem malego okienka w bocznej scianie salonu. Pokoj ten jest cholernie ciemny, a na poludniowej stronie, jak na zlosc (a moze celowo, kto wie) jest tylko male, waskie okienko. Az korci zeby je powiekszyc i rozswietlic salon. Wszystkie jednak wymienione projekty zabieraja czas i generuja koszta, wiec tylko czas pokaze, ktore zostana wykonane i kiedy. ;)
W zeszly piatek, w szkole Potworkow odbyl sie tzw. "Fancy Friday". Co roku, luty jest tam miesiacem dobrych manier. Dzieci cwicza odpowiednie zachowanie, powitanie, pozegnanie, utrzymywanie kontaktu wzrokowego, itd. Na zakonczenie tego okresu, zawsze maja dzien, kiedy do szkoly moga przyjsc elegancko ubrani, zas lunch jedza w stolowce przy nakrytych obrusami stolach, z wazonikami kwiatow oraz swieczkami. ;) Na te okolicznosc wypozyczylam szkole moje swieczki na baterie, bedace czescia dekoracji bozonarodzeniowych domu. Szkoda, ze Nika ominelo takie "wydarzenie", chociaz on nieszczegolnie sobie krzywdowal i twierdzil, ze wcale nie ma ochoty ubierac sie do szkoly jak do kosciola. ;)
Klasa Bi nie dosc, ze cwiczyla maniery, to jeszcze przy okazji posture. Dzieciaki sprawdzaly ile im sie uda przejsc po klasie z ksiazka na glowie. ;)
Bi w akcji :)
Na piatek w nocy zapowiadano sniezyce, ktora jak zwykle okazala sie... sniezyczka. ;) Spadlo moze 2-3 cm sniegu, ale nie przeszkodzilo im to zamknac Polskiej Szkoly. Co bylo mi zreszta na reke, bo nie chcialo mi sie ruszac z domu. Nie lubie zrywac sie w sobote rano tak samo jak Bi nie znosi jezdzic do Polskiej Szkoly. Juz zastanawiam sie, czy bede miala sile na cotygodniowa batalie o to w przyszlym roku. ;)
W zeszla sobote jednak i tak zastanawialam sie czy zawozic do niej Potworki, ze wzgledu na Kokusiowe ucho. Matka Natura rozwiazala ten dylemat. Maly dramacik rozegral sie tylko po poludniu, bowiem Potworki oczywiscie chcialy wyjsc pobawic sie na sniegu. Bi w koncu poszla pomoc odsniezac tacie, natomiast Kokusia, ze wzgledu na ucho, zatrzymalam w domu. Oj nie lubil mnie za to moj syn, nie lubil! :D
Wybaczcie jakosc. Fota pstryknieta przez okno, miedzy zaluzjami ;)
Skoro juz mowa o Polskiej Szkole, to pokaze Wam probke dyktand Bi. Niezle sie usmialam, bo Starsza oczywiscie pisze wyrazy fonetycznie... po angielsku! :D
"Dynia" wygrywa! :D
Jak juz sie "chwale" pisanina Potworkow, nie moge pominac Kokusia. On niestety po polsku poki co nie pisze, ale za to przynosi teksty z Hamerykanckiej szkoly. Jestem niesamowicie dumna, bo w koncu rozwija zwoje wypowiedzi zamiast zawierac wszystkiego w jednym, lakonicznym w dodatku, zdaniu. Brakuje tylko kropek w odpowiednich miejscach. :D
The black car is fast because it is fairy low it can slid through air. The black car is a hotwheels
The black car can go loopde loops. The black car is designed to slid through air.
Wedlug mnie calkiem niezle jak na 6-latka! :)
Spedzilismy wiec potwornie nudny ostatni weekend. W sobote M. pojechal na zakupy do Polakowa, a ja z dzieciakami zaszylismy sie w domu na caly, Bozy dzien (oprocz tego polgodzinnego odsniezania Bi). Normalnie pewnie rozpaczalabym, ze takie marnotrawstwo dnia, ale ze Nik chory i ja tez nie moge sie jakos doleczyc, to nawet sie ucieszylam.
Rozpacz autentycznie przyszla za to w niedziele, bowiem wczesniej planowalismy tego dnia wypad na narty. Sezon sie nieuchronnie konczy i marzy nam sie jeszcze chociaz jedno szusowanko. Niestety, moze byc tak, ze nie bedzie nam ono dane. :(
Zaryzykowalismy tylko wypad na msze oraz zakupy, tym razem w Hamerykanckim sklepie. A pozniej ponownie zabarykadowalismy sie w domku. :) Siedzielismy i czekalismy na sniezyce. Na noc z niedzieli na poniedzialek, zapowiadana byla bowiem kolejna. Tym razem miala byc wieksza, z wieksza iloscia sniegu. Coz, patrzac o 14 po poludniu za okno i widzac blekitne niebo oraz slonce, smialam w to watpic. Pogoda w Nowej Anglii przypomina jednak ta gorska i juz godzine pozniej pojawily sie pierwsze obloczki, po kolejnej godzinie niebo bylo calkiem zachmurzone, a o godzinie 18 zaczal sypac snieg. Caly czas byly jednak 2 stopnie na plusie, a wczesniej, w dzien, temperatury rowniez dochodzily niemal do 10 stopni, na poczatku wiec dosc dlugo nie osiadal. Dopiero okolo 22 zaczelo robic sie bialo.
Narnia po raz n-ty ;)
Snieg mial przestac sypac gdzies o 5 rano. Nie bardzo wiec wierzylam, ze nasypie go tyle, ile mowily prognozy, a zapowiadaly okolo 20 cm. Nie mniej bardzo sie ucieszylam, ze juz w niedziele szkoly oglosily zamkniecie w poniedzialek. Mi oraz Potworkom przydal sie kolejny spokojny, niespieszny dzien.
Czy szkoly zamknieto slusznie tym razem? Ciezko powiedziec. Okazalo sie, ze poniewaz temperatura cala noc byla plusowa, a plugi nie proznowaly, kiedy rano wstalam, nasza ulica byla... czarna. A jest to mala, osiedlowa uliczka, ktora zdecydowanie nie nalezy do pierwszych oczyszczanych ulic. Na podjezdzie i ogrodzie jednak sniegu bylo... w pizdu.
Widok z okna sypialni na malownicze "szlaczaki" zostawione przez auto M., kiedy wyjezdzal nad ranem do pracy...
...i na taras
Dwadziescia cm, tiaaa... Spadlo nam spokojnie z 30 - 40... Zabralam Potworki na dwor o 10 rano, w nadziei, ze nie bedzie az tak cieplo, ale juz zrobily sie +4 stopnie, wiec snieg byl ciezki i mokry. Probowalam pomoc troche M. i odgarnac szufla choc tu i owdzie zanim wroci z pracy, ale szybko sie poddalam. Nawet Potworki po 40 minutach stwierdzily, ze pic im sie chce (zapewne z ciepla) i chca do domu.
Nie, nie spadla az taaaaka kupa sniegu... Bi lezy na gorce :D
Co bylo zreszta zbawienne, bowiem byli przemoczeni do suchej nitki. Bi czapke przemoczyla tak, ze miala pod nia mokre wlosy. A przypominam, ze od poprzedniego dnia smarkala, wiec nie wiem jak to przemoczenie sie skonczy. Licze, ze ma nieco lepsza odpornosc niz brat...
Potwory "pomagaly" odsniezac, czyli w praktyce rozrzucali snieg na wszystkie strony. Coz, licza sie checi? ;)
Kolejnego dnia zaplacilam za to szuflowanie potwornym bolem plecow. Zachcialo sie babie byc dobra zona, to ma za swoje. Lepiej pozostac zolza. ;)
A na koniec, wiadomosc BOMBA.
Po 3 latach zalu i tesknoty, kiedy praktycznie nabralam pewnosci, ze jestem stara i wypuszczam puste jajka, znow nadszedl dzien kiedy okres spoznil mi sie na tyle, ze zrobilam test. To byla wlasnie rocznica kupna domu, 27 luty. Caly dzien nie myslalam o niczym innym tylko o tym, ze 6 dni opoznienia moze cos znaczyc. Do zadnych rocznic nie mialam glowy. Po test polecialam na szybkiego, miedzy praca a basenem dzieciakow, zastanawiajac sie czy nie mam paranoi. Coz, nie mam. ;)
Zanim jednak mi pogratulujecie, napisze, ze rowno po tygodniu od testu, nagle przestaly bolec mnie piersi. Dotychczas obie byly nabrzmiale i bolaly nawet przy przewrocie na drugi bok w czasie snu. Teraz lewa czuje leciutko nadal, prawej praktycznie wcale. Zadnych innych objawow ciazy nie mam. Ani zmeczenia, ani nudnosci. Tym z Was, ktore maja za soba choc jedna ciaze, nie musze pisac, ze to kiepski znak... Wszystko wskazuje na to, ze moze skonczyc sie tak, jak ostatnio. :( Niestety, wizyte u ginekologa mam dopiero 26 marca, bo tutaj celowo umawiaja dopiero, kiedy jest juz pewnosc, ze bedzie widac bicie serca. Albo nie bedzie. :(
To beda bardzo dlugie (prawie) 3 tygodnie... :(
Dlugo zastanawialam sie czy w ogole cos pisac...
Poprzednim razem nie pisalam nic, zeby nie zapeszyc. Poniewaz "nie zapeszanie" nie zdalo sie na nic, tym razem stwierdzilam, ze w zasadzie, co mi zalezy... Jesli wizyta przyniesie ponownie smutne wiesci, mysle, ze wole nie dusic bolu w sobie znowu przez pol roku, tylko od razu wyplakac sie tutaj... :(
Oj Agata, Ty masz naprawde zdolnosci..pogoda, smarki, nudna ;) niedziela, a na koniec :O
OdpowiedzUsuńCzekam wiec razem z Toba na ta wizyte i w duchu trzymam kciuki mam nadzieje, ze poporostu kazda ciaza jest inna .....
Zobaczymy. Teraz juz blizej niz dalej. ;)
UsuńRety... Kochana, jestem z Tobą myślami i będę pamiętać w modlitwie. Spróbuj uprosić u Bronisława Szymichowskiego, tego księdza, którego biografię piszę, jeszcze święty nie jest, ale za to mega skuteczny. Będzie to, co musi być, mimo to już teraz gratuluję: ciąży, odwagi, siły. Trzymaj się! Matka K.
OdpowiedzUsuńDziekuje za modlitwe Kochana...
UsuńO matko, jak zawsze czytałam po kawałku i komentowalam już równolegle, żeby nic nie pominąć... ale co tam snieg, smarki, łyżwy i inne sprawy... Skasowałam bo ostatni akapit wywołał dreszcze! najpierw ta nieziemska euforia, a za chwilę... nie! Agatko, wyobrażam sobie co musisz czuć, ja nawet wiem co czujesz! Nie mniej trzymam ogromne, PRZEOGROMNE kciuki!! Myślę ciepło i pozytywnie o Was. Będę czekać na kolejne wieści mając ogromną nadzieję, że będą one takie o jakich marzysz!!
OdpowiedzUsuńMusi być dobrze! Musi, pamiętam tamte smutki, tamte razy i nie może być tak, żeby ponownie Cię to spotkało.
Przytulam i kciuki zaciskam :*
Dziekuje za cieple slowa Iwonko. Niestety, los bywa okrutny i przygotowuje sie, ze moze znow byc to samo... Juz niedlugo bede wiedziala, na czym stoje.
UsuńNo rzeczywiście bomba. Moja przyjaciółka jest w identycznej sytuacji, a wizytę ma 21,więc będę trzymać kciuki za was obie. Brak objawów nie musi być znaczyć. Ja przy Lusi oprócz braku miesiączki też czułam się zupełnie normalnie. Będzie dobrze, trzeba w to wierzyć!
OdpowiedzUsuńU mnie tej wiary malutko... Chociaz nadzieja ciagle sie tam tli...
UsuńAgatko, odnośnie ciągłych zapaleń ucha u Kokusia - co na to laryngolog? U nas by pewnie zalecono wycięcie migdałka, myślałaś o tym?
OdpowiedzUsuńA jeśli o ciąże chodzi - każda jest inna, trzymam mooooocno kciuki. Czy możesz zrobić sobie badania krwi- hormony? To może chociaż odrobinę przybliży Ci odpowiedź.
Pozdrawiam ciepło z Pomorza :)
Niestety, tutaj nie mozna sobie ot tak, zrobic badan. Bez skierowania od lekarza nigdzie cie nie przyjma, a lekarz tez nie umowi na wizyte od reki. :(
UsuńTak samo z laryngologiem... Zeby sie do takowego udac, musialby nas skierowac pediatra. A oni narazie nie widza wiekszego problemu... :/
Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńDziekuje. :)
UsuńAgata, brak objawów o niczym nie świadczy, a ciąża ciąży nie równa, sama się o tym przekonałam najlepiej w tej drugiej, kiedy nie miałam żadnych, ale to żadnych objawów wskazujących na ciążą. Ps. A nie możesz robić badania beta hcg? Jest dość miarodajne, jeśli rośnie to ok - nie wróżyłabym z cycków :-D Trzymam kciuki i ściskam!
OdpowiedzUsuńNiestety Brytusiu, jak napisalam wyzej, tutaj wszelkie badania zleca lekarz. Nie mozna sobie ot tak, podjechac do laboratorium i sprawdzic co trzeba. Pod tym wzgledem Polska to raj. ;)
UsuńAgatka trzymam mocno kciuki! Oby było dobrze!! I zdrowia dla Ciebie i dzieciaków życzę! Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńDziekuje Inesko! :*
UsuńTrzymam mocno kciuki żeby się udało i było wszystko dobrze 😀
OdpowiedzUsuńDziekuje! :)
UsuńOjej kochana, trzymam mocno kciuki. A jakby tak zrobić betę (albo i dwie w odsteods czasu) z krwi. Ja z Luca nie miałam typowych objawów - test pozytywny, ale piersi nic...i potem jeszcze negatywna beta (pomyłka laboratorium)... chodziłam nerwowa. Biedny Nik z tymi uszami.
OdpowiedzUsuńNa uszy Kokusia juz rozkladam rece. Zupelnie nie wiem jak temu zaradzic...
UsuńNiestety, Ewciu, tutaj nie mozna sobie podjechac po prostu do laboratorium. Wszedzie oczekuja skierowania od lekarza. A bety w ogole standardowo sie nie robi.
To mialas przezycia z ta negatywna beta! Toz zawalu mozna dostac przez takich partaczy! :/
Gratulacje!! Na pewno wszystko będzie dobrze. A brak objawów o niczym nie świadczy, mnie piersi wcale nie bolały, jedynie co to brak okresu mi zasygnalizował, że coś może być na rzeczy. Także spokojnie ;) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńWiesz, Malwinko, ale to juz 8 tydzien i jakies objawy, nawet delikatne, powinnam miec. A tu nic. :(
UsuńMyślami moooocno z Tobą!!!! Czekam na wieści...
OdpowiedzUsuńPs. I zdrówka dla Was, by już choróbska nie męczyły;)
Dziekuje Gosiu!
UsuńZ tym zdrowiem to zaczynam miec dosc. Ja nie moge doleczyc sie z zatok, a Nik tydzien po skonczeniu antybiotyku znow tydzien smarcze i tylko czekac az znowu zejdzie mu na ucho... :(
Brawo, brawo! Gratuluje bardzo serdecznie. A co bedzie to bedzie, czas pokaze.
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane. Lakonicznie, ale w punkt. ;) bedzie co ma byc i na pewno nic innego...
UsuńJejku czytam Cie od zawsze... W zasadzie odkąd Bi byla malutka :) i musze Ci napisać że to ze nie masz objawów ciąży to wcale nie znaczy najgorszego... Jestem tego najlepszym przykładem bo przez 19 tyg nie wiedziałam że pod serduchem noszę szczęście, piersi nie bolaly, nudnosci nie było, ba nawet okres miałam ... A teraz zaraz moje szczęście kończy 2 lata :) Trzymam kciuki Kochana! Zdrowka dla Was :)
OdpowiedzUsuńOby i u mnie okazalo sie, ze to taka bezobjawowa ciaza! ;)
UsuńJa dlugo nie mialam zadnych objawow. Dzidziol tez nie od razu sie pojawil. Trzymam wiec mocno kciuki za malenstwo,ktore mieszka w twoim brzuszku. Bedzie dobrze Agata!! Duzo pozytywnego myslenia(nie da sie znalezc jakiegos prywatnego ginekologa?? Zeby isc szybciej??) I zdrowka dla Babelkow :-*
OdpowiedzUsuńHaha, w USA chcesz prywatnego ginekologa? - Tu prywatne ubezpieczenie decyduje, do kogo mozesz isc, tzn. kto cie przyjmie.
UsuńNie wiedzialam,ze w USA takie panuja zasady. Przerabane.
UsuńNiestety Miniu, tak jak Tarheel pisze, tutaj nie mozna sobie prywatnie podejsc do ginekologa. A wlasciwie inaczej - wszyscy sa prywatni. ;) I niestety to standard, ze z wizyta czekaja do 7-8 tygodnia, zeby bylo juz widac serce. :/ Tutaj nawet bety nie mozesz sobie zrobic w laboratorium, bo wszedzie zadaja skierowania od lekarza! :(
UsuńAgatka, ja mocno zaciskam kciuki!
OdpowiedzUsuńNo niezła zima, powiem Ci! Ja się tu modlę, by u nas nie ośmieliła się pokaza, mam jej dość!
U ciebie piękne hiacynty a u mnie szafirki. Tak wyrośnięte, że żartuję, że kupiłam w Biedronce szafiry :D
Moje hiacynty juz kurde padly... Myslalam, ze zanim zakwitna i przekwitna, to bedzie na tyle cieplo, ze przeniose je do ogrodu. A one w ciagu kilku dni rozwinely kwiaty i tydzien pozniej juz zaczely wiednac. A u nas dopiero snieg stopnial w wiekszosci ogrodu, ziemia jeszcze nie nadaje sie do sadzenia czegokolwiek! :(
UsuńDziekuje za kciuki! :)
Zdrowia Wam przede wszystkim życzę!!!
OdpowiedzUsuńJa trzymam kciuki, żeby wszystko skończyło się dobrze. Wiesz, brak objawów nie musi oznaczać nic złego. U mnie pojawiły się po ok miesiącu od momentu, gdy dowiedziałam się o ciąży i były to mdłości. Nic więcej mi nie było, a piersi zaczęłam mieć nabrzmiałe i obolałe ok. 5 miesiąca.
No to troche mnie pocieszylas... Do wtorku juz niedaleko i bede wiedziala na czym stoje...
Usuńniech będzie tak jak pragniesz
OdpowiedzUsuńa gwiazdy betlejemskie mogą stać kilka lat, takie metrowe wyglądają imponująco
Dziekuje. :*
UsuńGwiazdy betlejemskie to wiem, ze potrafia dlugo rosnac, ale potem nie maja juz tych pieknych czerwonych lisci. Inaczej trzymalabym je do nastepnego Bozego Narodzenia! ;)
Kochana ale bomba na koniec! Trzymam kciuki z całych sił! A moim pierwszym objawem pierwszej ciąży było... Nie mogące się skończyć przeziębienie. Współczuję za to Kokusiowych uszu... U nas młody był tydzień raptem w przedszkolu i znów lekko smarczy... Już chcemy wiosnę a tu jakiś zimny i wietrzny front...
OdpowiedzUsuńCałuję mocno!
U nas to samo! Ze dwa dni wiosna podraznila sie z nami cieplejszymi temperaturami, a dzis nie dosc, ze ledwie +5, to jeszcze mzawka i lodowaty wicher! :O
UsuńHmmm... Kto wie, moze sie okaze, ze te moje cholerne zatoki sa objawem ciazy. Jedynym poki co. ;)
Mocno ściskam kciuki !!! I wiem , że tym razem będzie dobrze !
OdpowiedzUsuńJuz za kilka dni bede wiedziec...
UsuńAnetko, Kochana, odezwij sie u siebie, napisz co slychac!!!
Ale bomba na sam koniec 👍 super wierzę że będzie wszystko dobrze. Brak objawów to jeszcze nic pewnego. Trzymam kciuki najmocniej jak potrafię 😊
OdpowiedzUsuńDziekuje. Juz niedlugo bede wiedziec cos na pewno. :)
UsuńOstatnio stwierdziłyśmy z przyjaciółką że na katar najlepszy basen. Zatoki się pięknie oczyszczają.
OdpowiedzUsuńZresztą potwierdził mi to wiele lat temu trener pływacki syna...
Nie traktuj tylko moich słów jako rady, bo tylko Ty wiesz najlepiej na co możecie sobie pozwolić
Dom macie naprawdę przepiękny
Pozdrawiam
Kurcze, moze cos w tym jest... Tesc z kolei "wysyla" mnie do sauny. ;) Ale ja panicznie boje sie, ze przez takie zmiany temperatury jeszcze bardziej sie zalatwie...
UsuńTy to wiesz jak dozować napięcie!! Niestety nie mamy wpływu na to jak będzie. A brak objawów to czasem dobry obiaw!
OdpowiedzUsuńNo niestety, wplywu nie mamy zadnego. :(
UsuńNo to trzymam kciuki za pomyślne potoczenie się sprawy
OdpowiedzUsuńDziekuje za kciuki, przydadza sie. :)
UsuńKochana! mnie bolał brzuch, bolały piersi całe pierwsze dwa miesiące. Miałam wrażenie, że zaraz dostanę okres! To MUSI coś znaczyć! dobrze będzie. A że tak zapytam..u Was nie ma możliwości (prywatnie na przykład) zrobić beta hcg?? U nas też chorobowo, Klara ma zapalenie krtani i gardła ;( buziaczki! trzymamy mocno kciuki za pomyślne wieści!!!
OdpowiedzUsuńKochana, ale ja pamietam, ze Ty i bylas potwornie senna i mialas nudnosci! Do tego te piersi i brzuch i mialas pelna palete objawow ciazowych! :) Ja w ciazach z Potworkami tych objawow nie mialam za duzych, ale zawsze cos tam sie dzialo. A tym razem kompletnie NIC, zero, null. :(
UsuńAle wiadomość! Ściskam i trzymam kciuki. Powodzenia. Juti
OdpowiedzUsuńDziekuje, Kochana. Ty chyba wiesz najlepiej, ile ta ciaza dla mnie znaczy... :*
UsuńNadrabiam właśnie zaległości na Twoim blogu, Agacia i już wszystko rozumiem. Nic jeszcze nie mówię, bo wizytę lekarską masz jutro. Trzymam kciuki i cierpliwie czekam na dobre wieści. Trzymaj się Kochana!
OdpowiedzUsuń