Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 20 listopada 2018

Z serii: w tym domu sie gada! + o listopadowych zaskoczeniach i Indyku

Kurcze, zbieralam material na tego posta i zbieralam, a kiedy teraz podjelam sie doszlifowania go i opublikowania, okazalo sie, ze niektore teksty sa z... wrzesnia! :O

Refleks mam niesamowity... ;)

*

Bi narzeka caly ranek, ze boli ja brzuch. Na poczatku to ignoruje (wiem, wiem, co ze mnie za matka ;P), ale kiedy praktycznie nie rusza sniadania, a potem zaczyna autentycznie plakac, zastanawiam sie czy moze nie zostawic jej w domu. Bi jednak, w przerwie miedzy plakaniem, szczebiocze do psa, zagaduje brata, itd. Tlumacze wiec, ze maja dzis w szkole zdjecia, a takze ma pierwsza lekcje skrzypiec. Zeby pojechala i zobaczyla czy brzuszek przestanie ja bolec. Jak cos, pielegniarka zadzwoni do mnie i po nia przyjade.
Telefon jednak nie zadzwonil. Pod wieczor zas jechalam na spotkania organizacyjne w klasach Potworkow. Przy okazji spytalam pania Bi jak Starsza czula sie rano, tlumaczac, ze w domu bolal ja brzuch. Nauczycielka zdziwiona odpowiedziala, ze Bi byla wesola i nie widac bylo, zeby cos jej dokuczalo.
Hmm... Po powrocie, pytam corke co jej bylo, ze rano plakala, ze zle sie czuje, ze brzuch boli, a potem w szkole nic sie nie dzialo? Bi najpierw marszczy czolo, najwyrazniej nie pamietajac, ze w ogole cos ja rano bolalo. Po chwili sobie przypomina.

Bi: "A! Jakos w autobusie przestalam o tym myslec. Czasami sie tak zdarza..."

Taaa... A matka spedzila dzien co chwila nerwowo zerkajac na telefon...


***

Nikowe przekrecenia:

"Kiedy sobie przypamietamy" [kiedy sobie przypomnimy]

O samochodziku z napedem: "To jest napendowane!"


***

Nik jezdzi na rowerze. Glownie po naszym pojezdzie, ale co chwila zawraca az na srodku ulicy. Upominam raz, upominam drugi... Kiedy Mlody przejezdza kolo mnie ze swistem po raz kolejny, znow wrzeszcze:

Ja: "Nik, nie wyjezdzaj na ulice!"
Nik (rzuca mi w przelocie): "Don't judge me!"

Co ma piernik do wiatraka? Nie wiem, ale i tak sie smialam. ;)


***

Nik rozmawia z dziadkami na Skypa. Tesciowa pyta go czy chce zeby babcia znow przyleciala na 3 miesiace. Najwyrazniej jednak Nik nie nacieszyl sie dziadkami, bo szybko odpowiada:

"Babcia przyjedzie na STO miesiacow!"


***

Dialog zaslyszany podczas ogladania domkow wrozek:


Nik (powatpiewajaco): "Are fairies even real?"
Bi (pewnie): "No, fairies do not exist. But Tooth Fairy is real!"

Taaa... Zaprzeczamy samym sobie... :D


***

M. uczy dzieci zmawiac "Zdrowas Mario". Bi szybko podlapuje tekst. Ktoregos wieczora chce sie pochwalic i recytuje to co pamieta, a pamieta calosc, choc niektore fragmenty sa dosc... oryginalne. ;)

Bi: "...I modl sie za nami grzeCZnymi, teraz i w godzine..."

I nie dala sobie przetlumaczyc, ze tam powinno byc "grzeSZnymi". :D


***

Podczas porannego czesania, Bi ponosi wyobraznia:
"A jak bede miala takie dlugie wlosy jak Roszpunka, to beda sie platac po calym domu. I nie bede mogla chodzic do szkoly, bo jak? Przeciez wszyscy by sie o nie potykali i zaczepialyby sie o krzesla..."
Nik (najwyrazniej z calego wywodu uslyszal tylko jedno i od razu uderza w placz): "It's not fair! Bi nie bedzie chodzic do szkoly, a ja musze!"

Tutaj wstawcie sobie moje westchnienie oraz przewrot oczami, bo ryczec o cos, co pozostanie tylko i wylacznie w sferze wyobrazni, to jedynie dziecko potrafi. ;)


***

Bi chwali sie Kokusiowi: "A ja dzis ide na basen, a ty nie-e!"
Ni (nie pozostaje dluzny): "A ja zostane w domu i bede sie bawic wszystkimi twoimi zabawkami!"

Wie, skubaniec, jak sie odgryzc! :)


***

W polskiej szkole, dzieci uczyly sie naszego hymnu. Zamiast jednak "Marsz, marsz Dabrowski", Nik uparcie spiewa:
"Marsz, marsz do Po-olski!"

:D


***

Nik biega, a wlasciwie niemal LATA po domu jak szaleniec. W biegu, rechoczac wesolo, mija mnie i wskazujac paluchem na samego siebie, oznajmia:
"Candy energy!"

Ano, ma racje. Takie akcje to tylko przy odpowiednio wysokim poziomie cukru we krwi. ;)


***

Cwiczymy pisownie wyrazow na dyktando. Bi ma napisac slowo "kolory".
Pisze: coroly

W jednym, krotkim wyrazie 3 bledy. To chyba jakis rekord. ;)


***

Teraz o listopadzie.
Napisalabym, ze listopad jaki jest, kazdy widzi, ale... nie byloby to zgodne z prawda. ;) W czwartek i piatek, listopad wygladal u nas bowiem jak... styczen! ;) Juz od kilku dni wczesniej, prognozy zapowiadaly snieg, co wyjatkowo jak na moja pesymistyczna nature, optymistycznie ignorowalam, twierdzac, ze no gdzie, SNIEG? W listopadzie?! Tiaaaa...
Cichutki glosik w glowie, przypominajacy, ze 7 lat temu mielismy pod koniec pazdziernika taka sniezyce, ze pradu zabraklo na 10 dni, skrupulatnie zadeptywalam i zakopywalam w ruchomych piaskach nie-pamieci. ;)
Jak zwykle oczywiscie, kiedy ja uparcie twierdzilam, ze sniegu spadna trzy platki na krzyz, to sypnelo nam jakies 30 cm! :O Jakby tego bylo malo, w nocy snieg przeszedl w marznacy deszcz i zrobila sie slizgawka.

Stan z godziny 21 w czwartek. Przez chwile znow mieszkalam w Narnii ;)

Spodziewalam sie, ze w piatek opoznia lekcje, ale zupelnie nie wierzylam, ze moga zamknac szkoly. A jednak. Nasze miasteczko bylo jednym w niewielu w Stanie, ktore zamknelo placowki edukacyjne na glucho. Dobrze, ze na wszelki wypadek wzielam troche papierow, wiec w piatek rano puscilam tylko maila, ze pracuje z domu i z rozkosza oddalam sie podziwianiu zimowego krajobrazu przez okno. ;)
Moja rozkosz nie trwala jednak dlugo, bo Potworki juz od switu, z nosami przyklejonymi do szyb, dopytywaly kiedy, no kieeedyyy pojdziemy na dwor. :) Sporo czasu zajelo mi skompletowanie ich zimowej garderoby, ktora nadal walala sie po roznorakich pudlach oraz siatkach umiejscowionych w najdziwniejszych zakamarkach domu. ;) W koncu jednak udalo mi sie odszukac i spodnie i buty i szaliki oraz rekawiczki. Kurtki na szczescie wyciagnelam juz tydzien wczesniej bo temperatury uparcie nie chca sie podnosic ponad 4 stopnie...

Snieg pomieszany z nadal opadajacymi liscmi :)

Czasem Maya gonila dzieciaki, a czasem uciekala przed rozpedzonymi "dupkami" z podkulonym ogonem ;)

Bi ulepila tego, calkiem sporego balwana samodzielnie i zajelo jej to raptem pol godziny. Aha, to jest balwan - dziewczyna i miala (bo juz stopniala) na imie Charlotte ;)

W sobote Potworki mialy niesamowita radoche, bowiem urzadzilam im wagary od polskiej szkoly. Troche gryzlo mnie sumienie, ale poniewaz Bi miala w niedziele pierwsze zawody plywackie, stwierdzilam, ze zamiast wkuwania polskich slowek, bardziej przyda jej sie troche dodatkowego plywania. Do konca wahalam sie co robic, ale w koncu jednak zabralam ja na sobotni trening, ktory zazwyczaj opuszcza ze wzgledu na wlasnie polska szkole...

Po poludniu zas, czekala na dzieciaki kolejna niespodzianka. Pojechalam bowiem z nimi do kolezanki. Z kolezanka jest troche smieszna sytuacja, bowiem kojarzylam ja z widzenia juz od wielu lat z... kosciola. U nas male dzieci to rzadkosc, wiec automatycznie rozpoznaje sie inne mlode rodziny. Poza tym jednak jakos nie bylo okazji sie blizej poznac. Mieszkamy w roznych miasteczkach, poza kosciolem nie bylo wiec wspolnego gruntu. Tymczasem, w polskiej szkole, synek J. trafil z Kokusiem do jednej klasy. Chlopcy, jako ze znaja sie z widzenia, z miejsca sie zaprzyjaznili i oboje od poczatku roku blagali o "play date". W koncu jakos udalo sie poskladac nasze grafiki tak, zeby sie spotkac. Bi uparla sie tez jechac i choc obawialam sie, ze sie wynudzi, okazalo sie, ze z wielka cierpliwoscia i werwa oddala sie zabawianiu 3-letniej coreczki J. Az dziw, ze to ta sama Bi, ktorej interakcja z Nikiem ogranicza sie zwykle do doprowadzania go do bialej goraczki... ;)

A w niedziele, tak jak pisalam, odbyly sie zawody. :)
Musze napisac, ze bylo to dosc ciekawe doswiadczenie, choc "po" mruknelam do M., ze to byly najdluzsze 3 godziny w moim zyciu... ;) Cale zawody to bylo bowiem glownie... czekanie. Wciagu tych trzech godzin, Bi miala trzy wyscigi, a pomiedzy nimi okolo 45 minut przerwy.
Ogolnie, zawody plywackie moge okreslic jako CHAOS! Startowalo mnostwo dzieciakow, w roznych kategoriach wiekowych i roznymi stylami, starsze poprzeplatane z mlodszymi i wyszedl z tego taki kogel mogel. Trenerow bylo troje, ale ogarnac taka gromade to nie jest prosta sprawa. Mimo, ze plywacy mieli w zalozeniu siedziec ze swoja druzyna, to najmlodsze dzieciaki szybko "uciekly" na trybuny, do rodzicow. A potem, kiedy przychodzila ich kolej, trenerzy chodzili wsrod tlumu, nawolujac. Zdarzylo sie tez, ze kilkoro dzieciakow ominelo swoj wyscig, bo sie zagapilo lub wyszlo do toalety, a trenerzy nie znalezli ich na czas. ;)

Przed wyscigami - mnie pewnie zjadalaby trema, ale Bi, jak widac, humor dopisywal. To jest wlasnie ten stroj kapielowy, ktory kosztowal fortune za kawalek poliestru ;)

Mam wrazenie, ze te najmlodsze maluchy, w tym wlasnie Bi, byly kiepsko zaopiekowane. Starsza startowala w trzech wyscigach i w prawie kazdym popelnila bledy, ktore zawazyly na jej wyniku, a ktore byly latwe do unikniecia, gdyby trenerzy stali przy tych maluchach i dawali im jeszcze pare wskazowek. Na przyklad, w pierwszym wyscigu - kraulem, Bi po wskoczeniu do wody, zamiast plynac, co chwila przystawala i rozgladala sie na boki. Potem powiedziala mi, ze nie byla pewna jakim stylem ma plynac. ;) Doplynela jako piata (na 6 dziewczynek w swojej kategorii wiekowej...). Poniewaz ja rowniez dopiero ucze sie co i jak, duzo pozniej odkrylam, ze przed wyscigami dzieci dostaja karteczki, na ktorych maja wyszczegolnione jakim maja plynac stylem, jaki dystans i na ktorej lini basenu. Potem juz sama to sprawdzalam i tlumaczylam Bi co ma robic. Mimo jednak wszystko, w drugim wyscigu - na plecach, w stylu, w ktorym na treningu jest jedna z lepszych, co chwila przystawala i patrzyla do tylu upewniajac sie, ze nie uderzy w scianke. A sama pamietam jeszcze z jej lekcji, ze kiedy widzi nad soba choragiewki, to znaczy ze ma jeszcze okolo 8 wyrzutow ramionami i potem musi wyciagnac obie rece do tylu i tak doplynac do brzegu... Naprawde, ktorys z trenerow mogl jej to przypomniec, choc i tak poszlo jej lepiej i doplynela jako trzecia.

Udalo mi sie uchwycic poczatek wyscigu. Bi zakreslilam Wam koleczkiem. :)

Przy ostatnim wyscigu zawinili po czesci trenerzy, po czesci Bi, a po czesci ja sama. Nie wiem dlaczego, ale tu Bi nie startowala z blokow, tylko z przeciwleglego brzegu. Kiedy zabrzmial gwizdek na przygotowanie sie do startu, Bi stala i patrzyla co robia inne dzieci. Kiedy wiec kilka sekund pozniej burknal bzyczek oznaczajacy poczatek wyscigu, wszystkie dziewczynki wskoczyly do wody, a Bi dopiero zakladala gogle! :D Przyznaje, ze pieknie nadrobila stracony czas i doplynela czwarta (na 8 plywaczek), ale gdyby nie zmarnowala tych cennych sekund, mogla byc jedna z pierwszych. I tu znowu - trenerzy powinni stac na poczatku wyscigu i wczesniej ostrzec ja, zeby byla gotowa. A zla na siebie jestem, bo akurat ten wyscig chcialam nagrac i odeszlam na druga strone basenu. Gdybym stala blizej sama bym podpowiedziala Bi zeby szykowala sie do skoku, a nie rozgladala na boki. ;)

Tu kilka sekund przed tym feralnym wyscigiem. Widac, ze niektore dziewczyny juz sa elegancko przyszykowane do skoku w wode, a Bi dopiero niepewnie schodzi na brzeg basenu...

Coz... Jak to mowia, pierwsze sliwki robaczywki... Oficjalne wyniki beda za kilka dni. Obawiam sie, ze w ostatnim wyscigu Bi bedzie zdyskwalifikowana, bowiem przegladajac filmik zauwazylam, ze konczac, zlapala scianke jedna reka. W zabce zas i stylu motylkowym, konczac trzeba zlapac sie brzegu obiema rekoma w idealnie tym samym czasie... :/
Bywa i tak. Na zawodach w zeszlym tygodniu chyba w polowie wyscigow plywacy z "naszej" druzyny zostali zdyskwalifikowani. :D Nastepne zawody sa w polowie grudnia. Zostalo wiec troche czasu, zeby popracowac nad tym czy owym. ;)

Poki co, jak zreszta powiedzialam M. kiedy wsiedlismy po zawodach do auta, mozna przeniesc uwage z wyscigow, na swieto Dziekczynienia, zwane potocznie Indykiem. ;) To juz w ten czwartek!

Dla moich hamerykanckich czytelnikow pisze wiec juz teraz, bo potem nie bedzie czasu:

Happy Thanksgiving!!! Gobble, gobble!!! ;)


31 komentarzy:

  1. Happy Thanksgiving to y'all!
    Juz sie szykuje z salatkami, ciastami i ogarnianiem domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na pierwsze w życiu zawody Bi poszło naprawdę super. Brawo Bi ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszlo jej calkiem przyzwoicie. Zobaczymy jak bedzie na nastepnych. :)

      Usuń
  3. Uwielbiam te Wasze rozmówki, od razu człowiekowi poprawia się humor :) Nasze dzieciaki też przekręcają słowa i przy Zdrowaś i przy Ojcze Nasz. A z tą Roszpunką musi coś być, bo Oliwce też się takie marzą - z resztą ja zawsze też marzyłam o włosach do samej ziemi :D
    Najważniejsze, że Bi sobie poradziła i dopłynęła do końca. Ale faktycznie widać, że organizacja siadała, a ja bardzo czegoś takiego nie lubię. Sama raz brałam udział w zawodach pływackich, ale już byłam znacznie starsza. Zajęłam wtedy 2 miejsce na... 2 :D
    A ten śnieg pięknie wygląda, aż Wam trochę zazdroszczę. U nas tylko zimno i mokro, śniegu brak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas juz tez bez sniegu. :)
      Z zawodami na szczescie teraz i ja wiem co i jak, wiec bede sama pilnowac. ;)
      Mnie tez zawsze marzyly sie dlugie wlosy, bo mama uparcie najpierw scinala mi je "na chlopaka", a potem do ramion. Nigdy nie mialam naprawde dlugich...

      Usuń
  4. Hahaha, Nik i jego teksty poprawiły mi humor :D
    Gratulacje dla Bi, pierwsze koty za płoty! Następnym razem będzie jeszcze lepiej, ale i tak już teraz ogromne brawo!
    Zazdroszczę śniegu, tu u nas to pewnie nie sypnie wcale...
    No i miłego świętowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Belgii bywalam tylko latem, wiec nie wiem, ale chyba choc troche musi sypnac? ;)
      Nastepny raz juz za tydzien. Zobaczymy. :)
      Ani sie obejrzysz, a bedziesz miec wlasna taka poprawiajke humoru! :D

      Usuń
  5. Mód się za nami GRZECZNYMI ;) wygrało!!!
    My jesteśmy na etapie przygotowań do I Komunii, więc też uczymy się wszystkich modlitw.
    Brawo dla Bi za udział w zawodach!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My do Komunii bedziemy sie uczyc od nowa - po angielsku! ;)

      Usuń
  6. Wow ile śniegu! U Was już jakby zimowo ;)

    Rozmówki jak zawsze śmieszne i zabawne ;)

    A zawody.. pierwsze koty za płoty ;) Następnym razem na pewno pójdzie jej lepiej. Faktycznie słaba organizacja i brak opieki trenerów :/ Szkoda. Ale brawo dla Bi za odwagę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwagi jej ujac nie mozna. Mnie by zjadla trema. ;)
      Teraz jest zimowo, ale bez sniegu. Ale mroz konkretny mamy. :)

      Usuń
  7. Jaaaa! Jak Wy tam pięknie macie! Z tym śniegiem. U nas w Poznaniu tylko pizga złem znaczy wieje tak ze ma się wrażenie ze jest MINUS PINDZIESIONT 😂🤣😉 a zimno przenika nawet przez kurtkę. Ponoć w niektórych miejscach jest śnieg nawet :)
    gratulacje dla Bi! Dzielna na tych zawodach!!! Super, że tak dobrze sobie radzi. Dla Was indyk dla nas wyprzedaże 😂😉 hihi. Korzystasz z tego czasu? Robisz duże zakupy? Pozdrawiamy z Klarcią!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pizga zlem hahaha Aniu lepiej bym tego nie opisala 😂

      Usuń
    2. A cos Ty! W Black Friday omijam centra handlowe z daleka! :)
      A, to teraz wiem skad przyszla do nas taka paskudna, zimna wichura! ;)

      Usuń
  8. 1. Dziecięce teksty są bezcenne.
    2. Wooow ile macie śniegu :D
    3. Że niby co? kraul? Motylek? Żabka? Jeżuniu, ja ledwo co pływać potrafię więc dla mnie to pokolenie naszych dzieci już jest wygrane tym, że uczą się od małego pływać
    4. Daj znać jak wasz Indyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Indyk w tym roku byl jedyny w swoim rodzaju! :)
      Wlasnie! ja tez, plywac umiem tyle o ile, wiec moje Potwory podziwiam. ;)
      Sniegu juz ni ma. :D
      A, to prawda, ze codzien mozna boki zrywac. :)

      Usuń
  9. Hej, brawa wielkie dla Bi! Jak na pierwsze zawody, to i tak poszło jej świetnie! Na drugi raz już będziecie wiedziały, co i jak, i będzie Wam łatwiej, co na pewno też przedłoży się na wyniki. Pogratuluj jej serdecznie od nas, kij w to, że się nie znamy, możesz pokazać jej nasze zdjęcie i powiedzieć, że gratulujemy :D

    Najbardziej rozwaliły mnie teksty dzieci. To "candy energy", to i ja znam aż zbyt dobrze. Nickowe "judge" rozumiem jako to, że może nie chciał tym razem wyjeżdżać na ulicę, zbyt pochopnie go osądziłaś ;) W każdym razie Jerzyk używa tego argumentu w podobnym stylu. Dziś czytałam w internecie konkurs na najbardziej zabawne powody do płaczu u dzieci, pojawił się m.in. płacz chłopca za bocianem, który przyniósł go do domu - ja myślę, że płacz Nicka z powodu nieistniejących u siostry włosów Roszponki zgarnąłby większość lajków :D
    Śniegu trochę zazdrościmy, podobnie jak latarni, muszę koniecznie mieć taką samą u nas!
    Pozdrawiamy i wesołego świętowania z indyczkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez wydaje mi sie, ze przy kolejnych wszystkim bedzie latwiej. :)
      Nie nie, Nik wlasnie zawrocil na ulicy, kiedy na niego krzyknelam. :D
      Sniegu teraz zazdroszcze Wam, bo u nas juz stopnial! :D

      Usuń
  10. No padłam a ten marsz,marsz do Polski zabrzmiał zaprawdę wymownie😆😆😆
    Rośnie Ci pływaczka na hwałe
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy tylko ile wytrwa przy tym plywaniu, bo poki co marzy jej sie jeszcze kilka sportow, tylko mi nie chce sie robic za penoetatowego kierowce. :D

      Usuń
  11. Uwielbiam te Ich/Wasze rozmówki :) I w sumie to z wieloma rzeczami w Ich interpretacji można by się było zgodzić :D No czyż to nielogiczne, że Bóg się powinien modlić za grzecznymi :)
    Boże, ten śnieg mnie przeraża. Wiem, że pewnie wcześniej, czy później to samo będzie u nas, ale zadecydowanie bardziej wolę opcję: PÓŹNIEJ.
    Zimno to już jest, i owszem, ale na razie jeszcze znośnie. Teraz czeka mnie ponad tydzień odpoczynku od marznięcia na przystankach, Lila się rozłożyła na całego, może na blogu nadrobię. A co do września, z którego pochodzi część rozmówek, to ja mam jeszcze opis naszego urlopu nie skończony :D Heh, może wrócę do tych chwil, kiedy topiliśmy się (dosłownie) w Wiedniu.
    Ech, zawody. No faktycznie- chaos. Szkoda, że takie niedociągnięcia były. Z drugiej strony- pierwsze koty za płoty i trzeba wierzyć, że następnym razem będzie lepsza organizacja i że trenerzy też wyciągną wnioski!
    Całuję Was mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, trenerzy prowadza druzyne juz pare lat i cos wnioskow nie umieja wyciagac. ;) Ale coz, teraz ja sama juz wiem mniej wiecej co i jak, to bede Bi podpowiadac.:)
      U nas snieg juz stopnial, ale za to przyszedl mroz. Co prawda nie musze wystawac na przystankach, ale czesto mialabym ochote wjechac autem do samego budynku. :D
      Taki dokladnie byl argument Bi, ze modlic sie trzeba za grzecznych. Kto by sie przejmowal niegrzecznymi, czy tam grzeSZnymi! ;)

      Usuń
  12. Po pierwsze jak zwykle leje z tekstow dzieciakow! Po drugie wow ile sniegu, sama bym posmigala na sankach! Ale moze nie w tym roku... po trzecie gratulacje da Bi! Pierwsze koty za ploty, za rok bedzie juz 'stara' wyjadaczka i bedzie wymiatac na wszystkich zawodach.A po czwarte happy thanksgiving - choc juz po ;-) na pewno bylo udane.
    Buziaki i do poczytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Thanksgiving bylo baaardzo udane! :D
      Ja nie wiem czy Bi wytrzyma z plywaniem rok. ;) Juz marzy jej sie gimnastyka i jazda konna. Tylko matce nie chce sie wozic jej codziennie na inne zajecia. ;)
      Ja na sankach to tak nie bardzo. Ale narty... to co innego. ;)

      Usuń
  13. Nie no śnieg to już u was taki najprawdziwszy :) U nas - 6 i kilka płatków śniegu robi wrażenie, przypominając , że idzie zima, ale u was za górami, za rzekami to już sanie mikołaja prawie słychac :)
    Teksty genialne, uwielbiam ten wiek u dzieci i ich osobisty bajeczny język :)
    Trzymam kciuki za wyniki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, snieg stopnial i Mikolaj niech lepiej sobie auto sprawi, bo nie dojedzie. ;)
      Wyniki sa calkiem zadowalajace, a za tydzien kolejne zawody ;)

      Usuń
  14. Listopad i piżdzi jak jasna cholera! Aż czapkę i rękawiczki kupiłam, bo mi ręce kostnały, a to co mam jeszcze w głowie to mi wymrozi, te ostatnie szare komórki :D Śniegu zazdroszczę i po cichu liczę, że wreszcie Święta będą u nas białe! Tak bym chciała!!
    u Was jak zwykle się dzieje, na wesoło i na poważnie, czasem ze steresem :) Oby kolejne zawody były już lepiej zorganizowane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos mi sie wydaje, ze ta organizacja im zawsze kuleje, ale na nastepnych juz sama bede wszystkiego pilnowac. Na tych pierwszych nie mialam pojecia co i jak. :)
      Ja czapek nie znosze, ale przeprosilam sie z kapturem, bo u nas snieg stopnial, ale za to mamy mroz. :)

      Usuń
  15. Bardzo rezolutne są Wasze dzieciaki!
    Rozmówki rządzą!
    Ps. A śnieg chętnie przygarnę na Boże Narodzenie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie! Ja tez mowilam, ze snieg sypnal w listopadzie, to na Boze Narodzenie jak zwykle bedzie deszcz! :D

      Usuń