Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

piątek, 19 października 2018

O tym co moze sie czaic w lazience ;)

Remont trwa nadal...

Wiekszosc zeszlego tygodnia lazienka stala pomalowana na czerwono i nic sie w niej nie dzialo. Szlag mnie trafia pomalu, bo przez to, ze czesciowo korzystamy z lazienki dzieci, a czesciowo z wlasnej, chodze ciagle miedzy jedna a druga. Tu myje zeby, tam biore prysznic, tu mam krem do twarzy, tam zostawie recznik. Ciagle chodze w te i nazad i czegos szukam. Rano, kiedy spiesze sie zeby odstawic dzieci do autobusu na czas, jest to szczegolnie upierdliwe.
Moglabym oczywiscie przeniesc sie calkowicie do lazienki Potworkow, ale sie nie przenosze, bo... w sumie nie wiem. Chyba dla zasady. ;) Jeszcze sie dobrze nie nacieszylam wlasna lazienka. Mialam ja przez 3 miesiace, po czym oddalam tesciom razem z sypialnia. Ledwie tescie wyjechali, popsul sie prysznic. Jakies fatum, czy co? ;)

Tak naprawde ten zeszlotygodniowy przestoj czesciowo byl celowy. Prysznic byl gotowy na wylozenie kafelkami, ale M. nie chcial robic tego wieczorami. Jest to bowiem akurat ta czesc roboty, ktora mozna przerwac tylko we w miare rozsadnym punkcie, inaczej wszystko moglo sie zaczac obsuwac i wykrzywiac. A ze wieczorem ma tylko pare godzin, nie chcial tego rozbabrac i potem mordowac sie do polnocy.
Tak sie rowniez zlozylo, ze w tym tygodniu w naszym miasteczku jest specjalna zbiorka smieci o duzych gabarytach. Pomyslelismy wiec, ze to idealny czas, zeby wywalic stara szafke z lazienki. Pokazywalam ja chyba kiedys. Na zdjeciach nie prezentuje sie zle.

 Zegnaj paskudna szefeczko! ;)

Ot biala szafa pod zlew. Tak naprawde jednak wyglada ona na mebel, ktory byl wstawiony jako oryginalne umeblowanie domu, a ten ma prawie 40 lat. :O Strasznie jest brzydka i obdrapana, a zlew i blat sa tak porysowane i odbarwione, ze wolaja po prostu o pomste do nieba. ;)

Plan na weekend byl wiec taki, zeby pojechac po nowa szafe, zlew oraz baterie i zeby M. zaczal klasc kafelki w kabinie prysznicowej. Poniewaz w sobote Potworki wracaja do domu z polskiej szkoly dopiero okolo 13, a M. i tak idzie rano do pracy, padlo na to, ze tego dnia pojedziemy po szafe, a w niedziele przyjdzie pora na kladzenie kafli.
Z satysfakcja oglaszam, ze plan zrealizowalismy w pelni. :) Najpierw byla polska szkola dla jednych, praca dla drugich, a zakupy, sprzatanie oraz pranie dla trzecich (to ja! :D), potem zas lazenie po sklepie. Poniewaz pojechalismy do starej, niezawodnej Ikei, spedzilismy tam cale popoludnie (nie pomoglo, ze to jakies 40 minut drogi od nas) i wrocilismy z calym nareczem niekoniecznie niezbednych pierdolek. I szafa oczywiscie tez. ;)

W niedziele po kosciele M. zabral sie za kafle. I jak to z ta nieszczesna lazienka bywa, pojawil sie kolejny problem. M. mial reczny przyrzad do ciecia, ale okazalo sie, ze wybralam sobie takie kafliska, ze byl za maly! Poniewaz w Hameryce wszedzie jest daleko, pojechanie po cos zdolnego przyciac nasze wielgachne kafle, spowodowalo 2-godzinna obsuwe... :/ Trudno, bywa i tak... Najwazniejsze jednak, ze kabina prysznicowa nabiera w koncu wlasciwego wygladu. ;)

Stan z niedzieli

I z poniedzialku

Jak Wam sie podoba? ;)

Przed M. kolejne wyzwanie, bo na trzeciej scianie bedzie musial wyciac dziury: dwie male, okragle i jedna duza. Gdzies w miedzyczasie bedzie musial tez wyrwac i wywalic stara szafke (zbiorka smieci jest w piatek). Szczerze, to boimy sie, co pod nia (i za nia) znajdziemy. Ze slady myszy, to jestem przygotowana. Obawiamy sie za to, ze kiedy poprzedni wlasciciele kladli kafle na podlodze oraz scianach, nie bawili sie w wyciaganie szafy lecz polozyli je naokolo niej. Nasza szafka ma byc ponad podloga, wiec bedzie widac, jesli okaze sie, ze pod nia jest np. linoleum. :/ W garazu stoja dwa pudla z dodatkowymi kaflami, mamy wiec nadzieje, ze w razie czego sie je dosztukuje. Niestety oznacza to oczywiscie wiecej roboty dla M., a dla mnie kolejne dni czekania na lazienke. ;)

Kiedy w niedziele M. walczyl z kefelkami, ja mialam za zadanie zajac jakos Potworki. Pogoda byla niezla, slonce, okolo 16 stopni. A ze poprzeni dzien spedzili w polowie w polskiej szkole a w polowie w sklepie, chcialam koniecznie zabrac ich gdzies na swieze powietrze. Potworniccy nie sa wybredni, wystarczylby im plac zabaw, ale jesien to pora, kiedy w Hameryce odbywa sie mnostwo festynow i innych imprez. W niedziele w naszym miasteczku odbywala sie imrezka dla milosnikow psow. Byla parada psiakow, byly pokazy psow policyjnych (podobno, bo sie nie zalapalismy), bylo mini szkolenie z tresury. Mozna tez bylo zamowic profesjonalna sesje zdjeciowa dla swego pupila. No i oczywiscie mozliwe bylo kupno niezliczonej ilosc pierdol, od smyczy, po specjalistyczna karme. ;)
Pojechalam tam z dzieciakami, ale bez Mai, bo nasz pies na widok innych czworonogow oraz ludzi dostaje po prostu kociokwiku. ;) Nie mialam ochoty byc ciagnieta na wszystkie strony, wiec siersciuch zostal w domu. Zwabil mnie opis na stronie wydarzenia, mowiacy o zajeciach dla dzieci, ktory niestety okazal sie mocno na wyrost. Wlasciwie nawet dla wlascicieli psow nie byla to jakas niesamowita impreza. Organizatorom chodzilo raczej bardziej o reklame swoich produktow. ;) Dla dzieci bylo jedno stoisko, przy ktorym mogly pomalowac farba "kindness rocks" oraz zrobic zakladki do ksiazek z filcu przyklejonego do patyczkow od lodow. Zupelnie nie warte $15 wstepu (dobrze, ze od auta, a nie osoby ;P). Potworki jednak nie narzekaly, a skoro oni byli zadowoleni, to ja tez. ;) Pomalowali swoje kamienie, zrobili zakladki...


...wyglaskali niezliczona ilosc psiakow, a na koniec urzadzilismy sobie przechadzke wsrod pol, impreza odbywala sie bowiem na dawnej posiadlosci z farma.


Obecnie z "farmy" pozostalo tylko stadko owiec, ale dla moich dzieci nawet ono bylo atrakcja. ;) Podjelam tez probe zrobienia jakiegos ladnego, jesiennego zdjecia.


Niestety, u nas nadal wiekszosc drzew jest zielona. Na tamtym ogromnym terenie znalazlam tylko to jedno kolorowe drzewo. Potworki jednak nie wspolpracowaly, staneli jakos sztywno i nienaturalnie, poza tym zeby objac drzewko musialam odsunac sie na dosc duza odleglosc i fota wyszla taka sobie... :/

W zeszlym tygodniu przyszly tez szkolne zdjecia i nieskromnie napisze, ze wyszly slicznie! ;)


Szkoda tylko, ze tamtego ranka Bi byla bez humoru i uparla sie, zeby uczesac ja w zwyklego kucyka. Nie dala sobie ani rozpuscic wlosow, ani stworzyc jakiejs bardziej "twarzowej" fryzury...

Nowym doswiadczeniem byl dla mnie Dzien Nauczyciela. Szczerze, to nie pamietam z moich wlasnych szkolnych lat, zeby byl on obchodzony. Nie przypominam sobie, zebym z jakiejkolwiek okazji innej niz koniec roku niosla do szkoly kwiatka. Moja mama jest emerytowana nauczycielka, ale rowniez nie pamietam czy kiedys dostawala upominki na Dzien Nauczyciela. Ale coz, czasy sie zmieniaja... W Hameryce tez istnieje cos takiego jak Teacher Appreciation Day (tyle, ze w maju), ale pomimo, ze moje starsze dziecko spedza juz 3 rok w szkolnych murach, dzien ten gdzies tylko miga w mojej pamieci. Upominkiem dla nauczycieli co roku zajmuja sie "room parents", czyli odpowiednicy naszej trojki klasowej. Ja wysylam pieniazka na zbiorke, oni zajmuja sie reszta i informuja pozostalych co kupili. I bardzo mi taki uklad odpowiada. ;)
W polskiej szkole, w klasach ktore znaja sie dluzej i maja prezniej dzialajace trojki klasowe, one rowniez zajmuja sie zbiorka pieniedzy oraz zakupem upominkow dla pan (wiem od mojej kolezanki). Klasy Potworkow sa niestety nowe. U Kokusia, wiadomo - zerowka, ale klasa Bi rowniez zlozona jest z dzieci, ktore sa pierwszy rok w polskiej szkole. Trojka klasowa u Bi istnieje, ale jakos ciezko im sie zorganizowac, szczegolnie, ze rok szkolny zaczal sie w polowie wrzesnia i dzieci tak naprawde mialy dopiero 4 zajecia. Kupilam wiec Potworkom po bukiecie kwiatkow dla pan i poinstruowalam, ze maja wyrecytowac "wszystkiego najlepszego z okazji dnia nauczyciela". Okazalo sie to jednak przerosnac ich mozliwosci. Oboje staneli przed nauczycielkami niczym male slupy soli i tyle. Ani mru mru. ;) Matka musiala zlozyc zyczenia za nich. Dobrze, ze chociaz kwiatki grzecznie wreczyli. :D

W poniedzialek rano Bi wstala jak zwykle jeszcze przed moim budzikiem, ale zamiast jak zwykle szalec na dole z Maya, polozyla sie na kanapie i... zasnela.  Troche mnie to zaalarmowalo, a kiedy w dodatku Bi po przebudzeniu zaczela narzekac na bol brzucha i glowy oraz praktycznie nie tknela sniadania, stwierdzilam, ze na bank cos ja bierze. Zmierzylam temperature - normalna. Dopytywalam gdzie boli ja ten brzuch, a gdzie glowa i czy moze jest jej niedobrze? Kiedy jednak zaobserwowalam, ze ma energie smiac sie do brata i zaczepiac Maye, uznalam ze cokolwiek jej dolega, nie jest az tak straszne. Wyslalam ja wiec do szkoly i caly dzien telefon mialam praktycznie przyklejony do reki, na wypadek gdyby zadzwonili, ze jednak jest chora. Nic takiego sie jednak nie zdarzylo, a po poludniu Bi byla juz zupelnie soba. Na dzien dzisiejszy poniedzialkowy ranek zwalam wiec na karb nerwow...

Lazienkowych historii ciag dalszy.
We wtorek M. odkryl, ze klej do kafli, ktorego dzien wczesniej sporo mu zostalo, mimo ze zakryty folia i zalany woda zeby zapobiec stezeniu... zasechl na kamien. ;) Niestety przy okazji zajal jedyne wiadro, ktore M. kupil specjalnie na okazje kladzenia kafli w lazience. W perspektywie mial jazde do sklepu po nowe, co w praktyce oznaczaloby, ze nic tego dnia juz by nie zrobil. Tak jak pisalam wczesniej, w Hameryce nie istnieje cos takiego jak "szybkie podskoczenie do sklepu". Nie ma nawet osiedlowych warzywniakow. Kazde zakupy to wyprawa, musza wiec byc skrupulatnie zaplanowane. Na szczescie malzonek zlokalizowal jakis stary kubelek w szopce. ;)
A nie pisalam, ze nad tym remontem ciazy jakies fatum? ;)

Co jeszcze... W piatek w szkole Potworkow ma sie odbyc tzw. Boo Bash. To dla nich nowosc, bowiem w starej szkole go nie organizowano. Ta impreza to jak polaczenie Halloween z festynem jesiennym. Dzieci moga sie przebrac, beda rozdawane cukierki, ale oprocz tego mozna bedzie sie przejechac wozem z sianem, pomalowac buzke oraz zagrzac doopke przy wielkim ognisku. ;) Cukierki kazda klasa ma rozdawac z czyjegos samochodu, ktory ma rowniez byc udekorowany tematycznie. Klasa Nika bedzie miala auto w stylu dyspensera do gum - kulek, a Bi - piratow. Oczywiscie cale przedsiewziecie wymaga sporo uwagi i energii, wiec wychowawczyni pomagaja osoby z trojki klasowej (chociaz u Potworkow to raczej "jedynka" klasowa :D), a rodzice poproszeni byli o pomoc w zgromadzeniu potrzebnych materialow. I tu oczywiscie musiala nastapic lekka irytacja. "Room parent" z klasy Kokusia przyslala maila z prosba o zbiorke akcesoriow w piatek. Nie ma sprawy, akurat w sobote jechalam na zakupy, wiec moglam zakupic jakies potrzebne rzeczy. Mama z klasy Bi za to, wyslala maila w niedziele wieczorem! Impreza za 5 dni, wiec troche pozno sie zebrala... Nie mowiac juz o tym, ze akcesoria miala dosc... nietypowe... Bo kto ma w domu dwie czaszki, albo duzy szkielet?! Dobra, moze niektorzy maja podobne rzeczy w dekoracjach na Halloween, ale akurat nikt z klasy nie zglosil posiadania takich "cudownosci". ;)
Nie chcialo mi sie jak cholera, ale trudno, zgrzytajac zebami  pojechalam w poniedzialek po pracy ponownie do sklepu... Nie musialam oczywiscie tego robic. Pomoc czy podarowanie materialow jest kwestia dobrowolna, ale rozumiem, ze sama nauczycielka z jednym rodzicem tego nie ogarna, nie mowiac juz ze musialyby wydac fortune. Nie bardzo mam czas i energie udzielac sie solidnie w zyciu szkoly, kiedy wiec mam okazje, staram sie chociaz wspomoc finansowo lub "akcesorycznie". ;)
Przy okazji, w czesci sklepu wydzielonej na dekoracje oraz cukierki na Halloween, dojrzalam wlasnie szkielety. Nawet przelecialo mi przez glowe, ze moglabym kupic, ale kiedy zobaczylam, ze takie paskudztwo kosztuje $45, szybko zrezygnowalam. Niech pozycza z gabinetu biologii. ;)

Nawiasem mowiac, skoro mowimy o zawiadamianiu rodzicow nieco wczesniej, kiedy potrzebne jest cos do szkoly, wychowawczyni Kokusia ma chyba problem z planowaniem. W zeszlym tygodniu mieli w klasie konstruowac budynki i sprawdzac jakie materialy sa wodoodporne (fotki zapozyczone ze strony szkoly :D).

Mlodzi inzynierowie w akcji ;)

Fajny eksperyment dla pierwszakow, ale... Pani poprosila o przyslanie materialow dzien wczesniej! I tym razem to nie Kokus zawalil, ona faktycznie prosila, zeby je przyniesc kolejnego dnia... Prosila o rolki po papierze, kartony, slomki, brystol, itp. Gdyby napisala tydzien wczesniej, pozbieralalbym puste pudelka po przesylkach i rolki po recznikach papierowych oraz srajtasmie. Przy 4 osobach sporo sie tego zbiera. ;) A tak... Pechowo akurat wszystkie niepotrzebne kartony wywalone, a brystolu na codzien nie posiadam. ;) Jakims trafem akurat mialam jedna pusta rolke odlozona do recyklingu, dorzucilam garsc slomek i tyle. Nic innego pod reka nie mialam...

Dzieciaki sprawdzaja czy konstrukcja jest wodoodporna :D

Wracajac do glownego watku. Potworki oczywiscie o niczym innym nie mowia tylko o piatkowej imprezie w szkole. Dzien normalnie bylby idealny, tylko, ze u nas normalnie nie moze byc, bo w piatki zawsze odrabiamy lekcje do polskiej szkoly. ;) Postawilam Potworkom ultimatum, ze musimy kazdego dnia po trochu odrabiac lekcje z polskiego, inaczej imprezy nie bedzie. I oni naprawde grzecznie je robia, ale stwierdzam, ze nauczycielka Bi grubo przesadza. Starsza ma na kazdy tydzien zadane conajmniej dwie strony cwiczen do wypelnienia, a oprocz tego dokonczenie zadan nieskonczonych w klasie. Dodatkowo nauczyc sie czytac, a jesli tego malo, to jeszcze ucza sie przeciez wierszykow i piosenek na pasowanie! Wychodzi tego naprawde duzo! W zeszly piatek Bi siedziala nad lekcjami do polskiej szkoly prawie godzine! W ktoryms momencie zaczela plakac, ze juz nie chce i wcale jej sie nie dziwie. Zadania z amerykanskiej szkoly zajmuja jej okolo 10 minut, a tu pisze i piiiiiisze (bo poki co lekcje to cwiczenie polskiej pisowni), a potem jeszcze razem cwiczymy czytanie...

No i tak to leci... Moja chrzesniaczka w srode skonczyla 9 lat. To juz 9 lat temu, po smsie otrzymanym z rana, ze siostra jest w szpitalu, przesiedzialam caly dzien z komorka w reku i czekalam na wiesci... Wydaje sie jak wczoraj, a tu juz prawie dekada... Tymczasem ta mala, pogodna klucha wyrosla na swietna panne, uprawiajaca judo i jezdzaca konno...

Piekna klacz, prawda? <3 Niestety, siostra jest wielka przeciwniczka zdjec dzieci w sieci (nawet Fejsa nie ma!), wiec nie moge pokazac Wam buzki N., ale kon sie moze nie pogniewa ;)

Potworki zaliczyly ostatnie zajecia z plywania w tej sesji...

 Nik skacze do wody

Od poniedziaku Bi czeka druzyna plywacka... Jesli bedzie w miare zdrowa, bo niestety zaczela smarkac...  A jak na zlosc, czekaja nas dwie imprezy na swiezym powietrzu: jedna dzis w szkole, a druga to przyjecie urodzinowe kolezanki Bi w niedziele. Dzisiaj wieczorem ma byc jakies 12 stopni, wiec da sie wytrzymac. Ale w niedziele slupek rteci ma sie podniesc tylko do 8 stopni! A impreza jest na polu mini golfa! Oby mi sie dziecko nie doprawilo... :/


Przy moim tempie pisania (4 dni!), zanim skonczylam posta, M. zdazyl wywalic szafke z naszej lazienki. A wiec chcac czy nie, jednak znow musialam przeniesc sie do dzieci. A niech to... ;)
Pod szafka odkrylismy dosc "ciekawe" znalezisko. Mimo, ze mebel nie wygladala na ruszanego od budowy domu, w ktoryms momencie musial byc jednak albo wymieniany, albo przestawiany... Poprzedni wlasciciele jej nie ruszali, to pewne, bo tak jak myslelismy, nowe kafle zostaly polozone naokolo niej. Za to pod nia jest warstwa malutkich kafelkow, ktore modne byly zapewne w latach 80-tych oraz cos, co wzielismy za kupe szmat. Juz to wydawalo sie dziwne (cos takiego pod szafa, ktora jest przytwierdzona do podlogi, wiec nie bedzie sie pod nia sprzatac?), po dokladniejszych ogledzinach, "szmaty" okazaly sie jednak przykurzonymi i pozolklymi MESKIMI GACIAMI!!! M. poprzekladal je kombinerkami (bo rekoma sie brzydzil :D) i na szczescie wygladaja na nowe, nie uzywane. No ale kto do cholery zostawia pod szafka kupe kalesonow i wazniejsze: PO CO??? Bo zdecydowanie wydaje sie, ze polozone zostaly celowo... :D

Te tajemnice dom zachowa jednak raczej dla siebie... ;)

30 komentarzy:

  1. Witam, ja pamiętam ze za moich czasów Dzień Nauczyciela był obchodzony bardzo hucznie, kwiaty i prezenty dla nauczycieli a lekcje odrabialam czasami całe popołudnie, tyle zadawali. ...w angielskich szkołach , do których chodziły moje dzieci prawie nic nie zadawali do domu i przeżyłam szok....pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z lekcjami to tez pamietam, ze siedzialam nad nimi wiekszosc popoludnia. Ale tego Dnia Nauczyciela to kompletnie...

      Usuń
  2. Fajnie się zapowiada Wasza łazienka! Akurat o niej mówiłam mężowi :D pamiętam ze w podstawówce całe popołudnia spędzałam na odrabianiu lekcji. I teraz to się nie zmieniło, tzn mój bratanek teraz w 3kl też ma full nauki 😑 to tutaj chyba nigdy się nie zmieni. My jutro do Ikei po kilka dupereli 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom, do Ikei nie da sie pojechac po jedna rzecz! :D

      Tutejsza polska szkola wiernie wiec odwzorowuje te z Kraju, bo odrobienie do niej lekcji zajmuje minimum 1.5 godziny! ;)

      Usuń
  3. Już jestem ciekawa jak będzie wyglądało po remoncie:)
    W angielskiej szkole też mało zadają;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz po prostu chce zeby bylo PO remoncie. Nie wazne jak bedzie wygladac. ;)

      Usuń
  4. Mnie remont łazienki (i pokoju) czeka za rok... Już oglądam najnowsze trendy i... zaczyna mnie boleć głowa :P
    Zdjęcia Bi i Kokusia idealne <3 przesłodkie :D I gratuluję takiej fajnej chrześnicy :) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie, robota to jedno, ale projekt to tez duza odpowiedzialnosc. W koncu tego nie robi sie raz na miesiac, tylko potem te pomieszczenie musi posluzyc minimum kilka lat. U nas M. wykonuje robote, ale caly "design" zrzucil na mnie, wiec obgryzam paznokcie i denerwuje sie jak to wyjdzie. ;)

      Usuń
  5. Ja mam jak Twoja siostra nie mam konta na fb i nie pokazuje twarzy syna w necie ;)
    Z tą łazienką to macie niezłe przygody ;) Podziwiam M. że wszystko robi sam i mu się chce ;)

    Pogoda u nas podobna, dziś też u nas 13st.

    A Dzień Nauczyciela zawsze chyba byl obchodzony hucznie- apel,kwiatki, jakieś imprezki dla grona pedagogicznego po pracy.. ;) Jak ja chodziłam do szkoły to tak było i jest nadal. Pamiętam, że jak byłam w liceum co roku nasi nauczyciele jechali na cały weekend nad morze z tej okazji i tam imprezowali ;)
    A my w tym roku zrobiliśmy tak jak piszesz- zbiórka kasy od całej klasy na kwiaty i coś słodkiego. Mamy ustaloną składkę na fundusz klasowy i z niego będą kupowane kwiaty dla pani z różnych okazji,prezenty świąteczne dla naszych dzieci na Gwiazdkę i Wielkanoc i jakies drobne upominki dla Dziadków na Dzień Babci i dziadka ;) I pewnie coś jeszcze po drodze wyjdzie.. Nasza 3 RR kupuje te rzeczy czy kwiaty i reszta rodziców nie musi się tym przejmować :)

    Moja chrzesniaczka też w tym roku skończyła 9lat (w kwietniu) i też jestem w szoku kiedy to zleciało??

    Z Ikeą mam tak samo jedziemy po kilka rzeczy, a wychodzimy z całym pełnym koszem! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, prawda?! Nic nie poradze, ze uwielbiam ten sklep! ;)
      Widze, ze wiekszosc komentujacych pamieta huczny Dzien Nauczyciela. Albo wiec mam fatalna pamiec, albo moje szkoly (lub klasy) byly zupelnie niezorganizowane. ;)

      Powiem Ci, ze ja tez podziwiam M., ze mu sie chce. Sama juz dawno zadzwonilabym po fachowcow. ;)

      Usuń
  6. Goście mniej powaliły 😁 Co do dnia nauczyciela to u nas był obchodzony dość hucznie, apel, czasami dzień wolny a czasem nauczyciele oddawali katedrę uczniom.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha niezłe zakończenie posta :D Sama jestem ciekawa co jeszcze skrywa Wasz dom, ale nie wiem czy coś może przebić gacie :D
    Uśmiechnęłam się, kiedy przeczytałam o kociokwiku Mai na widok innych psów... Mamy dokładnie to samo i aż wstyd wyjść z psem na spacer :P Ostatnio postanowiliśmy wybrać się całą czwórkę na pierwszy, wspólny, rodzinny spacer do parku obok domu. Skończyło się na tym, że ja samotnie pchałam wózek, a Teo przez godzinę chował się za drzewami czy krzakami po moich okrzykach: 'Uwaga, pies na lewo/prawo/na wprost'. :D Nasza Nala jest identyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz sie boje co znajdziemy pod szafka w lazience dzieci... ;)
      Maya niestety uwielbia inne psy i ludzi tez, a przy tym nie potrafi zupelnie opanowac impulsu. Na spacerze szarpie i ciagnie na wszystkie strony. Nie wyobrazam sobie pojsc z nia w miejsce, gdzie bylaby otoczona innymi psami. Ciezko ja opanowac nawet kiedy z daleka widac, ze z naprzeciw nadchodzi jakies psisko. A przy tym jest masywna i silna i tylko M. jest w stanie skutecznie osadzic ja w miejscu. ;)

      Usuń
  8. Gacie wygrały 😂😂😂 w dzien nauczyciela zazwyczaj bylo wolne albo akademia - jakies pasowania na ucznia itp, teraz w sumie podobnie. Z kwiatami bywa roznie ale nawet pracujac tylkow prywatnych szkolach zazwyczaj wracalam do domu z paroma 😉

    Ty w Ikei, Anula w Ikei a ja pol roku nie bylam no narobilycie mi ochoty na pokulanie sie w tym przybytku mniej i bardziej potrzebnych rzeczy hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikea to najbardziej zdradziecki sklep! Chodzi czlowiek i co chwila wpada mu do glowy, ze "O, jakie to fajne!", "To mi sie naprawde przyda!", "Ale swietny gadget!". I po chwili ma pelen koszyk, a przyjechal po jedna polke. :D

      A ja z dnia nauczyciela nie pamietam NIC!:O

      Usuń
  9. Zalatana wpadam z buziakiami :-*

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Rzadza, rzadza, chociaz dawno juz nie mialam takiego momentu "WTF". :D

      Usuń
  11. Fiu fiu... Szafka pelna skarbow ��
    Faktycznie organizacja w szkołach trochę kuleje, ale mam nadzieję, że z czasem i rodzice, i nauczycielki się wyrobia.
    Junior wczoraj stwierdził że bardzo lubi Ikeę, bo jest taka przytilna, ale najbardziej przytulna jest jednak castorama. Ehhh... Faceci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Castorama?! No widac, ze to chlop pelna geba! :D
      Polska szkola troche sie ogarnela, to teraz klub plywacki mnie irytuje. Nie ma, ze wszedzie bedzie wszystko jasne i czytelne... ;)
      Szafka pelna gaci. Zaproponowalam M., ze moge je wyprac i mu zostawic, ale jakos nie chcial. :D

      Usuń
  12. Dzieje się u Was widzę, co chwilę coś. A te festyny nagromadzone jesienią to przypadek czy z czymś powiązane?

    Ja z mojego dzieciństwa pamiętam Dzień Nauczyciela. Na początku kupowali rodzice i my roznosiliśmy, później już sami się składaliśmy na kwiaty i dawaliśmy, a w liceum to już zazwyczaj kwiaty były dla pozostałych nauczycieli, a dla wychowawcy coś bardziej pod niego z jajem, bo to był taki rozrywkowy facet. Teraz też kupowali rodzice z trójki klasowej a rozdawały dzieciaki.

    Oliwia też sporo przynosi lekcji. Zazwyczaj 2 strony literek do napisania co drugi dzień, a w weekendy robimy jakieś prace plastyczne, które co prawda dla chętnych są - no ale jak, Oliwka nie zrobi :D

    Łazienka mi się bardzo podoba i nie mogę się doczekać efektu końcowego. A gacie myślę, że zostawione dla jaj, właśnie na zasadzie - jak ktoś kiedyś to zauważy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te festyny to jakas tutejsza tradycja. Amerykanom zawsze jest za goraco i swietuja coroczne ochlodzenie. ;)
      A ja z dnia nauczyciela nic nie pamietam, czarna dziura normalnie! :O
      Bi biedna, bo wychowawczyni z amerykanskiej szkoly zadaje tyle co nic, a tu przy polskim trzeba posiedziec. Ale widze, ze juz sie ogarnia i coraz wiecej konczy juz na lekcjach.
      Oliwka to jak Nik. Dla niego tez nie ma, ze dla chetnych, nie ma ze nie trzeba. Kartke przyniosl, to zrobi i koniec. ;)
      Ja tez juz nie moge sie doczekac efektu koncowego w lazience, chociaz zaczyna mi juz byc wsio ryba jak to bedzie wygladac, byle juz bylo. :D

      Usuń
  13. haha mocny tytuł :)

    Złośliwość rzeczy martwych powiadasz :) Oj tak, czasami mam wrażenie, że ona istnieje naprawdę.
    O matko, 40 lat! do muzeum trzeba było oddać :)

    Ty też widze wracasz z Ikei z całym naręczem niekoniecznie potrzepnych dupereli :)

    Fajna impreza plenerowa, wygłaskanie masy psów super sprawa. U nas też jesienne drzewa jeszcze zielone, choć liście zaczęły już opadać powoli.

    Zdjęcia szkolne urocze.

    Naprawde nie obchodziłiście nigdy dnia nauczyciela? Ja pamiętam, że zawsze łaziliśmy tego dnia z kwiatkami do szkoły i mieliśmy sporo luzu w szkole.
    Obecnie działa to podobnie jak u was, wysyłamy pieniążki, trójka klasowa ogarnia temat i jest bardzo ok.

    hehe, nie masz w domu dwóch czaszek, albo szkieletu ;) :))

    Ach te lekcje, tak to prawda, nauka języka polskiego jest trudna i te same łzy wylewa nad nim nasz Tymon, biedni.

    Domowa tajemnica mnie powaliła hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ikea to najgorszy wrog portfela! Gdzie sie czlowiek nie obroci, tam znajdzie cos fajnego! ;)
      U nas w koncu wszystko zloto - rude, a jeszcze w sobote zerwala sie wichura i lisci na drzewach zostalo tyle, co kotek naplakal. :)
      Wiesz co, tyle osob pisze o tym dniu nauczyciela, ze stwierdzam, ze i my MUSIELISMY go jakos obchodzic, ale za cholere nie pamietam...
      Polska jezyk, trudna jezyk. A jeszcze jak sie ma umysl scisly, jak Tymus i Bi, to jest niewesolo. Bi ma miec w sobote pierwsze dyktando. Az sie boje. :D

      Usuń
  14. Ja bym znaleziska nie bagatelizowala. Te gacie mogl zostawic jakis uwieziony w Waszym domu ksiaze. Moze teraz Was tam bedzie straszyl bez-gaciowy duch? Zdjecia szkolne dzieci prze-cu-dow-ne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matulu! Nie dosc, ze duch, to jeszcze bez gaci?! Strach sie bac!!! :D

      Usuń
  15. W mojej podstawówce (25 lat temu😱) w dzień nauczyciela nauczyciele mieli wolne tzn byli w szkole ale siedzieli w pokoju nauczycielskim popijali kawkę i jedli poczęstunek przygotowany przez uczniów a lekcje odbywały się tyle że nauczycieli zastępowali uczniowie z starszych klas-taka zaniana roli na ten dzień. Wspiminam to bardzo miło:) a najlepiej jak już sama byłam w starszej klasie i mogłam odegrać rolę nauczyciela;)

    OdpowiedzUsuń