Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 11 września 2018

Chcesz rozmieszyc Pana Boga, powiedz mu o swoich planach

Kolejny 11 wrzesnia. Moj kolejny, prywatny dzien zaloby. Kto nie ma ochoty na smety, niech nie czyta...

To juz okolo 3 lata odkad stwierdzilismy z M., ze chcielibysmy dodac do naszej czworki kolejnego czlonka rodziny...
Poniewaz mamy nasze dwa Potworki, stwierdzilismy, ze nie bedziemy sie spinac, tylko odstawimy zabezpieczenia i zobaczymy jak szybko "zaskoczy".

Tak wtedy myslalam: nie "czy", tylko "kiedy"! Skoro mamy dwoje dzieci, a z Nikiem zaszlam w ciaze jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki, bylam przekonana, ze luuuuzik, raz-dwa i bedzie trzecie. Wbrew naszym poczatkowym zalozeniom, zaczelam planowac, ze wlasciwie to fajnie byloby zajsc w tym miesiacu, zeby male urodzilo sie latem. Zamarzylo mi sie letnie dzieciatko, bo sama zawsze ubolewalam, ze moje urodziny przypadaja w listopadzie - takim ponurym, zimnym miesiacu.

Wydawalo sie, ze los sie do mnie usmiechnal. Na poczatku listopada zobaczylam na tescie dwie kreski. Idealnie! I niczym wymarzony prezent urodzinowy!
Jesli pamietacie, szczescie trwalo kilka dni. Ciaza biochemiczna...

Cos sie jednak zadzialo, wiec nie tracilam nadziei, ze to juz jakas reakcja. Tyle naczytalam sie o przypadkach, kiedy dziewczyny po ciazy biochemicznej zaraz zachodzily w "normalna" ciaze... Poza tym, stwierdzilam, ze jednak praktyczniej byloby urodzic w srodku roku szkolnego. W koncu tyle jest tutaj przypadkowych swiat i dni wolnych od szkoly, a siedzac na macierzynskim, nie musialabym martwic sie o opieke nad Potworkami.
Tak wtedy myslalam! Probowalam wyliczyc kiedy najlepiej zajsc, zeby urodzic w zaplanowanym miesiacu!
Zapomnialam tylko o tytulowym porzekadle... :(

Wydawalo sie, ze moja teoria dziala. Na poczatku stycznia okres znow mi sie spoznil. Tym razem odczekalam dobry tydzien, zeby upewnic sie, ze to nie znow biochemiczna. Po tym czasie umowilam sie do lekarza.
Poniewaz w Stanach pierwsza wizyta odbywa sie dopiero okolo 8 tygodnia, czekalam na nia ponad miesiac. I tu cios, rozpacz. Zarodek jest, akcji serca brak. Tabletki, wywolane poronienie, placz i bol.

To byl luty 2016.

Teraz dobiega juz konca 2018. Moje trzecie dziecko konczyloby wlasnie dwa latka...
Od tamtego czasu nie dzieje sie nic. Nie stosujemy zabezpieczen, wspolzyjemy regularnie. I cisza. Zero reakcji, nawet ciazy biochemicznej brak. Wyglada to tak, jakby po tamtym poronieniu moj organizm utracil zdolnosc zachodzenia w ciaze.
Rozmawialam o tym oczywiscie z moim ginem. Pocieszyl mnie, ze poki mam regularne miesiaczki, jest nadzieja. Jednak on nie specjalizuje sie w problemach z plodnoscia (choc cos zapewne o tym wie bo sam ma dwoje dzieci z in-vitro), wiec zaproponowal, ze moge udac sie na konsultacje do specjalistycznej kliniki.
Wiecie co? Nie chce mi sie. Czuje sie stara, zmeczona i zrezygnowana. Nie chce mi sie jezdzic na wizyty, nie chce w nieskonczonosc rozkladac nog przed lekarzami, zyc nadzieja. Nie chce wpadac w obsesje, odkrywac, ze moja jedyna pasja, jedynym marzeniem jest splodzenie kolejnego potomka... Zyc w zawieszeniu, niczego nie planowac, bo moze w tym miesiacu... Moze za miesiac... Moze za pol roku...
Mam prawie 40 lat i chce po prostu byc, szczegolnie dla Potworkow. Pogodzona ze soba i swiatem, szczesliwa. Zaakceptowac, ze to co mam (a mam naprawde duzo!) musi mi wystarczyc.
Tylko jak to zrobic? Jak zmusic serce do zamkniecia rozdzialu pt. "Trzecie"?

"Zycie w ciaglym poczuciu braku moze spowodowac, ze przestaniesz zauwazac to, co masz" (znalecione w sieci)

Przymuszam sie do mysli, ze zostaniemy "tylko" z Potworkami. Rozum podpowiada, ze to duzo. Wiele kobiet walczy o chociaz tyle. Racjonalizuje, ze roznica wieku miedzy Bi i Nikiem a potencjalnym trzecim robi sie tak duza, ze to bez sensu, ze to trzecie bedzie jak jedynak, ze to dziecko dla mnie, a nie rodzenstwo dla starszej dwojki...

Tak podpowiada rozum. Ale serce nadal nie moze sie z tym pogodzic...

Ostatnio u fryzjera spotkala mnie przykra sytuacja. Wiadomo, salon, grupa kobitek czekajacych az farba wgryzie sie we wlos, wiec nieuchronnie nawiazala sie konwersacja. I jakos zeszla na dzieci. Prym wiodla stara baba, na oko pod 70tke, taka z tych co to o wszystkim wiedza najlepiej. I ten babiszon zaczal po kolei jezdzic po kazdej z rozmowczyn, z ktorych jedna przyznala, ze ma dwoje dzieci, inna ze tylko jedno. Baba walnela przemowe, ze dzieci to najwiekszy skarb, ze im wiecej tym lepiej, ze najpiekniejszy obrazek to duza rodzina zasiadajaca do stolu, itd. Co ciekawe, sama ma tylko dwoje ("Moj pierwszy syn skonczyl medycyne, moj drugi syn ukonczyl Harvard/ Yale!"). Gadala i gadala, a w koncu nie wytrzymalam i wtracilam, ze "Wie pani, nie zawsze tak latwo jest zajsc w ciaze i ja utrzymac". Nie wiem co mnie podkusilo, bo babsztyl huknal:
"Latwo, wszystko jest latwo! Trudno jest sie tylko zdecydowac!"

Pomyslalam, ze taaa... ty glupi babsztylu, co ty tam wiesz. I choc juz otwieralam usta, zeby cos odparowac, to w koncu nie powiedzialam nic...

39 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie babsztyl... Nic nie wie... Byłam świadkiem, gdy dwie moje siostry walczyły o ciąże. Ile łez, wyrzeczeń, ile strachu całej rodziny...
    Przytulam Agatko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety duzo takich babsztyli krazy... Dziekuje Noelko! :*

      Usuń
  3. Pieprzeniem tej baby w ogóle bym się nie przejęła. I powiem Ci, że właśnie dlatego nie lubię chodzić do fryzjera... Bo tam zawsze trafi się ktoś, kto mnie wkurwia. Nawet nie wkurza, czy irytuje ale zwyczajnie wkurwia.

    Nie wiem kompletnie co Ci napisać, bo z której strony by nie patrzeć- masz rację i ciężko się nie zgodzić. Masz rację, że masz dużo- dwoje zdrowych, fajnych dzieci. Powinnaś być dla Nich- szczęśliwa, radosna i na Nich się skoncentrować. Nie wiem, czy to reguła ale ja już wiem po naszym przykładzie, że niestety duża różnica wieku to duże kłopoty... Doświadczam tego na co dzień.
    Ale kiedy zaczniemy rozmawiać o rozdziale "serce", to... mięknę :(
    Pamiętasz, że też wspominałam Ci o trzecim? U Was ta decyzja zapadła i dupa ze względów "technicznych". U nas nie zapadła. Niby jeszcze nie mówimy "nie", choć rozum tylko tak krzyczy. I wiem, że Marcin oficjalnie i stanowczo nie mówi "nie" tylko ze względu na mnie... Racjonalnie patrząc- dużo o ile nie wszystko jest na "nie". Ale poza rozumem czasem do głosu dochodzi serce... Kiedy bratowa była w ciąży robiłam sporo żeby nie rozbudzić w sobie tych wszystkich instynktów. Nawet jak zobaczyłam Małego pierwszy raz, to nie zwariowałam z miejsca... Jednak z każdym spotkaniem, patrząc jak się zmienia, jak śpi, je, chwyta nas za palce... kłuje mnie ta myśl, że jeszcze raz chciałabym to wszystko przeżyć. Tylko jak to zrobić, kiedy wszystko rozchodzi się o kwestię "zjeść ciastko i mieć ciastko"? W końcu trochę odetchnęliśmy finansowo, zaczęliśmy więcej podróżować- a to kocham najbardziej... Gdzie w tym maluszek, a potem dziecko... I o ile podróżować z maluchem można, bo ludzie to robią (no ja jestem miksem matki wygodnej z matką obsraną i wielkich podróży z bobasem chyba bym nie uskuteczniła...), to te finanse. Nie przeskoczę tego. I paradoksalnie- wczoraj dostałam umowę na czas nieokreślony... Pierwszy raz w życiu :D przy żadnej z ciąż tego nie miałam. Teraz mam, a o decyzję trudno.
    Nie wspomnę już o tym, że praca w przedszkolu z dziećmi z orzeczeniem też wpływa na postrzeganie różnych kwestii i powoduje wielki lęk o zdrowie dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się rozpisałam...
      Agatko, trzymam kciuki. Niech będzie co ma być, ale niech będzie to lepsze BYĆ!

      Usuń
    2. Dziekuje Ci Martus za ten komentarz. Jak zawsze madry i sklaniajacy do przemyslen...

      Ja tez bardzo sie boje potencjalnych chorob... I jak bardzo pragne trzeciego malucha, tak powtarzam sobie, ze jesli mialoby byc chore, to lepiej zeby go nie bylo w ogole...
      Was tez doskonale rozumiem, bo w koncu dopiero co wrocilas do pracy po bardzo dlugiej przerwie, rzeczywicie w koncu odetchneliscie finansowo... Rozumiem argumenty ludzi, ze pieniadze to nie wszystko, ale one jednak wiele w zyciu ulatwiaja...

      I tez, nie wyobrazam sobie podrozowania z niemowlakiem. Nawet z roczniakiem... Mysle, ze pojawienie sie kolejnego dziecka to bylaby znow rewolucja (a to Ameryke odkrylam!), musielibysmy na jakis czas zmienic styl zycia calej rodziny i nie wiem czy Potworki tak latwo by sie przystosowaly. Masz racje, duza roznica wieku niesie za soba wiele niedogodnosci. Ale co zrobic skoro serce sie wyrywa i krzyczy, ze to niewazne... :(

      Usuń
  4. Co za baba!
    Ech, ja Cię kochanie rozumiem. U nas jest trochę inaczej, na innych zasadach, ale podobne marzenie. Jest tylko Milcia,latka mijają,a ja się miotam.Dużo wątpliwości,jeszcze więcej obaw, ale czasem po prostu budzę się w nocy i coś mnie ściska od środka, i myślę, już nie będzie, nie zdążę, nie uda się :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, doskonale rozumiem Twoje watpliwosci. Wiadomo, ze Mila ma wiecej potrzeb niz przecietne dziecko, a tu trzeba by jeszcze do tego dolozyc potrzeby niemowlecia...

      Znam tez doskonale to uczucie paniki, ze juz nie zdaze, ze jestem juz za stara, ze to koniec tego marzenia... :(

      Usuń
  5. Mogę się tylko podpisać i przytulić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Głupia baba, stara a głupia. .. przytulam Cie mocno!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja uwielbiam takie gadanie, ogólnie mam alergię na wszechwiedzących. Myślę, że mniej więcej wiem co czujesz, moja droga do drugiego syna też nie była łatwa - my sobie dopomoglismy testami owulacynymi (najtańszymi z Amazon). Nie ukrywam, iz ciężko mi się pogodzić ze trzeciego potomka nie będzie - choć nie wiem czy bym się zdecydowała gdybym mogla. Trzymam kciuki za was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie testy owulacyjne nie dzialaly. Probowalam w staraniach o Bi i te kreski zawsze wygladaly tak samo. ;)

      Ja tez "uwielbiam" takie osoby...

      Usuń
  8. Ja mam taką życiową dewizę, że staram się żyć, żeby niczego nie żałować. Ale żałuję. Żałuję, że Tygrys nie ma rodzeństwa, a my drugiej pociechy. Nie bardzo mam wpływ na tą sytuację, ale czasem bardzo mi z tego powodu smutno. A takich bab (w różnym wieku) niestety nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was jest troche inna sytuacja, wiec moze nie wszystko jeszcze stracone? :*

      Usuń
  9. Co za baba, łatwo to gadać takie dyrdymały.
    Ja się "wyleczyłam" z marzenia o kolejnym dziecku kiedy leżałam z Młodszą na oddziale a na sali obok leżała koleżanka ze szkoły średniej ze swoim bardzo niepełnosprawnym synem. Skończyłam 35 lat, za duże ryzyko, dobrze, ale doskonale rozumiem Twoje marzenie.
    Może czasem wystarczy odblokować jakaś zapadkę w głowie, tylko jak to zrobić. Moja siostra po dziesięciu latach starań odpuścili i postanowili że skoro nie jest im pisane dziecko, to chociaż zwiedzą świat, bo na co niby mają odkładać i wiele nie zobaczyli, bo na pierwszym urlopie okazało się, że jednak dziecko im pisane, wtedy kiedy mała przyszła na świat mieli być z Meksyku. Bez in vitro, bez lekarzy i tabletek- choć wcześniej szukali przyczyny.
    Masz dwoje cudownych dzieciaczków, ciesz się nimi. Z marzenia nie rezygnuj, ale może choć na jakiś czas skoncentruj się na czymś zupełnie innym. Trzymam kciuki i wierzę, że z czasem będzie tak jak chcesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio spotkałam położną, która przyjmowała na świat moją córkę, zawsze gorąco namawiała nas na kolejne dziecko, twierdząc, że takie super dziewczyny nam "wychodzą" i oczywiście temat trzeciego dziecka powrócił. Opowiedziałam Jej, że pracuję w przedszkolu integracyjnym, że to co zobaczyłam przez rok dało mi bardzo do myślenia, a Ona powiedziała coś, co w zasadzie i mnie uspokoiło i dało do myślenia, mianowicie, że z każdą kolejną ciążą ryzyko maleje. W sensie- jeśli mamy dwoje zdrowych dzieci, to nie powinniśmy się (szczególnie) obawiać. I wiecie co? Poza jednym chłopcem (na 11orzeczeń) to wszystkie dzieci u nas w przedszkolu, to są dzieci młodych mam (20+), pierwsze ciąże...

      Usuń
    2. Kochane. W Irlandii srednia wieku kobiety majacej pierwszego potomka to 33 lata. Norma jest,ze ja z reguly jestem najmlodsza!a wiekszosc kobiet to grubo po 40-stce. I zadna z nich chorob genetycznych sie nie leka (moze inna mentalnosc). Gdyby utrzymanie dzieci nie bylo by takie drogie to ja skusilabym sie na przyjaciela dla Fisia zeby mu smutno nie bylo,ze sam,a chlopcy tak daleko...

      Usuń
    3. Martus, mi cos podobnego powiedzial kiedys ginekolog. Ze statystycznie wiecej kobiet po 40-stce rodzi chore dzieci, poniewaz (nadal, choc bedzie sie to zmieniac) tych rodzacych po 40-stce jest niewiele, wiec statystyka sie "wykrzywia". Ale i tak sie boje... ;)

      Miniu, to prawda. W ciazy z Bi, a mialam wowczas 31 lat, zapisalam sie do szkoly rodzenia. Przed pierwszymi zajeciami obawialam sie, ze bede najstarsza w grupie. Tymczasem bylam jedna z najmlodszych! :D

      Gimi, pewnie masz racje z ta "zapadka" w glowie... Ja tak zaszlam w ciaze z Bi. Po 3 latach nieudanych staran polecielismy na dwa tygodnie do Polski i bum! ;) Najgorzej, ze takiej "zapadki" nie da sie wylaczyc na zawolanie. ;) No i nie zawsze ona dziala. Obawiam sie, ze w moim przypadku, robi juz swoje wiek. Niestety, ale daleko mi do hozej 20-latki, nawet do 30-latki juz mi daleko... :(

      Usuń
  10. Glupia baba olac ją. W tej kwestii moim zdaniem nic na siłę się nie zdziała. Będzie co ma być nic nie poradzisz. Ja z trzeciego wyleczylam się w ciąży z Lusia. Za dużo komplikacji było i wiek robi swoje. Teraz 33,zanim byśmy się zdecydowali byłoby 35,a to już jednak ryzyko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, Ty nadal mlodka jestes! Ja juz prawie 40 mam na karku! Urodzilam Nika majac 33 lata i przez jakis czas w ogole o trzecim myslec nie chcialam. A kiedy pomyslalam, okazalo sie, ze jestem juz za stara... :/

      Usuń
  11. Czasem nie warto się mic odzywać, bo każdy mądry z daleka.
    Przeżyłaś stratę, ja też. Również serce mojego maluszka nie biło i musiałam mieć przeprowadzony zabieg. Długo cierpiałam po stracie. A to, co napisałaś .. że zwyczajnie nie masz już sił na rozkładanie nóg przed kolejnymi lekarzami, opowiadanie wszystkiego ponownie.. miałam tak samo, może nie każdy to zrozumie.. ale po wizytach u lekarzy bez skutku po stracie.. zdecydowaliśmy się na adopcję. ja wcześniej nie miałam dzieci.. ponownie nie udało się zajść w ciążę aż do dziś .
    Ale mam wspaniałą wyjątkową córkę i czekam na syna.
    A może do Was przyleci bocian, kiedy nie bedziecie się zupełnie spodziewać :) ?
    Ściskam mocno i pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze, kto wie? Chociaz staram sie w ogole nie robic sobie nadziei, bo wtedy rozczarowanie jest jeszcze bardziej gorzkie... :(

      Nie wiem kiedy pogodze sie z tamta strata... To juz ponad 2 lata, a ja nadal pamietam i boli tak samo...

      Usuń
  12. Tak mi przykro Agatko.. Ale wierzę, że jeszcze dis uda i będzie 3 dzieciątko skoro tak bardzo tego pragniecie :) Trzymam kciuki i powodzenia zycze!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem Inesko... Nie chce rozbudzac w sobie zadnej nadziei, bo juz jednak 40stka nadchodzi i szanse drastycznie maleja...

      Usuń
  13. Wierze,ze jednak sie uda. Tym kobietom ktore zachodza w ciaze szybko trudno jest zrozumiec,ze dla co niektorych to droga przez meki zanim zobacza dwie kreski. Trzymam za was kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem Miniu. Ja po prostu jesli chodzi o wiek rozrodczy, jestem stara...

      Usuń
  14. Co mogę powiedzieć... Ktoś kto sam przez to nie przeszedł, na pewno nie jest w stanie do końca Cię zrozumieć. To prawda, masz dużo, masz dwoje zdrowych, ślicznych dzieci, ale to nie znaczy, że nie możesz pragnąć kolejnego maleństwa. To nie znaczy, że nie masz prawa chcieć więcej. Nie trać nadziei, w większości przypadków to na co czekamy, przychodzi do nas w najmniej oczekiwanymm momencie. Naprawdę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz racje, tylko to nie zawsze sie sprawdza... W tym przypadku robi juz swoje wiek, a nawet 10 lat mlodsza nie zachodzilam latwo w ciaze... :(

      Usuń
  15. Tak naprawdę nie wiem co powiedzieć. Masz dwoje wspaniałych dzieci, ale jestem w stanie zrozumieć Twoją tęsknotę za trzecim. I życzę Wam z całego serca, żeby jednak się udało :*

    A tą głupią babą się nie przejmuj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze sie uda, moze nie... Niestety, tutaj nic ode mnie nie zalezy... :( Ale dziekuje za cieple zyczenia! :*

      Usuń
  16. Sama nie wiem co Ci napisać... Po prostu przytulam...

    OdpowiedzUsuń
  17. Trudny temat, rowniez dla mnie. Nie bardzo umiem, a moze wrecz nie bardzo chce o tym myslec. Stracilam 2 ciaze, obie juz dosc pozne. Do dzisiaj lapie sie na zastanawianiu: Jaki bylby dzis Filip? A co powiedzialby na to Frank? Obliczam, ze teraz byliby w takim wieku, ze mogliby robic to czy owo... I tak sobie zyje w myslach z tymi moimi synami, ktorym nigdy nie bylo dane zyc.
    Co do tej starej baby - daruj sobie rozwazania, co idiotka miala, chciala, mogla miec na mysli. Na pewno nic madrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro Tarheel... Strata poznej ciazy to jeszcze gorsze przezycie... Ja tak naprawde jeszcze dobrze nie przywyklam do mysli o ciazy, a juz jej nie bylo... Kiedy brzuch rosnie, kiedy zna sie plec, to musi byc straszne...
      Ja nie wiem czemu wbilam sobie do glowy, ze to byla dzieczynka. I widze teraz taka dwuletnia blondyneczke z kokardka we wlosach, biegajaca po domu i powtarzajaca pierwsze slowa i zdania... :(

      Usuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń