Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

wtorek, 5 grudnia 2017

Witam w grudniu

Oficjalnie zaczal sie najbardziej zwariowany miesiac w roku. ;) Zamiast sie uspokajac i wyciszac adwentowo, jak zwykle mam wrazenie, ze przez kazdy grudzien pedze niczym na kolejce gorskiej i w Swieta wpadam z wywieszonym do ziemi jezorem oraz zawrotami glowy. ;)

O czym musze pamietac w grudniu?

6 - Mikolajki! Chociaz to w sumie radocha tylko dla dzieci... ;)
8 - pajama dzien  polaczony z akcja charytatywna w szkole Potworkow. Jak na zlosc dopadlo mnie zacmienie umyslu i ich "swiateczne" pizamki dalam im do spania. Czyli musze pamietac, zeby najpozniej w czwartek wyprac je i wysuszyc. ;)

12 - Bi do dentysty. Mam cicha nadzieje, ze dentystka "pomoze" nieco Bibusiowej prawej gornej jedynce, ktora wisi juz niemal w poprzek, ale uparcie sie trzyma. :D
15 - winter crafts with parents w klasie Kokusia. Musze sie urwac wczesniej z pracy.
18 - bilans 5-latka z Nikiem. Normalnie wyslalabym go z M., ale kilka miesiecy temu dostalam list, ze nasza pediatra odchodzi na emeryture pod koniec roku. Chce osobiscie podziekowac jej za te 6.5 roku. Byla lekarzem moich dzieci od ich narodzin, przez lata nauczylam sie jej ufac i przyznaje, ze jej diagnozy (choc czasem mialam watpliwosci) nigdy mnie nie zawiodly. A teraz czeka nas wybor nowego pediatry i ciezko bedzie kogosc nowego obdarzyc takim kredytem zaufania. ;)
Poza tym, tak po ludzku przywiazuje sie do ludzi i smutno mi sie zegnac. Nawet jesli jest to lekarz, ktorego widywalam tylko kilka razy do roku podczas wizyt lekarskich dzieci...


Nastepny weekend bedzie szalony. W sobote rano gimnastyka Bi, a potem jedziemy na przyjecie urodzinowe jej kolezanki z klasy. Przeszlo mi przez glowe, zeby odpuscic sobie te impreze, ale ze dziewczynka jest jedna z ulubionych kolezanek Bi jeszcze od zerowki, a w zeszlym roku jakos tak sie zlozylo, ze nie moglismy byc na jej przyjeciu, stwierdzilam, ze w tym roku wypada sie zrehabilitowac. Tym bardziej, ze z jej mama czesto gadalam po odbiorze dzieciakow ze szkoly, a jej 3-letni braciszek uwielbia Kokusia i na placu zabaw chodzil za nim krok w krok. :) No i jako jedni z zaledwie 6 dzieci z klasy Bi, byli na jej urodzinach w maju.

Zastanawia mnie, ze ludziom chce sie w ogole organizowac przyjecia o takiej szalonej porze roku. Ja o Kokusiowych pomysle gdzies w styczniu. Teraz nie mam do tego glowy. :) Tymczasem, wczoraj otrzymalam smsa z zaproszeniem na kolejne, tego samego dnia! :O Nasi sasiedzi (z ktorymi, wraz z nadejsciem zimniejszej pory roku, na szczescie stosunki znacznie sie ochlodzily ;P) obudzili sie i zaprosili Potworki na urodziny corki (ma je tego samego dnia, co Nik! :D). Niestety, sorry Batory, ale tydzien wczesniej to zdecydowanie za pozno. Przyjecie praktycznie o tej samej porze, co kolezanki z klasy Bi, wiec zmuszona bylam odmowic. I w sumie odetchnelam z ulga. ;)

Na niedziele zas, zapisalam Potworki na doroczne "Christmas Party" dla dzieci, organizowane przez nasz kosciol i dopiero podczas Thanksgiving, kiedy zapraszalam dziadka oraz ciotke M. na urodziny Kokusia, dotarlo do mnie, ze to TEN SAM dzien! :O Na szczescie przyjecie jest wczesnym popoludniem, a na urodziny i tak nie planowalam nikogo zapraszac na obiad, tylko na tort i kawe, ale mimo wszystko, bedzie to dzien w biegu, zdecydowanie... ;)

 A pomiedzy tymi wiekszymi i mniejszymi wydarzeniami, oczywiscie praca do 15 oraz normalne, domowo - szkolne obowiazki.

Pozniej zas, zostanie nam ostatni "wolniejszy" (mam nadzieje) weekend przed Swietami, ktory i tak pewnie spedze w kolejkach w polskich sklepach. Taki urok naszej polskiej Wigilii, ze skladnikow na tradycyjna wieczerze, raczej nie dostanie sie w hamerykanckim supermarkecie. ;)

Poza tym, M. wymyslil sobie, zeby pojechac na prawdziwa "farme" z choinkami i uciac wybrane przez Potworki drzewko! Tylko prychnelam na te propozycje... Kiedys juz tak pojechalismy. Chyba bylam wtedy w ciazy z Bi i pamietam tylko, ze bylam zmarznieta i zla jak osa, a drzewko wcale nie prezentowalo sie lepiej niz te z przydroznych "straganow". ;) M. jednak podpuszcza, ze ach, taka mila bylaby tradycja, a przy okazji spacer na swiezym powietrzu, Potworki bylyby zachwycone, itd. Tiaaa... Jakos moja wizja odbiega troche od tego idealu... Widze dzieciaki ganiajace jak wsciekle pomiedzy choinkami, mnie biegajaca za nimi nawolujac i stresujac sie, ze ktores sie zgubi (te farmy choinkowe sa ogromne!), a potem Potwory klocace sie o to, ktora choinka bedzie najlepsza! :D



Gdzies w to szalenstwo, przydaloby sie jeszcze wcisnac wieszanie swiatelek przed domem, pieczenie piernikow oraz robienie ozdob z dziecmi. Tylko kiedy? ;)

*

Poza tym, kilka ostatnich zdarzen, jeszcze z koncowki listopada oraz zaraz pierwszego dnia grudnia:

Dostalismy list ze szpitala, zaadresowany tajemniczo do... Nika. Poniewaz moj syn jest mocno maloletni i z reguly nie otrzymuje korespondencji, spowodowalo to lekka konsternacje. A jeszcze wieksza po otwarciu listu, ktory okazal sie czekiem. Do czeku dolaczony byl krotki liscik, ze skasowali nas za cos, co powinnno pokryc ubezpieczenie, przepraszaja i oddaja dlug lacznie z odsetkami. I tyle. Ani szczegolow, za co zaplacilismy, ani kiedy to bylo.
Poniewaz, kiedy ktos wrecza mi kase "za darmo" robie sie podejrzliwa, zadzwonilam. Chcialam sie upewnic, ze to nie jakies oszustwo. Albo pomylka. Nie bylabym zbyt szczesliwa, gdyby za kilka lat okazalo sie, ze jednak musze im te kase oddac. Plus odsetki rzecz jasna. Poza tym, ostatni raz bylam w tym szpitalu z Nikiem, kiedy wylal na siebie goraca herbate, 4 lata temu! :)

Zadzwonilam do szpitala, a tam niespodzianka. Czek jak najbardziej prawdziwy. Dodatkowo, okazalo sie, ze nadplata, za ktora oddaja pieniadze, byla jeszcze za POROD Kokusia! :O
Nie dowiedzialam sie w koncu tylko, dlaczego czek zostal wystawiony na Nika, skoro ubezpieczenie bylo na mnie i wszystkie oplaty za szpital przychodzily zawsze na moje imie...

*

W zeszlym tygodniu, Bi zostawila w szkolnym autobusie plecak. Jak mozna zapomniec calego plecaka? Nie wiem... Wiem za to, ze zauwazylam co sie stalo, kiedy Bi wyleciala z autobusu, przytulilam ja na powitanie i przy okazji pomacalam jej plecy, ktore okazaly sie... puste. W panice podnioslam glowe i ruszylam w strone autobusu... ktory wlasnie odjezdzal spod naszego domu... ;) Co teraz? Bi schowala sie do szafy, mowiac, ze na pewno jestem na nia zla, mimo, ze nie mialam na to nawet czasu, bo mozg przestawil mi sie na tryb: odzyskac plecak!
Wiecie, plecak jak plecak, niczego cennego w nim nie bylo, poza zadana praca domowa. ;) Chodzilo bardziej o zawracanie glowy z kupnem nowego, gdyby ten autentycznie zaginal. ;)
Punkt pierwszy, telefon do szkoly. Coz, oni pomoc nie moga, autobusy po rozwiezieniu ucznow, juz do szkoly nie wracaja. Telefon do firmy autobusowej. "Ach, nie ma sprawy, corka sobie plecak wezmie z autobusu rano..." No tak, tylko, ze rano Bi autobusem nie jezdzi. "Aaaa, no to rzeczywiscie problem..." :D
Na szczescie pani okazala sie pomocna i zobowiazala przekazac kierowcy, zeby rano zaniosl plecak do sekretariatu. Wykonalam wiec jeszcze jeden telefonik do rzeczonego sekretariatu, ze z rana dostana rozowy plecak, ktory jest podpisany, owszem, ale w srodku. ;) Rano M. pomaszerowal do w/w biura razem z Bi (bo sama sie wstydzila) i rzeczywiscie, zguba juz tam na nia czekala. :)
Ufff...

*

To ze zapomnialam sobie spakowac do pracy lyzeczki do jogurtu, to w sumie pikus, za to smieszny. :) Przez 11 lat w starej firmie przywyklam, ze podstawy, w stylu papierowe kubki, telerzyki, czy plastikowe sztucce, zapewnia szefostwo. Obecna praca nie zapewnia nic i nawet po pol roku, czasem o tym zapominam. Kiedy przyszedl wiec czas na drugie sniadanie w formie jogurtu, a w sniadaniowce nie znalazlam lyzeczki, ruszylam na poszukiwania. W naszym biurze nie ma oczywiscie nic, co przypominaloby sztucce (dobra, sa paleczki jednego z Chinczykow, ale umowmy sie, paleczkami jogurtu sie nie zje :D). Poszlam wiec do kacika w korytarzu, w ktorym znajduje sie wspolna lodowka, mikrofala oraz zaparzacz do kawy na kapsulki. Oraz kilka szafek. Przeszukalam wszystkie szuflady i znalazlam... same widelce! Normalnie kilka tuzinow widelcow i ani jednej, cholernej lyzeczki!!! :D Na szczescie jogurt mialam grecki, gesty i widelec dal rade. :)
Oczywiscie pracuje 5 minut od domu i moglam podjechac po te lyzeczke, albo, jeszcze lepiej, napisac do M., zeby mi ja przywiozl. Ale szczerze, mialam lenia, a malzonka nie chcialam fatygowac, z racji, ze nadal walczy z lazienka. ;)

*

Teraz widze sens wysylania listow do Mikolaja juz w listopadzie... :/
Bi od kilku juz miesiecy gadala o kemperze dla Barbie. Najpierw strwierdzilam, ze tyle kasy za kawal (ogromny!) plastiku, ktory predzej czy pozniej wyladuje w kacie, to stanowczo za duzo. Kiedy jednak Bi konsekwentnie sie o niego dopraszala, zmieklam. Stwierdzilam, ze kurcze, TERAZ jest ten czas na spelnianie marzen prezentowych. TERAZ, poki jeszcze wierza w Mikolaja! Za kilka lat powiem im prosto z mostu, ze za drogo, czy bez sensu. Ale poki co, oni naprawde wierza, ze staruszek w czerwonym kubraku przynosi te prezenty! Jak wytlumaczylabym im, ze dostali cos zupelnie innego???
Kiedy wiec z okazji Czarnego Piatku cena kempera nagle spadla o $15 dolcow, stwierdzilam, ze dobra, skoro az tak o niego prosi, to biore! Zamowilam wiec kemper, zamowilam tez Kokusiowi wyproszona smieciarke "zjadajaca" klocki (chociaz podejrzewam, ze przestanie otwierac "paszcze" po kilku dniach Nikowego uzytkowania).
A w zeszly piatek, kiedy przewrocilismy kalendarz na grudzien i Bi zaczela dopytywac kiedy sa te Swieta, rozmowa jakos zeszla na prezenty. I co??? I jajco, chcialoby sie rzec! :/ Bo Bi oswiadczyla, ze ona marzy o interaktywnym kotku, a Nik chce dostac... najzwyklejszy znikopis! Sama nie wiedzialam czy smiac sie, czy plakac...
Trudno, nic juz nie odsylam ani nie wymieniam... Kokusiowi dokupie ten znikopis, a dla Bi szukam tanszej alternatywy, bo akurat ten, konkretny koteczek kosztuje $50 i po kemperze, nie mam ochoty wydawac tyle kasy na zabawke, ktora pare razy miauknie i pokreci glowa, a cene ma zupelnie nieadekwatna do funkcji... :/

*

A jesli juz o prezentach mowa, to wiecie, co dostaja niegrzeczne, hamerykanckie dzieci??? Ja dowiedzialam sie tego dopiero teraz, po 14 latach na Obczyznie! !
Nie, nie dostaja rozgi, choc jak dla mnie to znacznie praktyczniejsze. Nie dosc, ze delikwent nie dostanie prezentu, to jeszcze moze dostac ta rozga po doopie! :D
Ale nie, hamerykanckie lobuzy dostaja... brylke wegla! I w sumie, troche nudna ta "kara"... Bo co zrobic z takim weglem? Dodam, ze tutaj nie opala sie nim domow. A moze wlasnie o to chodzilo, o cos zupelnie bezuzytecznego? ;)

*

No i (chyba) najwazniejsze, 1 grudnia mielismy z M. 10 Rocznice Slubu (cywilnego)! Dekada razem! Czasem nie do wiary, ze spedzilam z M. ponad 1/4 dotychczasowego zycia, a czasem zastanawiam sie, kiedy to zlecialo... Wydaje sie, jakby to wczoraj byl ten sloneczny, ale mrozny dzien, a my zdenerwowani, ale szczesliwi. :)
Rocznica 10 nazywana jest cynowa, albo aluminiowa. Phi... Myslalam, ze na taka ladna, okragla rocznice, przysluguje juz jakis szlachetny kamyk. A tu zimny metal... ;)

Obchodow zadnych oczywiscie nie bylo. Co do tych ostatnich, M. mial ochote tylko na "jedno", z racji, ze przez godziny pracy widujemy sie tylko w weekendy. Nawet zaproponowalam, ze moge poczekac na niego do polnocy, w koncu Rocznica zobowiazuje. W koncu jednak odpisal, ze zostaje po godzinach, co nie ukrywam, bylo mi na reke, bo najczesciej juz o 10:30 padam na nos.
Taaak, zdecydowanie stare z nas malzenstwo... :D

Zeby nie bylo, piatkowy "post" odbilismy sobie w sobotni wieczor. ;) Niestety, cala sobote czulam, ze jakby bralo mnie przeziebienie. W niedziele bylam juz pewna. W poniedzialek, rozkladac zaczelo M. Zamiast wiec roztaczac aure malzenskiej milosci, rozsiewamy po malzensku wirusy. :D

*

I tu Was, moi Drodzy, zostawiam. Podejrzewam, ze na kolejny tydzien. Ostatnio na wieksza czestotliwosc postow, nie starcza mi czasu... ;)

22 komentarze:

  1. O tak jutro Mikolajki. Junior też pisał list do Mikołaja w listopadzie �� wymarzył sobie wielką betoniarke. Kolejny wielki grat do kolekcji, ale tak jak mówisz - kiedy, jak nie teraz. Dostane też wiadomość video od Mikołaja z www.listymikolaja.pl super sprawa. Rok temu Junior był zachwycony więc niech na i w tym roku. Zerknij w wolnej chwili otworkom pewnie się spodoba. Pod choinkę za to dostanie jakieś gry, choć też marzy o tej samej smieciarce co Kokus, żeby pomagała mu sprzątać ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, z balaganem, ktory generuja Potworki, zadna smieciara sie nie upora! ;)

      Wlasnie tak mysle, ze za kilka lat juz beda mieli zyczenia z ktorymi mozna bedzie ponegocjowac. A poki co, oni naprawde wierza, ze to Mikolaj przynosi prezenty i wez nie kup tego, o czym marza! ;)

      Usuń
  2. Slaskie niegrzeczne dzieci tez dostaja wegiel. Zupelnie tak samo jak amerykanskie:)
    Pzdr.
    AgulaW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak?! Nie mialam pojecia! Myslalam, ze w calej Polsce pokutuje rozga! :D

      Usuń
  3. Włoskie niegrzeczne dzieci dostają węgiel (6stycznia), ale taki podrabiany, bo w postaci kawałków lukrecji.
    Co do pediatry rozumiem Twój ból, nasza niespodziewanie odeszła na emeryturę z końcem lipca i normalnie dramat. Nie dość, że ta nowa jest sporo dalej to nie mogę się do niej przekonać, ciągle ją porównuję do starej.
    Kupując prezent dla syna też zawsze mamy obawę, że mu się nagle odwidzi - ciągle bombardowany jest reklamami w TV i codziennie słyszę co to by nie chciał. Tłumaczę jednak, że list został już wysłany i nawet Mikołaj odpisał, więc raczej nie ma co liczyć na tor wyścigowy z Cars za 90euro (swoją drogą poszaleli).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ze ceny niektorych zabawek zwalaja z nog! :D

      Wlasnie dlatego stwierdzilam, ze za rok niech Potworki pisza list do Mikolaja w listopadzie i bede miala dobry argument, zeby nie zmieniali zyczen co 3 dni! :)

      O, to we Wloszech tez "wegiel"! Swoja droga ciekawe sa takie tradycje z calego swiata! :)

      Usuń
  4. Ja się też wkopałam z tymi prezentami, Nikos nic nie chciał to mu wzięłam grę gdzie strzela się do duchów, a on na dniach zakochał się w bajce strażak sam a to cholerstwo 280 zł. Miałam kupić ale teraz szans na to brak 😭

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Bi z tym plecaczkiem . Najwazniejsze, ze sie znalazl I super,ze dostalas dodatkowe pieniazki ( zawsze sie przydadza).
    Ja dzisiaj juz zakonczylam prezenty na Gwiazdke, a jutro w bucikach chlopcy znajda male slodkosci :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie, najwazniejsze, ze sie znalazl. Reakcja Bi bardzo mnie zaskoczyla, bo nawet nie mialam czasu sie na nia zezloscic. ;)

      Usuń
  6. Szalony grudzień - jak ja Cię rozumiem!!! Kiermasz świąteczny, kartki dla całej klasy (razy dwa oczywiście), dwa świąteczne przedstawienia, Christmas jumper day, przynieść zabawki do loterii fantowej, przynieść podane produkty do Bank Food dla bezdomnych itd. itp.

    A ze zmianą opcji prezentów, to mogłaś przeczytać i u mnie:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje dziewczyny tak szybko zmieniają zdanie, że zawsze cieszy je wysztko co dostaną :) A że ja prezenty kupiłam już w listopadzie to trudno. Ale wiem że co roku tak jest, najpierw chcą to potem tamto potem jeszcze coś innego, a koniec konców otwierając prezent krzyczą "Marzyłam o tym!!" więc luzik :) Ja własnie szykuję się żeby wysłać kartki świąteczne i prezent dla córki koleżanki, która dość daleko mieszka, mam nadzieję, że dojdzie na czas :)
    Co do Waszego świętwania, to powiem cI że ja ostatnio mam mega ochotę, ale jakoś tak niezawsze udaje się czasowo ogranąc- wczoraj dzieciaki poszły spać wcześnie (bardzo wcześnie) więc można było co nieco nadrobić ;) :D
    Ależ szalony grudzień u Was! U mnie tylko trzeba było pamiętać o karmie dla psów i kotów, o grach lub puzzlach na świetlicę szkolną i pewnie niedługo wypadną jakieś Jasełka, ale I klasy nie biorą udziału więc na przedstawienie pojadę tylko do przedszkola.
    Gratuluję i kolejnych lat razem!! Ja mialam ślub konkordatowy, więc oba razem i możemy mieć tylko jedną rocznicę :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mamy rocznice dwie, ale M. nie pamieta o zadnej z nich, wiec wiesz... :D
      Z Nikiem, jestem pewna ze tak by wlasnie bylo: cieszylby sie ze wszystkiego. Bi pewnie tez by sie cieszyla, ale znam ja na tyle, ze po chwili pytalaby juz, a gdzie jest to, o co prosila... ;)

      Usuń
  8. U nas zabawki Brudera to szał i hit nad hitami. U starszaka zawsze i wszędzie, ewentualnie Lego haha wiec problemów nie ma. Maleńtas za to już w poniedziałek świętuje roczek, potem Mikołaj boszz..i u niego to problem bo woli zabawki starszego brata niż swoje, a ma tego trochę. U nas raczej zmiena nie ma bo Mimiś od października planuje gada i pokazuje na tablecie co chciałby od świętego Mikołaja dostać. I wie, że nie zawsze wszystko może mu Mikołaj przynieść :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja musialam moim wytlumaczyc, ze Mikolaj musi do wora zmiescic prezenty dla wszystkich dzieci na swiecie, wiec oni tez musza sie troche ograniczyc. Inaczej zazyczyliby sobie pol sklepu z zabawkami. ;)
      Malentas na szczescie jest w takim wieku, ze wszystko go ucieszy. ;)

      Usuń
  9. Bryła węgla, hahahaha padłam :D
    Moja siostrzenica zażyczyła sobie w tym roku rózgę, aby naparzać nią wszystkich wokół... także kto wie, czy ten wegiel nie byłby lepszy ;)
    Ojoj, ja bym nie chciała, aby nasza pediatra teraz odeszła na emeryturę...rozumiem Cię

    Dobre z tym ubezpieczeniem i czekiem za poród. Ty się namordowałaś, Nik kasę zgarnał ;)

    Plecak powiadasz został w autobusie :D nasz ostatnio w bagażniku Zuzi... czyli jak widzisz, można zostawić ;)

    Jogurt jedzony pałeczkami - no chciałabym to zobaczyć :)

    Uśmiałam się z tych marzeń prezentowych :) Tak, ale masz rację, to własnie teraz jeszcze jest cudowne, że jest ta wiara w mikołaja i magię prezentów i spełniania marzeń. Boję się chwili, kiedy to już minie .... u nas póki co, twardo trzymają się swych marzeń pod choinką :)

    Wszystkiego naj z okazji rocznicy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie dla dzieci warto podsycac te magie. Jak oni przestana wierzyc w Mikolaja i swiateczne cuda, to nie wiem czy bedzie mi sie nawet chcialo ubrac choinke... ;)
      Z tym czekiem to prawda! :D
      Hehehe, musze przyznac, ze Twoja siostrzenica wybrala sobie prezent, ekhem... praktyczny! :D

      Usuń
  10. Faktycznie gonitwa, ale grudzień chyba zawsze taki jest :-) nawet święta to ciężka praca. Marzę teraz o choćby kilku dniach wolnego, ale zbliżające się święta wcale mnie nie pocieszają, bo wiem, że z nich też wrócimy zmęczeni. Chociaż z pewnością warto się tak poświęcić by zobaczyć zachwyt na twarzy swojego dziecka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie! Ja zawsze dwa dni minimum stoje wsciekla przy garach i sprzatam, ale potem, chociaz padam z nog, Wigilie zawsze mam mila, bo patrze na radosc Potworkow i to, ze mi nogi w doope wlaza nie ma juz takiego znaczenia. ;)

      Usuń
  11. Grudzień chyba dla wszystkich jest taki trudny. U nas zwykle jeszcze dawka stresu w pracy. I zawsze liczę, że od stycznia będzie lepiej, a wiadomo jak jest.
    Naszemu Chłopakowi też co chwilę się zmienia, w zależności od obejrzanej reklamy. Ale twardo stajemy przy tym co było w listach. A i tak będzie więcej nowych zabawek, bo wiadomo... babcia 1, babcia 2, ciocia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tygrysek jeszcze jest na szczescie na tyle maly, ze co by nie dostal bedzie szczesliwy. ;) Problem zaczyna sie ze starszymi dziecmi, ktore maja juz okreslone preferencje i twardo sie przy nich upieraja. ;)

      Usuń