Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

środa, 30 sierpnia 2017

Rozpoczyna sie szkola, nadchodzi jesien...

Po czym poznac, ze idzie jesien? Noce robia sie lodowate, kwitnie hibiskus, zaczyna sie szkola, panstwo L. maja rocznice slubu, a do ich domu wprowadzaja sie hordy pajakow. ;)

Serio! Pajaki laza po scianach, uciekaja nam spod nog, tudziez spod kolder (zdarzylo sie M.), a przy kazdym odkurzaniu, wciagam przynajmniej kilka pajeczyn wraz z "wlascicielami". Rekordem jest kiedy wieczorem pozmywam recznie jakies naczynia, a rano znajduje zaczepione na nich pajecze niteczki. :/
Wychowalam sie na przesadach, ze zabicie pajaka sprowadza deszcz, a pajeczyna w domu przynosi szczescie. W takim razie moj dom powinien tym szczesciem wrecz tryskac, bo ilosc 8-nogich wizytorow, przechodzi najsmielsze wyobrazenia! ;) W kazdym razie, dotychczas pajakom darowalam zycie, staralam sie ignorowac albo wynosic na zewnatrz. W tym roku jednak, dzieciaki mialy kilka razy opuchniecia na ramionach, kostkach, a Kokus (jesli pamietacie) nawet na czole i wszystko wskazuje na to, ze byly to ukaszenia pajakow. Mialoby to sens, bo najwieksza koncentracja tych "biegajacych", bez pajeczyn, zdaje sie byc w pokoju dzieciakow, a ze M. znalazl jednego na przescieradle, szybko spierdzielajacego pod poduszke, mamy dowod, ze wlaza nam do lozek (bleee...) i tam zapewne pokasane zostaly Potworki. Wypowiedzialam wiec wojne, nie biore jencow i wszystko co ma osiem nog, traktuje bezlitosnie kapciem. ;)

Nie moge jednak oprzec sie przeczuciu, ze ta "inwazja" oznacza wszesniejsze nadejscie jesieni. Szczegolnie, ze i inne znaki na niebie i ziemi na to wskazuja... Na przyklad, wspomniany wyzej hibiskus. Odmiana, ktora posiadam, zazwyczaj zaczynala kwitnac pod koniec sierpnia lub na poczatku wrzesnia. W tym roku pierwsze kwiaty pojawily sie juz na poczatku sierpnia. Kiedy je zobaczylam az mnie cos w dolku scisnelo i pomyslalam, ze oho! Bedzie wczesna jesien. Po czym szybko wyrzucilam ta mysl z glowy, bo tfu, tfu, czego jak czego, ale jesieni to nie znosze z pasja! ;)
Poza tym, cykady w tym roku odezwaly sie wyjatkowo pozno i bardzo szybko umilkly. Mamy dopiero koniec sierpnia, a juz ich nie slychac. :( Nie mowiac juz o tym, ze lato zupelnie nagle postanowilo uciec. I tak nie bylo w tym roku zbyt gorace, ale zeby pod koniec sierpnia temperatury w nocy spadaly do 11-12 stopni (z piatku na sobote ma byc 8...)?! Tego jeszcze nie grali... I chociaz jeszcze tydzien temu mielismy niemal 30 stopni, to teraz w dzien temperatura dochodzi ledwie do 22 i prognozy nie zapowiadaja poprawy... :(

Oczywiscie gwaltowny spadek temperatur nie mogl zostac bez efektu w Potworkowie, wiec moi drodzy, mamy pierwsze od kilku miesiecy przeziebienie! :/ Nik zaczal smarczec idealnie na pierwszy dzien szkoly... A zeby bylo "fajniej", nadchodzacy weekend jest u nas dlugi, 3-dniowy i mamy zaplanowany kemping, ktory jednak z powodu niedyspozycji Mlodszego, stoi pod znakiem zapytania. Tym bardziej, ze prognozy zmieniaja sie niczym w kalejdoskopie i trudno przewidziec jaka bedzie pogoda... Kuzwa... :/

No coz... Bedzie co ma byc...

Jak wspomnialam wyzej, w zeszly piatek rocznice mielismy. Slubu koscielnego (to wazne, bo "cywilnie" staz mamy dwa razy taki). Piata - drewniana. Jakos tak malo romantycznie to brzmi i nie dziwota, ze o niej zapomnialam. ;)
Ale i tak bylo mi wstyd. Poraz pierwszy w ciagu naszych 10 lat zwiazku, rocznica zupelnie wyleciala mi z glowy! To znaczy pamietalam o niej az do kilku dni przed. A potem okazalo sie, ze piatek mielismy na wariackich papierach i cos tak "prozaicznego" jak rocznica slubu, ulecialo w niepamiec. Znaczy, wyslalam mezowi sms'a o 23, bo przypomnialam sobie o niej kladac sie spac. :D

Co takiego dzialo sie w zeszly piatek, zapytacie?

Mialam dzien wolny. I postanowilam wykorzystac go na maksa. Tiaaaa... A tak naprawde, to troche przypadkiem wyszlo mi to zabieganie... ;)
Wolne z pracy bralam poniewaz Potworki mialy w szkole spotkania zapoznawcze. A ze ich szkola nie moze nic zrobic logicznie i dogodnie dla rodzicow, to Nik mial je od 9-10:30, a Bi od 13-14. Przeciez zorganizowanie ich jedno po drugim, zeby czlowiek mogl lepiej sobie zorganizowac dzien, uwlaszczaloby godnosci pan sekretarek, ktore zapewne ustalaly grafik... :/
W kazdym razie, te dwie i pol godziny przerwy, postanowilam wykorzystac na zakupy szkolne, ktore nadal lezaly odlogiem. I wszystko byloby cacy, gdyby nie fakt, ze kolega ze starej pracy mial przyjechac po poludniu z synkiem, zeby nasze dzieciaki mogly sie pobawic, a dzien wczesniej dodatkowo obudzili sie panowie od dachu i zadzwonili do malzonka mego, czy oni nie mogliby przypadkiem przyjechac go wymienic nastepnego dnia! I jak normalnie lataloby mi kolo nosa kiedy ten dach wymieniaja, tak akurat ten piatek nie pasowal mi za cholere i myslalam, ze M. udusze, kiedy napisal mi, ze sie zgodzil! :/

Moj piatek wygladal wiec tak, ze na spotkanie Nika szykowalismy sie w niemal calkowitych ciemnosciach, bowiem panowie zaslonili wszystkie okna, zeby ich niechcacy nie stluc. Nastepnie musielismy sie wymykac pod plachtami, przez krzaczory przy samym domu, zeby nic nam nie spadlo na lepetyny, bo panowie akurat zwalali stary dach. Podobnie wygladal powrot. Szybka przekaska dla Potworkow i znow wymykanie sie pod plachta, zeby jechac na zakupy. Kupowanie szkolnej wyprawki to oczywiscie mordega, bo wszystko pomieszane, przebrane, pogniecione i gdzieniegdzie poobrywane. Pracownicy sklepu zostawili sobie chyba sprzatanie na czas, kiedy szkola sie zacznie i wszystkie przybory beda mogly spokojnie wyladowac w magazynie... W dodatku mialam "asyste" jeczacych Potworkow, ktore natychmiast namierzyly kilka "przydasiow" i zaczelo sie: "Kup, kup, kup, kup, kup, kup...". :/ Na liste przyborow nie mam co narzekac, bo nie bylo tego zbyt wiele. Zgrzyt zebow wywolal tylko "solidny, niebieski, plastikowy, dwu-kieszonkowy folder" z  listy Nika. Najwyrazniej plastikowe, niebieskie foldery sa bardzo popularne, bo ich zwyczajnie zabraklo.

(Prawie cala (brak tylko nieszczesnego, niebieskiego foldera) wyprawka dla dwojga dzieci)

Nawiasem mowiac, w drugim sklepie, do ktorego pojechalam w niedziele (na ostatnia chwile, wiem), mieli kupe niebieskich folderow, ale papierowych, a plastikowy dostalam dopiero w trzecim. Co prawda zrobiony byl z dosc gietkiego plastiku i "solidnie" to nie wygladal, ale jest plastikowy? Jest. Jest niebieski? Jest. Ma dwie kieszonki? Ma. No wiec musi wystarczyc. ;)

Ale wracajac do piatku. Wyprawkowe zakupy byly robione na wyscigi, bo po pierwsze musielismy zdazyc na spotkanie zapoznawcze Bi, a po drugie, chcielismy jeszcze przywiezc robotnikom od dachu pizze na lunch. :) Wrocilismy do domu, sama z Potworkami tez chwycilam po kawalku pizzy i popedzilam z nimi znowu do szkoly. Po powrocie chwila oddechu i zaraz wpadl moj stary kolega. ;) To ten kumpel, z ktorym dzielilam kiedys biuro, wiec dzien w dzien buzie nam sie nie zamykaly. Teraz, po 3 miesiacach, nie moglismy sie nagadac! ;) Otrzymalam spora dawke wiesci ze starej pracy (gdzie sprzedaz przesunela sie na pazdziernik/listopad), pogadalismy o wakacjach, dzieciakach (jego synek tez zaczyna zerowke), Potworki z malym T. poszalaly w basenie i poganialy po ogrodzie, a jak w koncu goscie pojechali, to matka padla na kanape i miala ochote po prostu pojsc spac. O godzinie 17. ;)

W tym wszystkim, jestem pod niesamowitym wrazeniem panow od dachu. Pierwszy raz widzialam, zeby ktos uwijal sie w takim tempie! Kiedy wlasciciel firmy powiedzial, ze skoncza w jeden dzien, bylam sceptyczna. No bo jak? Zerwac stary dach, polozyc nowy i posprzatac naokolo, w ciagu jednego dnia??? Coz... Oni to wszystko skonczyli w SZESC godzin! Wiem, ze nasz dom jest niewielki, ma wiec tez maly, prosty dach, ale mimo wszystko... Przyjechalo szesciu chlopa i pracowali w takim tempie, ze smialam sie do M., ze gdyby to na mnie padlo, zeszlabym na zawal w ciagu godziny! ;) Przyjechali o 8 rano, do 13 mielismy juz nowy dach, a oni tylko konczyli sprzatanie. Kolega, ktoremu napisalam przepraszajacego sms'a, ze mam plac budowy kolo domu, po przyjezdzie spytal zdziwiony gdzie ta "budowa"? ;)

A nowy dach? Jest tego samego koloru co stary i gdyby nie to, ze w miejscu pod drzewem nie rosnie na nim mech, nie widzialabym zadnej roznicy. ;)


A jak Potworkowe spotkania zapoznawcze, zapytacie?
A nawet jak nie zapytacie, to i tak napisze, dla siebie na pamiatke. ;)

Dwa lata oraz rok temu, pisalam Wam szczegolowe relacje z pierwszych kilku dni. Mialam na to czas, bo bralam kilka dni wolnego i chyba tez nieco bardziej to rozpoczecie szkoly przezywalam. ;) W koncu dwa lata temu moje pierwsze dziecko zaczynalo przedszkole, a rok temu w ogole byl pierwszy raz, razy dwa. ;)
W tym roku jestem juz starym "wyjadaczem" poczatkow roku i chociaz troche sie obawialam jak Potworki przyjma zmiany (bo nawet Bi trafila przeciez do praktycznie nowej klasy), to przewazala jednak egocentryczna niechec, ze znow zaczyna sie szalenstwo... Poza tym, pierwszy raz od dwoch lat, na poczatku roku szkolnego normalnie pracuje, wiec i czasu na pisanie mam mniej. Troche szkoda, bo teraz fajnie sie czyta tamte stare zapiski. ;)

W kazdym razie, spotkania zapoznawcze przebiegly spokojnie. Na kazdym, Potworki mialy tzw. "scavenger hunt", czyli dostaly liste przedmiotow oraz miejsc do poszukania w klasie, zeby sie zorientowac troche w przestrzeni. :) Bi poznala swoja wychowawczynie, Nik swojej nie spotkal, bo tego dnia odwozila ona syna do college'u. Oficjalnie jednak Kokus zna ja z zeszlego roku, kiedy uczyla ona Bi, wiec duzo nie stracil. Przejechalismy sie tez zoltym school bus'em i  tu zaskoczenie, bo Bi nadal jest chetna zeby do szkoly jezdzic (i wracac) autobusem, ale Nik, ktory normalnie uwielbia wszelkie pojazdy - nie. ;)

(Kokus przy swojej szafeczce. Tutaj nie ma polskiej tradycji "znaczkow". Juz od przedszkola, dzieci maja rozpoznawac swoje imie. A te wiszace torebki sa na ksiazki z biblioteki, o czym zreszta nie wiedzialam. Bi musiala mnie oswiecic. :p)

Podczas spotkan zapoznawczych, okazalo sie tez, ze Bi dostala sie do klasy z jedna, jedyna kolezanka z zerowki. :( Natomiast Nikowi "poszczescilo" sie jeszcze slabiej. Do jego klasy chodzi tylko jedna dziewczynka z przedszkola i to taka, ktora Nikowi najwyrazniej zwisa i powiewa. ;)

(A tu juz Bi siedzaca w swojej lawce. Nie wiem jak bedzie w starszych klasach, ale narazie laweczki maja poustawiane czworkami, tak ze dzieci siedza w grupach. Bi byla przeszczesliwa, bo jej kolezanka z zerowki bedzie siedziec po przekatnej, ale w tej samej grupie)

W poniedzialek zas, Potworki zaliczyly juz pierwszy oficjalny dzien zajec. :) Na tabliczce napisane jest, ze Kokus ma 4 i pol roku, ale to zaokraglenie. Rozpoczynajac nauke w szkole, Mlodszy mial dokladnie 4 lata, 8 miesiecy, 2 tygodnie i 4 dni. ;)

(Nie, Kokus nie jest smutny. Szczerzyl sie wrecz groteskowo i M. skomentowal, zeby lepiej sie nie usmiechal, stad ta mina ;p)

Podniecone, lecialy do szkoly jak na skrzydlach. Nik nie dal mi nawet poniesc swojego plecaka, ktory, wypelniony wyprawka, byl okropnie ciezki dla takiego malucha. Ja zas cieszylam sie, ze M. pojechal z nami, bowiem zbiorka byla pod szkola, klasami. Pierwszego dnia 90% rodzicow odwozilo swoje dzieci, nawet jesli normalnie jezdza autobusem. Zreszta, czesto nawet za tymi, ktore przyjechaly school bus'ami, przypedzili rodzice. ;) Tlok i chaos byly wiec okropne i choc zerowki staly zaraz obok I Klas, to nie bylo szans, zebym z jednego miejsca widziala i Bi i Nika. Musialabym biegac od jednego do drugiego. A tak... tez pobiegalam, ale tylko troszke i dlatego ze sama chcialam zyczyc milego dnia obojgu... ;) Cieszylam sie jednak, ze kazde ma przy sobie caly czas przynajmniej jednego rodzica.

Jak Potworki przyjely powrot do szkoly?

Nik z usmiechem na buzi i pokojnie. Az zaskoczona bylam, bo spodziewalam sie jakiegos kryzysiku, tym bardziej, ze zaden z jego kolegow nie dostal sie do tej samej klasy. Tymczasem Mlodszy pozegnal sie z rodzicami bez stresu i poszedl grzecznie za pania.

(Kokus na szczescie zupelnie nie wyroznia sie wzrostem w tlumie innych maluszkow)

Tymczasem, niespodziewanie rozkleila sie Bi, ktora miala przeciez przy sobie kolezanke z zeszlego roku!

(Tu jeszcze radosc)

Scenariusz odbyl sie podobnie jak rok temu. Najpierw dzielny usmiech, radosne podniecenie, a po kilkunastu mintach (niestety, zbiorka troche trwala) nagle lzy w oczach i buzia w podkowke... :( Korzystajac z tego, ze pani gromadzila dzieci troche blizej siebie do policzenia, czym predzej sie pozegnalismy i ulotnili, zanim dziecko zdazylo sie solidnie rozplakac. ;)

Po powrocie, Bi wybiegla ze szkoly z okrzykiem, ze I Klasa jest "terrific", a Nik zdezorientowany nie chcial opowiadac o szkole nic. Nie ma sie jednak co martwic, taka gadula dlugo nie pomilczy. Pare dni i bede miala szczegolowe sprawozdanie z tego, co dzialo sie w zerowce. :)

(Dzieci wypuszczane sa rocznikowo, od najstarszych klas, po najmlodsze, pierwsza wyleciala wiec Bi)


(A chwilke pozniej wyszedl nieco oszolomiony wrazeniami Nik)

Pod wieczor zas, Bi zaczela marudzic, ze pierwsza klasa jest nudna, bo ona w ogole nie miala czasu sie pobawic. ;) Cooooz... Moze powinnam ja pocieszyc, ze szkola jest niestety ogolnie nudna, ale ze zostalo jej juz "tylko" jakies 17 lat edukacji (jesli pojdzie na wyzsze studia)? :D

Drugiego dnia zostali rano grzecznie, choc M. musial odprowadzic ich pod klasy. Ciekawe ile to potrwa, bo po jakims czasie, tutaj mozna dziecko przyprowadzic tylko do wejsciowego korytarza. No i gdzie sie podziala odwaga Bi, ktora jeszcze w piatek przekonywala, ze ona koniecznie chce jezdzic autobusem? :D

24 komentarze:

  1. Zacznę od życzeń z okazji Waszej rocznicy - wszystkiego najlepszego i kolejnych dobrych, szczęśliwych lat razem :)

    Z tymi pająkami chyba bym nawet jednego dnia nie wytrzymała - i od razu pognałabym do sklepu po jakiś preparat, żeby je wytępić ;)

    Odnośnie ekipy od dachu - takich specjalistów w Polsce to dosłownie ze świecą szukać. U nas odbiór mieszkania opóźnił się przez ekipę "zaledwie" o 10 miesięcy - więc prawie rok po ślubie musieliśmy mieszkać z moimi rodzicami ;)

    A początek szkoły? No cóż, u nas lada dzień zacznie się przedszkole. Adaptacja przebiegła bez problemu - ale co innego 2-3 godziny dziennie, a co innego bycie pełnoetatowym przedszkolakiem ;) Co ma być, to będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekujemy! :)

      Niestety, takie uroki posiadania domu, ze wszelkie robactwo pcha sie do srodka, szczegolnie jesienia. :) Na wiosne psikamy srodkami na zewnatrz wokol domu i troche pomaga, ale w srodku pryskac nie chce...

      A wiesze, ze ekipa od dachu, to byli polacy? :D Dostalismy tez kosztorys od amerykanskiej firmy, ale nie dosc, ze zawolali prawie 2 tysiaki wiecej, to czas roboty okreslili na minimum dwa dni! :)

      Czekam na posta o Bablu - przedszkolaku! :) Moje Potworki w sumie ok, ale od czasu do czasu ktoremus zdarzy sie jakis kryzys...

      Usuń
  2. Pająki... bleee... Szczęście czy nie, nie zastanawiałabym się ani sekundy, tylko tłukłabym jak leci :P
    Co do Panów od dachu, to też jestem pod wrażeniem. U nas zajęłoby im to pewnie jakiś tydzień, bo a to przerwa na śniadanie, a to przerwa na kawę, a poza tym po co się przemęczać. Się zrobi :P
    My piątą rocznicę mieliśmy tydzień przed Wami i też 10 lat razem, więc wiele nas łączy ;)
    A Potworki są super dzielne. Uśmiechy na buziach mówią same za siebie, a chwilowe podkówki zdarzają się nawet najlepszym. Przyznaj, że też Cię w środku choć trochę ściskało ;)
    Nas to czeka za 2 lata, póki co Junior awansował w hierarchii do średniaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche czasu jeszcze macie, poki co cieszcie sie malym Juniorkiem. ;)
      Przyznaje, ze troszke sie wzruszylam, ale mimo wszystko trzeci rok juz mnie troche uodpornil. ;) A Potworki do dzis (mija trzeci tydzien szkoly) maja kryzys od czasu do czasu...
      Panowie od dachu to byli Polacy. :) Od amerykanskiej firmy dostalismy plan prac na minimum 2 dni i o 2 tysiaki drozszy, wiec grzecznie podziekowalismy. ;)
      Ja tez teraz tluke. Znaczy, te w pajeczynach czasem oszczedzam, bo one nie szwedaja sie po domu. W szoku jestem jednak, ze tyle pajakow aktywnie poluje. Zamiast siedziec w pajeczynie, biegaja po domu. I marnie koncza. ;)

      Usuń
  3. Kochana! Mój remont dachu trwał chyba z mesiąc, fakt że budynek jest wielki ale niestety pogoda nam mocno nie sprzyjała :/ To było w tamtym roku, a moze i dwa lata nie pamiętam - czas tak szybko płynie.
    Nasze rozpoczęcie w poniedziałek :) Z naszej całej rodziny to chyba ja najbardziej się stresuję tym co będzie. Jeszcze tylko kilka dni (i chyba przez miesiąc będę chodziła do pracy bez makijazu ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to tak jest, ze najbardziej przezywa matka. Bo dzieciaki nie wiedza jeszcze czego sie spodziewac, a mamuska wie i juz zawczasu sie zamartwia. Znam to z autopsji... ;)
      Nasi robotnicy mieli pogode idealna - slonecznie i okolo 20 stopni. Moze dlatego tak pieknie sie uwineli? ;)

      Usuń
  4. Pająki bleee - fobi nie mam, ale miłością też nie pałam. Mój mąż jest przeciwny ''metodzie klapkowej'', bo ponoć pajaki zjadają komary (no, ale nasze europejskie chyba nie są tak kąśliwe jak te wasze).
    U nas jeszcze dwa tygodnie wakacji, ale już się zastanawiam jak to będzie, tym bardziej, że syn najprawdopodobniej bedzie wracał z przedszkola busem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to u Was rok szkolny sie chyba akurat zaczyna! I jak? Ja chcialabym zeby Potworki jezdzily i wracaly ze szkoly autobusem. Bi jest chetna, ale Nik sie opiera. ;)
      W moim domu zaobserwowalam, ze mam glownie dwa rodzaje pajakow. Takie domowe, mniejsze, szaro - zolte i te siedza zazwyczaj w pajeczynach. Najwiecej jednak znajduje wiekszych, czarnych i te biegaja "luzem" po domu. Wlasnie takiego M. znalazl pod koldra i prawdopodobnie te gryza mi dzieciaki. Nie mam wiec dla nich litosci i morduje jak leci. ;)

      Usuń
  5. Wszystkiego NAJ, NAJ, NAJLEPSZEGO z okazji Waszej rocznicy :*
    Grunt, że sms był ;)

    O, to już wiem, skąd u mnie ostatnio tyle pająków. Zawsze je mieliśmy, w końcu pola, łąki, las, ale ostatnio to jakaś przesada! Pajęczyna na pajęczynie, a i niewykluczone, że Lilę pogryzły. Najpierw sądziliśmy, że to komary. Jednak nigdy Jej się tak ugryzienia nie paprały- skończyło się na maści z antybiotykiem.
    U nas rok szkolny zaczyna się dopiero w poniedziałek. Lila chodzi prawie cały sierpień do przedszkola i ten rok jeszcze tam spędzi, choć widzę jaka jest chętna do liczenia, nauki liter- uwielbia to.
    Powodzenia życzę Potworkom.

    Ps. Oby kemping się udał. My chcieliśmy jechać nad morze i dupa- pogoda beznadziejna ma być niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Martus! :*
      U nas pajeczyn w cholere, ale te "pajeczynowe" pajaki chyba nie gryza ludzi. Mamy za to mase czarnych i to calkiem sporych (bleee...), ktore biegaja po domu najwyrazniej aktywnie polujac. I to te najprawdopodobnie gryza dzieci.
      Tak jak piszesz, to jakis strasznie "dobry" rok dla pajakow. Te malutkie zawsze mialam, ale tych czarnych widze w takiej ilosci poraz pierwszy, a mieszkamy tu juz 8 lat!
      Kemping udany, nawet pomimo kilku "przygod", dziekuje! ;)

      Usuń
  6. Wszystkiego naj, naj dla Was:)
    Pająków nie lubię tych dużych tłustych. Reszta mi nie przeszkadza;)
    U nas szkoła dla córci od wtorku a dla Mamelka ciut później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te duze, tluste, na szczescie raczej trzymaja sie podworka. ;) Ostatnio wyhaczylam jednego co mial (przysiegam!) z 6 cm srednicy (z nogami). Ohyda... Te, ktore podejrzewam o gryzienie sa spore, ale nie ogromne, takie z 1.5 cm, ale "szczuple" i czarne. :)
      To u Was jeszcze inaczej! Rok szkolny zaczyna sie inaczej w kazdej szkole? U nas w calym miasteczku rok szkolny zaczyna sie jednoczesnie. :)

      Usuń
  7. Najlepsze zyczenia na rocznice slubu! Obycie do brylantowej wytrwali.
    U nas wymiana dachu na duzym, 2-pietrowym domu (z garazem, wiata i przybudowka!) trwala 2 dni. Tez chyba 6 chlopa pracowalo i byli b zwinni.
    Dzieci macie b szczesliwe z rozpoczecia szkoly. Cudnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potworki na szczescie ogolnie lubia szkole, chociaz od czasu do czasu ktorej ma kryzys. ;)
      To tez sprawnie Wam wymiana dachu poszla! Nam inna firma zapowiedziala, ze to potrwa "przynajmniej" dwa dni, ale w takim domeczku jak nasz, to wrecz smieszne! :)
      Dziekuje za zyczonka!

      Usuń
  8. Twoja Bi przypomina mi strasznie Starszaka. On tez udawal dobra mine do zlej gry. Pierwszego dnia odprowadzilam go do klasy to przytulil sie mocno I wzruszyl. Po powrocie powiedzial, ze nie podoba mu sie nowa pani I, ze szkola jest nudna. Mlody za to zachwycony I podekscytowany. Wszystkiego dobrego z Okazji rocznicy. My swietujemy za 3 dni :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, Bi narzeka, ze ucza sie taaakich trudnych rzeczy! ;) I co jakis czas ma maly kryzysik, kiedy podobno placze w klasie.
      Nik plakal dwa dni przy odprowadzaniu, ale juz mu przeszlo i teraz nie widac ani sladu kryzysu. :) Zreszta, zerowka to jeszcze jednak sporo zabawy. ;)

      Usuń
  9. Ja nie mam nic przeciwko pająkom, ale w takiej ilości nie zniosłabym. Więc pewnie kapeć albo odkurzacz poszłyby w ruch.
    Pierwsze koty za płoty ze szkołą, a u nas z przedszkolem. Tygrys ma podobnie do Bi. Musieliśmy wyjechać wcześniej z domu, bo nie mógł się doczekać, a potem pół dnia przepłakał. Ale wierzę, że i u Was i u nas z czasem to się poukłada i Dzieci będą chętnie chodziły na nauki.
    Kolejnych wspólnych lat razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje (w imieniu meza tez)! :)

      Pajaki w ogrodzie szanuje i nie zabijam, zreszta jak wszelkie inne zywe stworzenia. Ale w domu zmuszona zostalam jednak je tepic. ;)

      Jestem pewna, ze z placowkami edukacyjnymi wszystko sie pouklada. :) Moje dzieciaki w sumie sie juz zaadaptowaly, tylko Bi od czasu do czasu poplacze w szkole. Tylko, ze u niej to nie oznaka adaptacji, tylko po prostu gorszego dnia, bo to samo bylo i w zerowce i w przedszkolu.
      Tygrysek ma w sumie najtrudniej, bo to dla niego pierwsza opieka "pozadomowa". A przy tym to wrazliwe dziecko... Dwa lata temu, w przedszkolu, Bi plakala bity miesiac... Zycze Wam jednak, zeby Tygrysek szybciej sie przyzwyczail, bo to nielatwe, ani dla niego, ani dla Was...

      Usuń
  10. Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy :) Życzę Wam jeszcze wielu, wielu dalszych :)

    Taka reakcja Bi była pewnie przez to, że wszystko trochę trwało. Ja widzę u nas, że jak się żegnamy szybko, rozebranie, buziak i papa, to jest ok, ale jakby było już dłużej, bo jeszcze Jasiu buziaka, bo Jasiu przytula itp. to już też jej się ciężej idzie :)

    Panowie z dachem też mnie pozytywnie zaskoczyli, bo raczej przy takich sprawach wszyscy mają czas... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje!

      Masz racje, reakcja Bi czesciowo byla spowodowana przeciaganiem sie poczatku. Ale tez troche to jej charakterek. Leci nam trzeci tydzien szkoly, a ona nadal od czasu do czasu rozkleja sie, a to przy pozegnaniu, a to w srodku dnia. :)

      Ja tez myslalam, ze w zyciu nie uporaja sie z tym w jeden dzien. Ale jak widac, szesciu silnych, energicznych chlopa i dali rade z palcem w... bucie. :D

      Usuń
  11. Oj idzie idzie ta jesień, u nas 12C w dzień! A jeszcze z 10 dni temu, pływaliśmy w morzu i kąpaliśmy sie, w ogródkowym basenie. U was widzę po zdjeciach, że pogoda piękna nadal, mimo lodowatych nocy. Ja dziś zauważyłam grzejący kaloryfer w domu. Także jesień, oj jesień. Doczytaam właśnie, że macie "zaledwie" 22 stopnie.. nie grzesz ;) Ale byłoby cudownie żeby i u nas było teraz ok 20C i bez tej nostop mżawki.
    A z tymi pająkami, nienawidzę. Mam wszedzie siatki w oknach i nieustannie pilnuję aby drzwi do domu były zamykane, zwłaszcza właśnie w tym okresie sierpniowo jesiennym. Jezu, aż mam ciarki, jak czytam o tych waszych pająkach, kuźwa jak ja ich nienawidze i się boję, a już jak bym zobaczyła takiego w łożku, no nie, umarłabym Brrrrr....

    Jedyny kraj w którym chciałabym mieszkać poza Polską, to Australia, ale te ichnie pająki... skutecznie odstraszają

    Wszystkiego NAJ NAJ z okazji rocznicy :)

    Też uwielbiam takie akcje nie w ten czas co trzeba :0 Miałaś wesoło z tym dachem ,a kurat tego dnia. Z zakupami wyprawkowymi miałam podobnie, szybko chciałam je skończyć.
    Z dachem - mieliście chyba tą samą ekipę co my kiedyś? Robiliśmy niespodziankę moim rodzicom i na starym ich letniskowym domu wymienialiśmy calusienki dach, więźba i pokrycie i też zrobili to wjeden dzień. Byłam w tym samym szoku :)

    O jaki niefart z tym podzieleniem klas. Nam się jednak poszczęściło lepiej i Tymon ma kilkoro dzieci z przedszkola i grupy w swojej klasie.
    Armagedon na parkingu widze ten sam co u nas w tych pierwszych dniach ;)
    Nik zuch, biedna Bi, ale rozumiem ją. Dpbrze będzie. Kurde, sama jak czytam to się rozklejam, ech
    A z tą nuda w szkole bo się nie można pobawić - to powiem Ci, że trapi to samo mojego syna ;)
    Trzymam kciuki!!!
    i obiecuję nadrobienie zaległości na Twoim blogu, bo mam ich trochę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, ze u nas, mimo ze w dzien ciagle okolo 20 stopni, to w nocy tez kaloryfery sie wlaczyly raz? :) Skoki temperatury mamy niemozliwe i codzien skrobie sie w glowe szykujac ciuchy dla dzieciakow. :)
      Ale to prawda, musze przestac marudzic, bo w dzien jest naprawde calkiem przyjemnie, a w tym tygodniu mamy w dodatku ocieplenie i dzis np. stuknelo 27 stopni! Bajka dla takiego niskocisnieniowca jak ja! ;)
      My tez mamy siatki w oknach, siatki w drzwiach, piwnica nie ma wyjscia bezposrednio na zewnatrz, a robactwo i tak znajdzie droge. :/ I jak dodychczas traktowalam to jako naturalny element mieszkania w domku, to teraz powiedzialam basta i morduje jak leci. :D

      No naprawde! Jak nic sie nie dzieje, to nic. Jak zaczyna sie dziac, to wszystko tego samego dnia! ;)

      Panom od dachu to chcialam, oprocz tej pizzy, jakis medal wreczyc! Niesamowici byli, a przy tym bardzo fajni, sympatyczni, usmiechali sie, do Potworkow zagadali... :)

      Ech, no Bi niestety nie reaguje pozytywnie na takie zmiany. I dobrze ja rozumiem, bo ja tez bym tak samo to przezywala. Juz zmiana klasy z podstawowki na liceum to byl stres, a bylam duzo starsza...
      Heh, szkolniaki wszedzie takie same! Moja ostatnio westchnela, ze taaakich trudnych rzeczy sie ucza... ;) A czego to nie mam pojecia, bo praca domowa zacznie sie dopiero w pazdzierniku i narazie moje dziecko NIC nie przynosi do domu! ;)

      Usuń