Lilypie Kids Birthday tickers
Lilypie Kids Birthday tickers

czwartek, 6 kwietnia 2017

Tymczasem zaczal sie kwiecien...

I trzeba by to uczcic nowym postem. :)

Nie wiem jak u Was, ale do mnie wiosna nadal zaglada bardzo niesmialo... W zacienionym miejscu kolo domu, lezy nawet ostatnia, uparta kupka sniegu, pozostalosc po goreczce, ktora usypalam Potworkom do zjezdzania. :) Poza tym jednak, kwitna krokusy, zonkile maja juz naprawde pekate paczki, hiacynty tez powinny zakwitnac lada dzien. Tylko tulipanom zaszkodzila marcowa sniezyca. Te, ktore wowczas juz wykielkowaly, sa pogniecione i mizerne. Zobaczymy jednak, moze mnie zaskocza i zakwitna?

Tymczasem, tak jak pisalam ostatnio, w piatek zaliczylam wywiadowke u Kokusia. Przy okazji, zaliczylam rowniez podniesione cisnienie. Nie wiem juz sama, czy to ja jestem taka nerwowa, czy caly swiat sprzysiega sie przeciwko mnie? Gdzie sie nie rusze, tam musze sie wkurzyc. No, ale przeczytajcie dalej i powiedzcie same - nie wyszlybyscie z siebie?! ;)

Na szczescie, moj nerw nie mial nic wspolnego z Nikiem ani jego osiagnieciami edukacyjnymi. :) Po prostu, mimo, ze przyjechalam na czas, przyszlo mi czekac na rozmowe z nauczycielka ponad 20 minut! W ktoryms momencie mialam ochote wyjsc i zostawic tylko wiadomosc, ze umowie sie na inny dzien, ale pomyslalam, ze skoro juz tam jestem, chce odbebnic to spotkanie i miec je z glowy... Rodzice umawini byli na konkretna godzine, co 20 minut. Tymczasem, podczas kiedy ja nadal czekalam pod drzwiami, przyszli rodzice umowieni juz na kolejny przedzial czasowy! Dopiero kiedy osoba przede mna w koncu wylazla, zrozumialam co sie najprawdopodobniej stalo. Babsztyl, ktory ma w grupie Kokusia troje dzieci (blizniaki oraz mlodszego syna), umowil sie na te 20 minut, zeby obgadac cala trojke! No niestety, to tak nie dziala, bo o samym Niku rozmawialam z jego wychowawczynia dobre 15 minut! Ale, jakim trzeba byc egoista, zeby wiedzac, ze sprawozdanie na temat trojki dzieciakow troche potrwa, nie dosc, ze umowic sie na 20 minut, to potem (nawet nie sprawdzajac zapewne czasu i nie myslac o innych) spedzic tam ponad 40 minut! Nosz, k**wa! I ona dobrze wie, jak wygladaja takie wywiadowki, bo jej blizniaki chodzily w zeszlym roku do grupy z Bi! Tymczasem ja sterczalam na korytarzu, z jednym dzieckiem niecierpliwiacym sie i co chwila wygladajacym z drugiej sali z pytaniem czy juz porozmawialam z "Miss F.", a drugim kwitnacym na szkolnej swietlicy... :/ A babsztyl, wychodzac z sali, mruknal tylko "I'm sorry..." i czym predzej sie zmyl. Chociaz, tu sie nie dziwie, bo podejrzewam, ze moj wzrok w tym momencie zabijal... ;)

W kazdym razie, kiedy juz przelknelam wku*wa i nadeszla moja kolej, odbylam calkiem przyjemna pogawedke z wychowawczynia Nika. Tak jak przypuszczalam, nie dowiedzialam sie niczego specjalnie odkrywczego, ale i tak milo bylo uslyszec, ze mam bardzo bystre dziecko i ze we wszystkich testach przeprowadzanych przez pania, wyniki wypadaja idealnie dla jego grupy wiekowej. Nik zna wiekszosc alfabetu, zarowno male jak i duze litery i potrafi podac przyklady wyrazow zaczynajacych sie na dana literke. Tu pani spytala czy cwiczymy to w domu, a ja zrobilam wielkie oczy, bo Nik najwyrazniej nieswiadomie zapamietuje to, co uslyszy kiedy cwicze takie rzeczy z Bi. ;) Mlodszy rozpoznaje tez podobno cyfry i tu rowniez jestem w szoku. ;) Najwazniejsze jednak, ze Nik wyszedl ze swojej wewnetrznej skorupki. Wychowawczyni mowila, ze na poczatku roku byl troche niesmialy, ale teraz bierze aktywnie udzial w zajeciach, opisuje szczegolowo swoje prace plastyczne oraz zabawy i potrafi przyjsc poprosic o pomoc lub poskarzyc sie jesli ktorys z kolegow mu dokucza. ;)

Dla mnie, najwazniejsza kwestia bylo oczywiscie to, czy wedlug nauczycielki Nik jest gotowy zeby isc od wrzesnia do zerowki. Na szczescie, Pani F. nie widzi przeciwskazan. Tak naprawde, Kokus znajduje sie w takim punkcie, ze ktora droge obierzemy, bedzie ona niosla ze soba okreslone korzysci. Jesli zostanie kolejny rok w przedszkolu, zdobedzie wiecej pewnosci siebie oraz bedzie mial kolejny rok na pocwiczenie motoryki malej, ktora baaardzo sie poprawila, ale nadal pozostawia troche do zyczenia. Z drugiej strony, przez kolejny rok Kokus powtarzalby praktycznie to samo, czego uczyl sie w tym. Jesli zas pojdzie do zerowki, bedzie najprawdopodobniej najmlodszy w klasie, chociaz ani intelektualnie ani fizycznie nie bedzie zbytnio "odstawal". Za to bedzie uczyl sie nowych rzeczy, dalej sie rozwijal...
Coraz mniej czasu mamy z M. na ostateczna decyzje, ale na dzien dzisiejszy sklaniam sie, zeby poslac go jednak do szkoly. Mam wrazenie, ze kolejny rok w przedszkolu da mu niewiele, a Nik ma naprawde spory potencjal. Niech go rozwija. ;)

Pierwszy weekend kwietnia rozpoczelismy przedostatnia lekcja plywania Bi. Tak glupio jest to tutaj urzadzone, ze zajecia odbywaja sie w 6-tygodniowych sesjach. Druga sesja "zimowa" wlasnie sie konczy, a Bi jest niepocieszona. Na szczescie, 22-iego zaczyna sie pierwsza sesja wiosenna, na ktora planuje zapisac zarowno ja, jak i Nika. ;)
Trenerka Bi, juz tradycyjnie sie nie zjawila. Naprawde, mam nadzieje, ze na kolejnym poziomie ktos inny bedzie instruktorem! ;) Tym razem zastepca byl mlody chlopak i mam wrazenie, ze cale zajecia byly duzo ciekawsze. Zamiast chlapania w te i we wte w pogoni za zabawkami, dzieciaki sporo cwiczyly plywanie na plecach, oswajali sie z zanurzaniem glowy pod wode, a na koniec mogli do wody nawet kilka razy wskoczyc. :)

(Strasznie ciemno na tym basenie, zdjecia wychodza marne...)

Przy okazji, spytalam czy zapisujac Bi na kolejna sesje, moge zapisac ja na wyzszy poziom. Moge. :) Cale szczescie, bo Bi naprawde jest gotowa, zeby uczyc sie podstawowych stylow plywackich. Z woda jest calkowicie oswojona. W sumie to byla od pierwszych zajec. ;)

Po poludniu zas, zabralam Potworki na urodziny kolegi z klasy Nika. Musialam wziac ze soba Bi, bowiem M. szedl do pracy, ale ze przyjecie odbywalo sie w domu, mysle ze nikomu nie robilo to roznicy. Ale i tak wczesniej spytalam, oczywiscie. ;)
Dzieciarnia ganiala w piwnicy wykonczonej na pokoj zabaw, a rodzice siedzieli w salonie i to byla zdecydowanie najgorsza czesc przyjecia. Jak ja nie lubie byc tak sadzana oko w oko z ludzmi, ktorych praktycznie nie znam i zmuszona do nawiazania cywilizowanej rozmowy! ;) Na szczescie wiekszosc z nas ma dzieci w tej samej grupie przedszkolnej, a kilka dodatkowo ich starsze rodzenstwo w szkole Bi. Znalazlo sie wiec troche wspolnych tematow.
Odebralam nawet pewne korzysci z tej rozmowy. :) Przede wszystkim, odetchnelam z ulga w zwiazku z trudnosciami, ktore Bi ma z czytaniem. Inne mamy potwierdzily to, co sama podejrzewalam, ale co innego sie domyslac, a co innego uslyszec to od innych rodzicow. Nasze miasteczko jest drugie lub trzecie w naszym Stanie, jesli chodzi o wyniki w nauce. I to nie bierze sie z niczego. Szkoly od poczatku maja wysokie wymagania. Wszystkie matki na tym przyjeciu, ktore maja juz dzieci w wieku szkolnym przyznaly, ze kazde z nich na tym czy innym etapie mialo z czyms problem. Jedne z matematyka, inne, tak jak Bi, z czytaniem. Praktycznie kazde dostalo "zaproszenie" na wakacyjny "oboz korepetycyjny".
Odetchnelam wiec, nabrawszy pewnosci, ze to nie Bi ma problem, a ja sama niczego nie zaniedbalam, tylko szkola ma nieco odrealnione wymagania... ;)

W niedziele zas, mielismy jechac po kosciele na sniadanie do remizy strazackiej i... zapomnielismy! :/ Kolejna szansa powtorzy sie dopiero za rok niestety... Troche mi szkoda ze wzgledu na Potworki, ale na szczescie oni o tych planach nie wiedzieli, wiec nie czuja rozczarowania. ;)
Za to oficjalnie zainaugurowalismy pore roku, kiedy caly dzien spedza sie w ogrodzie! W koncu, po marcowym ochlodzeniu, temperatura doszla do 14 stopni i bylo naprawde pieknie! W porownaniu z tym "latem", o ktorym pisza polskie blogi, te kilkanascie stopni moze nie powala, ale ze w marcu zaliczylismy powrot zimy, to ocieplenie na poczatku kwietnia jest calkiem przyjemna odmiana. ;) Potworki do domu przyszly tylko w porze obiadu oraz pod wieczor, juz na kapiel, bajki oraz kolacje. Poza tym, calutki dzien ganiali po podworku! :) A ja pol dnia sprzatalam psie kupy nagromadzone przez zime... :/ Na szczesie jednak, chyba w koncu udalo mi sie uprzatnac wszystkie. Teraz juz pozostalo zbierac biezaca produkcje. ;)

Poniedzialek za to, zupelnie nie byl "moim" dniem... Pisalam wyzej cos o kupie? Chyba sobie wykrakalam... Pierwsze co zastalam po wejsciu do domu, to... smrodek. Maja zwalila gigantyczna i w dodatku luzna "niespodzianke" w swojej klatce! Myslalam, ze ja udusze! Szczegolnie, ze caly dzien biegala po podworku z M. W klatce wyladowala na raptem 3 godziny i zdazyla sie ze*rac! Sorki za slownictwo... W sumie, znacznie gorsze epitety cisnely mi sie na usta kiedy to sprzatalam. ;) Cale jej poslanie poszlo prosto do kosza, a ja musialam wyszorowac plastikowa podkladke, na ktora czesc "niespodzianki" wyciekla oraz zrobic porzadny przeciag w chalupie... :/
Przemiany materii dalsza czesc. Doslownie godzine pozniej, Nik sobie pierdnal w gacie, ale tak, ze nie dosc ze zrobil w nich "kleksa", to jeszcze rozmazal to sobie po calym tylku... Normalnie dzien KUPY!!! :/
A na koniec, mieso na meatloaf (nie wiem jak to przetlumaczyc...), ktore wyjelam w niedziele po poludniu z zamrazarki i wsadzilam do lodowki zeby odtajalo, w poniedzialkowy wieczor okazalo sie nadal zmrozone na kosc! :/
A, i okres dostalam. Trzy dni wczesniej, zeby mnie chyba jeszcze bardziej dobic. Taaa, zdecydowanie poniedzialek to nie byl dzien, ktory tygryski lubia najbardziej... ;)

Wczoraj zas, bylam na kolejnym "zerowkowym" spotkaniu w podstawowce. To juz ostatnie przed oficjalna rejestracja. Poniewaz M. pracuje teraz na druga zmiane, a moj tato jest akurat w Polsce, zmuszona bylam zabrac ze soba rowniez Bi. Na szczescie ona jest malo klopotliwa towarzyszka. Wziela sobie torebeczke pelna mazakow, kolorowanke i dziecka nie bylo. ;) Bardziej obawialam sie jak Nik zareaguje na to, ze siostra zostaje ze mna w stolowce, a on musi isc z obcymi dziecmi oraz panmi do innej sali. Na szczescie obylo sie bez scen. Co prawda najpierw probowal isc za wychowawczynia Bi (a przydzielony byl do innej grupy), czyli jedyna pania, ktora zna, ale kiedy nakierowalam go do prawidlowej nauczycielki, poszedl nawet sie nie odwracajac. ;)

Martwilam sie o zachowanie Mlodszego, tymczasem to Starsza urzadzila scene. Na koniec spotkania bowiem, kiedy rodzice zeszli juz do salek odebrac dzieci, dostali kartke z lista roznych miejsc w szkole, gdzie wywieszone byly rysunki misiow. Zadaniem rodzin bylo wpisac ile misiow jest wydrukowanych w danym miejscu. Po odnalezieniu wszystkich obrazkow, dzieci mialy wrocic do stolowki, gdzie w nagrode otrzymywaly malego misia oraz ksiazeczke. Szkopul w tym, ze cale spotkanie oraz zabawa, robione bylo z mysla o dzieciach przygotowujacych sie do zerowki. Nik otrzymal wiec maskotke oraz misia, a Bi nie. I zaczal sie foch! Tupanie nogami, lzy w oczach oraz powtarzanie, ze to niesprawiedliwe! Az jej nauczycielka to zauwazyla i podeszla spytac co sie stalo. Tlumaczylam Bi, ze ona rok temu, podczas tych spotkan, tez dostala maskotke. W efekcie musialam przekopac caly dom w poszukiwaniu cholernej malpki, ktora wowczas otrzymal Potwor Starszy... ;) Na szczescie w poszukiwaniach pomogl mi Nik (Bi siedziala obrazona na caly swiat) i to on zlokalizowal nieszczesna zabawke...

I tak, pomalutku plynie czas... Mimo, ze jego uplyw (a raczej tempo) mnie przeraza, to z ulga odhaczam kolejne kwietniowe "daty do zapamietania". I usiluje wryc sobie biezace zadania do wykonania w pamiec, ktora mam dobra, ale bardzo krotka. ;)
Aktualnie, musze dzis przysiasc i przygotowac "menu" na Wielkanoc, po czym sporzadzic liste zakupow. Planuje bowiem niecnie wyslac malzonka do Polakowa. A co, moze uda mi sie uniknac przedswiatecznych tlumow. ;) Musze tez zapamietac, ze jutro Kokus ma przyjsc do przedszkola ubrany na zolto lub zielono, bo maja jakies przedstawienie. W sobote zas bedzie jazda bez trzymanki, bo po zajeciach na basenie, wpadne do domu na raptem godzinke, po czym bede musiala zgarnac Potworki i pedzic na przyjecie urodzinowe. Kto, do jasnej ciasnej, urzadza imprezy na 11:30 rano, sie pytam??? ;) Toz to, w weekend, niemal skoro swit!!! :D

W tym tygodniu juz sie raczej nie odezwe, wiec zycze milego (i spokojnego!) weekendosa! :*

18 komentarzy:

  1. U nas właśnie zonkile się rozhulały:-) Brawo dla Nika, zdolny chłopak!

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh to zapraszam do siebie na więcej wiosny ;) Pozdrawiam całą rodzinkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza wiosna poszalala pod koniec kwietnia, za to poczatek maja mamy paskudny: zimny i deszczowy... :/

      Usuń
  3. Nas wiosna połechtała i nawet polubiliśmy piesze i rowerowe wędrówki do pracy (z konieczności, nie wyboru), a to znowu chłód, deszcze, a co za tym idzie majątek na taksówki.
    Niestety takich bab nie brakuje i potrafią wyprowadzić z równowagi. Ale co tam.. Najważniejsze, że Kokuś daje radę. Powodzenia, bo chyba intensywny czas przed Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszac tego posta nie wiedzialam nawet jak intensywny. ;)

      Nas tak wiosna podraznila pod koniec kwitnia. Aktualnie znow mamy ziab i deszcz. :/

      Usuń
  4. Wow to sie zebralo :-) jak zawsze. Ja tez dostalam @ w poniedzialek,o dzien sie spoznil... moj Starszak dostal ze szkoly kij do hurlingu ( taka irlandzka gra) i Mlody wpadl w szal i tez nie pomogly zadne tlumaczenia,ze i za rok on dostanie. Ach..
    Super,ze Nik swietnie sobie radzi. Masz zdolne i kochane dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nie chce zapeszyc, ale Nik jak na takiego malucha, radzi sobie wrecz doskonale! Zupelnie nie odstaje od dzieci ktore sa niemal rok starsze...

      Moje Potwory stanowczo domagaja sie, zeby traktowac ich jak blizniakow. Wszystko musi byc podwojne! ;)

      Usuń
  5. Agata tyleś naskrobała, że już zapomniałam co miałam napisać ;) To może tak, faktycznie nie trzymaj Nika w przedszkolu kolejny rok, ja tak zrobiłam z Martynąi tyle o ile na początku wydawało mi się to dobre, o tyle teraz widzę jak bardzo już się jej ta przedszkolna zerówka nudzi. Gdybym miała podjąc decyzję raz jeszcze to raczej zapisałabym ją do I klasy.
    Super, że basen był strzalem w 10 :) Oby tak dalej :*
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nik juz oficjlnie zapisany do zerowki. :)

      Tak samo bylo z moja siostrzenica. Siostra zatrzymala ja drugi rok w zerowce i Mala nie tylko plakala na poczatku bo chciala isc do I klasy z przyjaciolkami, to rzeczywiscie w polowie roku juz sie nudzila. :)

      Usuń
  6. Bardzo dużo Nik już potrafi, brawo dla niego! Zdolniacha :-)

    Tych zajęć na basenie zazdroszczę, w naszym mieście na basenie przyjmują dzieciaki na naukę pływania dopiero od 7r.Ż. Szkoda :/

    Pozdrawiam i miłego weekendu życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nik to rzeczywiscie maly madrala. Po mamusi oczywiscie. :D

      Z basenem, to strasznie pozno! Na naszym maja zajecia z rodzicami dla dzieci do 3 lat, a dla starszych sa juz zajecia grupowe. Plywanie to taki podstawowy sport, na ktory wiekszosc Amerykanow zapisuje dzieciaki.

      Usuń
  7. Ja się nie dziwię, że byłaś zła. Rozumiem, gdyby było jedno dziecko i z jakiegoś powodu rozmowa by się przeciągnęła, ale skoro wiedziała, że ma trójkę dzieci, to albo powinna zarezerwować więcej czasu, albo przyjść na końcu.

    Jejku jak te dzieci nam szybko dojrzewają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom, naprawde. W niedziele Bi zaczal sie ruszac pierwszy zab i z jednej strony ciesze sie razem z nia, bo tak na to czekala, a z drugiej znow cos mnie w sercu scisnelo - bo to kolejny objaw "dorastania"...

      Usuń
  8. Brawa dla Nika! Zdolniacha :)
    PS Wszystkiego dobrego na Święta! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kokus to nasza rodzinna madrala. A jeszcze przy tym taka przytulasno - empatyczna. ;)

      Wesolego Po Swietach dla Was!

      Usuń
  9. Wesołych Świąt Wielkanocnych, smacznego jajka, szalonego i wyjątkowo mokrego śmigusa-dyngusa oraz samych słonecznych i cudownych dni :*

    OdpowiedzUsuń