Nie bylo w tym tygodniu posta i wlasciwie to go nawet nie planowalam, ale ze temat sam mi "wpadl", to moze jeszcze w piatek, zdaze Wam zapodac dawke dobrego humoru?
Bo tak, post bedzie smieszny. To ostatnio (pomijajac teksty Potworkow) rzadkosc.
Nie, nie jest u nas dobrze. Dobrze nie bedzie jeszcze przez jakis czas, nawet pomimo tego, ze luty pomalu sie konczy. Ile zlego zdarzylo sie w tym najkrotszym miesiacu w roku, kiedys Wam opowiem. Ale nie dzis.
W kazdym razie, w srode, poraz pierwszy od kilku tygodni, udalo mi sie posmiac. Tak szczerze (choc z lekkim niedowierzaniem) i to z samej siebie i swojej wybujalej wyobrazni. Moze po przeczytaniu czesc z Was uzna mnie za kandydatke na oddzial zamkniety i wyrzuci z listy czytelniczej. Coz, trudno, podejme ryzyko. ;)
Zaczelo sie w poniedzialek. Po tygodniowej nieobecnosci w pracy, przyjechalam do firmy, wymienilam kilka grzecznosciowych zwrotow z wspolpracownikami przy wodopoju, vel. ekspresie do kawy, pogadalam z kolega z biura, po czym odpalilam Outlooka i z westchnieniem zaczelam przegladac te kilkadziesiat maili, ktore uzbieraly sie w skrzynce.
Wiekszosc okazala sie juz nieaktualna, czesc zachecala do kursow, egzaminow, doksztalcania oraz samorealizacji, ale moja uwage przykul jeden. Powiadomienie o wysylce z FedEx'u. Imie nadawcy ani adres nic mi nie mowil. Przeszukalam szufladki pamieci, probujac sobie przypomniec co tez ja ostatnio zamawialam oraz dlaczego mialabym podawac adres mailowy z pracy. Nic, pustka. Od Swiat niczego nie zamawialam. W koncu uznalam, ze z jakiegos powodu filter spamu zawiodl i maila czym predzej usunelam, zla na siebie, ze w ogole go otworzylam, ale cieszac sie, ze przynajmniej nie kliknelam na zaden z linkow.
O mailu natychmiast zapomnialam. Do srody.
W srode dostalam kolejne zawiadomienie z FedEx'u. Tym razem status zmieniony zostal na "dostarczone i pokwitowane przez "Kurt"". No kuzwa, rzeczywiscie, doslownie 5 minut wczesniej, idac po kawe, minelam przy glownym wejsciu managera o tym imieniu, podpisujacego pokwitowanie za dostarczone paczki! Popedzilam z powrotem na recepcje i oczywiscie znalazlam paczuszke z moim imieniem. Taka nie za duza, dosc plaska. Ksiazka czy co?
Myslicie, ze sie ucieszylam? A gdzie tam, ja wpadlam w panike! No bo przeciez NIC nie zamawialam! Nazwisko nadawcy obce, adres gdzies ze Stanu Michigan...
Dobre 10 minut stalam w biurze i patrzylam na ta paczke, zastanawiajac sie czy ja otworzyc. Potrzasnelam, popukalam... A jak to bomba (dziwne, ze nie wybuchla kiedy nia potrzasnelam :D)? Wybuchnie mi w rekach razem z polowa budynku? A moze jakis waglik? MUSI to byc przeciez jakis podstep, skoro dostaje tajemnicze paczuszki od obcego nadawcy? Przez moment poczulam sie niczym Neo z Matrix'a, kiedy otrzymal paczke w biurze, a z paczki wypadl telefon, ktory ku zdumieniu bohatera, natychmiast zadzwonil. ;)
Ile mozna siedziec i patrzec sie na kawalek kartonu? W koncu stwierdzilam, ze w koncu i tak musze kiedys umrzec (serio, serio, taka mysl przeleciala mi przez glowe!), wiec zabralam sie za otwieranie, zastanawiajac sie czy to nie jakas tajemnicza substancja wybuchowa, ktora zdetonuje sie przy dostepie swiezego powietrza...
Naprawde nie wiem czy moj instynktowny strach, to znak naszych czasow, czy struny mojej psychiki napiete ostatnio do granic mozliwosci, po prostu nie wytrzymuja i pekaja jedna po drugiej? W koncu komu mogloby zalezec, zeby zmiesc z powierzchni ziemi moje nic nie znaczace jestestwo? Raczej chyba nikomu az tak sie nie narazilam. Oczywiscie moglabym pasc ofiara jakiegos terrorysty, wybierajacego swoje ofiary zupelnie przypadkowo. Ale, spojrzmy prawdzie w oczy. Ja, w mojej malutkiej firmie, na moim pipidowku? Bardzo naciagana teoria...
Chcecie widziec co bylo w przesylce? Bo to, ze do Was pisze, znaczy oczywiscie, ze ani nie bylo tam bomby, ani smiertelnego wirusa... ;) Bylo za to to:
A ja jak zaczelam sie smiac, to nie moglam przestac przez dobrych kilka minut. :D
"To" jest certyfikatem i upominkiem za 10 lat pracy w firmie. Upominek wybralam sobie z listy ponad miesiac temu i w ostatnim natloku przykrych wydarzen oraz nerwowce, zupelnie o nim zapomnialam... ;) Glowna siedziba mojej pracy do takich zamowien wykorzystuje obca firme, dlatego nie rozpoznalam ani nazwy, ani adresu.
Ale popadanie w paranoje to mam opanowane na medal. :D
Uśmiałam się! No w sumie to miła niespodzianka po tylu ciężkich chwilach. A czytając maila, pomyślałam, że to właśnie spam z wirusem ;) Przez miesiąc też bym zapominała że będzie paczka :) Miłego weekendu!
OdpowiedzUsuńAaa jestem pierwsza :D :D !! szoook ;)
UsuńAniu, pierwsza i to nie poraz pierwszy! :D
UsuńJa na smierc zapomnialam, bo w czasie tego miesiaca ani razu nie dostalam maila potwierdzajacego wybrany prezent, ani nic. A ze w zyciu prywatnym mialam nawal zgryzot, to o tym nawet nie mialam kiedy pomyslec...
Piękny upominek Paranoiczne podejście doskonale rozumiem. ...
OdpowiedzUsuńParanoja to moje frugie imie. :D
UsuńWitaj w gronie paranoiczek :) Ja ponad rok temu zamówiłam klocki w tubie. Niby wiedziałam, że mają przyjść, ale przyszły tak szybko, że się nie spodziewałam i jak zobaczyłam to wielkie pudło, spanikowałam.
OdpowiedzUsuńJak fajnie, że firma dba o swoich pracowników. Piękny upominek. Ja muszę czekać do 20 lat na extra wpływ na konto.
O, ja zadnego extra wplywu na konto nie otrzymalam. ;) To tylko prezencik i to raczej marnej jakosci. Taki symboliczny. :)
UsuńWow, fajny i bardzo miły gest! Gratuluję Agatko- 10lat to już fajna cyfra na zawodowym koncie.
OdpowiedzUsuńEkhm, a teraz- do brzegu... No, ja też się uśmiałam :) I wiesz co? Teraz kurna nie wiem- czy ja jestem tak karygodnie nieodpowiedzialna, beztroska, czy Ty z symptomami zaawansowanej paranoi :D
Miłego weekendu. Niech będzie dużo śmiechu :)
Podejrzewam, ze to ja mam zaczatki schizofrenii. ;)
UsuńA wiesz, ze mnie ten 10letni staz z lekka przeraza? "Zasiedzialam" sie tutaj, znacznie dluzej niz planowalam. A to wlasnie gwozdz do trumny w karierze. Kazdy kto spojrzy, stwierdzi, ze wlasciwie to zawodowe doswiadczenie mam w tej jednej, jedynej firmie. Nie mam porownania z innymi laboratoriami i to mnie bardzo ogranicza. :/
Moje paranoje :)
OdpowiedzUsuńNa szczescie az taka paranoiczna reakcja, przydarzyla mi sie pierwszy raz w zyciu. :)
UsuńDobre ;))) A upominek piękny!
OdpowiedzUsuńUpominek ladnie wyglada, ale jakosc pozostawia nieco do zyczenia. No, ale nie bede przeciez narzekac na prezent od pracodawcy. ;)
Usuńto mi przypomniało jak pewna babka miała opiekować się wnuczką i kiedy chciała jej włożyć bucika, ten zaczął świecić. Taki gadżet w podeszwie miał. Babka złapała bucik i pobiegła z nim do kontenera krzycząc - uwaga, kryć się, bomba!
OdpowiedzUsuńHahaha, ja tam sie jej wcale nie dziwie!!! :D
UsuńAkurat, jako matce malych dzieci, panika na widok swiecacego butka mi nie grozi. Chociaz tyle. ;)
:) Agata- piekny prezent! Chyba sie za duzo hamerykanskich filmow naogladalas? ;) Hahahahah, ale dawke humoru na weekend mi zaserwowalas- dzieki!! :)))
OdpowiedzUsuńEch, chyba raczej wiadomosci z kraju i ze swiata... :(
UsuńCo do humoru - prosze bardzo! Na mnie tez wlasny smiech zadzialal bardzo terapeutycznie. :)
Piekny upominek. Ja ostatnio tez tak mialam, ze kurier juz jedzie I ma przesylke, a ja nic nie zamawialam . Okazalo sie, ze rzeczywiscie kupilam koldre z poduszkami, a wczesniej doszly tylko poduszki, wiec wyslali osobno koldre.
OdpowiedzUsuńHahaaha... my wariatki!
Dokladnie, poczulam sie pozniej jak wariatka. :D
UsuńJak cos sama zamawiam, to sprawdzam regularnie kiedy bedzie wyslane, gdzie jest, kiedy maja dostarczyc, itd. A tu dostarczal pracodawca, nie mialam numeru zamowienia i w dodatku minal miesiac odkad dostalam maila potwierdzajacego, ze wybralam sobie upominek. I zapomnialam. :)
:D :D :D :D Agatuś, jesteś idealnym człowkiem do pisania thrillera ;PPP
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że złe dni szybko miną... Czasem się tak nazbiera, buchnie, nie chce odejść... Wiem o tym.
:*
Raczej komedii i to niezbyt wysokich lotow. :)
UsuńTe najgorsze dni w sumie minely, ale jeszcze troche potrwa zanim wszystko bedzie jak dawniej...
Hahaha, też bym się zastanawiała :))
OdpowiedzUsuńJa to sobie juz caly scenariusz wkrecilam. :D
UsuńBiedna, dobrze żeś na zawał nie zeszła;-P
OdpowiedzUsuńAle w sumie, to miło ze strony firmy;)
Niech Ci się szybko wszystko poukłada!
Dobrze, ze nie popedzialm wrzucic calej paczki do kontenera za budynkiem! ;)
UsuńPewnie, ze milo, chociaz glowna siedziba to wielka korporacja i upominki to tez takie "masowki". :)
Hahaha :) Dobre! :)
OdpowiedzUsuńI witaj w klubie, też czasem mam takie klimaty ;)
A przy okazji gratuluję okrągłej rocznicy! :)
Dziekuje! Czasem zastanawiam sie jak ja tu tyle czasu wytrzymalam. A czasem mam wrazenie, ze to wczoraj byl moj pierwszy dzien. :)
UsuńSpokojnie, nie jesteś jedyną paranoiczką tutaj ;) Ja pewnie miałabym identyczne wkręty i wolałabym, żeby ktoś inny zamiast mnie tajemniczą przesyłkę otworzył/zdetonował ;) A ze strony firmy bardzo miło, że tak doceniają i nawet pozwalają sobie upominek z listy wybrać :) Ładny !
OdpowiedzUsuńLadny, ale szczerze to jakosc taka sobie. ;)
UsuńNie no, nie chcialabym miec na sumieniu zadnego z kolegow/kolezanek. ;) Ale, jak napisalam Stokrotce, moglam wyrzucic do kontenera na zewnatrz. I pewnie pol roku by mi zajelo przypomnienie sobie, ze przeciez mialam dostac jakis prezent. ;)
Ja myślę, że to ten świat, który pokazuje nam, że możemy się czuć coraz mniej bezpiecznie, że zmęczenie i stres lutowy zrobiły swoje. I uwierz mi, że nie jesteś paranoiczką. Do mnie ostatnio dzwonił kurier, że paczka, zanim wjechał na 4 piętro przeleciałam w myślach czy czegoś nie zamawiałam, coraz bardziej przerażona, co to mogło do mnie przyjść...a to sąsiadka poprosiła o odebranie jej paczki, bo jej nie było w domu ;P
OdpowiedzUsuńNie ma jak sasiadka dbajaca, zebys nie miala zbyt niskiego cisnienia. :)
UsuńTez mysle, ze w moim przypadku wychodzi ze mnie stres, ale rozwazam tez dawanie sobie po lapach zanim wlacze jakikolwiek kanal lub strone www z wiadomosciami. :)
Uśmiałam się :)))
OdpowiedzUsuńJa tez. :)
UsuńPadam trupem po przeczytaniu!! Aga ty jesteś najlepsza :)
OdpowiedzUsuńWariatka i paranoiczka. :)
UsuńNo wiesz? Panika, paniką takie czasy, ale żebyś Ty przed rozpakowaniem z rodziną się nie pożegnała? No tak bez pożegnania chciałaś się wysadzić?
OdpowiedzUsuńHaha! Wariatka :-D
Więcej takich postów! Zrób sobie taką terapie śmiechową :-D I nam oczywiście przy okazji ;-)
Chyba jednak jakies ziarenko rozsadku wzielo gore. :)
UsuńJesli zycie dostarczy mi weselszych tematow, to chetnie sia posmieje zamiast ciagle plakac...