Moja cudowna duza-mala dziewczynka... Duza, bo wysoka jak na swoj wiek oraz jak sie u nas mowilo - "nabita" i nieraz, kiedy biore ja na rece, stekam z wysilku "Bi, ale z ciebie juz baba", wywolujac tym rzecz jasna wielkie oburzenie. Mimo jednak wygladu sporo starszej panienki, zachowanie Bibusi przypomina mi czesto, ze to jednak jeszcze maly 4-latek. ;)
Najwazniejsza (a przynajmniej najbardziej namacalna) zmiana ostatniego polrocza jest brak pieluchy na noc. Szkoda, ze nie byl to swiadomy wybor Bi, tylko inicjatywa rodzicow... Mala Dama co rano wstawala z pampersem niemal po kolana, ale nie wiedzielismy czy sika w nocy nieswiadomie, czy budzi sie i wiedzac, ze ma pieluche na tylku beztrosko sobie w nia posikuje... Liczylam na to, iz z czasem sama oswiadczy, ze jest juz za duza na pieluchomajtki. Niestety, przeliczylam sie. Moja corka jest wygodna. ;) W koncu jednak stwierdzilismy z M., ze jesli nie sprobujemy, to Bi bedzie spac w pampersie do 6 urodzin, jak nie dluzej. Kupilam podklady na lozko, schowalam ostatnie kilka pieluchomajtek i zaczelismy. Przyznaje, ze pierwsze 2 tygodnie byly brutalne. Bi budzila sie zasikana srednio co drugi dzien. Po przebraniu jej, zmianie przescieradla oraz podkladu, wracalam do swojego lozka kompletnie rozbudzona. W rezultacie przewalalam sie z boku na bok nie mogac zasnac, w dodatku zaczynalo mi burczec w brzuchu, co dodatkowo utrudnialo zasniecie i rano czulam sie jak zombie. ;) O dziwo jednak, po 2 tygodniach Bi zalapala o co w tym chodzi i zaczela wstawac na siusianie. Zeby jeszcze chodzila do lazienki sama, byloby idealnie! ;) Nie ma jednak tak dobrze. Bi budzi mnie za kazdym razem, domagajac sie towarzystwa. Przyznaje jednak, ze takie kilkuminutowe pobudki nie robia juz na mnie wiekszego wrazenia. Obawialam sie, ze stress zwiazany z przedszkolem moze nam popsuc dopiero co osiagniety sukces, ale na szczescie nic sie nie dzialo. A od jakiegos miesiaca, coraz czesciej zdarza sie Bi przespac cala noc, bez siusiania! :)
Efektem ubocznym, choc zaskakujacym wstawania na siku, jest przestanie nawiedzania przez Bi naszego malzenskiego loza. Szczerze, to jestem bardzo zaskoczona, bo spodziewalam sie odwrotnosci. Bylam przygotowana, ze rozbudzona Bi, tym bardziej bedzie wpychac sie do nas. Tymczasem zdarzylo sie to raptem dwukrotnie, przy czym za kazdym razem ostro zaprotestowalismy tlumaczac, ze na naszym lozku nie ma podkladu w razie gdyby sie posikala. Pochlipala przez chwilke, po czym pomaszerowala do siebie. I juz nie przychodzi! Wieksze lozko nadal jednak sie przyda, bo w weekendowe poranki przybiegaja do nas oboje z Nikiem i rozpychaja sie niemilosiernie, klocac sie kto lezy kolo mamy, kto kolo taty, a kto osmiela sie trzymac nogi w poprzek. ;)
Podczas ostatniego polrocza, w Bi obudzila sie dziewczynka. No, moze nie do konca, bo Starsza zawsze byla dziewczeca. Lubi sie stroic, nie da sobie przyciac wlosow, godzinami potrafi przegladac sie w lustrze w nowej sukience, itd. Przy podsumowaniu z okazji 4 urodzin, napisalam jednak, ze nie lubi bawic sie lalkami. I rzeczywiscie nigdy jej one nie ciagnely. Juz chetniej podbierala auta bratu, a lalki kurzyly sie na polce. Az odziedziczylismy po corce znajomego M., domek dla lalek. Zastanawialam sie juz wczesniej czy by takowego Bi nie sprezentowac, ale widzac jej niechec do lalek stwierdzilam, ze beda to pieniadze wyrzucone w bloto. Kiedy jednak kolega M. zaproponowal domek, uznalam, ze czemu nie, w razie czego sie go zwyczajnie wyrzuci i juz. No i prosze jaka niespodzianka. Nagle laleczki Bi zyskaly miejsce do spania i do zabawy, a przy tym sa przebierane, wozone samochodem do "przedszkola" oraz na jazde konna, bo Bi ma przeciez cala "stadnine". ;)
No wlasnie, fascynacja konmi nie ustaje. Bi nadal az piszczy kiedy ubiera na siebie bluzeczke z wizerunkiem jakiegos galopujacego mustanga. Zebra zreszta tez sie nada. ;) A ja naprawde powaznie zaczynam zastanawiac sie nad zapisaniem ja na lekcje jazdy konnej. Niech dziewczyna zobaczy czy stanie sie to jej pasja... Ale to na wiosne. Zima, mam nadzieje, ze uda nam sie poszlifowac Bibusiowa jazde na nartach. Jesli uda mi sie malzonka z domu wyciagnac w snieg oraz mroz... ;)
Co tu jeszcze dodac o 4.5-letniej Bi? Nadal jest koszmarnym niejadkiem. Najchetniej przetrwalaby o rosolku z makaronem i nie daj Boze zeby tam plywala jakas marcheweczka! Przedszkolnego jedzenia nie rusza, ale z tego co sama jej pakuje, tez dobra polowe przynosi z powrotem. :/ Do domu przyjezdza wyglodniala jak wilk, ale oczywiscie na wszystko kreci nosem, ryczac, ze chce zelki...
Odkad poszla do przedszkola, mamy ciagly problem z zachowaniem. Bi zawsze byla charakterna, ale teraz jest po prostu otwarcie nieposluszna i pyskata. Najwiekszy problem zauwazamy jednak w jej relacjach z bratem, bo kiedy Nik odmawia zabawy z nia, Bi potrafi go zlosliwie popchnac lub nawet opluc. Podejrzewam, ze moga to byc zachowania obserwowane w przedszkolu. Tlumaczymy, tlumaczymy i tlumaczymy, ale efekty jak narazie sa mizerne.
No i doszlismy do tematu przedszkola. :) W poprzednim poscie zamierzalam dodac jak Bi sie tam odnajduje po okresie adaptacyjnym, ale juz zabraklo mi czasu (i miejsca). ;)
Okazuje sie, ze Starsza odnajduje sie tam, moze nie swietnie, ale bardzo dobrze! :) Rozpoznaje z imienia inne dzieci, potrafi powiedziec jak nazywa sie ta, czy inna pani (a to nie takie proste, bo posluguja sie nazwiskami), mialam tez okazje sie przekonac, ze sama zagaduje panie i swoja przyjacioleczke. Po angielsku rzecz jasna. Niby oczywista oczywistosc, a matka rozdziawia gebe ze zdziwienia. ;)
Jak pamietacie, pierwsze 3 tygodnie to byl pozegnaniowy hardkor. Wycie, wierzganie i wyszarpywanie sie trzymajacym ja paniom. :O Po tym jednak czasie minelo jak reka odjal, a teraz stwierdzam, ze te 3 tygodnie to jednak nie tak duzo. Oczywiscie, kiedy akurat trwaly, to ciagnely sie jak guma z gaci, ale slyszalam juz historie niczym z horroru, o dzieciach ryczacych kilka miesiecy, a nie tygodni. Z perspektywy czasu oswiadczam wiec, ze adaptacja przeszla relatywnie sprawnie. ;)
Pierwszym czynnikiem, ktory sprawil, ze Bi zaczela sie w przedszkolu odnajdywac bylo znalezienie przyjaciolki.
Kiedy, w czasie tych pierwszych, koszmarnych tygodni wspomnialam z westchnieniem mojej szacownej mamusi, ze Bi tak chciala isc do przedszkola i miec kolezanki, ta zjechala mnie z gory na dol. Oswiadczyla, ze nienawidzi kiedy rodzice tlumacza sie, ze "Ja nie rozumiem dlaczego on(a) tak placze, przeciez tak chcial(a) do dzieci!". Posluchalam sobie, ze to zazwyczaj rodzicom sie wydaje, ze dziecko chce do dzieci, tymczasem przecietny 3-latek wcale nie nawiazuje jeszcze aktywnych kontaktow... No i moze i nieco racji ma, w koncu to ona jest pedagogiem, a nie ja, ale ja za to jestem matka swojej corki. ;) Ktora to corka cale lato dopytywala sie, kiedy idzie do tego przedszkola, bo ona chce miec kolezanki. Nie zapominajmy tez, ze mowa o 4-latce, a dzieci w tym wieku zaczynaja wlasnie pomalu odkrywac zabawy z rowiesnikami. Zreszta, koniec koncow, jak to czesto bywa w "potyczkach" z moja mamusia, wyszlo na moje. Odkad Bi blizej sie zaprzyjaznila z mala Sukri, maszeruje do przedszkola w podskokach. Kiedy pewnego dnia minelysmy mame owej dziewczynki, Bi wiedzac, ze jej kolezanka jest juz w przedszkolu, wyrwala do przodu tak, ze ledwie moglam ja dogonic. :D
Jesli juz mowa o tradycjach, to z kolei w grudniu wlasnie o nich jest mowa. Kazda rodzina ma sie zadeklarowac, zeby opowiedziec o tradycjach swiatecznych (lub zimowych), kultywowanych w domu. Mozna to zrobic w dowolnej formie. Panie bardzo zachecaja, zeby rodzic, badz ktorys z dziadkow przyszedl i osobiscie opowiedzial o ichnich rodzinnych tradycjach. Ja tam dziekuje, nie mam zamiaru wystepowac przed grupka usmarkanych, zadajacych million pytan przedszkolakow. Mam taka dwojke w domu, wystarczy. :) Zamierzam przygotowac kolaz ze zdjeciami z naszego poprzedniego Bozego Narodzenia (cale szczescie, ze tyle ich pstrykam!).
Jak widzicie w przedszkolu Bi co i rusz cos sie dzieje. To wszystko to plany tylko na najblizsze 2 miesiace, a co bedzie dalej?! Jako rodzic wkurzam sie, bo musze kombinowac z urywaniem sie z pracy, przygotowywaniem wszystkiego, itd. Ale dla dzieciakow musi to byc frajda, kiedy nie dosc, ze ciagle maja jakis wyjatkowy dzien, to jeszcze mama lub tata biora w tym udzial. Ba, nawet cholerne "show and tell" to atrakcja! Wlasnie dzisiejszego ranka Bi zapytala kiedy znow bedzie je miala, bo chciala cos pokazac w klasie. Musialam troche ostudzic jej zapal, bo jakos nadal nie dotarlo do niej, ze nie mozna przyniesc cokolwiek wpadnie nam w rece, tylko zadany jest temat. Swoja droga, ciekawe czy Bi nadal bedzie miala tyle entuzjazmu za kilka lat, kiedy bedzie musiala juz przygotowac sobie przemowe i wystapic przed cala klasa? :)
Tak to wyglada z przedszkolem. Przyjaciolka + ciagle atrakcje = Bi uwielbiajaca swoje "pre-school". :) Codziennie odbieram ja rozesmiana i podekscytowana, ze moze pokazac mi co robili. Najczesciej sa to niezliczone ilosci rysunkow i kolorowanek. ;) Dzieki temu widze tez jak szybko zmienia sie jej styl rysowania. Na przyklad, na tych rysunkach koni:
Znow wgralo sie bokiem... :/ |
Dzielilo je raptem kilka dni, a roznica jest kolosalna. Na pierwszym, koniki od ludzi rozni wylacznie to, ze konie maja wyraznie 4 nogi z kopytami. Na drugim, postac ma juz bardziej "konski" ksztalt. I nic nie szkodzi, ze tylne nogi wyrastaja mu z ogona. :D Widze tez, ze nauka pisania i literek, na ktora jej rodzona matka tak psioczyla, sprawia jej wielka radosc. ;) Nie tylko pisze swoje imie:
Czasem prawie-poprawnie :) |
Innym razem od prawej do lewej i z brakujacym "c" ;) |
W czytanych ksiazeczkach rozpoznaje tez litery. Troche zreszta w smieszny sposob. Poniewaz ucza sie ich w przedszkolu glownie na podstawie imion, pokazuje mi np. literke "T" i mowi "O, Thomas!", albo na "S" powie "A tu Sukri!". Powtarzam za kazdym razem, ze "Tak, T jak Thomas, S jak Sukri". Glownie zapamietuje pierwsze litery, ale ostatnio zobaczyla "W" i oswiadczyla, ze tam jest napisane Matthew. ;) Podobnie kiedys zauwazyla literke "i" i potrafila rozpoznac, ze wystepuje ona rowniez w jej imieniu. Takze, dumna jestem, no. ;)
A na koniec bonusik. Obiecalam Wam zdjecie szkolne Bi. Za rada Iwosi, nie bawilam sie w skanowanie, tylko pstryknelam fote zdjeciu, ktore mam w pracy oparte o komputer. ;)
Najpiękniejsza :) cieszę się, że mogłam pomóc, kolejnym razem zrób jak najbliżej zdjęcie zdjęciu, zebyś miała prawie jak zeskanowane ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Bi... teraz mam malutko czasu, ale nadrobię cały post i napiszę wtedy pewnie więcej :) cmok
Zdjecie robilam tak na szybkiego i nie chcialo mi sie kombinowac z precyzyjnym przyblizaniem. ;)
UsuńŚliczna ☺
OdpowiedzUsuńCzasem zastanawiam sie po kim, bo ja i M. do pieknych nie nalezymy... ;)
UsuńŚlicznie na tym zdjęciu wyszła, z resztą na których zdjęciach ma nie wyjść ślicznie, jak taka piękna z niej panienka? :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście dużo się dzieje u Was w przedszkolu, a mnie takie coś już przeraża, bo ja do takich prac plastyczno-manualnych to mam dwie lewe ręce :P
Brawo dla Bi za odstawienie pieluch w nocy, nie ważne jak ważne że się udało. A co do wołania o towarzystwo, to u nas było to samo. Był czas że chodziła sama, później przez długi czas nas wołała i trzeba było jej towarzyszyć, a teraz znowu zaczyna chodzić sama, więc to tylko kwestia czasu, aż Bi też będzie chodzić sama ;)
Od okolo 2 tygodni jest idealnie, bo Bi przestala w ogole wstawac na sikanie. Mogloby juz tak zostac. ;)
UsuńW przedszkolu na szczescie to dzieci maluja, rodzice nie musza. ;) Ale za to o tylu rzeczach musze pamietac, zeby je przygotowac i zapakowac, ze wolalabym miec na poczatek roku dluga liste wyprawkowa i potem z glowy. :/ Jak za rok bede miala dwoje dzieci w placowkach, to sie nie wyrobie, albo bede mylic co chwila co dla kogo. :D
Bi jest niesamowicie fotogeniczna. Nawet rozczochrana i z glupia mina ladnie wychodzi na zdjeciach. ;)
Bianca na zdjeciach faktycznie wygląda na starszą dziewczynkę niż 4-latka ;) Super, że tak lubi swoje p-kole! A tak się martwiłas ;)
OdpowiedzUsuńU nas tez duzo się dzieje w p-kolu Juniora i co chwilę maja jakieś atrakcje i ciekawe zajęcia, dzięki temu dzieciaki się nie nudza i jest wesolo ☺
To prawda, ze dzieciom jest wesolo i dobrze sie bawia, tylko mogloby sie to czesciej odbywac bez wkladu rodzicow. ;)
UsuńTo nie tylko na zdjeciach. Bi ogolnie moglaby spokojnie przejsc za 5, a nawet 6-latke. :)
Slicznie wyszla na tym szkolnym zdjeciu! Wszystkiego dobrego dla niej z okazji tych 4 i pol roku ;)
OdpowiedzUsuńHaha, dziekuje w imieniu Bi!
UsuńKochana...u nas tez przedszkolna poprawe.
OdpowiedzUsuńHanka ma przyjaciolke. razem zbroją niesamowicie.
Ale jak jestem przeszczesliwa.
W koncu rozmowy w przedszkolu przyniosły efekt.
A Bianca to cud malina dziewczyna...fajnie że tak super rozwija się w przedszkolu...
Bi jest sliczna, bystra, ale charakterek to ma, ze hoho! Nieraz z M. z przerazeniem mowimy, ze jak ona bedzie nastolatka, to my osiwiejemy. ;)
UsuńCiekawa jestem, czy Bi ze swoja "psiapsiolka" broi w przedszkolu. Mam jednak wrazenie, ze wlasnie wsrod kolezanek sie uspokoila. ;)
I ja tez jestem szczesliwa, ze dziecko nawet w weekend dopytuje sie kiedy idzie do przedszkola. Na szczescie dni wolne, spedzane z mamusia, tez jej jeszcze odpowiadaja. :D
Jakie super wieści :) Cieszę się ogromnie, że Bi wreszcie odnalazła się w przedszkolu :) Napiszę to jeszcze raz, ale nie mogę się powstrzymać - nie mogliście wybrać imienia bardziej do Niej pasującego :) Jest cudowna :))
OdpowiedzUsuńPS. Agata, uwierzysz, że mi się ŚNIŁAŚ? :) Nie, żebym Ci coś sugerowała (absolutnie nie!), ale w moim śnie odsłoniłaś na blogu twarz :))))
hahahha, super sen :) Nie mam nic przeciw przejsci w "jawe" :)
UsuńPrawda, ze Bi jest cudowna- taki aniolek :)))
To prawda, ze imie Bi bardzo do niej pasuje. Znaczy do urody, bo z charakterkiem juz gorzej. ;)
UsuńHaha, nie no, dziewczyny, mojej geby jeszcze dlugo tu nie wrzuce. Troche ze wzgledu na prywatnosc, a troche... nie chce Was straszyc swoja facjata. ;) Wiecie, jesli wyobrazajac sobie mnie sugerujecie sie uroda Potworkow, to musze Was uprzedzic, ze nie mam pojecia po kim one sa takie ladne. :D
Moge Wam jednak przeslac swoja fote na maila, jesli bardzo jestescie ciekawe jak wygladam. ;)
Słodkie łobuziaki. Fajne te koszulki.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Bi odnalazła się w przedszkolu i z przyjemnością do niego chodzi.
To prawda. Niesamowicie odetchnelam z ulga... :)
UsuńŚliczności nasze!
OdpowiedzUsuńNo brawo, duża Dziewczynka! Zobaczysz, że lada moment i sikanie w nocy odejdzie do lamusa.
Dobrze czytać, że Bi polubiła przedszkole.
Fajowe te koszulki mają. Na czym polega ta metoda barwienia materiału, wiesz może?
Eliza właśnie będąc w wieku Bi zaczęła swoją przygodę z koniami. I powiem Ci tak- moim zdaniem to za wcześnie. Nie ze względów zdrowotnych, czy coś. Może my po prostu tak trafiliśmy, może Eliza to taki typ, ale... Trafiliśmy na super instruktora, z wiedzą i podejściem do dzieci. Wszystko było ok, Eliza chodziła na jazdy 1-2razy w tygodniu. Tyle, że p.Tomek traktował Ją dość poważnie, i chyba trochę Ją przetrenował, jeśli to w ogóle możliwe w kontekście 5latki. W każdym razie- Eliza po roku miała dość. Kocha konie, więc wróciła do nich, ale na tamten czas, takie regularne treningi to było moim zdaniem o ten rok, dwa za wcześnie. Teraz, znalazłabym stadninę i przyjeżdżała tam okazjonalnie.
Ja wlasnie mysle o takiej jezdzie konnej "z doskoku". Chociaz tutaj rozne treningi oraz zajecia, najczesciej sa w systemie 6-tygodniowym. To tez moze byc dobry sposob. Zapisac na te 6 tygodni, a potem albo zapisywac dalej, albo zrezygnowac. Ale zobaczymy, do wiosny jeszcze daleko. A ostatnio Bi zaczela dopytywac o lekcje tanca. Skad ten pomysl? Jej przyjacioleczka uczeszcza na takowe oczywiscie! :D
UsuńKoszulki sa zwijane w specjalny sposob (widzialam jak robi to nauczycielka, ale raczej bym nie powtorzyla), a potem spryskiwane z kilku stron kazdym wybranym kolorem (czy sa to specjalne farby, tego tez niestety nie wiem). Nastepnie musza przez noc polezec w reklamowce, zeby kolory sie dobrze utrwalily. Potem trzeba je wyprac i gotowe! :)
Nie chce tu przechwalic (wszyscy wiemy o blogowych "klatwach". :D), ale od okolo 2 tygodni Bi nie budzi sie na sikanie w nocy. Dawno tak dobrze nie spalam! ;)
Moj straszak tez bardzo lubi pre school. Pisac jak Bi nie potrafi, ale rozpoznaje literki bez problemu. Swietna sprawa!
OdpowiedzUsuńA konie I moi chlopcu uwielbiaja. Najgorsze jest to, ze dzieci do lat 5 w Irlandii na konika wziasc nie wsiada. Co innego w Portugalii, gdzie chlopcy mielk okazje przejechac sie na konikach I ciagle pytaja sie kiedy znowu..
Widzisz, dalas mi teraz do myslenia. W sumie nawet sie nie dowiadywalam, czy tutaj mlodsze dzieci moga sie uczyc jazdy konnej... Na kucykach trzymanych na uprzezy moga, ale to co innego...
UsuńWlasnie, bylam bardzo sceptyczna co do tej nauki literek oraz pisania, ale okazuje sie, ze Bi to uwielbia i szybko sie uczy! :)
.... cd. doczytałam ;) hahaha, ja tez powoli zaczynam stękac jak Tolę podnoszę :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Bi ślicznej kolejny raz :) rzecz jasna
Och zazdroszczę Wam tych suchych nocnych pampersów... u nas też po kolana, może Tola tez taka wygodnicka jest jak Bi?
O, moja krew, ja też zawsze wolałam bawic się samochodami, nie miałam lalek w sumie w ogóle, ale z czasem własnie jak pokochałam zabawę w domki, to lalki wróciły do łask, choć bardziej potem, jak zaczęłam im szyć ubranka ;)
Nie zazdroszcze z tym jedzeniem... ech te słodycze :(
Ale super, ze proces adaptacyjny za Wami :) I fajnie, ze tyle maja zajeć, dzieciaki to lubią.
Zrób ten bigos, wszystkich rozkochasz w naszej kuchni ;)
Chyba jednak z bigosem nie zaryzykuje. Kiedy jem go w pracy, wszyscy koledzy patrza bardzo podejrzliwie. ;)
UsuńKochana, nocnych pampkow nie zazdrosc, bo tak jak Ty, mam drugiego delikwenta, ktory w pieluchach bedzie spal pewnie jeszcze z rok albo i dluzej. Rano pielucha tak pelna, ze niemal przecieka. :)
Niestety, nie wiem gdzie popelnilam blad, ale Potworki to niemozliwe niejadki... :/
Miałam pisać, że powoli zacznie coraz rzadziej wstawac na sikanie, a tu proszę, sama to napisałaś :D
OdpowiedzUsuńCo do bycia niejadkiem, ostatnio czytałam mądry tekst - dzieci między 2 a 6 rokiem życia nie sa niejadkami. Po prostu zmniejszyło im się zapotrzebowanie na jedzenie :)
Emil je tylko 3-4 produkty, nie je warzyw, owoców, nie je kasz, ryżu, makaronów. No pierdoła straszna, ale odpuściłam mu, bo to oczywiste że wyrośnie z tego. Nie znam facetów niejadków :D
Gizmowa
Nie chwalac sie, od jakichs 2 tygodni nie wstaje w ogole! Oby tak zostalo. ;)
UsuńHehe, cos z tym zmniejszeniem zapotrzebowania na jedzenie jest. Jak patrze ile Bi zjada przez dzien, wniosek nasuwa sie jeden - ona zyje powietrzem. ;)
To Nik tak samo. Zero owocow, zero ryzu, makaron tylko w rosole. Z kasz tylko manna. Na szczescie lubi wiekszosc zup, to w nich przemycam mu choc troche warzyw. ;) Bi tez taka wybredna, ale ona z kolei wcina owoce na kilogramy. Za to z zup lubi tylko rosol i to z samym makaronem, zeby jej bron Boze nie plywaly tam zadne marcheweczki. ;)
Słodkie te Twoje dzieci!
OdpowiedzUsuńDziekuje!
UsuńAktywne te panie przedszkolanki... No ale chyba chcieliscie wybrac jak najlepsze przedszkole, to teraz szykuj i udzielaj sie :)))
OdpowiedzUsuńWlasciwie przy wyborze przedszkola kierowalismy sie tylko lokalizacja. Chodzilo nam, zeby z racji polozenia, wiekszosc uczeszczajacych tam dzieci szla razem z Bi do tej samej podstawowki, mieszczacej sie po drugiej stronie ulicy. ;)
UsuńKurcze, staram sie udzielac jak najwiecej, ale z racji pracy na caly etat nie za wiele moge... Tak naprawde to nawet nauczycielke Bi widuje srednio raz na miesiac, bo pracuje ona w jakims dziwnym, ograniczonym trybie...
moj jest w tym samym wieku, a pampersa na noc nie moge oduczyc za nic w swiecie, jest noc ze wola, a jest noc ze rano jakby mzrzucila z okna pampersa i trafila kogos to bym zabila ;P bomba jedna wielka eh a jedzenie to u nas tez koszmar, pierwszy rok nic nie jadl, teraz chodzi 3 rok i je wszystko, ale za to w domu niewiele, i nie moge go przekonac:/ i w 3 roku nasz manifest chodzenia do pkola trwal 2 miesiace.... dlatego entuzjazm Bi niech Cie cieszy :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszy mnie bardzo, a jednoczesnie juz boje sie przyszlego roku, kiedy do przedszkola pojdzie Nik. Mam przeczucie, ze z nim moze pojsc duzo gorzej. ;)
UsuńZ pozbyciem sie nocnego pampersa u Bi, az sama jestem w szoku jak latwo poszlo. A poki nosila pieluche, myslalam, ze nie ma szans na oduczenie jej w najblizszym czasie. Stwierdzilam, ze sprobuje, ale bez wiekszego przekonania. Tak jak u Was, rano pielucha mogla sluzyc za skuteczna bron. ;)
Moze tez sprobuj rzucic Mlodego na gleboka wode? Czasami to dziala. ;)