To juz za tydzien. Rowno za 7 dni idziemy z Bi na dzien otwarty. Poznamy nauczycielki, klase, szafeczke Bi i co tam jeszcze jest do poznania... A za 9 dni zaczynaja sie oficjalne zajecia...
Mysle nad tym postem juz od jakiegos czasu. Wlasciwie juz chyba od poczatku wakacji, kiedy dotarlo do mnie, ze to juz zaraz, za mala chwilke! Chcialam go napisac dla siebie, zeby kiedys (mam nadzieje) posmiac sie z wlasnych paranoi.
Czuje wewnetrzna panike, zoladek mam zawiazany w supel, a w gardle mam kluche, kiedy tylko zaczynam myslec o 31 sierpnia. E-maile, ktore dostaje z Wydzialu Oswiaty (czy jak to mozna przetlumaczyc na polski), tylko pogarszaja sprawe... Oprocz bzdur w stylu, ze jakas prezentacja zostala przeniesiona na inny termin (po ch*ja wafla mi to wiedziec?), dostalam wiadomosc, ze niemal 3 lata temu (w grudniu 2012) jakis oszolom wyslal swojej ex-dziewczynie smsy z pogrozkami, ze przyjdzie zastrzelic jej syna w szkole, a przy okazji pare innych dzieciakow. Nie musze chyba dodawac, ze syn chodzi do szkoly w naszym miasteczku? Dziewczyna zawiadomila policje, oszolom wyladowal za kratkami. Ale ma byc wypuszczony na wolnosc 6 wrzesnia biezacego roku. Jak myslicie, w jakim stanie bylam po przeczytaniu takiej wiadmosci? :(
Abstrahujac jednak od potencjalnej strzelaniny w szkole moich dzieci, mam swoje wlasne, przedszkolne zmartwienia. I pomyslec, ze jeszcze pare lat temu (kiedy Bi byla malenka, a wizja przedszkola daleka niczym Antarktyka), kiedy czytalam na blogach o podobnych obawach, pukalam sie w czolo pogardliwie i prychalam nad przewrazliwionymi mamuskami... Mam za swoje.
Pomyslalby ktos, ze skoro wrocilam do pracy kiedy Bi miala 12 tygodni, a sama Bi zostawala u opiekunki od 17 miesiaca zycia, to bedzie mi latwiej... A guzik, wcale nie jest. To znaczy, zdaje sobie sprawe, ze musi mi byc sporo latwiej niz mamie, ktora dotychczas spedzila z dzieckiem calutkie 3-4 lata. Nie mam jednak porownania, wiec nie wiem... Musicie mi po prostu uwierzyc na slowo, ze mi ciezko.
Po pierwsze - logistyka. Tak sie sklada, ze przedszkole Bi oraz opiekunka Nika znajduja sie w zupelnie przeciwnych kierunkach od naszego domu. W jakiej kolejnosci bym nie odwozila Potworki, zawsze bede musiala sie cofnac i przejechac kolo naszej chalupki. :/ W zasadzie bardziej pasowaloby mi odwiezc najpierw Bi, a potem Nika, bo dom opiekunki znajduje sie blizej mojej pracy. Zawsze jednak musi byc jakies "ale", zeby nie bylo za dobrze. Do opiekunki bowiem moge Nika odstawic kilka minut przed 7, natomiast przedszkole otwarte jest od 7 i wczesniej nie ma komu dziecka zostawic. A zalezy mi, aby jak najszybciej znalezc sie w pracy, zeby jak najszybciej z niej wyjsc. Tym bardziej, ze Bi musi byc odebrana do 17, a ja ze swojej strony wolalabym, zeby bylo to blizej 16, bo zwyczajnie szkoda mi, ze musi tyle czasu siedziec w "placowce"... Nie ma wiec bata, bede musiala najpierw odstawic Nika, a potem odwiezc Bi. Przez pierwsze dni/tygodnie jest mi to nawet na reke, bo licze sie z porannym placzem, bede wiec mogla na spokojnie sie z Bi pozegnac, bez Nika, wciskajacego sie pomiedzy nas. Ale po jakims czasie pewnie bede utyskiwac na swoj los szofera...
Odwozenie/odbieranie dzieci to jednak pikus, w porownaniu co czuje serce matki, na mysl o wyslaniu corki (na pozarcie lwom) samej w obce miejsce... Musze przyznac, ze w porownaniu z zaledwie kilkoma miesiacami temu, kiedy Bi reagowala histeria na sam widok schoolbus'a (ktorym i tak nie bedzie musiala jezdzic jeszcze przez przynajmniej 2 lata...), moja cora zrobila niesamowity postep. Nie wiem co na to wplynelo, bo wystraszeni jej reakcja, ograniczylismy wzmianki o przedszkolu do minimum, ale wyglada na to, ze wraz z wiekiem, splynela na Bi jakas dojrzalosc i gotowosc przedszkolna. Nie mowiac juz o tym, ze pomimo iz nigdy nie podkreslamy plci naszych dzieci, Bi, ktora na codzien ma kontakt niemal wylacznie z chlopcami, zamarzyla o przyjaciolce, ktora bedzie dzielila jej pasje do rozu oraz konikow. Do tego stopnia, ze kiedy widzi w sklepie jakas panienke mniej wiecej w swoim wieku, szarpie mnie za rekaw szepczac z podziwem: "Zobacz mama, tam jest dziewczyyynkaaa...". ;) I trzymam wielkie, naprawde ogromne kciukasy, zeby w przedszkolu rzeczywiscie zdobyla sobie ta wymarzona kolezanke od serca...
Nastawienie ma wiec Bi bardzo pozytywne i dopytuje sie kiedy idzie do tego przedszkola... A ja? Ja z trudem wykrzesuje z siebie nie tylko entuzjazm, ale i optymizm... Martwie sie czy Bi polubi panie, martwie sie czy polubi inne dzieci, czy nauczycielki i dzieciaki polubia ja sama? Jak odnajdzie sie w duzej grupie? Przeciez to jest moj "dzikusek", ktory do dzis na placu zabaw odchodzi na bok jak tylko zblizy sie do niej obce dziecko... Czy nikt nie bedzie jej dokuczal? Odezwaly sie stare leki. Ja sama bylam dzieckiem cichym, niesmialym, nie wszyscy rowiesnicy mnie lubili, wielu mi dogryzalo, dodawalo do juz-istniejacych kompleksow... Nie chce zeby moja corenke spotkalo to samo...
Jak Bi poradzi sobie z toaleta, skoro panie w tutejszych przedszkolach pomagaja dzieciom tylko w minimalnym stopniu? I chyba najwazniejsze zmartwienie: jak moja coreczka zareaguje na bariere jezykowa? Przez kilka tygodni nie bedzie zapewne rozumiec niemal nic. Czy da rade mimo wszystko uczestniczyc aktywnie w zajeciach? Jest wstydliwa, czy osmieli sie zeby po angielsku spytac chociazby czy moze wyjsc do lazienki? Czy inne dzieci nie odrzuca jej z racji, ze nie beda mogly sie z nia dogadac?
To chyba wszystkie leki zwiazane z Bi. Przynajmniej na dzien dzisiejszy, bo w miare jak bede poznawac jej przedszkole razem z nia, moga pojawiac sie nowe...
Martwie sie tez o Nika. Pozornie jego zmiany nie dotycza, ale wlasnie, tylko pozornie. Jak zareaguje na brak siostry u opiekunki? Kiedy wzielam Bi na bilans 4-latka w maju, Nik plakal za siostra. To byly tylko 2 godzinki, wiec jak przyjmie to, ze teraz siostra bedzie spedzac dzien w dzien osobno? Pierwszego dnia moge go jeszcze wziac z zaskoczenia. Ale znam swoje bystre dziecko. Od nastepnego bedzie juz dokladnie obserwowal gdzie jest Bi. Pozostaje tlumaczenie i liczenie na brak wiekszej histerii... Licze sie jednak z tym, ze bez lez sie nie obejdzie...
No wlasnie, co z wiezia moich dzieci? Odkad Nik mial 15 miesiecy, czyli od poltora roku, Potworki spedzaja ze soba praktycznie caly czas. Dla takich maluchow, 1.5 roku to cala wiecznosc... Razem sa u opiekunki, razem sa w domu, nawet razem spia w pokoju... Razem sie bawia, razem kloca, razem jedza, razem ogladaja bajki. Sa nierozlaczni. I mimo, ze walcza wiecznie o ta sama zabawke i wrzeszcza na siebie o to, ktora kreskowke ktore chce ogladac, mimo ze przynajmniej kilka razy dziennie slychac "Nie bede twoja przyjaciolka/psyjacielem!" albo "Nie chce sie juz z toba bawic!", to widac na pierwszy rzut oka, ze sa ze soba bardzo, bardzo mocno zwiazani... Nadchodzi jednak koniec. Za tydzien moje dzieci zostana rozdzielone. I juz nigdy nie beda spedzac razem takiej ilosci czasu. Od 31 sierpnia, Bi bedzie miala wlasne towarzystwo, a Nik wlasne. Ich zainteresowania i charaktery beda sie ksztaltowac inaczej, pod wplywem innych kolegow i innych nauczycieli. Jak wplynie to na ich wzajemne przywiazanie? Czy zatesknia za soba i beda sie zgodniej bawic? Czy wrecz przeciwnie, odsuna sie od siebie? Tylko czas moze to pokazac...
Ostatnie moje zmartwienia dotycza polskosci Potworkow. Mieszkamy w anglojezycznym kraju, ale mimo ze znam ten jezyk doskonale, w naszym domu pojawia sie on rzadko. Moje Potworki wychowywane sa w polskiej "bance", otoczone polskim jezykiem i polskimi tradycjami. Jedna z dzielnic w pobliskim miasteczku nazywana jest "Little Poland" i moje dzieci dotychczas zyly w takiej Malej Polsce. Gdybysmy teraz wrocili do Kraju, pewnie nawet nie zauwazylyby roznicy. Wraz z przedszkolem wszystko sie zmieni. Widze jak szybko Bi lapie nowy dla niej jezyk. Od innych, dwujezycznych dzieci w mig chwyta obce slowka i wyrazenia. Kiedy zacznie sie przedszkole, domowa rownowaga zacznie sie chwiac i przechylac coraz mocniej na "angielska" strone. Wiem, ze to naturalne, w koncu to tutaj Potworki sie urodzily, tu jest ich dom i to jest ich jezyk... Swiadomie wybralismy z M. zycie w tym kraju. Teraz musimy wychowac dzieci w tej polsko - amerykanskiej miksturze. Czy uda mi sie wychowac Potworki w poszanowaniu kultury ich rodzicow? Nie mowie juz o czytaniu i pisaniu, ale czy beda chociaz mowic po polsku? Plan jest oczywiscie, zeby wyslac ich do sobotniej polskiej szkoly, ale ta zaczyna sie dopiero od zerowki. Spojrzmy tez prawdzie w oczy - Potworki beda tam chodzic dopoki mamy z M. wplyw na wybor zajec dla nich. To jednak szybko sie zmieni. Dzieci beda mialy wlasne zdanie i zaloze sie, ze basen, mecz pilki noznej czy zajecia taneczne, beda dla nich wazniejsze niz polska szkola...
To chyba wszystkie moje aktualne "strachy"... To przy nich zasypiam i od nich cala cierpne, kiedy budze sie w nocy i przewracam z boku na bok, nie mogac zasnac... Wiem, ze martwie sie na zapas, ze wiele spraw samych sie rozwiaze, a na wiekszosc i tak nie mam wplywu. Ale ciezko mi jakos na sercu i szczerze, to nawet spisanie tutaj moich bolaczek nie pomoglo. :(
W miedzy czasie kompletuje wyprawke. Wlasciwie to wyprawke jako taka juz skonczylam. Zostaly jesienne ubrania. Musze w weekend przymusic Potworki, zeby poprzymierzaly wszystkie kurtki, spodnie i bluzki z dlugimi rekawami. Podejrzewam, ze wiekszosc bedzie za krotka... Nowe adidasy tez zapewne okaza sie niezbedne...
Kupilam Bi plecak oraz nowy "luchbox".
Plecak musiala miec, natomiast "sowka" to na oslode pierwszych dni... I sama nie wiem czy chce je oslodzic jej czy samej sobie... :(
Rozumiem Twoje obawy,moj synek tez idzie od 1 wrzesnia do przedszkola...i jak o tym pomysle,to ful dawnych obaw i lękow wychodzi ze mnie, chociaz nie daje tego poznać.
OdpowiedzUsuńUff,mam nadzieje,ze zakilka miesiecy faktycxnie bedziemy sie z tego wszystkiego smiac:-)
Tez mam taka nadzieje! :)
UsuńJa przedszkole, az po zerowke wspominam fatalnie i z calego serca pragne, zeby moje dzieci mialy zgola inne doswiadczenia...
Postawilam się w Twoje sytuacji i az mnie scisnelo w żołądku.Kochana, wspolczuke rozterek, ale tala kolej rzeczy. .i na mnie przyjdzie.
OdpowiedzUsuńWiadomo, martwimy się wiedząc że to i tak niczego nie zmieni, na pewne sprawy nie mamy wplywu i tak jak piszesz, one ukladaja sie same.I ułoża się dobrze, zobaczysz! Sciskam :*
Wiem, ze tak MUSI byc. Niemal kazde dziecko (i rodzic) to przechodzi. Jestem po prostu panikara. Przy tym, sama mialam okropna wychowawczynie w "sredniakach" i boje sie, ze moja corka tez moze traffic pod opieke kogos takiego... :(
UsuńŁatwo mi mówić, ale postaraj się tak bardzo nie stresować tym wszystkim. Nie jest to łatwe, ale sądzę, że córeczka widząc Ciebie zatroskaną może tez się denerwować. Myślę, że wszystko wyjdzie na tych próbnych dniach. Staraj się ją tam też samą zostawić wtedy, choć na chwilę. Żeby wiedziała, że mamy nie będzie. Ja to przeżywałam, jak moja Podopieczna chodziła do klubu malucha przed przedszkolem. Miała 2l.Do przedszkola poszła mając 2,5r. Myślę, że strach ma duże oczy! A może będzie.tak, że po tych paru dniach sama pójdzie do dzieci? :) bez płaczu. Pamiętaj tylko, że jeśli będzie płakać to staraj się nie przedłużać rozstania. Wiem o czym piszę. Byłam na praktykach w 1kl.SP. Dzieciaki potrafiły przeryczec całą pierwszą lekcję, a rodzice bardzo długo się żegnali. I oboje płakali. Jakby działo się coś strasznego!
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze!!!
www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
Zgadzam sie. Tez to gdzie tez czytalam. Wystarczy chwila, ze przedluze rozstanie (dluzej przytule, pocaluje) I zawsze jest ryk. Dziecko moze czuc sie niepewnie dlaczego rodzic tak dlugo sie zegna, zostawi I nie wroci?
UsuńMoja matka jest przedszkolanka, wiec wiem, ze najgorsze co moge zrobic to zegnac sie z dzieckiem w nieskonczonosc, albo sie poplakac. Nie martwcie sie dziewczyny, bede dzielna! Znaczy sie przy Bi, bo jak dojde do auta to nie gwarantuje, ze sie nie rozrycze. :D
UsuńNo wlasnie jest problem, ze NIE ma tu dni adaptacyjnych. W piatek idziemy na dwie godziny, ale to spotkanie ma tylko na celu przedstawienie sie, pokazanie szafki dziecka oraz skrzynki na oplaty, przypomnienie zasad, itd. A od poniedzialku juz beda normalne zajecia. Wedlug mnie to troche rzucanie dziecka na gleboka wode, dlatego sama zorganizuje Bi "adaptacje", przez zawozenie jej na sniadanie (normalnie bedzie przywozona jakas godzine wczesniej) oraz odbieranie jej po lunchu. Juz poprosilam szefa o wolne na 3 pierwsze dni. Dopiero od czwartku nast. tygodnia Bi zostanie na caly dzien.
Wiesz Agatko że ja nawet sobie nie zdawałam sprawy jak trudne dla Rodzica jest wysłanie Dziecka do przedszkola . Czytałam u Marty , czytam u Ciebie ...
OdpowiedzUsuńI samej mi się serce kraje ...
I bardzo bym chciała , żeby te wszystkie obawy okazały się być takimi " na zapas "
Ja tez sobie nie zdawalam sprawy dopoki nie przyszla moja kolej. :D
UsuńEch, tez mam ogromna nadzieje, ze jednak strach ma wielkie oczy... Mysle, ze sporo sie wyjasni po piatkowym spotkaniu...
A ja odwrotnie: nie widze, zadnego powodu, zebys miala sie zamartwiac. Miliony ludzi wysylaja dzieci do przedszkola, tysiace polonijnych rodzin wychowuje dzieci w dwujezycznym srodowisku domowo-spolecznym, kazde rodzenstwo kiedys musi sie rozstac na dzien przedszkolno-szkolny. I co? - NIC! Zycie.
OdpowiedzUsuńOj, no wiem, ze panikara ze mnie, wiem! ;) Nic nie poradze, ze przy kazdej zmianie wychodzi ze mnie typowy pesymista, zamartwiajacy sie niepotrzebnie i wymyslajacy najgorsze scenariusze. :)
UsuńMnie nie musisz mówić... ja jestem posikana, a dziś jeszcze po stoperan polecę...
OdpowiedzUsuńAle teraz po pierwszym spotkaniu troche sie juz uspokoilas, prawda? Mam nadzieje, ze nic sie nie zmieni i ze Milcia bez problemu zostanie tam w przyszlym tygodniu sama...
UsuńWiem co czujesz.Od 1 wrzesnia mój syn idzie do przedszkola i nie wiem jak sobie poradzimy.Przez ponad 2 lata każdy dzień spedzalismy razem a teraz jak pomysle ze mam go wyslac na tyle godzin...dla mnie samej przedszkole to byl horror,nie wspominam go dobrze :(
OdpowiedzUsuńMam dokladnie takie same wspomnienia z grupy "sredniakow". :( Pozniej, w zerowce bylo juz ok. Bardzo sie martwie czy Bi odnajdzie sie w przedszkolu, chociaz na dzien dzisiejszy nie moze sie doczekac. Ciekawe co powie w piatek, kiedy juz zobaczy to miejsce na zywo? ;)
UsuńMi jest troche latwiej, bo Bi od dawna zostaje u opiekunki, ale mimo wszystko boje sie jak zareaguje na zmiane...
Oj my w poniedziałek zaczynamy przedszkole i boje się jak nie wiem co bo ostatnie 3 lata byliśmy zawsze razem. Tak mnie boli z nerwów brzuch, że jeść nie mogę, a Mimiś szaleje i się doczekać nie może i wszystkim opowiada, że idzie w poniedziałek do przedszkola. Także rozumiem wszystkie Twoje dylematy. Ale damy radę. Nie my pierwsze i nie my ostatnie. Jak powiedziała wczoraj moja koleżanka z przedszkolakiem o rocznym stażu, że za miesiąc jak mały się zaaklimatyzuje będziesz się śmiała sama z siebie, że tak przeżywałaś hehe I ja się tego trzymam bo dać rade musimy.
OdpowiedzUsuńP.S. Biorę 2 paczki chusteczek tak na wszelki wypadek.
Pozdrawiamy
Az Ci zazdroszcze, ze masz juz dwa pierwsze dni za soba... :) Ja w weekend chyba nie bede spac z nerwow po nocy.
UsuńEch, to prawda, ze nie my pierwsze i nie ostatnie, ale to nasze pierwsze dzieci idace do przedszkola, a kazda nowosc stresuje. Przynajmniej ja tlumacze tak sobie wlasne przewrazliwienie... ;) Podejrzewam, ze za rok, kiedy przyjdzie kolej na Nika, odstawie go juz bez nerwow i najwyzej sie zirytuje, ze "o co on wlasciwie ryczy?!". :D
Wszystko będzie ok, dzieci szybko się klimatyzują... Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDzieki! Przydadza sie i to chyba bardziej matce... ;)
UsuńOj, mamuska- widze ze to chyba Ciebie najbardziej boli to rozstanie ;)
OdpowiedzUsuńjestem pewna, ze za jakis czas przeczytasz ten wpis i stwierdzisz, ze martwilas sie na zapas- niepotrzebnie :)
Dzieci bardzo szybko odnajduja sie nowych sytuacjach, Ty musisz dac troszke nanluz- one naprawde moga czuc Twoje obawy i leki- daj im sile i ciesz sie - choc przez lzy- nowym etapem zycia.
Bedzie dobrze!! Usciski :**
Niestety, im moje dzieci sa starsze, zamiast nabierac pewnosci i luzu, to coraz bardziej wychodzi ze mnie matka - panikara... ;)
UsuńMam nadzieje, ze bedzie jak piszesz. Tydzien - dwa i Bi przywyknie do nowego miejsca. Narazie jest podekscytowana, ze bedzie miec kolezanki, a ja modle sie, zeby rzeczywiscie poznala jakas sympatyczna dziewuszke, bo inaczej moze odmowic dalszego chodzenia...
Rozumiem twoje obawy. U nas jest o tyle latwiej, ze Starszak zostaje w tym samym miejscu , gdzie zlobek, wiec zna panie I wiekszosc dzieci. U mnie znowu denerwuje sie tym, ze przedszkole jest tylko 3 h dziennie I nie wiem jak wytlumacze Mlodszemu, ze Starszak idzie, a on nie I na odwrot.. czemj mlody wychidzi, a Starszak zostaje? Oj czuje ze bedzie histeria. Bi na bank sobie poradzi. Jest otwarta dziewczynka.
OdpowiedzUsuńA plecaczki - cute! Ja kupilam torbe na lunch ze Stanow dla Starszaka :) jest boska!
Wlasnie, jak sie ma dzieci z mala roznica wieku, to dochodzi niepokoj o to mlodsze... U nas od kilku tygodni Bi wykazuje podekscytowanie przedszkolem, wiec oczywiscie Nik zaczal gadac, ze on tez idzie... Mam juz wizje, ze Bi idzie do nowej klasy jak gdyby nigdy nic, za to Nik odstawia mi histerie u opiekunki... :/
UsuńAgatko, dzieci są jak barometr, Ty się boisz to one również,
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze, dawałaś sobie radę w trudniejszych momentach
Wiem Klarko kochana... Tylko, ze ja nie martwie sie o siebie, a o Bi i to jest o wiele trudniejszy strach...
UsuńZacznę od końca- Agata, ten plecak jest bombowy!
OdpowiedzUsuńKochana, rozumiem wszystkie Twoje obawy, choć niektórych nie doświadczałam- rozdzielenia rodzeństwa, barier językowych, problemów logistycznych...
Ech, my mamy- zawsze bierzemy wszystko pod uwagę. Zauważyłaś, że ojcowie mają zawsze większy luz i jakoś inaczej podchodzą do takich spraw?
Jedyne co mogę Ci poradzić, to to, żebyś spróbowała wierzyć, że jednak będzie dobrze. Bi jest 4latką, mam głęboką nadzieję, że odnajdzie się w nowej sytuacji.
Co się zaś tyczy tego maila o tym świrze... Kurczę, no ok z jednej strony, że informują, tylko... No co taki rodzić ma teraz zrobić z tą informacją? Zagwarantować dziecku ochronę? Ubierać co rano kamizelkę kuloodporną? I teraz bądź spokojna... Buziaki kochana. Będę o Was myśleć i trzymać mocno kciuki.
Prawda? Po cholere przysparzac dodatkowych nerwow? Podejrzewam, ze kilkoro rodzicow zna sytuacje i mozliwe, ze sami wydzial oswiaty o to zapytali. W mailu bylo bowiem napisane, ze wiedza, ze wspolpracuja z policja i ze bezpieczenstwo dzieci oraz nauczycieli to ich priorytet. Mnie niestety to jakos specjalnie nie uspokoilo... :/
UsuńZachowanie Bi co do przedszkola zaczyna mnie troche uspokajac. Gdzie jeszcze kilka miesiecy temu byl ryk, ze ona nie chce, teraz jest podekscytowanie i wypytywanie kiedy to nastapi. Oby jej tak zostalo. Problem moge miec natomiast z Nikiem, ktory widzac entuzjazm siostry, wyje, ze on tez chce isc. Masz babo placek...
Niestety, tez zauwazylam, ze tatusiowie maja zdecydowanie za latwo. M. czasem wspomina, ze "jak to Bi zniesie", ale mowi to takim obojetnym tonem, ze widac iz od czasu do czasu mu sie przypomni, ale szybko ulatuje w niepamiec... :/
Dzieki, plecak sama wybieralam! ;) Chcialam konika, ale nie bylo. Wahalam sie miedzy jednorozcem a zebra, ale poniewaz Bi uzywa slowa "kon" zamiennie z angielskim "unicorn" (nie wiem skad jej sie to wzielo, tlumaczylam roznice, ale ona wie swoje :D), padlo ostatecznie na jednorozca. ;)
Wiem co czujesz. Moj synek idzie od września do szkoły! Jako sześciolatek- w związku z tą durną reformą szkolnictwa! Pociesza mnie jednak fakt, że jego szkoła jest połączona w pewien sposób z gimnazjum i liceum a w tym gimnazjum uczy się moja córka a w liceum córka mojego m. Zapowiedziałam już bardzo dawno temu dziewczynkom że przynajmniej cały wrzesień przerwy lekcyjne mają spędzać z bratem w podstawówce odstraszając ewentualnych wrogów ;-) :-D. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńA, to maly dokladnie obstawiony "ochroniarzami"! Bedzie nietykalny! :)
UsuńJa przezywam ten rok i nastepny tez bede przezywac, bo zacznie sie zerowka dla Bi i przedszkole dla Nika. Rok pozniej bede przezywac nikowa zerowke, a potem juz z gorki, bo tutaj od zerowki dzieci zostaja juz z tym samym nauczycielem, zmieniaja tylko klase. :)
Dzieci dają sobie radę bardziej niż rodzice, ja się bardziej stresowalam niż dziecko, będzie dobrze...a co do języka to jednak rodzice muszą o niego zadbać, jeśli będziecie mówić w domu po polsku i czytać polskie ksiazeczki, lub oglądać filmy lub polskie programy, to dzieci nie zapomną polskiego, u mnie tak było, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam taka nadzieje, chociaz naogladalam sie polonijnych dzieciakow, ktore owszem, rozumieja polski, ale nie mowia. Rodzice zagaduja ich po polsku, a one odpowiadaja po angielsku. :(
UsuńZaczynam podejrzewac, ze wlasnie bardziej przezywam to przedszkole niz Bi i mam nadzieje, ze tak zostanie... ;)
Ech, wiem o czym mówisz, świetnie wiem... Od dziś mamy nianię. Bardzo źle to znoszę :(
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Ja przedszkolne klimaty (żłobkowe nawet) wspominam nieźle, nawet początki.
Mam nadzieje, ze ja tez za jakis miesiac-dwa stwierdze, ze nie bylo sie o co martwic... Mysle, ze w piatek sporo sie wyjasni, narazie zamartwiam sie troche na zapas. :)
UsuńMam nadzieje, ze Frankowa niania okaze sie jednak mila osoba... Ja moje dzieci do naszej opiekunki oddawalam z jakas taka ufnoscia. Nie wiem dlaczego, ale wiedzialam, ze bedzie im z nia dobrze. Moze dlatego, ze to byla Pani z polecenia?
Też ze Skip Hopa zamawiamy plecaki :) Emil chce krówkę :D
OdpowiedzUsuń1. Sama wiesz doskonale, ze Bi da sobie radę, a Twoje zmartwienia są jak najbardziej normalne, w końcu to skok na głęboką wodę :) Będzie dobrze zobaczysz :)
2. Z logistyką mamy tak samo, w końcu, po roku męczarni, odpoczniemy, bo Emil za tydzień będzie chodził tam gdzie Tymek. Więc dwójka przedszkolaków :)
3. Mam nadzieję, ze Nik da radę jakoś poradzić sobie z brakiem siostry...
Trzymam kciuki!
Pierwszy raz zamawialam Skip Hopowe rzeczy (wczesniej nie wiedzialam nawet, ze tu sa dostepne :D) i jestem mile zaskoczona jakoscia. :)
UsuńWiem, wiem, ze pewnie stresuje sie na zapas... To po prostu duza zmiana dla niej i dla calej rodziny, taki symboliczny krok w "doroslosc". :)
Dla nas (czy raczej dla mnie) logistyczna meczarnia wlasnie sie zaczyna. ;) Pocieszam sie, ze to tylko 10 miesiecy, potem wakacje, a pozniej dzieciaki beda po przeciwnych stronach ulicy. A za dwa lata juz w koncu w jednym budynku! ;)
Z Nikiem, cholera, moge miec inny problem. Patrzy jak Bi cieszy sie, ze idzie do przedszkola i od kilku dni urzadza awantury, ze on tez chce! :O
Wyobrażam sobie jak się musisz tym wszystkim denerwować. Czuję przedsmak tego wszystkiego teraz, gdy H. coraz bardziej naciska na mnie byśmy znaleźli nianię. Wierzę jednak, że Bi poradzi sobie znacznie lepiej niż myślisz, a w kwestii języka mogę Cię zupełnie uskpokoić - nie ma opcji by Bi zapomniała polski lub go zaniedbała skoro w domu mówicie w tym języku. To zawsze będzie jej język ojczysty choćby i angielski opanowała do perfekcji i posługiwała się nim na codzień. Może na początku trochę jej się mieszać, ale to tylko chwilowe. Będzie ok! uszy do góry!
OdpowiedzUsuńZ tym polskim to wcale nie takie oczywiste niestety. Przez te 12 lat tutaj, poznalam caly zastep polskich rodzin, gdzie dzieci rozumialy polski, ale kompletnie nie mowily w tym jezyku. Rodzice po polsku, one po angielsku... Rozumiem, ze to troche zaniedbanie tych rodzicow, ale starsze dziecko trudno "przymusic", zeby odpowiadalo po polsku. Raz, drugi spieszysz sie, nie masz czasu oraz sily na klotnie, ustapisz i potem juz z gorki. :(
UsuńOjej, a dlaczego H. naciska na nianie? Przeciez Ty pracujesz z domu, wiec jesli udaje Ci sie pogodzic tlumaczenia z opieka nad Laura, to chyba najlepszy uklad? Przynajmniej tak mi sie wydaje...
No nie wiem, to chyba jakieś mega zaniedbanie ze strony rodziców i duże lenistwo... Ja z kolei znam wiele rodzin polsko-tureckich, również takich mieszkających w Turcji, których dzieci chodzą do tureckich szkół i mają w większości tureckich kolegów... We wszystkich tych przypadkach jedno z rodziców mówiące po polsku plus polska tv w domu i dzieci pięknie mówią po polsku. Znam też natomiast tureckie rodziny mieszkające w Niemczech, które z niezrozumiałych dla mnie powodów mówią w domu po niemiecku i tu, klops, dzieci tureckiego nie znają albo mówią z bardzo silnym akcentem... Jeśli mogę Ci coś poradzić jako filolog, zawsze mów do Bi po polsku, a jeśli zacznie odpowiadać po angielsku zmuszaj do powtórzenia po polsku, możesz udawać, że nie rozumiesz. Jestem pewna, że będzie ok. Ja jakoś nie martwię się o turecki Laury chociaż mieszkamy przecież w Polsce, Mała spędza ze mną o wiele więcej czasu i w końcu pójdzie do polskiego przedszkola. Dbam o to by codziennie poogladala trochę tureckich bajek, oglądając książeczki nazywam wszystko po polsku i turecku plus turecki tata wieczorami i w weekendy i musi być ok ;) mam nadzieję że nie przyjdzie mi zmienić zdanie za jakiś czas ;)
UsuńJasne, takie zaniedbanie jezykowe to po prostu wina rodzicow. Nie wiem dlaczego niektorzy odpuszczaja... Widocznie nie widza w polskim wartosci na przyszlosc. Sporo pewnie tez zalezy od tego jak duza rodzina jest na miejscu. Jesli tutaj sa i dziadkowie i ciotki oraz wujkowie, wraz z gromada kuzynostwa, to i potrzeba znajomosci jez. polskiego jest mniejsza... Ja po czesci uwazam, ze znajomosc kazdego dodatkowego jezyka to skarb, a po czesci chce zeby Potworki dogadaly sie z polskimi krewnymi. Zobaczymy jak to bedzie...
UsuńTrzymam kciuki za jak najłagodniejsze przejście do przedszkola. My przedszkolną przygodę zaczynamy na wiosnę, a ja już w tej chwili coraz częściej siedzę i myślę jak to będzie wyglądało i sama siebie nakręcam. Powrót do pracy miałam całkowicie bezbolesny i liczę po cichu na to, ze z przedszkolem też jakoś damy rade. Oby...
OdpowiedzUsuńU mnie tez powrot do pracy byl w porzadku, nawet pomimo tego, ze Potworki mialy zaledwie po 12 tyg. Potem, oddanie ich do opiekunki tez przyjelam naturalnie i spokojnie... Sama nie wiem czemu przedszkole tak mnie stresuje. Chyba kojarzy mi sie z poczatkiem podbijania "zewnetrznego" swiata. Moje dzieci dorastaja, wychodza z domu, zaczynaja edukacje, samodzielne zycie i te sprawy. :)
UsuńA na wiosne bede trzymac kciuki za Was! :)
Czytając, aż poczułam Twój stres... ale nie ma się co martwić na zapas. Przedszkole dobra rzecz, Bi da sobie radę, dzieci zawsze lepiej sobie radzą od rodziców. O polskość dzieci sami musicie zadbać, ale też pogodzić się z tym, że Wasze wnuki mogą już wcale nie mówić po polsku albo kaleczyć język. A to parogodzinne rozstanie dzieci może wyjść im na dobre.
OdpowiedzUsuńU mnie bardzo nikły strach (no bo w końcu wypuszczam dziecko z domu i przejdziemy wielki sprawdzian...) miesza się z podnieceniem i tak naprawdę nie mogę się już doczekać tego 1 września i zerówki Basi.
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Mam nadzieje, ze za rok, kiedy bede Bi wysylac do zerowki, tez bede juz czula tylko mile podekscytowanie... Chociaz pewnie bede znow przezywac przedszkole, tym razem Nika. ;)
Usuń